fbpx

10 zasad szczęśliwego rodzicielstwa

Koniec roku to dobry czas na podsumowania. Ja już nie robię postanowień noworocznych, bo prawie ZAWSZE ich nie spełniam. Jednak jest coś do czego dążę i dziś chciałabym się z Wami tym podzielić.

Moje postanowienie, które realizuję już od dawna to być szczęśliwym. Tak po prostu. Być szczęśliwą matką, żoną, kobietą i nic więcej.

10 zasad szczęśliwego rodzicielstwa

  1. Pierwsza najważniejsza zasada, którą stosuję już od dłuższego czasu i działa u mnie najlepiej. Bez niej całe moje macierzyństwo byłoby koszmarne i wciąż żyłabym z wyrzutami sumienia. Ta zmiana sprawiła, że jestem naprawdę szczęśliwa i cieszę się każdym dniem. Jesteście ciekawi co to za zasada? Jest bardzo skomplikowana, ale wdrożenie jej do życia rodzinnego odmieniło moje podejście. Tak, już jesteście gotowi? NAJWAŻNIEJSZA ZASADA MOJEGO MACIERZYŃSTWA:

ŻADNYCH ZASAD

Tak, dokładnie. Nie stosuję żadnych zasad. Wiecie dlaczego? Bo powodują odwrotny skutek niż był      zamierzony. A każda próba kończy się wyrzutami sumienia i poczuciem beznadziejności. Tak więc, wyzbyłam się wielu zasad, których trzymałam się kurczowo i jestem bardziej szczęśliwa.

2. ZŁA MATKA

Mówisz tak czasami na siebie? Ja tak. Szczególnie wtedy kiedy robię coś co sobie inaczej założyłam.          Jeżeli myślisz o sobie tak kilka razy dziennie, że jesteś złą matką to znaczy, że jesteś… BARDZO DOBRĄ MATKĄ. Prawdziwe “złe matki” nie zastanawiają się nad tym i nie mają autorefleksji.

Pamiętam jak kiedyś na grupie facebookowej przeczytałam post mamy dwójki dzieci, która zapytała co inne mamy robią z pracami swoich dzieci. Chodziło oczywiście o te na kartkach: rysunki, głowonogi, niedomknięte kołka, bohomazy i inne wytwory. Byłam tego ciekawa, bo sama wieszałam na ścianie je bardzo rzadko.

Ta mama napisała, że prawie wszystkie prace skanuje i wrzuca ja do specjalnego folderu na komputerze. Trzyma je na pamiątkę żeby dzieci mogły je sobie kiedyś obejrzeć.

A co robię ja?

Najczęściej wyrzucam jak Lilka nie widzi. Czasami zdarza się, że później ona tego szuka, więc jej mówię, że skoro obrazek nie został przypięty do lodówki lub taśmą do ściany to uznałam, że jest jej niepotrzebny i można go wyrzucić.

Ale poczułam zakłucie w serduszku mojego cudownego macierzyństwa. ZŁA MATKA ZE MNIE, że nie skanuje tych wszystkich wytworów.

A później sobie pomyślałam, że to bez sensu. Czy ja bym chciała teraz w życiu dorosłym oglądać swoje bohomazy? Nie! Nie ma sensu tak się kotwiczyć w przeszłości. Żyję tu i teraz.

3. WYLUZOWANIE

Tak, wiem czasami trudno wyluzować. Ale czasami jest to najlepsza metoda. Nie ma idealnych ludzi, każdy popełnia błędy i na nich się uczy. Milion razy dziennie zastanawiam się, czy zrobiłam dobrze czy też nie. Teraz mam taką metodę, że w chwilach wątpliwości tłumaczę sobie, że widocznie to było wówczas najlepsze wyjście.

4. PORZĄDKI

Tak jak Wam już pisałam wieczorem ogarniam lekko ten rozgardziasz bajzel na kółkach tak żeby rano nie wstać w mieszkaniu, które wygląda jak po wybuchu granatu. Mój mąż wieczorem sprząta kuchnię, a ja resztę. Dziś np. odkurzałam z Julem w nosidle żeby mieć czas na pracę na drzemce.

5. GOTOWANIE

Taaaak, pewnie myślicie, że u nas codziennie jest pyszne pożywne śniadanko. Jak już jestem taka szczera, to piszę prawdę. W tygodniu śpię z Julem do około 8.30 i Daniel nasypuje Lilce płatki – dodaje mleko.

Posmaruje bułkę masłem lub naleje oliwy z oliwek na talerz. Ona o 8.30 ma dobre, ciepłe śniadanie w przedszkolu, więc tam ją lepiej karmią niż w domu. Czy mam z tego powodu wyrzuty. Kiedyś miałam, a teraz jestem wdzięczna.

BARDZO BYM CHCIAŁA robić owsianki, jaglanki itd. Ale odkąd jest Jul nie mam jak. Odpuściłam temat.

Bywa i tak (nawet 3 razy w tyg), że nie robię obiadu. To się już zmienia, bo Jul zaczyna jeść coraz więcej i zwyczajnie muszę. Najczęściej kupuję obiad w barze mlecznym przy Lilki przedszkolu lub wyjmuję z zamrażarki pierogi. Z tego powodu też ma wyrzuty sumienia. Ale zamierzam się poprawić!

p.s. Czasami jemy parówki i słodkie serki.

6. CZAS Z DZIEĆMI

Oj jakże ja bym chciała żeby to było DUŻO I BARDZO EFEKTYWNEGO czasu. Niestety biorę to co mam i się nad tym nie zastanawiam. Nie odpuszczam jedynie usypiania Lilki. Mogłabym włączyć jej kołysankę z DUBI, czy też projektor z muzyczką, ale nie chcę.

Chcę jak najdłużej móc ją usypiać. Może wydawać się Wam to dziwne, bo Lilka dałaby radę sama zasnąć. Ale to jest właśnie ten, mój czas 1:1 tylko z nią. Bardzo rzadko się zdarza, że usypiam dwójkę na raz. Staram się mieć właśnie ten czas dla niej i mam.

W tym roku chcę kilka razy wyjść z nią sama, tak jak było kiedyś.

7. RADY INNYCH

Słucham biernie, kiwam głową, robię po swojemu. Zasada, która uratowała moje macierzyństwo. To TY znasz najlepiej swoje dziecko, nie jakaś Anka z bloga nebule. Zajęło mi to trochę czasu, jednak wiem, że “złote rady” nie działają.

8. SŁUCHAJ SWOJEGO DZIECKA I PODĄŻAJ ZA NIM

Tak rzadko słuchamy swoich dzieci, szczególnie tych mniejszych. Naprawdę wiele razy to one pokazują nam najwłaściwsze rozwiązanie, a my szukamy, myślimy, zastanawiamy się. Robienie rzeczy na siłę NIE DZIAŁA. Uwierzcie mi!

9. BĄDŹ DOBRA DLA SIEBIE

Myśl czasami o sobie i swoich potrzebach. Kiedy jestem zła, chodzę i podnoszę głos – wiem, że to moja wina. Dlaczego moja? Bo gdzieś wyczerpałam swoją energię i jej nie odbudowałam. Najczęstszym winowajcą u mnie jest praca (za dużo siedzę na telefonie).

Matkom tak często brakuje takiego poczucia, że są wystarczająco dobre. Ja też na wielu polach mocno odpuszczam, ale wiem, że tego właśnie mi trzeba. Bez przesady z tym krytycyzmem.

10. NIE PLANUJĘ

Nie planuję, nie zapisuję swoich planów, nie myślę o tym co będzie za pół roku. Nie mam żadnego planu dnia, idę na żywioł. Wiele razy sobie coś zaplanowałam i to nie wyszło, byłam zła na siebie i zwalałam winę na siebie. Tymczasem to nie tylko moje przewinienia.

Przy drugim dziecku bardzo rzadko spoglądam na zegarek, nie wiem ile czasu spało, o której poszło spać lub ile razy się obudziło. Dzięki temu jestem szczęśliwa, bo skupiam się na rzeczach ważniejszych.

Teraz po dwóch tygodniach chorowania cieszy mnie wszystko. Bardzo spokorniałam i niewiele mi trzeba do szczęścia. Ten cały antyporadnik jest właśnie po to, żebyś inaczej spojrzała na siebie, na swoją rodzinę i się zastanowiła co jest naprawdę ważne.

Zdjęcie tytułowe Fabryka przygody

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis kliknij “Lubię to” na moim profilu na FB: https://www.facebook.com/nebuleblog/

Komentarze

    Bardzo lubię Twoje wpisy 🙂 odkąd urodziła się Zuza usypianie Filipa to jedyny z naszych rytuałów który przetrwał i tez bardzo tego pilnuje , choć On ma już sześć lat 🙂 na szczęście Zuza ma już 1.5 i powolutku wracamy do starych zwyczajów lub tworzymy nowe a wszystkich 🙂

    Dziękuję:) Ja też bardzo to lubię:) a jak już zaśnie to chwilę leżę i patrzę jak śpi – najlepszy widok.

    Ten peesik w 5 wywołał u mnie mega uśmiech na twarzy. Uwielbiam czytać pani wpisy. Poprawiają bardzo moje samopoczucie! Jestem mamą 8 latki i rocznika ???? pozdrawiam serdecznie
    Marta

    hahahaha ja tez sie rozesmiałam na ten peesik, taki maciupki;p
    Nam tez się zdarzają takie kolacje czy śniadania. Generalnie staram sie odzywiac dzieci zdrowo, ale bywają dni czy tydzień bardzo napięty, czy z choroba w tle i wtedy ratują nas berlinki i danio:)
    Pozdrawiam!
    P.S. Ja uważam, że jestes świetną mamą:)

    Zgadzam się z Tym postem całkowicie! Dobrze jest sobie uświadomić, że twierdzenie, iż jest się złą matką, tak naprawdę oznacza bycie dobrą matką ???? Bardzo podoba mi się ta teoria ????. Właśnie spędziłam nieprzerwanie 2 godziny na zabawie z dziećmi, teraz tata je kąpie, mi pęka głowa, ale i tak jestem szczęśliwa! Pozdrawiam wszystkie “złe” Mamy!

    No właśnie, a w naszych głowach zostaje “ta zła matka” tylko. Naprawdę jesteśmy najlepszymi rodzicami dla naszych dzieci.

    ja też mam 4 letnia dziewczynkę i miesięcznego chłopca i czuję że jestem bardzo szczęśliwa . mąż dziś dłużej pracuje i musiałam sama ich ogarnąć- wykąpać poczytać razem zasnęli w jej łóżku. kiedyś wsciekalam się na męża jak długo pracował. dziś jestem taka zadowolona że mam takie slodziaki. marzę o trzecim. A na męża czekam. zaraz ma być.

    To dokładnie tak jak ja. W ten weekend sama będę się zajmowała dwójką. Najpierw jestem lekko zła, a później korzystam:)

    Cudowne,odkrywcze, oryginalne,szczere. Zawsze kiedy zaglądam na Twój blog, wiem, że znajdę tam wartościowe i przydatne informacje. Dziękuję i pozdrawiam

    Szczerość za szczerość:D

    Po takich “ludzkich” wpisach lubię Aniu Twojego bloga coraz bardziej. Kiedyś drażniły mnie lekko wpisy, gdzie opowiadałaś jak to “ą”, “ę” i w ogóle u Was jest. Fragmenty Waszego perfekcyjnego życia serwowane na blogu…Dobre rady Ciotki Klotki. “Wiem wszystko na każdy temat”.
    Mam wrażenie, że w pewnym momencie nastąpił przełom. I przestałaś być wszystkowiedzącą Anią z Nebule.pl a zaczęłaś się nam pokazywać jako matka, taka jak każda z nas. Z krwi i kości. I przez to jakoś tak bliżej jesteś:) I już tu pozostań – bo jakoś tak razem raźniej:)

    I nie musisz publikować tego komentarza. Chciałam, byś po prostu wiedziała:)

    To chyba przez to wszystko co wydarzyło się po drodze. Bardzo spokorniałam. Kiedyś wiedziałam wszystko, a teraz nie wiem nic. I bardzo dobrze mi z tym.

    No ładnie i cały mój plan legl w gruzach…;) wracałam dziś z zajęć (nota bene z dziećmi artystycznymi) i myślę sobie, że dziś ze swoimi nic ciekawego i kreatywnego nie zrobiłam i jak zasną to wejdę na nebule, poszukam inspiracji na jutro 😉 taka praca domowa, a tu taki antyporadnik. Trochę mi wyrzuty sumienia ukoil 😉 zgadzam się ze wszystkim za wyjątkiem planu, lubię mieć jakiś zarys, bo jak wiem ze gdzieś wychodzimy to trzeba się wcześniej ogarnąć, albo kupić sól do masy solnej po drodze, a jak będzie basen to spakować graty i sprawdzić grafiki zajęć na brodziku. Ale uważam ze stanowczo za dużo się zadreczamy myśleniem czy tak dobrze czy tak lepiej, co jeszcze żeby poprawić rozwój dziecka itp. A jak przypomnę sobie chwilę szczęśliwe ze swoimi rodzicami to nie było nic wielkiego: gra w Chińczyka, Piotrusia po prostu bycie razem.

    O widzisz, może to jest czasami potrzebne?
    Ja też chciałabym czasami wyłączyć te natrętne myśli. Jak mam dużo na głowie to mniej się zastanawiam, a tak właśnie ostatnio jest.
    Pamiętam jak z mamą bawiłam się w pocztę i grałam w grzybobranie:) A resztę czasu spędzałam na trzepaku.

    Odnośnie pkt. 5 – Też tak mam! Różnie jest w naszym przedszkolu, ale jedzenie zawsze na 6-kę.
    Gorzej, jak Madame chora, bo wtedy trzeba jednak się bardziej postarać. 😉

    A poza tym, bardzo mądry poradnik. 🙂

    Pozdrawiam z prawie 9-cio miesięcznym brzuchem i starszym gilem z mojej zabałaganionej szuflady bez obiadu. 😉

    Jak teraz dwa tygodnie Lilka byłą w domu, to nie powiem codziennie jaglankę robiłam. Ale to też dlatego, że ona ma właściwiości zdrowotne.

    Zdrówka!

    Czytam Twojego bloga od okolo 2 lat i od poczatku bylam wielka fanka, ale mam wrazenie, ze odkad pojawil sie Jul bardzo dojrzalas jako bloger. Twoje wpisy czyta sie jeszcze lepiej i bije od Ciebie taki spokoj i pewnosc siebie jako rodzica. Super!♡

    Justyna, dziękuję Ci bardzo. Tego nie widać na blogu, bo o tym nie piszę. Ciągle się szkolę, dużo czytam i to pewnie tego efekt. Na pewno też życie mnie bardzo zmieniło.

    Dzięki za wpis 🙂 tez uważam, ze bardzo dojrzałas jako bloger, a czytam od samego poczatku 🙂 tak trzymaj!

    Super wpis! Pokrzepiający dla matki 4 latka,2 latki i 3go “w drodze” . Z trudem to przychodzi ,ale tez uczę się odpuszczać. Dziekuję za ten wpis jeszcze raz!!!

    Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja wyrzucam rysunki i ludki z plasteliny. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, ale gdzie to wszystko trzymać… parę osób zwróciło mi też uwagę, że moja 3-latka już może sama zasypiać a ja tak leżę z nią i “marnuję ten czas”. Miód na moje serce ten wpis. Bo w wielu tych punktach widzę swoje zachowanie a już nieraz sobie wmawiałam, że taka ze mnie okropna matka.

    Aniu, a możesz napisać jakie to były zasady, których już się nie trzymasz?
    I mam jeszcze pytania odnośnie przedszkola Lilki, w jakich godzinach Twoja córka jest w przedszkolu? Twój Mąż Ją rano ogarnia (ubieranie, jedzenie… ) i zawozi do przedszkola a Ty ją odbierasz tak? A ile zajmuje Lilce rano “pozbieranie się” i bycie gotową do wyjścia, ile czasu mija od Jej wstania do wyjścia? U nas jest z tym zazwyczaj kiepsko. Pozdrawiam

    Hej,
    Myślę że to bardzo potrzebny wpis. Setki matek czyta blogi, ogląda wymuskane zdjęcia i gryzie się wyrzytami sumienia że nie gotują codziennie, nie wymyślają superowych, rozwijających zabaw i czasem krzykną…
    U nas z kolei kluczowy jest rytm i schemat dnia – posiłki, drzemki, spacery…z tym wszyscy czujemy się pewnie 🙂 Ale fakt, muszę nauczyć się nie planować zbyt dużo. No i to wrzucenie na luz, odpuszczenie, to cenna umiejętność 🙂

    Dziękuję za ten tekst. Dziś wyprawiając córkę do przedszkola (zapłakaną że tęskni za mamą), uspokajając męża żeby nie denerwował się na marudzenie córki (spieszył do pracy) i ogarniając dwóch zasikanych i głodnych 5-miesieczniaków, a przy tym zaciskając nogi żeby się nie zesikać w pizamę i tak mokrą od ulanego mleka… pomyślałam że nie ogarniam i ten brudo – feniks to wisienka na torcie.
    Poczytałam i trochę mi lżej.
    Koniec przerwy 🙂
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link