Duże maszyny (m.in. bruder) bo jeden fajnie, trzy to już pół regału, a babcie zachęcone tym że wnuczki “tak ładnie się bawią kupują więcej i więcej nadszarpując emerytalny budżet 🙂 fajnie, ale NIE na 50 metrach kwadratowych (mieszkanie całej rodziny 2+2, a nie sam garaż dla maszyn;)
Piasku kinetycznego chyba nic nie jest w stanie pobić!!! Później na liście są fiszerprajsy i inne twardogłowe nawoływajki, Pan Dumelek, akordeon, inteligentna ciastolina
Na piasek kinetyczny mam spośób – używamy go na balkonie. Wiadomo, tylko o ile pogoda pozwala no i o ile nie jesteśmy akurat na dworze korzystając np. z prawdziwego piasku 🙂 A z rzeczy wkurzających mnie najmocniej, to zdecydowanie gazetki z “prezentami” – drogie piekielnie, a zabawki tak kiepskiej jakości, że szkoda słów.
Naszą zmorą stała się ciastolina z brokatem.. 🙂 i żeby było weselej, to jest to wersja dla chłopców, ot taki żarcik.
I jeszcze książeczki, których jednej strony nikt nawet nie przeczytał, nim dał dziecku… I już po dwóch pierwszych zdaniach wiesz, że jest napisana z błędami, że słownictwo (oby tylko ubogie), i że treść w najlepszym razie “żadna”, a nie zwyczajnie głupia… A potem musisz czytać po 100 razy… (żeby nie było uwielbiam książki i dla dorosłych i dla dzieci, ale odpowiednie…).
Ooo tak. I jeszcze puzzle 5000000 elementów dla niecierpliwego kilkulatka. Książki o tak bzdurnych treściach, że język usycha, gdy się to czyta.
Ja nie do końca się zgodzę z pierwszym punktem, bo wiele jest dzieci, które już w wieku 3-6 lat potrafią korzystać z instrumentów jak nalezy, a ich muzyka jest przyjemną dla uszu i duszy rodzica ?
Jestem pedantką i nie znoszę bałaganu także wszelkie piaski itp rzeczy budzą we mnie przerażenie…. ciągle obskakuje dziecię z miotełką podczas zabawy, dlatego dla jej frajdy a mojego spokoju wychodzę z pokoju i wracam po 15min. Osobiście nie lubię jeszcze zabawek wielkich gabarytem, które rodzina kupuje wiedząc że nie mam.na nie miejsca w domu….
Zniosę wiele. Cierpliwie odkurzam po zabawie piaskiem kinetycznym (tu uwaga na firmy, tylko ten oryginalny “klei się” do siebie, inne to jak koszmar). Dzisiaj zaczęłyśmy zabawę z brokatem, dałam radę. Rozchlapane farbki -wybiorę firany. Nie roztrząsam 7 lalek i 5 kocyków dla kazdej, konieczna zabawa wszystimi na raz.. Ale… Jak można znieść… flet??? Niby tylko małe płucka kurka ale co za wytrwałość i zaangażowanie!!! Testowane tylko u sąsiadów, w życiu nie wpuszczę do domu…
Zabawki nr 4 oraz 6 kocham chyba bardziej niż moje dzieci 😀 Na instrumenty znałam taki sposób, że im głośniej dzieci w nie napierdzielają, tym głośniej ja “śpiewam” (szybko im się nudzi, polecam).
Nie straszny mi piasek, ciastolina i instrumenty. Płakać mi się za to chce, jak nasz przyjaciel przynosi dzieciakom GIGA pluszaki!!! Mamy miśka 170cm, psa 120cm, dinozaura, jednorożca …… Dzieci nie pozwalają się tego pozbyć, a bawić się tym nie da….
Barbie 😀 – ja ich po prostu nie cierpie za design. Instrumentow mamy kilka, w tymi minigitare – mloda oblednie na niej brzdaka, majac 3 lata robila palcoweczki na gryfie. Ma tez mikrofon BToys i sie nagrywa. Mamy keyboard i graja sobie ran na tydzien godzine, prosze zeby nie za glosno (mieszkanie w bloku). Ciastolina bawia sie w kuchni, od razu sprzataja. Piasek – to samo, tylko w kuchni na plytkach. Gorzej teraz, bo mlody (lat 9) ma faze na malowanie figurek do warhammera (figurka 3cm i pierdyliard detali, farby chyba akrylowe, brrr) – ale uzgodnilismy, ze ma do tego stroj i plastikowe podkladki na biurko. Powiedzmy ze daje rade. Ale co do kretynskich ksiazeczek sie zgadzam – ja bez obciachu wyrzucam mowiac, ze tego sie czytac nie da, ze jezyk kaleki it. Akurat jestesmy ksiazkomaniakami, wiec wszystko jasne 🙂 Plastikow nie mam/mamy b.malo. Dostane – wyrzucilam, do dziadkow dotarlo 🙂 – teraz pytaja, co dzieci chca. My realizujemy, oni sponsoruja. Sprytna plastelina JUZ bardzo stroznie od czasu, jam mlody zrobil mlodej naszyjnik i wkrecil wlosy. Darla sie jak opetana, prawie jej skore nad karkiem wyrwalo…;/////// to bylo STRASZNE. Ja mam jakies karne dzieci – moge zostawic z farbami, pisakami, ciastolina. Teraz maja 9 i 6 lat, ale zawsze byli tacy karni i ostrozni. Moze przeze mnie, bo ja pedantka… 😀
Uśmiałam się serdecznie z tego wpisu i z komentarzy. Ja nie mam problemu ze slime (ale wyłącznie robiony w domu, kupne to zuo), ciastoliną czy pisakiem kinetycznym, choć to nie zabawki: “wypiję w spokoju kawę i popykam na insta”, trzeba malucha pilnować. Starszak bawi się sam, ale ma zakaz wynoszenia z pokoju. 😉 Za to nienawidzę zwykłej klasycznej plasteliny, bo jej nie da się usunąć żadnym sposobem, a mam znajomą, która zawsze daje moim dzieciom plastelinę i sie zastanawiam, czy też jej nienawidzi i w ten sposób usuwa z domu niechciane prezenty, czy czymś jej podpadłam i się msci w ten wyrafinowany sposób. 😉 Z instrumentami też daję radę, choć moje dzieci nie są zbyt wytrwałe w graniu. 😉 szybko się im nudzi. Przyznam jednak, że zastanawiałam się, czym podpadłam osobie, która dała mojej córce flet. 😉 Osobiście najbardziej nie lubię wspomnianych już w komentarzu wyżej idiotycznych i brzydkich książeczek (teraz jest tyle perłek, że takie szkaradki to chyba trzeba specjalnie wyszukiwać), pluszaków (zwłaszcza dla maluchów) oraz plastikowego badziewia i figurek do kolekcjonowania (ciocia kupi 1 laleczkę, a potem dziecko pragnie całej serii). A jeszcze w temacie grających zabawek: historie typu szczeniaczek-uczniaczek mówiący w nocy w ciemnym pokoju: widzę cię to juz klasyka, ae u moich teściów jest “tablet” dla dzieci, który po włączeniu mówi głosem zmęczonej życiem zombie: ‘zapraszam do interesującej zabawy” a ja się zawsze zastanawiam jakim cudem ktoś uznał, że ten wyprany z emocji głos zachęci kogokolwiek do zabawy i zatwierdził to nagranie. 😉
jakos piasek kinetyczny czy ciastolina mnie nie ruszały, najgorsza dla mnie była tablica kredowa i kreda w domu.
O boże tak-slime to koszmar, razem z zestawami ciastoliny np.fryzjer, UDRĘKA! Do listy najgorszych zabawek zaliczyłabym jeszcze te wszystkie grające pianinka, garnuszki na klocuszki i pieski od Fisher price, LOL surprise-najgorsza seria to Hairgoals,włosy się wszędzie plączą, a ja za badziewną lalkę która ma tylko kilka akcesoriów płacić stówę? Dorzucam jeszcze wielkie pluszole-mamy już Peppę, misia, jednorożca, psa, kota, królika i Pinkie Pie, i co dalej? Zabawki typu grające książeczki, kup 2 baterie, po 30 minutach jedź po kolejne 100! Najgorsza to była kuchnia którą maluchy dostały od dziadków-nie dało się tego cholerstwa wyłączyć i matrioszki Peppy z Wish za 2 zł, więcej bałaganu niż pożytku z tym. Zgadzam się także z tymi dziadostwami z gazetek-np.kotki u fryzjera, autko a nazajutrz zestaw lekarza razem z placem zabaw dla sympatycznych króliczków (sic!) i zabawki z kinder niespodzianek-czekolady nikt nie je, zabawki do wyrzucenia, często nie da ich się w ogóle złożyć. Do tego jeszcze wszystkie plakaty i kolorowanki na całą ścianę, ultra plastelina, pluszaki, pistolety na wodę, książeczki napisane w tak głupi sposób że głowa mała, puzzle z 100 000 elementów dla 5 latka i brokat (o zgrozo!)
Mnie irytują:ciastolina (chyba z miliard zeschniętych kawałków), jak nie ciocia to babcia przywiozą kolejny dziadowski zestaw ciastoliny, ale nie! Nie są już odpowiedzialni za całą wtartą paczkę w dywan. Teściowe kupili najstarszej córce która ma teraz 11 lat slime-i od tej pory się zaczęło robienie tych właśnie glutów samodzielnie! Jako matka 5 córek zaliczam do tej listy basen z kulkami który właśnie Zuzia (7 lat) dostała na urodziny- i weź potem zbieraj całe popołudnie kolorowe kuleczki po całym domu, bo dziecko ci robi salę zabaw domowej roboty. Wszelakiego rodzaju zabawki interaktywne-przerabialiśmy już garnuszek na klocuszek, interaktywne pluszaki, komputer mówiący głosem niczym z horroru, karetę, różowe lamborgini na automatycznie włączającej się karuzelce kończąc O! Zapomniałabym o traumatycznej zabawkowej kuchni i chińskich lalkach.