“Sztuka prostoty” mnie zaintrygowała… Chyba zrobię sobie prezent 😉 Po tym jak pisałaś o ‘Magii sprzątania’ to staram się ograniczyć ilość kupowanych przedmiotów, lub wymienić starsze na nowe – lepsze, jednak wciąż mam problem… z wyrzucaniem. Wiem, że coś się ewidentnie nie nadaje, a jednak to odkładam, w dodatku mój partner też mówi “zostaw, przyda się” i tak wszystko zalega. Ja wiem, że się nie przyda, że będzie leżeć po wsze czasy. Masz jakiś sposób na te sentymenty?
Wiem! Początek jest najgorszy. Ja wyrzuciłam wszystkie swetry z domieszką wełny, bo doprowadzały mnie do szału. Było mi ich żal przez minutę. Dosłownie przez minutę. Na bok sentymenty:)
Sztuka prostoty to dla mnie od naprawdę dłuższego czasu książka numer jeden. Teraz ma szansę ją zastąpić Biegnąca z wilkami, ale raczej w innej kategorii 😉 Polecam, jeśli nie czytałaś, również inne książki pani Loreau – zwłaszcza Sztukę umiaru, jeśli zainteresował Cię temat jedzenia mniej, ale lepiej. Generalnie zasada “Mniej znaczy więcej” towarzyszy mojemu życiu od pierwszej lektury jej książek, a minęło już dobrych kilka lat! I nie zgodzę się z “zarzutem” sztywnego trzymania się niektórych zasad, ja sobie myślę, że jeśli naprawdę wszystkie aspekty życia się już poukłada, to naprawdę bezproblemowo przychodzi przestrzeganie tych zasad, które chronią nas od ponownego wejścia w Chaos, że się tak wyrażę. W każdym razie – to temat na dłuższą dyskusję, ale cieszę się, że i do Ciebie ta książka przemówiła 🙂 Trzeciej pozycji na liście nie znam – brzmi zachęcająco, więc postaram się ją zdobyć i przeczytać. Serdecznie pozdrawiam!
O, ciekawa pozycja. Wpisuję na listę:) Wiesz, tylko jednej sfery życia u niej nie widzę. Dzieci! Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić:)
Fajnie, że pokazałaś książkę Radzkiej od środka. Dzięki temu czuję się bardziej zachęcona. Dla ważna też jest szata graficzna. Czasami lubię przeglądać książki, patrząc tylko na layout i grafikę 🙂 Co do golfu, to może dałabyś radę, gdyby był zabawny kolorystycznie? Wtedy uwagę każdy skupi na kolorach, a nie na szyi 🙂
Szata graficzna jest naprawdę spoko. Jedyne do czego bym się przyczepiła to mało odlotowe przykłady ciuchów. Ale one są tylko po to żeby być przykładem. A z golfem to mam taki problem, że mnie dusi:) i powiększa biust o 2 rozmiary:)
Książki wyglądają na ciekawe. Muszę koniecznie po nie sięgnąć bo u mnie z minimalizmem krucho. Nie wyobrażam go sobie jeśli chodzi o książki. Mamy ich mnóstwo.
Żadnej jeszcze nie czytałam, ale znalazłam w naszej bibliotece osiedlowej i już się zapisałam w kolejkę. 🙂 I tylko tych minimalistycznych się trochę boję, bo choć bardzo mnie temat fascynuje i kusi, to każde wgłebienie się w temat (głównie w intenecie – artykuły, blogi) kończy się “odtrutką” w sklepie i zakupami. 😳
“Sztuka prostoty” to minimalizm dla bogatych. Czytam ostatnio książki opierające się na faktach II wojny światowej. I zadaję sobie pytanie czym jest rzecz? Jest tylko rzeczą, którą mogą Ci zrabować, która może zniknąć pod gruzami domu.Próbuję sobie wyobrazić ,że mam 10 minut na spakowanie dorobku życia do jednej walizki, że opuszczam dom, nie mając nigdy do niego powrócić. Owszem,czasem cenna rzecz ratowała życie,otwierała drzwi,nie da się zaprzeczyć. Praktykuję kupowanie rzeczy niezbędnych, nie kierując się modą i nie celując w górne półki,bo jeśli stracę mój wypasiony serwis obiadowy, stłuczony przez dzieci lub w innym wypadku:) ,to szlag mnie trafi,że wydałam tyle pieniędzy= godzin mojej pracy na tą rzecz. Przywiązanie do rzeczy jest formą niewolnictwa:) i gdy 2 lata temu natrafiłam na pewien blog o dobrowolnej prostocie, w procesie dojrzewania bardziej do bycia niż posiadania, rozstałam się z ok 70% moich gratów. Żadnej rzeczy nie żałuję, ograniczenie posiadanych zasobów , zmiana stosunku do nich na stosunek obojętny i zimny niesie zmiany w myśleniu,pomaga dostrzec sedno prawdziwego życia,chociażby podatność na reklamę. Ostatnio pewna panienka wręczyła na ulicy memu 3 letniemu dziecku ulotkę reklamową, rozumiem,że zarabia na studia,ale powiedziałam ” Proszę nie dawać ulotki dziecku”… taka się zrobiłam antyreklamowa:).Ponadto w Białymstoku wisi na ścianie zewnętrznej galerii handlowej ogromna roznegliżowana baba, nie to,że jestem zazdrosna o wygląd:), ale dlaczego do diaska moje dziecko w drodze do szkoły,lub kina musi patrzeć na to. Rozpisałam się:).Pozdrawiam .
P.S. Oczywiście nie miałam na myśli,że sednem życia jest podatność na reklamę:), tylko,że zmniejszając stan posiadania i stosunek do rzeczy zmienia się stosunek do świata , np. dostrzegamy bezsens, agresywność reklamy i to jak manipulowała naszym życiem “przed”:).
Nigdy wczesniej nie dotarłam do Twoich bookbestów 🙂 ja też kocham i Loreau i “mniej”. Polecam też “Duży mały poradnik życia” Browna- to moja biblia – dam każdej z córek jak “wyjdą z domu” . Podejście do pieniędzy zmieniło u mnie “Jak zadbać o własne finanse”,M. Iwuć