fbpx

Tym grozi 3-dniowy wyjazd bez dziecka

Otwieram Instagram, widzę, że przy szufladce na górze świeci się na pomarańczowo wiadomość. Klikam i nie wierzę. jeszcze raz klikam, ale nadal nie wierzę. Po minucie gapienia się w wyświetlacz telefonu dopiero do mnie dociera, że wygrałam w instagramowym konkursie kamerę GoPro.

AAA! Myślę sobie: “Będę GoPROWcem” i już wiem do czego będę jej używać. Po chwili przychodzi dalsza wiadomość. Dodatkiem do nagrody jest wyjazd na 3-dniowe warsztaty fotograficzne w Tykocinie. Szybka  synchronizacja kalendarzy z mężem dała mi zielone światło.

Jest czwartek wieczór, a ja pakuję walizkę na wyjazd. Wszystko się zmieściło do tej najmniejszej, która leżała w czeluściach szafy. Dopięłam ją bez dopychania kolanem i pomocy drugiej osoby. I wtedy ogarnął mnie niepokój. Usiadłam i zaczęłam się zastanawiać, że tych rzeczy jakoś niewiarygodnie mało i na pewno o czymś zapomniałam.

Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że jadę SAMA, więc kołderka May Lily, Lala Pola, 4 pieluchy z Dorą, 6 zmian ubrań (na 3 dni), mini apteczka zostają w domu. Odetchnęłam z ulgą, że tym razem zabiorę się do auta na raz i będę jeszcze miała rękę, żeby kupić sobie wodę.

Tak więc jadę.

Możecie mi wierzyć lub nie, ale wsiadając do auta i odpalając Chilli Zet pierwszy raz od jakiegoś czasu poczułam wolność, bo zazwyczaj tuż po zapięciu pasów słyszę tylko komendy: “Radio Bajka”, “Pippi, włącz”, “Lasse i Bosse, mamo chce” “Piciaaaaa!”. Tak więc  jadę, nawet 45- minutowy korek na Wisłostradzie mi nie zepsuł humoru.

Wykorzystałam go bardzo produktywnie i wykonałam bardzo pilne telefony do przyjaciółek. Dziwnie się czułam, bo zazwyczaj brzmię jak osoba z zespołem Touretta. “Tak już jadę do ZOSTAW PASY Białegostoku” “Na warsztaty NIE LILU JESZCZE NIE JESTEŚMY fotograficzne”.

W pewnym momencie wjeżdżam w tunel. Jadę w ciemnościach. Już widzę strugę światła na końcu. Kontrolnie spoglądam we wsteczne lusterko i dosłownie czuję się jakby mnie prąd poraził. Z tyłu nie widzę Lilki. Dopiero po chwili mój mózg przypomniał sobie, że moja latorośl została z tatą.

Po drodze bez najmniejszych wyrzutów sumienia zatrzymuje się w Macdonaldzie. Jadąc z dzieckiem często nadkładamy drogi lub w tym momencie krzyczymy: “Zobacz ptaszek po lewej” aby tylko uniknąć próśb i gróźb “Chcę do Macdonaldzika”.

Jadę w kierunku Tykocina i autentycznie delektuję się drogą, widokami i lekkim downtempo wymykającym się z głośników. Nie była to podróż jak w GPS. Dotrzeć z punktu A do punktu B w możliwie jak najszybszym czasie i po drodze tylko zwalniać przez ostrzeżenia Yanosika. Mój wyjazd- odpoczynek zaczął się już w Warszawie podczas 45- minutowego korka.

Docieram na miejsce. #jestdobrze.

Słońce powoli chowa się za chmury, a tykocińska architektura aż się prosi o fotkę na Instagram. Wchodzę na teren Alumnatu i wypatruję uczestników warsztatów. W końcu dostrzegam znajomą twarz. Kasia z bloga Żudit.pl również wygrała warsztaty w konkursie.

Myślę sobie: “Ale ten świat mały”. Jednak zmieniam zdanie kiedy przez bramę wchodzi znajomy z ogólniaka Maciek, również bloger Gapienamape.pl. Wtedy stwierdzam, że świat jest naprawdę maleńki. A na koniec dociera dawny znajomy, który te warsztaty będzie prowadził. Niesamowite.

W pośpiechu jemy kolację żeby złapać światło zachodzącego słońca. Spacer po klimatycznej okolicy wprawia mnie w świetny humor. Już wtedy zaczynam dostrzegać ogromne różnice między fotografią krajobrazową, a dziecięcą.

Zabrzmi to pewnie śmiesznie, ale tak się skupiłam na robieniu zdjęć na Nebule, że zapomniałam o innych typach fotografii. Można fotografować inne obiekty niż dzieci? Można! A nawet jest to bardzooo przyjemne.

Fotografia krajobrazowa ma swoje zasady oraz prawa.

Wieczorem sprawdzamy na SunCalc, o której jest wschód słońca, a na meteo.pl czy poszczęści nam się z mgłą. Przygotowując się do fotografowania dziecka zwracam uwagę na zupełnie coś innego. Czy jest najedzone, czyste i czy ma dobry humor. Szkoda, że nie ma do tego żadnej aplikacji.

Wstajemy o 3.20 na wschód słońca, bo chcemy złapać magiczne promienie światła. W domu pobudka o 3.20 jest największą masakrą. Dziecko się obudziło to dla Ciebie przymus i obwieścisz o tym całemu światu, że o tej zostałaś bezprawnie zwleczona z łóżka. Tak wcześnie wstałam, bo chciałam, nie musiałam. Jest duża różnica.

Jest! Ten moment kiedy wychodzisz na łąkę a słońce dopiero nieśmiało wstaje z horyzontu. Powoli się rozciąga, leniwie przepuszczając swoje promienie przez chmury. Ekwipunek: statyw z aparatem, kalosze i kurtka przeciwdeszczowa. Bez kawy.

Mam czas na powolne rozłożenie statywu, który w domu się tylko kurzy, bo nie dam rady z nim biegać po mieszkaniu za przemieszczającym się obiektem.  Szukam odpowiedniej perspektywy, myślę kadrami. Widzę małe drzewo ukryte daleko we mgle.

Zmieniam ustawienia aparatu – trwa to dobre 3 minuty. W domu w te 3 minuty zrobiłabym już 50 zdjęć, bo obiekt może zmienić zdanie co do chęci uczestniczenia, więc nie mam czasu na rozkminki.  Patrzę przez wizjer i spokojnie naciskam na spust migawki. Jestem spokojna i robienie zdjęć mnie relaksuje.

Przy robieniu zdjęć Lilce czuję napływająca adrenalinę i suchość w ustach, bo wiem, że mam bardzo mało czasu.

Często po wyciągnięciu sprzętu dostaję bardzo wymowny komunikat “Mamo, schowaj aparat”. Natura nie udzieli Ci takiej odpowiedzi, a wręcz zaprasza do robienia fotografii. Jest bardzo łaskawa, bo nic nie dzieje się nagle.

Wróciłam bardzo zainspirowana. Warsztaty z mistrzami z Magii Podlasia otworzyły mi oczy, że istnieje inny świat poza dzieckiem. Piękny świat. Co z tego, że moje dziecko jest całym moim światem skoro nie dostrzegam otaczającego piękna. Dziękuję za poszerzenie perspektywy i wiele przegadanych godzin (nie o dzieciach). I czekam na ciąg dalszy…

20150620-DSC_4013
20150620-DSC_4041
20150620-DSC_4051
20150620-DSC_4059
20150620-DSC_4069
20150620-DSC_4131
20150621-DSC_4408
20150621-DSC_4422
DSC_3985
20150620-DSC_4234
20150620-DSC_4244
20150620-DSC_4264
20150620-DSC_4279
20150620-DSC_4289
20150620-DSC_4296
20150621-DSC_4443

Oraz zdjęcia, które zrobiono mi:

_95C9320-2
by Tomek Poskrobko
_95C9340-2
by Tomek Poskrobko
_95C9395-2
by Tomek Poskrobko
_95C9472-2
by Tomek Poskrobko
11403149_979472518770475_480630383971161413_n
by Tomek Poskrobko
11642086_853624988046000_109464845_o (1)
by Marcin Bielski
IMG_5102 (Kopiowanie)
by Pikolina z www.zudit.pl
IMG_5131 (Kopiowanie)
by Pikolina z www.zudit.pl
IMG_5165 (Kopiowanie)
by Pikolina z www.zudit.pl
IMG_5206 (Kopiowanie)
by Pikolina z www.zudit.pl
IMG_5228
by Pikolina z www.zudit.pl
ania
by Pikolina z www.zudit.pl

Komentarze

    I pewnie tylu zdjęć, na których jesteś Ty to od dawna nie miałaś ;D
    PS Piękne kadry. Ale 3.20… Auć ;D

    Ale się uśmiałam w tego Macdonaldzika 🙂 U nas jest dosłownie to samo tylko gdy widzimy na horyzoncie wielkie żółte ” M “pada komenda “Mama frytki!!”. Super relacja Aniu!! Wpis jak najbardziej życiowy 🙂 Okolice przepiękne a Twoje włosy…po prostu extra(używasz prostownicy???)!!!
    Pozdrawiam

    Żółte “M” to była pierwsza litera, która Lilka zaczęła rozpoznawać. Aniu, nie używam prostownicy od 3 lat:) zmieniłam diametralnie pielęgnacje i moje włosy mi sie odwdzięczyły. Planuje post na ten temat.

    Piękne zdjęcia… nabrałam ochoty na wyjazd bez dziecka, już zapomniałam, jak to jest. Dziękuje

    Zdjęcia cudowne, a taki wyjazd zawsze wychodzi na plus . Nawet jeśli tęsknota się pojawia ( a pojawia się ) to uświadamia nam, że kochamy 😉

    piękny wpis, aż się rozmarzyłam jak czytałam kolejne linijki. też jestem mamą i też ciągle z nim i tak dotarło do mnie w końcu, że w tym byciu z nim i dla niego zapomniałam zupełnie o sobie, o swoich marzeniach, znajomych, świecie..! czas zrobić coś wspaniałego dla siebie! ”natentychmiast” 😉

    Czytam każde słowo i mocno się uśmiecham 🙂 To nie jest wpis typowy dla Nebuli… ale byłby typowy dla mnie, gdybym wróciła do takiej formy bloga, jaką zaczęłam lata temu. Własnie dlatego kocham swój zawód, to, że robię zdjęcia bez dziecka u boku, że podróżowanie samotnie w aucie jest dla mnie codziennością….. kocham to i jestem wdzięczna za to, że mimo 3latki w domu, mam ten stan dosyć często. Najbardziej to do mnie dotarło, gdy ponad rok temu robiłam ślub w Berlinie- trzy dni na kompletnym haju. Przywiozłam tyle dobrych zdjęć, że sama do tej pory oglądam je co kilka dni. Dwa miesiące później pojechałam dokładnie w te same miejsca z Polą i Patrykiem (no, bo przecież tak genialnie tam było!) i hola hola! Zdjęcia powstały kiepskie, robione głównie dziecku. Uroku otoczenia już nie dostrzegłam, za to irytację, zmęczenie, zapchane kawiarnie , długie oczekiwanie na posiłki w knajpie… już tak. To były dokładnie te same ulice…

    Alicja, tak wiem, że jest nietypowy. Ale dokładnie tak sie czułam. Do domu zadzwoniłam 2 razy, bo nie miałam czasu. Dopiero teraz widzę, że tak bardzo potrzebuję oddechu od spraw dziecięcych. Pewnie niedługo bedzie to widać na blogu. No ileż mozna o tym pisac?;) troszkę Ci zazdroszczę tych wyjazdów! A Berlin cudowny, bylismy tam dobę przed wylotem na Kubę.

    Witaj Aniu ,
    mam pytanie odnśnie jednego przedszkola Montessori w Warszawie, jestem ciekawa czy je znasz i co o nim sądzisz. Byłam już w kilku przedszkolach,sama pracowałam w przedszkolu, ale syna chcielibyśmy zapisać tutaj http://www.hmh.edu.pl/. Jest to dla mnie ogromny stres bo chce dla niego wybrać jak najlepiej, a niestety z doświadczenia wiem, że bywa różnie w i można trafić żle.Będę bardzo wdzięczna za opinię.
    Pozdrawiam
    Ania

    Zazdroszczę, zazdroszczę po stokroć!!!!

    Sama mam w tajnych planach krótki wypad bez familii, z którym również wiążę nadzieje relaksacyjno-fotograficzne, ale ciiii…., bo się wyda 😉

    Dziwnie się czułam, bo zazwyczaj brzmię jak osoba z zespołem Touretta – tekst położył mnie na łopatki, tak parsknęłam śmiechem, że mi się córka obudziła 😉
    Aniu, czytam Cię jakiegoś czasu, staram się być na bieżąco, ale różnie bywa. Nie wiem czy o tym pisałaś (jeśli tak to proszę odeślij mnie): ale jaki macie sposób na “gorsze” jedzenie typu fast food, słodycze itp? Lila nie je w ogóle, tylko gdy ktoś poczęstuje, macie “niezdrowe dni”, a może jakiś inny sposób? Moja córka ma 10 miesięcy i chcę kształtować w niej dobre nawyki, ale ja i mąż bez “grzechu” nie jesteśmy i osobiście prędzej umrę niż porzucę czekoladę…

    O, z tym u nas jest rożnie. W domu nie ma zadnych słodyczy. Ja nie jem, maz rowniez. Lilce kupuje zdrowsze wersje: dobre chrupki czy batony z owoców. Ale sama mnie o nic nie prosi. Daje jej od czasu do czasu. Jezeli chodzi o fast food to od czasu do czasu pozwalamy sobie na mniej zdrowe jedzenie na mieście. Jednak króluje subway i ich kanapki. Nie mam obsesji na punkcie zdrowego odżywiania i ilości cukru. Ale mam wrażenie, ze Lilka je go naprawdę mało. Ostatnio oddala mi w połowie loda. Czasami jak bardzo prosi to kupuje jej cos słodkiego. Dzis np poprosiła o ciastka, wiec jej kupiłam. Zdrowy rozsądek i brak terroru jest chyba jedynym wyjściem.

    Dziękuję za odpowiedź. Ostatnie zdanie jest chyba kluczem do sukcesu. Pozdrawiam 🙂

    Czytając, czułam się jak na wakacjach. odpoczęłam. dziękuję Ci Aniu.
    zdjęcia do mruczenia pod nosem. na uspokojenie.

    Piekne zdjecia (ulubione z ksiega po hebrajsku :)) i super tekst. Tez sie stresuje jak corki nie widze na siedzeniu za mna 🙂 Ciekawe kiedy ja sie odwaze na wyjazd bez dziecka, na razie mam 2 miesiace zanim urodzi sie drugie, potem moze byz znow ciezko przez jakis czas 😉

    Dziekuję bardzo. Jak bedziesz gotowa to napewno Ci sie uda. U Was tak pieknie, ze nie musicie nigdzie wyjeżdżać.Pozdrowienia

    O widzę, że miałyśmy podobne dni bez dziecka tylko, że u mnie było ich cztery, a córka była u dziadków 🙂
    Nabrałam dystansu i odpoczęłam psychicznie. Pomyślałam dokładnie o tym samym, że zapomniałam, że istnieje też świat bez dziecka i co jakiś czas trzeba w taki sposób odpoczywać.
    To mój drugi raz, na początku czerwca zostawiłam ją na jedną noc 🙂

    Pani Aniu. Mi na zdjęciach, gdzieś chociażby z boku brakuje ” znaku wodnego” tak na wszelki wypadek 🙂 gdyby ktoś chciałsobie pożyczyć 🙂

    Śliczne zdjęcia 🙂 przepiękny blog:) widać, że wkłada pani w niego mnóstwo pracy 🙂 kiedyś myślałam, że wystarczy zrobić ładne zdjęcia. Dopiero kol uświadomiła mnie, że często to mnóstwo pracy 🙂
    Czy tylko mi się wydaje? Czy na ostatnim zdjęciu rzeczywiście pani kciuk się porusza?! 🙂

    Jestem Ania:) to tylko tak wyglada, ze to tak mało czasu zajmuje. Ja bardzo przykładam sie do tego co robie tutaj i jeden wpis powstaje przez 5-6 h ( razem z obróbka zdjec). Tak, dokładnie- na ostatnim zdjeciu ustWiam ciagle ostrość;)

    Śliczne zdjęcia 🙂 przepiękny blog:) widać, że wkłada pani w niego mnóstwo pracy 🙂 kiedyś myślałam, że wystarczy zrobić ładne zdjęcia. Dopiero kol uświadomiła mnie, że często to mnóstwo pracy 🙂
    Czy tylko mi się wydaje? Czy na ostatnim zdjęciu rzeczywiście pani kciuk się porusza?! 🙂
    Chętnie poczytam rowniez o czymś innym 😀

    Fajne kadry, cudowny wschód słońca. Oby więcej takich chwil dla siebie i możliwości czerpania radości z fotografii 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link