fbpx

Mamo, wyjdź z domu!

Kiedy 5 lat temu tuliłam w ramionach moją nowonarodzoną córkę byłam przeszczęśliwa. Chciałam pokazać jej cały świat i nauczyć wielu rzeczy. Nie miałam wielkiego planu na moje macierzyństwo. Owszem, byłam lekko zestresowana i o wszystko pytałam położną. Ale kiedy w końcu wróciliśmy do domu czułam, że dajemy radę. Aż do czasu… pierwszego wyjścia. Niestety wtedy brakowało przestrzeni, w której mama mogłaby w komfortowych warunkach przewinąć i nakarmić dziecko. Dlatego nie wychodziłam zbyt daleko.

W domu czułam się bezpiecznie, wszystko miałam pod kontrolą i wiedziałam mniej więcej co mam robić. Pierwsze trzy miesiące to był najtrudniejszy okres mojego macierzyństwa. To wtedy poznałam, co to strach, co to zmęczenie, takie, że nie wiem jak się nazywam i co to wielka miłość. Bywały dni, że do 16 chodziłam w piżamie, a bywały też takie, że odliczałam godziny do powrotu męża.

I tak jak w domu wiedziałam, co mam robić, jak mam nosić i karmić dziecko. Tak na zewnątrz ogarniał mną paniczny strach. Dosłownie, bałam się wychodzić dalej niż 300 metrów od domu. Krążyłam jak satelita wokół bloku z córką śpiącą w wózku.  W mojej głowie kłębiły się same czarne scenariusze:

Co będzie jak zacznie płakać? A uspokoić się tylko da przy piersi.

Co będzie jak będę musiała zmienić pieluchę? W deszczowym październiku nie dało się już przewijać w gondoli.

Co będzie jak będzie tak płakać, że będę musiała ją nieść? Nie dam rady przecież jednocześnie pchać wózka.

Pora roku zupełnie nie sprzyjała zmniejszeniu moich obaw.

Spacerowałam tylko wokół bloku żeby móc w każdej chwili móc wrócić do domu i frustrowałam się, że jestem więźniem własnego dziecka.

Chociaż miałam prawo jazdy od 9 lat, to bałam się wsiąść z noworodkiem sama do auta.

A w domu czułam się bezpiecznie. Mogłam karmić co pół godziny w takiej pozycji jak mi się tylko podoba. Podkładam 5 poduszek i karmiłam. Mogłam przewijać dziecko bez najmniejszych problemów. Mogłam nosić je tak jak nam jest wygodnie.

Do tego byłam sama lub w gronie najbliższych.

W tamtym czasie żadna z moich przyjaciółek nie była w ciąży, ani nawet jej nie planowała. Nie miałam się z kim spotykać i moje życie towarzyskie ograniczało się do krótkich wypadów bez dziecka.

Kiedy minął tzw. czwarty trymestr i moje dziecko stało się bardziej przewidywalne umówiłam się z koleżankami w kinie na seans dla mam z dziećmi. Najpierw upewniłam się, czy wszystko jest na miejscu i czy dam radę to ogarnąć.

Byłam bardzo miło zaskoczona, że były tam przewijaki, pieluszki. A w czasie seansu mogłam dziecko nakarmić i uśpić w chuście. Wiecie jak się wtedy poczułam? Że w końcu mam miejsce gdzie mogę wychodzić z dzieckiem bez obaw. Miałam to, czego mi było trzeba, a do tego towarzystwo innych mam w podobnej sytuacji.

Od tamtego czasu minęło prawie 5 lat i wiele się zmieniło. Na szczęście! Posiadanie drugiego dziecka już nie jest dla mnie tak stresujące. Od początku wiedziałam jak powinnam postępować i na co zwracać uwagę. Na pewno spory wpływ miała też pora roku, w jakiej urodziłam Juniora.

Było pięknie i ciepło, a wyjście na zewnątrz z dwójką dzieci zajmowało mi o połowę mniej czasu niż samą Lilką w listopadzie. Nabrałam również więcej odwagi, co do publicznego kp i było mi łatwiej. Przewijałam Juniora w gondoli, karmiłam na ławce i byłam szczęśliwa, że daję sobie radę z dwójką dzieci.

Bez wątpienia, sporo się też zmieniło w przestrzeni miejskiej – jest coraz więcej miejsc przyjaznym mamom z dziećmi. Ogromnie mnie to cieszy! Pokoiki dla mam z dziećmi to najlepszy wynalazek. Miejsce gdzie można w spokoju przewinąć dziecko, usiąść na miękkim fotelu i w intymnej atmosferze nakarmić. Takie wsparcie jest mamom niezwykle potrzebne. Sama się z takich miejsc ogromnie cieszę, bo pokazują one, że ktoś myśli o młodych mamach, którym takie pomysły służą.

Jak wiecie jesteśmy rodziną, która nie może spokojnie siedzieć w domu.

Kiedy tylko nadarzy się okazja korzystamy jak tylko się da. Tak też było w ten weekend. Pogoda (wyjątkowo) nam dopisała i wybraliśmy się na Targ śniadaniowy na warszawskim Żoliborzu. Stwierdziliśmy, że pożegnanie lata chcemy spędzić na podwórku. Bardzo lubimy takie miejsca, bo może spędzić fajny czas razem. Coś jemy, rozmawiamy, bawimy się – do tego świeci słońce i jest cudownie.

Dzieci były przeszczęśliwe, że mogły próbować różnych potraw, a później się pobawić. Według mnie jest to idealne miejsce dla rodzin.

Zrobiliśmy też zakupy u lokalnych rolników

Odwiedziliśmy też nowe miejsce, które zostało stworzone dla rodziców z tymi najmniejszymi gośćmi. W końcu! SPOKOIK to miejsce gdzie bez problemu można wjechać wózkiem. W spokojnej atmosferze przewiniemy dziecko lub przebierzemy. W oddzielnym pomieszczeniu możemy również niespiesznie i bez skrępowania dziecko nakarmić siedząc na miękkim fotelu.

Cała inicjatywa jest częścią większej akcji “Wspólnie dbamy o bobasy” organizowanej przez markę Pampers. Jej zadaniem jest wspieranie rodziców w rodzicielstwie i zachęcanie społeczeństwa do pomocy rodzicom.

Oczywiście, sami również skorzystaliśmy z tej możliwości i w miłej atmosferze mogliśmy zapewnić dzieciom to, czego potrzebują. Cieszy mnie ogromnie fakt, że w SPOKOIKU jest też miejsce dla Taty, który też zmienia pieluchy i zajmuje się dzieckiem na równi z mamą.

W innych miejscach np w galeriach handlowych jest często wykluczany (sama nazwa “Pokój dla matki z dzieckiem” nie zachęca ojców do wychodzenia samemu z niemowlakiem). Przewijaki prawie zawsze znajdują się w toaletach damskich. Według mnie jest to krzywdzące.

SPOKOIK będzie na Targu śniadaniowym na warszawskim Żoliborzu i Mokotowie do końca sezonu.

Mam nadzieję, że takich miejsc będzie coraz więcej. Rodzice, którzy wychodzą z dziećmi potrzebują wsparcia społeczeństwa. Organizowanie przyjaznych przestrzeni jest wręcz niezbędne. To tak niewiele: postawić przewijak, zapewnić fotel do karmienia… A w ten sposób ułatwić młodym rodzicom przebywanie w przestrzeni miejskiej.

*wpis powstał w ramach współpracy z marką Pampers

Komentarze

    Nam zdarzyło się przewijanie na cmentarzu ? Tam też w toaletach brak “infrastruktury”.

    Super, że jest u Was takie miejsce, gdzie można wyjść z dzieckiem i nie martwić się o nic ☺ aż trochę zazdroszczę, bo moje wychodne z synkiem z domu kończy się tym, że za jakiś czas muszę wracać na zmianę pampersa, bo “dwójka” się przydarzyła ? i w tył zwrot, wracamy do domu, przewijanko i znów na dwór ☺ jest to trochę frustrujące i dla mnie i dla Bruna ?

    To prawda, że przy drugim dziecku macierzyństwo jest już bardziej oswojone. Wiele rzeczy przychodzi łatwiej, bez stresu… A i Starszak bywa całkiem pomocny jako “Super Starszy Brat”. Uwielbiam ten stan bycia mamą. I za nic w świecie bym tego nie zmieniła. Mimo, że życie towarzyskie już nie wygląda jak kiedyś. Podobnie jak u Ciebie, też byłam tą pierwszą, która nie dość że pierwsza za mąż poszła to i po roku pierwsza zaszła w pierwszą ciąże… i tak jak już to bywa z tymi pierwszymi… Ja już mam dzieci 5 i 2 latka. A moje “dawne” towarzystwo właśnie donasza pierwszą ciąże, albo szykuje welon… i tak to już w życiu bywa… scenariusz sam się pisze… Pozdrawiam serdecznie. Również uwielbiamy Targ Śniadaniowy.

    Według mnie jeszcze jest za mało miejsc w przestrzeni publicznej dla matki z dzieckiem. Choć to prawda że np. glaerie o to dbają. Ale czy na spacery trzeba chodzić tylko do galerii?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link