Pamiętam swoje zaskoczenie u Ciebie na blogu z 3 lata temu jak to wychowywać bez chwalenia (które miało być formą nagrody i motywacji) i trochę moim nauczycielskim nawykiem. Trzy lata później, od kiedy kocham Juula, i biegam na grupę empatyczną z NVC nie wyobrażam sobie kar i nagród w naszym domu czy nawet w przedszkolu wobec moich dzieci. Z pozytywną dyscypliną jednak bardzo bym uważała. Dość daleko jej do NVC czy autentyczności z Juula, za to dużo gotowych rozwiązań, które dla mnie aż trącą ocieraniem się o behawioryzm. Same gadżety, gotowe odpowiedzi, plany dnia. To już chyba wolę kilka razy dziennie przechodzić przez proces 4 kroków.
Oo, pamiętam naszą dyskusję na ten temat? dzięki za kilka słów o PD, ja nie czytałam książki, nie byłam na kursie. Tylko ktoś mi uświadomił, że kilka elementów jest podobnych np. reguły panujace w domu, serdeczne egzekwowanie obowiązków. Chciałam nawet przeczytać książkę, ale po Twoim komentarzu już nie chcę. Dzięki 🙂
Ja jednak polecam przeczytać książkę o PD i samemu wyrobić sobie zdanie 🙂 Z behawioralką PD nie ma nic wspólnego, a różne propozycje gotowych rozwiązań widomo że nie dla wszystkich się przydadzą-każde dziecko jest inne 🙂 raczej nie spotkałam tam gotowych odpowiedzi. Twój komentarz ita88 raczej niezbyt w duchu NVC jest… pozdrawiam.
Droga Aniu była tylko na wykładzie z PD i debacie z Juula, Self-reg i PD. Być może mylnie to odebrałam ale Juul proponuje autentyczne przywództwo i język osobisty, Self-reg bazuje na mechanizmach biologicznych a PD? Pani dała trzy książki, karty i proponowała sztywny plan dnia, albo “wyciąganie konsekwencji”. Zresztą to samo pokazywała nam Pani na stoisku przed konferencją. Karty z propozycjami planów dnia, rozwiązań problemów z gotowymi zdaniami. Dla mnie konsekwencje i sztywność mocno trącą behawioryzmem.
Aniu, wlasnie niedawno przeglądając archiwalne wpisy na blogu zwróciłam uwagę, ze z mala Lila sporo proponowalas zabaw Metoda Montessori, przy Julku juz tego nie bylo. Czy mogłabyś napisać troche o zrodlach tej decyzji? Rozumiem argument ze nie chcesz wychowywać wg teorii ale mam wrażenie ze za porzuceniem jej stoi jednak jakies przekonanie, ze nie do konca się sprawdza. Pytam bo sama zastanawiałam sie nam mocniejszym wdrożeniem jej u nas, ale przyznam ze zabrakło mi motywacji i konsekwencji w jej dobrym poznaniu (co u Ciebie na pewno nie bylo problemem). A w ogóle to dzieki ze dzielisz sie szczerze tez tym, ze czasem postąpisz wbrew zasadom, które wyznajesz, to bardzo cenne dla mnie i tylko zwiększa wiarygodność tego, o czym piszesz!
Kasiu, tak, dobrze zauważyłaś, że jest tego mniej. Może faktycznie napiszę wpis na ten temat:) Dziękuję
Dzięki! Zastanawiam się, czy metoda nie przyniosła rezultatów, których oczekiwałaś, okazała się nie atrakcyjna dla dzieci (albo niektórych dzieci np. Twojego Julka), czy to efekt komercjalizacji bloga, która w jakimś stopniu opiera się na współpracy z markami – testowaniu/pokazywaniu zabawek, książek, które choć starannie wybrane i w odpowiedniej estetyce pewnie nie do końca wpisują się w założenia pedagogiki Montessori. Żeby było jasne, ta ostatnia hipoteza to nie zarzut/krytyka, normalny etap profesjonalizacji bloga i uczynienia z niego aktywności zawodowej (uważam, że Ty robisz to bardzo dobrze i naprawdę cenię Twoją pracę).
Cześć, co wg Ciebie (oraz cenionych przez Ciebie autorów) powinno się pojawić zamiast nagrody, którą jest rownież pozytywna informacja zwrotna dla Dziecka? Pozdrawiam 🙂
Nie lubię takich sztucznych formułek. Ale chyba najczęściej jest to wdzięczność, kiedy np. zrobi coś o co proszę to mówię zwyczajne “dzięki!”. Nie chwalę również. Ale często mówię co widzę, że pracuje, że się stara, że myśli itp itd. Wiele razy powiedziałam, że jestem z nich dumna, ale staram się tego nie mówić kiedy coś akurat zrobią. Zupełnie niezależnie.
dodam swój komentarz z życia matki z 5.5-latki. ja często odwołuję się wyrażeń: “dobrze sobie poradziłaś z ….”, nigdy nie chwalę w sposób: “ale jesteś zdolna”, ale super to zrobiłaś”, “ale piękny rysunek”, tylko zawsze podkreślam jej wkład pracy, że dala rade sama, a nie dlatego, że jest zdolna i samo jej to przychodzi i nic nie musi. były kiedyś badania, taki stary artykuł z Newsweeka – np. 30 uczniów, robią zadanie. połowa z nich dostaje komunikat za dobrze wykonane zadanie: ale jesteś zdolny, druga połowa: dobrze sobie poradziłeś. W kolejnych zadaniach znacznie większy procent uczniów z tej drugiej grupy ryzykował i podejmował coraz to trudniejsze zadania do wykonania. ta pierwsza grupa nie chciała ryzykować, bała się, że pomyślą o nich zapewne, że nie są tacy zdolni? może coś w tym jest? więc staram się podkreślać wkład pracy, chęć do robienia czegoś, a nie niezależne od dziecka “zdolność” z genów 😉 ale też nie udaję, jak córka narysuje słaby rysunek – mówię: nie podoba mi się lub : widzę, że się nie starałaś. czasami maluje szybko, żeby zakończyć byle jak i oczekuje zachwytów. wiec bywam szczera. na początku była zaskoczona, ale teraz wie, że mogę powiedzieć prawdę. a jak są sytuacje frustracji, krzyku, złości – choć przyznam, że rzadkie – to stoję obok, pytam, czy mogę przytulić, czy chce się przytulić, mówię, że jestem obok. ale fakt, takich sytuacji nie miałam za wiele w życiu. a możne już ich nie pamiętam 😉 ostatnio złapałam się na tym, że zastosowałam nagrodę: wrócimy do ogladania Bylo sobie zycie (jedyna bajka, jak ostatnio ogląda), jak się czegoś nauczy. następnego dnia miałam kaca moralnego. wytłumaczyłam, że nie ma tego warunku, bajki mogą być od czasu do czasu, jak ustalimy wcześniej zasady oglądania, ale na pewno nie chciałam, żeby miała poczucie, że to nagroda. Bylo sobie zycie to dla niej tak samo jak dla mnie ulubiony serial i nie ma co stosować tego jako nagrody, każdy ma ochotę na chwile przyjemności tak po prostu 🙂 no, to chyba tyle ode mnie, pozdrawiam!
Przepraszam, ale nie rozumiem… Sytuacja wygląda następująco, 1.5 roczny syn wychodzi na krzesło, ściągasz go z krzesła, tlumaczysz ze nie wolno, wychodzi kolejny raz…. zabawiasz go innymi rzeczami, działa na 2 minuty, znów wychodzi… w końcu pokazujesz mu że krzesło się chwieje, ze jest niebezpieczne, znowu wychodzi… powtarzasz wszystkie czynności po 10x, nawet chowasz wszystkie krzesła na tydzień, nic nie działa… I teraz pytanie -jak rozwiązać tą sytuację?… bez wizyty u psychologa (jak to rozwiązują “matki polki”) Czy w tym przypadku jakakolwiek kara (krzykniecie, postawienie do kąta, kara w postaci lekkiego klapsa, odebranie ulubionej zabawki) nie jest jedynym “słusznym” rozwiązaniem?
Dzieci nie rozumieją zwrotu „nie wolno”, to jest nasze sformułowanie, które dla dziecka jest abstrakcyjne. Ono widzi to krzesło jako obiekt do doskonalenia swoich umiejętności. Pytanie do Ciebie: dlaczego nie chcesz żeby dziecko wchodziło na krzesło? Bo spadnie? Może warto pokazać jak zejść z tego krzesła (tyłem) tak żeby nie zrobiło sobie krzywdy? Zakazany owoc kusi najbardziej. Ja miałam tak z kwiatkami, w których syn lubił grzebać. Żadna z przedstawionych przez Ciebie kar nie nauczy go, ze ma nie wchodzić na krzesło. Efekt będzie tylko na chwile.
Dzieci rozumieją o WIELE WIĘCEJ niż nam się wydaje i nie ujmowalabym im inteligencji 🙂 Mój dwuletni Syn doskonale rozumie “nie wolno”, a to że czasami go nie szanuje to już poszukiwanie granic… Potrafi rozmawiać np. o horyzoncie i o planetach. Odkąd skończył rok jestem pewna, że rozumie praktycznie wszystko co do niego mówię (oczywiście nie rozmawiam z nim o polityce, bo w przypadku naszego kraju obecnie szkoda strzepić język:-)). Nie karze swoich dzieci, ale czasami je chwałę, np. kiedy dwulatek ułoży puzzle dla 3 lub 4 latka i patrzy na mnie z zachwytem w oczach to chce te jego radość podzielić i mówię, że jest bardzo spostrzegawczy i świetnie układa puzzle. Nie sadze zebg mu to w zyciu zaszkodzilo. Mnie nigdy rodzicd nie chwalili i tera jestem niedowartosciowana a komplementow i slow uznania nie potrafie przyjmowac i trudno mi w nie uwierzyc. Fanatyzm w każdą stronę jest zły.
Ja też uwazam ze kary sa złe (nagrody juz bardziej mi sie podobaja, ale dlatego ze lubie je sama w doroslym zyciu) 🙂 Natomiast w artykule nie widzę żadnej alternatywy, jesli nie kary i nagrody to co? I ciekawi mnie jak się skończyła historia z kwiatkami? W poprzednim poscie chodzilo mi o to, ze ile można nie reagować jak dziecko robi coś co nie powinno (lub coś co zagraża jego bezpieczenstwu-zalozmy ze mojej krzeslo bylo barowe, wysokie, na podlodze byly plytki). Co jesli nasze tlumaczenia i historyjki nie działają, nawet u starszych dzieci? (Znam historie tłumaczenia 5 latce żeby wyszła z zimnej wody, po 30 minutach ona miala sine wargi, a matka doszła do tlumaczenia co to jest układ immunologiczny…lekcja fajna, ale czy potrzebna w danej chwili?)
Pisałam o naturalnych konsekwencjach. Hmmm to jest sytuacja hipotetyczna, ale mając krzesła barowe bałabym się o dziecko i przystosowała otoczenie. Jest wiele innych dróg niż kary, ale każdy sam do tego musi dojść.
Jeśli chodzi o krzesła barowe to raczej nie są krzesła dla małych dzieci i warto albo zmienić otoczenie, albo ustalić z dzieckiem zasady korzystania z nich, ale na zimno. Nie gdy sytuacja ma już miejsce. A jeśli chodzi o Juula i NVC to w obu przypadkach dopuszczalne jest tak zwane ochronne użycie siły. Kiedy dziecko wybiega na ulicę to nie robię mu wykładów czy nie przechodzimy procesu tylko łapię je za chabety i ściągam w bezpieczne miejsce. Nie robię później wyrzutów, nie karam i nie nagradzam za korzystanie z pobocza. Mogę na zimno przegadać jeszcze raz w języku osobistym zasady, że chcę by chodziło poboczem, bo boję się że potrąci je samochód (język osobisty i żyrafy jednocześnie).
A co jeśli w przedszkolu nagminnie stosowane są kary (stanie w kącie, siadanie przy stoliku gdy grupa się bawi) a w domu nie stosujemy kar. Czasem nie wiem jak zareagować na zachowanie, które mi się nie podoba, bo synek (4lata) już tak przywykł do tych idiotycznych kar, że widząc moją minę leci do kąta zanim zdążę cokolwiek powiedzieć 🙁
“Your comment is awaiting moderation” since Thursday czyli od czwartku 🙂 Chyba nie ujrzy światła dziennego. Może dlatego, że nie zgadzam się z autorką w 100% (zgadzam może w 70%:-))
Bardzo trudny temat podjęłaś. Ja tak jak MAMA nie szczędzę dziecku pochwał, gdy zrobi coś super, bo wiem, jak sama tego potrzebowałam, gdy byłam mała. Jednak nagrody i kary to element, który towarzyszy nam na przestrzeni całego życia. W dzieciństwie (nawet w formie konsekwencji, ale jest), dorastaniu (oceny w szkole), a zwłaszcza w dorosłym życiu, gdy nagrodą jest awans w pracy lub karą, zwolnienie. Jako rodzice możemy unikaniem kar i nagród wywołać pewne pozytywne zachowania u dzieci, jednak i tak wcześniej czy później zetkną się z taką formą konsekwencji swoich działań. Mimo to chciałabym zobaczyć, jak funkcjonuje taka rodzina, bez nagród i kar na co dzień, bo póki co nie jestem sobie w stanie tego tak do końca wyobrazić.