fbpx

10 metod i sposobów, dzięki którym jest mi łatwiej wychowywać dzieci w dobrej relacji

Pod wpisem o przemocy pojawiło się niestety sporo komentarzy, że bez klapsów nie da się wychować dziecka. Jako drugi biegun przedstawiano bezstresowe wychowanie, gdzie doprecyzuję: nie ma żadnych zasad, ani granic. A ja wiem, że po środku jest mnóstwo metod, które służą porozumieniu z dzieckiem i dziś chciałabym Wam o nich napisać.

Rozmowa

Wielu rodziców mówi do swoich dzieci. Nawijają non stop. A ono nic, jak grochem o ścianę. Jest duża różnica między mówieniem i rozmawianiem. Często produkujemy się, dziecko powie „yhy” i już. Nie, to nie działa. Rozmowa, to jest komunikacja, czyli dziecko pyta, odpowiada.

Musi być też zachowany jeden bardzo ważny warunek: ta rozmowa działa tylko wtedy jak mózg dziecka i rodzica nie jest w stresie, czyli np. w czasie trudnej sytuacji dziecko nie słyszy (a nie jak niektórzy myślą „ONO mnie nie słucha”) lekcje wychowawcze zostaną oblane. Natomiast jeżeli zrobimy to kiedy się wszyscy uspokoją, jest bardzo duża szansa, że dziecko to zrozumie. Naprawdę, taka rozmowa przyniesie efekt, a nie w trakcie, kiedy dziecko płacze. Wtedy nie zrozumie nic i do tego powtórzy to zachowanie.

Granice

W każdym społeczeństwie jest wiele granic np. nie przechodzimy na czerwonym, nie chodzimy butami po siedzeniach, nie bijemy innych dzieci. Dzieci nas obserwują – często o tym zapominamy, one szybciej coś zapamiętają jak nas zobaczą w analogicznej sytuacji, niż jak będziemy im o tym tylko mówić.

„Nie wolno” dla małego dziecka jest bardzo abstrakcyjne i zazwyczaj nie działa. Każdą rzecz musimy wytłumaczyć, dlaczego to tak działa. „Nie wolno” to taka prawda ogólna, która jest trudna do zrozumienia, bo od razu budzi pytanie: „dlaczego?”. Często dbamy o dziecka bezpieczeństwo i używamy tego komunikatu jako „alarm”. A przez to chcemy tylko powiedzieć: „Nie chcę żebyś to robił, bo się boję o Twoje zdrowie” np. wkładał palec do kontaktu.

Zrozum swoje dziecko

A wyobraź sobie, że to Ty jesteś dzieckiem. Zamiana roli na chwilę pomaga postawić się w innej perspektywie. Dzieci mają ogromna potrzebę eksplorowania świata, wszystkiego uczą się przez zmysły. Muszą dotykać rzeczy, wkładać do buzi żeby się tego nauczyć. Okaż mu swoje zrozumienie.

Ja często tak właśnie zaczynam. Zniżam się do poziomu dziecka, czyli kucam (naprawdę od razu zmienia się wtedy perspektywa). Szczególnie dobrze ją widać  kiedy wkoło są inni dorośli. Stajesz się mały i bezbronny, a świat jest trochę bardziej przerażający. Kiedy patrzysz na dziecko twarzą w twarz (kucając, bo schylając się tego nie poczujesz, a zabolą Cię plecy) dostrzeż o wiele więcej niż, jak mówisz do niego z góry. Kontakt wzrokowy pomaga bardzo w zrozumieniu tego, co się dzieje w tej małej głowie.

Tłumaczenie

Trochę nawiązuję tu do punktu pierwszego, ale rozwinę to oddzielnie. Kiedy coś chcecie wytłumaczyć ważnego swoim dzieciom tak żeby „aż poszło im w pięty” i zapamiętały to do końca życia to zróbcie to najbardziej spokojnym i przyjaznym głosem, jaki tylko potraficie z siebie wydobyć, czyli wtedy jak emocje opadną, bo mózg nie uczy się w stresie. A do tego językiem prostym dla wieku.

Z doświadczenia i z teorii wiem też, że nie działa za bardzo mówienie jakiego zachowania nie chcemy: „Nie biegaj”, „Nie maluj po ścianach”, „Nie krzycz” itd. po takim zwróceniu uwagi dziecko nie wie co ma robić. Wiem, że Wam się to wydaje oczywiste, ale tak nie jest. Dziecko potrzebuje konkretu:

„Nie biegaj” – „Stój spokojnie”

„Nie stukaj w ścianę” – „Możesz stukać w podłogę”

„Nie maluj po ścianach” – „Masz kartkę i po niej rysuj”

„Nie krzycz” – „Mów ciszej”

Często pomagają też porównania, które dzieci lubią np. bądź cichutko jak myszka (powiedz to szeptem).

Zamiast „Pospiesz się” – bądź szybki jak gepard.

Podobno też mózg myśli obrazami i kiedy mówimy „Nie jedz tego cukierka” to od razu myślimy o tym cukierku, albo „Nie biegaj” to widzimy siebie biegnącego.

W takich sytuacjach nerwowych, jak wychodzenie z domu na czas, albo braku chęci do działania dobrze się sprawdzają słowa klucze np. „Ubierz się”, „Buty”, „Zęby”.

Często też zapominamy, że na wychowanie dorosłego człowieka mamy 18 lat. Nie wszystko musimy wytłumaczyć dzieciom w pierwszych 3 latach życia.

To co mnie wkurza

To czego nie akceptujesz u siebie, nie akceptujesz też u dziecka. Czasem to w nas tkwi problem, a może mamy zakorzenione z dzieciństwa niekoniecznie szkodliwe zachowania. Każdy z nas ma takie zachowania, które doprowadzają nas do szału i chcemy jak najszybciej je wyeliminować, wtedy jak zwykle działa nasz gadzi mózg, którym rządzą emocje i zachowujemy się nie do końca racjonalnie.

Najważniejsze jest to, żeby mieć świadomość tych sytuacji. Jeżeli je sobie uświadomisz (możesz wypisać) to będzie Ci się zapalała lampka już odrobinę wcześniej. Warto to przemyśleć i nauczyć się z tym radzić żeby nie wybuchnąć.

Dziecko to mały człowiek, ale wciąż człowiek

Rozmowa jak równy z równym (prosto w oczy, na kucaka lub na kolanach) da o wiele więcej niż wyśmiewanie, porównywanie ( do innych dzieci) lub szantaż. Ha, to ostatnie sama tez kiedyś w desperacji próbowałam. To zadziała rad, dwa, trzy – za 10 nie zadziała, bo dziecko będzie chciało więcej.

Co było gdyby mąż do Ciebie mówił „Jak pozmywasz naczynia, to możesz obejrzeć serial”. A jak tego nie zrobisz to nie. Co jest wtedy w Twojej głowie? „Jestem nikim”. Tak samo myśli dziecko, ale pozornie jest w stanie się z tym zgodzić, bo chce coś na czym mu zależy.

„Jak nie założysz butów, to nie pójdziesz na podwórko” a gdyby tak:

Pokazać, że coś następuje po czymś:

„Jak tylko założysz buty, to pójdziemy na podwórko”.

„Jak nie zjesz obiadu, to nie dostaniesz deseru”

A może: „Po obiedzie będzie deser”.

A jeżeli proponujemy takie dobra jak: bajka, słodycze itp. w zamian za zachowanie takie jak chcemy to po jakimś czasie to nie zadziała, bo to spowszednieje i nie będzie atrakcyjne.

Sporo jest takich zwrotów, nad którymi warto się zastanowić, ale jednym z nich, który ja teraz eliminuję ze swojego słownika to „nie”. Oh, jakie przyjemniejsze jest dzieciństwo moich dzieci, jak używam go zdecydowanie mniej. Zauważyłam to na filmie, który nagrywałam mimochodem i chyba w 3 zdaniach usłyszałam z moich ust:”Tego nie możesz, tak nie idź i nie mogę teraz.” Posłuchałam tego i byłam w szoku. Żeby ktoś tak do mnie mówił, to bym chyba go wysłała na drzewo.

Nazywaj emocje i pozwól dziecku płakać

A będzie płakało zdecydowanie mniej, bo jeszcze nikt nie przestał płakać od „Nie płacz”. Cały tekst o płaczu napisałam Pozwólcie dzieciom płąkać

Krzykiem niczego nie załatwisz

Kiedy krzyczysz, to mózg dziecka jest w stresie=nie rozumie dokładnie co mówisz. Jeżeli to samo powiesz później, to jest o wiele większa szansa, na to, że to zrozumie. Z mojej pracy w placówkach Montessori wyniosłam jeden bardzo ważny nawyk – w domu jak nic się nie dzieje, mówię półszeptem.

Robię to też dlatego, że nie lubię hałasu i widzę, że moje dzieci mnie naśladują. Efekt jest taki, że mało krzyczą i podnoszą głos. Kiedy coś chcę żeby zrobiły to wystarczy, że odrobinę powiem to głośniej. Nie muszę krzyczeć. To naprawdę działa, spróbujcie. Oczywiście, zdarza mi się krzyknąć, ale pracuję nad sobą.

Wspieranie samodzielności

Wiele złości i frustracji wynika z tego, że dzieci nie chcą robić tego, co my chcemy w zakresie samoobsługi: mycie zębów, ubieranie się, sprzątanie itp. Jak sprawić, żeby ubieranie, czy mycie zębów nie było dla całej rodziny trudne? Od małego najlepiej jest wspierać samodzielność – na tyle ile jest to możliwe. Dziecko, które potrafi się samo ubrać, czy też obsłużyć będzie mniej się denerwowało przy takich czynnościach.

Odpuść

Często, my – rodzice zafiksujemy się na jakiejś czynności i za wszelką cenę nie chcemy odpuścić. W sytuacji stresowej tym bardziej nie odpuszczamy. Ale kiedy emocje opadną, zastanówcie się czy warto. Być może jest to rzecz naprawdę błaha. Pamiętam jak kilka lat temu toczyliśmy poranne boje o ubrania. Był płacz, zgrzytanie zębami i moje nerwy.

Każdy dzień zaczynaliśmy tak samo. Próbowałam różnych metod: szykowaliśmy ubrania wieczorem, a i tak to nie pomagało. W końcu stwierdziłam, że naprawdę szkoda tych nerwów i nie wiem po co tak się na tym fiksuję. Od tej pory córka ubiera się sama. Obawiałam się tego, bo się bałam, że będzie wybierała ubrania nieodpowiednie do pogody. Mało tego, jak dałam jej wolność w tym temacie, to ona i tak za każdym razem jak się ubierze to i tak pyta czy jest ok. Do tego jest otwarta na zmiany. Tak mało, a tak dużo to dało.

Nie stosuję kar i nagród

One działają tylko na krótką metę. Pisałam o tym Czy da się wychować dziecko bez kar i nagród

Dziękuję

Zamiast chwalić  pod niebiosa – dziękuję. Wzmacniam pozytywy przez miłe słowa. Staram się w miłej i przyjaznej atmosferze uczyć dzieci (nie lubię słowa dyscyplina), ale tak właśnie jest. Jak dziecko mi coś przyniesie o co prosiłam, to dziękuję. Jak mi powie coś miłego, to też dziękuję. Bardzo dużo w moim rodzicielstwie jest tej zwykłej wdzięczności.

Pracuję nad sobą

Skąd mieć siły na te wszystkie tłumaczenia, rozmowy, awantury, płacze i złości? Trzeba też trochę dbać o siebie – widzę, że jak mam długo niezaspokojone swoje potrzeby, to nie mam siły na bycie takim rodzicem, jakbym chciała np. jeżeli nie wypiję kawy albo nie mam 15 minut tylko dla siebie.

Zdaję sobie sprawę, że ktoś, kto nie kończył studiów pedagogicznych, ani za bardzo nie interesuje go ta tematyka może mieć trudności ze zrozumieniem tego wszystkiego. Mi to zajęło 13 lat. Ale znam rodziców, którzy chcą się uczyć i zgłębiać wiedzę na ten temat- z bardzo pozytywnym skutkiem:)


Jeszcze raz patrzę na te wszystkie moje metody i spróbuję pokazać ich źródło. To taki miks, który pozwala mi na odnajdywanie się w rodzicielskim świecie. Żadnej z tych metod nie stosuję w 100% – po prostu wybieram to, co podpowiada mi serce i moje dzieci.

Metody, z  których czerpałam najwięcej:

  • Montessori: brak kar i nagród, szacunek do pracy dziecka, samodzielność, kucanie, mówienie szeptem. Jeżeli chcecie przeczytać, coś bardzo ciekawego to kliknijcie TUTAJ
  • NVC – Komunikacja bez przemocy – stosuję w życiu codziennym – szczególnie  w relacji z mężem TUTAJ książka Tu szerszy wpis o NVC
  • Pozytywna dyscyplina – stosuję ją zupełnie nieświadomie, nie czytałam żadnej książki, ale znam założenia i wiem, że są podobne, że da się dziecko dyscyplinować w przyjazny sposób
  • Self-reg – metoda, która pozwoliła mi się przestać złościć i zrozumieć płacz dziecka. Byłam też na warsztatach u autora. Pisałam o tym Pozwólcie dzieciom płakać. Bardzo polecam książkę  TUTAJ
  • Jesper Juul i jego książki: „Nie z miłości” i „Twoje kompetentne dziecko” TUTAJ
  • „Kiedy Twoja złość krzywdzi dziecko” – ważna pozycja do przeczytania TUTAJ
  • „Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły” – jeżeli jeszcze nigdy nic nie czytaliście z poradników dla rodziców to bardzo je polecam: TUTAJ
  • Agnieszka Stein i jej książki TUTAJ
  • Blog Małgorzaty Musiał i książka „Skrzynka z narzędziami dla współczesnej rodziny” TUTAJ

Komentarze

    Przede wszystkim BARDZO potrzebny tekst. Dawno mnie u Ciebie nie było – przyznaje, ale jak tylko wpadł mi na skrzynkę NL z zapowiedzią tego tekstu, pomyślałam – zajrzę. Mam nadzieję, że wiele opiekunów go przeczyta. To tekst nie tylko dla mamy i taty ale i dla każdej osoby, która zajmuje się dzieckiem. Przede wszystkim rozmowa i partnerskie zasady współpracy. Tak ! i tego się trzymajmy! I nie zapominajmy, że my dorośli czasem jesteśmy mniej “doskonali” niż dzieci! W punkt!

    Zainteresowało mnie mówienie szeptem bo u nas w domu jest głośno ? zaczęłam wgłębiać się w montesorii i wszystko Ok ale bajki czytam i będę czytać ✌?Pozdrawiam

    A ja mam w rodzinie 3 letnie dziecko, na które nie działa prawie nic. Szwagierka ma wszystkie te książki, jest bardzo cierpliwa, dużo tłumaczy i praktycznie cały swój czas poświęca córce. Niestety, mała jest tak rozkapryszona i “złośliwa”, że człowiek ma ochotę złapać się za głowę i wyszarpać sobie włosy. Dziecko zrobi coś złego, np. uderzy mamę kablem z całej siły – mama przytula i tłumaczy, rozmawiają o emocjach. Ale następnego dnia jest to samo. Krzyczy na cały głos, piszczy – mama mówi “jesteśmy cicho jak myszki”, a mała podkręca regulator i śmieje jej się w twarz. Nie chce umyć zębów, mimo, że potrafi zrobić to sama. Nie chce się ubrać, więc biega cały dzień w pieluszce. Mama chce wyjść na zakupy, bo nie ma co zrobić na obiad, ale córeczka woli zostać w domu – więc zostają w domu i mama właściwie staje się więźniem we własnym mieszkaniu. Mała wszystko wymusza płaczem, potrafi nieźle manipulować, zgrywać “biedną” tylko dla własnych korzyści. Nie potrafi się niczym dzielić, innym zabiera zabawki, ale jeśli ktoś weźmie coś, co należy do niej wpada w szał i jest w stanie zrobić drugiemu dziecku krzywdę. Szwagierka nie stosuje przemocy fizycznej, nie stosuje kar i nagród, jest oczytaną i mądrą kobietą, ale jej 3 letnie dziecko potrafiło totalnie ją zdominować…

    Szanowna pani Gosiu bardzo dziękuję “komuś” w pani rodzinie że wychowuje nam przyszłego dorosłego potwora. Nic nie dziwi. Patrzę co robią znajomi, obserwuję ulicę i wiem że będzie tylko gorzej . Codziennie potykam się o te delikatne kalekie istoty. Pani Gosiu taka prośba , wiem że pani pewnie nie ma , ale może sąsiad , sąsiadka ,a jak nie , to może pojechać do obi albo innego marketu budowlanego i kupić łopatę . Pyta Pani po co? Otóż proszę wziąć kupioną wcześniej ową łopatę a następnie z głowy wyciągnąć słowa “oczytana i mądra” – względem szwagierki , a następnie głęboko je zakopać. Zapewne jest pani oburzona moim postem , że tylko krytykować umiem. Otóż nie, – dam pani dobrą radę. Proszę by pani szwagierka przeczytała pani tekst głośno i uważnie i postarała się znaleźć związki przyczynowo skutkowe. Znajdzie tam przynajmniej jedną odpowiedz co robi źle. Następnie powinna się skierować do poradni zdrowia psychicznego w celu rozpoznania problemów które rzutują na cały otaczający ją świat w tym na wychowanie jej dziecka. Życzę wytrwałości i wierzę że będzie dobrze. Serdecznie pozdrawiam panią jak i szwagierkę.

    To dla mnie ważny wpis bo sama szukam metod na komunikację z synem(18 mcy). “Nie ruszaj, nie wchodź” itp. u nas się nie sprawdza wcale. Od samego początku staram się zmieniać komunikat np. zamiast “nie ruszaj” mówię “zostaw” ale tak trudno się to robi gdy chcę szybko zareagowa?. Niestety mamy małe mieszkanie i nie mogę wszystkich rzeczy, których nie wolno ruszać (na tym etapie, w tym wieku) nie mam gdzie schować. Czy masz może jakieś sprawdzone metody na koncentrację u maluchów? Bo mój syn to idealny przykład “robaków w pupie” ?. Jedna ręka trzyma łopatkę, druga sięga po czyjś samochód a nogą trzeba kopnąć wiaderko ( bo rąk zabrakło). Przy czym jak za cel postawi sobie np. zabrać chłopcu zielony samochód, nie umiem go przegadać i odwrócić jego uwagi. Gdy ja myślę, że się udało on łapie już za koło upatrzonej zabawki. Czasem po kolejnych próbach zagadanie itp mam już dość. Tak się zaczęłam zastanawiać przy pisaniu i w sumie to u nas jest całkiem spoko ? Uświadomiłam sobie, że chyba idziemy w dobrym kierunku.

    Wszystko bardzo mądre i ze wszystkim (prawie) się zgadzam. Też ciągle szukamy złotego środka.
    Jeden punkt tylko mnie nie przekonuje. Oczywiście też uważam że do dziecka trzeba odnosić się z szacunkiem, aczkolwiek w domu to my – rodzice ustalamy prawa. I tak jak mąż mi nie powie że nie obejrzę serialu jak nie pozmywam, tak nie widzę nic złego w tym że powiem dziecku że nie obejrzy bajki dopóki nie posprząta (bo prosiłam go i to wcześniej 10 razy). I szczerze, nie widzę specjalnej różnicy między “Jak nie zjesz obiadu to nie zjesz loda” a “Jak zjesz obiad to zjesz loda”. W obydwu przypadkach zjedzenie loda jest warunkowane przez zjedzenie obiadu.
    Aaa i jeszcze jedno – nie wyobrażam sobie mówić półszeptem przez cały dzień w domu, noł łej, nie mój temperament 😀
    Ale dzięki, niby się to wszystko wie, ale warto co jakiś czas sobie przypomnieć 😉

    Bliskie mi są Twoje metody, a ich podstawą jest chyba zwykła empatia. Okazuje się przecież, że mechanizmy kierujące naszymi dziećmi i nami samymi są dokładnie te same (ja na przykład też beznadziejnie reaguję na krzyk, groźby i kary!). A co do nagminnego rodzicielskiego “nie!” to ostatnio znalazłam gdzieś idealną dla mnie wskazówkę: “Aim for yes”! Teraz, kiedy pada kolejna z miliona propozycji moich dziewczyn, to staram się, żeby moją podstawową odpowiedzią było “tak”. Bardzo polecam!

    Dobrze to podsumowałaś, staram się zrozumieć dzieci i to chyba działa. A no właśnie, ja też się przenoszę na tę stronę mocy i często się łapię, że ta naprawdę mówię “nie” dla zasady- nawet nie wiem tak naprawdę jakiej.

    Bardzo mądra z Ciebie kobieta. Ja mam świadomość tych wszystkich błędów które popełniamy z mężem w wychowywaniu naszych dzieci. Jestem mamą trójki i mam poczucie, że w pewnym momencie zamieniłam się w policjanta. Chcąc ogarnąć jakoś chaos, który sami z mężem stworzyliśmy dość poważnymi kryxysami małżeńskim próbowałam wprowadzac jakąś ostra dyscyplinę dzieciom, których zachowanie zaczęło odbijać te nasze kryzysy. Błędne koło. Trudne zachowania dzieci zaczęły się zaostrzac. Mimo bardzo silnej i mocnej więzi, jaką mamy między sobą, wszystko zaczęło się sypać a my jako rodzice postepowalismy jak dzieci we mgle łapiąc się po omacku różnych metod wychowawczych. Fajnie to wszystko podsumowałas. Wszystkie te kroki były dla mnie tak naturalne na początku macierzyństwa. Dobrze to przeczytać zebrane do kupy. Niby wychodzimy na prostą, jednak wyrzuty sumienia, że się nie daje rady być takim rodzicem jakim by się chciało są bardzo dolujace.

    Ale nie martw się tym tak bardzo, wyrzuty sumienia ja też mam i widzę, że to one najbardziej ciągną w dół

    Kurcze, ja jestem po studiach pedagogicznych, pracowałam kilka lat z małymi dziećmi według metody Helen Doron, moja córka ma prawie 7 lat, a jam ma wrażenie, że każdego dnia jestem coraz głupsza jeśli chodzi o wychowywanie. Czytam książki, czytam blogi, nasza córka to praktycznie nasz temat numer jeden w domu w rozmowach z każdym! Byliśmy w poradni- dziecko w normie. W przedszkolu- mobbing- “Maja niegrzeczna, maja bije dzieci, maja nie słucha. ” Opinia do szkoły z przedszkola od pań- druzgocąca! Wyszliśmy z tego przedszkola poobijani psychicznie bardzo. Dziecko ma zero motywacji wew i poczucia właśnej wartości bo cokolwiek by się działo to zawsze ona winna. Juz nie wiem co robić bo za chwilę szkoła. Z drugiej strony jest świetnym kompanem i duszą towarzystwa! Potrafi do każdwgo zagadać i bawić się godiznami. Ale żeby sama w domu czymś się zajęła – nie ma opcji.

    dzisiaj ochrzaniłam półtorarocznego syna, że wylewa jogurt na podłogę, bo krzywo trzyma kubeczek. za 3 sekundy puknęłam się w głowę… zazwyczaj nie mam problemu z tego typu rzeczami, ale jak jestem zmęczona i sfrustrowana tym, że “wszystko na mojej głowie”, to denerwuje mnie dosłownie wszystko. gdy sprzeczam się np. z mężem albo wkurzam na mamę, to dzieciom też się “obrywa”- i to jest we mnie absolutnie najsłabsze 🙁

    PS: uwaga techniczna- może tylko ja tak mam, ale gdy otwieram linki które podajesz w tekście, to gubię Twojego bloga. gdyby strony otwierały się w nowej karcie, można byłoby łatwiej powrócić do tekstu. pozdrawiam 🙂

    Paulina, ja też tak mam. A teraz jeszcze boli mnie gardło i naprawdę niewiele trzeba. Ok, napiszę do mojego webmastera, czy może coś zrobić.

    A ja napiszę tak. W wielu miejscach się zgadzam. Ale ciężko jest być zawsze ideałem. Mam Twoj obraz przed oczami bo niedawno przesiadałam sie na Woli i widziałam jak krzyczałaś za uciekającym synem. Twoje głosne zachowanie zwrócilo na mnie uwage. Maly ucierkinier przy ruchliwej ulicy kazdego wyprowadza z równowagi ale teoria rozmija się z życiem. Niedawno byłam w Holandii obserwując matki widzę, sama mając 2, ze ich kultura daje wiecej luzu. Przy ogromnym nasileniu rowerów spokojniej reaguja w Amsterdamie niż my w Warszawie

    O, a w którym miejscu? Raczej nie wypuszczam syna z wózka przy ulicy;) a tak jak napisałam: krzyczę, ale staram się nie. Nikt nie jest doskonały i ja o tym otwarcie piszę. Na pewno krzyczalam: Julek, stop! Wracaj! To chyba normalne, kiedy ktoś chce zatrzymać biegnące dziecko.

    Bardzo dobry wpis. Mysle, ze potrzebny wszystkim, zwłaszcza zmęczonym Mamom. Pozdrawiam serecznie, Kinga

    Komunikaty pozytywne zamiast zaprzeczeń – niby proste, a jednak łatwo zapomnieć, że “Stój spokojnie” to nie to samo co “Nie wierć się”. Kłania się percepcja. Dużo dobrych przykładów, dzięki!

    Wpis bardzo dobry i potrzebny. To naturalne, że nikt nie zastosuje ww. zasad przez cały czas iw 100%. My, Matki jesteśmy tylko ludźmi, też mamy swoje emocje. Panujemy nad nimi lepiej niż dzieci ale nigdy w 100%. Najważniejsze to znać zasady i starać się jak najczęściej je przestrzegać. Gorzej jak ktoś nie zrobi nawet minimum wysiłku aby dowiedzieć się jak Rodzic powinien wychowywać Dzieci. Warto się starać.

    Dzięki za ten wpis.
    Czytałem go na kindle i na koniec okazało się, że 80% tekstu mam zaznaczone i zapisane na później, do wielokrotnego powtarzania.
    Świetnie skompilowana wiedza z różnych źródeł. Będę korzystał, choć na szczęście kilka rzeczy już robię na co dzień 🙂

    Pozdrawiam!

    To nieprawda, że bezstresowe wychowanie polega na braku granic. To raczej ludzie bijący dzieci tak sobie to tłumaczą. 🙂 Sama nie byłam bita w dzieciństwie, więc można mnie uznać za dziecko wychowane bezstresowo, bo w moim domu nie było nawet kar i nagród. I żyję i mam się dobrze. Moje niebite i niekarane dziecko również. 🙂

    Dzieci wychowujące się w rodzinach, w których istnieją szczere relacje, są bardziej empatyczne, kreatywne i uważne. A szczególnie są autentyczne w swoich przeżyciach oraz – powiedzmy to otwarcie – szczęśliwsze i zdrowsze!

    Według mnie najważniejsze z tych wymienionych rzeczy jest rozmowa. Warto rozmawiać ze swoim dzieckiem i wysłuchać jego problemów. Rozmowa przede wszystkim zacieśni waszą więź.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link