kontakt i współpraca
Muszę się do czegoś przyznać – dopiero teraz, tak naprawdę wzięłam się mocniej za pielęgnację twarzy. Wcześniej używałam tylko podstawowych kosmetyków, które miały bardzo delikatne i właściwie niezauważalne działanie.
Jednak od około 2 lat przykładam się znacznie bardziej, dużo czytam na ten temat i mam wrażenie, że nigdy nie miałam tak ładnej cery jak teraz.
Dlatego dziś zebrałam Wam wszystko w całość i pokażę moich ulubieńców.
A na samym końcu dla wytrwałych mam informacje o dobrych zniżkach 🙂
Kiedy nie byłam jeszcze mamą to uwielbiałam kosmetyki i byłam włosomaniaczką. Z tego czasu została mi ogromna ciekawość, więc z zapałem wyszukuję różne nowości, testuję je i wiem co u mnie dobrze działa.
Do tego śledzę kilka profili na Instagramie związanych z pielęgnacją dojrzałej skóry. A moim ulubionym jest profil Kasi z https://www.instagram.com/myskinstoryy/ . Jeżeli jeszcze go nie znacie to bardzo Wam polecam.
Przez całe życie miałam cerę trądzikową, mocno przetłuszczająca się w strefie T. Mam małe naczynka w okolicy nosa. Po ciążach cera mi się mocno zmieniła i przestałam mieć wypryski. Natomiast zostały mi blizny i rozszerzone pory. Miałam też szarą i bez efektu glow skórę. A jaką mam teraz?
Wszystkie produkty podzieliłam na kategorie.
Testowałam wiele różności, w tym żele z kwasami, olejki (których jednak nie lubię), pianki, kostki myjące, a i tak zawsze wracam do tego produktu. Nie zostawia ściągniętej skóry, a dobrze oczyszczoną i przygotowaną na dalsze kroki.
Dostępny TUTAJ
230 ml wystarcza mi na rok – jest tak wydajny
Zaczynałam od znanego wszystkim toniku Pixi i kiedy zobaczyłam pierwszy efekt, to właśnie wtedy zaczęłam interesować się kwasami w domowej pielęgnacji. Później miałam już kilka i moimi ulubionymi są właśnie te.
Opiszę je w kolejności, jak mocno działają.
Krave Kale-lalu-yAHA
Clinique 2 Claryfinig Lotion –
Clinique anti-blemish solutions
p.s. Jeżeli dopiero zaczynacie to polecam Clinique 2, a jeżeli już stosujecie kwasy, to zdecydowanie ten ostatni
Ten peeling poleciła mi Kasia na samym początku mojej przygody z kwasami i kiedy moja skóra była szara to ten peeling działał u mnie rewelacyjnie. Naprawdę widziałam efekt, bo nawet mnie szczypał. Kiedy skończyłam 1 opakowanie (jest malutkie) to od razu zamówiłam kolejne, bo wiedziałam, że jest genialny. Ale w międzyczasie dołożyłam już inne produkty z kwasami i powiem szczerze, że przy drugim opakowaniu nie było już tego efektu wow.
Ale jeżeli ktoś dopiero zaczyna to polecam
Niestety jest w PL trudno dostępny i dość drogi (jest np. na Allegro)
To jedna z moich ulubionych form aplikowania kwasów, najczęściej nakładam je na noc. Krem Origins jest ze mną od 2 lat i nadal go kocham! Polecałam go wiele razy i większość osób była naprawdę zadowolona z efektów.
Origins ma według mnie słabsze i delikatniejsze działanie, a Clinique ID mocniejsze. Oba produkty zostawiają skórę oczyszczoną i nawilżoną – to wg mnie daje efekt glow.
Krem Origins Clear Improvement
KLIK – jest świetny – lekki, świetnie się wchłania i poprawia koloryt skóry, a do tego zmniejsza pory (używałam go też pod makijaż)
Clinique ID z kwasem salicylowym i żelem nawilżającym
KLIK – (czerwony wkład) KLIK jest mocniejszy i zostawia skórę mocno oczyszczoną i do tego nawilżoną – używam go 2 razy w tygodniu na noc
Lubię produkty tego typu, bo zawsze dodają trochę kolorytu i zdrowego wyglądu. Mgiełek używam najczęściej rano po umyciu twarzy, spryskuję twarz – do tego od razu mnie budzi.
Mgiełka Clinique Moisture Surge Face Spray Thirsty skin
Tonik opalający Eco Sonya
To kolejna kategoria produktów – są to skoncentrowane kwasy, których używam do oczyszczania porów raz na 10 dni (patent od Kasi z Myskinstoryy).
Jak to robię?
Myję twarz, suszę i na 20 minut nakładam kwas, po tym czasie nakładam (na kwas) maskę oczyszczającą ok 20 min (jak zasycha psikam mgiełką) i zmywam. To jest genialny sposób!
Moje kwasy:
Paula’s choice 2% BHA z kwasem salicylowym
KLIK
Clinique anti-blemish clinical z kwasem salicylowym
(według mnie ma mocniejsze działanie niż Paula)
Maski polubiłam około 2-3 lata temu i sprawdzają się u mnie genialnie. A już w połączeniu z kwasem salicylowym to jest sztos!
Moją ulubioną od lat jest:
Świetnie oczyszcza i zostawia nawilżoną skórę
Maska Nacomi i Body shop w porównaniu z tą wyżej są tylko ok, ale czasem ich używam, jak już mam za mocno nawilżoną skórę i brakuje mi tylko oczyszczenia. Maska z Body shop jest mocniejsza niż z Nacomi i trzeba ją spryskiwać żeby nie zastygła.
W moim wieku już same kwasy nie wystarczą i używam też mocniejszych kremów, które naprawdę dobrze działają.
Krem Clinique Smart Clinical 2 w1
Bardzo ciekawy krem, który ma w 1 słoiczku 2 kremy – jest bardzo bogaty w aktywne składniki i do tego jest wydajny. Mam go od roku i lubię – skóra jest wyraźnie napięta.
Smart Night Clinical z Retinolem
To jest moje 3 podejście do retinolu. Wcześniej używałam z Ordinary i Avene – za każdym razem (mimo stosowania buforu w postaci mgiełki) robiło mi się podrażnienie/przebarwienie na policzku. Tym razem mam większe oczekiwania i mam nadzieję, że ten krem się sprawdzi – jestem po 10 użyciach i jest na razie ok.
Co tu dużo pisać, używam kremu z filtrem nie tylko latem. Przy takiej pielęgnacji jest to wręcz mus.
Ja obecnie kończę ten krem i muszę powiedzieć, że bardzo mi przypadł do gustu, bo ma żelową formułę. Zdarza się, że już nie nakładam kremu nawilżającego.
Superdefense SPF40
Niedawno też dołożyłam produkt dedykowany tylko tej strefie twarzy. Wcześniej aplikowałam produkty, których używałam na twarz (poza kwasami)
Mam serum Ph. Doctor z glutationem
Chociaż używam go bardzo sumiennie od 30 dni, to jeszcze nie zauważyłam efektów działania. Może jeszcze krótki czas? Dam znać!
GlowMe KLIK
Do tego właśnie zakończyłam 3- miesięczną kurację picia kolagenu i jestem bardzo zadowolona z efektu. Skóra jest napięta, ma zdrowy wygląd, a do tego widzę poprawę wyglądu moich powiek i zmarszczek mimicznych w okolicy oka. Byłam niedowiarkiem i sama go kupiłam – jest bogaty w kwas hialuronowy, kolagen rybi, witaminę C i wit. A i E. Teraz robię miesięczną przerwę i znów do niego wracam.
To by było na tyle. Nie przejmujcie się ilością moich kosmetyków – ja uwielbiam testować i jest to też część mojej pracy. A wystarczy, że Wy będziecie miały po 1 produkcie z kategorii i też zauważycie efekty. Według mnie ogromnym kluczem do sukcesu jest regularność – co z tego, że kupicie krem bogaty w składniki skoro będzie stał na półce. Pamiętajcie o tym 🙂
A TUTAJ obiecane rabaty:
Polecam wam też wpis Jak wzięłam się za siebie – o moje drodze do zdrowia
Gdybym miała wskazać jedno moje ulubione pomieszczenie w naszym domu, to byłaby to sypialnia na poddaszu. To tutaj najlepiej wypoczywam i zbieram siły. Dziś pokażę Wam, jak udało nam się ją zaaranżować i co sprawia, że lubię tu przebywać.
Zacznę od metrażu:
Nasza mała sypialnia na poddaszu, to jedyne pomieszczenie w domu, w którym wprowadziliśmy zmiany w układzie funkcjonalnym. Przesunęliśmy o kilkadziesiąt centymetrów drzwi wejściowe żeby móc zmieścić dużą szafę. Dzięki temu mam naprawdę dużo miejsca na przechowywanie i nawet niektóre półki są puste.
Na czym nam najbardziej zależało:
Na ścianie znajdują się panele dekoracyjne Orac decor Zig Zag – są to elementy, które przykuwają uwagę, a jednocześnie wprowadzają harmonię do wnętrza. Przykleja się je do ściany na specjalny klej. Po przyklejeniu trzeba je pomalować.
W całej sypialni mamy pomalowane ściany i sufit farbą Magnat Ceramic Care – kolor Szlachetna Biel. Kolor jest idealny i daję bazę do wielu możliwości aranżacyjnych. Jednocześnie sama farba jest zmywalna i odporna na plamy – na tym najbardziej mi zależało.
Często przy urządzaniu sypialni skupiamy się na wielu rzeczach, a łóżko i materac kupujemy przypadkowy. Mi bardzo zależało na tym, żeby mieć łóżko 180 x 200 cm z tapicerowanym zagłówkiem, a do tego najwygodniejszy materac, jak to jest tylko możliwe.
Wcześniej mieliśmy model wykonany z metalu i naprawdę jest wielka różnica w użytkowaniu.
W poszukiwaniu łóżka idealnego obejrzałam mnóstwo różnych modeli, niektóre wyglądały ciężko i topornie. Do naszej małej sypialni na poddaszu, w ogóle by nie pasowały. Aż w końcu znalazłam ideał!
Ma wszystko, czego szukaliśmy:
Jak się nam nim śpi?
WSPANIALE – materac nie jest twardy, ani miękki. Pianka dopasowuje się do kształtu ciała i zapobiega przenoszeniu drgań – co to znaczy? Kiedy dzieci przychodzą do nas spać w nocy i wchodzą na materac, to ja leżąc w drugim końcu w ogólnie nie odczuwam drgań. Naprawdę dobrze się na nam na nim śpi i uważam, że to najlepszy materac jaki mieliśmy.
Do tego materac ma zdejmowaną górę, więc bez najmniejszego problemu możemy ją wyprać.
Pod oknem był bardzo mały parapet na kwiaty (na szerokość okna), więc razem z naszą architekt zaprojektowaliśmy zabudowę kaloryfera, która jednocześnie będzie parapetem na kwiaty, a do tego pomieścić aktualnie czytane książki.
Wszystko się udało.
To od początku był mój projekt – rozpisałam sobie, co będę trzymać w szafie i jak chcę z tego korzystać. Zależało mi na dużej ilości szuflad i miejsc na wieszaki. Do tego mamy światło zamontowane w drążku reagujące na ruch.
Obok wisi lustro, bo chciałam go uniknąć na drzwiach szafy.
Jeśli będziecie mieć pytania o lampy to wszystkie szczegóły znajdziecie we wpisie Oświetlenie domu a tu z kolei inspiracje dotyczące kolorów Magnat w całym naszym domu – Biały czy kolor?
Tak wygląda nasza funkcjonalna i nowoczesna mała sypialnia na poddaszu. Jak Wam się podoba?
Pojawienie się głoski [r] w wymowie dziecka budzi wielkie emocje rodziców. Nie bez powodu jest ona przysłowiową wisienką na torcie artykulacji, najbardziej wyrazistą głoską w języku polskim.
Rozwojowo „ma najwięcej czasu” i często, choć nie zawsze, pojawia się jako ostatnia. Ma też wiele wariantów deformacji, które usłyszy (i zobaczy!) nawet niewprawione, nielogopedyczne ucho.
Rotacyzm/reranie, bo tak nazywa się nieprawidłowa wymowa głoski [r] to temat dzisiejszego wpisu, w którym postaram się odpowiedzieć na najczęściej zadawane w gabinecie logopedycznym pytania dotyczące tego zaburzenia artykulacji.
Głoska [r] jest głoską przedniojęzykowo – dziąsłową drżącą, co oznacza, że wymawiamy ją wprawiając w wibrację przednią część języka (apeks), w miejscu zwanym wałkiem dziąsłowym – tuż za górnymi siekaczami. Według norm głoska ta, jako wymagająca największej sprawności języka, powinna pojawić się w artykulacji dziecka w 6 roku życia.
Do tego czasu rozwojowo jest zastępowana głoską [l] – dziecko zamiast „ryba” wymawia „lyba”, zamiast „rower” – „lowel” i jest to prawidłowe zjawisko.
Ankyloglosja jest najczęstszą przyczyną rotacyzmu i wiele sygnałów świadczących o ryzyku pojawienia się wady wymowy jest jej pochodną:
Jest to przykładowy scenariusz powstania wady artykulacyjnej, spowodowanej nieprawidłową budową narządów mowy- takich scenariuszy jest tyle, ilu pacjentów w gabinecie!
Terapia każdej wady wymowy powinna być poprzedzona wnikliwą diagnozą, stawianą niekiedy przy pomocy całego zespołu specjalistów: laryngologa, audiologa, ortodonty, fizjoterapeuty i rozpocząć się od usunięcia przyczyny, np:
Najogólniej rzecz biorąc, praca nad głoską [r] polega na intensywnym ćwiczeniu języka, niekiedy z pomocą wibratora logopedycznego, który pozwala pacjentowi poczuć, czym jest drganie. W trakcie utrwalania głoski [r] podczas terapii, a także u dzieci, u których głoska ta pojawia się samoistnie i rozwojowo, często mamy do czynienia ze zjawiskiem hiperpoprawności, czyli nadużywaniem fonemu w wymowie. Wówczas, zamiast „cioci Marylki” mamy „Maryrkę”, a zamiast „korali” – „korare”. Stan ten powinien być przejściowy, a hiperpoprawność ustąpić prawidłowemu różnicowaniu głosek drogą słuchową i w wymowie.
Terapię głoski [r] można z sukcesem przeprowadzić także u osoby dorosłej! „Duzi pacjenci” wykazują się większym rozumieniem procesu diagnostyczno- terapeutycznego i motywacją do pracy.
Neurologopeda, pedagog specjalny, absolwentka Akademii Pedagogiki Specjalnej i Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Od ponad 10 lat pracuje w przedszkolu integracyjnym. Zajmuje się kompleksową diagnozą i indywidualną terapią logopedyczną dzieci przedszkolnych oraz wspieraniem edukacji i komunikacji dzieci ze spektrum autyzmu. Autorka wpisów na blogu:
Objawy autyzmu
Rozszerzanie diety niemowlaka – papki czy BLW?
Jak wiecie miałam wiele podejść “do bycia fit” – jednak za każdym razem był to kilkunastodniowy zryw. Co w takim razie zrobiłam, że w końcu mi się udało i mam formę życia?
Dziś zdradzę Wam moje sposoby, dzięki którym od 2 lat ćwiczę regularnie, jem w miarę zdrowo, nie zapominam o suplementach i jestem na dobrej drodze do wypijania odpowiedniej ilości wody.
Próbowałam o siebie zawalczyć już znacznie wcześniej, jednak za każdym razem ponosiłam porażkę i nie udało mi się wypracować nawyku.
Myślę, że po prostu przyszedł czas, kiedy bardziej mi zależy oraz mam więcej motywacji. Z czego ona wynika?
No dobrze, jak kiedyś zaczynałam treningi z Ewką, to też miałam taki cel – chcę dbać o siebie i swoje zdrowie.
Dopiero teraz widzę, że popełniłam wtedy kilka błędów i dziś je Wam opiszę:
No dobrze to od dziś 4 treningi w tygodniu, piję 3 litry wody dziennie, jem zdrowo i nie zapominam o suplementach.
Według mnie jest to bardzo często popełniany błąd. ZA DUŻO NA RAZ. Narzucamy sobie zbyt wiele nowych rzeczy i bardzo szybko kończy nam się energia. I co? Znów mamy poczucie porażki.
CO ZAMIAST?
Powolne wdrażanie nowych nawyków i mogę nawet powiedzieć, że u mnie zadziałało pojedyncze ich wprowadzanie:
Odkryłam, że te 4-5 aktywności jestem w stanie znieść:) Teraz dołączyła jeszcze bieżnia i rowerek stacjonarny. Te wszystkie sporty są dla mnie ok – specjalnie nie piszę, że je uwielbiam, bo tak wcale nie jest. Jestem w stanie pooglądać serial i pobiec pół godziny na bieżni z tętnem max do 145 ud/m.
Tak samo z rowerem stacjonarnym. Razem z mężem zajeździłam nasz orbitrek i niestety musieliśmy się zdecydować na coś innego. Wybór padł na rowerek stacjonarny Flow Fitness (<—KLIK). W czasie jazdy oglądam coś na tablecie, rozmawiam przez tel lub odpisuję na komentarze – tak, oszukuję się swój mózg, że wcale nie nie ćwiczę 🙂
Rowerek jest cichy i można na nim jechać nawet jak już dzieci śpią, a serial mam włączony na tablecie z podłączonymi słuchawkami. Da się pół godzinki wytrzymać;) Do tego ma 24 programy treningowe, łączy się z aplikacją i zegarkiem iWatch. Rowerek ma też płynną i łatwą regulację siodełka, więc mogę szybko go wyregulować tuż po moim mężu.
Jak widzicie, ja nie zaczęłam nagle ćwiczyć – tylko bardzo powoli szukałam swoich aktywności i po kolei je wprowadzałam.
Wierzę, że każdy z nas ma taki sport, który byłby w stanie uprawiać – tylko trzeba poszukać.
Miałam takie zrywy i nigdy nie były one długotrwałe, aż w końcu się udało.
Zaczęło się od wyników badań, które miałam lekko odbiegające od normy. Zachęcam Was żebyście od tego zaczęli. Wyszła mi lekka insuliooporność, lekko podwyższony lipidogram i niedobory głównie (wit D3, witaminy z grupy B).
Dietę też wprowadzałam stopniowo, ale zauważyłam, że bardzo łatwo jest mi zejść z tej dobrej ścieżki. Dlatego ja muszę trzymać dietę całe życie. Każdorazowy “wyskok” i grzeszek u mnie widać na wadze bardzo szybko. Staram się trzymać dietę z niskim IG (od 5 lat). A ostatnio zaczęłam stosować deficyt kaloryczny i dopiero teraz waga zaczęła spadać. Z dietą nie ma cudów, ale naprawdę bez niej niewiele da się zrobić.
Do tego wprowadziłam wiele drobnych nawyków, o których też Wam pisałam:
Wielką rewolucją była też wyciskarka wolnoobrotowa (mamy już ją prawie rok – my wybraliśmy Kuvings), dzięki niej mam w domu zawsze mnóstwo warzyw i owoców. Kupuję skrzynkami różności i używam w kuchni.
Mogę powiedzieć, że to dzięki niej też moje dzieci trochę przychylniej patrzą w stronę niektórych warzyw i owoców, których wcześniej nie jadły.
Ja piję głównie soki warzywne, z niedużym dodatkiem owoców. Polubiłam też bardzo shoty, czyli mocno skoncentrowane soki z bombą witamin np. taki:
Rozlewam to do 2 małych kieliszków (dla siebie i męża) i dolewam kroplę oleju lnianego oraz posypuję świeżo mielonym pieprzem.
Kubeczek z miarką Olini KLIK
Pyszne i naprawdę zdrowe 🙂
Z racji tego, że marka KUVINGS obserwuje nas na Instagramie, więc udało mi się załatwić rabat – tu łapcie LINK z którego jak klikniecie wyciskarka wolnoobrotowa Kuvings Evo 820 Plus – będzie 240 zł tańsza!
Jeżeli jeszcze się nad nią zastanawiacie, to bardzo Wam polecam – u nas jest włączona codziennie i robi dobry, klarowny sok.
Jestem fanką zdrowej, zbilansowanej diety, a resztę uzupełniam suplementami. Jednak nawet to ciężko mi było wdrożyć. Ale odkąd jest epidemia nie zapominam o suplementach. Jak to zrobiłam?
Jestem wzrokowcem, jak coś widzę to sobie przypominam, dlatego odkąd moje suple stoją na widoku to jeszcze nigdy ich nie zapomniałam wziąć. Jak stały w szafce to sięgałam po nie bardzo sporadycznie.
Co teraz biorę?
To wszystko stoi na blacie w kuchni i dzięki temu o tym pamiętam. Jak macie mniejsze dzieci to też postawcie na widoku, tylko na wyższej półce.
To jest ostatnie rzecz na mojej liście do tego, żebym się dobrze czuła. Ten nawyk jest dopiero w trakcje utrwalania, ale udaje mi się w nim wytrwać od 2 miesięcy. Pewnie też tak macie, że zimą i jesienią mniej chce się Wam pić. Ja latem wypijam nawet 4 litry wody bez żadnego przypominania – po prostu odczuwam pragnienie. A jak jest zimno to zdecydowanie wolę herbatę i kawę, a pić mi się nie chce.
Wiem, że woda jest bardzo ważna, ale nie odczuwam pragnienia, więc nie pije.
Po pierwsze widzę bardzo pozytywne efekty działania. Jak po południu mam zjazd energetyczny, chce mi się spać, często zaczyna boleć głowa, to najczęściej pomaga mi woda. Wypijam wtedy 2 duże szklanki wody i nie muszę już pić kawy.
Od ponad 9 lat nie kupujemy wody butelkowanej i korzystamy z wody filtrowanej. Jedynie, raz na jakiś czas, kupowałam wodę gazowaną. W nowym domu zdecydowaliśmy się nawet na specjalny system Grohe Blue Home żeby mieć dobrą wodę z kranu. A dzięki temu, że ma również opcję wody gazowanej to od września nie kupiłam ani jednej butelki wody.
EDIT: tu macie wpis ze szczegółami po tym jak już czas jakiś poużywaliśmy GROHE Blue Home – Gazowana woda z kranu
Do końca wrześnie 2022 na kod: filtrowanawoda5 macie –5% zniżki na wszystkie systemy Grohe Blue Pure i Grohe Blue Home w lazienkaplus.pl
Woda z systemu Grohe smakuje wybornie, jest lekko schłodzona i różni się smakiem od zwykłej kranówki. Wodę gazowana mogę pić w 2 wariantach: lekko gazowaną i mocno gazowaną.
Bardzo chcieliśmy mieć ten system w domu i już na etapie projektowania szafek był wzięty pod uwagę. Zamawialiśmy go odpowiednio wcześniej. Myślę, że niedługo zrobię obszerną recenzję – abyście mogli poznać wszystkie jego zalety – bo jesteśmy z niego bardzo zadowoleni.
Ja mam swoje 2 sprawdzone sposoby:
Lubię też wsypać na noc do butelki pyłek pszczeli, a rano to wypijam. Czasem też wrzucam kilka ziarenek soli himalajskiej. Zawsze wtedy pamiętam o wypiciu.
Jak widzicie, wszystkie zmiany wprowadzałam malutkimi kroczkami i bez żadnych zrywów w stylu: od jutra ćwiczę i jem zdrowo. Wydaje mi się, że takie powolne zmiany nawyków są najbardziej trwałe i mają na nas najlepszy wpływ.
Wyznaczam też sobie małe cele, które podsumowuje w kalendarzu – każdy tydzień ma do odznaczenia: ćwiczenia, dieta, woda, suple i prawie za każdym razem mi się to udaje – małymi krokami do przodu. A dodatkowo odznaczanie wykonanych zadań funduje nam dopaminę – czyli przekaźnik przyjemności. Polecam też ten sposób 🙂
Dopadły Was nudy popołudniowe? Wszystkie gry planszowe już znacie na pamięć? To polecam wziąć kartkę, długopis i spędzić ciekawie czas.
Gry, do których potrzebna jest tylko kartka i długopis pamiętam z dzieciństwa. Nie miałam wiele planszówek (poza chińczykiem), więc często z mamą grałyśmy w takie gry.
Och, to była jedna z moich ulubionych gier. Dość szybko zaczęłam grać w nią z Lilą i jeszcze nam się nie znudziła. Pewnie też ją znacie, ale może akurat zapomnieliście, więc podsuwam Wam pomysł.
Oczywiście sami możecie rozrysować swoje kartki, a do tego dowolnie nazwać kategorie. Kiedy Lila była młodsza i nie miała tak dużej wiedzy świecie, to mieliśmy dosłownie kilka kategorii: zwierzę, postać z bajki, rzecz itp.
Jeżeli macie młodsze dzieci, które jeszcze nie potrafią pisać to możecie zagrać bez kartek. To będzie też świetne ćwiczenie na wymyślanie słów na daną literę. My w taki sposób często gramy w aucie albo na spacerze.
A jeżeli Wasze dzieci już są tak duże, że na Państwa – miasta mówią “Nuuuda” to zagrajcie po angielsku.
Poniżej dla Was Państwa Miasta do druku stworzone przez Olgę ze Stylove abecadło:
Niedawno przypomniałam sobie, że też w nią grałam będąc dzieckiem. Dla kogo jest ta gra? Dla dzieci, które znają już litery i cyfry. Grałam z nią w weekend z Lilą pierwszy raz i naprawdę szło nam nieźle. Do tego uważam, że ta gra doskonali koncentrację.
Znacie zasady? Drukujemy lub sami rysujemy planszę i wybieramy jedno dla siebie, a drugie dla przeciwnika. Kiedy jesteście już gotowi, zaczynamy umieszczać swoje statki (macie listę na planszy).
A później zaczynamy strzelać w statki naszego przeciwnika.
A3 i na zmianę.
jest to zabawa, której nauczyłam się na półkoloniach – jest to naprawdę fajna i rozluźniająca zabawa
Przebieg gry: W zależności ilu jest graczy tyle potrzebujemy kartek (w 2 osoby też się da grać). Każdy dzieli kartkę wzdłuż (na 4 paski). Na przygotowanych kartkach każdy odpowiada na zadawane kolejno pytania:
1. Kiedy? – zaginamy i przekazujemy kartkę do kolejnej osoby2. Gdzie?– zaginamy i przekazujemy kartkę do kolejnej osoby itd.3. Kto?4. Komu?5. Co zrobił?6. Czym?7. Jak to się skończyło?
Przekazujemy sobie kartki do ostatniego pytania. A później głośno czytamy. Dzieci mają takie pomysły, że naprawdę wychodzą z tego zabawne historie np: ” W Dzień Dziecka w wesołym miasteczku klown tacie narysował serce na twarzy burakiem i skończyło się dmuchaniem balonów:P
Pewnie kojarzycie tę drugą nazwę z dzieciństwa 🙂 Gra jest fajna, tylko ja zmieniłam nazwę i zasady – nie chciałam żeby dzieci rysowały szubienicę, więc rysujemy domek. Nie wiem jak wyrosłam na porządnego człowieka rysując tyle lat szubienice;)
Jeden gracz wymyśla kategorię i hasło, a drugi zgaduje po 1 literze. Jak trafi akurat w taką, której nie ma to – 2 gracz zaczyna rysować domek. Jak powstanie cały rysunek, a gracz nie zgadnie hasła, to przegrywa.
Prosta gra, w którą wiele razy graliśmy w restauracjach czekając na obiad lub jadąc autem (bez kartek).
Pierwszy gracz wymyśla wyraz, a drugi dopowiada kolejny na ostatnią literę poprzedniego. Jak dzieci szybko się znudzą to wprowadźcie utrudnienie, czyli zaczynamy wyraz na ostatnią sylabę – jest wtedy ciekawiej.
Jeżeli znacie inne gry z użyciem kartki i długopis, to konieczni napiszcie je w komentarzu.
tu macie wpis najlepsze Gry planszowe dla dzieci
A tu słuchajcie – ostatnio poprawiony i mocno rozbudowany post Gry planszowe dla dorosłych. Po jego publikacji dostałam dużo komentarzy w co jeszcze gracie i dodałam 10 gier które polecacie! To wy tworzycie nebule.pl:)
Szczerze podziwiam rodziców, którzy wstają przed dziećmi żeby mieć czas na jogę, kawę albo samotną wizytę w łazience. Ale żeby nie było – próbowałam! Jeden raz, ale się liczy!
Ustawiłam budzik o godzinę wcześniej niż normalnie. I na wszelki wypadek drugi na godzinę później – to był mój błąd amatora, bo kiedy rano (a właściwie w środku nocy zadzwonił pierwszy budzik), to przez 3 sekundy mojego przebudzenia doszłam do wniosku, że jednak to nie dla mnie i poszłam w kimę, dalej, bez stresu (bo przecież mam drugi budzik).
Miałam też drugie podejście do poranków uważności. Tym razem nie popełniłam błędu amatora – 1 budzik na godzinę wcześniej. Zadzwonił, a ja nie otwierając oczu wyszłam z sypialni. Zeszłam cichutko na dół i nawet mnie ten poranny stan ucieszył. Włożyłam ciepły szlafrok, kapciuszki z futerkiem, po omacku dotarłam do źródła kawy. Pstryknęłam ekspres i już po kuchni rozniósł się mój ulubiony zapach. Usiadłam w fotelu z filiżanką w ręku, zamknęłam oczy na chwilkę i pomyślałam, że to jednak miłe te wcześniejsze wstawanie. Dokładnie w tym momencie usłyszałam tupot małych stóp na schodach i ton, który wcale nie zwiastuje dobrego dnia:
“Mamooo, ekspres mnie obudził”
To w tym momencie uznałam, że nie ma sensu wstawać godzinę wcześniej.
Jednak wolę się wyspać, a później robić wszystko na wariata, bo tak wyglądają u nas poranki. Ale już i tak uważam, że jesteśmy na dobrej drodze.
Piękny tytuł – prawda? Jednak jest w nim ziarenko prawdy (Pozdrawiam wszystkie perfekcyjne Panie Domu)
U nas po jednej takiej akcji kiedy wymieniałam śniadaniowe dania i reakcji pełnej entuzjazmu: “tego nie lubię, tego nie chcę, a na to nie mam ochoty” poprosiłam moje piśmiennie dziecko żeby usiadło i wypisało mi 3 śniadania, które lubi. Łatwo jest mówić czego nie chce, ale znacznie lepiej co chce. I tak powstała nasza długa i skomplikowana lista śniadaniowa, którą mogłyby się poszczycić wykwintne restauracje:
Bo najlepiej jak są z zimnym, bo wtedy dziecko samo może je zrobić i wtedy ma większą satysfakcję i plus 100 do swojego bycia super.
Płatki z ciepłym mlekiem są zdrowe, bo to prawie jak zupa (w mojej opinii;P), ale mają jeden niewybaczalny minus: W CIEPŁYM MLEKU SZYBCIEJ ROZMIĘKAJĄ PŁATKI, a to wiadomo jest FUJ.
kiedy proponuję owsiankę i widzę lekkie zwątpienie na twarzach, to wtedy szybko proponuję, że posypię czymś ekstra ( mam jakieś różne zdrowe poppingi i ekspandowane ziarna, które nazywam głosem pełnym entuzjazmu popcornem) – to zawsze przechodzi! Mam też starą posypkę do pierników, którą trzymam na czarną godzinę i czasem odpalam kilka kolorowych ziaren
Tutaj potrzebuję trochę więcej czasu, więc jest rzadko.
ALE 3 pozycje do wyboru to już jest coś i mogę powiedzieć, że moje dzieci jedzą różnorodnie:P
Żeby uniknąć rozczarowania miską lub talerzem kieruję dzieci do swojej szuflady żeby same wybrały – to jest gamę changer! Kiedy kilka razy musiałam przelewać płatki do innej miski (bo w tamtej dno chrobocze o łyżkę albo już nie lubi Bardzo Głodnej Gąsienicy) to uznałam, że kiedy ktoś sam wybiera to najlepiej jak potrafi.
Starsza zawsze czyta przy śniadaniu i tutaj też muszę kontrolować czas żeby się nie zagapić.
Tutaj też doszłam do większej wprawy i mogę sprzedać Wam moje protipy:
Przed nami mycie zębów i czesanie włosów: sami to ogarniają, co czasem się kończy nie do końca tak, jak bym chciała, bo wieczorem nie mogę znaleźć szczotek do zębów.
No i na koniec, coś czego nie lubię – nerwówka przed drzwiami. Tak jak zazwyczaj staram się być zen, to nad tym momentem porannej logistyki muszę popracować i idzie mi coraz lepiej.
Dużym stresem było szukanie spodni zimowych, rękawiczek itd. więc odkryłam lifehack – zostawiam je w przedszkolu i szkole. Dzięki temu nie muszę szukać rano, bo wiem, że tam są! No to jeszcze tylko się ubrać i lecimy.
Wtedy się okazuje, że jeszcze coś do zabrania 😛 więc biegamy i szukamy.
Ach, zapomniałam – w tym czasie używam wyrażeń zaklinających rzeczywistość, ale muszę Wam powiedzieć, że naprawdę działają. Moja lista TOP:
A kiedyś w mojej głowie jak mantrę powtarzałam i zobaczyłam, że bardzo źle mnie to nastraja: