kontakt i współpraca
Zabawki dla niemowląt – co wybierać żeby wspierać rozwój dziecka? Na rynku jest dostępnych wiele zabawek, które wydają się być odpowiednie. Rodzice często nie wiedzą co może spodobać się dziecku i dokonują często przypadkowych wyborów, a później zabawka leży w kącie i się kurzy. Jak jest tego przyczyna? Najczęściej jest zwyczajnie niedopasowana do danego stadium rozwoju.
O wcześniejszych etapach pisałam tutaj:
Zabawki dla niemowląt 0-6 miesięcy
Zabawki dla niemowląt 6-12 miesięcy
Dzięki tym informacjom będzie Wam łatwiej wybierać inne zabawki dla dzieci w tym wieku.
To ostatnio ulubiona zabawka i absolutny must have na półce. Wieża Hanoi jest zabawką genialną! Nie tylko ta, bo tak nazywają się wszystkie układanki, które polegają na włożeniu okręgów na kołek.
Początkowo dzieci zdejmują tylko kółka, później zakładają tylko jeden element, aż w końcu (około 2 lat) potrafią ułożyć je od najmniejszego do największego lub odwrotnie.
To nasze pierwsza zabawka z Wooden story i jestem absolutnie oczarowana – jakością, dbałością o detal i wykończeniem.
Autka to miłość mojego syna. Te od Wooden story są absolutnie przepiękne. Tak samo jak wieża jest tak starannie wykończone, że ma się ochotę zamówić więcej.
Julek jeździ nim po podłodze i mówi: brrrbrrrr. Wkłada paluszki w dziurki i kręci kołami. Dostępna TUTAJ
To jedna z zabawek, którą Julek podebrał Lilce. Bardzo lubi ją tulić, nosić i… gryźć. Taki mały bobasek idealnie nadaje się do nauki schematu ciała. Uczymy się pokazywać oko, pępek i nos.
Niektórym może się wydawać dziwne, że chłopiec ma lalkę. Wręcz przeciwnie wg mnie każdy chłopiec powinien mieć lalkę. Ale o tym napiszę innym razem.
Zabawka, którą zna chyba każdy z nas. Julian bardzo lubi patrzeć jak bączek się kręci i oczywiście go łapie. Próbuje również go puszczać. Jest to zabawka na lata, bo widzę, że i Lilka lubi się nim bawić. Nasz jest dostępny TUTAJ
Taki zestaw piłek będzie już atrakcyjny dla 6-miesięcznego malucha. Różne wzory, kolory i tekstury stymulują zmysły niemowlaka. Zabawa piłką zawsze będzie stymulowała do poruszania się. Nasz zestaw jest o tyle fajny, że może służyć do różnych zabaw. Piłka różowa ma wypustki, które Julian lubi gryźć.
Piła w paski bardzo fajnie się toczy oraz stymuluje zmysł wzroku. Piłka w stylu oball ćwiczy chwyt i pobudza zmysł słuchu (ma grzechotkę w środku). A piłka w kropki po uderzeniu o podłogę zaczyna świecić różnymi kolorami.
Dzieci uczą się mówić od wyrażeń dźwiękonaśladowczych, więc odgłosy zwierząt wałkujemy na okrągło. Ten motyw powtarza się u nas wszędzie: w zabawkach, figurkach, książkach itd. Utrwalamy je codziennie i się świetnie przy tym bawimy. Zestaw TUTAJ
To pierwsze klocki Juniora. Układamy z nich wieżę, nazywamy kolory, wykorzystujemy sensoryczne elementy. Bardzo fajny pomysł na prezent. Klocki są niewielkich rozmiarów i dzięki temu idealnie mieszczą się w dłoni. Klocki TUTAJ
Gdybym miała wybrać zabawkę , przy której Junior spędza najwięcej czasu to byłaby właśnie ta. Uważam, że mądre zabawki interaktywne w niewielkiej liczbie są naprawdę fajne.
Pamiętam jak przyjechaliśmy kiedyś do znajomych i mieli oni domek interaktywny KLIK i byłam mocno zdziwiona ile czasu Lilka przy nim spędza. Miała wtedy około 2 lata. Postanowiłam, że następnemu dziecku kupię coś podobnego.
Tę farmę znalazłam już dawno i mamy ją około 3 miesiące. Julek przesiadywał przy niej naprawdę długo, teraz już stoi i się bawi. To naprawdę fajna zabawka, która nie ma za dużo mrugających czy też grającuch elementów. Bardzo podobają mi się ruchome częsci jak otwieranie i zamykania, przesuwanie, naciskanie.
Zwierzątka są wyjmowane i działają podobnie jak instrumenty w pulpicie dyrygenta Symfonia Btoys Zwierzątko postawione w odpowiednim miejscu zaczyna wydawać dźwięk. Najbardziej lubi wrzucać kulki do zjeżdżalni i otwierać drzwi. Myślę, że do 3 roku życia wciąż będzie atrakcyjna. Dostępna jest TUTAJ
Jak działa możecie obejrzeć poniżej:
Pokazywałam ją Wam kiedyś na facebooku. Tę wieżę Junior dostał na gwiazdkę i od tamtej pory jest w ciągłym użytku. Oczywiście najbardziej interesuje go wyjmowanie kijka i machanie im, ale widzę , że coraz częściej próbuje włożyć kij w otwór.
Nałożone kółka kręcą się wkoło i powoli opadają na dół. Daje to niesamowity efekt. Zobaczcie poniżej na filmie.
Około 10 miesiąca (niektóre nawet wcześniej) są w stanie włożyć kulkę do otworu. Szukałam takiej bardzo prostej zabawki i wymyśliłam, że sama ją zrobię (z pomocą dziadka). Z drewnianego chustecznika za 10 zł zrobiliśmy genialną pomoc.
Junior potrafi wrzucać kulkę kilkanaście razy pod rząd, a przy tym ćwicząc koordynację wzrokowo-ruchową. Dzięki temu, że dno jest pochyłe kulka wypada sama.
Kulodrom wypatrzyłam na Pinterest, ale nie można go było dostać nigdzie w PL. Jednak miałam szczęście, bo pojawił się na Allegro. Szukajcie, może i Wam się uda, bo jest genialny.
Może znajdziecie również inne modele – pamiętajcie tylko, że kulka musi być odpowiednio duża (żeby nie mieściła się do buzi). Taka zabawka jest idealna do ćwiczeń koordynacji ręka-oko oraz śledzenia wzrokiem
Mamy również kilka zabawek, które zabieramy na spacer lub podróż. Każda z nich ma zaczep (przyczepiam je do zawieszki od smoczka).
Bardzo fajny drewniany telefon z lusterkiem. Przyciski się obracają, a po naciśnięciu słuchawki telefon cichutko dzwoni. Junior często chodzi z nim po domu i robi “halo”
Kluczyki, które imitują nasze. Wiadomo, że dzieci uwielbiają takie przedmioty. te są bardzo fajne, bo wydają delikatne dźwięki, a jednym z nich włącza się latarkę. Sama klucze są metalowe. Dostępne TUTAJ
Książeczka z wystającymi ogonami – to fajny pomysł na naukę wyrażeń dźwiękonaśladowczych. Zabieramy ją często na spacery. Kolorowe nadruki zwierząt przyciągają wzrok. W jednym miejscu znajduje się też element dźwiękowy (w krowie).
Zabawki staram się wymieniać i chować. Widzę, że chętniej się bawi kiedy jest ich zdecydowanie mniej.
Za tydzień Junior już kończy roczek i wtedy pokażę Wam bardzo obszerny post z inspiracjami na prezenty dla niemowląt
Już nie raz i nie dwa pisałam Wam, że nie przepadam z salami zabaw. Więcej: tutaj Dlaczego wolę zabrać dziecko do muzeum niż na kulki? Moje stanowisko w tej sprawie się nie zmieniło. Jednak odkryłam dwa miejsca, które są absolutnie genialne i bez wahania zabieram tam dzieci (4,5-latkę i roczniaka). O jednym już pisałam Klockownia. Kto jeszcze nie był w Klockowni to niech koniecznie się wybierze.
A dziś o tym drugim, bliskim mojemu sercu. W Warszawie powstała niedawno (chyba jedyna w Polsce) bawialnia edukacyjna w stylu Montessori.
Specjalnie piszę “w stylu”, bo jednak aby była zgodna w pełni z pedagogiką Marii Montessori to musiałaby spełniać kilkanaście warunków, których nie da się zrealizować w ciągu godziny. Jednak, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że takie miejsce powstało w Warszawie i mam nadzieje, że będzie ich więcej.
Umówiłam się tam z moją przyjaciółką i dwójką jej dzieci w czwartkowe przedpołudnie. Byłam bardzo ciekawa i jechałam tam z wielką nadzieją.
To miejsce, które powstało z pasji. Widać to na każdym kroku – przepiękne pomoce, przystosowane otoczenie i przede wszystkim podejście do dziecka oraz rodzica. Nasze dzieci spędziły tam naprawdę świetny czas. Lilka 40 minut pracowała w kąciku wodnym, a później zajęła się innymi rzeczami. Julian również znalazł tam interesujące pomoce dla siebie. Warto się tam wybrać żeby nawet zobaczyć i się przekonać (lub też nie).
Bawialnia znajduje się w niedużym lokalu i na raz może tam przebywać maksymalnie 6 dzieci. Wynika to przede wszystkim z szacunku do pracy dzieci. Kiedy jest ich więcej… zaczyna się chaos. Pani Kasia jest niezwykle pomocna, można zadawać jej pytania, prezentuje również pomoce oraz zajmuje się utrzymaniem porządku.
Przed wizytą najlepiej jest napisać lub zadzwonić do Pani Kasi i zapytać ile dzieci w danym czasie będzie przebywać w bawialni. Kiedy jest ich za dużo to dzieci nie skorzystają i będą się tylko irytować.
W Salawamama odbywają się również zorganizowane zajęcia – warto się dowiedzieć.
Muszę jeszcze napisać dwie ważne sprawy: nie warto tam zabierać dziecka zmęczonego, głodnego itd. będzie tylko się irytować i nie skorzysta w ogóle z pomocy. Na miejscu nie można kupić przekąsek, więc weźcie coś z domu. Rodzice mogą zamówić kawę lub herbatę.
Druga sprawa: czas – niektóre dzieci już nawet po godzinie mogą mieć dość i jest to zupełnie normalne zjawisko, bo ich koncentracja uwagi się skończy.
Sami zobaczcie jakie świetne są pomoce. Jeżeli coś Wam wybitnie się spodoba to piszcie, spróbuję podać nazwę skąd pochodzi dana rzecz;)
Myślę, że taka sala zabaw jest świetną alternatywą dla typowych pstrokatych i plastikowych bawialni. Dziecko ma okazję obcowania z równymi materiałami. Przy okazji rodzic może zobaczyć jak dziecko odnajduje się takich warunkach.
Salawamamę mogą też odwiedzać dzieci, które przygotowują się do adaptacji przedszkolnej. To świetny pomysł żeby w taki sposób powoli wkraczać w grupę dzieci z rodzicem u boku.
Strona bawialni znajduje się TUTAJ
Adres: Grzymalitów 11 m 15 A
Gdyby 5 lat temu ktoś zapytałby mnie czy zamierzam podać mojemu pierwszemu dziecku smoczek, zrobiłabym wielkie oczy i odpowiedziałabym głośne i stanowcze: “Nie, przecież stosowanie smoczka powoduje wady wymowy!” Nie chciałam aby moja córka miała w ustach kawałek gumy i plastiku. Wtedy wiedziałam, że zrobię wszystko aby nie podawać dziecku smoka.
Kiedy ponad 3 lata później byłam w następnej ciąży wiedziałam, że smoczek będzie naszym przyjacielem. Co się zmieniło w ciągu tych kilku lat?
Jak wiecie jestem z wykształcenia logopedą. Jednak w momencie kiedy zostałam mamą trochę inaczej patrzę na wiedzę teoretyczną, która wkuwałam przez 5 lat studiów magisterskich.
Jeżeli zapytacie dietetyka, czy cukier szkodzi. Odpowie bez wahania ” Tak, szkodzi!”Jeżeli zapytacie stomatologa, czy używać past z fluorem. Z pewnością odpowie “Tak, używać”Jeżeli zapytacie pediatrę, czy szczepić dzieci. Z bardzo dużym prawdopodobieństwem odpowie: “Tak, szczepić”Jeżeli zapytacie fizjoterapeutę, czy leżaczki szkodzą. Odpowie: ” Tak, szkodzą”Jeżeli zapytacie logopedę, czy smoczki szkodzą i przyczyniają się do wad wymowy. Odpowie: “Tak, smoczki przyczyniają się do wad wymowy.”
Jeżeli zapytacie dietetyka, czy cukier szkodzi. Odpowie bez wahania ” Tak, szkodzi!”
Jeżeli zapytacie stomatologa, czy używać past z fluorem. Z pewnością odpowie “Tak, używać”
Jeżeli zapytacie pediatrę, czy szczepić dzieci. Z bardzo dużym prawdopodobieństwem odpowie: “Tak, szczepić”
Jeżeli zapytacie fizjoterapeutę, czy leżaczki szkodzą. Odpowie: ” Tak, szkodzą”
Jeżeli zapytacie logopedę, czy smoczki szkodzą i przyczyniają się do wad wymowy. Odpowie: “Tak, smoczki przyczyniają się do wad wymowy.”
Przed moją pierwszą ciążą również postrzegałam wiele rad właśnie w takich kategoriach: czarne – białe, można – nie można, stosować – nie stosować itd. Jednak kiedy w końcu problem dotknął mnie osobiście, najzwyczajniej w świecie … ZMIENIŁAM ZDANIE.
W mojej pierwszej wyprawce nawet nie było smoczka. Nie kupiłam go i wcale nie zamierzałam. Nie mogłam patrzeć na dzieci ze smoczkami w buzi. Taki widok był dla mnie wręcz obrzydliwy. Dziwiłam się nawet mamom, które świadomie decydowały się na podanie smoczka.
Pierwsze miesiące z córką były naprawdę trudne. Ona non stop płakała. W końcu mąż zaproponował, żebyśmy kupili smoczek. Poczułam się tak jakbym dostała w twarz. Kawałek gumy miał spowodować, że przestanie płakać. Myślałam, że nie daję rady jako matka.
Kiedy kupiliśmy go i mąż próbował jej podać to ja w tym czasie sama płakałam w drugim pokoju. Czułam, że poniosłam porażkę i robię dziecku krzywdę.
Około 4 miesiąca zaczęła ssać kciuk i wtedy już wiedziałam, że jednak smoczek będzie przydatny (pisałam o tym Ssanie kciuka). Z bólem serca sama jej go kupiłam. Jednak wiedziałam, że wybieram mniejsze zło. Tym razem córka polubiła ten kawałek gumy i plastiku. Oczywiście miałam wyrzuty sumienia, jednak wiedziałam, że to dla jej dobra.
Nadal nie przepadałam za widokiem smoczka w jej słodkiej buzi. Nawet nie robiłam jej żadnych zdjęć kiedy miała go w ustach (a było to bardzo rzadko – do usypiania w samochodzie, wózku lub nosidle). Używaliśmy go naprawdę rzadko i tylko w trudnych sytuacjach.
W sumie w ciągu dnia było to może 10 minut dziennie (razem). Kiedy zasypiała od razu go wypluwała, a kiedy płakała starałam się inaczej ją uspokoić. Naprawdę używaliśmy go bardzo rzadko. Nigdy nie zdarzyło się tak żebym włożyła go jej do buzi kiedy nie spała i była radosna.
Mimo tego, że karmiłam naturalnie do 15 m.ż, mleko z butelki podałam może 5 razy, smoczka używaliśmy bardzo mało i to przez pół roku, nigdy nie nakarmiłam córki papką i od początku rozszerzałam dietę metodą BLW to…
Przyczyn wad wymowy oraz zgryzu jest wiele i tak naprawdę na wszystko nie mamy wpływu np. na warunki anatomiczne lub czynniki genetyczne. Oczywiście warto stosować się do rad specjalistów, jednak trzeba to robić z głową.
Kiedy byłam w ciąży z Juniorem uznałam, że smoczek nie jest taki straszny i naprawdę pomaga w wielu sytuacjach. Przyznam szczerze, że byłam też lekko przerażona sytuacją kiedy mam drugie, starsze dziecko i noworodka, który ciągle płacze. Stwierdziłam, że smoczek może nam pomóc i kupiłam go już będąc w ciąży.
Jak tylko moja laktacja się ustabilizowała – podałam Juniorowi smoczek. Jednak on go nie chciał i wypluwał. Na rynku jest teraz dostępnych mnóstwo modeli (wykonanych z różnych tworzyw oraz w różnych kształtach), więc uznałam, że widocznie ten smoczek mu nie odpowiada i kupiłam inny. Tamten też mu nie przypadł do gustu, dopiero 6 smoczek spodobał się Juniorowi i lekko go zasysał.
Uznałam, że smoczek (jak zresztą wszystkie inne udogodnienia dla dzieci) używany w rozsądnych ilościach nie zrobi mu krzywdy.
SSANIE ODŻYWCZE, które ma za zadanie pobieranie pokarmu z piersi. To właśnie wtedy dziecko wykonuje najcięższą pracę językiem i ćwiczy bardzo intensywnie mięśnie aparatu artykulacyjnego. Ten sposób ssania ma działanie profilaktyczne przed wadami wymowy.
Dzieci, które są karmione naturalnie statystycznie mają mniej problemów logopedycznych w przyszłości dlatego, że praca jaką wykonują ich aparaty artykulacyjne podczas ssania odżywczego jest bardzo intensywna. Język uniesiony jest ku górze, a mięśnie artykulatorów są napięte. Co ciekawe dzieci NIGDY nie będą ssały smoczka właśnie w taki sposób.
SSANIE NIEODŻYWCZE, które ma zupełnie inny wzorzec ruchu, następuje często przed ssaniem odżywczym lub po. Najprościej mówiąc: nie słyszymy wówczas intensywnego połykania, oraz nie widać tak mocnego napięcia artykulatorów jak przy ssaniu odżywczym. Czasami zdarza się tak, że jeszcze podczas ssania nieodżywczego leci jeszcze mleko, ale zazwyczaj jest go mniej.
Zazwyczaj mamy mówią, że dzieci memłają, zasypiają z piersią w buzi i często żalą się, że trwa to nawet kilka godzin. Takie długie ssanie powoduje pobudzanie piersi do produkcji mleka w przyszłości. U nas było to zauważalne przed skokami rozwojowymi aby zapewnić większą produkcję pokarmu w tym okresie.
Jeden i drugi wzorzec ssania ma również funkcje uspokajające dla dziecka. Dlatego nie wolno dzieciom jej odmawiać, jeżeli mają taką potrzebę. Z czasem odruch ssanie słabnie i często dzieci mają mniejszą potrzebę.
Jak widzicie jest możliwe rozsądne używanie smoczka uspokajacza. Pamiętajcie, że często dzieci płaczą też z nudów i warto wtedy zrobić z dzieckiem coś ciekawego, a nie wkładać do buzi smoczek.
Zapraszam po Książki dla najmłodszych wspierające rozwój mowy.
Jeżeli spodobał Ci się ten wpis kliknij poniżej i podziel się nim ze znajomymi:
Dziś pokażę Wam moje małe przyjemności, które w ostatnim czasie wprawiają mnie w dobry humor. Na moim blogu bardzo często pojawiają się rzeczy dla dzieci, a dziś chciałabym Wam polecić kilka fajnych rzeczy, których ostatnio używam.
Nie lubię kiedy mamy mówią: “W końcu matce też się należy” dlatego będę Was napastować o dbanie o siebie. Kiedyś na blogu były cykl miesięczny z takimi propozycjami – jadnak po narodzinach Julka lekko o nim zapomniałam. Mam chęć do nich wrócić.
1. W moim zestawieniu najlepszych seriali nie było “Wielkich kłamstewek”, bo dopiero wchodził na ekrany. Jest to serial genialny, trzymający w napięciu i przyprawiający o ciarki na karku.
Całość jest absolutnym majsterszykiem i mam nadzieję na kolejne sezony. Kto jeszcze nie widział? Serial zrobił na mnie takie wrażenie, że sama piosenka z czołówki (Michael Kiwanuka) wprawia mnie w niesamowity nastrój. A o czym jest? O życiu matek, tajemnicach i idealnych (na pozór) rodzinach
2. Matowe pomadki w natarciu – uwielbiam taką formę, bo nie rozmazuje się na ustach i nie zostawia śladów. Nowość od Lancome Matte Shaker
3. Chipie Joseph Antracite – moje ulubione obuwie wiosenno-letnie. To moja trzecia para i absolutny must have spacerowy. Wyglądają jak zwykłe trampki, a noszą się wspaniale (nawet bez skarpetek) i do tego pachną gumą balonową.
Lubię je za to, że dobrze wyglądają do jeansów i marynarki lub letniej sukienki. Piorę je w pralce przynajmniej raz na tydzień i tylko nabierają fajnego, wypranego wyglądu. Pamiętajcie tylko, żeby zamawiać o rozmiar większe niż nosicie, bo numeracja jest zaniżona.
4. Pomada Hagi z olejem z rokitnika znów jest dostępna. Bardzo fajny, wszechstronny produkt. To mój ulubiony zapach – ma w sobie energię. Trochę ubolewam, że nie ma mniejszej, kieszonkowej wersji i pomada stoi na codzień w łazience.
5. Moja nowa torba Gwen od Mammania. Znudziły mi się typowe torby wózkowe i zapragnęłam mieć coś bardziej eleganckiego. Ta torba jest wprost idealna. Chodzę z nią codziennie.
Nie muszę przepakowywać się kiedy wychodzę sama bez dzieci. Nie jest zbyt duża, ale w środku bardzo pakowna i ma odpowiednio dużo przegródek (nawet kieszeń termoizolacyjną). Uwielbiam ją za nieoczywisty charakter. Są też inne kolory.
6. Zestaw startowy Semilac do robienia hybrydowych paznokci. Moja kuzynka zrobiła mi taki manikiur dwa razy i się zakochałam. Aaaa, no i specjalnie kupiłam najpiękniejszy kolor lakieru ever – Bisquit.
Wiem, że już wszyscy wypróbowali tego typu manikiuru w domu… A ja dopiero teraz;) Dostałam ten zestaw od męża i zamierzam go używać. Dam znać czy się sprawdzi.
7. Kolekcja dla mam i córek od Mohito od ubiegłego tygodnia jest w sklepach, a ja wciąż nie mogę się zdecydować co kupić mi i Lilce. Fajne, proste zestawy w rozmiarach dla mamy i córki.
8. Nowa książka Małgosi Musiał z dobrarelacja.pl musi stanąć na mojej półce. Treści tej autorki są bliskie mojemu rodzicielskiemu sercu i wiem, że pomogą szczególnie w trudnych chwilach. TUTAJ
“Skrzynka z narzędziami dla współczesnej rodziny Najważniejsza jest relacja z dzieckiem słyszą zewsząd rodzice. Ale jak ją pielęgnować, kiedy rano trzeba szybko wyjść do szkoły albo kiedy rodzeństwo zaczyna kłótnie o zabawki Jak zadbać o potrzeby całej rodziny, jeśli każdy ma inne oczekiwania, a doba tylko dwadzieścia cztery godziny “
9. Jestem bardzo ciekawa tych nowych pomadek do ust od Clinique Crayola, które są zainspirowane popularnymi na całym świecie kredkami. Uwielbiam takie soczyste kolory na ustach i z pewnością coś zamówię na lato.
10. Nowa książka Jesera Juula “Rodzic jako przywódca stada” TUTAJ Kolejną książka tego autora, którą chcę przeczytać.
“Cała władza w rodzinie należy do rodziców. Dzieci potrzebują przywództwa, ponieważ brakuje im jeszcze doświadczenia i siły wewnętrznej, żeby samemu decydować o sobie. Jak jednak korzystać z władzy rodzicielskiej, żeby nie ranić dziecięcych uczuć i nie naruszać ich granic?”
To moje ostatnie odkrycia.
Klocki magnetyczne zawładnęły naszym domem. Bawimy się wszyscy: 11-miesięczny Jul, 4,5-letnia Lilka, no i my – rodzice (trochę starsi). Już nie pamiętam żeby jakaś zabawka na tak długo pochłonęła nas w całości. Jeżeli jeszcze ich nie znacie to koniecznie sprawdźcie, ale muszę Was ostrzec, że uzależniają!
Przyznam Wam, że zabawki również kupuję dla siebie. To ja siedzę często godzinami na podłodze i zabawiam towarzystwo, dlatego kupuję je pod tym kątem. Tak było z tymi klockami magnetycznymi.
Miałam już kupiony prezent dla Lilki na Gwiazdkę, jednak w ostatniej chwili wpadły mi do rąk właśnie one – klocki magnetyczne Magformers. Obejrzałam kilka filmików na youtube na ich temat i stwierdziłam, że to jest to – jeszcze je dokupię. Cena, może nie jest na każdą kieszeń, ale uznałam, że później będą dla Jula, więc to zabawka na lata.
Po Wigilii nie tylko Lilka się nimi bawiła, a również: dwóch 11-latków, 15-latek i 18-latek. Kiedy w końcu się od nich oderwali, mogłam w końcu je przetestować.
Nasz zachwyt trwa do dziś, dlatego chcę je Wam dziś pokazać.
Często dostaję od Was pytania:“Ania, poleć coś ekstra na prezent dla 4-latka”“Znasz jakieś fajne klocki dla 2-latka?”“Aniu, a jakie zabawki w podróży?itd.Od grudnia mam tylko jedną odpowiedź.“A znasz klocki magnetyczne Magformers?”
Często dostaję od Was pytania:
“Ania, poleć coś ekstra na prezent dla 4-latka”
“Znasz jakieś fajne klocki dla 2-latka?”
“Aniu, a jakie zabawki w podróży?
itd.
Od grudnia mam tylko jedną odpowiedź.
“A znasz klocki magnetyczne Magformers?”
Jako, że są takie świetne postanowiłam sprawdzić również inne zestawy: tematyczny z księżniczkami oraz dla mniejszych dzieci.
Każdy z nich jest rewelacyjny i można je kupować w ciemno.
Pierwszy zestaw, który kupiłam Lilce w grudniu to 62 elementy klasyczne TUTAJ Na sam początek już dla 3-latka wystarczy w zupełności.
Ostatnio dołączył zestaw typowo dziewczęcy z motywem księżniczek TUTAJ. Klocki magnetyczne można układać wg intrukcji lub budować wg swojego pomysłu.
Zawiera ruchome elementy do zabaw tematycznych, czyli obracaną księżniczkę, otwierane drzwi i okna. Moja czterolatka jest nim zachwycona.
dla młodszych dzieci i z myślą o Julku zamówiłam zestaw startowy TUTAJ Pudełko wyglądało bardzo niepozornie, a jak je otworzyliśmy to bawiliśmy się nimi całe popołudnie. Lilka układała ten zestaw, który niby jest od 18 m.ż.
Znajdziecie tam GENIALNE plansze do dopasowywania klocków. Dzieci nie dość, że będę uczyły się kolorów to i jeszcze kształtów. Dla maluchów jest niewiele tak fajnych zabawek i warto się im przyjrzeć bliżej.
W internecie możecie znaleźć je w różnych miejscach, dla ułatwienia Wam podlinkowałam do najtańszych ofert.
Zestaw 30 elementów dostępny TUTAJ
Zestaw 144 elementy dostępny TUTAJ
Zestaw 47 elementów dostępny TUTAJ
Zestaw 16 elementów dostępny TUTAJ
Zestaw 50 elementów dostępny TUTAJ
Zestaw 45 elementów dostępny TUTAJ
Naprawdę dawno nie spotkałam tak świetnej zabawki dla dzieci. Myślę też, że te klocki magnetyczne będą służyły przez kilka lat i warto im się przyjrzeć bliżej.
[fb_button]
Zobaczcie co można zrobić już z takiego zestawu 30-elementów. To właśnie ten film mnie przekonał do kupienia pierwszego zestawu.
A tu inspiracje na konkretny wiek:
Prezent na roczek 100 inspiracji
Prezenty dla 2 latka
Prezenty dla 3-latka
Prezent dla 4 latka
Prezenty dla 5-latka
Prezenty dla 6 latka
Prezenty dla 8-latka
Prezenty na święta dla dzieci 2021
Restauracja z animacjami w Warszawie, która skradła dziś nasze serca nazywa się Stixx. Takich atrakcji połączonych z przepysznym jedzeniem na stołecznej mapie jest niewiele. W moim zestawieniu 10 najlepszych restauracji przystosowanych do potrzeb dzieci było kilka takich miejsc, jednak to co dziś zobaczyliśmy w Stixx Bar & Grill przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Zobaczcie co jest wyjątkowego w tym miejscu.
Zacznę od tego, że sama restauracja znajduje się przy Placu Europejskim w Warszawie – to zupełnie nowe miejsce na stołecznej mapie. Ta nowatorska przestrzeń miejska jest obowiązkowym punktem naszych spacerów.
Znajdziecie tam fontanny, w których latem można się bawić, mnóstwo zieleni i obiekty sztuki. Sam plac jest otoczony nowoczesnym budownictwem z małym akcentem zabytkowym.
Skuszeni ciekawym menu wybraliśmy się dziś do Stixx. Nie ukrywam, że zachęciła nas opinia naszej znajomej. Powiedziała, że jest to restauracja z animacjami dla dzieci, które ciężko zapomnieć. Jej dziecko świetnie się bawiło, a po atrakcjach zjedli pyszny obiad.
Muszę się przyznać, że Stixx odwiedziliśmy już latem, tuż po otwarciu i owszem jedzenie było smaczne i naprawdę zrobiło na nas wrażenie, jednak wtedy czekaliśmy na obiad około 50 minut (przy prawie pustej restauracji). Zrażeni tym faktem nie zawitaliśmy tam, do dziś. Nie wiedzieliśmy, że są tam właśnie animacje.
W sali obok odbywały się animacje dla dzieci. Panie były bardzo przygotowane i potrafiły zająć dzieci na długi czas. Lilka była zachwycona: robieniem ciastek (maślanych i pysznych), papierowych króliczków i obrazków z kurczakami. Naprawdę świetnie się bawiła.
Sama restauracja jest ogromna, więc spokojnie można się do niej wybrać z dużą grupą znajomych.
Ja jadłam Pad Thai z krewetkami i był obłędny!
Moja przyjaciółka skusiła się na dorsza
A Lilka zjadła rosół i chlebek Naan 🙂
Na deser własnoręcznie zrobione ciastka – pisanki
A tak ciekawie wygląda zlew w toalecie
Ja już nie miałam miejsca na deser. Ale jeśli tam wybierzecie to polecam Wam kawiarnie tuż obok Daft Cafe. Są tam ciacha grzechu warte np. bananofee, które wspominam do dziś i do tego pyszna kawa.
Dziś same świetne książki dla maluchów. Junior coraz więcej czasu potrafi skupić się na czytaniu, więc chętnie to wykorzystujemy. Siadamy przy naszej biblioteczce i po kolei wszystko czytamy.
Dziś pokażę Wam nasze nowości.
Świetny pomysł na książki dla dzieci. Julian je uwielbia, przewraca rączką ilustracje i bardzo się nimi interesuje. Jak czytamy te książeczki to zazwyczaj sporo przy każdej ilustracji opowiadam i nie ograniczam się tylko do przeczytania napisu. Dodaję odgłosy, opisuję kolory, pokazuję „oko” „ucho” itd.
Obracanki są naprawdę świetne tylko dziecko powinno je czytać pod nadzorem dorosłego. Z tyłu jest napisana informacja, że są powyżej 3 r.ż., ale materiał w nich zawarty jest dla dzieci młodszych. Dlaczego jest tak napisane? Może się zdarzyć przycięcie paluszka, które przytrafiło się Julkowi dwa razy. Czytajcie je razem z dziećmi.
A w serii są:
Wg mnie najlepsza na sam początek. Dostępna już w niewielu miejscach TUTAJ
Bardzo fajna pozycja do rozwijania słownika. Dostępna TUTAJ
Świetna do pierwszych prób liczenia, ale również do pokazywania paluszkiem. Dostępna TUTAJ
Druga seria, którą można kupować dzieciom w ciemno. Z doświadczenia wiem, że u dzieci często najlepiej sprawdzają się proste rozwiązania. Mój 11-miesięczniak obecnie wszystko wskazuje paluszkiem wskazującym. Ta seria doskonale wykorzystuję tę nową umiejętność. Za pomocą owego paluszka można zmienić coś w ilustracji. Książeczki skradły moje serce i uwagę syna. Skupiają uwagę i wyciszają.
/Na pewno zapytacie, czy ciężko się przesuwa ilustracje… nie, bardzo łatwo się to robi i nie stanowi problemu dla takiego malucha jak mój/
W serii znajdują się 4 książki, które do tego mają piękne, spokojne ilustracje. Z tego co wiedzę są dostępne tylko TUTAJ
Książka o niebie. Jednym małym paluszkiem możemy zaświecić gwiazdy, namalować tęczę, zapalić światło w budynkach…
Za pomocą paluszka zaświecimy słońce, zapalimy świeczki na torcie, obetniemy warkocze…
Magiczna podróż do lasu, tym razem przesuwając paluszkiem sprawimy, że będzie padał śnieg, zobaczymy gdzie mieszka kotek, czy też zobaczymy jak rośnie ząbek u braciszka…
Kolejna świetna seria
O jednej z nich pisałam we wcześniejszym poście o książkach Dla najmłodszych
Jest przeznaczona dla najmłodszych, możną ją pokazywać nawet noworodkom. Świetne, wyraźne ilustracje z wykorzystanie kolorów, które widzi malutkie dziecko. Stawiamy przed dzieckiem, kładziemy je na brzuszek i oglądamy 🙂
Przeznaczona dla starszych niemowlaków. Fajne, krótkie rymowane zdania. Julkowi bardzo się podoba, bo nauczył się ostatnio robić „papa” i wykorzystuje ten gest na dwóch stronach książki.
Moje odkrycie ostatnich dwóch miesięcy! Zamówiłam ją z dużą dozą wątpliwości, a tymczasem to Julka ulubiona książka. Kosztuje niecałe 10 zł TUTAJ.
Zwróciłam na nią uwagę, bo Jul gryzł wszystko, więc uznałam, że taka książka będzie idealna. A teraz co jest w środku? Bardzo proste i PIĘKNE ilustracje dla najmłodszych, zwierzęta i kolory. To wszystko za tę cenę:)
Chyba się skuszę i zamówię inne kolory:
Mała owieczka TUTAJ
Mały kotek TUTAJ
Mały pingwin TUTAJ
Zamówiłam ją również bardzo nieśmiało, a jest świetna! Szczególnie dla tych dzieci, które nie mogą wysiedzieć przy książce. Jul to miłośnik kółeczek wszelakich, a w tej książce się nawet obracają. Mało tego, po zamknięciu, książka naprawdę jeździ.
Ilustracje może nie są najpiękniejsze, ale moje dzieci (Lilka też) lubią tę książkę i zamierzam zamówić jeszcze kilka (w zależności od zainteresowań dzieci):
Strażacy TUTAJ
Autobus TUTAJ
Lokomotywa TUTAJ
Wywrotka TUTAJ
Buldożer TUTAJ
Wyścigówka TUTAJ
Traktor TUTAJ
Klasyk nad klasykami, ale wiem, że czyta mnie sporo mam, które nie mają starszych dzieci i tej książki jeszcze nie znają. Nasza gąsienica czekała w szafce „po Lilce” i się doczekała. Julian wkłada paluszki w dziurki i bardzo się nią interesuje. To „must have” na półce malucha.
Tę książkę odkryłam niedawno i jest świetna! Bardzo wartki i rymowany wierszyk o kolorach prowadzi nas przez krainę zwierząt. A moje serce skradła przede wszystkim dlatego, że ma mnóstwo znaków zapytania, wykrzykników i przez to rodzic bardzo moduluje głos czytając. Dzięki temu dzieci mają okazję posłuchania różnej prozodii (brzmienie mowy). Polecam ją bardzo!
To również „must have” na półce malucha. Dostępna TUTAJ
Pamiętam ile razy czytałam ją Lilce… Z każdym razem pukała do drzwi i krzyczała: „Jete” (jeszcze) Genialna pozycja! Jak czytam Julowi to dodaję dużo wyrazów dźwiękonaśladowczych aby jeszcze bardziej motywować go do mówienia.
Są jeszcze trzy książki w tej serii:
A dlaczego? TUTAJ
Gdzie idziemy? TUTAJ
Wymyśl coś TUTAJ
Ale żadna z nich nie wywołała takiego entuzjazmu jak: „Jest tam kto?”
Najfajniejsza książeczka interaktywna jaką mieliśmy do tej pory. Dostępna TUTAJ.
Nagrane dźwięki brzmią realnie, a do tego są ciche. Julian od stycznia wciąż ją uwielbia, chociaż nadal nie umie sam wcisnąć przycisku. Są dostępne jeszcze inne książki z tej serii i na pewno się skusimy.
Gospodarstwo TUTAJ
Zwierzęta TUTAJ
Vivaldi TUTAJ
Mozart TUTAJ
Instrumenty TUTAJ
Odgłosy natury TUTAJ
Bardzo fajna książka dla odrobinę starszych dzieci (myślę, że 18m +) o różnych pojazdach. Dostępna TUTAJ
Spory format i twarde strony zaangażują dziecięce dłonie na długi czas. Na drugiej stronie są napisane określenia. Dzieci mogą tworzyć swoje własne historie.
A wszystko po to żeby dzieci miały w końcu książkę dostosowaną do swoich potrzeb rozwojowych. Dzięki niej zaczną przygodę z czytaniem.
Wyjątkowa seria dla najmłodszych czytelników, wspierająca rozwój mowy. Zestaw zawiera 3 książki: Agugu, Akuku i Gadu gadu
Ząbkowanie wielu rodzicom spędza sen z powiek. Nie wiedzą jak ulżyć dzieciom w tym trudnym czasie. Dziś chciałabym podzielić się z Wami ciekawostkami na temat ząbkowania oraz zdradzić nasze metody jak ulżyć dzieciom w trudnym dla nich czasie.
Pamiętam jak jeszcze byłam w ciąży to wszyscy rodzice straszyli mnie, że ząbkowanie dzieci to coś okropnego. Wieczny ryk, płacz i wycie. Bałam się tego, że i u nas będzie tak ciężko, bo wiem, że i tak się zdarza. Jeżeli miałabym określić skalę jak bardzo nas doświadczyło ząbkowanie to byłoby 5 na 10. Ale za to moje dzieci mają mnóstwo innych objawów związanych właśnie z ząbkowaniem.
Zacznijmy może od czasu kiedy wyrzynają się pierwsze zęby. Ja swojego pierwszego zęba miałam gdzieś w okolicach 4 m.ż. Tak samo było z Juniorem, a Lilka w 5, 5 miesiąca. Porównując do innych jest to dość wcześnie.
Literatura podaje, że proces ząbkowania zaczyna się około 6 miesiąca i tak np.
W badaniach przeprowadzonych w warszawskich żłobkach stwierdzono, że w 6 miesiącu życia jedynie 26% zaczyna ząbkować. Przed 6 m.ż jest to 17 %, a po 6 m.ż ząbkuje 57% dzieci.
Spore różnice w wieku rozpoczęcia ząbkowania u dzieci donoszonych i wcześniaków:
Przyspieszająco na termin pierwszego ząbkowania wpływają:
Nie ma też wyraźnych różnic pomiędzy w okresach wyrzynania się pierwszych zębów u dziewczynek i chłopców.
Opóźnione ząbkowanie występuje również w niektórych chorobach i zespołach chorobowych. Są to: niedoczynność przysadki, niedoczynność tarczycy, niedobór witaminy A i D, krzywica witamino D-oporna, zespół Downa i inne.
Czynniki miejscowe związane z anatomią mają również wpły na opóźnienie ząbkowania. Są to: brak miejsca w wyrostku zębodołowym, przemieszczanie zębów, urazy,
Istnieje cały zespół objawów ogólnych, które towarzyszą ząbkowaniu:
Literatura fachowa traktuje te wszystkie objawy jako współtowarzyszące. Uwzględniają również fakt, że ząbkowanie przypada na okres od 6 miesięcy w górę, a wtedy również powoli wygasa odporność wrodzona. Wyrzynanie się zęba połączone z miejscowym stanem zapalnym może powodować u dziecka nerwowość i niepokój.
Po pierwsze – podwyższona temperatura ciała wzmaga przemianę materii, a tym samym może przyspieszać wyrzynanie się zębów.
Po drugie – zmiany zapalne w miejscu wyrzynania się zęba mogą powodować podwyższenie temperatury ciała.
Dzieci często wkładają też palce do buzi, co może mieć wpływ na perystaltykę jelit, drażniąc układ współczulny i wzmagać ślinienie.
Przeprowadzone badania wśród dzieci warszawskich wykazały, że najwięcej obajwów współtowarzyszących ząbkowaniu występuje podczas wyrzynania się zębów siecznych (czyli jedynki i dwójki), słabiej pierwszych trzonowych (czwórki), a nie występują w ogóle przy wyrzynaniu się zębów drugich trzonowych (piątki).
Objawy miejscowe, które występują na dziąsłach są również istotne i można je łatwo zaobserwować.
Stan zapalny dziąsła podczas wyrzynania się pojedynczych zębów mlecznych może występować u dzieci. Zaczerwienienie i obrzęk błony śluzowej występuje na kilka dni przed ukazaniem się zęba w jamie ustnej. Dzieci zawyczaj wtedy są niespokojne, obficie się ślinią, wkładają palce oraz różne przedmioty do ust.
W wyniku tych urazóm mechanicznych mogą uszkodzić delikatną błonę śluzową. Te oznaki najczęściej ustępują zwykle po ukazaniu się zęba. Czasmi na kilka dni lub tygodni występuje zasinienie dziąsła, spowodowane jest ono mechanicznym urazem błony śluzowej przez ostre brzegi wychodzącego zęba.
Lilka ząbkowała dość boleśnie, przed wyrżnięciem się każdego zęba miała katar, dość mocno się śliniła i była marudna. Nie miała ani podwyższonej temperatury, a nie problemów z brzuchem. Ząbkowanie przeszła w miarę spokojnie i uznaliśmy, że mieliśmy szczęście.
Nie stosowałam specjalnych metod, ale sprawdziły się u nas gryzaki, twarde jedzenie, żele na ząbkowanie (Orajel), których używałam dosyć często, bo miałam wrażenie, że jej pomagają. Kilka razy kiedy widziałam, że cierpi to podawałam jej leki przeciwbólowe. W czasie wszystkich trudnych chwil sporo ją nosiłam w nosidle, spała u mnie na rękach i dużo ssała piersi. Zazwyczaj po tygodniu już było lepiej.
A z Juniorem też jest w miarę – mam wrażenie, że mniej go bolą same dziąsła, ale ma więcej objawów współtowarzyszących: pojawiała się wysoka gorączka, tygodniowa biegunka, przed każdym zębem ma wielki katar, baaardzo obfite ślinienie…
A teraz lubi takie z miękkiego kauczuku Lanco. Gryzie je, tarmosi, rzuca – przy okazji ma bardzo dobrą zabawę. Jeż i misiek piszczą, po naciśnięciu i to Julian uwielbia.
A ta piłka Lanco to jest ostatni nasz hit – też wykonana z miękkiego kauczuku, więc nadaje się do gryzienia. Jul łapie ją jedną ręką i rzuca do Lilki, a przed każdym rzutem gryzie – to ostatnio ich ulubiona zabawa. Zobaczcie jakie piłka ma świetne faktury, a do tego może służyć do nauki kolorów.
Bibliografia:
„Stomatologia wieku rozwojowego” pod red. Marii Szpringer-Nodzak i Magdaleny Wochno-Sobańskiej
Wiosna na dobre (mam nadzieję) rozgościła się za oknem. Taka pogoda sprzyja wycieczkom. W końcu mam ochotę pojechać gdzieś z rodziną, trochę pozwiedzać i miło spędzić czas. Wrocław odwiedziliśmy już dwa lata temu i zakochaliśmy się w tym mieście.
Ma niesamowity urok oraz mnóstwo miejsc do zwiedzani, szczególnie z dziećmi. We wcześniejszej relacji pisałam o świetnych miejscach, które trzeba zobaczyć koniecznie we Wrocławiu: Wroclove
Pokażę Wam miejsca, które odwiedziliśmy tym razem. Ale jeżeli się tam wybieracie to koniecznie kliknijcie link powyżej, bo tam zamieściłam sporo ciekawych rzeczy
Tym razem do Wrocławia zawitaliśmy zawodowo już w piątek rano i postanowiliśmy zostać do niedzieli.
Hydropolis, czyli centrum wiedzy o wodzie. Interaktywne muzeum, którego tematem przewodnim jest właśnie WODA. Warto je odwiedzić z dziećmi, bo sposób prezentowanej wiedzy jest genialny. Dzieci przez doświadczenie mogą poznać wiele zagadnień związanych z wodą. Lilka skorzystała z wielu atrakcji i bardzo się jej podobało.
Wg mnie już 3-latki znajdą tam coś dla siebie.
Informacje praktyczne: w Hydropolis byliśmy w sobotę rano (20 min przed otwarciem) i nie było tłumów, bilety kupiliśmy od ręki. W muzeum jest ciemno, wiem, że dla niektórych dzieci to może być problem.
A tak wygląda w środku
Po wizycie w Hydroplis wybraliśmy się na mały lunch do:
Aż trudno uwierzyć, że jest to infopunkt miasta Wrocław:) W środku Barbary znajdziecie ogromną przestrzeń z fajnie zaaranżowanym kącikiem dla dzieci, pyszne jedzenie i świetną atmosferę! Polecam wszystkim – znajduje się bardzo blisko Rynku.
Kto odwiedza Wrocław musi odwiedzić też Rynek. O każdej porze roku warto się tu przespacerować. Kolorowe, zabytkowe kamienice niezmiennie wprawiają mnie w dobry nastrój i uwielbiam się włóczyć z aparatem w zaułkach.
Ulubione zajęcie naszej rodziny we Wrocławiu to szukanie krasnali, które są ukryte w wielu miejscach. Dzięki nim dzieci chętniej spacerują i zwiedzają.
Bardzo lubimy również nieduży Park Staromiejski, gdzie jest świetny plac zabaw i stara karuzela (niestety tydzień temu była jeszcze nieczynna)
Gdzie się zatrzymaliśmy?
Już drugi raz w świetnym
Zazwyczaj jak szukamy noclegu to zwracamy uwagę na to żeby w hotelu był basen. Tutaj go nie ma, ale miejsce jest tak magiczne, że nie stanowi to problemu.
Położony jest prawie w centrum przy Dworcu głównym. Cały hotel jest stylizowany na Alicję z krainy czarów i to właśnie ten motyw nas do niego przyciąga. Dodatkowo, na dole jest świetna restauracja Czary mary, gdzie jadłam chyba najlepszą sałatkę z kozim serem w życiu:)
Warto też zwiedzić Dworzec Główny, szczególnie jeżeli na co dzień poruszacie się autem – Lilka była wniebowzięta i musimy się wybrać w podróż pociągiem.
Za chwilę majówka, dłuższe weekendy – warto wybrać się do Wrocławia i dać się porwać magii tego miasta.
A jeżeli szukacie czegoś znacznie bliżej Warszawy to polecam https://www.nebule.pl/pomysl-weekend-hotel-warszawianka/