fbpx

“A ja się boję!” – jak oswajać dziecięce lęki?

Sama byłam lękliwym dzieckiem – bałam się chyba wszystkiego, co tylko możliwe: ciemności, wysokości, owadów, zwierząt, wody… Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Niektóre z nich rosły, inne się zmniejszały, aż sama zostałam mamą i postanowiłam, że nie przeniosę tych lęków na moje dzieci.

W dzisiejszym wpisie chciałabym Wam napisać o dziecięcych lękach z perspektywy mamy oraz terapeuty SI. Nie znam się na wszystkich sferach dziecięcego rozwoju, więc o aspekcie psychologicznym nie napiszę zbyt wiele. Ale udało mi się poprosić o komentarz – Anitę Janeczek- Romanowską autorkę bloga www.bycblizej.pli psycholog z pracowni Bliskiemiejsce (jej wypowiedź jest w dalszej części wpisu)

Lęki rozwojowe

Są to lęki, które są charakterystyczne dla danego okresu. Są zupełnie normalne i najczęściej same przechodzą. Ich opis dla danego wieku możecie przeczytać TUTAJ

Są też lęki, które mogą pojawić się nagle, czasami bez wyraźnego powodu. Dzieci bardzo często boją też rzeczy nowych i nieznanych. Jest to zupełnie normalne zjawisko, że lękamy się czegoś z czym nigdy nie miliśmy do czynienia.

Czasami pojawiają się też po trudnej sytuacji, kiedy dziecko odczuwało strach. Może być tak, że później świadomie będzie unikało takich wydarzeń, które będą o nim przypominały.

Czy lęk jest potrzebny?

Tak, inaczej byśmy wyginęli. Nasz umysł podpowiada nam, co jest bezpieczne, a co nie. Jest to zupełnie normalne, że się czegoś boimy. Tak samo jest z dziećmi.

Jednak rodzice dość często popełniają nieświadomie błąd.

Dziecko się czegoś boi, więc staramy się unikać tego negatywnego bodźca. Czy to pomoże? Nie, a wręcz szkodzi, bo lęk wtedy rośnie.

Sama popełniłam ten błąd i unikałam styczności z psami i wodą. Przez to musieliśmy wykonać o wiele więcej pracy żeby pomóc dziecku oswoić ten lęk.

Unikanie rzeczy, których boi się dziecko może wydawać się na daną chwilę najbezpieczniejszym wyjściem, ale na dłuższą metę jest bardziej szkodliwe.

Uwierzcie mi na słowo. Moja mama wypisała mnie z basenu po pierwszej lekcji. Tak bardzo się bałam, że nie nauczyłam się pływać (odczuwam teraz lęk jak stoję na moście, nie wsiadam do łódek i boję się o dzieci, jak jesteśmy nad wodą). Dopiero teraz – sama ze sobą – oswajam ten lęk i jest zdecydowanie lepiej. Za punkt honoru wzięłam naukę pływania moich dzieci, kiedy tylko zobaczyłam pierwsze obawy związane z wodą od razu wykupiłam roczny karnet na basen. Właśnie po to żeby nikt nie musiał się tak męczyć jak jak.

Jeszcze nigdy nikt nie przestał się bać po słowach “Nie bój się”

Kiedy dziecko się boi, nie mówcie w ten sposób, bo to zupełnie nic nie da. Ważne jest żeby:

  • nie wyśmiewać dzieci “Taki duży i się boi?!”
  • nie zawstydzać przed innymi
  • nie porównywać ze sobą lub innymi dziećmi “Ja w Twoim wieku… ” “A Twoja siostra to się nie boi”
  • nie umniejszać jego uczuciom “Przecież to tylko …”
  • nie wrzucać dziecka na “głęboką wodę”

Co w takim razie można zrobić?

Wysłuchać! Niech dziecko opowie o tym czego się boi. Czasami wypowiedziany lęk jest już troszkę oswojony. Możecie to narysować, nazwać, a nawet nadać imię;)

Specjaliści twierdzą zgodnie, że dzieci lękliwe są nadmiernie wyczulone również na niepokój innych ludzi. Do tego są niezbyt wystarczająco wrażliwe na oznaki spokoju.

Co to znaczy? Jeżeli Wasze dzieci się czegoś boją, to przyjrzyjcie się też sobie. Często jest tak, że jeżeli my się czegoś boimy to w nieświadomy sposób przenosimy te lęki na dzieci (tak jest niestety ze mną). A mózg lękliwy potrafi stać na straży cały czas. Jest w stanie gotowości do unikania niebezpieczeństwa. Co w takim razie zrobić? Można poprosić partnera żeby w bardziej przekonujący sposób zadziałał na dziecko i pokazał, że jest spokojny. Albo zacząć pracować nad sobą – ja tak zrobiłam.

Warto też pracować nad poczuciem bezpieczeństwa u dziecka

Jak to zrobić, kiedy jest tak trudno? Akceptowanie uczuć dziecka jest bardzo ważne. Dzieci wykształcają w sobie poczucie pewności siebie i bezpieczeństwa kiedy mają silną relację z bliskimi. Jednak czasami to nie wystarcza i mimo tego, że spędzamy z dziećmi czas, dajemy wszystko z siebie to zdarza się tak, że dzieci odczuwają lęk i jest to normalne.

Czasami jest jednak tak, że zastanawiamy się, czy warto pójść do psychologa z dzieckiem. Czy to jest już ten etap?

Poprosiłam Anitę Janeczek- Romanowską – psycholog, autorkę bloga www.bycblizej.pl o wypowiedź, kiedy warto pójść z dzieckiem do psychologa.

“Żeby odpowiedzieć na to pytanie, warto przyjrzeć się trzem kwestiom. Pierwsza, zasadnicza to to, na ile dany lęk jest rozwojowy, a więc częsty w danym wieku i będący pewnym etapem, który po prostu mija.

Kolejna kwestia (bez względu na to czy jest to lęk rozwojowy czy sytuacyjny) – czy i na ile dany lęk utrudnia dziecku funkcjonowanie i obniża jego jakość życia. Na ile sprawia, że dziecko unika różnych aktywności, wycofuje się, a jednocześnie doświadcza straty (warto tu być uważnym na to, co jest faktycznie stratą dla dziecka, a nie dla rodzica, np. “bo inne dzieci tak robią/nie boją się/ja bym chciała, żebyś się tego nauczył” itp.).

Jest też trzeci, istotny aspekt – na ile rodzic czuje, że nie ma już pomysłów albo zasobów, żeby wspierać dziecko w lęku. Wówczas taka wizyta u specjalisty może być wspierająca dla rodzica i to on będzie klientem a nie dziecko.

Podczas konsultacji będzie miał okazję zaopiekować swoje emocje związane z dziecięcym lękiem (a tu też często pojawia się lęk, który utrudnia towarzyszenie dziecku bez napięć, bo jak wiemy lęk dziecka plus lęk rodzica to podwójna dawka niepokoju).

Mam takie doświadczenie, że wsparcie psychologa pomocne będzie w każdej sytuacji, w której dana osoba czuje, że go potrzebuje i najlepiej przyłożyć do tego właśnie taki filtr. Bardzo często konsultacje u psychologa są okazją do zwentylowania tego, co trudne i obciążające dla rodziców towarzyszących dzieciom, które się boją. To uczucie “ufff” bywa czasem jak światło, które wskazuje wiele rozwiązań, pomysłów i strategii, bardzo często dostępnych danej rodzinie, ale z różnych powodów ukrytych gdzieś w cieniu.”

Skąd mogą się też brać lęki?

Sporo lęków może mieć swój początek w zaburzeniach integracji sensorycznej. Dzieje się to wtedy, kiedy dzieci unikają bodźców sensorycznych, bo się boją.

Z zaburzeń SI mogą wynikać:

  • lęki wysokości ( wynika z niepewności grawitacyjnej)
  • lęki w grupie dzieci/ludzi (często dzieci z zaburzeniami SI nie lubią przebywać w grupie dzieci, bo mogą być przypadkowo popchnięte, dotknięte)
  • lęki podczas uprawiania sportów, albo np. na placu zbaw boją się kręcenia na karuzeli (często dzieci z zaburzeniami SI unikają takich aktywności)
  • lęki przed zwierzętami (oprócz lęku przed ugryzieniam dzieci np. z obronnością dotykową będą się bały dotknąć psa)
  • to tylko niektóre z nich, a jest ich znacznie więcej

Jeżeli podejrzewacie, że Wasze dziecko może mieć zaburzenia SI, to warto rozwiązać Kwestionariusz Psychomotoryczny online KLIK

A jeżeli to nie są zaburzenia SI, albo są tak dyskretne, że nie jest potrzebna terapia?

Możemy próbować radzić sobie sami. Opowiem Wam, jak my poradziliśmy sobie z lękiem przed wodą.

Zaczynaliśmy tak jak większość: basen od małego – to napewno się oswoi i nie będzie się bać. Jednak przyszły choroby, inne obowiązki i porzuciliśmy lekcje na basenie. Dodam, że na wszystkie zajęcia w wodzie wchodził mąż, bo się przecież bałam. W pewnym momencie zobaczyłam problem z myciem głowy, który zaczął narastać. Później wizyta w parku wodnym otworzyła mi oczy: moje dziecko zaczyna bać się wody.

Ani razu nie powiedziałam tego głośno “Ty się boisz wody!”. Postanowiłam działać.

W terapii integracji sensorycznej w pracy z zaburzeniami postępuje się w pewien określony sposób. Na różne przyjazne dziecku sposoby odwrażliwia się dany zmysł lub grupę zmysłów. Dzięki temu układ nerwowy się oswaja i zaczyna akceptować nieprzyjemny do tej pory bodziec. Jak to jest w praktyce? Za pomocą różnych technik “odwraca się uwagę” od tego, który ćwiczymy. Taką samą technikę zastosowałam u nas.

Zabawa w wodzie jest super, jeżeli tej wody się nie boimy. A co jeżeli boimy moczyć się głowę, oczy? Jest kilka metod, które my stosowaliśmy i w sumie można ją użyć przy innych lękach:

  • oswojenie moich lęków – uznałam, że dopóki ja sama sobie z nimi nie poradzę to nie będę wiarygodna w tym co mówię dziecku. Zaczęłam wchodzić do wody, czerpać z tego przyjemność, a nawet nauczyłam się pływać z maską całotwarzową (to jest wow, jeżeli nie umiecie pływać, to kupcie tą maskę – gwarantuję, że zaczniecie pływać)
  • bajkoterpia – czytanie, oglądanie przyjemnych sytuacji związanych z tym czego się boimy może też wywoływać lęk. Ale jeżeli dobrze dobierzemy książkę lub bajkę to będzie pierwszy krok
  • metoda małych kroków i podążania za dzieckiem – jeżeli nie wywieramy presji na dzieciach, nie przekupujemy tylko pozwalamy na własne przepracowanie lęku, a tylko towarzyszymy – to bardzo pomaga. Dzieci widzą, że akceptujemy je w każdej sytuacji
  • zabawa – zabawa jest znakomitą formą oswajania lęków. Stosujcie ją, jak tylko możecie. Ja sama jak się czegoś boję, to się zaczynam bawić z dziećmi i lęk przechodzi.
  • zabawki, przytulanki i wszystko to, co powoduje, że dzieci czują się lepiej
  • obecność innych dzieci – u nas zadziało to najbardziej – do tej pory chodziliśmy sami na basen, a jak pojawiła się grupa, to jakby ten lęk minął ( a może to tez dlatego, że mnie wtedy nie ma, a ja się dalej trochę boję wody)

Zabawki do wody

Bardzo pomocne były też wszystkie gadżety i zabawki do wody. Zaczynaliśmy od pływania w rękawkach, które mają dobrą wyporność. Mieliśmy akcesoria różnych marek, a w tym sezonie testowaliśmy nową markę w Polsce SwimWays. Mają bardzo dużo ciekawych zabawek i angażują dzieci do ruchu i pokonywania swoich lęków. Są bardzo dobrej jakości i dzieci je uwielbiają.

Kalmary do nurkowania SwimWays
Pelikan SwimWays do łowienia rybek

Wcześniej żadne maski, okularki nie wchodziły w grę. Dopiero po jakimś czasie udało się je zaakceptować i to było odkrycie, że dzięki nim woda nie wlewa się do oczu. Można też zobaczyć co jest pod wodą.

Maska do nurkowania SwimWays

Na urodziny kupiliśmy też aparat, który robi zdjęcia pod wodą – to był strzał w dziesiątkę!

Później przyszedł czas na zabawki do nurkowania, które zatapiają się pod wodą a tam trzeba otworzyć oczy i je wyłowić. Kolejny punkt zaliczony!

Syrenka SwimWays do nurkowania

Dalej przyszedł czas na pływanie na materacu – to zawsze była duża obawa, a i ta została przełamana.

I wiecie co, niedawno Lila oglądała bajkę, w której postać zadała pytanie do widzów: “Jaki jest Twój ulubiony sport?”

A moje dziecko odpowiedziało bez namysłu: “Pływanie!”

Wiecie co wtedy poczułam? Ogromne wzruszenie, bo ja się wypisałam z basenu po pierwszej lekcji i ten lęk towarzyszy mi ponad 30 lat. A jej się udało, dzięki naszemu wsparciu i jej determinacji.

Komentarze

    Super wpis!! Ostatnio moja córka -4latkz- ma strasznie dużo lekow. Ciągle mam wrażenie że to moja wina, że nie umiem reagować etc Woda to też jeden z nich, chciałabym jej dodać otuchy i dać poczucie bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że zainspirowana twoim wpisem poradzę sobie chociaż z jednym z nich 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link