fbpx

Wszystko, co musisz wiedzieć o kleszczach

  • ZDROWIE
  • 3  min. czytania
  •  komentarze [11]

Wiosna rozgościła się w Polsce na dobre, a wraz z nią niestety pojawiły się kleszcze. Te niepozorne z wyglądu pajęczaki potrafią przysporzyć nie lada kłopotów zdrowotnych, dlatego absolutnie nie należy ich lekceważyć! 

Autorką tekstu jest moja czytelniczka, która sama jest zarażona i jest też mamą. Próbowała różnych metod leczenia i rozmawiałam z nią o tym sporo. Chciałam żeby przekazała swoje doświadczenie w tym temacie. Specjalnie nie poprosiłam o to lekarza, bo chciałam żeby to była osoba niezależna. Zależało mi też, że treść nie straszyła, a tylko uświadomiała.

Kleszcze są zagrożeniem zarówno dla zwierząt jak i ludzi. Przynoszą wiele niebezpiecznych chorób. Do najbardziej powszechnych należą babeszjoza, anaplazmoza, odkleszczowe zapalenie mózgu oraz borelioza. Ta ostatnia, zdiagnozowana odpowiednio wcześnie, poddaje się leczeniu. Problem pojawia się, gdy pierwsze objawy zostaną zignorowane bądź zakażenie przebiega bezobjawowo. Warto, zatem być wyjątkowo czujnym.

Kiedy i gdzie spotkamy kleszcze?

Pierwszy szczyt aktywności kleszczy przypada na maj-czerwiec, kolejną wzmożoną aktywność obserwuje się we wrześniu.  Kleszcze teoretycznie budzą się wraz z wiosennym ociepleniem, jednak warto wiedzieć, że w ostatnich latach pojawiają się również w zimnych miesiącach, co wskazuje na to, że uodporniły się one na niskie temperatury.

Wbrew powszechnej opinii najmniej kleszczy występuje w typowym lesie, bowiem nie żyją one na drzewach. Najlepiej czują się w krzakach i trawach – do półtora metra wysokości – zatem szczególną ostrożność należy zachować na łąkach, w parkach, na miejskich skwerach czy „zielonych” placach zabaw.

Kleszcze, które kojarzymy to zwykle duże formy, tymczasem warto zaznaczyć, że występują też formy małe i nimfy (stadium larwalne). Te ostatnie, ze względu na rozmiar i jasną barwę, są praktycznie nie widoczne dla oka. Warto być szczególnie czujnym!

Jak chronić się przed kleszczami?

Kleszcze wędrując po ciele szukają ciepłych miejsc. Lubią pachwiny, pachy, obszary za uszami, szyję. Wychodząc w miejsca, gdzie potencjalnie możemy spotkać kleszcze warto osłonić ciało. Założyć ubranie z długimi rękawami i długimi nogawkami, włożyć wyższe buty, które szczelnie osłonią kostkę, bądź wysokie skarpety, które należy naciągnąć na nogawki. Głowę sugeruje się zabezpieczyć czapką lub kapeluszem. Warto by ubranie miało jasny kolor. Co prawda, nie odstraszy to kleszczy, ale na pewno będzie je łatwiej zauważyć. Pamiętajmy jednak, że to działania czysto profilaktyczne i nie uchronią one przed ewentualnym atakiem kleszczy. Dotyczy to zarówno dzieci jak i dorosłych.

Na rynku dostępne są obecnie liczne preparaty odstraszające kleszcze. Ich użycie zmniejsza ryzyko, że kleszcze zaatakują, ale – o czym należy pamiętać – nie dają one całkowitej gwarancji bezpieczeństwa. Wśród środków „przeciwko” kleszczom wyróżnia się spraye, kremy, olejki, czy urządzenia oparte na zasadzie emisji ultradźwięków (np. Tickless). Te ostatnie przeznaczone są również dla dzieci od pierwszych dni życia. Warto również zapoznać się z działaniem takich ziół jak wrotycz, czystek czy popularny rozmaryn lub tymianek.

Po każdym powrocie z obszaru, na którym mogą występować kleszcze, powinniśmy dokładnie obejrzeć całe ciało. Przedtem warto zdjąć ubranie i dokładnie je wytrzepać zwracając uwagę, czy przypadkiem nie strzepujemy z niego kleszczy do mieszkania! Następnie wskazana jest kąpiel.

Co robić, jak już znajdziemy wbitego kleszcza?

Nieprawdą jest, że z wbitym kleszczem należy udać się na pogotowie. Tu czas odgrywa niezwykle ważną rolę, zatem im szybciej usuniesz go z ciała tym lepiej.

Do wyciągnięcia kleszcza posłużą „kleszczołapki” lub urządzenia działające na zasadzie pompki odsysającej. Zakupisz je w każdej aptece. Warto mieć je zawsze przy sobie w sytuacjach, gdy Ty bądź dziecko macie bezpośredni kontakt z naturą. Jeśli nie mamy wyżej wspomnianych narzędzi, użyjmy zwykłej pęsety.

Kleszcza wyciągamy ze skóry zdecydowanym ruchem, a następnie dezynfekujemy miejsce jego wbicia. Uwaga, nigdy na odwrót! Dezynfekcja wbitego kleszcza sprawia, że ten wymiotuje wpuszczając przy tym do organizmu ludzkiego bakterie i wirusy. Wyciągniętego kleszcza dokładnie oglądamy, by upewnić się, że został wyciągnięty w całości i następnie oddajemy go do badania. Nie jest to jednak wymogiem. Decyzję pozostawia się osobie zainteresowanej tematem.

Badanie kleszcza wykonują wybrane laboratoria. Mają one na celu sprawdzenie, czy dany kleszcz jest nosicielem patogenów powodujących choroby. Jeśli kleszcz był zdrowy, możesz odetchnąć z ulgą. Jeśli był chory, warto być czujnym. Borelioza może nie dawać żadnych objawów przez lata, to bardzo podstępna choroba. Tu warto dopowiedzieć, że rumień zawsze oznacza zakażenie, zaś jego brak nie oznacza, że choroby nie ma, a kleszcz może nas zarazić będąc wbitym nawet przez krótką chwilę.

Kleszcze niosą ryzyko wielu poważnych chorób, niektóre z nich są trudne w zdiagnozowaniu i jeszcze trudniejsze w leczeniu. Nie popadajmy jednak w paranoję. Dla zdrowia, znacznie bardziej niebezpieczne jest unikanie kontaktu z naturą. Zabawy na świeżym powietrzu, czy spacer po łące lub lesie to najlepsza forma aktywności dla dużych i małych. Pamiętajmy jednak o tym, że nie jesteśmy tam sami, nie ignorujmy ryzyka zdrowotnych powikłań, które niewielki pajęczak może wywołać, jeśli staniemy się obiektem jego zainteresowań. 

Tekst: Marlena Zienkiewicz 

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

10 produktów, które mam zawsze w kuchni, żeby moje dzieci jadły jak Mistrzowie

Odkąd jestem mamą zaczęłam zwracać uwagę, na to co sama jem i co je moja rodzina. Przyznam szczerze, że wcześniej nie przywiązywałam do tego wagi. Zdrowa dieta jest dla mnie bardzo ważna, bo wiem, że gwarantuje prawidłowy rozwój. Sama również odkąd zaczęłam się bardziej świadomie odżywiać, to mój stan zdrowia się poprawił.

Nie mamy żadnych zrywów zdrowego odżywania i nie przeprowadzamy rewolucji w kuchni. Uważam, że wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba umieć jeść z głową. Od 6 lat stosuję bardzo ważną zasadę przy układaniu posiłków dla mojej rodziny. Brzmi ona mniej więcej tak:

Moje dzieci nie jedzą, tylko się odżywiają.

Co przez to rozumiem? Każdy produkt, który kładę dzieciom na talerzu postrzegam przez pryzmat wartości odżywczych. Nie jest to sztuka żeby jeść byle co. Zdecydowanie trudniej się ODŻYWIAĆ, czyli spożywać takie jedzenie, które oferuje nam coś więcej niż tylko puste kalorie.

Chciałabym nauczyć moje dzieci już teraz (bo za kilka lat będzie zdecydowanie za późno), jak się odżywiać żeby być zdrowym.

Jak pokazują wyniki badań Światowej Organizacji Zdrowia, do 2025 roku ponad 70 milionów dzieci na całym świecie będzie cierpieć na otyłość. Dlatego uważam, że edukacja na tamat tego, co jemy powinna być od urodzenia.

Każdy z nas by chciał żeby nasze dzieci były zdrowe i miały świadomość, co na ten stan wpływa. Dlatego od małego wpajam dzieciom, co jest wartościowe, a co nie. Uczę, że zdrowe odżywanie to też fajna zabawa, bo można wymyślać różne ciekawe dania, razem gotować i spędzać przy tym wspaniały czas z rodziną. Chciałabym żeby w przyszłości wyniosły te nawyki z domu, kiedy nie będzie nad nim czuwał mój wzrok.

W domu zawsze mam zdrowe produkty, z których robię różne potrawy lub podaję w niezmienionej formie. Dziś chciałabym  Wam o nich napisać, żeby i Was zainspirować.

Moja lista 10 produktów, które mam zawsze w domu wygląda tak:

  • Warzywa i owoce – to są w naszym domu produkty pierwszej potrzeby. Zawsze mam coś do pokrojenia, poszatkowania, obrania lub rozmrożenia (poza sezonem). Warzywa i owoce jemy codziennie w różnych formach. Nasze ulubione to surowe, ale często gotuję je na parze lub piekę z dodatkiem oliwy z oliwek. Robimy z nich placki, gofry, zapiekamy z farszem, dokładam jako dodatek do obiadu, wkładam je pokrojone do śniadaniówki na wyjście. A nawet układamy zamiast ciasta jako spód na tartę (przepis na końcu). Prawie zawsze mamy w domu: banany, jabłka, suszone (niesiarkowane) owoce, gruszki, paprykę, brokuły, szpinak, awokado.
  • Kasze – uwielbiamy najróżniejsze kasze i jadamy je na słodko (kasza jaglana, kasza gryczana niepalona) i na słono do obiadu. Z kaszy robimy też kotleciki z warzywami i gofry. Ostatnio odkryliśmy pyszną bazę do obiadu, czyli pęczotto z kaszy pęczak.
  • Orzechy – często rodzice boją się podawać dzieciom orzechy ze względu na ryzyko zakrztuszenia i alergie. My przygodę z orzechami, zaczynaliśmy od płatków migdałowych (które z  punktu widzenia botaniki nie są orzechami, ale je przypominają). Później przeszliśmy do innych typów. Dlaczego warto dzieciom dawać orzechy? Orzechy są bardzo skoncetrowane odżywczo i mają mnóstwo witamin. Można je podawać zmielone jako dodatek do koktajli lub podawać w formie płynnej, czyli mleka.
  • Nasiona i oleje – właściwie to w tym punkcie powinnam napisać o migdałach, ale to nic. Najczęściej mam w domu siemię lniane, nasiona chia, pestki dyni i słonecznika. Nasiona są źródłem kwasów omega-3, dlatego często dosypuję je do naszych posiłków. Siemię lniane mielę na świeżo w młynku do kawy i dodaję do koktajli lub placków, a chia najczęściej do jogurtu lub owsianki. Oleje dodaję do sałatek, a nawet do moczenia pieczywa, zamiast masła.
  • Jajka – do niedawna sądzono, że można jeść tylko dwa jajka tygodniowo, ale badania naukowe pokazały, że nie ma takiej potrzeby. U nas w domu jajka mamy zawsze, na szczęście mamy źródło od szczęśliwych kurek i korzystamy z niego nieustannie. Jemy jajka sadzone na kromce chleba, dodajemy do placków warzywnych i owocowych. Moje dzieci lubią też omlety, które przyprawiam na słodko z bananem lub na słono.
  • Chude mięso i ryby – chciałabym napisać, że moje dzieci kochają ryby, ale tak nie jest. Wciąż kombinuję z przepisami, tak żeby jadły ich więcej. Ale mam zawsze w lodówce np. podudzia z indyka, z których robię gulasz z warzywami, pulpeciki lub kotleciki gotowane na parze.
  • Woda – to jest jedyny napój, który podaję dzieciom do picia. Moje dzieci od małego są nauczone, że woda jest do gaszenia pragnienia i nawet jak zdarzyło nam się kupić sok, to ku naszemu zdziwieniu one po wypiciu proszą o wodę do popicia. Soki, nawet te robione w domu (owocowe, owocowo-warzywne) traktujemy jako przekąskę. Wodę zawsze mam pod ręką, nalewam dzieciom w bidony, jak wychodzimy z domu, woda stoi przy ich łóżku i na stole w kuchni. Sami też pijemy wodę, bo przykład idzie z góry;)
  • Zamienniki cukru – od małego lekko dosładzałam dzieciom posiłki owocami, eliminując całkowicie biały cukier. Teraz sporadycznie dodaję syrop z agawy (np. do gofrów) lub ksylitol, który według mnie poprawił też stan jamy ustnej (ma właściwości bakteriobójcze). Ksylitol mielę też w młynku na cukier puder do gofrów.
  • Jogurt naturalny – moje dzieci lubią jogurty i od małego podaję im jogurt naturalny. Jogurty zawierają dużo dobroczynnych bakterii, które wspomagają florę bakteryjną i wpływają na odporność. Jest też bazą do smoothie, kokatjli i lodów, które robimy latem. A często dosypuję im nasiona, płatków orkiszowych, wkrajam owoce i dodaję trochę syropu z agawy.
  • Makarony – skłamałabym żebym nie napisała o makaronach, które może do najzdrowszych nie należą, ale mam je zawsze w domu i często przyrządzam. Ostatnio mój mąż złapał bakcyla kulinarnego i robi makaron domowy, który składa się tylko z włoskiej mąki semola i jajka. Jest przepyszny! Wystarczy do tego pesto lub warzywa zblanszowane i mamy obiad gotowy.

Jedz jak Mistrz

Chcę żeby moje dzieci jadły jak mistrzowie, dlatego jest to dla mnie ważne. Słodycze i niezdrowe przekąski również się pojawiają w naszym menu, ale rozmawiamy o tym i dzieci doskonale zdają sobie z tego sprawę. Według mnie nie jest sztuką zabronić, tylko świadomie o tym rozmawiać i od czasu do czasu na nie pozwalać, bo czym jest zjedzony batonik raz na dwa tygodnie przy zdrowym stylu życia?

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Jak wybrać bezpieczny fotelik dla dziecka?

Bardzo często dostaję od Was pytania, jaki fotelik samochodowy wybrać. Jest to ważny zakup w życiu rodzica, dlatego warto zrobić to z głową. Na rynku jest mnóstwo fotelików samochodowych, które mają chronić dziecko podczas jazdy autem.

Tak, właśnie po to jest fotelik – dziecko ma w nim siedzieć i być prawidłowo zapięte.

Z dzisiejszego wpisu dowiecie się, jak wybrać bezpieczny fotelik dla Waszego dziecka.

Każdy z nas ma inne potrzeby, dlatego polecenie konkretnego fotelika może być naprawdę trudne, ale kolejne parametry pozwalają zawęzić poszukiwania.

Co warto wziąć pod uwagę

Przodem czy tyłem

Jestem zwolenniczką przewożenia dzieci jak najdłużej tyłem do kierunku jazdy. Jest to najbezpieczniejszy sposób i nie ma żadnych wątpliwości, że warto się w tym kierunku dokształcić.  Każdy fotelik 0-13 kg jest RWF, i niektóre z grup wagowych: 9-18 kg, 9-25 kg.

Dlaczego fotelik tyłem do kierunku jazdy jest bezpieczniejszy? Jego przewagę wyjaśniają prawa fizyki. Podczas zderzenia czołowego np. z prędkością 50 km/h w foteliku montowanym przodem nacisk na szyję dziecka może wynieść nawet 200 kg. Małe dzieci mają do tego nieproporcjonalne głowy w stosunku do reszty ciała. Nawet niewielka stłuczka może spowodować poważne skutki zdrowotne.

Najkrótszy okres jaki się zaleca do przewożenia dziećmi tyłem do kierunku jazdy to 4 lata, ale zawsze można dłużej.

W Szwecji, gdzie dużą uwagę przykłada się bardzo dużą uwagę do bezpieczeństwa dzieci istnieje instytut VTI, który od 40 lat testuje niektóre foteliki samochodowe. Stworzyli tzw. Test Plus, który dostają foteliki przetestowane pod kątem nacisku na szyję, grożący złamaniem. Bardzo ciekawy jest fakt, że jak dotąd nigdy żaden fotelik przodem do kierunku jazdy nie uzyskał Test Plusa.

Dla kogo jest fotelik?

Fotelik ma być dobrany do wzrostu i wagi dziecka. Są dzieci, które w wieku 2 lat ważą 10 kg, a są też takie, które ważą tyle, co nie jeden czterolatek. Warto przemyśleć, do jakiego wzrostu będziemy przewozić dziecko w tym foteliku. Można kupić fotelik 9-18 kg, a poźniej 9-25 kg (tak my zrobiliśmy i mniejszy fotelik Lilka „oddała” bratu)

Ile mamy dzieci?

Jest to też ważna kwestia, bo inaczej kupuje się fotelik dla jedynaka, a inaczej dla 3 dzieci. Kiedy macie jeden, czy nawet dwa foteliki na tylnej kanapie to możecie na to nie zwracać uwagi. Ale kiedy  potrzebne są 3 foteliki, to pojawia się problem. Warto też przemyśleć „dziedziczenie” fotelików po rodzeństwie. Jak jedno dziecko wyrośnie, to żeby drugie mogło jeździć.

Jakie mamy auto?

Temat rzeka – każde auto i model jest zupełnie inne. Co z tego, że Wam napiszę o tym jak świetnie nam się jeździ z fotelikiem X w naszej Maździe, skoro Wy macie zupełnie inne auto. Są na rynku auta, do których nie pasują niektóre foteliki. Przy zakupie fotelika RWF warto też sprawdzić ilość miejsca jakie zostaje na nogi u pasażera z przodu. Moje auto jest małe i kiedy jeździmy nim całą rodziną, to na tym miejscu mieszczę się tylko ja. Kąt nachylenia kanapy również może mieć znaczenie, ale można je wyregulować przy pomocy specjalisty w sklepie.

Pocieszę Was, że są foteliki, które pasują do 90 % aut. Są to np. foteliki marki Axkid

Jaki mamy fundusz?

Foteliki nie są tanie, a te, które są naprawdę bezpieczne kosztują jeszcze więcej. Z doświadczenia Wam napiszę, że kiedy próbujemy na czymś oszczędzać to niekoniecznie wychodzi nam na dobre. My chcieliśmy zaoszczędzić na drugim foteliku starszego dziecka i kupiliśmy tańszą alternatywę. Nie jestem z niego zadowolona, bo po zdjęciu własnych pasów – właściwie nie trzyma się siedzenia. Gdybym jeszcze raz kupowała fotelik z tej kategorii wagowej, kupiłabym lepszy. Często nam się wydaje, że to bardzo dużo pieniędzy, ale jak się weźmie pod uwagę bezpieczeństwo, użytkowanie i lata, ile fotelik będzie z nami jeździł to  kwota się rozkłada.

Ok, mamy wstępnie wybrany fotelik. Jak sprawdzić czy jest on dla nas dobry?

Najpierw warto sprawdzić wyniki testów zderzeniowych, ale to nie wszystko.

Najlepiej jest przyjechać i przymierzyć go w sklepie. Ja miałam upatrzony fotelik do mojego auta, ale bałam się go kupić przez internet. Zdecydowałam, że przyjadę, zmierzę i zapytam specjalistów, czy faktycznie jest to dobry wybór.

Pojechałam z Julkiem do sklepu Osiem gwiazdek na Białołęce.

Na miejscu okazało się, że sklep jest w pełni przystosowany do dzieci (kącik z zabawkami). Świetnym rozwiązaniem jest to, że do sklepu wjeżdża się autem (3, a nawet 4 stanowiska na raz). Jest to ogromne ułatwienie, bo łatwiej jest zapanować nad dzieckiem, sprzedawca może przymierzyć kilka foteli,a dziecko może biegać bez kurtki i mierzyć po kolei wszystkie modele. Kto wpadł na ten pomysł, zasługuje na pochwałę!

Sprzedawca najpierw przedstawił mi różne możliwości dopasowane do mojego auta i dziecka. Zdecydowaliśmy się na nowego Axkida Minikid 2.0, który ma jeszcze lepszą ochronę boczną. Na razie sprawdza się znakomicie, ale za jakiś czas napiszę Wam obszerną recenzję.

Axkid Minikid 2.0 jest do 25 kg.

Zobaczcie Lilkę, która ma 5,5 roku, 110 cm i 18 kg wagi.

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

10 rad, które dałabym sobie na początku macierzyństwa

Prawie 6 lat temu, kiedy trzymałam niepewnie moje dziecko w ramionach byłam przerażona. Brakowało mi tak wielu rzeczy, które wiem teraz i trochę żałuję, że NIKT nie powiedział mi o tym, co jest najważniejsze w macierzyństwie.

Nie słuchaj rad

Wiem, jak absurdalnie brzmi rada: Nie słuchaj rad! Ale naprawdę tak jest, gdybym nie słuchała rad, a swojego instynktu, to zdecydowanie szybciej bym się nauczyła, jak to jest być mamą.

Każdy chce coś od serca nam poradzić, a tak naprawdę NIKT nie zna tak dobrze nas i naszego dziecka. Jest nawet takie przysłowie, które doskonale określa wszystkie „dobre rady”:

Prezenty, jak dobre rady, sprawiają przyjemność tym, co je dająÉdouard Herriot

Poproś o pomoc

Jeżeli tylko masz kogoś, kto może Ci pomóc – to nie bój się prosić. Ja chciałam wszystkim (w tym sobie) udowodnić, jak super sobie radzę. Byłam słaba, kręciło mi się w głowie, ale wiedziałam, że prośba o pomoc będzie jednoznaczna z przyznaniem się do tego, że nie radzę sobie.

Każda kobieta po porodzie ma prawo nie ogarniać. Wszystko przyjdzie z czasem.

Stwórz swoją przyjazną wioskę

Na początku mojego macierzyństwa nie zdawałam sobie sprawy, jak ważne jest wsparcie innych kobiet. Myślałam, że każdy ma swoje sprawy i nie ma potrzeby zawracania komuś głowy. Teraz wiem, że to błąd.

Zwykłe obgadanie problemów, a nawet porozmawianie o mało istotnych sprawach z drugą dorosłą osobą, wspaniale wpływa na postrzeganie siebie i dziecka. Nie dajcie się zamknąć w domu – jeżeli nie macie przyjaciółek, sióstr, sąsiadek to poszukajcie dalej np. w parku lub na zajęciach dla mam.

Nie porównuj się z innymi

Naprawdę nie ma nic gorszego niż porównywanie się z innymi. To bardzo źle wpływa na poczucie własnej wartości. Niestety – jesteśmy bombardowane idealnymi wizerunkami, które są zwykłą kreacją. Zadajemy sobie mnóstwo pytań, co robimy źle.

Inne matki dają radę, a ja nie. Posprzątane mieszkanie, ugotowany obiad i szczęśliwe dzieci. Mało kto się przyzna, że w międzyczasie wpadła babcia i przyszła Pani do sprzątania.

Daj sobie czas

Oh jaka ja byłam w gorącej wodzie kąpana. Wszystko chciałam już i teraz! Macierzyństwo doświadcza mnie najbardziej w tej dziedzinie. Wyszliśmy ze szpitala po ponad tygodniu, a ja z każdą godziną dłużej w szpitalu czułam, że tracę rozum. Tak samo było z kikutem pępowinowym, który też nie raczył odpaść.

Każdy dzień odkąd jestem mamą uczy mnie niesamowitej cierpliwości. p.s. A już niedługo przede mną kolejny etap rozwoju Jula „Ja sam”, który u niego brzmi „Ja siama”;)

Bądź dla siebie dobra

Też macie w sobie wewnętrznego krytyka, który odzywa się przy każdej porażce? Ja miałam i wtedy mówiłam do siebie, zwracając się po nazwisku panieńskim:

„Znów się popisałaś”

„No naprawdę postarałaś się”

Każdy zwrot z odpowiednią dawką sarkazmu. A teraz kiedy jestem mamą od prawie 6 lat, to nauczyłam się czegoś innego. Jeżeli nie będę dla siebie dobra, to nie będę też dobra dla innych. Każdą porażkę znoszę jako lekcję i nie ma już we mnie wewnętrznego krytyka, który siedział i się ze mnie podśmiewywał.

Nie obwiniaj się

Tak wiele jest sytuacji, w których my czujemy się winne. Niestety nie mamy sił nadprzyrodzonych i nie możemy uchronić naszych dzieci przed trudnymi sytuacjami. Każda z nas by tego chciała, ale się nie da. Jest tak wiele innych czynników, które wpływają na nasze macierzyństwo, że nie warto się obwiniać.

Nie mamy supermocy, które wpływają na nasze dzieci. Jest tak dużo sytuacji, kiedy jesteśmy bezradne. Nie warto się obwiniać.

Korzystaj z każdej chwili

Przy pierwszym dziecku tak bardzo chciałam żeby już siedziało, chodziło, mówiło, że się zatraciłam w tej gonitwie. Czas bezpowrotnie minął, a ja mam poczucie pustki. Po drugim porodzie dosłownie cieszę się chwilą z każdym z dzieci i chciałbym żeby ten czas trwał jak najdłużej.

Na początku mojej rodzicielskiej drogi ciągle planowałam kolejne dni, tygodnie, miesiące. A teraz cieszę się tym, co jest teraz.

Nie planuj zbyt dużo

Moje macierzyństwo nauczyło mnie, że przy dzieciach nawet najlepiej ustalone plany mogą w każdej chwili się zmienić. Podchodzę ostrożnie do wyjazdów, wspólnych lub samotnych wyjść. Jestem na to przygotowana, że w ostatniej chwili coś się może wysypać.

Staram się podchodzić do moich planów: „A może się uda” i kiedy niestety plan nie wypali, nie mam poczucia, że „ZAWSZE COŚ” nam wyskoczy. Za to kiedy moje założenia się powiodły, to jestem niezmiernie szczęśliwa

Nie staraj się być idealna

Nie ma co dążyć do ideałów, bo one naprawdę nie istnieją. Każda mama jest najlepsza dla swojego dziecka. Warto przestać dążyć do perfekcji i cieszyć się, że mamy kogoś, kto odbija nam małe rączki na szybie. Pamiętajcie:

Nie ma jednego, właściwego wzoru na bycie mamą.

W internecie jest mnóstwo przekoloryzowanych sytuacji, które przedstawiają współczesnym mamom nieprawdziwy obraz macierzyństwa. Niektóre mamy stawiają przed sobą niedoścignione wzory, a kiedy im się nie udaje, odczuwają porażkę.

Co byście jeszcze dodały na podstawie własnych doświadczeń?

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Zabawki dla 2 latka – najciekawsze propozycje na naszych półkach

Zabawki dla 2-latka – przegląd naszych półek. Dziś pokażę Wam nasze propozycje dla dzieci, które są ciekawe świata i nie mogą usiedzieć w miejscu. Dwulatki mają ogromną potrzebę eksplorowania otoczenia, dlatego wszystkie zaproponowane przeze mnie zabawki są naprawdę różnorodne.

Za nami wpisy zabawkowe dla dzieci młodszych:

A dziś przechodzimy do rzeczy, które są w najczęstszym użytku przez ostatnie pół roku.

Zabawki dla 2 latka – najciekawsze propozycje

MOTORYKA DUŻA

Dzieci w tym wieku mają ogromną potrzebę rozwijania motoryki dużej. Sporą część dnia spędzają poruszając się i nie mogą usiedzieć w miejscu.

Skuter 

dostępny TUTAJ

Nasz syn wyrósł już z drewnianego jeździka, o którym pisałam Jeździk i postanowiłam kupić mu coś do jeżdżenia po domu. Wiedziałam, że zaświecą mu się oczy, jak zobaczy ten skuter. Do tego ma przyciski, które aktywują światełko i cichą melodyjkę. Do tego ma bagażnik pod siedzeniem. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że będzie to taki wartościowy zakup. Kosztuje nie tak dużo, a używany jest codziennie.

Skuter plastiokowy
zabawki dla dwulatków
zabawki dla 2-latka

Tunel Kids concept

dostępny TUTAJ

Tunel to jedna z zabawek, którą pamiętam jeszcze z pracy. Dzieci lubią przez niego przechodzić, zatrzymywać się, wkładać światełka. Po złożeniu zajmuje niewiele miejsca i zapewnia sporo ruchu. Podczas chodzenia na czworakach dzieci trenują obustronną koordynację i ruchy naprzemiennie. Polecam szczególnie dzieciom, które krótko raczkowały.

zabawki dla 2-latka

Piłka do gry

Przyszła u nas faza na kopanie i bieganie za piłką. Właśnie w okolicach 2 urodzin dzieci są zafascynowane tą na pozór prostą czynnością. Powoli uczymy się też łapać. Uważam, że naprawdę każde dziecko na świecie powinno mieć piłkę! To taka prosta zabawka, a tak rozwijająca. Można ją wykorzystywać na mnóstwo sposobów.

Nasze są z Crocodile Creek i są genialne

Mała szyta TUTAJ

Duża gumowa TUTAJ

zabawki dla 2-latka

MOTORYKA MAŁA

W tym wieku dzieci bardzo lubią układanki, bo podczas zabawy ćwiczą koordynację ręka – oko. Lubią widzieć efekt swojej pracy. Dwulatki zazwyczaj mają okres sensytywny (czyli czas kiedy uczą się najszybciej danej czynności) na kształty i kolory. Takie zabawki dla 2 latka świetnie wpływają na rozwój.

Mamy sporo takich układanek i zabawek, ale najchętniej korzystamy z tych:

Grimm’s 

Od niedawna mamy w domu najpiękniejsze zabawki, z jakimi miałam do tej pory doświadczenie. Według mnie nawet oryginalne pomoce Montessori za kilkaset euro nie są takiej jakości, jak Grimm’s. Fakt, nie są tanie, ale za genialną jakość trzeba więcej zapłacić. To zabawki na lata, które posłużą wielu dzieciom. Nawet jak dzieci z nich wyrosną to gwarantuję, że odsprzedacie je dalej w bardzo dobrej cenie.

zabawki dla dwulatków

Łódka Grimms z ludzikami

Zabawka, która łączy zabawy tematyczne z poznawczymi. Ludziki są wykorzystywane u nas do wielu innych zabaw. Taka prosta rzecz jak zdejmowany żagiel na patyku potrafi zająć Jula na dobre pół godziny. Chodzi po domu z tą łódką, nakłada na nią inne rzeczy. Później nazywamy kolory. Taka zabawka daje mnóstwo możliwości do zabawy.

zabawki dla 2-latka

Domek Grimm’s

dostępny TUTAJ

Mamy tez drewniany domek, który można układać na dużo sposób i łączyć go z ludzikami od łódki. Dopasowujemy je kolorystycznie, nazywamy kolory i ludziki. Z elementów domku można zrobić też wieżę. Grimm’s to ciekawe zabawki dla 2 latka.

zabawki dla 2-latka
zabawki dla dwulatka

Ludziki z podstawkami Grimm’s

dostępne TUTAJ

Bardzo długo szukałam takie pomocy, do dopasowywania kolorystycznego. Poza gąsienicą Melissa &doug nie znalazłam nic innego. A ta zabawka daje dużo możliwości – możemy układać je do środka, ustawiać na nie, układać wzory, bawić się tematycznie. Ludziki wykorzystujemy też przy zabawie z tęczą, o której będzie osobny wpis.

zabawki dla 2-latka
zabawki dla dwulatka

Układanka kształty i kolory Melissa&Doug

dostępna TUTAJ

Bardzo fajna układanka, która pomaga dopasowywać kolorystycznie klocki. Julek używa ich również do budowania wież. Klocki są w środku puste i do tego lekkie.

zabawki dla 2-latka

Cylindry

dostępne TUTAJ

Nie wiem czy kojarzycie, że cylindry są typową pomocą montessoriańską. Niestety zestaw kosztuje baaardzo dużo, więc znalazłam tańszą alternatywę i sprawdza się naprawdę świetnie. Na raz wyjmuję dwie belki i pokazuję jak się je układa. Ta pomoc jest świetna, bo ma kontrolę błędu. Dziecko widzi, że źle ułożyło i musi ten błąd naprawić.

zabawki dla 2-latka

ROZWÓJ MOWY

Dwa lata to czas kiedy następuje wysyp nowego słownictwa, a nasze dzieci zadziwiają nas tym każdego dnia.

Piramida zabaw

Fajnym pomysłem na zabawkę jest Piramida zabaw (jest też wersja ze zwierzętami KLIK). Sama zabawka jest mocno zainspirowana pedagogiką Montessori: realne zdjęcia i sposób układania. Dzieci mogą układać wieżę na różne sposoby, a przy okazji ćwiczyć nowe słowa. Dużym plusem jest to, że po złożeniu zajmuje niewiele miejsca. Dzieci układają ją najczęściej na stojąco, co fajnie rozwija również dużą motorykę.

zabawki dla 2-latka
zabawki dla 2-latka

Układanka Tatutatam

Dostępne TUTAJ

Świetna zabawka, która może służyć do zabaw tematycznych, ale dla mnie jest doskonałą zabawką do ćwiczeń wyrażeń przyimkowych np.:

  • za autem jest domek
  • krzak jest obok domu
  • pomiędzy kotem, a psem jest auto

Jul układa ją jak chce i jeździ autem wzdłuż ulicy. Do tego ta zabawka jest fajną ozdobą pokoju.

zabawki dla 2-latka

Ruchoma personalizowana układanka Tatutatam

Dostępna TUTAJ

Drugą układanką z tej marki jest imienny zapis. Jest troszkę na wyrost, ale już zaczynamy ją układać. W ogóle taka układanka to super pomysł na prezent dla dziecka.

W wielu przedszkolach zaczyna się naukę czytania od imienia dziecka.

zabawki dla 2-latka

PRACE KREATYWNE

Dwulatki zaczynają też spędzać coraz więcej czasu przy stoliku zajmując się pracami kreatywnymi. U nas hitem jest ciastolina, piasek kinetyczny, różne masy do wyciskania.

Teraz mamy piasek Angel, który wypatrzyłam na targach. Jest aksamitny w dotyku, dobrze się lepi. Tylko muszę pilnować dzieci, bo inaczej miałabym go wszędzie;)

dostępny TUTAJ

zabawki dla 2-latka

Tablica B.toys

TUTAJ

Lilka też miała coś takiego w wieku dwóch lat i używała bardzo długo. My tez sporo z niej korzystamy. Julek nosi ją po całym domu i rysuje. W zestawie są magnesy w kształcie zwierząt.

zabawki dla 2-latka
zabawki dla 2-latka

ZABAWY TEMATYCZNE

W tym wieku dzieci zaczynają bawić się w tematyczne zabawy, takie jak lekarz, gotowanie, opieka nad lalką, policja itd.

Kuchnia Janod Happy day

Dostępna TUTAJ

U nas od dłuższego czasu hitem jest drewniana kuchnia. Nasza jest z marki Janod. Chciałam mieć coś większego i porządnego. Ta kuchnia jest naprawdę świetna i nie ma dnia żeby Julek coś przy niej nie robił. Kuchenka ma dźwięki i światełka, które dodatkowo uatrakcyjniają użytkowanie. Ma sporo szafek i półek, więc można w nich przechowywać dużo gadżetów (takich jak garnki, warzywa i owoce itp.) Kuchnia jest świetnej jakości i po ponad pół roku użytkowania, nie ma żadnych śladów. Jest stabilna i idealna na wyskość. Jeżeli szukacie czegoś takiego, to ta będzie świetna. Zabawki dla 2 latka z odgrywaniem ról to fajny pomysł na prezent.

zabawki dla 2-latka
zabawki dla 2-latka
zabawki dla 2-latka

GARAŻ ZE ZJAZDEM

Dostępny TUTAJ

Ale długo szukałam czegoś fajnego do zabawy resorakami, których mamy na pęczki. Ten garaż wypatrzyłam na targach i jest naprawdę świetny. Julek bawi się nim na różne sposoby. Ustawia auta, popycha je, coś do nich mówi 😉 Właściwie nie używamy tych samochodów, które były w zestawie, tylko naszych. Na parkingu jest też miejsce na samolot. Garaż jest świetnej jakości i myślę, że będzie u nas długo.

zabawki dla 2-latka
zabawki dla dwulatka

To już wszystkie zabawki dla 2 latka, które są warte polecenia. A u Was co się sprawdza?

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Węgierski plac zabaw w Warszawie – aktywne macierzyństwo

Dziś chciałabym Wam pokazać nowy plac zabaw w Warszawie. Jest absolutnie świetny! Został on w pełni sfinansowany przez Ambasadę Węgier. Takie place zabaw są właśnie bardzo charakterystyczne dla ich kraju. Zawsze drewniane, kolorowe, nawiązujące do ich kultury i folkloru. Jestem zakochana w tym miejscu i z pewnością będziemy tam wracać.

Plac zabaw jest przy Agrykoli. Jak go znaleźć? Kierujcie się na Atelier Amaro i tam zejdźcie uliczką na sam dół, do skrzyżowania. Po lewej stronie go zobaczycie. Jeżeli będziecie autem to możecie zaparkować przy Atelier Amaro (parking jest płatny).

Sami zobaczcie.

Aż trudno mi uwierzyć, że kiedyś byłam tak mało aktywna. Odkąd mam dzieci to nie mogę usiedzieć w miejscu. Ciągle bym gdzieś ich zabierała i pokazywała. Nigdy bym też się nie spodziewała, że będę non stop biegać w adidasach i takich ciuchach.

p.s. Chcę Wam też pokazać moje najwygodniejsze buty – Crocs LiteRide Uwielbiam je za lekkość, miękką podeszwę, materiałową górę. Chodzę w nich cały czas, czy to na plac zabaw, na zakupy, czy na spotkanie. Mają piankowe wkładki LiteRide, które są bardzo sprężyste i lekkie. Biegam w nich za dzieciakami i nie czuję ich na stopie.

Udało mi się załatwić też dla Was zniżkę na 15% (na nie przecenioną kolekcję), hasło: nebule2018, ważny do 20 kwietnia na stronie https://www.crocs.pl.

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

“To najlepsze pieluchy dla mojego wiercipięty” – akcja recenzencka

Dziś chciałabym się podzielić z Wami opiniami moich czytelniczek. Dziewczyny dzielnie testowały pieluchomajtki  Pampers Premium Care Pants i zgodziły się podzielić swoimi opiniami na ich temat.

My używamy Pantsów, odkąd zmiana pieluchy zaczęła przypominać:

  • zapasy na macie
  • bieg z przeszkodami
  • trójbój siłowy (zdjąć, wytrzeć, założyć)

Aż któregoś dnia mnie olśniło, że są przecież pieluchomajtki, które można założyć dziecku na stojąco lub sadzając sobie dziecko na kolanach. Tak zakończył się etap krzywo zapiętych rzepów na wierzgającym ciałku. Sięgnęłam jako pierwsze po Pampers Pants i nawet nie szukałam innych, bo te nam sprawdziły się idealnie.

Pierwsze wrażenie było takie: Jakie one są miękkie! W dotyku nie przypominają pieluszki jednorazowej. Pieluszki dodatkowo bardzo dobrze wchłaniają wilgoć i nigdy nam się nie zdarzyła wpadka w postaci mokrego ubranka.

Dobrze się trzymają na okrągłym brzuszku i nie uciskają.

We wpisie o 10 ciekawostkach o rozwoju dzieci, o których nie przeczytasz w żadnym poradniku dla rodziców zaprosiłam 30 moich czytelników do testów pieluchomajtek Pampers Premium Care Pants Zgłoszeń dostałam mnóstwo!

Bardzo dziękuję za zainteresowanie. A w całej akcji wzięło udział 30 mam z całej Polski. Wysłałam im opakowanie pieluszek i z niecierpliwością czekałam na rzetelne opinie. 

Przedstawię Wam wybrane komentarze po testowaniu. Wiadomo, dzieci są różne, mają inne rodzaje skóry i pojawiały się również pośrednie opinie. Niektóre Mamy miały  mieszane uczucia, ale doceniały fakt, że pieluszki zakłada się bardzo szybko, przyjemne dla skóry i są bardzo miękkie. 

W dużej większości mamy były zadowolone z pieluszek Pampers Premium Care Pants. Doceniały ich chłonność, przewiewność, a nawet kształt.

Zobaczcie jak wyglądały testy zadowolonych mam:

Pieluchomajtki Pampers są wspaniałym zamiennikiem standardowych pieluch. Zmiana pieluchy u wiercącego się i obracającego się dziecka jest zacznie prostsza i szybsza, po prostu zakłada się je jak zwykłe majteczki. Poza tym są chłonne, nic nie przecieka, nie zauważyłam też żadnych podrażnień czy otarć, a moje szkraby przemieszczają się już całkiem sprawnie. Polecam!Mama Bliźniaczek

Bardzo dziękuję za pieluszki do testow. Pieluszkom dalabym 4+ Moja córka w nocy dosyć dużo pije mleka i rano było różnie. Raz pupa sucha i pieluszka dawała radę, a innym razem moczu było na tyle duzo, ze pośladki były mokre. Nigdy jednak pieluszka nie przeciekla. Zakladanie mega wygodne. Są lepsze od zwykłych Pampersów Active baby dry, ale nie idealne.M.Dziękuję Ci za pieluszki Pampers Pants. Już po założeniu pierwszych majteczek stwierdziłam, że jest to genialny wynalazek. One są po prostu cudowne. Zakładanie ich takiemu małemu gagatkowi to bajka. Może się wiercić, kręcić, przewracać na brzuszek, a i tak bez problemu pieluszka się ułoży, tak jak należy. Kolejny mega plus to taki, że nigdzie go nie uciska, po zdjęciu nie ma najmniejszych śladów (co to za komfort dla dziecka!) I ten klejący paseczek, no pomyślane o wszystkim!Jestem w nich zakochana, gdyby nie cena :/ nie spojrzałabym nigdy na zwykłe pieluszki. No ale cóż, jakość Pampers równa się cena. Niemniej jednak stwierdzam że pantsy są BOSKIE!A.

Świetnie się dopasowują i są cieniutkie w porownaniu z Bella ktore używamy (na Pampers zielone i biale ma uczulenie). W tych uczulenie nie wystąpiło, chociaż używamy je naprzemiennie. Z racji, że nasz maluch jest naprawdę maluchem i chudzielcem musimy je bardzo czesto wymieniać ( czesciej niż te zapinane na rzepy) bo pod wpływem ciężaru – wcale nie aż tak przepełnionego pampka zjeżdżają z pupki. Zdarzyło się że zjechały razem ze spodniami, a wtedy Mikołajek stał zdziwiony co sie stało… . Mimo rozmiaru 3 u 19 miesięczniaka są luźne, ale to nie ich wina tylko naszego chudzielca, spodnie także musimy kupować te leginsowe lub damskie, a często też odstają… . Mikołajek jest dość pomysłowy więc świetnie sprawdziły się u niego jako czapka.Mama MikołajaNa wstępie dziękuję za pieluszki. Jeżeli chodzi o same pieluchy, jestem z nich zadowolona. Są bardzo chłonne, nie przemakają, są wygodne dla dziecka i nie uciskają.Jeżeli chodzi o wady to zdecydowanie jeżeli dziecko zrobi w nie nr 2 – nie łatwo je ściągnąć i trzeba rozrywać je po bokach. Kiepsko się je zwija po zużyciu, tak że cała zawartość pampersa ląduje poza nim….Ogólnie mogę je polecić.Pampersy niestety po kilku dniach użytkowania uczuliły Synka także nawet nie skończyliśmy paczki :(.Czym jestem zdziwiona, bo korzystamy z Pampersów tylko nie Premium.Abstrahując od uczulenia byłam zadowolona, dużo łatwiej jest je nałożyć niż standardową pieluszkę, dobrze chłoną. Nie ma też problemu ze zmianą w przypadku kupy,a tego trochę się obawiałam.

Jakiś czas temu dotarły do nas pieluchomajtki Pampers premium do testowania. Te pieluchomajtki są najlepszym wynalazkiem na świecie, zwłaszcza w świecie mam i dzieci w ciągłym ruchu. Pieluchomajtki są mięciutkie, bardzo chłonne, a tego się obawiałam bo zielone pieluchomajtki często nie wytrzymywały ilości płynów jakie oddaje moja ciagle pijąca córka. Bardzo ładnie się układają i nie ma mowy o wypadkach przy nakładaniu ich i złym dopasowaniu. Same superlatywy jak dla mnie. Tylko cena jest trochę mało zachęcająca ale jak są promocje to trzeba korzystacBardzo dziękuje za możliwość testowania super gaci dla mojego skarbaMama Skarba

Pampers Premium Care Pants nie zawiodły moich oczekiwań. Super chłonne – bez problemu wytrzymywały 12 godzin bez przeciekania i mokrej pupy u mojego 1,5 roczniaka, który jest nocnym ssakiem, więc wyzwanie duże. Natomiast jest jeden minus – pieluchy mają rozmarówkę wagową w przedziale 9-14 kg, mój syn waży 11 kg i zakładanie nie było super proste – trzeba było się chwilę postarać – nie było to może uciążliwe, ale były te pantsy takie „na styk”.

1. Wygodne do zakładania przy wierzgającym dziecku 🙂 nasze ma 10 miesięcy i trudno go już utrzymać w miejscu przez dłuższą chwilę, więc zapinanie rzepów zwykłych pieluszek jest faktycznie trudne. A te pieluchy można już założyć na stojąco – dziecko zadowolone.
2. Spokojnie wytrzymują całą noc. Ale to juz wiemy bo używamy Pampers Premium zwykłe pieluchy i na noc są idealne
3. Nie rolują sie jak tanie pieluchy innych marek. Fajnie opinają brzuszek.
4. My akurat nie mamy żadnych problemów z odparzaniem czy uczulaniem, więc tu nic nie mogę stwierdzić.
5. Oczywiscie bardzo wygodne zdejmowanie poprzez rozerwanie.

Pampers Pants to idealne rozwiązanie dla ruchliwego malucha. Bardzo delikatne, niezwykle chłonne, nie powodują podrażnień ani otarć. Szczerze polecam!Mama Wiercipięty

Jak same możecie przeczytać w większości testujące Mamy  ogólnie były zadowolone z pieluszek Pampers Premium Care Pants.

Więcej opinii na temat pieluszek Pampers Premium Care Pants  możecie przeczytać TUTAJ. A ja dziękuję Mamom, które wzięły udział w akcji i przetestowały pieluszki.

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Czy da się wychować dzieci bez kar i nagród?

Moje dzieci nigdy nie dostały kary. Nie usłyszały, że coś im zabiorę „za karę” lub nie będą mogły czegoś zrobić, bo nabroiły. Nie dostały też nagrody za super zachowanie, ani nie miały obiecanej nagrody. Dzisiejszy temat to wychowanie bez kar i nagród.

Dlaczego stosowanie kar i nagród powoduje, że rodzice wpadają w błędne koło? A dzieci często są pod taką presją, że obiecana nagroda przynosi inny skutek.

Pamiętacie, że kiedyś dużo czerpałam z pedagogiki Marii Montessori. Jednak w pewnym momencie mojego rodzicielstwa uznałam, że nie chcę polegać na teoriach, tylko na swoim instynkcie i na moich dzieciach, które dają doskonałe lekcje (pisałam o tym tu: Rodzicu porzuć wszelkie teorie). Jednak mimo tego, że prawie wszystkie założenia odrzuciłam, to w porozumieniu z mężem uznaliśmy, że wychowanie bez kar i nagród jest najlepsze, jakie możemy naszym dzieciom dać.

Nie było to proste tylko na pozór.

Według mnie o wiele trudniejsze jest wychowanie z systemem kar i nagród.

Zacznę od najprostszego przypadku, czyli kary. Dlaczego rodzice myślą, że dając dziecku karę czegoś je nauczą?

  • w sytuacja stresujących włącza nam się reakcja walki lub ucieczki. Nasz mózg nakazuje nam „coś” zrobić, często rodzic nie wie, co tak naprawdę powinien zrobić i nawet bije się z myślami, czy jak mu teraz odpuszczę, to czy będzie mnie słuchał
  • boją się utraty autorytetu i chcą pokazać, kto w tym domu ustala reguły
  • myślą, że dając karę nauczą dziecko pożądanej czynności: „Jak Cię nie ukażę, to się nie nauczysz”

Czy wychowanie bez kar i nagród działa? 

W takich sytuacjach, kiedy dajemy dziecku karę za jakieś zachowanie lub brak czynności, o które nam chodziło gramy na najprostszych uczuciach.

Pamiętajcie, że mózg nie uczy się w stresie.

Nigdy! Kara nie przyniesie pożądanego efektu, a spowoduje, że Wasze dziecko będzie miało do Was, do rodzeństwa żal. Żal, który połączony z brakiem poczucia bezpieczeństwa podważy jego poczucie własnej wartości.

Pamiętam siebie stojącą w kącie w przedszkolu. Chciałam się wtedy zapaść pod ziemię. Mimo tego, że minęło tyle lat to do dziś pamiętam wstyd, smutek i… brak jakiegokolwiek zrozumienia dla tej kary. Nie myślałam wtedy: „Ok to nie będę tak więcej robić”. Tylko byłam zła, smutna i było mi strasznie wstyd.

Kara nie pozwoli zrozumieć dziecku, co zrobiło źle, a co za tym idzie, będzie powtarzało niepożądane przez nas zachowania np. bicie rodzeństwa. Tylko rozmowa kiedy emocje opadną (mózg nie uczy się w stresie!) może przynieść efekty. Tu przypomnę mój artykuł o tym Dlaczego dzieci biją innych.

Czy dziecko nie będzie powielało pewnych zachowań, bo się będzie bało kary?

Może przez krótki czas, co może dać iluzję, że system kar działa. A tak naprawdę nie jest w stanie tego zrozumieć.

Starsze dzieci z obawy przed karą zaczną kłamać

Tak będą się obawiały kary, że w sytuacji, która może grozić karą będą kłamać. Pytanie do rodziców jest takie, czy chcemy żeby dziecko się nas bało? Czy może jednak chcemy wychować je w ciepłej relacji, gdzie nikt nie boi się mówić o sprawach trudnych. Warto to przemyśleć. Dzieci mogą kłamać nawet dla takich błahostek jak oglądanie bajki. Dla nich jest to bardzo ważne, a my często odbieramy im tę przyjemność „za karę”.

Taka sytuacja:

Dziecko bije młodszego brata lub zabiera mu rzeczy. Przychodzi rodzic, który jest już zestresowany tą sytuacją i czuje, że musi coś zrobić żeby zakończyć takie zachowanie. Mówi: „Nie wolno bić brata! Za karę nie będziesz oglądał bajki”.

Rodzic myśli: „A, teraz to się nauczy, że nie wolno bić brata. Następnym razem już go nie uderzy, bo będzie bało się, że znów odbiorę mu przyjemność.”

A dziecko myśli: „Przez mojego brata nie mogę obejrzeć bajki.” I narasta agresja między rodzeństwem i niesprawiedliwością ze strony rodzica. Ta reakcja nie ma żadnej wartości edukacyjnej dla dziecka. Pewnie w tym dniu jeszcze nie raz uderzy brata.

Pomyślicie pewnie, że to wszystko wygląda pięknie  w teorii, a w praktyce jest trudne. Rodzice boją się, że rezygnując z kar nie będą umieli zapanować nad swoimi dziećmi.

Stosowanie kar daje ZŁUDNE poczucie kontroli, bo dzieci w końcu będą chciały się z tego uwolnić.

Przyznaję, że też miałam chwilowy etap (2 sytuacje) kiedy nie widziałam wyjścia z sytuacji, a mój mózg w stresie kazał mi skorzystać z prymitywnej formy, czyli użycia kary. Karą, było odebranie nagrody – wcześniej obiecanej. Na chwilę ta metoda zadziałała i Lilka poprawiła swoje zachowanie, ale jak za 3 razem zrobiła to samo, to powiedziałam sobie, żę NIGDY WIĘCEJ NIE UŻYJĘ KARY DO WYCHOWYWANIA DZIECI. To naprawdę nie działa, a ja sama miałam straszne wyrzuty sumienia.

Czasem tak sobie nawet myślę, co musiałoby zrobić moje dziecko żebym myślała o tym żeby dać mu karę. I nic nie przychodzi mi do głowy, bo powiem Wam, że dzieci które są wychowywane właśnie bez kar i nagród nie sprawiają większych problemów wychowawczych. Wiele razy Wam pisałam, że akceptuję wszystkie emocje, bardzo dużo rozmawiamy (szczególnie o trudnych sytuacjach) a do tego stosujemy się do ogólnie przyjętych w naszym domu, społeczeństwie reguł i naprawdę nie trzeba dzieci specjalnie dyscyplinować.

Dobrze zadziałały u nas rytuały, które stosujemy do początku i dzieci wiedzą, co mogą, a co nie. Kiedy coś się im odwidzi to rozmawiamy, czytamy na ten temat. To nasza metoda wychowawcza, ale gdybym miała do czegoś ją porównać to chyba najbliżej jej do Pozytywnej dyscypliny ( nie czytałam książki, ale gdzieś się natknęłam na złożenia) i NVC.

Sporo wymagamy od dzieci, ale właśnie w taki serdeczny, stanowczy sposób. Działają też naturalne konsekwencje, o których teraz dużo się mówi, ale są to takie, które naprawdę wynikają naturalnie. Nigdy się nie zastanawiam: „Co może być tego naturalną konsekwencją?”

No dobrze, a co jest złego w nagrodach

Też miałam bardzo krótki etap w rodzicielstwie, kiedy zobaczyłam, że obiecanie nagrody powoduje nagłą poprawę zachowania, a dziecko z ogromnego płaczu przechodzi do śmiechu.

Nagroda, to nic innego jak manipulacja.

Dlaczego rodzice stosują nagrody:

  • nie wiedzą jak zmotywować dziecko do działania
  • czują, że nagroda spowoduje poprawę zachowania (to tylko chwilowe)
  • czują się w obowiązku, bo tak robią inni
  • nie znają innych metod
  • chcą dowartościować dziecko (ale nie wiedzą, że może mieć to odwrotny skutek)
  • nie wiedzą też, że odebranie nagrody jest karą dla dziecka (czasem z przyczyn niezależnych np. zmiana planów)

Zacznę od nagród za dobre zachowanie w jakiejś sytuacji. Dlaczego one działają tylko za pierwszym i drugim razem? Dzieci po tym czasie czują ogromną presję dostania nagrody. Towarzyszy im niepokój i napięcie… dlatego często obiecana nagroda przynosi odwrotny skutek. Dziecko nie może wytrzymać, więc puszczają mu nerwy i jego zachowanie jest trudniejsze niż było.

Pamiętam jak Lila dostała u pielęgniarki naklejkę „dzielny pacjent” po pobraniu krwi. Poprosiła mnie żeby ją przeczytać, ona powiedziała: Przecież krzyczałam i płakałam. Nie wiem czemu Pani mi to dała?

Pytanie: „No ale nie chcesz dostać nagrody?” Powoduje u dzieci jeszcze większą frustrację.

Często też rodzice po prostu nie znają innych metod

Robią tak, bo ich rodzice też tak robili. Jednak obiecanie nagrody nie powinno być celem.

Nie chcecie chyba żeby Wasze dzieci sprzątały pokój, bo dostaną lizaka. Tylko będą miały miłą i przyjemną przestrzeń do zabawy,

Nie chcecie też pewnie żeby uczyły się dla ocen, tylko dla siebie.

Nie chcecie pewnie też żeby Was słuchały tylko dlatego, że im coś obiecaliście.

Od urodzenia staram się wspierać wewnętrzną motywację i widzę, że to naprawdę działa. Dzieci są skupione na tym co robią, lubią się uczyć nowych rzeczy i nie potrzebują żadnych wzmocnień w postaci zewnętrznych nagród. Wiem, że nagroda mocno zaburzyłaby ich rozwój i poczucie własnej wartości.

Nigdy nie kupuję też słodyczy w nagrodę

To bardzo prosta droga do uzależnienia i nauki do bardzo złych nawyków. Ja do dziś (niestety) z tym u siebie walczę. Czasami kupuję dzieciom słodycze bez żadnego związku, ani kiedy są smutne, ani kiedy myślę, że powinnam je za coś nagrodzić.

Żeby nie było tak kolorowo, wiem, że są sytuacje lub dzieci, którym nagroda ułatwia pewne rzeczy. Używana mądrze i w dobrej wierze może pomóc. Podam nasz przykład. Lila bardzo długo miała wadę wymowę. Średnio raz w tygodniu podejmowałam próby ćwiczeń z nią. Jednak nie stosowałam żadnych wzmocnień dla prawidłowych powtórzeń jakie zazwyczaj się stosuje (naklejki, pieczątki w nagrodę itp).

Efekt był taki, że ona nie chciała ze mną ćwiczyć. Około rok temu podjęłam decyzję o rozpoczęciu terapii z inną logopedą. Nie byłam w stanie wyjść z roli mamy, kiedy ćwiczyłam z dzieckiem i ją nagradzać. Samo tłumaczenie, że ma wadę wymowy nie powodowało chęci do ćwiczeń. Zapisałam ją do logopedy i po powtórzeniach wzmocnionych nagrodą terapia zajęła nam 1,5 miesiąca (!). Chciałam Wam opisać ten wyjątek, bo w teorii wszystko jest łatwe. Gorzej jest z praktyką.

Z perspektywy czasu widzę, że wychowanie bez kar i nagród jest łatwiejsze. Nie muszę myśleć, czy powinnam dać nagrodę. Nie muszę zastanawiać się, kto naprawdę zawinił. Kogo i jak mam za to ukarać? Nie mam tez wyrzutów sumienia, bo robimy to wszystko w zgodzie ze sobą. 

Jeżeli chcielibyście poczytać więcej o wychowaniu bez kar i nagród to polecam Wam książki:

Alfie Kohn „Wychowanie bez kar i nagród. Rodzicielstwo bezwarunkowe” wyd. MiND 

dostępna TUTAJ

Jesper Juul „Twoje kompetentne dziecko” wyd. MiND

Dostępna TUTAJ

Jane Nelsen „Pozytywna dyscyplina”

Dostępna TUTAJ

Cudny hamak Koala TUTAJ

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Dzieciństwo napędzane grą w gumę i gumą w kulkach

  • RODZICE
  • 4  min. czytania
  •  komentarze [3]

Siedzę zapłakana na klatce schodowej w moim bloku. Łzy spływają mi po policzkach, które jeszcze chwilę temu były obklejone gumą balonową. Ściskam w ręku opakowanie po piciu w woreczku, a w drugiej ręce mój segregator. Mój skarbiec, paszport do bycia fajniejszą koleżanką i dowód na to, że jako 8-latka mam niezłe umiejętności handlowe.

Jednak nie tym razem. Agnieszka z ostatniej klatówki, nie chciała się wymienić na karteczkę do segragatora z koniem. Pachnącą. I z brokatem.

Do powrotu do wspomnień z mojego cudownego dzieciństwa zaprosił mnie Disney Channel Polska

Mam 8 lat i sensem mojego życia jest gra w gumę. Moją gumę kupiła mi mama w pasmanterii i jest niczym innym jak elementem bieliźnianym. Kiedyś była biała i sprężysta, a teraz jest szara i wyciągnięta, bo gramy  w nią non stop w Smik smak smok, przedeptujemy gumę do nierównego chodnika.Kreszowy dres na wycieczce w Warszawie

Kreszowy dres na wycieczce w Warszawie

Mam 8 lat i kiedy tylko rzucę plecak w kącie w domu lecę na podwórko. W jednej kieszeni mam wspomnianą wcześniej gumę, a w drugiej paczkę czarnych pestek. Mam bardzo poważne problemy takie jak np. brak 3 osoby do gry w gumę. Wtedy zawiązujemy ją o trzepak – miejsce bardzo ważne w hierarchii na naszym podwórku. To właśnie tu przesiadujemy z chłopakami i gadamy o poważnych sprawach.

Zupełnie nie przeszkadza nam smród ze śmietnika, który stoi obok. Na trzepaku toczy się życie towarzyskie całego osiedla. Mięśnie mam wytrenowane od zwisu w dół i fikołka do tyłu. Poważne, egzystencjalne dywagacje na temat wyższości gry w chowanego nad podchodami przerywa niechciany krzyk: „Ania, do domuuuu” i wtedy nie ma już zmiłuj. Idę i już.

Na kolację jem kanapkę z pasztetową, która bardzo mi smakuje, bo ilość wybieganych kilometrów w podwórkowej grze w „Policjantów i złodziei” napędza mój apetyt.

Kąpię się w wannie i podziwiam wszystkie otarcia, siniaki i rany, które są pamiątką po grze w klasy na nierównym betonie. Siniaka na dłoni zarobiłam podczas niezbyt udanej próbie zabawy z Tiki tiki. Oj bolało jeszcze dwa tygodnie. Kolano, które zdarłam podczas jazdy na wrotkach nie chce się zagoić od dwóch tygodni. Wtedy o tym jeszcze nie wiem, że te wszystkie szramy będą pamiątką na całe życie. Pamiątką, którą życzę każdemu dziecku, bo świadczy o tym, że miałam wyjątkowo aktywne i udane dzieciństwo.

Po kolacji wyczekiwana przez cały dzień Dobranocka, a tam serial animowany „Kacze opowieści”

i już leci:

Dzioby w górę, zgodnym chórem

Kaczki! (uuu-uuu)

Raz na wozie, raz pod wozem

Kaczki!

To jest dopiero coś! W szarym-betonowym dzieciństwie, gdzie kolory sami sobie rysujemy kredą na chodniku – bajki i seriale animowane są czymś niezwykle ważnym. Każdy odcinek przegadujemy póżniej na trzepaku lub na huśtawkach bujając się do pety.

Mój pierwszy rower nazywa się AUCM. Tak go nazywam.

Mam 8 lat i potrafię sama zapleść bransoletkę z muliny i ze starej skarpety zrobić mojej lalce strój na bal. Mam też zeszyt, który krąży wśród moich koleżanek. Zapisują tam swoje Złote myśli, które naprawdę są na wagę złota i bez tych informacji NIE DA się żyć („na jutro masz przynieść!)”:

Jaką zupę najbardziej lubisz?

Jaki zespół najbardziej lubisz?

Byłaś/eś kiedyś na kolonjach? (pisownia oryginalna)

Jaki masz numer w dzienniku?

Czy mnie lubisz?

Czy na wszystkie pytania odpowiedziałaś szczerze?

Wtedy jeszcze nie wiem, że kilkanaście lat później będę to miała na wallu na Facebooku.

Mam 8-lat i marzę o psie. Mama mówi, że nie możemy go mieć w bloku, a u babci są 3 psy i jeden może być mój. Ale ja nie chcę takiego. W zamian proponuje kupić chomika. Zgadzam się bez wahania i już następnego dnia taszczę wielki słoik po ogórkach kiszonych z rudym gryzoniem do domu. Po dwóch tygodniach zmieniam mu trociny z wielką niechęcią i bez krzty miłości. Nie jest to pies, a ja nie potrafię cieszyć się z tego gryzonia.

Nie mogę go wyprowadzać pod blok, a tam spędzam większość dnia, więc po co mi on. Koleżanka z 4 piętra mówi, że ona chciałby mieć chomika. Bez wahania proponuję jej intratną transakcję i pozbywam się „szczura” w zamian za 2 złote. Z radością na twarzy biegnę do sklepu „na schodki” i kupuję 6 paczek pestek i gumę kulkę. Mama jest zdziwiona początkami mojej przedsiębiorczości.

Wakacje z kuzynami u babci. Spaliśmy w namiocie, bo tak było fajniej.

Na podwórku jesteśmy razem, bo lubimy to samo: piosenki zespołów nagrywanych z radia, kolorowe warkoczyki, które farbujemy mazakami. Siedzimy na ławce i gramy w anse kabanse do zmroku lub do głośnego „Aniaaa, do domuuu” z okna.

Mam 8 plus 25 lat i wciąż się ekscytuję nowym długopisem, który ma 10 kolorów w jednym. Kupiłam go sobie córce. Na podwórku pod blokiem mam trzepak, na którym pokazuję dzieciom, jak powinno się go używać (głową w dół). Do tego cieszę się bardzo, że znów będę mogła obejrzeć Hyzia, Zyzia i Dyzia, czyli siostrzeńców Kaczora Donalda w telewizji, bo premiera serialu „Kacze opowieści” już tuż tuż – 9 kwietnia o 18:30 w Disney Channel.

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Zabawki do piasku – najfajniejszy zestaw za niewielkie pieniądze

Zabawki do piasku ma prawie każde dziecko. Dziś pokażę Wam nasze zabawki, które cieszą się ogromnym zainteresowaniem w piaskownicy. Za każdym razem, jak mamy je razem z dziećmi to mamy nieśmiało do mnie podchodzą i pytają skąd takie cuda.

Zabawki do piasku to nie jest zakup, na który warto wydać dużo pieniędzy. Według mnie bez sensu kupować drogie zabawki, które możliwe, że przy pierwszym wyjściu zagubią się na placu zabaw. Wiele razy było tak, że pogubiliśmy elementy zestawu i kiedy nie wydaliśmy na nie duże kwoty, to nie jest aż tak szkoda.

W piaskownicy często dzielimy się zabawkami z innymi dziećmi i szkoda by mi było żeby ktoś nam coś drogiego zniszczył. A tak dokupuję dodatkowe elementy za kilka złotych i nie jest mi szkoda. Pamiętam jak kiedyś zgubiliśmy na plaży designerskie wiadro za kilkadziesiąt złotych – byłam wściekła i wtedy powiedziałam, że nigdy już nic takiego nie kupię.

W tamtym roku kupiłam dzieciom te dwa zestawy, które towarzyszą nam w wiosennych i letnich zabawach w piasku. Dzieci są zachwycone, bo dzięki nim bawimy się w różne tematyczne zabawy: piekarnię, lodziarnię itp.

Oba zestawy są świetnej jakości (jak na plastik) i po roku użytkowania wyglądają ja nowe.

Moje dzieci robią babki z piasku, kroją nożem, sprzedają albo udają, że je jedzą. Dodatkowo ozdabiają wypieki kamieniami, patykami czy roślinami.

Ten zestaw do piasku jest rewelacyjny! Tak jak pisałam wyżej, mamy na placu zabaw podchodzą do mnie i pytają, gdzie go kupiłam.

A on kosztuje dosłownie 20 zł!

Dostępny jest TUTAJ

Tak wygląda w użyciu

zabawki do piasku

Zabawki do piasku zestaw mała lodziarnia

Zupełnie przypadkiem w tamtym roku kupiłam na allegro ten zestaw do robienia lodów gałkowanych. Kosztował 9,90:) Niby jest taki zwykły, a w piaskownicy dzieci dosłownie sobie go wyrywają. Nasz jest firmy Spielstabil i widzę, że upolowałam niezłą promocję, bo ten zestaw kosztuje normalnie sporo więcej. Zajmuje mało miejsca i jak jedziemy gdzieś na plac zabaw to zabieram go do koszyka.

Dostępny jest TUTAJ

zabawki do piasku
zabawki do piasku

Kiedyś nosiliśmy też do piasku Bilibo mini

Przejrzałam jeszcze internet i znalazłam kilka fajnych propozycji do piasku.

Zabawki do piasku

Zestaw do robienia lodów za 7,50 zł

TUTAJ

Foremki owoce za 2,50 zł:)

TUTAJ

Zestaw foremek dłonie i stopy

TUTAJ

Foremki zamek

TUTAJ

Metalowa taczka do ogródka

TUTAJ

Dużą koparka do jeżdżenia

TUTAJ

Zestaw do gotowania (dobra cena, jak za tyle elementów)

TUTAJ 

Zestaw do piaskownicy dla miłośników koni i koloru różowego

TUTAJ

A Wy czego używacie w piaskownicy? Julek uwielbia wynosić z domu różne łyżki;)

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Książki dla maluchów – same nowości wspierające rozwój dziecka

Książki dla maluchów – najciekawsze nowości dla dzieci od urodzenia do 2 lat. Dziś chciałabym Wam pokazać sporo nowych książek, które są skierowane do najmłodszych czytelników.

Jeżeli przeczytaliście już moje wpisy z tej kategorii:

jak je wybierać i nasze typy -> Książki dla najmłodszych

z okienkami do przesuwania i czytania-> Książki dla maluchów

->Książki dla roczniaków

Na rynku wciąż wychodzą nowości dlatego chciałabym dziś Wam pokazać, co nowego ukazało się dla najmłodszych czytelników.

Książki dla maluchów

Cześć maluszku, Stephen Barker wyd. Olesiejuk

dostępna TUTAJ

Świetna książka dla niemowląt, które w czasie aktywności mogą oglądać wyraźne ilustracje. Książka jest czarno-biała-czerwono-żółta-niebieska-zielona (są ta barwy najlepiej widziane przez najmłodszych). Jest tam sporo szczegółów do obserwowania. Każda ilustracja jest wykończona grubą linią, tak żeby dziecko mogło się uczyć rozpoznawania konturów.

Można ją postawić, tak aby „czytać” ją na brzuchu. Na ostatniej stronie jest lusterko, w którym dziecko może obserwować swoje reakcje.

książki dla maluchów

Seria dla dzieci „Pierwsze obrazy” Jonanna Merkuria Czerwińska, wyd. Dwie siostry

Seria dość nietypowych książek kontrastowych z ambitną treścią. Zamiast obserwowania kresek i kropek lepiej jest się pogapić na prehistoryczne dzieła. Fajny i świeży pomysł na książki dla najmłodszych.

Książki podzielone są według stopnia zaawansowania obserwującego.

Pierwsza według mnie jest od 6 tygodnia życia.

Praptaki i inne zwierzaki. Pierwsze obrazy 1

Dostępna TUTAJ

Rogacze i przeżuwacze. Pierwsze obrazy 2

Wg mnie od 3 m

Dostępne TUTAJ

Pasterze i tancerze, Pierwsze obrazy 3

Według mnie od roku

Dostępne TUTAJ

Gdzie jest Spot? Eric Hill, wyd. Mamania

Dostępna TUTAJ

Dla dzieci 12 m +, ale myślę, że 3 latek też będzie zaciekawiony.

Klasyk w końcu w języku polskim. Wróżę tej książce sukces taki jak: „Kochane Zoo”. Prosta, ale bardzo ciekawa książka, gdzie mama poszukuje swojego synka – Spota. Otwierane okienka zachęcają małe dłonie do poznawania różnych miejsc w domu.

Kartonowe strony są odporne na destrukcje, ale muszę przyznać, że mój syn w akcie miłości do tej książki poodrywał wszystkie okienka, ale bez problemu je przykleiliśmy.

Seria Pierwsze słowa wyd. Egmont z ruchomymi ilustracjami

dla dzieci 8m+ do 2 lat

książki dla maluchów

Kartonowe książeczki dla dzieci z ciekawymi ruchomymi elementami. Każda cześć porusza się bez problemu, więc to duży plus. Ilustracje są na białej stronie, więc bedą idealne również dla najmniejszych dzieci.

Są dostępne 4 książki i według mnie warto mieć wszystkie, bo świetnie stymulują dzieci do mówienia.

Pojazdy

dostępne TUTAJ

Kolory

Dostępne TUTAJ

W domu

dostępne TUTAJ

Seria dla dzieci „Krok po kroku” wyd. Wilga

Seria dla dzieci o ważnych momentach, które czasem sprawiają kłopoty.

Bardzo krótkie i proste rymowanki o różnych czynnościach.

Pa, pa smoczku

dostępna TUTAJ

Zasypianka wyliczanka

Dostępna TUTAJ

Myjemy ząbki

Dostępna TUTAJ

Siku na nocniku

Dostępna TUTAJ

 Gryzaki na zdjęciach Little leaf, szara narzuta na łóżko Mallino

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link