Najlepiej stosować bezstresowe wychowanie, dziecku wszystko wolno a później nie mają do niczego szacunku. Pisała jakąś nowoczesna “madka” której dziecko może robić wszystko.
Tak! Tak! Wszystko wiem, a jednak czasem się zapomnę 🙂 Zdarzyło mi się ponad to, kilkakrotnie słyszeć z ust mam tekst “skup się”- ton taki nakazujący, nie uznający sprzeciwu. Jedna mama pstrykała przy tym palcami na poziomie twarzy synka, żeby przestał patrzeć się na biegające dookoła dzieciaki i zwrocił uwagę na nią z kurtką w ręku… Brzmi to tragicznie i nic dla dziecka nie znaczy! Życzę żeby rezolutny kilkulatek odpowiedział wtedy mamie (trochę niesmacznym żarcikiem) jaki usłyszałam z ust dziewięcio-latka do starszej siostry “Ala, nie wypada mi bo będzie śmierdziało!”
Hehhe, totalna abstrakcja dla dzieci. Nam pewne rzeczy wydają się być oczywiste, a one ich nie rozumieją.
Jak się dziecka nie nauczy co oznacza ten zwrot to dziwne by go rozumiało. Tak wygląda dzisiejsze wychowanie, niczego się dzieci nie uczy tylko na wszystko pozwala. Beznadziejny jest ten post chociaż nie powiem by nie było w nim sporo racji ale jako całość nie znaczącą sprzeciwu jest warty wrzucenia między bajki i do kosza.
Jak w takim razie zdefiniować przymiotnik „grzeczny”? Czy to oznacza po prostu bezwzględne posłuszeństwo dziecka wobec rodzica? Czy to jest zdrowe dla kształtowania się indywidualnego charakteru? Bo u mnie (i niestety z tego co mówią przeróżne badania to częste zjawisko) wyszło tak, że w dorosłości musiałam się uczyć asertywności, bo podkładałam się każdemu człowiekowi w każdej sytuacji – no przecież na tym polega bycie „grzeczną”…. I co najgorsze – ja miałam tego świadomość, tylko zachowania wgrane pasem i kablem przez ojca wchodziły u mnie automatycznie. Wiele musiałam sobie przerobić jako dorosła osoba, bo byłam jak chorągiewka na wietrze. A to tylko jedna z konsekwencji TRESURY dziecka zamiast prowadzenia tak aby poznało swoje możliwości i wyrobiło samodzielne myślenie.
Ja trochę siebie nie lubię za kilka wypowiadanych słów, zwłaszcza za ‘uwazaj’. Kiedyś taka nie byłam, przesłałam na wiele i tylko byłam. Ale mój syn (teraz 3 lata) miał sporo ‘wypadkow’- najpowazniejszy to upadek z łóżka na grzejnik, rozcieta glowa z tyłu, dwa szwy i mnóstwo cierpienia, strachu i mojego prawie omdlenia po szyciu… I teraz często nie umiem powstrzymać tego ‘uwazaj’….
No właśnie- często wypowiadamy te słowa z automatu, a dla naszych dzieci nic nie znaczą. Muszę chyba napisać jeszcze jeden wpis w ramach autoterapii, bo u mnie z kolei pojawiły się jakieś głupie automatyzmy w trakcie jedzenia. Temat do przemyślenia.
Co do skakania to trochę jest nie tak do końca. Nie każdy z nas ma dom z tarasem że pod nikt nie mieszka. Chodzi w tej kwestii o to że stropy w blokach są cienkie
Aniu Twoje teksy są naprawde fajnym drogowskazem i motywatorem dla nas czasem zdezorientowanych rodzicow. W imieniu wlasnym i mysle nie tylko wielkie dzieki :*
Świetny tekst! Takie świadome zachowanie wobec dziecka wymaga nie lada cierpliwości i siły ducha, ale mam wrażenie, że trudno jest tylko na początku. Później pewne nawyki wchodzą w krew i zastępują te ‘stare’, najczęściej wszczepione nam przez starsze pokolenie. Wtedy to, że cofacie się w poszukiwaniu zaginionej gwiazdki staje się oczywiste! A to, że słuchasz swojego dziecka z zainteresowaniem i sprawia Ci to mnóstwo frajdy – naturalne 🙂
Oj to prawda. Ja obecnie pracuje nad tym żeby właśnie w tych cięższych momentach dać sobie to 3 głębokie oddechy i nie powiedzieć wtedy nic. Nie jest to łatwe, ale mam nadzieję, że będzie lepiej.
Nie wchodź, Nie dotykaj, Popsujesz, Daj ja zrobię to lepiej, Jesteś za mały…. Tak trudno być dzieckiem w świecie pseudo idealnych dorosłych.
Niby to wszystko wiemy, ale często klepiemy automatycznie. Dziękuje za ten post. Mój grzech powszedni to punkt 7. Biję się w pierś!
Aniu, wrzuciłam sobie ten wpis do Pocketa, bo wiem, że powinnam często do niego wracać. Ale tak naprawdę to chyba powinnam go sobie po prostu wydrukować i gdzieś powiesić – w bardzo widocznym miejscu 🙂
te zwroty są wpisane chyba w każdą mamę i to nie dlatego, że mamy to wredoty, ale z troski. Nie chcemy żeby biegło, bo już widzimy, że będzie bam, nie chcemy płaczu, bo serce się kroi, chcemy żeby chwilę było cicho, bo nam głowa pęka… 🙂
Jestem pedagogiem i tak jak Ty mam alergie na te powiedzonka. Na placu zabaw, jest ich prawdziwy wysyp, dlatego słysząc te wszystkie mamy” wolniej, nie biegaj”, ja mojej córce 1,5 letniej mówię biegnij szybko, spróbuj sama, wspinaj się wysoko. A na powiedzenie bądź grzeczny/niegrzeczny włosy stają mi dęba. Mówmy o konktetnym zachowaniu- nie podoba mi się jak robisz to czy tamto, a nie”jesteś niegrzeczny” Post bardzo trafiony, uwielbiam tego typu wpisy
Ja ch ualam tylko napisac, ze pania uwielbiam 😀 Serio. Strasznie lubie Pania czytac. Wydaje mi sie Pani swietna mama 😀 Taka … az mi brakuje slow 🙂 Milego weekendu
Co do porzadku to mysle, ze to pojecie wzgledne 🙂 Czasem idzie sie do znajomych i slyszy, ze posprzatane, to zrobione, tamto… A czlowiek mysli: serio?! Ok 😛 Albo odwiedza sie kogos i slyszy: przepraszam za balagan. Czlowiek sie rozglada i mysli: Kurde! Jaki balagan?! 😉 🙂 Ja niestety z tych nigdy nie zadowolonych i walcze i walcze z tym jak moge, bo nie oszukujmy sie, ze czasem i ta chec sprzatania, panowania nad porzadkiem (cialem, ludzmi itd.) ma jakies podloze. Pozdrawiam. Jest pani the best 🙂
Łatwo napisać, zdecydowanie trudniej wykonać. A tak serio, jestem początkującym tatą i właśnie założyłem folder z tego typu poradami (masz zaszczytne pierwsze miejsce) bo jestem pewien, że nie raz będę musiał tutaj wrócić powtorzyć sobie to i konfrontować się z rzeczywistością i trenować, trenować i jeszcze raz trenować.
Dzięki Łukasz! No jasne, to nie jest proste, bo wiele z tych zwrotów wypowiadamy z automatu – czasami totalnie bez sensu i bez zastanowienia.
Co do tego płaczu… Szanuję i pielęgnuję w dzieciach spontaniczne wyrażanie emocji. U siebie też się staram i czuję, że gdybym się czasem nie pohatmowała to stracilabym przyjaciół/pracę… Jednak kiedy dziecko zbyt mocno hałasuje przy tym płaczu, który wyraża kilkanaście razy dziennie, mówię żeby przestało hałasowac. Mam dość. Próbuję znaleźć kompromis. Ja też mam prawo do emocji. Płacz ale nie hałasuj. Czasami zastanawiam się jak by wyglądał świat gdyby każdy z nas stosował się do zasad na które przyzwalamy naszym dzieciom. A może jest granica, za którą zasady które uczymy nasze dzieci, muszą one porzucić aby być dobrze funkcjonującymi i nie odrzuconymi przez społeczeństwo dorosłymi? Tego właśnie nie rozumiem…
Ja jeszcze mam serie powiedzonek a’la moja Mama, które powtarzam i gryzę sie w język, bo obiecałam sobie, ze nie bede tego robić ;( i na mojego sześciolatka jajko nie podziała … opowiadałby o tym jajku i jego obieraniu 😉 on naprawdę czasami musi usłyszeć ” nie gadaj ” , dla do rz jegostrun głosowych i mojego zdrowia psychicznego 🙂
Pozwalamy dzieciom dowolnie się wspinać – uczymy je schodzić. Uczmy je też, że tak mogą robić w obecności rodziców a nie każdej osoby, pod której opieką są. Na pewno nie jest na dłuższą metę bezpieczne dla dziecka, jeśli nauczy się, że może robić, co chce, bo razie czegoś, ktoś je złapie. Fakt, że “uważaj” musi być rozsądnie dawkowane, by spełniało swoja rolę 🙂 Jest jedna emocja, której wyrażania płaczem nie znoszę: “Ma się natychmiat stać to, czego ja chcę!!!!!!!!!” Nieważne, że zabawką bawi się inne dziecko, huśtawka jest zajęta a w ogóle jest do niej kolejka, ktoś siedzi na tym krzesełku itd.
Bądź grzeczny? Nie widze problemu zeby tak dziecku mówić. Pamiętam jak mama tak do mnie mówiła i wiedziałem ze mam sie uspokoić. Swojemu dziecku tez tak mowie i ono reaguje. Wie ze robi źle. Jesli pani autorka i jej podobni nie umieja ziterpretowac bądź sprecyzowac dziecku definicji grzeczności to później jest ten wlasnie problem ze dla dziecka staje sie on abstrakcyjny. I pani wybaczy, ale jesli dziecko biegnie i nie moze sie zatrzymac a ma pod nogami jakies przedmioty to nie czekam az rozbije sobie głowę tylko mówię szybko: niunia uwazaj. Niunia reaguje… więc wcle nie jest tak jak pani pisze.