kontakt i współpraca
Wiadomo, że motywacja wewnętrzna do nauki jest najważniejsza, jednak otrzymanie drobnego prezentu na koniec roku szkolnego za ciężką pracę, to także fajna niespodzianka! Każde dziecko będzie zachwycone takim wyróżnieniem – bez względu na to, czy ma „pasek” czy nie. Z pewnością robiło, co mogło, a my jako rodzice pokażmy, że to doceniamy! Co polecam? Oczywiście książki! Idealne na początek fajnych wakacji!
Część odnośników w tym poście to linki afiliacyjne.
Oto lista książek, które możecie kupić na zakończenie roku swoim dzieciom lub jako zbiorczy prezent na zakończenie przedszkola czy dla całej klasy. Inspirujcie się! 😊
Autor: Anna Olej-Kobus
Liczba stron: 160
Oto przewodnik dla podróżników po Polsce, który naprawdę zaciekawi każde dziecko! Napisany jest językiem, który wciąganie dzieci. Nie ma tu nudnego moralizatorstwa, ale za to mnóstwo ciekawostek o tym, gdzie jest najszersza plaża w Polsce, albo czy w naszym kraju jest kopalnia złota. To źródło inspiracji podróżniczych także dla rodziców! Być może w tym roku to dzieci zaplanują, gdzie chcą pojechać na wakacje! Z tą książką z pewnością będą miały swoje pomysły.
Książka dostępna AMAZON TUTAJ ||| CENEO TUTAJ
Autor: Justyna Suchecka
Liczba stron: 192
To inspirująca książka o zwykłych dzieciakach, które miały niezwykłe pomysły. To jednak nie wszystko! Dzięki podjętemu wysiłkowi, uporowi i pracy, sprawiły, że te pomysły nie zostały tylko w ich głowach, ale przerodziły się w coś realnego! Dzięki 30 historiom dzieciaki poczują, że mają w sobie moc! Że talent to nie wszystko, potrzebny jest też wysiłek i upór w mozolnym dążeniu do celu. Kto wie, może kiedyś one będą konstruować nowe marsjańskie łaziki?
Książka dostępna CENEO TUTAJ
Autor: Pierdomenico Baccalario, Tommaso Percivale
Liczba stron: 172
To książka pełna inspiracji, pomysłów i kreatywności! Stawia przed dziećmi fajne wyzwania, których warto się podjąć! Ma formę notesu, który pozwala na własne zapiski i pomysły, które zrodzą się w czasie czytania. A jakie wyzwania czekają na dzieci? Zasadzenie rośliny, ukrycie skarbu czy ułożenie playlisty to dopiero początek pomysłów! Jest też wersja książki „Na wakacjach”, pełna inspiracji do aktywności w czasie lata.
Autor: Nikola Kucharska, Marcin Przewoźniak
Liczba stron: 304
To świetna książka dla każdego dziecka! Czy można połączyć poznawanie języka polskiego z rozwiązywaniem zagadek? Okazuje się, że tak! Książka opowiada o perypetiach dwójki przyjaciół, którzy próbują rozwiązywać zagadki z nieco tajemniczego dla nich świata dorosłych. Bo co to właściwie znaczy „dążyć po trupach do celu” czy „umierać z nudów”? Brzmi złowieszczo! I tak chcąc nie chcąc, dzieci uczą się mnóstwa cennych frazeologizmów😊.
Autor: Karolina Grabarczyk, Nika Jaworowska-Duchlińska
Liczba stron: 96
Czy dzieci mogą rzeczywiście wpłynąć na świat? Ta książka jest pełna dowodów na to, że tak! Nie zawsze co prawda cały świat, czasem swoje otoczenie, ale z pewnością mają moc sprawczą, bez względu na to, czy dorastają w dostatnich, kochających rodzinach, czy ich dzieciństwo przebiega w niełatwych warunkach. Ta książka jest inspiracją! Daje czas na refleksję i dmucha w skrzydła każdemu dziecku: yes, you can! – mówi na każdej stronie. Tylko nigdy się nie poddawaj i wierz w moc, którą masz w sobie.
Autor: Grzegorz Kasdepke
To kolejna z książek, która ułatwi dzieciom zrozumienie wielu powiedzeń, które na co dzień funkcjonują w naszym języku. Co to znaczy „wyłożyć kawę na ławę”, „wyprowadzić kogoś w pole” czy „wziąć kogoś do galopu”? No przecież nie to, co dosłownie! 😊Książka tłumaczy w przystępny sposób każde powiedzenie, jest przejrzysta i nie rozwlekła. Dzieci nie znudzą się tłumaczeniem znaczenia każdego z powiedzeń, a raczej będą nimi ubawione.
Autor: Frances Hodgson Burnett
Liczba stron: 246
To klasyka gatunku! Gdy dzieci, którym życie nie szczędziło doświadczeń, odkrywają tajemniczy ogród w domu wuja jednej z dziewczynek, zaczynają spędzać w nim czas, budując między sobą relacje i doświadczając wyjątkowego kontaktu z naturą. W ogrodzie dzieci dojrzewają, doświadczają, jak ważna jest w życiu przyjaźń. Książka ma w sobie dużo spokoju, uważności, ale też wciąga. Ostatecznie tajemniczy ogród jest niezwykle pociągającym miejscem.
Autor: Alan Alexander Milne
Liczba stron: 144
Tej książki chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. To klasyka literatury dziecięcej! Miś o małym rozumku wraz ze swoimi przyjaciółmi z lasu przeżywa ciekawe przygody, okraszone mądrościami życiowymi, które do dziś wspominają dorośli. Mnóstwo tu zabawnych gagów, ale także spokoju i rozsądku. No i ten słodki miś! Wprowadza do życia spokój, a książka pozwala przenieść się do Stumilowego lasu, gdzie toczy się życie przyjaciół Puchatka.
Autor: Antoine de Saint-Exupery
Liczba stron: 80
To taka książka, która czytana w każdym wieku, odbierana jest inaczej. Najmłodsze dzieci skupią się na samych przygodach Małego Księcia. Starsze zaczną rozumieć jej głębię filozoficzną. Dorośli będą wracać do niej chętnie, jako do źródła nie zawsze tak prostych prawd życiowych. To książka na całe życie! Naszpikowana cudownymi sentencjami! „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” czy „Kochasz, ponieważ kochasz. Kocha się bez przyczyny” – zostawię to dla przypomnienia, czym jest ta książka 😉.
Autor: Jan Brzechwa
Liczba stron: 136
Mówią o niej „polski Harry Potter”, ale przypomnę, że „Akademia” była pierwsza! Zakładam, że tej książki nie trzeba nikomu przestawiać. Nie tylko znacie ją zapewne z dzieciństwa, ale za sprawą najnowszego filmu, także z kin. Na fali popularności nowego filmu, warto podsunąć dzieciom także i książkę! To fantasy w czystym wydaniu – kto wie, może to rodzaj literatury, który pokochają Wasze dzieci? Wszak dzięki poszukiwaniom i czytaniu różnych książek mogą odnaleźć to, co kochają. I będą czytać!
To jedna z tych książek, które dzieci uwielbiają, bo doprowadza je do śmiechu! Kacprowi przydarza się mnóstwo rzeczy, które są z pewnością także udziałem innych dzieci. To właśnie dlatego przygody rezolutnego Kacpra tak wciągają! Dzieci mogą się z nim identyfikować. A wszystko napisane jest tak, by maluchy mogły się szczerze pośmiać. Jeśli jeszcze nie znacie Grzegorza Kasdepke – autora tej książki, to dobry początek na odkrycie, jak świetnie pisze dla dzieci!
Autor: Andrea Hebrock, Ingrid Uebe
Liczba stron: 92
Gdy Lila kończyła przedszkole, powstał pomysł zakupu książek dla dzieci na pamiątkę. Świetnie! – pomyślałam. I nagle padła propozycja, by podarować dzieciom… słowniki ortograficzne. Trochę mnie to zbiło z tropu. Jest tyle cudownych książek dla dzieci! A słowniki? Dziś mają wersje online i choćbyśmy nie wiem, jak zaklinali rzeczywistość, to papierowe powoli odchodzą do lamusa. Postanowiłam poszukać alternatywy i voila! Ta książka jest cudownym prezentem na zakończenie przedszkola! Dzieci szykujące się do szkoły dowiedzą się, jak to wszystko będzie wyglądać i jak sobie z tym poradzić, oraz że wszystkie tak samo się obawiają. Także jeśli jesteście w podobnym położeniu, już nie musicie szukać😊.
A tu macie wpis naszej 11 latki – Lila poleca – Najfajniejsze książki dla dzieci 9-12 lat
Na koniec LIFEHACK – zwróćcie uwagę, że jeśli macie Amazon Prime – to dostawa jest za darmo! Czyli nawet jeśli zamówisz tylko jedną książkę – zapłacisz tylko jej cenę, bo dostawa jest gratis…
Proponujcie dzieciom fajne książki! Niech wiedzą, że czytanie to nie nudne sprawdziany z lektur, ale fascynujący świat, który poszerza horyzonty, pozwala odpocząć, nauczyć się fajnych rzeczy, poczuć odprężenie. Zaczytanych wakacji!
Nigdy nie byliśmy nad Gardą i kiedy zobaczyliśmy, że Majówka w tym roku wypada blisko weekendu to podjęliśmy decyzję, że to właśnie największe jezioro Włoch będzie naszym celem. Przejechaliśmy ponad 3000 km i dziś zebrałam wszystkie nasze polecenia w ten wpis, aby ułatwić Wam planowanie wyjazdu.
Wpis zawiera linki afiliacyjne
Kiedy: przełom kwietnia i maja
Środek transportu: Campervan Ford Nugget Plus
Cel: Jezioro Garda i pobyt na dwóch Campingach
Plan: jazda na rowerach, luźne zwiedzanie, odpoczynek i pyszne jedzenie
Kiedy szukaliśmy pomysłu na wyjazd na Majówkę to pierwszym typem była właśnie Garda. Dlaczego? Uznaliśmy, że przed sezonem będzie mniej ludzi i będziemy mogli pojeździć rowerami w przyjemnej temperaturze.
Nie przepadam za upałami, więc uznaliśmy, że jest to świetny pomysł. Byliśmy przygotowani, że temperatura w tym czasie we włoskich górach może mocno się wahać. Ale celowaliśmy w 15-25 stopni i tak właśnie było. Pojawiał się też przelotny deszcz, ale nie było gorąco.
Kiedy rezerwowaliśmy campingi i gdzie: Oba campingi rezerwowaliśmy w marcu, o ile pierwszy był mocno obłożony, to drugi miał wiele wolnych parceli i właściwie można było przyjechać bez rezerwacji.
Wyjechaliśmy po godzinie 14 i planowaliśmy dojechać do polskiej granicy. Znalazłam bardzo fajny camping w okolicy Rybnika. Nazywa się Camp Fish i spędziliśmy tam jedną noc
Z samego rana, po śniadaniu ruszyliśmy dalej. Jechaliśmy trasą na Wiedeń i Graz, bo chcieliśmy chociaż jeden dzień spędzić nad morzem. Jak zawsze trafiliśmy na godziny szczytu w Wiedniu i staliśmy w korku. Droga do Włoch jest bardzo malownicza, a widoki zachwycają.
Tuż przed samą nocą i zamknięciem bram dojechaliśmy nad Adriatyk. Na jedną noc zatrzymaliśmy się na Camping Village Pino Mare (brama otwarta do 23). Zasnęliśmy przy szumie fal i z widokiem na palmy. Niestety rano obudził nas mocny deszcz, ale na szczęście po kilku godzinach się rozpogodziło.
Camping Pino Mare Village położony jest przy samej plaży, są baseny, plac zabaw i dobrze zaopatrzony sklep. Myślę, że można tam się zatrzymać na kilka dni i skorzystać z bardzo szerokiej plaży.
tu macie link na Booking a tu chyba dużo większy też wybór domków na Suncamp
Spędziliśmy trochę czasu na plaży i pojechaliśmy nad Gardę. Do naszego Campingu zostało nam 3h i bardzo szybko minęła nam droga.
Położony nad samym jeziorem Garda w miejscowości Torbole był naszym pierwszym punktem, gdzie się zatrzymaliśmy. Muszę o tym napisać – na samym końcu droga jest dość kręta i wąska, są też korki. W weekendy na drodze jest największy ruch i musicie się z tym liczyć.
Jezioro Garda – plaża tuż przy wyjściu z Campingu Maroadi
nad Gardą jest mnóstwo rowerzystów – możecie wziąć swoje lub wypożyczyć na miejscu
Sam camping nie jest duży, parcele mają różnej wielkości.
My wybraliśmy:
Pierwszy raz spotkaliśmy się z możliwością rezerwacji na campingu z własną toaletą na parceli. Jest to genialna opcja jeżeli jedziecie campervanem, zamierzacie spać w namiocie lub jedziecie z małymi dziećmi i nie chce Wam się chodzić za każdym razem do sanitariatu.
Macie do dyspozycji toaletę, prysznic, lustro, szafki, wieszaki. Toaleta jest ogrzewana. Możecie trzymać tam ręczniki, kosmetyki i inne przybory toaletowe. Dostajecie swój kluczyk do niej.
Camping Maroadi ma bardzo fajny, luźny klimat – to właśnie tutaj przyjeżdzają osoby, które uwielbiają sporty wodne. Na terenie campingu jest też wypożyczalnia sprzętu i szkółka windsurfingu.
Camping bardzo nam się podobał i z pewnością tam kiedyś wrócimy – to doskonała baza wypadowa na rowery i spacery – dosłownie za płotem jest genialna ścieżka rowerowa, która prowadzi przy samym jeziorze Garda.
Na terenie campingu są też domki i apartamenty. Z tyłu są boiska, kort i nieduży plac zabaw.
Oczywiście już drugiego dnia ruszyliśmy rowerami do położonej nieopodal Rivy.
Ścieżka rowerowa nad samą Gardą jest absolutnie przepiękna! Nie mogłam przestać się zachwycać- te widoki zostaną ze mną na zawsze.
Riva del Garda jest przepięknym miasteczkiem – zrobiła na nas ogromne wrażenie. Byliśmy tam codziennie, bo nie mieliśmy dość.
To miejsce będę wspominać bardzo długo – przysięgam miałam łzy w oczach, jak spróbowałam makaronu Linguine z truflami. Typowo włoska kuchnia z tradycjami – cudowna obsługa i to jedzenie – obłęd! Koniecznie tam się wybierzcie!
Absolutnie doskonałe lody – słony karmel obłędny! A do tego ten widok – drzewka pomarańczowe i góry.
Byliśmy jeszcze w dwóch miejscach, które możemy polecić:
Menu all you can eat – dorosły 18 euro, dziecko do 135 cm 9 euro, dziecko do 100 cm za free
Świetny koncept i wszystko nam bardzo smakowało
Typowo włoskie lody – pyszne i tradycyjne
Po drodze z Rivy do Torbole jest świetna plaża – można rozłożyć koc, jest też plac zabaw, restauracja i toalety – nazywa się Spiaggia Pini
Bardzo Wam polecam wyszukiwarkę ścieżek rowerowych – możecie tam ustalić dystans, nachylenie, trudność i miejscowość, z której startujecie KLIK
My wybraliśmy prostą ścieżkę wokół szczytu Monte Brione KLIK Bardzo przyjemnie się jedzie – nie ma dużych wzniesień, nawet w gorący dzień dacie radę z dziećmi (albo dzieci na rowerach albo w przyczepce). Widoki są cudowne!
Muszę też napisać, że nie wszędzie jedzie się wytyczoną, oddzielną ścieżką – są momenty, że jedzie się po chodniku, czasem po mało ruchliwej ulicy – ale bezpieczeństwo tej ścieżko oceniam na 5+/6 i jest łatwa.
Po drugiej stronie szczytu koniecznie zatrzymajcie się na jedzenie, kawę i odpoczynek w Bike farm – wyjątkowe miejsce.
Jest tam plac zabaw, pufy do odpoczynku i przepyszne jedzenie. Wypiłam tam dwie kawy, bo tak mi smakowały.
Muszę przyznać, że północna część Gardy totalnie nas zauroczyła. Specjalnie nie zwiedzaliśmy wszystkiego, bo na pewno tu jeszcze wrócimy. Jeżeli miałabym planować wyjazd jeszcze raz to nie pojechałbym na południe Gardy, tylko zostałabym na dłużej na północy.
Zdecydowanie bardziej podoba nam się ten górzysty krajobraz, według mnie jest tu też zupełnie inaczej niż na południu. Jest bardzo surowo i kameralnie, a południe jest mocno turystyczne.
Ceny na północy były naprawdę przyzwoite – pizza Margherita – 7-8 euro, gałka lodów 2 euro – a krajobrazy warte miliony.
Po 4 nocach na campingu Maroadi ruszyliśmy na południe. Niestety mocno padał deszcz i nie zatrzymaliśmy się w miejscowościach, które chciałam odwiedzić: Malcesine i Torri del Benaco.
Drugi camping, na którym zatrzymaliśmy się nad jeziorem Garda to Piani Di Clodia. Zupełnie inny niż poprzedni na północy – bardzo duży z wieloma atrakcjami dla dzieci.
Najpierw obsługa nas zabrała na przejażdżkę meleksem żebyśmy mogli wybrać parcele! Nie wiem czy są takie luksusy w miesiącach z większym obłożeniem:)
Camping jest kaskadowy, ale jezioro jest słabo widoczne.
Obsługa na campingu genialna. Wszyscy byli bardzo pomocni.
Baseny:
Na terenie Piani di Clodia jest też dobrze zaopatrzony market spożywczy, restauracje i bary. To napewno zainteresuje rodziców: przy jednej restauracji jest duży plac zabaw
Co tu dużo mówić, nie są to widoki takie jak na Północy. Do tego plaża jest bardzo wąska, od razu z tyłu jest ścieżka rowerowa, więc raczej mało kto się tam rozkłada z kocem. Ale za to plaża jest pełna muszelek.
Jednego dnia postanowiliśmy zrobić długą wycieczkę najpierw do Peschiera del Garda, a później jak starczy sił do Sirmione. Muszę o tym napisać, że przy jeziorze jest tylko kawałek ścieżki rowerowej, później się urywa i trzeba jechać chodnikami i ulicami. Jeżeli macie małe dzieci lub jedziecie z przyczepką to nie polecam tej trasy, którą my zrobiliśmy.
Urocza miejscowość z klimatycznymi knajpkami. Dość zatłoczona i z dużym ruchem samochodów.
Później pojechaliśmy do Sirmione i może wyda się Wam to dziwne – było naprawdę ładnie i klimatycznie, ale ogrom ludzi spacerujących do zamku w Sirmione i późniejsze tłumy sprawiły, że nie odwiedziłabym tego miejsca ponownie. Jest totalnie turystycznie i trafiło nam się niesmaczne jedzenie.
Kolejnego dnia, kiedy była pogoda mieliśmy zaplanowany wypad do parku rozrywki Gardaland.
Bilety kupiliśmy w recepcji naszego campingu i pojechaliśmy tam autobusem ( jak to we Włoszech autobus spóźnił się ok 30 minut). Bilety do Gardaland kosztowały 40 euro za osobę (nie ma ulgowych).
W Gardaland spędziliśmy Julka urodziny – jeżeli planujecie wypad, to warto wybrać właśnie dzień urodzin dziecka. Przy wejściu Julek dostał przypinkę, że ma urodziny i w czasie pobytu czekało na niego kilka fajnych wydarzeń: w sklepie Lego panie ekspedientki zaśpiewały mu “Sto lat”, Pan obsługujący bardzo obleganą karuzelę zapytał, czy chce mieć dwie przejażdżki zamiast jednej i Pani pomogła nam wygrać maskotkę na loterii. Solenizant był bardzo zadowolony z urodzin w Gardaland, więc polecamy to miejsce.
Dodam, że byliśmy w sobotę od godziny 11 i wyszliśmy przed 17( nie daliśmy rady skorzystać ze wszystkich atrakcji). Nie było tłumów i wielkich kolejek do atrakcji.
Wszyscy miłośnicy Świnki Peppy będą bardzo zadowoleni – w Gardaland jest miasteczko z atrakcjami z tej bajki.
Jest też ogromna wenecka karuzela
I ich znak rozpoznawczy wielkie drzewo
Muszę Was też przestrzec – w tym drzewie jest atrakcja, którą zapamiętamy do końca życia;) Stanęliśmy w kolejce, bo myśleliśmy, że tam się zwiedza drzewo. Okazało się, że schodzi się na dół, pluszowa zabawka opowiada bajkę, jest całkiem miło, a później przechodzi się do pokoju i siada się na ławeczkach. Zupełnie nieświadomi myśleliśmy, że zaraz zacznie się wyświetlać bajka lub zacznie się show. A nagle zamknęły się zabezpieczenia i zaczęliśmy wirować w tym magicznym pokoju. Powiem Wam, że nie znoszę tego typu atrakcji i byliśmy na maksa zaskoczeni. Jak wyszliśmy, to aż serce nam łomotało.
Polecam Wam ściągnąć aplikację – będziecie widzieli kiedy i gdzie odbywa się show albo ile stoi się w kolejkach. Jedzenie było znośne, ale bez szału.
Bardzo podobała nam się ta atrakcja i byliśmy na niej 3 razy. Na terenie Gardaland jest też wodny Legoland, ale jeszcze był zamknięty.
Co jeszcze można robić, nocując na Campingu Piani di Clodia:
Po 4 nocach na campingu Piani do Clodia z samego ruszyliśmy w stronę Polski.
Na noc zatrzymaliśmy się w Czechach. Już drugi raz staliśmy na campingu w Mikulovie KLIK i polecamy to miejsce. Można wjechać o każdej porze. Jest to dobry punkt na nocleg przy trasie – jest bardzo cicho i przejemnie. W sezonie na górze działa restauracja, która podaje również śniadania. Podobno starówka w Mikulovie jest przeurocza – kiedyś na pewno odwiedzimy.
I to koniec naszej włoskiej wyprawy. Muszę przyznać, że liczyłam na lepszą pogodę, ale i tak nie było źle. Co do wyboru miejsca – z pewnością byłaby to tylko północna Garda. To nic, że na południu jest cieplejsza woda latem i więcej atrakcji dla dzieci, ale widoki na północy wynagradzają wszystko.
Jeżeli będziemy wybierać się kolejny raz nad Gardę to z pewnością pojedziemy inną trasą (przez Przełęcz Brenner) i zahaczymy o urocze miasteczko Hallstatt w Austrii i Muzeum Svarovskiego KLIK (potrzebujecie kilka godzin żeby je zwiedzić)
Byliście już nad jeziorem Garda? A może dopiero się wybieracie?
A tu zobaczcie nasze wrażenia z pobytu w domkach na campingu Marina di Venezia
Spodobał Ci się ten wpis – KLIKNIJ “Lubię to” na Facebooku
Zaraz 1 czerwca – łapcie tu 100 inspiracji na Prezenty na Dzień Dziecka?
Przyznaję – przez wiele lat nie rozumiałam fenomenu wyciskarek wolnoobrotowych. Kolejny sprzęt, który kupię – użyję 5 razy i schowam do szafki. Jestem bardzo ostrożna, jeżeli chodzi o kupno takich dużych sprzętów, bo nie mam pewności, czy będę używać.
Post powstał jako współpraca komercyjna z firmą Kuvings i zawiera linki afiliacyjne
Kilka lat chodziła za mną ta decyzja – musiałam się przekonać, że naprawdę jest to sprzęt dla nas. Tak się składa, że już 5 lat mamy w domu wyciskarkę wolnoobrotową Kuvings i nie ma dnia żebyśmy z niej nie korzystali! Tak naprawdę, trochę żałuję, że tak późno się na nią zdecydowaliśmy.
Wcześniej martwiłam się, że może nie dostarczam wystarczająco dużo witamin i mikroelementów w diecie – szczególnie w okresie zimowym, kiedy wybór w warzywniaku jest okrojony. A teraz wystarczy, że raz dziennie zrobię dla całej rodziny świeży sok z warzyw i owoców – dzięki temu mam pewność, że zdrowo się odżywiamy.
Nie jest duża, a do tego ma nowoczesny design – dzięki temu znalazła swoje stałe miejsce na blacie kuchennym. Dzieci również chętnie piją świeże soki, więc korzystamy z niej bardzo często
Pokochaliśmy soki z wyciskarki – tak po prostu. Pyszny, świeżo wyciśnięty sok smakuje obłędnie i mogę w nim “przemycać” różne warzywa, których dzieci by nie zjadły. Ja też staram się w mojej diecie pilnować różnorodności, a dzięki temu, że robię mieszane soki to mam pewność, że nic mi nie brakuje.
Samotne warzywa i owoce w koszyku? Robię sok. Już na etapie zakupów wiem, jakie soki w tym tygodniu będziemy robić.
Oj tak, myślałam, że jest bardzo dużo pracy przy wyczyszczeniu wyciskarki. Na szczęście dzięki odpowiednim systemom jest to szybkie i sprawne
Sama ostatnio potrzebuję poprawić wyniki badan z krwi i już znalazłam odpowiednie przepisy na soki z wyciskarki wolnoobrotowej z pietruszki czy buraka.
Obecnie jest to Kuvings Auto10
Wcześniej mieliśmy poprzednie modele z tej marki – najlepsze wyciskarki na rynku, które mają 10 lat gwarancji.
Dziś pokażę Wam, jak działa nowa wyciskarka wolnoobrotowa Kuvings Auto10
Wyciskarka Kuvings Auto10 to innowacyjne urządzenie, które maksymalnie upraszcza użytkowanie.
Kuvings Auto10 kupisz TUTAJ
Dzięki nowej technologii wyciskania oraz automatycznemu cięciu owoców i warzyw, wyciskarka Kuvings Auto10 pozwala na uzyskanie maksymalnej ilości soku, a jednocześnie zachowuje jego wartości odżywcze.
Auto10 to najnowszy model Kuvingsa – łączy wyciskanie z automatycznym cięciem owoców i warzyw. Produkty wystarczy umyć i włożyć do dużego dzbanka (ma aż 3000 ml pojemności), włączyć przycisk i w ciągu kilku minut mamy gotowy pyszny, zdrowy sok.
Jeżeli miałabym ją porównać Auto10 do poprzednich modeli Evo820 i Revo830 to widzę dużą różnicę:
Ten najnowszy model – Kuvings Auto10 kupisz TUTAJ. Z okazji Dnia Mamy i Dnia Dziecka, do końca maja ze zniżką 100 zł na Auto10 + waga Yunmai + sekretne hasło “Mamy prezenty” (hasło należy wpisać w uwagach do zamówienia) daje jeszcze zestaw 4 Szpaków w gratisie!
A czy warto ją kupić? Tak naprawdę pytanie powinno brzmieć: Czy warto “zainwestować” w wyciskarkę do soków – bo zwrot z tej inwestycji będzie najlepszy – Wasze zdrowie.
Oczywiście warto!
A tu jeszcze mam dla was przepis na sok, który często robię!
Bardzo lubię soki z jarmużem, bo są zdrowe i smaczne – używam go na zmianę ze szpinakiem. W miksowanych koktalach ma dla mnie zbyt kapuściany smak, a w sokach z wyciskarki jest idealny.
Jak mam jarmuż w domu to zawsze też pomarańczę, bo te dwa smaki idealnie do siebie pasują. Nawet bez żadnych dodatków jest ok.
A ja lubię ten mix:
Dzięki dodatkowi awokado sok jest kremowy i naprawdę pyszny.
A tu znajdziesz omówienie poprzednich modeli – Porównanie Kuvings Evo820 i Revo830