Anka, ale czad 😉 rozłożył mnie punkt 9a i połowa ludzi na przystanku w godzinie szczytu słyszała mój śmiech. Mam kilka przemyśleń. Sama teoria pedagogiki MM podoba mi się od zawsze. Jeśli działam w duchu M. to nie zawsze robię to intuicyjnie. Jednak robię, pracując nad własnymi schematami myślowymi i tymi zachowaniami nie do końca zgodnymi z nadrzędnymi zasadami nurtu. Tego potrzebuję, tych ram i wyznaczników, by działać najpierw intuicyjnie, a potem poświęcając sekundę na skonstatowanie czy na pewno tak CHCĘ zareagować. Myślę, że za mało mam zaufania do siebie jako mamy ( jutro będę twierdzić na odwrót) i bez odniesienia do pewnych teorii bym się pogubiła. Zmierzam do tego, że robiąc test zaznaczałam w myślach to jak najprawdopodobniej bym pomyślała, powiedziała ( przewaga grupy a i b) kodując jednocześnie alternatywne rozwiązanie. Pytanie z innej beczki, ale w temacie. Jak to jest z pomocami. W jednym z przykładów przytaczasz sytuację zakończenia przez nauczycielkę jednej aktywności z powodu- jak rozumiem-braku zainteresowania ze strony dziecka. To dobrze czy źle? Ja tak właśnie robię, odkładam daną pomoc z zamiarem wrócenia do niej w innym momencie. Helen nie protestuje wtedy.. A drugie pytanie…jak wygląda wybór pomocy przez dziecko w praktyce? Co robi nauczyciel kiedy dziecko ściąga kilka zabawek w jednym momencie z półek? I co kiedy dzieciaczki w wieku 1,5 roku mają zabawę najlepszą właśnie w potoczne ‘rozwalanie’ wszystkiego? Czy na to też jest czas w planie dnia czy może jakiś- magiczny lub nie- sposób na ‘dyscyplinę ( jak zastąpić to straszne słowo?)’ Czy codziennie z Lilką robicie coś nowego? W necie jest tyle inspiracji, że w zasadzie można by mieć taki challange. Mam poczucie winy, kiedy jeden, dwa dni nie robimy nic szczególnego.
Joanno, odpowiem na Twoje pytania po kolei. W podanym przeze mnie przykładzie nauczycielka kończy pracę, bo dziecko nie używa pomocy wg instrukcji. Idąc dalej, nie ma okresu sensytywnego na daną czynność. Ta metoda jest bardzo konserwatywna i nie można wprowadzać żadnych modyfikacji. Jako ciekawostkę przeklejam instrukcję rozkładania dywanika dla nauczycieli. Podnoszenie dywanika Umieść swój prawy kciuk na froncie zwiniętej maty w około 1/3 długości licząc od brzegu (lub niższej, jeśli mata jest mniejsza). Owiń cztery palce prawej ręki wokół maty tak, by znalazły się pod matą. Umieść lewy kciuk na froncie zwiniętej maty, w 1/2 odległości od prawego kciuka. Owiń cztery palce lewej dłoni wokół maty. Używając siły obu rąk unieś matę z podłogi tak, by znalazła się prostopadle do podłogi, następnie wstań. Nieś matę blisko ciała, utrzymując ją wciąż prostopadle do podłogi. Ostrożnie dojdź do określonego miejsca, sprawdzając na bieżąco i upewniając się, że przejście jest możliwe a droga dojścia czysta. Kładzenie dywanika na ziemi Schyl się i usiądź na kolanach. Umieść matę na podłodze na jednym punkcie podparcia. Punkt ten powinien znajdować się w dolnej części rozwiniętego już później dywanika oraz po przeciwnej stronie twojego ciała. Powoli obracaj dłońmi w kierunku ‘od siebie’ tak, by część dywanika była rozwinięta płasko na ziemi. Rozwijanie dywanika Połóż lewą dłoń płasko na wierzchu zwiniętej maty blisko brzegu. Połóż prawą dłoń przy prawym brzegu zwiniętej części maty w tej samej poziomej linii co lewa dłoń. Owiń cztery palce każdej dłoni palce wokół zaokrąglenia maty. Przekręcić nadgarstki dłoni w dół. Przesuń ręce z powrotem do góry prostując nadgarstki. Po każdorazowym rozwinięciu każdego fragmentu, połóż dłonie płasko na rozwiniętej części dywanika i przesuń je płasko by wyprostować matę. Kontynuuj te ruchy aż do całkowitego rozwinięcia maty. Wracając do odpowiedzi: Jak dziecko wybiera pomoc? Bierze i niesie na dywanik lub stolik. Czasami najpierw przygląda się innym pracującym dzieciom. Wbrew temu co się powszechnie sądzi w tej metodzie jest bardzo dużo dyscypliny. Jeżeli dziecko weźmie kilka pomocy na raz, które uniemożliwiają pracę razem (a są i takie) to nauczyciel prosi o wybranie jednej, z którą chce teraz pracować. Jeżeli dzieci tylko rozwalają to dostają lanie;) Nauczyciel prosi żeby tego nie robić. Ewentualnie prezentuje jakąś konkretną pomoc. Nie robimy codziennie nowych rzeczy. Tak jak Ci już pisałam są dni kiedy L. nie ma ochoty na pracę. Ma ochotę tylko na zabawę, czyli np. skakanie po łóżkach lub smarowanie się bezbarwną pomadką przez kilka godzin. Pzdr:)
Uff, chyba jest ze mną lepiej, niż myślałam, bo przeraziła mnie tylko opcja zjeżdżania brzuchem po błocie w zimny dzień i wizja wyjścia pół godziny później, kiedy marzę, żeby już być w domu.
Ja mam trochę obaw co do ryzyka zakrztuszenia. Moja Mała ma jakiś dziwny problem – raz potrafi zachłysnąć się kroplą wody, raz wypije całą szklankę bez problemu. Przy jedzeniu jest ok, chyba, że okruszek zaleci – jest żyg…. Dlatego zapewne sprawdziłabym przeszkolenie z 1 pomocy 😉 Ufam jej jeśli chodzi o drobne rzeczy, ale jednak to dziecko i boję się, że ciekawość ją poniesie. A z resztą wypadłam nieźle 😀
Odpowiedź C zdecydowanie 🙂 U nas zdałam jeszcze jedno pytanie: Szukasz przedszkola dla dziecka i które wybierzesz (przy założeniu, ze wszystkie cieszą się dobrą opinią a) to z najniższym czesnym b) to najbliżej naszego miejsca zamieszkania c) tylko i wyłącznie Montessori nawet jeśli drogo i daleko. No i tutaj padła odpowiedz b.
Moja pierwsza odpowiedź niestety musiałaby zabrzmieć: Nie posyłam dzieci do przedszkola Montessori, bo choćby mnie skręcało, nie mam kasy na takie czesne 😉 Life`s hard, choć chciałabym inaczej. Przedszkole waldorfskie też by kusiło, gdyby nie było 20 km stąd. Jedyne, co wzbudziło mój sprzeciw, to używanie zabawek niezgodnie z instrukcją (samolocik). Nie mam nic przeciwko temu, żeby dziecko używało czegoś po swojemu, ale podejrzewam, że już na to odpowiedziałaś w komentarzach, których jeszcze nie czytałam.
Przedszkole które pracuje z użyciem m. in. metod Montessori tak, typowe Montessoriańskie nie. I nie dlatego, że przeraża mnie brudne, nienajedzone czy mokre dziecko.
Też się zastanawiam dlaczego należy traktować wychowanie w duchu Montessori jako jedyne najlepsze… Ja opracowałam nową metodę według Pralki Frani. Nie jest najlepsza, metodycznie-padaka, ale za to bardzo innowacyjna (rzekłabym: eksperymentalna):p
Super artykuł! Pozwólcie, że tak praktycznie zapytam, ale czy możecie polecić w Warszawie żłobek/przedszkole montessoriańskie. Będę wdzięczna. K.
My dłuugo myśleliśmy nad M.M. i już prawie wszystko wątpilowości udało nam się wyjąsnić/doczytać/obgadać oprócz jednej a mianowicie – co dalej?? Ok Igi skończy przedszkole MM ale czy dziecko od małego chowane w duchu tej metody poradzi sobie np w “normalnej” podstawówce??Wiem że są i szkoły MM ale staram się przewidzieć różne scenariusze.. Jako wierna czytelniczka będę wdzięczna za odpowiedz. AA i jeszcze jedno nie wiem czy to nie za dużo prywaty ale czy mogłabyś polecić przedszkole MM w Warszawie lub okolicach? Pamiętam Waszą z Lilcią przykrą przygodę z jedną z placówek i choćby takie chciałabym ominąć. Pozdrawiamy Ania i Igi
Tak, oczywiscie, ze sobie poradzi. A pewnie nawet bedzie latwiej:) Dzieci maja nievywala zdolnosc do przystosowania sie do nowego sridowiska. A co do drugiej czesci pytania…napisz na priv:)
Dzięki. To że sobie poradzi to też nie mam wątpliwości bardziej martwię się o szok jakiego dozna dziecko po MM że tak powiem w 40 osobowej klasie gdzie myśli i uczy się w rytm dzwonka. Odwezwę się na priv dzięki!