fbpx

10 rzeczy, które zrobiłam, by osiągnąć formę życia — spróbuj, a rezultaty Cię zaskoczą!

  • RODZICE
  • 7  min. czytania
  •  komentarze [2]

Zaczynam od 1 stycznia, od poniedziałku, od jutra – znasz to? Ja tak i to bardzo dobrze! Już nie mogłam zwalać nadwagi na pociążowe kilogramy, bo moje najmłodsze dziecko ma 8 lat. Byłam już totalnie zmęczona swoimi nieskutecznymi próbami kolejnych diet i po prostu pewno dnia, a nie był to ani 1 stycznia, ani poniedziałek – wzięłam się za siebie. I się udało!

Dziś podzielę się moimi sposobami, które były prawdziwymi kamieniami milowymi na tej drodze.

Pamiętajcie – każdy jest inny, ten post napisałam tylko po to aby pokazać moją drogę. Wcale nie musi być dobra dla Ciebie, ale może Ci pomoże zauważyć pewne rzeczy, których nie widziałaś wcześniej.

Te same spodenki, różnica 10 kg (tylko na zdjęciu po prawej muszę trzymać żeby nie spadły 🙂

1. Zaczęłam od dziś

Tak było ze mną – byłam tak zmęczona ciągłym odkładaniem i moimi natarczywymi myślami: “Kiedyś schudnę”, “Kiedyś przyjdzie ten czas, że mi się uda”, “No to może, od stycznia?”. Tym ciągłym odkładaniem na “lepsze czasy” dotarłam na skraj. Na skraj otyłości.

Właśnie tak – kiedy zobaczyłam, że moja waga, to nie jest już nadwaga, a prawie otyłość to było jak policzek w twarz. Naprawdę! Byłam na siebie zła i ta złość dała mi siłę, że to jest najlepszy czas żeby to zrobić.

2. Zastosowałam dietę, na której jestem w stanie długo wytrzymać

Jaka jest najlepsza dieta? Taka, na której jesteś w stanie wytrzymać jak najdłużej. To właśnie dlatego większość diet jest bez sensu, bo nie dasz rady być na niej przez rok lub dwa.

Czego ja nie próbowałam? Niski indeks glikemiczny, dieta niskowęglowodanowa, dieta pudełkowa bogata w białko, dieta od dietetyka – w teorii wszystko wygląda super, a w praktyce? Już Wam mowię – ja te wszystkie diety trzymałam i nie chudłam, a nawet tyłam. Powodów znalazłam kilka i je wyeliminowałam. Co z tego, że trzymasz dietę z niskim IG, a jak wszystko zsumujesz, co zjadałaś daje razem 2500 kcal?

Mnie gubiły porcje i podjadanie, których nie zaliczałam do diety oraz tzw. cheat meals. Cały tydzień trzymam dietę, a w weekend zapraszają nas znajomi i tam płynę… chipsy, przekąski, ciasto itd. Więc aby poradzić sobie z dietą zaczęłam liczyć kalorie. Nie lubię ważyć, mierzyć, liczyć, więc uznałam, że najłatwiej jest szacować: jem 4 posiłki danego dnia – to każdy niech ma ok 400 kcal, jem 3 posiłki danego dnia – to niech każdy ma ok 500. Dlaczego tak mało, a no właśnie – zostawiam sobie troszkę na coś, na co będę miała ochotę dodatkowo.

3. Zaczęłam jeść więcej białka

Możecie się śmiać z tego, że nawet na mleku jest teraz napis “proteinowy”. Mogą Was bawić te wszystkie tiramisu zrobione ze SKYRa. Ale to ja dzięki tym produktom osiągnęłam to, co chciałam. Co daje więcej białka w diecie? Dla mnie smak i sytość. Po posiłku, który ma 400 kcal i dużo białka – nie jestem głodna przez 4 h i nawet nie myślę o jedzeniu. Dodatkowo po białku chce mi się pić, więc nawet nie muszę się zmuszać do picia wody. Po prostu odczuwam większe pragnienie.

Mój sposób: w każdym posiłku porcja białka wielkości mojej pięści. Jakie mam ulubione źródła białka? Twaróg, Skyr, Skyr do picia, Serek wiejski, Mozzarella light, kurczak, indyk, krewetki, tofu, jajka, tuńczyk, łosoś, komosa ryżowa, soczewica – mam to zawsze w lodówce.

Zaczęłam robić desery w domu – tu “drożdżówki” z twarogu bez mąki LINK do przepisu

4. Zaczęłam stosować post przerywany

Pewnie słyszeliście już o tym nie raz. Ja nigdy wcześniej nie próbowałam, ale od kilku miesięcy stosuję też IF. Bardzo pasuje do naszego stylu życia i w sumie widzę lepsze efekty. Na czym polega? Robię, a właściwie robimy (bo mój mąż też do mnie dołączył) post w jedzeniu. Nam najlepiej pasuje opcja: 16:8. Czyli przez 16 godzin nie jemy, a w czasie okna 8- godzinnego okna żywieniowego spożywamy 3 -4 posiłki.

Pierwszy posiłek jemy o 11.30, a ostatni o 19.30. I to się dobrze pokrywa z rodzinnym systemem, bo przegapiamy śniadanie z dziećmi. A później już jemy w podobnym rytmie. Co w takim razie z poranną kawą z mlekiem, bez której nie wyobrażałam sobie życia?

5. Zaczęłam pić kawę bez mleka

Jeszcze rok temu bym nie przypuszczała, że dam radę pić kawę bez mleka. Cappucino zaraz po wstaniu z łóżka to mój nawyk od wielu lat. Zawsze się z tego śmiałam, że wstaję z łóżka tylko dlatego, że za chwilę zrobię sobie pyszną mleczną kawkę. Jednak to się zmieniło.

Rok temu pojechaliśmy wypożyczonym kamperem do Danii i na wyposażeniu był ekspres kapsułkowy. Spróbowałam kilka razy wypić kawę bez mleka i się zakochałam. Ten smak, zero goryczy spowodował, że po powrocie kupiłam sobie właśnie taki ekspres. Zamówiłam też kapsułki smakowe i okazało się, że mogę pić kawę bez mleka – i to ze smakiem!

Dzięki czarnej kawie rano jestem w stanie trzymać post przerywany.

6. Zaczęłam treningi siłowe

Wcześniej starałam się ruszać: chodziłam na pilates, na jogę, jeździłam na rowerze, grałam w tenisa – okazuje się, że to było za mało.

Opierałam się wiele lat. Mówiłam, że to nie dla mnie. Nie znoszę chodzić na siłownię. Ale tylko trening siłowy dał takie efekty, o jakich marzyłam – czyli szczupła i silna sylwetka. Przez rok obserwowałam konto siłowni na Instagramie, przez kolejny rok pewnego trenera i w pewny listopadowy wieczór się zapisałam.

Pół roku cotygodniowych treningów z trenerem dało mi to, co chciałam. Czy pokochałam treningi i chodzenie na siłownie? Pewnie Was zaskoczy ta odpowiedź – ale nie. Ale uwielbiam uczucie po treningu! Jest niepowtarzalne! I żaden tenis, czy rolki nie dają tego genialnego samopoczucia.

7. Zamieniłam motywację w dyscyplinę

Naprawdę motywacja jest przereklamowana. Jeżeli przed każdym treningiem miałabym się motywować, lub zastanawiać, czy mi się chce, to szybko bym to porzuciła. Mój sposób na dyscyplinę w sporcie? Płacę z góry za 10 treningów i mam umówioną konkretną godzinę z trenerem. Idę, chociaż mi się nie chce i nawet się nad tym nie zastanawiam.

Mam zawsze spakowaną torbę na siłownię, oddzielną szufladę na sportowe ciuchy – wszystko po to żeby sobie ułatwić. A kiedy mam prawdziwy zjazd i totalnie mi się nie chce to sobie myślę: Robisz to dla przyszłej siebie i za 10-15 lat sobie za to podziękujesz.

8. Znalazłam swój słaby punkt

Moim słabym punktem są: wyjścia do restauracji, spotkania ze znajomymi, wyjazdy i wakacje. Pomyśl nad swoimi i napewno jest coś, co możesz zmienić. Ja każdą z tych sytuacji sobie opracowałam na swoją korzyść i tak:

I. Wyjście do restauracji – nie traktuje tego jako odskoczni od diety, ani nagrody. Idę spędzić miło czas z rodziną lub koleżanką. Wybieram opcję najlepszą dla mnie – najczęściej jest to coś z dużą ilością białka. Jeśli moje dziecko zamówi pizzę i mam na nią ochotę, to zamawiam sałatkę i po jej zjedzeniu biorę kawałek pizzy.

II. Spotkania ze znajomymi – moja zguba: tyle pyszności postawionych pod nosem, jak się opanować? Moja metoda, którą doradził mi mój dietetyk: nie idę głodna, bo wtedy mój rozum się gubi. W domu przed wyjściem jem posiłek z białkiem i później u znajomych moje decyzje są bardziej racjonalne. Zabieram też ze sobą lepsze przekąski i np. Colę zero.

III. Wyjazdy i wakacje – trudna sprawa, u mnie najtrudniejsza, bo zazwyczaj w wakacje tyję 3-4 kg. I co z tego, że tyle miesięcy jestem na diecie i się staram? W tym roku, pierwszy raz wróciłam z wakacji na minusie. Jak to zrobiłam? Post przerywany i gotowanie w kamperze! Oczywiście były też lody, pizza, beza, makaron, ale jedna taka “atrakcja” na dzień i się udało.

9. Używam wspomagaczy

Najlepiej sprawdzają się u mnie dwie rzeczy, które wpływają na apetyt i chęć jedzenia:

1. Ocet jabłkowy z wodą w pierwszej połowie dnia – piję codziennie i dzięki niemu mam większe uczucie pełności w brzuchu, a do tego pięknie reguluje glikemię – ten ocet najlepiej mi smakuje KLIK

2. Berberyna z mio inozytolem – nazywana naturalną metforminą – używam tego KLIK

10. Postawiłam sobie cel

Do 40 urodzin zostało mi 6 miesięcy i kiedy zaczynałam w listopadzie to powiedziałam, że do czterdziestki zrobię formę życia. No i chyba się udało 🙂

Oczywiście mam też dni gorsze, kiedy trochę popłynę – ale kilka lat temu ten dzień zmieniał się w miesiąc i zaczynałam od nowa. A teraz jak mi się zdarzy to zaczynam od jutra na nowo.

Teraz najważniejsze – czy był to dla mnie ogromny wysiłek? Powiem szczerze, że nie. Mogłabym bardziej cisnąć i więcej ćwiczyć, ale znam siebie. U mnie efekt jest trwalszy jeżeli robię coś na te 70%, ale za to długo i wytrwale.

Być może dla niektórych nie jest to mega forma, którą można się chwalić, ale ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa 🙂

Komentarze

    Brawo Aniu! Obserwuję twoją zmianę i sama powoli nastrajam się na zmianę własnego trybu życia. Dzięki za motywację, mobilizację muszę wyrobić sama;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link