fbpx

Robię to wszystko, a moje dzieci i tak co chwilę kichają i prychają

  • ZDROWIE
  • 5  min. czytania
  •  komentarze [27]

Znacie to? Stosujecie wszystkie znane metody wspomagania odporności, a Wasze dzieci i tak mają co chwilę gile? A ja Wam powiem, że moje też. Trochę mam przesyt tych wszystkich „wspaniałych”, „naturalnych” i „musisz je poznać” metod, które krzyczą do mnie z blogów i portali skierowanych do rodziców.

Ostatnio czytałam u jednej blogerki „odkrywczy artykuł” właśnie o metodach, zwiększających odporność i że jej dzieci nie chorują już od 3 lat. Opisała swoje metody i stwierdziła, że działają, bo dzieci już nie chorują. A to nie jest tak, że z wiekiem dzieci naprawdę mniej chorują i nie ma wielkich cudów.

Pracownicy przedszkoli widzą to bardzo wyraźnie: 3- latki 50 % frekwencji, 4- latki 75%, a 5-latki już 95%. Im dziecko jest starsze tym ma lepszy układ odpornościowy.

U mnie też widać tę tendencję bardzo wyraźnie.

Stosuję wiele metod wspomagania odporności, które opiszę Wam niżej, ale dzieci i tak mają gila co chwilę. Czasami sama się zastanawiam co ja robię źle i z tego powodu sama czuję się jak zła matka, która nie potrafi zadbać o zdrowie swoich dzieci.

Przyznam, że sama wpadłam w tę pułapkę: dzieci chorują, to znaczy, że nie dałam im wystarczająco dużo:

  • witamin lewoskrętnych i liposomalnych
  • probiotyków, prebiotyków różnej maści, najlepiej sprowadzanych z Niemiec
  • naturalnych kiszonek, których moje dzieci za Chiny nie zjedzą
  • ruchu na powietrzu, bo było obrzydliwe powietrze
  • kaszy jaglanej, która osusza organizm z flegmy
  • wilgotności w powietrzu, bo nie włączyłam nawilżacza na noc i obudziły się z suchym kaszlem
  • itd.

Dosłownie mózg paruje od tych wszystkich informacji, których jeżeli nie stosujesz to znaczy, że nie do końca wiesz jak dbać o zdrowie dzieci. Siedzisz po raz 3 w tym miesiącu u lekarza z dwójką na kolanach i zastanawiasz się czemu znów dzieci są chore.

Powiem Wam jedno. Dzieci chorują, niektóre więcej, a niektóre mniej.

Moja mama, która zawsze zaczyna rozmowę przez telefon pytaniem, czy dzieci są zdrowe – mówi, że ja to dopiero non stop chorowałam. Lila i Jul, w porównaniu ze mną – są zdrowi. Wylądowałam nawet w szpitalu na zapalenie płuc, bo bawiłam się zimną wodą przy studni w marcu. Do tego przyjmowałam antybiotyki kilogramami bez żadnej osłony, ani probiotyków po. Do tego nie chciałam jeść żadnych warzyw, a choroby skończyły się jak poszłam do szkoły.

Mamy szczęście, że lekarze w dzisiejszych czasach z wielką rozwagą wypisują antybiotyki, bo kiedyś było zupełnie inaczej. Po wielu przyjmowanych antybiotykach nabawiłam się nawet lekooporności i musiałam robić badania.

Wszystkie portale krzyczą o skutkach jakie sieją antybiotyki w organiźmie do tego stopnia, że kiedy w październiku usłyszałam od naszej zaufanej pediatary diagnozę: obustronne zapalenie płuc i zalecenie antybiotyku u dwójki dzieci, to prawie się popłakałam. Naprawdę, było to dla mnie jak rodzicielska porażka. Przecież robię wszystko żeby dzieci były zdrowe, a muszę podać dzieciom antybiotyk, który sieje spustoszenie wśród też dobrych bakterii.

Z racji tego, że mam ogromne zaufanie do naszej pediatry i wiem, że wypisuje antybiotyk tylko jak jest mus, to kupiłam dwie buteleczki i podawałam dzieciom. Od razu też kupiłam całą armię preparatów ze szczepami bakterii, aby zadbać o florę bakteryjną. Starszej  podawałam suplement diety acidolac Junior, bo żadnych naturalnych probiotyków nie jest w stanie przełknąć.

Szczepy bakterii przywróciły równowagę flory bakteryjnej, bo po zakończeniu antybiotyków było wszystko ok. Z dnia na dzień było coraz lepiej i szybko doszli do siebie. Widziałam, że antybiotyk jest niezbędny i naprawdę pomógł.

Później znów wróciliśmy do dawnych nawyków wspierania odporności. Czy one w takim razie działają? Pewnie tak, ale prawda jest taka, że dzieci muszą odporność nabyć przez styczność z wirusami. Warto jest ją wspomagać , bo możliwe że gdybym nie stosowała tych wszystkich metod to chorowałyby znacznie więcej.

Pediatrzy mówią, że 8-10 infekcji w roku to całkowita norma, a zważając na pogodę w Polsce, gdzie mamy pół roku chłodniejszych temperatur  to wychodzi infekcja, co nawet 20 dni! I co Wy na to?

Co nam pozostaje? Wspierać odporność, wierzyć, że to działa i przestać się tak przejmować, że to my coś robimy źle. Dzieci chorują i nic nie możemy na to poradzić. Staram się wyluzować w tek kwestii, bo bym tylko się obwiniała.

A co takiego stosuję żeby chociaż trochę pomóc wspierać odporność:

  • odpowiednia dieta – mało cukru, warzywa (jedzą dosłownie 10 na krzyż, więc cuduję codziennie różne kombinacje: koktajle, zupy, daję nawet warzywa do jedzenia przed telewizorem żeby zjedli cokolwiek), ziemniaki i makarony staram się zastępować kaszami
  • woda do picia – nie kupuję wód smakowych, żadnych soków, bo wystarczy jedno odstępstwo i Julek, który jest w wieku dość specyficznym, domaga się soku w sklepie
  • preparaty ze szczepami bakterii – tak jak wspomniałam wyżej, moje dzieci nie chcą jeść naturalnych (a próbowałam wielu sposobów).
  • odpowiednia temperatura w domu – zawsze z mężem mam o to konflikty, bo on lubi chodzić w domu w krótkich spodenkach, a ja wiem, że to nie jest dobre dla zdrowia. Zdecydowanie lepiej zakręcić kaloryfer, założyć bluzę i nie słuchać komentarzy, jak to w domu jest zimno.
  • nawilżenie powietrza – na noc włączam nawilżacz lub wieszam mokre pranie niedaleko kaloryfera, dzieki temu nie wysuszają się śluzówki
  • przegrzewanie dzieci – ok, zauważyłam bardzo prostą zależność – dziecko zaśnie w kurtce i czapce w wózku, a ja się boje  je rozebrać żeby się nie obudziło – nie mija jeden lub dwa dni i już jest katar. Organizm bardzo źle sobie radzi z przegrzaniem, zdecydowanie lepiej radzi sobie z wychłodzeniem. Lepiej jest zdjąć kurtkę niż przegrzać dziecko. Zawsze sprawdzam, czy dzieci nie mają zgrzanego karku. Wolę ząłożyć coś, jak jest im zimno niż przegrzać i rozbierać kiedy już są spocone.
  • naturalne preparaty taki jak: olej z czarnuszki, miód. Niestety innych smaków nie tolerują: np. czosnku lub cebuli
  • mleko zamieniłam na napój owsiany lub orkiszowy, kiedy dodaję go do dobrych płatków lub owsianki to nawet nie czują różnicy
  • mycie rąk – mam na tym punkcie lekką obsesję. Myjemy ręce często i co ważne nie mydłem antybakteryjnym, które zmywa z rąk też te dobre bakterie. Pilnuję mycia zawsze po powrocie do domu i staram się wyrabiać w dzieciach nawyk
  • ruch na powietrzu – wiem, że pogoda jest niezbyt sympatyczna na dłuższe spacery, ale jak tylko powietrze jest w miarę to jesteśmy na podwórku minimum 30 minut. Zakładam kombinezon i idziemy nawet na plac zabaw pod blokiem. A jak jest tylko okazja to korzystamy z atrakcji takich jak lodowisko ( zakładam jedną warstwę mniej i pilnuję też wtedy żeby nikt się nie przegrzał
  • unikam wielkich skupisk ludzi i potencjalnych wirusów – np. z tego powodu unikamy kulkolandów
  • najważniejsze – MOJA CIERPLIWOŚĆ – wiecie o tym, że jeżeli organizm (dorosły też) jest zestresowany, to odporność jest osłabiona? Staram się być ZEN, nawet jak dwójka kaszle na przemian.

Jak widzicie nie ma super, specjalnych metod budowania odporności, które działają. Warto jest wspierać zdrowie codziennie i nie brać do siebie, że znów są chore. Te choroby niedługo miną, nawet się nie obejrzycie. 

Do podzielenia się moimi przemyśleniami na temat wspomagania odporności dzieci zaprosił mnie producent suplementu diety acidolac JUNIOR.

Komentarze

    Miałam to samo – antybiotyk traktowałam, jak wyrok i porażkę! A przepisany był po ponad miesiącu walki z różnego rodzaju nakładającymi się na siebie infekcjami, kiedy pediatra moich dzieci wykorzystała wszystkie inne metody. Teraz myślę, że moja ówczesna reakcja to jakieś szaleństwo jednak 😉 nadal antybiotyk nie jest pierwszym wyborem ani moim ani naszej lekarki, ale jednak jak trzeba, to nie ma ci biadolić. Podaję coś osłonowo i się nie przejmuję (aż tak bardzo – dodałby mój mąż ;).

    Nie można dać się zwariować, antybiotyk traktowany jako ostateczność w porozumieniu z lekarzem jest potrzebny.

    Żeby się nie przegrzały polecam bieliznę z merynosow. Moja córka urodziła się w jesienia i do początku marca nosiła bluzkę merynos czasem na to bluzę i getry, potem kombinezon. Miała w wózku kocyk tez kocyk ale nie używałam śpiworkiem. W domu i szpitalu Nie miała czapeczki. Od urodzenia w domu mamy 20 stopni i biega boso często w krótkim rękawku. Teraz chodzi do przedszkola od września i raz była chora. Je dużo miodu i ogórków kiszonych ale z reszta warzyw szału nie ma. Czapkę nosiła dopiero pod koniec października. Odkąd obniżyłam w domu temp o 3 stopnie czyli 20 w dzień a w nocy 18 moje zdrowie uległo poprawie nie choruję na anginy a miałam 3 w roku obligatoryjnie. Aha i sukcesem jest wit d. Córki jedzą po 2 tys jednostek dziennie ja tez. Ot to moje osobiste doświadczenia.

    Mój mąż by się chyba wyprowadził jakby w domu było 20 stopni;) musimy mocno negocjować.

    Bielizna z merynosow nie przegrzewa sie organizm i wit d 2 tys jednostek, temp w domu 20 st w dzień, nocą 18. Córka od września chodzi do przedszkola i była raz chora. Je dużo miodu i ogórków kiszonych ale reszta warzyw bez szału.

    To prawda, zawsze na podwórko jak wychodzimy pobiegać to bluzki z merynosów zakładam. Jeszcze nigdy się w nich nie spocili.

    U nas gile za zmianę od 1 listopada u 2,4 latka i siostry 4 miesiace… . Skąd to biorą ? od kuzyna przedszkolaka ktory ma gile całą jesień i zimę tylko czy izolacja ich uchroni? Raczej nie bo od wrzesnia i my zaczynamy przedszkole. Starszak zlapie, ucaluje siostre i gotowe. Przy tym wszystkim chorujemy tez my, rodzice. Myślałam ze jestem zła mamą bo nie potrafie ich uchronic…a wiecie co w tym wszystkim jest najgorsze? Oni mieli tylko gila lub kaszel a ja… dostalam od tego plamice schönleina henocha. O ile u dzieci zdiagnozowano by ją szybko, bo to choroba typowo dziecieca lub zamknieto je na oiomie i szybko wyleczono. Tak mnie diagnozowalo 9 lekarzy odsylajac jeden do drugiego…trwalo to 7 tygodni. Także chyba pozostaje nam się cieszyć ze to “tylko” gile lub kaszel a bardzo rzadko coś gorszego. Cieszmy się że nasze dzieci diagnozuja szybko i “działają” bo z doroslymi juz tak nie jest.

    Współczuję, ja też od dzieci łapię jakieś zmutowane wirusy. Całe życie nigdy nie miałam rota, a odkąd mam dzieci to już dwa razy. Zdrówka, i oby do wiosny.

    Ja też. Przez 30 lat nic nigdy a w ciągu ostatnich 5, trzy razy tak okrutne że musiałam mieć kroplówkę podłączaną bo straciłam przytomność z wycieńczenia wymiotami.

    Probiotyki nie pomagają?podaje Pani codziennie?czy w ogole

    Mój syn – Julek 1.5 lat
    Od września choruje non stop, zapalenie ucha z performacją błony, zapalenie oskrzeli na pograniczu z zapaleniem płuc, ponownie zapalenie ucha i przed świętami Bożego Narodzenia ponownie zapalenie oskrzeli.
    Obecnie jestem w trakcie robienia wyników… Być może choroby spowodowane są niedoborem żelaza lub anemią.
    Od kilku dni podaję dziecku Colostrum i chodzimy do groty solnej.

    O jacie, a robiliście badanie słuchu? Warto zrobić tez po zapaleniach ucha. Byle do wiosny 🙂

    Mój syn miał zapalenie ucha z performacją błony praktycznie co miesiąc. W ciągu roku przyjął 12 antybiotyków. Przeszedł dwa zabiegi drenażu uszu. Pomogło wycięcie migdałka (miał wtedy 3 lata) i od tej pory a minęło już niecałe dwa lata (obecnie ma 5 lat) nie brał żadnego antybiotyku, frekwencja w przedszkolu 100%. Obecnie nie stosuje, żadnych specjalnych metod. Jedynie vit. D podaje. Gdy chorował próbowałam wszystkiego nawet pobyt w sanatorium. Po wycięciu migdałka odstawiłam wszystkie probiotyki do nosa, szczepionki na odporność itp. specyfiki. I jak na razie nie ingerowanie i moje racjonalne intuicyjne podejście wychodzi mu na zdrowie.

    Po 1 roku życia, kiedy próbowałam adaptować syna w żłobku, łapał w kólko jedno zapalenie oskrzeli po drugim. PO 3 sobie odpuściłam, pediatra była zdania, że odporności pomaga też odpoczynek, dziecko musi dojrzeć, a nie uodparnia się stale chorując. Teraz ma prawie 3 lata i choruje tylko po zetknięciu z dziećmi chodzącymi do żlobków 😉 juz się boję co to będzie, bo planuję przedszkole na jesień.

    Ale jak już się trochę oudpornił to trzeba być dobrej myśli – nie ma takiego przeskoku z żłobka do przedszkola. Będzie dobrze:)

    A u nas ciągle słyszę od teściowej żebym dawała dzieciom 2.5lata i 4 miesiące jakieś preparaty do Dr Nona i ziołka szwedzkie. Już mam tych pogadanek dość. Dramat. Nie rozumieją że dziecko nabiera odporności stykając się z wirusami. Plus do tego dawanie dzieciom jakieś cuda medyczne które kompletnie nie są sprawdzone. Straszne. Już tego staram się nie słuchać ale mam ochotę powiedzieć żeby się odp…

    Podzielę się moimi doświadczeniami ze wzmacniananiem odporności u dzieci. Może ktoś skorzysta.:)Mam dwie córki 5 lat i 2 latka. Starsza chodzi do przedszkola trzeci rok. Obie chorują rzadko. Młodsza miała może ze 3/4 razy katar i to wszystko. Starsza jeszcze rok temu przynajmniej raz w miesiącu była chora (miała powiększony migdałek), ale wszystko uległo zmianie odkąd dostała od naszej laryngolog lekarstwo robione w aptece na obkurczenie migdała oraz preparat Imupret w kropelkach. Początkowo byłam lekko przerażona, bo to środek ziołowy na bazie alkoholu (!), ale zadziałał doskonale. Migdał się obkurczył, a Gabrysia od kwietnia 2018 do teraz miała katar…jeden raz. Myślę, że pomógł także probotyk o nazwie Entitis, który zaczęłyśmy rok temu stosować. Zawiera on specjalny szczep bakterii wyizolowany z jamy ustnej dziecka niezapadającego na infekcje. Trzeba go brać przez min. 3 m-ce, potem robi się przerwę na kolejne 3 m-ce. Potem można ponawiać wg tego samego schematu. Poprawa jest ogromna. Co jeszcze stosujemy?
    1. Tran w sezonie (obie córki);
    2. Probiotyk w kropelkach cały rok (obie córki) – jeśli nie podaję akurat Entitisu;
    2. W sezonie syrop z wyciągiem z czarnego bzu Sambucol na zmianę z syropem Immunoglucan (najlepsze składy moim zdaniem – tylko starsza córka);
    3. Dwa razy po 3 m-ce w roku kuracja sokiem z pokrzywy (tylko starsza córka).
    Starsza córka nie przepada za warzywami, ale codziennie raz lub dwa razy zjada świeży owoc. Wiosną, latem i wczesną jesienią dużo przebywają na powietrzu. W zimie to różnie bywa bo i powietrze kiepskie i pogoda paskudna ( a my nie cierpimy zimna:):). Pomógł również wyjazd latem nad morze, Ogólnie zmiana klimatu raz w roku jest wskazana. Starsza córka nigdy nie miała chorób typu zapalenie oskrzeli itp. Raz przechodziła anginę, dwa razy zapalenie ucha. Ale w przeszłości, jak pisałam powyżej, nękały ją wirusówki (katary). Jelitówkę starsza miała ze dwa razy, młodsza wcale, ale obie zaszczepiłam na rotawirusy, więc to pewnie dlatego.
    Mój pediatra uważa również, że wpływ na brak odporności dzieci ma obecność pasożytów w organizmie. Podobno nawet 70% przedszkolaków ma pasożyty, a nie są odrobaczane. Kiedyś w czasach naszego dzieciństwa odrobaczanie przedszkolaków dwa razy w roku profilaktycznie było obowiązkowe.

    Masz 5-letnią córkę, więc pewnie jesteś w podobnym wieku co ja. Chodziłam do przedszkola w latach 80 i nikt mnie nie profilaktycznie nie odrobaczał 😛 Sambucol ma kijowy skład, tam jest cukier na pierwszym miejscu. Jest odpowiednik na syropie z agawy. Ogólnie ja ufam lekom i żywności, a nie suplementom, tylko podaję dziecku wit. D z DHA, bo nie chce jeść ryb (ma 3 lata).

    U nas choroby córki (obecnie 6lat) skończyły się jak tylko wycięliśmy jej 3 migdał i przecięliśmy boczne w marcu dwa lata temu. Chorowała dużo, miała ciągle wysiękowe zapalenie uszu, w nocy przeraźliwie kasłała a kilka miesięcy przed wycięciem migdała katar praktycznie nie ustępował i po prostu z nim żyła. Mówiła przez nos do czego się tak przyzwyczailiśmy że po zabiegu myślałam, że przeszła jakąś mutacje bo nie potrafiłam zaakceptować jej normalnego głosu 😀 w przeciągu tych dwóch lat katar może miała dwa razy i raz anginę, którą złapała ode mnie ale gdyby nie delikatny ból gardła i wymaz nawet bym nie sądziła, że to angina. W tak dobrej była formie.

    O rany. Czy trochę nie przesadzacie? Mieszkamy w Wawie, dzieci mają kontakt z chorymi ale … w miarę są odporni. Syn jeżeli łapie to zapalenie zatok i krtani. Syn prawie 7 lat, corka prawie 5. Po pierwsze w mieszkaniu musi byc chłodno. Witamina D i entitis. Tyle!!! Kobiety nie przesadzajcie i nie wpadajcie w lekomanie.

    Bez przesady. Tran, probiotyk i syrop z witaminą C to nie lekomania, a do tego działa.

    Hm. Ja mam dwojke – syn prawie 9 lat i corka 6. Oboje z cesarek = slabsza odpornosc na starcie. Mieszkamy w krakowie (smog masakra).
    Syn z powazniejszych chorob mial w zyciu szkarlatyne. Corka – zapalenie pluca i ospe. Choruja – ale na cos wiecej, niz kilkudniowe oslabienie/gila/jedno popoludnie stanu podgoraczkowego – to NIE jest choroba!!! – moze raz na kwartal? Syn bral w ciagu 12 mcy 3 antybiotyki – angina i zapalenie zatok. Corka – chyba nic przez 12mcy. Nie przegrzewam, z lekow daje nurofen/paracetamol ale tylko powyzej 38,5 – czyli raz na dwa lata! Probiotyk do antybiotyku. Nie przesadzam z higiena (zeby nie wyjalowic organizmu z bakterii), przy objawach przeziebienia – natychmiast wylaczam z diety krowie mleko i slodycze. Po 2 dniach mam zdrowe dziecko. Na katar – duzo poje (woda z miodem i cytryna), wychladzam dom, wyganiam na zewnatrz i ew. inhaluje.
    Dieta – zdecydowanie niedobra, syn uwielbia pieczywo i slodycze, zje 3 rodzaje miesa, zadnego nabialu, warzywa – moze kilka… Oba dziecka litra,i wciagaja miod.
    Corka karmiona piersia 5,5 roku, ma szerszy jadlospis niz jej brat (np. makrela, zielone liscie).
    Najczesciej lapia przeziebienie z przegrzania. I rozregulowanych emocji.
    Ja – wiekszosc zycia chora. Chuchana, dmuchana, niewiadomoco. Majac ponad 25 lat sie zbuntowalam, przestalam tak na siebie uwazac, zaczelam chodzic na basen (zgroza!!!!!) i przestalam chorowac. Mysle, ze uratowaly mnie wakacje na wsi – w ciagu roku antybiotyki, na wsi – baaaardzo ograniczona higiena (hihi) – przywracalam sobie flore bakteryjna do stanu “normalnosci”…
    Tazke ten – nie dajmy sie zwariowac! I nie dajmy zarobic koncernom farma… zanadto.

    Ostatnio zrobili badania, z których wynikało, że flora bakteryjna dzieci z cesarek zrównuje się z florą dzieci urodzonych naturalnie już w ciągu kilku tygodni od porodu. Mam młodsze dziecko niż Twoje, ale też mieszkam w Krakowie, też miałam cesarskie cięcie, i też front antywarzywny w domu 😉 Pozdrawiam 🙂

    Trochę mnie pocieszyłaś 🙂 odkąd starsza poszła do przedszkola to ciągle jest chora i przynosi wirusy do domu i młodszą zaraża. Po czterech miesiącach chorób antybiotyk przyjęłam z ulgą, że może w końcu wybije złe bakterie :p

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link