fbpx

Plecak Kanken – czy warto go kupić i skąd się wzięła moda na niego?

Plecak Kanken od fjallraven to jeden z najbardziej popularnych plecaków. Mam wrażenie, że z roku na rok wręcz panuje na niego większy szał. W dzisiejszym wpisie napiszę o moich przemyśleniach na temat Kankenów.

Przyznam szczerze, że nigdy nie rozumiałam tego fenomenu marki fjallraven. Pamiętam dobrze, jak Lila miała może rok, a ja szukałam jej plecaczka na wycieczki. Już wtedy w 2013 były modne. Ja się łapałam za głowę… jak plecak dla małego dziecka może kosztować ponad 300 zł. Uważałam to za bezsens i nie poddałam się wpływom modowym. Kupiłam jakiś zwykły z dziecięcym motywem i używaliśmy go przez rok. Po tym czasie się rozpruł, a do tego zwierzątko mojemu dziecku przestało się podobać.

żółty plecak kanken fjallraven

Pamiętam tę kankenową gorączkę “Jaki kolor wybrać”, “Jaki rozmiar” itd. A ja w tym czasie weszłam zupełnie przypadkowo do białostockiego secondhandu. Tam objawił mi się na haczyku musztardowy plecak Kanken Mini. Z biciem serca sprawdziłam jego cenę. Kiedy zobaczyłam, że widnieje na nim absurdalna cena 10,50 to poczułam się jakbym wygrała w totolotka.

Od tamtej pory mamy ten plecak i cały czas użytkujemy. Dopiero wtedy zrozumiałam, że on naprawdę jest wart tej ceny. Kiedy w tym roku szukałam plecaka na laptop 17′ i zobaczyłam, że fjallraven wypuścił ulepszoną linię do komputerów to nie zastanawiałam się ani chwili. Kupiłam go i przymknęłam oko na cenę, bo wiedziałam co kupuję i jak długo będę go używać.

Dokupiłam też portfel Kanken i uznałam, że to dobry moment aby opisać Wam o moich odczuciach.

Co ma plecak Kanken, że wyróżnia się na tle innych i nikt poza użytkownikami tego nie rozumie:

  • design – moda na skandynawski design wciąż nie przemija. Myślę, że plecak Kanken mógłby być jego ikoną. Marka Fjallraven powstała w 1970 roku i od tamtej pory jest modna w Skandynawii. Ale dopiero na przestrzeni ostatnich lat ich plecaki stały się bardzo popularne
  • uniwersalność – jak kupowałam plecak, to chciałam żeby były uniseks (mamy kolor ACORN) – taka abym ja mogła go nosić i mój mąż (dodam, że teraz musimy negocjować, kto dziś bierze plecak)
  • pasuje do wielu stylizacji. To chyba jeden z niewielu modeli plecaków, który dobrze wygląda i z sukienką i ze sportowym lookiem
  • ma zapinane rączki. Dzięki nim możecie przyczepić plecak do ramy wózka, ramy rowerowej lub innego miejsca. Szczerze powiedziawszy, to dziś zrezygnowałabym z typowej torby wózkowej i kupiłabym plecak Kanken.
  • głęboko rozpinany suwak. Jeżeli wkurza Was, że ciężko Wam coś znaleźć w plecaku, albo musicie go mocno spakować to suwak, który dojeżdża prawie do dna jest zbawienny
  • sam w sobie jest bardzo lekki, dzięki temu nie dodaje ciężaru na plecach
  • jest to plecak idealny na wycieczki i spełnia wymagania linii lotniczych, co do bagażu podręcznego

Przed zakupem miałam wątpliwości, czy paski nie będą się wrzynać, czy nie będzie się brudził i czy będzie funkcjonalny.

Jak zobaczyłam, że wersja plecaka Kanken na laptopa ma miękkie szelki, to wtedy moje wątpliwości zostały w większości rozwiane. Ale moje przyjaciółki mają wersje z normalnymi szelkami i nie zaobserwowały żadnego dyskomfortu, a noszą w nim dużo rzeczy dziecięcych.

Jak dbać o plecak Kanken?

Plecaków nie pierze się w pralce! Najlepiej jest go czyścić gąbką lub miękką szczoteczką z łagodnym detergentem. Możecie też kupić impregnat z woskiem pszczelim.

Kolejnym plusem Kankenów jest to, że ładnie się starzeją. Delikatne przetarcia, lekkie odbarwienia pojawiają się dopiero po dłuższym czasie i nadają plecakowi charakteru. Dzięki temu te plecaki naprawdę są na wiele lat.

Muszę Wam też napisać o podróbkach, które często pojawiają się w sieci i kosztują około 20-30 euro. One nie będą miały takich właściwości jak oryginał.

Marka Fjallraven ma również modele plecaków wyprodukowane z butelek (to model Re kanken). Warto też wspomnieć o lisku, który jest w logo. Czerwony lis na białym tle jest odblaskiem. Do tego zwraca uwagę na zagrożony gatunek lisa polarnego (1% ze sprzedaży wędruje do fundacji).

Oprócz głównej kieszeni dużej, mniejszej na poddupnik, małej z przodu – w wersji na laptop jest świetna kieszeń właśnie na komputer. Ma wzmocnione dno i miękkie plecy.

pakowność plecaka Kanken fjallraven
Plecak Kanken  zdjęcie bocznej kieszonki
wąska kieszeń na butelkę (trzeba dobrać ją do tej kieszeni)

Porównanie szelek w modelu na laptop i normalnego. Do cienkich szelek możecie też dokupić miękkie nakładki i pas piersiowy.

porównanie 2 rozmiarów plecaka Kanken
13 i 15 plecaki Kanken fjallraven porównanie
po mojej prawej Kanken 13′, a po lewej 15′

Według mnie plecak Kanken na laptop sprawdzi się do szkoły – pisałam o tym we wpisie Plecak do 1 klasy

Portfel Kanken

Kilka słów o portfelach Kanken. Kiedy rozpadł mi się skórzany portfel za grubą kasę, zaczęłam szukać nowego, solidnego modelu. Moją uwagę zwrócił portfel Kanken, który wtedy wprowadził właśnie portfele ( większy i mniejszy). Jeszcze wtedy był obowiązek noszenia dowodu rejestracyjnego, więc wybrałam większy model.

Sprawdził się znakomicie i mieścił wszystko, czego potrzebowałam. Jednak po czasie okazał się za duży (bo dowodu już nie trzeba było nosić). Wtedy uznałam, że sprzedam większy i kupię mniejszy. To też był strzał w 10! Używam małego i bardzo dobrze się sprawdza.

zielony portfel Kanken
Duży portfel Kanken
wnętrze portfela Kanken fjallraven
Ma bardzo dużo kieszonek
do portfela Kanken mieści się telefon
Mieści się też duży telefon
porównanie portfeli kanken fjallraven
Porównanie dużego i małego

A tak wygląda mały:

Myślę, że plecak Kanken fjallraven jest świetnym wyborem na lata. Wciąż będzie modny i do tego funkcjonalny. Mój mąż nadal tej mody nie rozumie. Sam pewnie by się na niego nie zdecydowałTymczasem właśnie spakował wszystkie rzeczy na plażę i pojechał z nim rowerem.

a tu łapcie Plecak do pierwszej klasy, Kapcie do przedszkola i szkoły, tutaj Kapcie do szkoły a tu Piórnik do szkoły i akcesoria

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Piórnik do szkoły i akcesoria papiernicze – nasze wybory

Piórnik do szkoły leży już na biurku i czeka na pierwszy tydzień września. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam zakupy szkolne – jak byłam dzieckiem, to był mój ulubiony czas w wakacje.

Dziś pokażę Wam nasze wybory – piórnik do szkoły i akcesoria papiernicze, które sprawdzają nam się od dawna.

Piórnik do szkoły – jaki wybrać?

Wciąż są popularne piórniki z gumeczkami, gdzie się wkłada pojedynczo długopisy i kredki. Taki piórnik mieliśmy w zerówce i niestety Lili nie chciało się wkładać wszystkich kredek w gumki za każdym razem, więc uznałam, że może wypróbujemy czegoś innego.

Rozglądałam się też wśród piórników z wyposażeniem i byłam lekko zszokowana, ile waży piórnik 3-poziomowy – około 950 g. To bardzo dużo, a ja chciałabym żeby dzieci nosiły jak najlżejsze plecaki, więc się na taki nie zdecydowałam.

Mamy piórnik Jeune Premiere, ale na rynku jest dużo podobnych do nich. Poniżej inne piórniki w podobnym typie.

W środku jest kilka gumek, a resztę przyborów wkłada się luźno do środka.

Myślę, że dobrze się sprawdzi w szkole.

Piórnik do szkoły – inne ciekawe modele

1.

1.Milan KLIK

2. St. Right KLIK

3. Head KLIK

4. Herlitz KLIK

5. Coocazoo KLIK

6. Liliputiens KLIK

7.Backup KLIK

8. Strigo KLIK

9. Coolpack KLIK

10. Hama KLIK

Przy okazji chcę Wam pokazać akcesoria papiernicze, które mogę śmiało polecić.

W połowie tamtego roku kupiłam akcesoria Ooly i naprawdę jestem zachwycona jakością, nasyceniem kolorów i funkcjonalnością.

Mamy mazaki dwustronne, z jednej strony cienkie z drugiej grube (jak zakreślacze) – piękne pastelowe kolory. Dostępne TUTAJ

Mamy też kredki, które idealnie nadają się do szkoły. Zamiast 24 kredek, które zajmują więcej miejsca, jest 12 kredek, ale za to dwustronnych. Dostępne TUTAJ

W ofercie tej marki są też piękne gumki i temperówki – kupiłam taki zestaw z pączkami. Dostępne TUTAJ

Mamy też gumkę wysuwaną i bardzo dobrze się sprawdza KLIK

Mamy też brokatowe długopisy żelowe (delikatnie pachną) – jestem zachwycona ich jakością – nie przerywają i bardzo długo ich używamy. Dostępne TUTAJ

To były nasze pierwsze produkty z tej marki i naprawdę jestem nimi zauroczona.

Jak skończą nam się te, to napewno dokupię kolejne. Myślę też, że doskonale nadają się na prezenty i zamawiam je bliskim dzieciom.

Szukałam sklepu, gdzie jest wszystko z marki Ooly w dobrej cenie i znalazłam TUTAJ (są najtaniej). Tylko nie wpisujcie w wyszukiwarce tego sklepu “Ooly” tylko “kolorowe baloniki” i przejrzyjcie wszystkie strony – gwarantuję, że też się zakochacie.

My potrzebowaliśmy dodatkowych kredek KLIK, nożyczek KLIK i innych akcesoriów z wyprawki. Wszystko zamówiłam na raz.

Do tego flamastry zapachowe KLIK

A tu macie świeżutki wpis Plecaki szkolne tutaj Kapcie do szkoły

Wszystko już gotowe i czekamy na wrzesień:) Jak Wasze nastroje?

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Wyprawka do przedszkola – nasze wybory

Wyprawka do przedszkola już czeka na wrzesień – wszyscy są podekscytowani i nie mogą się doczekać (rodzice też;).

Wyprawka do przedszkola – po raz pierwszy

Kiedy 4 lata temu szykowałam wyprawkę do przedszkola starszej córce byłam naprawdę przejęta. Pisałam o niej Wyprawka przedszkolaka

Minęło sporo czasu, a ja trochę nie dowierzam, że i Julek niedługo zacznie przedszkole.

Dziś pokażę Wam nasze wybory.

Każde przedszkole ma inne wytyczne, co do wyprawki. Na naszej liście są:

  • kapcie, które dziecko bez problemu samo włoży i zdejmie
  • kocyk i poduszka do spania
  • worek na kapcie
  • worek na mokre ubrania
  • worek na suche ubrania
  • podpisane ubrania (duży zapas)

To tyle: nie trzeba piżamy, szczotki, pasty, kubka.

Kapcie

Musiałam Julkowi szukać kapci/butów, które mają wysoki zapiętek i dobrze trzymają piętę. Kupiłam sandałki Superfit (KLIK), bo są miękkie, mają klamerkę, która ułatwia samodzielne zapinanie i dopasowanie do stopy.

wyprawka do przedszkola
wyprawka do przedszkola

Kocyk i poduszka

W naszym przedszkolu to rodzic decyduje, czy dziecko śpi w dzień. Chociaż Jul już nie ma drzemki, to nie wykluczam, że po zmianie czasu będzie spał. Przygotowałam mu kocyk i poduszkę z domowych zasobów, bo się świetnie nadają.

Płaska poduszka Snap the moment i koc Lodger.

wyprawka do przedszkola

Worki na kapcie, na kocyk i poduszkę, na mokre i suche ubrania

Zamówiłam Julowi cały zestaw (XL) z Podpisane.pl (tak jak 4 lata temu Lili) i mam spokój na 4 lata. Worki są super jakości, nie musze ich dodatkowo podpisywać i dobrze się sprawdzają.

wyprawka do przedszkola

Wiem też, że podpisane ubrania w przedszkolu to zbawienie dla pań nauczycielek i Julka ubrania też podpiszę wprasowankami. Dobrze się to nam sprawdziło, a kiedy dziecko wyrasta i chcemy przekazać ubranko dalej – bez problemu można naklejkę oderwać.

Ten zestaw XL wystarczył nam na 4 lat i wciąż jeszcze ja mamy.

Tak wygląda wprasowana w ubranie:

Chociaż na liście wyprawki do przedszkola tego nie ma – to wiem, że przydają się na wycieczki:

  • plecak
  • bidon
  • mała śniadaniówka

Plecak

Julek od 2 lat ma plecak Trixie (dostępny TUTAJ) i wg mnie jest super, bo zapinają się w ramiona – dzięki temu nie spadają nawet kiedy dziecko jest w śliskiej kurtce. Po 2 latach wygląda jak nowy.

wyprawka do przedszkola – mały lunchbox

Nie muszę kupować, bo w tamtym roku zamówiłam dwa termo lunchboxy Innobaby (KLIK) i naprawdę je polecam. Po roku użytkowania nadal wyglądają jak nowe i myślę, że posłużą kolejne lata. W środku jest stal nierdzewna i dzięki temu np. pokrojone warzywa dłużej są świeże. A jak wkładałam do niego gorące placki, to po 2 h nadal były ciepłe. Lunchbox jest malutki, ale wystarczy na 10 placków. Właśnie zobaczyłam, że jest też większa wersja KLIK

wyprawka do przedszkola

wyprawka do przedszkola – bidon B.box

Od początku wakacji testujemy biodon z Tritanu B.box (KLIK) i sprawdza nam się znakomicie. Przede wszystkim dobrze się zamyka, jest niekapkiem, a picie przez rurkę ćwiczy aparat artykulacyjny. Super jakość!

To już chyba wszystko – w przyszłym tygodniu pokażę resztę wyprawki szkolnej i czekamy z niecierpliwością na wrzesień.

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Przeprowadzka – jak się zorganizować żeby nie zwariować?

Przeprowadzka już za nami i mogę odetchnąć z ulgą. Już ostatnie kartony czekają na rozpakowanie i mogę powiedzieć, że poszło sprawnie i szybko. Byłam nastawiona mało optymistycznie, a tymczasem jestem bardzo zadowolona, że tak szybko się uwinęliśmy.

Dziś mam dla Was kilka pomysłów, jak się zorganizować żeby przeprowadzka nie była za bardzo stresująca.

Do podzielenia się moimi doświadczeniami z przeprowadzką zaprosił mnie Clicktrans

Przeprowadzka – od czego zacząć i na ile wcześniej?

My zaczęliśmy myśleć o organizacji już na miesiąc przed przewidywanym terminem. Od czego zaczęłam?

Przeprowadzka jest bardzo dobrym momentem na przejrzenie swoich rzeczy i pozbyciem się niepotrzebnych ubrań i przedmiotów.

Już na miesiąc przed – zaczęłam przeglądać ubrania dzieci i inne szpargały. Rzeczy przeglądałam pomieszczaniami. Najpierw wzięłam się za pokój dzieci. Odłożyłam wszystkie za małe ubranka i wystawiłam do sprzedania. Trochę ubrań zapakowałam do oddania. Przejrzałam też buty, zabawki i książki. Przez około 2 tygodnie wysyłałam i oddawałam rzeczy. Jeżeli też tak planujecie, to zacznijcie odpowiednio wcześniej.

Niestety dużo rzeczy też wyrzuciłam, bo nie nadawały się już do użytku. Zrobiłam też porządek w papierach. Dzięki temu do nowego miejsca zabraliśmy tylko potrzebne rzeczy. Bardzo polecam od tego zacząć – jest zdecydowanie łatwiej.

Kiedy znaliśmy już termin przeprowadzki zaczęliśmy szukać firmy, która nam pomoże przewieźć wszystkie rzeczy i tak trafiliśmy na Clicktrans. Przyznam, że wcześniej nie słyszałam o takich usługach.

Jak to działa?

Jeżeli szukacie transportu dla swoich rzeczy, auta, zwierzaka, mebli, palety, rowerów – to jest to super opcja. W serwisie są tylko zweryfikowani przewoźnicy, którzy jeżdżą po całej Europie. Wystarczy, że wpiszecie datę, ładunek, miejsce wysyłki i odbioru, a zgłoszą się do Was osoby, którym taki przejazd pasuje najbardziej. Nas zabrał duży bus jadący na pusto z Norwegii na Podlasie. Clicktrans działa też w innych krajach, nie tylko w PL, więc możecie wysyłać rzeczy za granicę.

Według mnie jest to super opcja, bo przewoźnicy nie jeżdżą na pusto i dzięki temu nie przyczyniają się do dodatkowej emisji CO2. Na miejscu też skorzystaliśmy z tej usługi żeby przewieźć nasze łóżko od babci, które stało tam kilka lat, a nie zmieściłoby się do auta.

W co się zapakować?

My kupiliśmy kilka rzeczy, które wg mnie bardzo pomogły przy pakowaniu:

  • kartony przeprowadzkowe – kupiłam ich 20 – mają specjalne uchwyty i są bardzo mocne
  • worki próżniowe – kupiłam 6 – tam włożyłam pościel, ręczniki, koce
  • worki na gruz – kupiliśmy 50 worków w sklepie budowlanym- zamiast plastikowych na śmieci
  • jeżeli nie macie markera niezmazywalnego to też kupcie
  • kupcie też mocną taśmę

Worki próżniowe oszczędzają dużo miejsca:

Pakowaliśmy się w torby, walizki i plecaki.

Od czego zacząć i kiedy?

My zaczęliśmy się pakować na tydzień przez przeprowadzką, zaczynając od NAJMNIEJ POTRZEBNYCH RZECZY. Czyli najpierw poszły w ruch książki, ubrania i buty zimowe, dokumenty itd.

WAŻNE – na koniec spakujcie się do jednej walizki, tak jakbyście jechali na wakacje, czyli: ubrania, piżamy, bielizna na 3 dni; leki, kosmetyczka, ręczniki, ładowarki itd. Będziecie mieć wszystko pod ręką zanim się na dobre rozpakujecie i nie będziecie musieli szukać po wszystkich kartonach.

Ubrania na wieszakach wkładałam po 10 do worków na gruz – dzięki temu po przeprowadzce nie musiałam wszystkiego wieszać drugi raz.

Wszystkie rzeczy podpisujcie tak: pokój do jakiego rzeczy przynależą + co jest w kartonie. To bardzo ułatwia. Napisanie: “sypialnia – dokumenty” pozwala na szybsze zlokalizowanie odpowiedniego pomieszczenia.

Podpisujcie kartony z boków. Jeżeli podpiszecie na górze i na nim będą stały inne kartony, to nie będziecie wiedzieli, co w nim jest

Lepiej mieć kartony zamykane, bo można je ustawiać na sobie. Worki warto związać sznurkiem na kokardkę – nie trzeba będzie przecinać. Torby z Ikei zawsze się przydają, ale jeżeli będziecie mieli same takie, to będzie ciężko je ustawiać jedne na drugich. Znajome pisały mi o kartonach na banany z marketów, które podobno dobrze się nadają – nam wystarczyło tych 20 kupionych.

To chyba tyle – wszystkie rzeczy zostały przewiezione bez uszczerbku, a my się rozpakowaliśmy w 1 dzień.

P.S. Jeżeli macie dzieci to na czas pakowania poproście kogoś żeby zajął się nimi – to bardzo ułatwia i sprawia, że idzie naprawdę sprawnie. Taka samo na dzień, kiedy będziecie się rozpakowywać.

p.s.2. I kupcie sobie dużo melisy/wina/kawy (niepotrzebne skreślić;)

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

10 produktów, które zawsze mam w domu, żeby moja rodzina jadła zdrowo

Przyznam szczerze, od prawie 8 lat zwracam uwagę na to, co jem. Kiedyś było mi to całkowicie obojętne – kupowałam bułkę i napój energetyczny na śniadanie. Aż sama się teraz przed sobą wstydzę…

No cóż, wtedy nie interesował mnie ten temat. Do tego świadomość ludzi nie była tak wysoka jak teraz. Myślę, że na przestrzeni ostatnich lat dokonała się mała rewolucja – ludzie naprawdę zaczęli zwracać uwagę na to co jedzą.

Ja też sama siebie nie poznaję – bardzo mi zależy na tym żeby moja rodzina jadła zdrowo, a dzieci uczą się przez osmozę. Czyli jeżeli my będziemy jeść bułki i popijać je napojem energetycznym to bardzo możliwe, że dzieci też tak będą robić.

Do podzielenia się moimi sposobami na świadome i zdrowe zakupy zaprosiło mnie Auchan

Od kilku lat robię świadomie zakupy. Co to znaczy?

Kupuję produkty sezonowe

Dlaczego? Produkty, które niedawno opuściły pole lub ogród mają najwięcej składników odżywczych. Sezonowe warzywa i owoce, które miały możliwość przebywać w takich samych warunkach klimatycznych jak my są najlepiej przyswajane przez nasz organizm.

tak wygląda lista na sierpień sezonowych owoców i warzyw ze strony salaterka.pl

Staram się kupować produkty lokalne

Słyszeliście o tej teorii, że najlepiej nas odżywiają produkty, które rosną w promieniu 50 km od nas? Mnie ta informacja bardzo zainteresowała. W USA jest nawet nazwa dla takiej diety “100 Miles Diet”, czyli jemy produkty, które wyrosły w pobliżu 160 km. Nie mam wątpliwości, że taka dieta jest najbardziej optymalna, bo dodatkowo produkty nie przebyły długiej drogi w transporcie, a auto którym jechało nie wyprodukowało zbędnego C02. Do tego wspieramy lokalne biznesy ludzi, którzy żyją niedaleko nas.

Pamiętam jak rozszerzałam dietę Lili i chodziłam na ekobazar po brzydkie i koślawe marchewki i pasternak – już wtedy moja świadomość zaczęła rosnąć.

Od tamtego czasu sporo się zmieniło – lokalne produkty od rolników możemy kupować też w dużych miastach. Powstało sporo inicjatyw, dzięki którym jest to ułatwione.

A teraz w Auchan możecie kupić takie produkty regionalne, od lokalnych rolników. Według mnie jest to ciekawy pomysł, bo w jednym miejscu możemy zrobić świadome zakupy. Wszystkie produkty (sezonowe i lokalne) są oznaczone logo “Pewni Dobrego”. Każdy produkt ma dokładny skład, opis produkcji i krótką historię firmy, z której pochodzi. Dzięki oznaczeniu mamy pewność, że produkty są zdrowe i lokalne. Teraz weszły pomidory i sałaty, bo jest na nie sezon, a w późniejszym czasie będą też inne produkty. Wypatrujcie ich w sklepach!

Czytam składy

Mam całą listę składników, których unikam. Wiem, że nikomu one nie służą, dlatego mam je na cenzurowanym. Kiedyś kupowałam produkty z syropem glukozowym, olejem palmowym i glutaminianem sodu bez mrugnięca okiem. Teraz trzymam się od nich z daleka.

Wybieram takie produkty, z których mogę zrobić wiele dań

Mam listę takich produktów w głowie, żeby nie musieć kombinować za dużo. Na przestrzeni lat zauważyłam, że wciąż ja mam w swoim koszyku zakupowym. Dziś Wam o nich napiszę.

Moja TOP lista produktów, które zawsze kupuję żeby moja rodzina jadła zdrowo:

  1. Warzywa i owoce – bezsprzecznie pierwsze podium – chyba nie muszę pisać o ich walorach? Zawsze mam w koszyku warzywa i owoce sezonowe. Mogę śmiało powiedzieć, że to na nich opiera się teraz nasza dieta. I chociaż moje dzieci jedzą wybiórczo, to mają listę swoich ulubionych owoców i warzyw, które są w stanie zjeść w każdej ilości.
  2. Kasze – kiedy dowiedziałam się o mojej insulinooporności to w naszym domu na dobre przyjęły się kasze. Kupuję gryczaną niepaloną i robię z niej gofry dla dzieci, z pęczaku robię pęczotto, z jęczmiennej warzywne kotlety. Julek na przykład nie lubi ziemniaków, ale kaszę zje w każdej postaci.
  3. Nasiona i oleje – pestki dyni, słonecznika, siemię lniane. Dodaję je do wielu potraw, bo wiem, że są źródłem kwasów omega 3, minerałów i witamin. Lubię je też w formie mielonej i dodanej do koktajlu.
  4. Orzechy – zawsze mam jakieś orzechy w domu. Używam ich jako przekąski, dodatku, zabieram w torebce jak wychodzę z domu.
  5. Jaja – mamy dostęp do jajek od bardzo szczęśliwych kurek i często korzystamy. Ostatnio z mężem zakochaliśmy się w szakszuce i przynajmniej raz w tygodniu zjadamy ją ze smakiem. Natomiast dzieci nie przełkną jajek gotowanych, więc robię im omlety, placuszki, tosty francuskie, gofry.
  6. Chude mięso i ryby – niestety nasze dzieci nie przepadają za rybami, więc sama jem je z mężem. Mam nadzieję, że niedługo się przekonają. Chude mięso kupuję z zaufanych źródeł i coraz rzadziej.
  7. Woda – wody nie kupuję w sklepie, tylko mam z dostawą do domu, a właściwie kranu 😉 Dzięki temu nie dźwigam butelek i nie produkuję dodatkowych śmieci.
  8. Mleka roślinne – od dłuższego czasu mleka od krowy używam tylko do kawy i opakowanie wystarcza mi na ponad tydzień. Do placków, płatków, owsianek dodaję mleko roślinne, bo wtedy lepiej nam smakuje.
  9. Zamienniki cukru – ostatnio śmiałam się z mężem, że ktoś do nas przyszedł i nie mieliśmy cukru do herbaty. Nawet nie zauważyliśmy, że od kilku tygodni nie mamy cukru. Obecnie używamy w niedużych ilości ksylitolu.
  10. Makaron – dzieciaki uwielbiają i często kupujemy, ale czasami też robimy sami w domu. Ostatnio też odkryłam makarony ze strączków. Znacie?

Bardzo mnie cieszy, że świadomość ludzi stale rośnie. Dzięki temu sklepy też będą zmieniały swoją ofertę, bo będą miały coraz bardziej wymagających klientów.

Do Was też mam prośbę – dopiszcie swoje ulubione, zdrowe produkty do tej listy – niech inni się zainspirują.

Zdjęcia zrobiła Małgorzata Jabłońska

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Biurka dla dzieci – przegląd najciekawszych modeli

Biurka dla dzieci muszą być dostosowane do potrzeb naszych pociech i wzrostu. Do tego warto zwrócić uwagę na kilka szczegółów. W poszukiwaniu idealnego biurka trafiłam na kilkanaście ciekawych modeli. Pokażę Wam też jakie sami wybraliśmy.

Biurka dla dzieci – jakie wybrać?

Kiedy dzieci idą do szkoły to biurko często staje się najważniejszym meblem w pokoju. To właśnie tam będzie odrabiało lekcje i spędzało dużo czasu.

Zanim wybierzecie biurko, zastanówcie się najpierw, w którym miejscu w pokoju je postawicie. Ważne jest żeby nie siedzieć tyłem do źródła światła. Najwygodniej jest kiedy biurko stoi przodem do okna lub bokiem. Jeżeli wybierzecie tę drugą opcję – to ustawcie biurko tak aby dziecko swoją dłonią nie zasłaniało źródła światła. Czyli u dzieci leworęcznych biurko powinno stać po innej stronie niż u dzieci praworęcznych.

Do tego bardzo polecam Wam wpis, który napisałam razem z Fizjoterapeutą odnośnie prawidłowej pozycji: Siedzi prawidłowo przy biurku

Biurka dla dzieci – z regulowaną wysokością nóżek?

Takich modeli jest niewiele – według mnie zdecydowanie lepiej jest wybrać biurko takie jak Wam się podoba, a do tego dopasować krzesło rosnące razem z dzieckiem. Tak jest o wiele łatwiej i dziecku będzie wygodniej.

Szufladki, szafki i organizery

Wszystko zależy od potrzeb dzieci. Niektóre biurka dla dzieci mają różne schowki i przyznam Wam szczerze, że brakowało ich Lilce w poprzednim biurku, które nie miało ich wcale. Warto zwrócić na to uwagę przy wybieraniu biurka. Możecie też dokupić małą szafkę i postawić ją z boku.

Przejrzałam cały internet w poszukiwaniu ciekawych biurek dla dzieci i pokażę Wam najciekawsze.

My wybraliśmy polskie biurko Minko KIDS BASIC. Jeszcze go nie mamy, ale wiem, że też szukacie i zależy Wam na czasie. Jest piękne, proste i ma skrytki na akcesoria.

zdjęcie ze strony Minko

pssst. Do 11.08 jest akcja rabatowa – 20 % na wszystkie biurka, toaletki, kontenery, regały dla dzieci.

Jak tylko do nas dojdzie, to oczywiście Wam je pokażę.

Drugie biurko, które już dawno wpadło mi w oko to Wood szczęścia (niestety jest długi czas oczekiwania).

zdjęcie ze strony Woodszczescia

Biurka dla dzieci – inne ciekawe propozycje:

biurka dla dzieci
Biurka dla dzieci
  1. Biurko białe Ballamy KLIK
  2. Biurko klasyczne Meblik KLIK
  3. Biurko Iga Pinio KLIK
  4. Biurko Klupś KLIK
  5. Biurko Timoore KLIK
  6. Biurko z szufladami Novelies KLIK
  7. Biurko szare Sammie KLIK
  8. Biurko szare Woood KLIK
  9. Biurko Sleepandfun KLIK
  10. Biurko VOX KLIK

A jeżeli szukacie krzesła do biurka rosnącego z dzieckiem to zajrzyjcie do mojego wpisu. Jest tam wiele ciekawych modeli: Krzesełko do karmienia

A Wy już macie biurka dla Waszych dzieci?

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Plac zabaw w Parku Ujazdowskim w końcu otwarty i jest genialny!

Plac zabaw w Parku Ujazdowskim w końcu jest gotowy do użytku. Długo trzeba było czekać, ale zdecydowanie było warto. Zdążyliśmy już go odwiedzić dwa razy i dziś przeczytacie o nim wiele ciekawych informacji.

Plac zabaw w Parku Ujazdowskim

Kiedy najlepiej się wybrać?

Napiszę to na samym początku żeby każdy mógł tę informację przeczytać. Wczoraj (sobota, godzina 17) byliśmy na tym placu zabaw dosłownie 7 minut. Dzieci przeszły przez dwie atrakcje, a ja miałam wrażenie, że oszaleję. Na placu zabaw było chyba 200 osób! Nie dało się korzystać bezpiecznie z atrakcji i zabraliśmy stamtąd dzieci.

Plac zabaw w Parku Ujazdowskim jest placem zabaw bardzo specyficznym – o wszystkim Wam napiszę żebyście mieli dobry obraz tego miejsca.

Co prawda jest też skierowany do dzieci młodszych, ale większość atrakcji jest od 6 do 14 lat. Oczywiście młodsze dzieci tez mogą z nich korzystać, ale za 2- latkiem będziecie musieli iść krok w krok.

Kiedy wczoraj przyszliśmy na plac zabaw to dodatkowy tłum robili rodzice, którzy szli po atrakcjach dla starszych dzieci za małymi dziećmi.

Tłum powodował we mnie ogromny stres, bo dzieci zjeżdżały i znikały rodzicom z oczu. Przez tę ilość osób nie byłam w stanie szybko zbiec po schodkach żeby Julka złapać na dole po zjeździe ze zjeżdżalni.

Dodam też, że na środku placu jest ogromna dziura (około 4 m głębokości), do której przez nieuwagę i duży ruch można wpaść.

Przyznam szczerze, że jak stamtąd wczoraj szybko uciekliśmy miałam mieszane uczucia. Nie czułam się tam z dziećmi bezpiecznie, przez tę ilość osób i trudne atrakcje.

Według mnie ciężko Wam tam będzie samemu z dwójką dzieci. Chyba, że jedno jest już naprawdę duże.

Plac zabaw w Parku Ujazdowskim to jest tez miejsce, gdzie raczej nie odpoczniecie na ławeczce;) Będziecie chodzić za dzieciakami i im pomagać, co oczywiście jest świetne, ale jak jesteście zmęczeni po całym dniu, to lepiej wybierzcie inny termin.

Ale nie mogłam się wyprowadzić z Warszawy bez ponownego sprawdzenia, więc dziś (niedziela) byliśmy tam już o 8.30. Chciałam przetestować ten plac zabaw i zobaczyć, jak będzie bez tłumu.

Oprócz nas były dwie osoby, więc praktycznie mieliśmy cały plac zabaw dla siebie i powiem Wam szczerze, że zmieniłam o nim zdanie.

Plac zabaw w Parku Ujazdowskim jest chyba jedynym placem w Warszawie, gdzie starsze dzieci (6-14 lat) będą miały atrakcje adekwatne do umiejętności. Niektóre z nich wymagają skupienia, mobilizacji i precyzyjnych ruchów. Lilka była zachwycona, bo większość placów zabaw jest dla niej raczej prosta – tu była mocno zainspirowana.

Tak wygląda mapa placu zabaw:

Jest strefa z piaskownicami dla młodszych dzieci, proste drabinki i zjeżdżalnie. Są też tunele do przechodzenia. W domku jest też imitacja piecu kaflowego i pieca do pizzy (super do zabaw tematycznych, więc weźcie zabawki do piachu). Na środku jest też łódka z żaglem. Projektanci pomyśleli też o cieniu w piaskownicy.

Dalej są strefy dla starszych dzieci 6-14 lat i one są naprawdę ciekawe! Można chodzić, wspinać się, zjeżdżać, co kto lubi!

Plac zabaw w Parku ujazdowskim

Na środku jest wspomniana dziura – mimo tego, że dziś bez tłumów fajnie się z niej korzystało, to jednak trzeba uważać na maluchy, które mogą zaplątać się we własne nogi i tam wpaść.

Wejście do dziury od innej strony

Plac zabaw jest w środku parku i jest osłonięty drzewami.

Rady:

  • weźcie wygodne ciuchy, takie nawet do zniszczenia (mamy nie zakładajcie sukienek i obcasów, bo możliwe, że będziecie chodzić z dziećmi przez druciane, przezroczyste labirynty
  • koniecznie weźcie nakrycia głowy z daszkiem od słońca
  • załóżcie dzieciom porządne buty – nie wkładajcie klapków, Crocsów itd. – lepsze będą zakryte i dobrze trzymające się nogi
  • weźcie apteczkę – mówić serio – Jul wczoraj zjechał po tartanie i obtarł sobie nogę do krwi
  • możecie wziąć zabawki do piasku – przydadzą się na 100%
  • weźcie jedzenie i picie, bo w pobliżu nie ma sklepu
  • niestety nie wypatrzyłam w okolicy żadnej toalety 🙁 więc ja brałam dzieciom jednorazowy nocnik KLIK

Gdzie parkować i jak dojechać?

Komunikacją miejską dojedziecie bez problemu, sprawdzcie na jakdojade.pl

Najbliższy przystanek to Ulica Piękna. Wejście do parku najbliżej jest Alei Róż (na przeciwko tej ulicy jest brama do parku_

Jeżeli jedziecie autem to zaparkujcie na Alei Róż, Pięknej lub Chopina i kierujcie się do wejścia na przeciwko Alei Róż. Po wejściu kierujcie się w lewą stronę.

To tyle! Plac zabaw w Parku Ujazdowskim jest naprawdę ciekawy i myślę, że długo będzie popularny. Jeżeli będziecie wybierać dzień to postarajcie trafić w godziny bardzo poranne. Wtedy w pełni skorzystacie z tego miejsca.

A jeżeli szukacie innych placów zabaw to koniecznie przeczytajcie mój wpis: 10 najlepszych placów zabaw w Warszawie

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Język chiński – 10 dowodów na to, że Twojemu dziecku łatwiej będzie szła nauka chińskiego niż angielskiego

Język chiński

Kiedy tylko ktoś się dowiaduje, że Lila uczy się chińskiego, robi wielki oczy i w sumie nie wie co odpowiedzieć. Wyobraża sobie, że stoimy nad nią z bacikiem i wmuszamy niemożliwe do wymówienia słowa. Język chiński postrzegany jest jako bardzo trudny.

Jak to się stało, że zapisałem się z Lilą nie na angielski ale właśnie na chiński? Wiedziałem jedno – język chiński to język toniczny – z tego względu najlepiej zacząć od małego.

Oto jakie miłe niespodzianki czekały na nas jak już liznęliśmy ten język:

1. Brak czasów

Nawet nie odważę się jednoznacznie podsumować ile czasów ma język angielski – 12? 16? No zmora. Naukowcy sami spierają się o ostateczną liczbę. Aby się nimi posługiwać – jesteśmy zmuszeni uczyć się reguł tworzenia każdego z nich. Musimy opanować kiedy, który jest adekwatny. Ilość nieregularnych form czasowników zabija. Wyobraź sobie więc, że w chińskim musisz opanować czasownik tylko w 1 formie (słownie: JEDNEJ). Nie ma czasowników nieregularnych. Podoba się? Po to by umiejscowić zdanie w konkretnym czasie, wystarczy użyć w zdaniu odnośnika czasu – jutro, wczoraj, miesiąc temu…. Da się??

2. Brak odmiany przez osoby

Co za tym idzie – mówisz „ja, ty, on, ona, ono, my, wy, oni… pisać”. Ile godzin wkuwania reguł i form nieregularnych zaoszczędzone? Umówmy się, angielski też poszedł w podobnym kierunku i zachowało się niby tylko szczątkowe -s w 3ciej osobie, ale język chiński jest tu jeszcze bardziej bezkompromisowy i odmieniać przez osoby nie trzeba wcale ale to wcale.

3. Brak rodzajów gramatycznych

Choć istnieją co prawda zaimki on/ona – ale to właściwie wszystko w tym temacie. Tu na chwilę oddalę się od angielskiego ale kto liznął niemieckiego czy hiszpańskiego wie – ile czasu trzeba poświęcić na zapamiętanie jakiego każdy jeden rzeczownik jest rodzaju? La luna, das Madchen… W chińskim za to nic, nul, nada…

język chiński - słownik obrazkowy

4. Chiński przymiotnik

Odmiany brak. Przymiotnik opisuje stojący po nim rzeczownik, nie potrzebuje form: miła, miły, miłego, miłych itp. Jedna forma obsługuje wszystkie, które jesteśmy w stanie wymyślić. Choć tu muszę oddać honor – angielskiemu też wystarczy jedno nice.

5. Rzeczowniki nie używają liczby mnogiej

Oj po prostu mówisz czy 2, czy 57, czy dużo, czy mało – po co tu jeszcze coś gmerać przy rzeczowniku albo jeszcze wymyślać jak Anglicy nieregularne formy?

6. Nie lubisz przedimków? Język chiński też nie

Dla nas Słowian nawet ogarnięcie „a” czy „the” jest nowinką. Spoglądając na der, die, das, des, dem, den… Brrrr.

Chińczycy również nie przygarnęli tego bajeru. Znów parę godzin zaoszczędzonych na wkuwaniu, że:

 „Przedimek nieokreślony wstawiamy przed rzeczownikiem w liczbie pojedynczej, kiedy po raz pierwszy o czymś mówimy, natomiast przedimek określony wrzucamy przed rzeczownik, jeśli wiadomo, o czym mówimy, czyli gdy już określiliśmy daną rzecz, osobę, itd.” Pffffffff

język chiński - słownik obrazkowy
język chiński - znaki

7. Stały szyk wyrazów

SVO – Subject, Verb, Object – tu za to chiński jest bardzo sztywny – nie można zamieniać wyrazów miejscami. I brawo! My też używamy kolejności Podmiot, Orzeczenie, Dopełnienie więc będzie to dla nas prościzna.

8. Sprytne użycie liczebników

Po co używać ciał niebieskich i jak skojarzyć, że Dzień Słońca to akurat niedziela a Dzień Saturna to sobota (Sunday, Saturday etc.). Po co wkuwać nazwy miesięcy w przeróżnych systemach jeśli można zrobić tak jak Chińczycy – bez obcyndalania:

„tydzień 1” – poniedziałek

wtorek to uwaga…. – “tydzień 2”

„tydzień 3” – środa, itd….

„1 księżyc” – styczeń

„2 księżyc” – luty, itd…..

Lila więc muszę przyznać wcześniej opanowała dni tygodnia i nazwy miesięcy po chińsku niż po polsku…

9. Wymowa

Czy naprawdę muszę się rozpisywać, że widząc angielskie słowo – tak naprawdę nie mamy pojęcia jak je prawidłowo wymówić? W przeciwieństwie do polskiego, gdzie po opanowaniu kilku zasad – każde nowe słowo jakie zobaczymy zapisane – wiemy jak wymówić. Jeśli chodzi o angielski to, że tak to ujmę – this is not the case… Wbrew pozorom, język chiński tu się wiele od angielskiego nie różni, też są w nim znaki, które czytamy tak samo i na widok których mamy podobną szansę odgadnięcia wymowy jak w angielskim?

10. Tony w języku chińskim

Zarówno w angielskim jak i w polskim używamy różnych tonów. U nas wskazują one na to czy zdanie jest np. pytające. W ilu wariacjach możesz wymówić: „Really?” „Really!” Reaaaaally…”, „Naprawdę?”, Naprawdę!” – z przekonaniem, z sarkazmem, z powątpiewaniem itp., itd.

Jest to więc mechanizm naszym uszom doskonale znany, tyle że do czego innego używany. Dlatego po prostu lepiej zacząć w dzieciństwie, by mózg ogarnął, że można tego używać jako nośnika różnego znaczenia.

a jak istotna jest nauka tonów zobaczcie tu:

Ile trzeba znać chińskich znaków by być biegłym?

Zero!

Teraz będzie coś świętokradczego – a gdyby tak nauczyć się języka bez uczenia się systemu pisma? Absolutnie do tego nie zachęcam, to pozbawianie się połowy tego świata. Mówię tylko, że gdyby pominąć etap nauki znaków – mówić i porozumiewać się po chińsku można naprawdę szybciej niż jakimkolwiek bliskim nam językiem indoeuropejskim. Bariera wejścia i rozpoczęcia efektywnej komunikacji jest szalenie niska.

Dlaczego zachęcam do nauki znaków? Mimo tego że jest ich kilkadziesiąt tysięcy, przeciętny Chińczyk, kiedy tylko opanuje raptem 1500 – 2000 znaków – uznawany jest za biegłego w piśmie. Taki zasób szacuje się pozwala zrozumieć 98% tekstów.

Dzieje się tak też dlatego, że dużo słów – to po prostu słówka złożone. Bierzemy znak oznaczający król i syn – i otrzymujemy wyraz książę

sekret + numer = hasło

elektryka + mózg = komputer

elektryka + drabina = winda

Sama nauka znaków jest dla dziecka bardzo rozwijająca. Dziecko kaligrafując znaki pobudza drugą półkulę mózgową – jest to więc dla młodego adepta – doskonała mózgu gimnastyka. Chińczycy zresztą traktują kaligrafię jak dziedzinę sztuki. Mamy więc combo – naukę języka, ćwiczenie koordynacji ręka-oko i zajęcia plastyczne w jednym.

Podobnie toniczność języka. Użytkownicy obu – i angielskiego i chińskiego – podczas badania – wykazywali aktywność lewej półkuli. Jednak, użytkownicy chińskiego – wykazywali oprócz tego również aktywność prawej półkuli – w rejonie odpowiedzialnym za rejestrowanie muzyki. Wszystko dzięki tonom. Znów więc dostajemy w bonusie pobudzenie nowych połączeń w mózgu.

język chiński - ćwiczenia
język chiński - fiszki

Język chiński

Wikipedia podaje że język chiński to język ojczysty dla ponad 1,3 miliarda ludzi. Język angielski to według tego samego źródła ponad 3 razy mniej – raptem 372 miliony (choć aby być fair trzeba odnotować, że biorąc pod uwagę ilu ludzi posługuje się tymi językami jako wyuczonym drugim językiem – tu angielski nie oddaje pola).

Jeśli liznąłeś w życiu kilku języków, wiesz jak łatwy się wydaje do nauki język angielski. W porównaniu choćby do najbliższych mu innych germańskich to kaszka z mleczkiem. Romańskich a już najbliższych nam słowiańskich nie wspominając… Czytałem kiedyś artykuł, który udowadniał, że jednym z powodów „łatwości” języka angielskiego, jest fakt, iż na przestrzeni dziejów, Anglicy wchłonęli sporą liczbę pomniejszych ludów.

Z każdym takim podbojem, pod płaszcz angielskiego, trafiała grupa zupełnie nowych użytkowników, którzy przyswajając sobie nowy język, gubili obce im i niewygodne koniugacje, deklinacje etc. Jako, że tych różnych grup parę w historii angielskiego się zdarzyło – na koniec dnia – język ewoluował prężnie i adaptował chętnie wszelkie uproszczenia zgodnie z regułami ekonomii języka.

Historia Chin to jeszcze o niebo większa od Anglii, historia inkorporowania do Państwa Środka pewnie setek pomniejszych ludów. Tu też analogicznie oznaczało to przemożne dążenie do upraszczania.

Słowo na koniec – jasne, mogę łatwo napisać odwrotny wpis. Pokazać w jakich 10 aspektach to angielski jest łatwiejszy. Celem powyższego wpisu, jest odczarowanie chińskiego. Pokazanie że można i że warto. Większość z nas tkwi w przeświadczeniu że to jakaś niemożliwa do nauczenia chińszczyzna. Tymczasem gdyby mi ktoś wcześniej pokazał, że istnieje język, w którym właściwie trzeba się tylko nauczyć słówek! Gdzie bez żadnych skomplikowanych odmian – można ot tak rozmawiać – już dawno bym się go nauczył?

A po nasze najlepsze tricki działające przy nauce wszelkich języków zapraszamy tutaj – Nauka angielskiego dla dzieci

a tu Rosyjski alfabet w 15 minut.

A może chcecie zrobić o języku chińskim edukacyjny Lapbook?

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link