fbpx

Dom czy mieszkanie – oto jest pytanie!

  • DOM
  • 4  min. czytania
  •  komentarze [91]

Stoimy właśnie przed jednym z najważniejszych wyborów w naszym życiu. W naszym 50-metrowym mieszkaniu robi nam się ciasno i zaczynamy się zastanawiać, co dalej. Decyzję musimy podjąć do końca roku, bo chcielibyśmy żeby dzieci poszły do szkoły i przedszkola w nowym miejscu. Cały czas się miotam, co wybrać i co będzie najlepsze dla nas. Dlatego dziś spiszę wszystkie plusy i minusy, a jednocześnie proszę Was o podzielenie się Waszymi doświadczeniami.

Teraz mieszkamy w świetnym miejscu i naprawdę będzie nam ciężko się wyprowadzić. W centrum właściwie się nie zdarza żeby mieć ogromne podwórko z placem zabaw, świetnymi sąsiadami i dziećmi w wieku moich. Są dni, że jesteśmy po 3 razy na podwórku, bo ktoś inny wyszedł i ma ciekawy pomysł na zabawę. A do tego widok z okna na zieleń, drzewa – nawet nie jest tak głośno.

Szkoła i przedszkole są 5 minut na piechotę – do tego nie przepełnione i z fajnym podejściem. No ale brakuje nam tutaj dwóch pokoi, tak żebyśmy mieli oddzielną sypialnię i drugi pokój dziecięcy. Myśleliśmy nawet, żeby kupić mieszkanie w tym bloku 80-metrowe. Tylko właśnie wtedy zaczęły nas nachodzić watpliwości…

Czy chcemy tak naprawdę się uwiązać do tego miejsca, czy może spróbować czegoś nowego?

Kiedy myślałam o mieszkaniu, to wydawała mi się opcja idealna. Ja tak naprawdę nigdy nie mieszkałam w domu, tylko na wakacje wyjeżdżałam do babci na wieś. Lubię to, że wkoło są inni ludzie, nie ma totalnej ciszy (bo nie umiem w takiej spać). Kiedy coś się zepsuje to schodzę na dół i dzwonię do majstra z administracji. Jest to bardzo duża wygoda, bo mieszkanie jest prawie bezobsługowe. Raz na kilka lat można zrobić remont i gotowe.

Moja mama przeprowadziła się do domu z mieszkania dopiero, jak ja wyjechałam na studia. Mówi, że cały czas jest coś do roboty, nie jest jak w mieszkaniu, że już wszystko zrobione – można usiąść i odpocząć. Inni mi też to potwierdzają, że w domu non stop jest coś do roboty. A ja sama nie wiem, czy tak chcę. Czasem też słyszę, że mama ma piękny teras, ale nie ma czasu żeby na nim przesiadywać. Pogoda w Polsce jest specyficzna i przebywanie  w ogrodzie jest przyjemne tylko przez kilka miesięcy w roku. Do tego nie przepadam za pracami ogrodniczymi.

Mieszkanie jest jednak mniejsze i jest mniej obowiązków. Nie trzeba się martwić o śmieci, szambo, wodę, prąd (który np. u mojej mamy często znika). Na pewno nie zdecydujemy się na budowę, ja nie mam na to nerwów, tak samo mój mąż – obawiam się, że to by się źle dla nas skończyło.

Ostatnio przyszła mi właśnie inna myśl żeby może w cenie mieszkania znaleźć segment w dalszych dzielnicach Warszawy. Wydaje mi się, że może być kompromis pomiędzy mieszkaniem w bloku, a domem wolnostojącym na odludziu. Odszedł też by problem z budową. Prawda jest taka, że za cenę mieszkania w bloku można kupić dwa razy większy segment na obrzeżach. Ta myśl wpadła mi dopiero niedawno – postanowiliśmy ją przemyśleć.

Czy jednak nie fajnie by było mieć coś większego, jeszcze w mieście i w okolicy dobrej infrastruktury?

Ale wtedy nachodzi mnie mnóstwo wątpliwości, takich jak np. dojazdy. Ja pracuję w domu, a mój mąż wyjeżdża z Warszawy w godzinach szczytu. Tak samo jest teraz, jak mieszkamy w centrum – kiedy wszyscy jadą rano do miasta, to on wyjeżdża, a kiedy wraca do domu, to wszyscy wyjeżdżają.

Mamy też taki komfort, że możemy właśnie teraz szukać czegoś nowego i kierować się lokalizacją dobrej szkoły (której non stop szukam dla L. i przedszkola dla J.). Więc tak naprawdę to jest główne kryterium, żeby nie musieć dowozić zbyt daleko. Nie chciałabym też później spędzać dużo czasu w aucie, więc poszukuję intensywnie właśnie takich miejsc. Znacie jeszcze jakieś minusy?

Myślę jeszcze o zimie i smogu – taki sam jest w centrum, co na obrzeżach, więc chyba w tej sytuacji tylko przeprowadzka nad morze mogłaby nas uratować, a tej nie rozważamy,

Zastanawiam się też nad kontaktami z rówieśnikami – obecnie bardzo mi to odpowiada, że wychodzimy na dół i zawsze ktoś jest. A jak jest w domu? Zapraszacie dzieci z przedszkoli i szkół swoich dzieci? Czy przychodzą do Was dzieci sąsiadów? Pamiętam, jak znajoma nam się żaliła, że dzieci sąsiadów pukają do nich w sobotę o 9 i siedzą caluteńki dzień – mówiła, że jest to dość uciążliwe.

Totalnie nie nadaję się za to do mieszkania na wsi. Uwielbiam miasto i tu się najlepiej czuję, a na wieś mogę wyskoczyć do Mamy na Podlasie ( i po tygodniu bardzo tęsknię do miasta).

Mieszkanie 50-metrowe da się posprzątać w 3 godziny, a domu niestety nie. Ale za to mielibyśmy więcej miejsca.

Uwielbiamy też się włóczyć po mieście i korzystać ze wszystkich dobrodziejstw, ale czuję, że chciałbym więcej czasu spędzać w domu.

Każda z tych opcji ma wiele plusów, jak i minusów. Obecnie totalnie nie wiemy, co wybrać i co będzie najlepsze dla nas. Mam nadzieję, że się podzielicie swoimi doświadczeniami – chętnie się z nimi zapoznamy.

Podsumowując:

Plusy domu:

  •  większa powierzchnia
  • oddzielna pralnia (moje małe marzenie)
  • ogródek
  • garaż (brak odśnieżania zimą)
  • pokój gościnny (możemy wtedy częściej zapraszać rodzinę na dłużej)

Minusy domu:

  • większa powierzchnia do sprzątania
  • bieganie po schodach (nie jestem do tego przyzwyczajona)
  • większe rachunki
  • mniej kontaktu z rówieśnikami
  • więcej prac remontowo- porządkowych
  • odśnieżanie zimą
  • dojazdy (częste używanie auta)
  • dom jest trudniej sprzedać
  • droższy koszt przejazdu taksówką na peryferia
  • trudniej jest znaleźć pomoc na peryferiach (sprzątanie, opieka nad dziećmi)

Plusy mieszkania:

  • mniej powierzchni do sprzątania
  • niższe opłaty
  • mniej napraw usterek i spraw remontowych
  • łatwiej jest później sprzedać
  • wszyscy jesteśmy ciągle razem (mam wrażenie, że  w domu częściej każdy będzie zamykał się w swoim pokoju, ale to może tylko złudzenie)
  • dostępność sklepów, lekarzy, przedszkola, szkoły itd. (mniej jeżdżenia autem)
  • rówieśnicy na podwórku
  • nie ma lub prawie nie ma prac na zewnątrz
  • wszystkich przeglądów instalacji pilnuje administracja

Minusy mieszkania:

  • wychodzi drożej niż dom na peryferiach
  • mniejsza powierzchnia
  • brak garażu (akurat tu gdzie mieszkamy tak jest)

Oczywiście jest to moja subiektywna lista. Dla kogoś brak prac w ogrodzie może być minusem 🙂

Pomożecie?

Komentarze

    Plusy pozostaną plusami, a minusy minusami. Trzeba zdecydować, co w danym okresie życia jest najważniejsze, podjąc jakąś decyzję i pozytywnie się do niej nastawić. Nie żałować tego, co się “utraciło” tylko cieszyć się tym, co się zyskało. Kilka lat temu przeprowadziliśmy się do 100-metrowego domku parterowego ze 150 m ogródkiem i jest cudownie! Wspaniali sąsiedzi, piękna okolica, las 50 m od domu, dzieciaki biegają boso po bezpiecznej ulicy, dziś zaczęliśmy zrywać pyszne jabłka z własnego drzewa. Nie wyobrażam sobie mieszkania w bloku!!!! Aaa, a opłaty takie same, jak w poprzednim 57m mieszkaniu.

    Po przeczytaniu wpisu odnoszę wrażenie, że doskonale wiesz, czego chcesz ? Ja chyba nie umiałabym mieszkać w domu z tych samych powodów które wymieniłaś. Mieszkanie daje mi większe poczucie bezpieczeństwa i spokój, a to jest dla mnie bardzo ważne.

    28 lat mieszkałam w domu, a od roku – w mieszkaniu. Zawsze powtarzam, że wiosną i latem chciałabym mieć własny ogródek, ale za to jesienią i zimą doceniam mieszkanie w bloku.

    Za rok planujemy pomyśleć o własnych czterech kątach i też nie wiemy co wybrać – dom pod Warszawą czy może mieszkanie na obrzeżach (na pewno nie ciągnie nas do centrum). Mam jednak w domu 12-latka i zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli wyprowadzimy się gdzieś dalej to siłą rzeczy wkrótce zostaniemy szoferami dziecka, które co i rusz trzeba będzie podrzucać i odbierać z miasta…

    W mieszkaniu też możesz zaplanować osobną pralnię i pokój gościnny 😉 Rok temu (niemal) pisałam o tym samym dylemacie u siebie na blogu – i nie zmieniłam zdania. Mieszkałam w domu, moi rodzice nadal tam mieszkają. Fajnie ich odwiedzać, ale w życiu bym się nie zamieniła. Oni kochają swój ogród. A mnie się nie uśmiecha ani zostawać ogrodnikiem, ani zarabiać na takowego. Kwestia gustu 😉

    Teraz mieszkamy w bloku z lat 90, ok. 20 minut od centrum. Było fajnie – do czasu. Oboje chcielibyśmy się przenieść gdzieś, gdzie będziemy czuć, że jesteśmy w Krakowie, bo blokowiska w całej Polsce wyglądają tak samo. I nie, to nie oznacza mieszkania przy Rynku Głównym z widokiem na Mariacki 😉

    Więcej opłat nie będzie za dom , roczny podatek zależy od wielkości działki i domu. Plus prąd. . Oczywiście woda, my mamy studnie tak wiec nie płacimy. Raz do toku wywóz szamba i raz na kwartał opłaty za śmieci. Dojazdy ale to zależy jak daleko jest od szkoły czy przedszkola . No nie wyskoczysz po mleko na dół do sklepu ale zawsze można robić zapas ? No praca w ogrodzie od wiosny do jesieni , ale to tez zależy ile masz kwiatów , drzewek i trawy . Dużo ludzi ma polbruk i tez żyją ? ja uwielbiam prace w ogrodzie a dzieci razem obok skaczą na trampolinie czy jeżdżą na rowerze . Atrakcja jest wycieczka do miasta ma płac zabaw czy kino. Zima ogrzewanie ale to tez zależy na co będzie piec. Może być olej , brykiet lub drzewo – najwiecej pracy . W lato solary grzeją wodę i mamy luz. Wielki plus dla ogrodu ze dzieci od rana do nocy w lato siedzą na zewnątrz , jest basen , zjeżdżalnia z domkiem , trampolina , rowery , hulajnogi i wszystko co tylko znajda i nadaje się do zabawy . Garażu nie mamy ale i tak nie narzekam na odśnieżanie . Teraz nie ma takich zim jak kiedyś . Jest trochę sprzątania ale to tez zależy ile masz łazienek , pokoi i innych pomieszczeń. Zawsze ktoś może pomoc ? albo wyznaczyć jeden dzień na sprzątanie , a dzieci coraz większe to tez pomogą . Pozdrawiam z bieguna zimna ?

    Aniu! Ja z domu uciekłam do mieszkania… Mam tak samo, jak Ty z upodobaniem (a raczej jego brakiem) do ogrodnictwa, podejściem do sprzątania domu (dom sprzątasz cały czas, a i tak tego nie widać) i faktem, że jest Pan Leszek na dole i wszystko załatwi… Oprócz tego również bardzo doceniam sąsiadów, a mam genialnych, i możliwość wypuszczenia (w przyszłości) młodych na trzepak do kumpli na zabawę… W domu, chyba że jest to osiedle nowych domów (popatrzcie w Łomiankach- bardzo polecam jeżeli myślicie o obrzeżach), nie masz czasu na nic, ciągle jest coś do zrobienia a sąsiedzi rzadko kiedy mają dzieci w wieku Twoich… Wszyscy wracają późno, bo dojazdy, a i z domu trudniej się ruszyć gdzieś dalej… Bo masz własny ogródek, bo to, bo tamto… My też myślimy nad czymś większym- ale raczej będzie to mieszkanie na parterze z ogródkiem lub segment (ale to niechętnie)… Powodzenia!

    Czytając, odniosłam wrażenie, że już wisz, czego chcesz 🙂
    Ja całe życie mieszkam w domu na wsi, więc totalne przeciwieństwo… To prawda, że jest dużo sprzątania i pracy w domu i koło domu. W zasadzie ciągle coś jest do zrobienia. Jednak nie wyobrażam sobie mieszkania w bloku. Raz w tygodniu lub rzadziej jedziemy do teściów, którzy mieszkają w mieszkaniu i jak tam jestem mam wrażenie, że wszędzie są ściany. Oni mają 3 pokoje, ale i tak jest ciasno…. Wszystko zalezy, od tego co kto lubi.
    Myślę, że jak jesteś już tak przyzwyczajona do mieszkania w bloku, to w domu byłoby Wam trochę ciężko wszystko ogarnąć. 50 m to mało, więc poszukajcie czegoś większego w równie dobrej okolicy. Powodzenia!

    Jeszcze miesiąc temu gdy ktoś mnie zapytał: to bym od raz powiedziała, że mieszkanie! Wątpliwości mnie naszły niedawno, jak jest piękna pogoda i mogłabym siedzieć z dziećmi w ogrodzie. Zdaje sobie sprawę, że tych miesięcy w ogrodzi i bez kurtek jest mało. Ale może warto…

    Również miałam wrażenie ze już wiesz czego chcesz ale głos rozsądku każe Ci rozważyć inne możliwość. Wiele z minusów domu które przytaczasz w tekście mogą tez dotyczyć mieszkania (np przesiadywanie dzieci sąsiadów) 😉 Nic na sile, ważne abyście Wy czuli się dobrze i wtedy to samo będzie z dziećmi.
    Ja wychowalam się w dużym domu i to był wspaniały czas, wiele przygód i dużo czasu spędzonego na świeżym powietrzu, nie tylko przez te kilka ciepłych miesięcy. Czas w ogrodzie można miło spędzac przez cały rok, właściwie najwspanialsze i najbardziej żywe wspomnienia mam z zimy i naszych śniegowych budowli. Dzieci sąsiadów były w rożnym wieku i wcale nam to nie przeszkadzało we wspólnych zabawach.
    Gdy poszłam na studia przeprowadziłam się do mieszkania i tak mieszkam w różnych już miastach i roznych mieszkaniach od 13 lat. Ale moim marzeniem zawsze byk dom i to marzenie w końcu się spełniło. W tym miesiącu przeprowadziliśmy się do naszego pierwszego własnego domu i moja 2,5 letnia córka jest zachwycona.
    Oczywiście mam pewne obawy, oboje pracujemy na pełen etat, w pobliżu nie mamy rodziny do pomocy wiec mam nadzieje ze nadmiar obowiązków nas nie przerośnie. Ale jak na razie próbujemy zorganizować wszystko tak, żeby codzienne obowiązki zajmowały jak najmniej czasu, a jak nam się to uda to zobaczymy. Co do dojazdów, jest tez jeden plus – postanowiłam nie przesiadać się w samochód ale przynajmniej dopóki pogoda dopisuje zawoze moja córkę do żłobka rowerem (ok 3km) wiec mam nadzieje ze uda mi się zgubic kilogramy, których od dwóch lat powinno już tu nie być 😉
    Nie miej wyrzutów sumienia, jeśli zdecydujesz się na mieszkanie. Sama wiesz najlepiej co będzie dla Was dobre i gdzie będziesz czuła się odprężona. Bo jak sama wiesz, sfrustrowana mama to sfrustrowane dzieci.

    Subiektywna lista, z której czuć ze odpowiada Ci bardziej mieszkanie 🙂 a może ja tez to tak czytam bo sama mam identycznie. Dom, to jasne, ma swoje zalety ale trzeba ich chcieć – ogródka, koszenia, grzania i sprzątania. Dlatego #teammieszkanie

    Do tej pory byłam pewna, że mieszkanie. Ale pojawiła się mała nutka niepewności…

    Ja mieszkam w segmencie na obrzeżach (Wrocław)
    . Plusy: ogródek mały wiec nie trzeba dużo robić za to duży teras z huśtawką, dużo zieleni, garaż, synek ma 1,5 roku i na ogródku szaleje cały czas (jak był młodszy to spał w wózku po spacerze można było go zostawić na tatsie nie trzeba było budzić i tachac do domu).
    Minusy: mąż zmienił lokalizacje swojej firmy bo po roku dojeżdżania w godz szczytu do pracy wcentrum Nie miał już na nic siły (9 km – 1h), Synek sąsiadów ciagle się bawi sam na podjeździe bo nie ma dzieci w jego wieku ( ja w jego wieku mieszkałam w bloku i tylko w mojej bramie miałam 7 rówieśników) dojeżdża do nas tylko jeden autobus miejski chociaż tyle ze jeździ tez w nocy.

    Stanęliśmy przed podobnym wyborem w zeszłym roku, z preferencjami jak Wasze i wybraliśmy segment na obrzeżach, ale wciąż w granicach miasta i z komunikacją miejską. Nie za duży (95 m) – rodzice i dzieci mają swoje sypialnie na górze a duża przestrzeń wspólna jest na dole. Do tego taras i niewielki ogródek (jest miejsce do wypoczynku ale mało koszenia). I dwie łazienki, to jest czad! A na strychu mnóstwo miejsca do przechowywania. Do przystanku 10 minut piechotą, do centrum dzielnicy, w której jest absolutnie wszystko – 20 minut piechotą. Sąsiedzi to same rodziny z dziećmi, fajna społeczność. Jesteśmy super zadowoleni i bardzo polecam takie rozwiązanie 🙂

    My z mężem mamy ten sam dylemat, tylko my mieszkamy w Szwecji. Ceny są różne, ale bardziej przemawia za mną dom. Nie nowy, bo nas na niego nie stać ale jakiś z wyremontowaną kuchnią bądź łazienką.
    Mamy psa i idealnie by dla nas sprawdził się domek. Z tego co wiem i widzę, jeżeli chodzi o sąsiadów to możesz wybrać taki dom, by mieć wokół siebie rodziny:) Wiem, że tutaj w Szwecji dzieci pukają do domów i bawią się na osiedlu:) Fajna sprawa:)
    Co do sprzątania, zależy jaki dom chcesz. Ja tutaj w Szwecji sprzątam i mam masę domów do ogarnięcia. Są domy gdzie wszystko się wala wszędzie ale również są domy gdzie rodzina na bieżąco sprząta po sobie wtedy do 5 godzin się go posprząta:) Mówię o odkurzaniu, myciu łazienki, kuchni (piekarnik, zmywarka), kurza i mycie podłóg. do tego mycie listew i szyb gdy dzieciaki zostawią odciski swoich łapek:)

    Już sobie sama odpowiedziałaś czego chcesz 🙂
    Odbieram to co napisałaś, że miasto daje Ci więcej poczucia bezpieczeństwa, mniej spędzania czasu na sprzątaniu, a w to miejsce budowania relacji między Wami i między dziećmi i ich rówieśnikami. Tekst mi uświadomił jak dobrze mi w moim bloku na końcu Polski 500 metrów od zatoki i, że nie chcę mieszkać w domu na peryferiach i tracić życia na dojazdy, sprzątanie i martwienie się ileż mam jeszcze do zrobienia. Dziękuję za argumenty jakich mogę użyć, by jednak mąż nie namawiał mnie do życia po za miastem.

    Kasiu, czytasz mi w myślach. Nie wiem dlaczego, ale mieszkanie daje mi większe poczucie bezpieczeństwa, ale to może dlatego, że to znam.

    Maz kolezanki mial juz duzy, przepiekny dom, gdy brali slub – kupili mieszkanie, ktore po pojawieniu sie trzeciego dziecka wynajeli i kupili nowe, 3pokojowe. Mogla tez dostac dom po rodzicach, ale to Eleanor jej glowny argument : sprzatanie 🙂

    Mam taki sam dylemat. Teraz mam wszędzie blisko sklepy,rynek!,lekarz. Za.miastem wszędzie dojazdy. Ale z drugiej strony z moimi nadruchliwymi maluchami wyjście z 2 piętra wprost na ruchliwa ulice to wyczyn. Plac zabaw kawałek stąd. Jednak własny ogródek to moje marzenie. I trochę ciszy i spokoju. Przestrzeń. I też się bije z myślami…
    I nie musisz biegać po schodach. Możesz kupić dom parterowy.

    Aniu w Twojej liście plusów jest więcej przy mieszkaniu i więcej minusow przy domku:D chyba masz gotową odpowiedź 😀

    Ja myślałam że nie lubię ogrodnictwa do czas aż mam ogród, więc to się może zmienić. Jak dom to tylko taki żeby było wszędzie blisko bo mieszkamy tak że na plac zabaw daleko, niby dużo dzieci na osiedlu ale maluchy i same nie biegaja jeszcze a siedzieć u kogoś często też głupio. Pewnie za rok dwa będą razem się bawic i będzie super. Z drugiej strony teraz bardzo dużo jestesmy w ogródku, jemy, bawimy się czytamy książki. Miejsca dużo więcej sprzątania ale łatwiej wszystko ogarnąć każda rzecz ma swoje miejsce nie trzeba chować np komputera bo stoi w gabinecie. Teraz wybrałabym dom bliżej miasta ale nie wróciłabym już do mieszkania. Jest dużo ciszej i kameralnie

    Aniu widać, że rzeczywiście masz dylemat i bijesz się z myślami co by było najlepsze i znaleźć jakiś złoty środek i polaczenie tego wszystkiego 😉
    Fajnie by bylo miec swoj ogrodek żeby latem sie tam porelaksowac ale to raptem ok 3 miesiecy a i tak wieczorem przeklinasz na te komary :p plus codzienne dojazdy męża do pracy, dziexi do szkoly itd. Pamietam jak współczułam koleżanką co musialy z 2h przed zajeciami wstać aby dojechac do szkoly. A ja mialam 7minut spacerkiem.
    Obecnie mieszkam w domu w centrum malej miescinki gdzie wszystko co potrzeba mam pod nosem. W domu zawsze jest co robic… A i prace ogrodowe (to nie dla mnie :p ) ale mieszkamy z teściami i tesciu bardzo to lubi robic 🙂

    A myślałaś może zeby miec jakies wieksze mieszkanko moze nie 80m (bo zbankrutujecie :p) a 60m z duzym balkonem (teraz szelagowaka takie cuda pokazuje co mozna zrobic na balkonie ze szok ;)) i do tego jakaś nie wielka dzialeczke kupic po za miastem aby wlasnie w okresie letnim jechac tam i korzystac z urokow dzialeczki ?

    Od nie dawna zaczęłam śledzić Twoje wpisy i jestem zachwycona Twoimi tekstami i zdjeciami !
    Pozdrawiam

    Gosiu, a nawet był taki pomysł. Żeby kupić małą działkę 80 km od warszawy max i mieszkać tam latem. Ale uznaliśmy, że to bez sensu się tak rozdrabniać. Dziękuję 🙂

    Czemu bez sensu? 🙂
    Mi sie tak marzy 🙂
    Domek na wsi na weekendy, urlop i mieszkanie w miescie ??✔

    Najchętniej mieszkalalabym w domu od kwietnia do października, a od listopada do marca w mieszkaniu. To byłby układ idealny. Realia są takie, że mamy segment pod Warszawą. Jest super gdy jest ciepło, ale w zimne miesiące bywa ciężko. Wybierając opcje domu warto zwrócić uwagę na infrastrukturę, obecność chodników, sklepów i usług. Ja wychowałam się w mieszkaniu, wszystko miałam pod nosem. W domu zmieszklalismy jeszcze przed pojawieniem się dzieci i to był cudowny czas. Teraz też jest ok, ale tęsknię szczerze mówiąc za udogodnieniami jakie daje cywilizacja miastowa. Lubię w w zieazku z tym spędzać wakacje miejsko. Pozdrawiam

    O właśnie – mój wujek ma znajomych, którzy kupili dom w Kobyłce. Po pół roku dojazdów zdecydowali, że wynajmują mieszkanie w Warszawie i tam mieszkają od pon do pt, a weekendy i wakacje w domu.

    Aniu mam podobnie jak ty, my obecnie mieszkamy w mieszkaniu z tarasem między Wwa a Piasecznem. Do wawy jeżdżę rzadko, tutaj w okolicy jest wszystko czego potrzebuje ale też się już przyzwyczaiłam bo moje dzieci są ciężkie w aucie. Albo dojeżdżam do. Metra autem i potem już metrem. Tutaj w okolicy czyli nowa Iwiczna mysiadlo (ale absolutnie nie jozefoslaw) jest pełno bliźniaków. Szkoły fajne (ale to w stronę Konstancina), przedszkola tutaj super. Polecam popatrzeć

    Ja mam 2 jke dzieci i mieszkam w 3 pokojowym mieszkaniu na obrzeżach Wrocławia. też nam powoli brakuje miejsca, chciałabym drugi pokój dziecięcy oraz jedno pomieszczenie do przechowywania, żeby można było wstawić suszarkę na pranie czy deskę do prasowania. My tu mamy super, mieszkamy na parterze i mamy kawałek własnego tarasu z którego przechodzi się na cześć wspolna. Sąsiadka ma 2 córki jedna jest w wieku mojego 4 roletniego syna, są razem w grupie w przedszkolu. Jest też kilka dzieciaków mieszkających na górze,które schodzą do naszych. Mały nauczony że wychodzi na zewnątrz nieraz około 8 rano patrzy czy są już dzieci i praktycznie cały dzien na zewnątrz i tak od małego. Córka młodsza ma półtora roku i się wychowuje wśród dxieciakow. Jakbyśmy mieli choćby jedno pomieszczenie więcej żeby zrobić pokój małej nie potrzebowalibyśmy do szczęścia nic więcej. Mąż teraz wymyślił żeby się budować pod Wrocławiem ale w miejscowości takiej gdzie szkoła przedszkole i zajęcia dla dzieciakow. I też wlanie mamy dylemat. Ja byłam za zostaniem w mieście ale jakiś szereg na obrzeżach, ale teraz już sama nie wiem, domek też fajnie 😉 tylko my akurat oboje za dziecka mieszkaliśmy w domach. Nie wiem jak u was ale u nas wydaje mi się że takie szeregi na obrzeżach miasta kupują głównie rodziny z dziecmi, więc może akurat się trafi fajna społeczność . U nas są takie grupy na FB dla mam z konkretnych części Wrocławia i ja się dodałam do kilku takich żeby się rozeznac gdzie się fajnie mieszka. Np jedno miejsce już skreslilam właśnie dlatego że wyczytałam tam że jest jedną szkoła o dzieci muszą chodzić na dwie zmiany a to dla mnie niedopuszczalne.
    L

    Marta, mogłabyś podać nazwy tych grup na FB jeśli dotyczą południa Wrocławia? Planujemy wyprowadzkę do Tyńca Małego, chętnie poczytam 🙂 Mam nadzieję, że ta dwuzmianowa szkoła to nie tam…

    #teamsegment 🙂
    Jeszcze zanim przeczytałam cały Twój wpis już wiedziałam co Ci napiszę – całe życie mieszkałam w blokach, kiedy wyszłam za mojego męża zamieszkaliśmy w jego 35 m.kw. i prawie od razu zaczęliśmy szukać czegoś większego, bo to mieszkanie było mało perspektywiczne. Powiedziałam wtedy, że zgodzę się na wszystko tylko nie na dom i nie ‘po tej drugiej’ stronie Wisły….
    Od ponad 10 lat mieszkam w segmencie na Wawrze. Zamieszkaliśmy tu jeszcze zanim mieliśmy dzieci i do czasu ich pojawienia się miałam czasem wątpliwości czy to był dobry wybór, ale odkąd mamy dzieci to nie mam żadnych wątpliwości – to był najlepszy wybór na świecie. Teraz nawet nie rozważamy jakiejkolwiek przeprowadzki, a sąsiadka z trójką dzieci powiedziała mi jakiś czas temu, że co prawda brakuje jej dodatkowego pokoju, ale jednak nigdy by się nie wyprowadziła z naszego osiedla. Ale do brzegu:
    Plusy segments:
    – masz dom, ale nie na odludzi, wciąż – jak w mieszkaniu – masz sąsiadów i jak dobrze wybierzesz osiedle to może tam być plac zabaw albo tak jak u nas mała osiedlowa uliczka, która w ciepłe miesiące zmienia się w plac zabaw;
    – przestrzeń! Teraz możesz myśleć, że potrzebujesz tylko jednego dodatkowego pokoju, ale czy naprawdę wyobrażasz sobie, że Lilka i Julek będą mieli wspólny pokój będąc nastolatkami?
    – ogródek, nawet ciasny to wielka atrakcja i wcale nie wymaga wielkich zabiegów ogrodniczych, my mamy trawę, żywopłot i malinki, które same rosną a dzieci zrywają je z krzaka, do tego piaskownica, huśtawka i stolik do zabaw z wodą i piaskiem – naprawdę mini ogródek a jednak wielka atrakcja. A dla mamy i taty plus, że dzieci mogą być na dworze, a jednocześnie na oku 🙂
    – jak kupisz nowy segment od porządnego dewelopera to nic się nie psuje i żadna administracja nie jest Ci potrzebna, a oszczędność na czynszu jest spora. Nie wiem ile Wy płacicie czynszu, ale wiem jakie stawki płaci moja rodzina i znajomi w mieszkaniach w różnych częściach Warszawy i to jednak jest dużo. Bo ten pan z administracji nie jest za darmo…
    – to Ty decydujesz! chcesz sobie cały ogródek zabetonować proszę bardzo, chcesz tam mieć piach i naturalny plac zabaw proszę bardzo, chcesz mieć różany ogród proszę bardzo. Generalnie dużo większa swoboda we wszystkim.
    Minus segmentu:
    – dojazdy: to rzeczywiście bywa czasem męczące, ale … jeśli Ty i tak pracujesz z domu, a Twój mąż raczej wyjeżdża z Warszawy niż jedzie do samego centrum to segment przy wylotówce jest całkiem fajną opcją. W weekendy do miasta można śmignąć naprawdę szybko;
    – wybór szkół/przedszkoli: my wybraliśmy nasz segment zanim mieliśmy dzieci i dopiero potem się zorientowaliśmy, że to jednak ogranicza nasz wybór w tym zakresie jeśli nie chcemy, żeby dzieci codziennie spędzały godzinę w samochodzie na dojazdach. Ale i tak mamy przedszkole (i w perspektywie szkołę) Montessori w odległości 5-7 minut samochodem, więc to da się pogodzić, zwłaszcza jeśli szukasz domu już mając dzieci i wiesz, że jest to jedno z Twoich kryteriów;
    – sprzątnie: nie ma co ukrywać, większa przestrzeń to też więcej sprzątania, nie tylko w samym domu, ale też przed nim (np. odśnieżanie). Ale jak to w życiu coś za coś, naszym zdaniem to jest tego warte.
    Podsumowując: ja nie wiem czy umiałabym wrócić do mieszkania w mieszkaniu. Kiedy jestem u moich rodziców w bloku wszystko mnie denerwuje – hałasująca winda, ciągłe martwienie się czy dzieci nie hałasują za bardzo dla sąsiadów, mała przestrzeń. W domu wolnostojącym na pewno brakowałoby mi sąsiadów i pewnie trochę bym się bała. Segment jest dla mnie idealnym rozwiązaniem!

    Wychowałam się na wsi, w domu, wszędzie były tylko domy, placem zabaw było wszystko to co dookoła ale to były inne czasy…
    Wynajmowałam mieszkanie kilka razy,m potem mieszkałam już w swoim. W dużym mieście to była niesamowita wygoda, bo wszędzie blisko, dogodny transport, mieszkanie było tak naprawdę jedynie sypialnią, bo sporo atrakcji i zajęć poza .
    Kiedy mieszkałam w mieszkaniu w małym mieście, zaczęłam się dusić. Czułam jak w klatce. Potrzebowałam przestrzeni. Zarówno przestrzeni dużego miasta, jak i zwyczajnie domu. Dusiłam się w czterech ścianach mieszkania. Zaczęło mi brakować prywatności, ogrodu, wyjścia na taras w piżamie, czy w bikini, po prostu wolności.
    Mój mąż wychował się i zawsze mieszkał w mieszkaniu. Kiedy wybudowaliśmy wspólny dom i przeprowadziliśmy się, początkowo nie mógł się odnaleźć. Przecież wcześniej do kuchni były dwa kroki, pilot pod ręką, wszystko blisko. A naraz taka przestrzeń. Długo nie mógł się przyzwyczaić. Bo całe życie mieszkał w mieszkaniu.
    Teraz kocha ten dom, jest z niego dumny. Czuje się u siebie. Jest szczęśliwy, kiedy po pracy może posiedzieć w gaciach na własnym tarasie, skosić trawę, w domu wszystko ma swoje miejsce, bo jest pralnia, spiżarka, garderoba, dwie łazienki, pokój dla gości….
    Jest przy domu naprawdę dużo pracy, ciągle coś do zrobienia, chyba że, wynajmiesz ludzi do pomocy. Korzystam z tego rzadko, ale bywa.U mnie dokładne posprzątanie całego domu bez mycia okien to około 3 godziny. Kiedyś miałam czas, więc robiłam jednym ciągiem. Teraz z doskoku każdego dnia trochę. Na szczęście mąż pomaga, więc jest szybciej, nauczyłam się odkładać rzeczy od razu na miejsce, co ułatwia.
    Samo urządzenie mieszkanie jest przestronne więc czasem wystarczy odkurzyć, pozbierać porozrzucane rzeczy i wygląda na posprzątane 🙂
    Czasem zastanawiamy się, czy nie byłoby wygodniej w dużym mieszkaniu. Wygodniej pod względem mniej obowiązków domowych, mniej pracy, taniej…
    Jednak nie wyobrażamy sobie już mieszkania w mieszkaniu.
    Wszędzie i tak musimy dojechać samochodem lub rowerem. W jedne miejsca bliżej, w inne dalej. To akurat nie ma dla nas znaczenia.
    Ostatnio byliśmy u znajomych, na działce pod lasem, nad rzeczką. Ojej jaki spokój. Wstrzymują się z budową domu ze względu na oddalenie od centrum. Ale to zaledwie 10 min samochodem. A cisza, spokój i relaks, bezcenne!

    A co do kontaktu z równieśnikami, na placu zabaw dzieci są, kolejnego dnia są te same lub inne. W sąsiedztwie jeśli dzieci są, przyjaźnie potrafią być naprawdę silne.
    Moje osiedle jest tego przykładem. Grupa chłopców w wieku 6-10 lat tworzy zgrany zespół i spędzają wspólnie czas kiedy tylko mogą.

    Tylko Ania, jeśli dom, to na pewno bez schodów! 🙂 My mamy schody, ponieważ układ działki był taki, że gdybyśmy postawili na niej dom patrerowy, praktycznie nie mielibyśmy ogrodu. Więc poszliśmy w pomieszczeniami w górę.
    Jednak zaraz po przeprowadzce mąż miał dosłownie zakwasy 🙂 A ja po urodzeniu dziecka biegałam po schodach tam i z powrotem non stop. Dobre dla szybkiego zrzucenia zbędnych kilogramów ale jednak schodów w domu nie polecam 🙂 Sam dom owszem ale warto przemyśleć wspólnie wszystkie za i przeciw.
    Powodzenia!
    Jestem ciekawa na co ostatecznie się zdecydujecie.
    Jednak myśl o domu, kiedy już raz zakiełkuje, lubi powracać 🙂

    Aniu, śledzę Cie codziennie ,ale pierwszy raz pisze 🙂 ja mieszkałam na wsi przez 5 lat a jestem miastowa..nauczylam się wielu rzeczy, ale była to jedna z gorszych decyzji. Teraz mieszkam w zielonej części Wrocławia, bardzo blisko centrum , park 3 min piechota. Udalo nam się dorwać dzialke 2 min od domu w ROD. Jest cudownie. Grill piaskownica trampolina huśtawki maliny poziomki borówki. Wszystko pod ręką. Place zabaw, park, sklepy, lekarz, galeria. Jak dzieciom się nudzi jest milion alternatyw. Na wsi nie mogłam proponować nic. Wszędzie auto. Jeśli dom to w centrum. Obrzeża dla mnie odpadają. Mam kilku takich znajomych. Słuch po nich zaginal;)

    My teraz wynajmujemy mieszkanie w samym prawie centrum Wawy i kocham to miejsce. Niestety ciasno nam tu i chcemy mieć coś swojego. Ja coraz częściej myślę o domu, ale takim 100m i parterowy, nie wyobrażam sobie ciągle biegać po schodach 😉 mamy działkę rekreacyjną w Warszawie i bardzo ja lubimy, mamy do niej 10 min samochodem, ale zawsze jak na niej jestem to sobie myślę, że chciałabym.miec dom i nie dojeżdżać do działki, tylko rano otworzyc drzwi i byc juz na tarasie. Pogoda jaka u nas jest kazdy wie, ale my na dzialce bywamy juz od marca do listopada. Najbardziej przerażają mnie dojazdy i odległość od wszystkiego. Lubię to uczucie, że wychodzę z bloku i wszędzie mam blisko ?

    Jakieś 24 lata mieszkałam w „kurniku” i szczere wcale mi to nie przeszkadzało. Następnie przeprowadziłam się do mieszkania ze strychem, garażem i ogrodem trochę ma peryferiach miasta i tez było spoko, teraz mamy dom i chyba nie mogło być lepiej! Ale ja jestem z tych co życie w centrum już nie rajcuje, starzeje się

    Od roku mieszkamy pod miastem. Do centrum jedziemy krócej niż z naszego starego mieszkania w mieście (15 minut vs. 40 minut). Mamy mały ogródek i plac zabaw wspólny z 7 innymi sąsiadami. Nasz dom to bliźniak. Spacerkiem 10 minut szkoła, dojazd do przedszkola 8 minut. Dookoła sporo dzieci. Bezpiecznie i spokojnie. Dla mnie to był priorytet. W bloku mieszkałam całe życie. Nienawidziłam tego – czarę goryczy przelał generalny remont sąsiadów nad nami, taki z wyburzeniami, który trwał ponad miesiąc. Dwulatka wariowała mi ze strachu, niemowlaczka nie mogła spać. Pies nie wiedział gdzie się schować. Po tygodniu od zakończenia prac kolejny sąsiad rozpoczął remont…
    Masz minimalistyczny styl urządzania wnętrz. Nie demonizowałabym sprzątania. Nie jest aż tak źle jak myślisz. A w domu “zawsze jest coś do zrobienia”, bo ludzie mają w domach większe poczucie odpowiedzialności. Bardziej się chce coś robić, bo to tylko nasze. 🙂

    Myślę, że dom ma sens dalej (Józefosław, konstancin, podkowa leśna) – tam są też dobre szkoły i przedszkola, tworzą się miejskie społeczności (to miejsca z klimatem, ludzie się znają i odwiedzają). Najgorsza opcja moim zdaniem to segment na obrzeżach czyli białołęka, włochy itp ani to miasto tak jak ja je rozumiem (mieszkasz na po narutowicza więc jesteś w centrum stolicy:)) ani to jeszcze nie jest to co oferują te podwarszawskie miejscowości. Wiec jeśli mieszkanie w centrum czy segment na obrzeżach to na pewno mieszkanie w centrum chyba ze rozważacie podwarszawskie miejscowości to wtedy trudna decyzja – wiem bo sama ja mam od wielu lat?

    Mieszkałam w centrum w mieszkaniu ( w super miejscu, wszędzie na nogach, wszędzie blisko i dużo zieleni), teraz mam dom z ogrodem (jak na dom dalej w centrum jakieś 10minut autem w tygodniu z poprzedniego miejsca zamieszkania). Ogólnie gdyby nie fakt ze dom mam totalnie wyizolowany zielenią i dokładnie taki jak chciałam to chyba bym wróciła do mieszkania. Plusy ogrodu są (zwłaszcza jak się ma dzieci i/lub psy) ale te minusy tez są i nie można o nich zapominać (jak nie urodziłaś się w domu a twoim hobby nie jest grzebanie w ziemi) to przemysł to i trzy razy…roboty jest dużo, trochę syzyfowa praca (pławienie, koszenie) i właśnie wtedy gdy chciałabyś posiedzieć na tym tarasie to nie posiedzisz bo ciagle coś. Jak coś się zepsuje to tez wszystko na waszej głowie. I nie zapominaj ze to wszystko tez generuje niemałe koszty ( naprawy usterek ale tez wyposażenie się w kosiarkę, taczki, kompost etc wg zapotrzebowania). Mieszkając w centrum zawsze możesz wyskoczyć do parku, do różnych parków, nie musisz ich sama kosić ? a co do miejsca-większe mieszkanie tak- ale z przestrzenią nie ma co przesadzać. Potem się tylko chomikuje mnóstwo rzeczy i obrastasz w niepotrzebne gadżety a jak masz przestrzeń ograniczona ( nie do przesady) to trzymasz dyscyplinę. Podsumowując myśle ze na waszym miejscu pozostalabym w mieszkaniu ( na tym osiedlu skoro wszystko macie sprawdzone-nie ma gwarancji ze traficie lepiej ?) powodzenia w podejmowaniu decyzji!

    Cześć. Pozwól, że się odniosę do tego co napisałaś o plusach mieszkania w domu… dodam, że ja od urodzenia mieszkam w domu… obecnie w takim 100mkw a przez jakiś czas w takim 200mkw…
    Plusy domu:
    – większa powierzchnia – moim osobistym zdaniem dom o pow większej niż 100mkw dla jednej rodziny nie ma sensu. W takim domu się gonicie. Częściej się mijacie i miałam poczucie, że bardzo więzi rodzinne się gubią w takiej przestrzeni… każdy idzie do swojego pokoju i coś robi sam i tyle. Ta taka bliskość miedzy ludźmi nam gdzieś naturalnie uciekała, nie potrafię tego tak w pełni wyjaśnić, ale tak jakby ta przestrzeń nas przytłaczała i gubiła – mam tutaj na myśli rodzinę 3-4 osobową (tak z własnego doświadczenia).
    – oddzielna pralnia (moje małe marzenie) – moim zdaniem kwestia wygospodarowania/przesunięcia ścianki w łazience i wygospodarowanie tych 2m2 na pralnie nawet i w takim większym mieszkaniu dałoby rade 🙂
    ogródek – no fakt. przy dzieciach ogródek jest spoko. pod warunkiem, że sąsiedzi też mają dzieci i mogą się wspólnie bawić. chociaż osobiście uważam, że i tak bardziej rozwijający dla dziecka jest plac zabaw. No i placu zabaw jako rodzic nie musisz np. kosić… itd… tych prac w ogródku przy domu jest sporo… no chyba, że siejesz wszystko trawą, stawiasz płot i tyle. to wtedy tylko (albo aż) kosiarka 🙂
    – garaż (brak odśnieżania zimą) – każdego bardziej śnieżnego roku musimy odśnieżać i to nie tylko samochód, ale i chodnik przed domem… czasami nawet z drogą osiedlową prowadzącą do domu jest problem… także z tym brakiem odśnieżania zimą to tak bardzo ostrożnie 🙂

    Generalnie z domami jest tak, że też strasznie dużo zależy od jego lokalizacji. No i trzeba się liczyć z tym, że faktycznie tak jest, że trzeba stale coś koło tego domu robić… i że też stale cudownie generują się wokół niego jakieś nowe wydatki. No ale, wszystko da się przecież ogarnąć 🙂 Ja osobiście na Waszym miejscu chyba kierowałabym się najpierw kryterium lokalizacyjnym, potem metrażem i układem nowego lokum a dopiero potem podejmowała decyzję, czy jednak dom, czy segment czy mieszkanie 🙂

    ja jestem zdecydowanie #teamdom 😉 a… w listopadzie odbieramy klucze do mieszkania na warszawskim Targówku. tylko ze ja dałam się namówić mężowi, który jest totalnym mieszczuchem. i w sumie zrobiliśmy to bardziej ze względów inwestycyjnych. ja niestety mimo ze samo mieszkanie w bloku ma dla mnie takie same plusy jak i dla Ciebie jest uciążliwe przez sąsiadów. niestety nie mamy do nich szczęścia i juz teraz boli mnie brzuch na myslkto trafi nam się za ścianą czy pod nami i w jaki sposób może nam uprzykrzac życie:/ ja wychowałam się na wsi w domu jednorodzinnym i w sumie teraz kiedy tylko mogę uciekam do rodziców na dwa trzy tygodnie żeby odpocząć wlasnie od sąsiadów… więc na segment z ogródkiem nigdy bym się nie zdecydowała bo mieszkaliśmy juz na parterze z ogródkiem gdzie sąsiad co tydzień robil śmierdzące grille (ten zapach rozpalki do grilla którym śmierdzi ci świeżo wywieszone dzieciece pranie do tej pory mnie prześladuje;( ) i ogólnie byl bardzo głośny. na tyle że po pół roku wolelismy stracic część kaucji za wcześniejsze zerwanie umowy niż męczyć się z takim typem za ścianą a tak wlasciwie w ogródku w ktorym wiódł chyba całe swoje życie ?

    My mieszkamy na 10 piętrze w bloku (60 m) , 3 pokoje, oddzielna kuchnia. rodzina 2+2 i pies. Z perspektywy czasu kupiłabym segment albo dom , choć trochę zieleni albo taras bardzo by się przydał. Posiedzieć i wypić kawę na tarasie, bez szumu ulicy, kiedy dzieci się bawią na świeżym powietrzu ( mieszkamy w Gdyni 😉 ) to jest moje marzenie. Oby się kiedyś spełniło 😉 z tym, że ja lubię ogordnicze pracę a mój mąż jest złota rączka i z zamiłowania stolarzem. Dla nas to byłaby bajka. Na Waszym miejscu jednak wybrałabym mieszkanie. Pozdrawiam z Gdyni:)

    Wychowałam się domu. Mieszkam w mieszkaniu i nigdy nie zamieniłabym go na dom. Mam to szczęście, że mój mąż kilkanaście lat temu (zanim się poznaliśmy) kupił mieszkanie marzeń na Ursynowie. Z ogródkiem, z którego wychodzi się na plac zabaw, z garażem podziemnym, z pralnio-garderobą i fajnym metrażem. Blisko komunikacji i fajnych szkół i przedszkoli. Ostatnio obserwujemy wymianę pokoleniowa- starsi mieszkańcy naszego osiedla wymieniają się mieszkaniami ze swoimi dorosłymi już dziećmi. Kwitnie życie na placu zabaw, córka lat 6 i pół chodzi na niego sama. Nie wyobrażam sobie już życia w domu…

    Ja przeprowadziłam się z komfortowego mieszkania w mieście do szeregowki na obrzeżach i uważam, ze to świetna opcja jeśli nie wiesz czego chcesz. Wyszlo tez duzo taniej niz mieszkanie w centrum. Za kwotę, która chcieliśmy przeznaczyć na zakup mieksznaia mamy większy metraż, miejsce parkingowe i niemały ogródek. Poza tym dookoła mnóstwo dzieciaków. Świetne jest to, ze wszyscy sąsiedzi sie znają. Wspólnie grillujemy itp. Na pewno nie jest jak na odludziu. Takze uważam, ze ta decyzja była strzałem w dziesiątkę. Czasem dojazdy do pracy sa irytujące, bo różnie bywa, ale zyjemy w czasach gdzie praca dzis jest jedna a jutro moze byc inna wiec kwestia lokalizacji była dla nas drugorzędna. Bardzo polecam. Ja do ogrodowych miłośniczek nie należę, ale po dwóch latach mieszkania w tym miejscu marzy mi sie dom. Odkryłam tu, ze te klimaty mnie cieszą 🙂

    Nikt ci nie powie co jest lepsze. W mieszkaniu łatwiej się lenić. Przy domu trzeba robić. Ale możesz mieć działkę 600m2 której 300m2 zajmuje dom i podjazd. Nikt nie każe ci tez mieć zaczarowanego ogrodu. Możesz miec trawę od płota do płota a ta kosić może kosiarka która sama jezdziniczym odkurzacz rumba. Możesz miec tez od tego ludzi. Pralnia i pokój gościnny… to raczej w dużych domach. Standardowy rozkład domów to 3 sypialnie na gorze i łazienka a na dole kuchnia,salon i wc oraz kotłownia. Ja swój dom potrafię sprzątnąć w 3h. Nie jest trudniej o kogoś do Sprzatania bo ja korzystam z takich usług. Pani przychodzi na 6h i jeszcze zdąży poprasować, wiec jak widać da się dom ogarnąć szybko. Po za tym jak nie sprzatniesz góry to goście o tak tego nie zobaczą bo na górę zadko ktoś obcy wchodzi ?
    Ja mieszkałam w bloku rok i myślałam ze oszaleje. Czułam się jak szczur w klatce.
    Zauważyłam tez ze jak masz małe mieszkanie to owszem opłaty nie są duże ale dużo się wydaje jak się z tego mieszkania wyjdzie. Tu ulubiona kawiarnia, tu sklep k dzieci coś zawsze chcą, a co będę gotować jak za rogiem jest bar mleczny, taka ładna bluzeczka była na wystawie i żal by było nie brać. A ja wychodzę z domu i jeśli nie pójdę w stronę sklepu to moje dzieci mogą kolejny spotkać dopiero za 3 km. Nie spodoba mi się żadna bluzka z wystawy. Jak sobie kawy w termos na płac zabaw nie wezmę to nigdzie nie kupię, jedzenie dowozi u nas tylko telepizza. Po kilku razach już naprawdę wole ugotować niż znów zamawiać.
    Co do sąsiadów to zależy jak trafisz. Mieszkałam rok na Ursynowie na dość dużym zamkniętym osiedlu. Ani razu nie widziałam sąsiadów ze swojej klatki. Za to widziałam ochronę która ci sąsiedzi wezwali żeby nas uciszyć kiedy w weekend wpadła do nas znajoma para (nie było muzyki tylko wino i rozmowy).
    Teraz jak moje dziecko ma w nocy sensacje żołądkowe to poprostu o pierwszej nastawiam pralkę. W bloku bym się chyba nie odważyła bo tam strasznie wrażliwi na hałasy ludzie żyją.

    Mieszkam na wsi w domu. Mamy 2 auta dojezdzamy do pracy i dowozimy dzieci do szkoły. Kosimy trawę, dbamy o ogród żeby jakoś to wyglądało. Naprawy i usterki zdarzają się takie jak w mieszkaniu i rowniez mozna skorzystac z roznych usług w celu naprawienia. Kontakt z rówieśnikami jest taki jak wszedzie. Dzieci się odwiedzają, są urodziny z animatorkami, spotykamy się na.placu zabaw. Teraz nawet na zadupiu są place zabaw z unijnych dotacji. Te dzieci które siedzą od 9 rano- wszędzie mogą się zdarzyć. Świadczy to o rodzicach. Moje bratanice z waw mają więcej kolegów na wsi u nas niż u siebie. Ja mieszkałam 7 lat na starej ochocie. Niby cisza spokój i zielono. Dla mnie za głośno i cieszę się że uciekłam stamtąd. A smrod roztapiajacego się asfaltu w taka pogode jak teraz czuje do dziś. Fuj. Aha – i dzieci 10-12 latki przeklinajace i palace papierosy pod moimi oknami. Rozgladalam się wtedy za kredytem na mieszkanie i te dzieci mnie zniecheciły. Ja jeszcze nie miałam swoich dzieci ale już się o nie balam. Twoja lista plusow i minusow jest bardzo subiektywna. Na mojej byloby odwrotnie. No i nie każda Wieś i nie wszystkie domy są na odludziu. Przedstawia skrajności.

    #teammieszkanie

    Mieszkalam w szeregowcu z ogrodkiem i po 1,5 roku ucieklismy. Nie mialam czasu ani ochoty bawic sie w ogrodku. Pietro tez nie zdawalo egzaminu. I to sprzatanie. Teraz mieszkam w mieszkaniu o podobnym metrazu, co dom I mam wrazenie, ze I przestrzen wieksza I mniej sprzatania. Nie wspominajac o poczuciu bezpieczenstwa- moge spac przy otwartch oknach ani nie wejdzie mi lis do domu (mieszkam w Anglii i lisy miejskie sa na porzadku dziennym).

    Pół roku temu staliśmy przed takim samym wyborem. Zdecydowaliśmy się na mieszkanie (80m2+20m2 tarasu) z kilku powodów. Uznaliśmy, że to nie musi być decyzja na całe życie, wzieliśmy pod uwagę nasze potrzeby na najbliższe 10-15 lat. Mamy dwie córeczki, szkoła, przedszkole, zajęcia dodatkowe, nie wyobrażam sobie życia w aucie dowożąc je tylko z jednego miejsca w drugie. Chciałabym żeby za jakiś czas były samodzielne i mogły iść do szkoły która jest 3 bloki dalej, wyjść na podwórko czy do osiedlowego sklepiku po owoce. Poza tym mój mąż bardzo dużo pracuje i w domu większość czasu byłabym sama z dziećmi. A trochę się boję jak jest wokół mnie za cicho. Roboty ogrodowo-przydomowe to też nie nasza bajka. Dodatkowo z racji wieku i zdrowia musimy być bliżej rodziców. W przyszłym roku planujemy kupić niewielką działeczkę która spełni nasze marzenia o winku na tarasie i dzieciach na huśtawce w miesiącach maj-wrzesień:) pozdrawiam

    Aniu, staliśmy jeszcze niedawno dosłownie przed tym samym wyborem, bardzo podobna sytuacja rodzinna – 2 dzieci (2,5 i 5l), mąż praca z domu, tyle że Wrocław. Przez ponad rok poszukiwań domu gotowego lub mieszkania (4 pokoje plus salon, najlepiej mini ogródek…) broniłam się przed budową rękami i nogami “walcząc” wręcz z mężem że nie nadajemy się do tego.Aż po ponad roku kupiliśmy działkę pod miastem dobrze zkomunikowana z centrum, super gmina, dobre szkoły, przedszkola, sklepy. Dom ma być parter żeby było mało ogródka ale żeby był. Sąsiadów mamy młodych z dziećmi rówieśnikami naszych… Wiem, że będzie dobrze. Trzeba “tylko” przeżyć budowę 😉

    Kochana, my zaczynaliśmy od domu z duza działką, zresztą nadal go mamy. Samo urządzanie, projektowanie ogródka sprawiało nam ogromną radość, sadzenie kwiatów itp. również, tylko po jakimś czasie zauwazylam, ze każdy wolny weekend kończyliśmy tak samo, wymordowani sprzątaniem, koszeniem, odśnieżaniem…Po roku mąż dostał prace w Krakowie a ja z synkiem dojechaliśmy do niego i zamieszkaliśmy na Kazimierzu, w kamienicy, w duzo mniejszym metrażu i o zdecydowanie gorszym standardzie?. Nie wiem..może dlatego, ze wychowywałam się na wsi, kochałam miasto, będąc mała dziewczynką, każde wakacje spędzałam w mieście u dziadków, do dziś pamietam zapach miasta o poranku? i niestety tak mi zostało, kocham to miejsce, uwielbiam to, ze mogę wyskoczyć na kawe z koleżanka w ciągu dnia do knajpki obok, ze pod domem mam księgarnie, sklepik z najlepszym pieczywem w mieście, ze mogę pójść na spacer nad Wiśle, ulice dalej mieszka moja siostra a do pracy chodzę na piechotę;), a i do przedszkola możemy jechać na rowerze o ile czas pozwala?. No nie wiem? jeździmy na weekendy do naszego domu od czasu do czasu, pomagają nam moi rodzice, gdyby nie ich zaangażowanie ogród byłby dżunglą;), oczywiscie jest miło posiedzieć w domu z ogródkiem, ale po trzech dniach mamy dosc? i wracamy na stare smieci??

    Wyprowadziłam się z centrum Wwy do domu. Początkowo przerażona, teraz nie wyobrażam sobie życia bez: kawki tarasowej, imprez plenerowych ze znajomymi, dzieci, które są na dworze cały dzień i do sąsiadów z tej samej ulicy mogą pójść same. Praca w ogrodzie okazała się przyjemnością a efekty są spektakularne. Dzieci z okolicy przychodzą do nas i niezależnie od pory roku siedzą na podwórku. Sprzątanie? Pani sprzątająca przychodzi co 2 tyg i ogarnia to co trzeba. Nie jest to problem zeby znaleść taka pomoc- jest duża dostępność. Nadal korzystamy z życia miejskiego, koszt ubera to 25 zł.

    W domu mam porządek, bo już nie upycham po szafkach rzeczy całej rodziny.

    Teraz już bym nie miała tego dylematu czy mieszkanie czy dom. Jedynie lokalizacja jest kluczowa – ja mam ciszę spokój a 15 min do centrum.
    U mnie jest więcej plusów na dom – wszystko zależy od punktu siedzenia.

    U Ciebie jest więcej plusów mieszkania – ale chyba tylko dlatego ze sama tak wymyśliłaś, zgodnie z tym co znasz:

    „mniej powierzchni do sprzątania” – dom 100m to tyle samo powierzchni co mieszkanie 100m.

    „niższe opłaty –
    mniej napraw usterek i spraw remontowych” – to zależy w jakim stanie masz dom i mieszkanie lub kto robił remont. A przy mieszkaniu 80-100m czynsz do spółdzielni to 800 zł co miesiąc – to tez nie są małe kwoty.

    Trzymam kciuki za wybór, który da Ci zadowolenie i sprawi ze życie stanie się pełniejsze. 🙂

    „łatwiej jest później sprzedać „- subiektywna ocena. Zależy jaki dom i gdzie. Dodatkowo ten plus jest subiektywny bo zależy czy ktoś myśli o komforcie życia czy komforcie sprzedawania.

    „wszyscy jesteśmy ciągle razem (mam wrażenie, że w domu częściej każdy będzie zamykał się w swoim pokoju, ale to może tylko złudzenie)”
    – to chyba kwestia relacji a nie budynku. Można być samotnym w czteroosobowej rodzinie, żyjąc na kupie.

    „dostępność sklepów, lekarzy, przedszkola, szkoły itd. (mniej jeżdżenia autem)” – wydaje mi się ze ta opinia wyniku z braku orientacji w terenie.

    „rówieśnicy na podwórku”- a w domu masz rówieśników na ulicy i okolicy.

    „wszystkich przeglądów instalacji pilnuje administracja” – a w domu jedynie masz przegląd pieca raz na 2 lata, dzwonisz do pana Henia a on to załatwia.

    Jak tak czytam to wydaje mi się, że troszkę marzy Ci się dom ? ale mieszkanie to Wasza strefa komfortu ? my mieszkamy w centrum Białegostoku, w domu wiec wydaje się to szczyt marzeń, ale: do lekarza i do przedszkola jeździmy ? można dojść piechota, ok. pół godz w jedna stronę, placówki w pobliżu nie spełniały moich oczekiwań ? plac zabaw mamy w ogródku ale fajnie jest chodzić na wszystkie inne ? odśnieżanie samochodu to pikus w porównaniu z odśnieżaniem drogi do garażu, podjazdu, chodnika… Przez pół roku mieszkałam w swoim dorosłym zyciu w bloku i to bylo jak w klatce, upal dawał mi się we znaki (byłam w ciąży) a najbardziej przeszkadzały… krzyki z placu zabaw… ?
    Wydaje mi się że zawsze są plusy i minusy, to w jakim stopniu te minusy są uciążliwe to kwestia przyzwyczajenia…

    Stoimy przed podobna decyzja. Mąż chce segment a ja mimo, że całe życie z rodzicami mieszkałam w domu boję się z “nim” w domu zamieszkać. Mój mąż nie jest majsterkowiczem a to koszenie trawy, malowanie płotu, dziura w rynnie, awaria kanalizacji itp ogarnia właściciel sam. Za to w mieszkaniu to co nas męczy to… Brak kawałka trawy, wspólne korytarze. Wkurza nas okropnie jak ktoś nabloci albo wyniesie choinkę i nie sprząta. Brak miejsc parkingowych albo ciasne jak gwint i to że nie można krzyczeć, z własnym mężem po włosku się nie można wyklocic bo wszyscy sąsiedzi słyszą hahaha. Najlepsza opcja to 2 poziomów mieszkanie z tarasem o!

    Z życia moich bliskich znajomych, którzy “sie wybudowali” znam same smutne historie. Sama mieszkam w bloku, w centrum, i nie ma siły, dopóki pracuję i mam małe dzieci, babcie pod reka, nie wyprowadze sie na przedmiescie do domku. Dom będzie jak dzieci samodzielnie beda w stanie sie przemieszczac jednego konca miasta na drugi a my nie będziemy musieli chodzic do pracy. Wtedy i taj dom bedzie niewielki, do 100 m i parterowy, do tego tak, zeby pierwszy remont robily nasze dzieci, juz nie my :)bo my starość planujemy w Japonii lub na Karaibach 🙂
    także, mieszkanie z tarasem w centrum.

    Ja obecnie mieszkam w bloku 2+2 I kot na 55 m bez balkonu. Do tej pory też marzyłam o domu lub segmencie. Jednak po mieszkaniu u rodziców przez 2 miesiące ( mieliśmy remont w bloku i mieszkaniu) w segmencie wracałam w podskokach do mieszkania. Chociaż ja głównie za dzieciaka mieszkałam w domu. Prace w ogródku to nie moja bajka, dojazdy tragedia i przy dwójce maluchów sprzątanie non stop. I ciągle tylko w ogródku… ja jednak preferuje wszedzie blisko i wyjazdy na wakacje lub weekendy co miesiac.

    Ponad 20 lat mieszkałam w domu i miło wspominam dzieciństwo spędzone na zabawach na podwórku, grille, ognisko itp fakt pracy jest sporo. A koszty zależą od zastosowanych urządzeń które pozwalają obniżyć koszty utrzymania. Później przez kilka lat mieszkałam w szeregowcu z ogródkiem na osiedlu zamkniętym na Białołęce i miło wspominam to miejsce , dzieciaki z osiedla bigaja po całym osiedlu, jeżdżą na rolkach, rowerach itp. jest wesoło, szkoła i przedszkole blisko, do sklepu samochodem, ale daleko od centrum. Duży plus to ogródek i cisza. W weekend można poczuć się jak po za Warszawą. Teraz mieszkam w bloku z dużym balkonem, blisko parku i też jest fajnie. Ale brakuje mi ogródka, dlatego cieszę się, że mam balkon i często tam spędzamy czas z córką. W przyszłości marzy mi się domek lub szeregowiec, ale w miejscu z dobrym dojazdem i komunikacja.

    Zacznę od tego, że wychowywałam się w domku (bliźniaku). Szczerze, pamietam jak bardzo tego nienawidziłam. Jak zazdrościłam koleżankom mieszkania w bloku gdzie sa inne dzieci. Ja byłam sama i mimo tego, że do wspomnianych bloków bylo niedaleko to mimo dwnerwowało mnie to!. Pamiętam złożoną obietnicę – NIGDY WIĘCEJ mieszkania w domku a juz na pewno nie bliźniaku. Gdy przeprowadziłam sie do Warszawy zamieszkałam w ukochanym bloku. Było ok ale to czasy studenckie wiec posiadanie sasiadów nie było aż tak pożądane, no chyba że wyrozumialych? Gdy wyszłam za mąż przeprowadziłam się w okolice Miedzeszyna i wtedy zaczęły się schody. Nienawidziałam tego miejsca. Przyjeżdzałam tu późno po pracy i wcześnie rano wyjeżdzalam. Po urodzeniu pierwszego dziecka sytuacja wcale się nie zmieniła. Pakowałam zatem dziecko do samochodu i uciekałam do Warszawy, do cywilizacji. Później wróciłam do pracy i kolejne schody, korki. Bez samochodu ani rusz, i te niezliczone ilosci godzin stania w korkach. Mieszkanie w okolicach Miedzeszyna doceniłam dopiero po urodzeniu drugiego dziecka. Mieszkamy na zaknietym osiedlu wiec Pierwsze moglo swobodnie jezdzic czy bawic sie a Drugie lezec w wózeczku, kiedy ja biegałam za pierwszym lub sie bawiłam. Po pewnym czasie u nas też przyszedł moment tej ważnej decyzji. Mając w glowie swoje wspomnienia z dzieciństwa i doswiadczenie w mieszkaniu na obrzeżach, wiedzialm jedno – wracamy do mieszkanoa w mieście, gdzie nie bede uzalezniona od samochodu!! Po roku poszukiwan mieszkania w roznych dzielnicach Warszawy, pewnwgo dnia wjechalismy na pewne osiedle i juz wiedzielismy ze znalezlismy swoje miejsce! Pomimo zarzekań że juz nigdy nie chce mieszkac w domu (zwlasza blizniaku) zdecydowalismy sie kupic segment, ale w Warszawie. Taki kompromis niby dom a jednak w miescie? Dzialka nie jest duza wiec do sytuacji podchodze bez stresu, komunikacyjnie tez super!! nie moge się już doczekać kiedy tam zamieszkamy!! I wychodzi na to że “nigdy nie mów nigdy” choc ja wiem jedno nie chce juz mieszkac na obrzeżach Warszawy i w przyszlosci być kierowcą dla moich dzieci?

    Mieszkam na wsi w domu. Mamy 2 auta dojezdzamy do pracy i dowozimy dzieci do szkoły. Kosimy trawę, dbamy o ogród żeby jakoś to wyglądało. Naprawy i usterki zdarzają się takie jak w mieszkaniu i rowniez mozna skorzystac z roznych usług w celu naprawienia. Kontakt z rówieśnikami jest taki jak wszedzie. Dzieci się odwiedzają, są urodziny z animatorkami, spotykamy się na.placu zabaw. Teraz nawet na zadupiu są place zabaw z unijnych dotacji. Te dzieci które siedzą od 9 rano- wszędzie mogą się zdarzyć. Świadczy to o rodzicach. Moje bratanice z waw mają więcej kolegów na wsi u nas niż u siebie. Ja mieszkałam 7 lat na starej ochocie. Niby cisza spokój i zielono. Dla mnie za głośno i cieszę się że uciekłam stamtąd. A smrod roztapiajacego się asfaltu w taka pogode jak teraz czuje do dziś. Fuj. Aha – i dzieci 10-12 latki przeklinajace i palace papierosy pod moimi oknami. Rozgladalam się wtedy za kredytem na mieszkanie i te dzieci mnie zniecheciły. Ja jeszcze nie miałam swoich dzieci ale już się o nie balam. Twoja lista plusow i minusow jest bardzo subiektywna. Na mojej byloby odwrotnie. No i nie każda Wieś i nie wszystkie domy są na odludziu. Przedstawiasz skrajności.

    Całe życie mieszkałam w bloku dopiero jak poszłam na swoje to wprowadziłam się do domu i nie wyobrażam sobie teraz wychowywania dziecka w mieszkaniu. Za każdym razem musiałabym wychodzić z nim na dwór a tak to sam lata gdzie chce a ja w tym czasie moge cos zrobic. Teraz domy sa tak budowane ze nie wymagaja od nas wielkich wysilkow np. do pieca zima zagladamy raz na 2 tyg. Za ogrodnictwem tez nie przepadam dlatego postawilismy na trawe w calym ogrodzie i ograniczamy sie tylko do koszenia. Co do mniejszych oplat w bloku to sie z toba nie zgodze. Co prawda mieszkam w malym miescie ale porownujac oplaty moje (dom 120m2) i moich rodzicow (mieszkanie 56m2) to sa one porownywalne. Oczywiscie wszystko kwestia wyboru bo jak postawisz na 200m2 dom z dzialka 20 arow 6 sypialniami i 5 lazienkamito wiadomo ze obowiązki nie beda mialy konca a sprztanie bedzie trwalo non stop. Nie wyobrazam sobie miec przy dzieciach schodow i pietra dlatego postawilismy na parter i wszystko na jednym poziomie – jak dla mnie rozwiazanie idealne. Kiedyś nie wyobrazalam sobie zycia poza blokowiskiem teraz nie widze w zasadzie zadnych plusow mieszkania w bloku z dzieckiem.

    Życzę trafnego wyboru! ?

    Witam. Też tak mam szukałam miejsca długo . Zdecydowałam się na Wieś niedaleko Grodziska Maz(czarny Las) dojazdy autobusem(przystanki co chwilę) mają plac zabaw, Las, przedszkole, organizowane często wycieczki i imprezy i co ważne budują świetlice dla dzieci. Zakochałam się w tym miejscu choć mieszkałam w bloku. Ale jeśli ktoś lubi przyrodę wycieczki po lesie itp. Polecam odwiedzić tą Wieś. Co ważne robią wszystko dla dzieci i pod kątem dzieci. A żeby mi biegać po schodach mazna zrobić dom parterowy.☺co by nie było trudny wybór, ale trzymam kciuki.

    Bierz mieszkanie. Najlepiej z dużym balkonem. Albo właśnie to 80m w tym samym bloku. Dla dzieci jednak mniejszy szok związany z przeprowadzką związany chociażby z żegnaniem znajomych (i tańszy koszt bo po prostu przeniesiesz rzeczy na inne piętro bez wynajmowania ciężarówki} Z twojego wpisu widać że nie będziesz szczęśliwa w domu nie ważne jaki by był.
    Segment może byłby alternatywą ale tylko taki parterowy ale chyba takiego nie znajdziesz. One zaczną cię bardzo szybko denerwować. Dzielą dom tak że jeśli nie chcesz bawić się w dźwignie to wszystko musisz mieć podwójne. Szczotki, ścieki, odkurzacz. A to zajmuje miejsce.
    Tak dla jasności to ja mieszkam w domu. I to z ogromnym ogrodem (1,5ara). Wymarzony i nic mi w nim nie przeszkadza. Nie mam za dużo sprzątania. Nie grzebie się w ziemi cały dzień i nie naprawiamy ciągle czegoś. Jedyne co bym zmieniła to właśnie zrezygnowalabym ze schodów które są piękne, z rzadkiego drewna zalatqianego po znajomości i które uwielbiam ale ostatnio mając ponad 40° gorączki zostałam “uwięziona” na pietrze bo bałam się że zaslabne schodząc po schodach a będąc sama z dziećmi nie miałam jak im zrobić śniadania czy zaparzyc herbaty (nie wspominając o koszmarze jaki przeżyłam jak zadzwonił kurier z paczką)

    My z Mezem mieszkaliśmy w domku pod miastem z dużym ogrodem i cieszyliśmy się z tego przez może 2 wiosenno-letnie sezony… Kiedy nadeszła kolejna jesień podjęliśmy decyzje ze tak naprawdę to nie dla nas i ze nasze dzieci chcemy wychować w mieście. Kupiliśmy mieszkanie na fajnym osiedlu, dorobiliśmy się już Dwójki i myślimy o Trzecim Maluchu mimo ze będzie to dla mnie i dla Męża oznaczać przeprowadzkę do salonu. Jednak zanim Dzieci nam dorosną do wieku nastoletniego kierujemy się dewiza – mniej rzeczy a bliżej ludzi – mamy już trochę doświadczenia i wiemy dobrze ze teraz to dla naszej rodziny korzystniejsze niż luksusy które pozornie oferuje dom. A w wakacje kiedy tęskno za ogrodem eksploatujemy na maxa Dxiadkow i podmiejskich znajomych 🙂

    Dla mnie największym plusem plusem domu jest podwórko. N e mogę się doczekać aż będę mogła uchylać drzwi tarasu i wypuszczać dzieciaki na podwórko same a ja będę zostawała przy garach i zerkała na nie z okna. I to wcale nie prawda że z tego podwórka korzystamy tylko latem, owszem jakieś leżakowanie pewnie będzie odbywało sie kilka razy do roku ale dzieci? Z dziećmi wychodzę z mieszkania bez względu na porę roku czy pogodę, zmieniam poprostu im ubrania i buty na odpowiednie. One uwielbiają być na świeżym powietrzu i już teraz kiedy na budowie jest jeden wielki bałagan chętnie przesiadują bawiąc się na górze piachu, grzebiąc patykiem w ziemi czy biegają z siatką i łapią motyle. W mieszkaniu bardzo uciążliwe dla mnie jest to że po osmiu godzinach pracy szybko muszę ogarniac obiad i sprawy domowe żeby móc wytaszczyć się z tymi dziećmi na jakis plac zabaw. W domu będę mogła je poprostu wypuścić same tym bardziek że są co raz starsze ( Lila 6 i Julek 3 ;)). No ale my budujemy się na osiedlu domków oddalonym zaledwie 10 min pieszo od osiedla na którym obecnie mieszkamy. Dostęp do pracy, szkół, lekarzy czy sklepów się praktycznie nie zmienia więc na prawdę wybór był oczywisty:)

    Dzień dobry,
    rok temu mieliśmy z mężem ten sam problem. Chcieliśmy kupić coś większego, ale nie bylismy pewni gdzie i co. Mieszkamy w Gdyni i główny dylemat to czy zostać w mieście czy ruszyć na obrzeże bliżej jakiej spokojnej plaży. Wybraliśmy drugą opcję. Nie żałuje. Znaleźliśmy osiedle domków bliźniaków i takich podzielonych na 4 mieszkania. Kupiliśmy 4 pokoje z własnym garażem i ogrodem ponad 100 m. Z okna widzimy morze a do plaży mamy ok 3 km. Stoimy czasem w korkach w godzinach szczytu i dojazd zamiast 20 min zajmuje nam 35-40 min. Mimo to jesteśmy szczęśliwi. Co do prac w ogrodzie, mąż się tym zajmuje. Zasialiśmy trawę a wiaty sadzimy z córką dla zabawy w małych korytkach. Blisko znalazłam dobre przedszkole, co do szkoły poszukamy pewnie w Gdyni. I tak pracujemy w mieście i córka będzie z nami jeździć. Smogiem przejmować się nie musimy. U nas pachnie lasem i morzem, a na osiedlu wszyscy mają piece gazowe. Mamy slow life małym kosztem i bez większego wysiłku. Są takie minusy jak brak pięknego placu zabaw w pobliżu bo gmina nie zadbała za bardzo o takie rzeczy, część dróg jest polna i czekamy na zakończenie budowy osiedla aby zrobili normalny dojazd. Ale to są takie rzeczy z którymi poza miastem trzeba się liczyć. Pomyśl o mieszkaniu z ogrodem albo właśnie o segmencie dzielonym na 4 mieszkania. A aby uciec od smogu zapraszamy nad morze ;)) Pozdrawiam

    Tez wydaje mi się że chyba już zdecydowałaś tylko potrzebujesz upewnienia się w decyzji 😉 To co moge podpowiedziec od siebie to to że raczej nie chodzi o samo mieszkanie czy dom aleo okolicę i atmosfere wsrod ludzi. Bo z doswiadczenia wiem ze posprzatkanie wiekszego mieszkania tez zajmuje sporo czasu. A opcja posiadania pietra tez ma swoje plusy – nir slychac tak halasu i np mozemy swobodnie sir bawic gdy ktos drugi potrzebuje chwili ciszy. My już ponad rok mieszkamy w szeregowcu. Ale nie zdecydowalabym się na ta opcję gdyby nie świadomość że mamy szybką komunikację z centrum + przystanek 3 min. Szkola i dom kultury (W którym się dużo dzieje) blisko. Dwa małe ale super zaopatrzone sklepy też w zasięgu 5 min spacerem. Sąsiedzi w większości z małymi dziećmi więc moje dzieci mają towarzystwo (nawet większe niż jak mieszkaliśmy w bloku bo tam były głównie starsze dzieci). Nam jest wygodnie w szeregowcu. Co do prac remontowych etc to też kwestia ludzi i mobilizacji… bo nam udaje się poki co wszystko zorganizować i robimy zrzutke (właśnie organizujemy mini plac zabaw z kawalka wolnego placu).
    Decyzja sama w Tobie dojrzeje.

    To ja może powiem z perspektywy dziecka wychowanego na wsi a obecnie mieszkam w Warszawie już 6ty rok 🙂
    Od razu uprzedzam – na pewno podwarszawskie miejscowości wyglądają inaczej, jest w nich inny ‘klimat’ jako że mieszka tam bardzo wielu miastowych. Ja wychowałam się na śląskiej wsi, do miast było blisko i te tereny ogólnie są dosyć zurbanizowane więc pewne podobieństwa będą.
    Po pierwsze: w mojej miejscowości poziom w szkole nie był zbyt dobry, szczególnie w gimnazjum. Większość osób nie miała jakichkolwiek ambicji, ciężko było się uczyć w takim środowisku, potem kiedy poznałam znajomych na studiach przekonałam się, że szkoły w małych miasteczkach często dzieli ogromna przepaść. Nauczyciele w moich szkołach podstawowej i gimnazjum również byli bez ambicji…. a dzieci chcące wiedzieć więcej czy po prostu w miarę ogarniające były ciągle wyśmiewane od kujonów…
    Po drugie: problem z dostępem do zajęć pozalekcyjnych i kultury: ja pamiętam że zawsze ciągnęł mnie do dużego miasta, oglądałam programy dla dzieci w telewizji i żałowałam, że u nas nie było prawie żadnych zajęć pozalekcyjnych, księgarni muzeów. Kiedy pojechałam z rodzicami na wycieczkę do Warszawy w 2giej klasie podstawówki bardzo chciałam zobaczyć taki duży plac zabaw jak pokazywali w tv 🙂
    Na zajęcia pozalekcyjne rodzice nie mogli mnie wozić (wyjątkiem był angielski u córki koleżanki we wsi obok…) ze względu na duże koszty związane z benzyną. Tak więc praktycznie miałam dostęp tylko do kółek zainteresowań w szkole, które były bardzo kiepsko prowadzone, angielskiego prywatnie w domu i kościelnej scholi…
    Później na studiach niestety zobaczyłam jak dzieci miastowe wyprzedzają o wiele dzieci wiejskie, które nie miały takich możliwości rozwoju w dzieciństwie…
    Po trzecie: dostęp do produktów w sklepach i ogólnie konieczność wyjeżdżania po wszystko samochodem: 2 samochody to jest mus (oboje rodziców dojeżdżało do pracy), wyprawa na zakupy to wielki wyjazd, nie było małego sklepu pod domem by kupić coś na szybko, często zdobycie produktów do ciasta, które teraz wydają mi się oczywiste graniczyło z cudem….
    Po czwarte: moi rodzice nie lubili prac ogródkowych, więc wykonywali tylko niezbędne minimum… czyli koszenie trawy i przycinanie drzew, więc ogród był dla wszystkich udręką…
    Po piate: sąsiedzi. ja zawsze wolałam być anonimowa, miałam dość sąsiadek przesiadujących w oknach i obserwujących a potem plotkujących… Do tego śmierdzący dym z kominów, gdy ludzie palą śmieci, also używają złej jakości węgla…. Nawet latem gdy jest bardzo ciepło – wielu ludzi wciąż ogrzewa wodę piecem!!! Nie do wytrzymania jest dym z kominów w sobotnie lipcowe popołudnie…. a zimą tak drapie w płuca, że lepiej nie wychodzić z domu….

    Tak więc ja jestem póki co zrażona i na razie na pewno zostaję w mieście, ale może punkt widzenia z wiekiem mi się zmieni… 🙂

    Dla mnie nie ma az takiego znaczenia czy dom czy mieszkanie, natomiast lokalizacja ma ogromne znaczenie. Glownie patrze pod katem moich corek, to jeszcze dobre 10 lat jak beda nastolatkami ale chcialabym zeby mogly samodzielnie chodzic do kolezanek, jezdzic ma imprezy, dobre szkoly zwlaszcza licea tez sa raczej blizej centrum niz obrzezy, nie chcialabym zeby moje dziewczyny spedzaly dlugie godziny na dojazdach. Mozliwosc wieczornego wyjscia czy korzystania z atrakcji, ktore oferuje miasto tez wtedy jest mocno ograniczona, chyba ze rodzic moze robic za pelnoetatowa taksowke, ale ktory nastolatek chce byc non stop zalezny od rodzicow.
    Dom na obrzezach to moze nizszy wydatek na starcie, ale koszty dojazdow (te finansowe ale takze te godzinowe), remonty itp sa potem sporo wyzsze.
    Wiec zdecydowanie team mieszkanie lub jesli kogos stac dom/segment ale w dobrej lokalizacji.
    Ja akurat dlubac w ziemi uwielbiam, a zrobilo mi sie tak dopiero kilka lat temu, wiec wszystko przed Toba:)
    Ja akurat mam mieszkanie na parterze, z ogrodkiem wlasnie i bardzo sobie chwale to rozwiazanie.

    Dobry dylemat, sama taki miałam 5 lat temu. Mieszkałam z rodzicami w bloku. Jako dziecko dzieciństwo spędziłam na osiedlu, wiadomo. Tylko jak ja byłam mala to to dzieciństwo bylo inne i faktycznie dzieci biegaly po podwórku. Byl fun, nie powiem. Gdy poznałam mojego juz męża, on mieszkał w domu z mama. Myśleliśmy o kupnie mieszkania jednak ja wychowana w bloku marzyłam o domu. I powiem ci, nie zamieniła bym na mieszkanie. Jedyne co, tylko ja nie miałam takiego luksusu wyboru, ty poki co jeszcze masz, to wybrala bym parterowy domek. Bieganie po schodach faktycznie moze wkurzac. Cala reszta, mi nie przeszkadza. Inna sprawa ze moj dom jest generalnie w centrum miasta. To jest ten komfort w przejęciu starego domu. Malo gdzie budują teraz domy w środku miasta, a ja na peryferia bym się na pewno nie wyniosła. Z własnej wygody i ze względu na dzieci. Tu mam w okolicy 5 min trzy szkoly, basen, sklepy, rynek. Generalnie wszystko pod nosem. Fakt, ze roboty dookoła domu trochę jest, ale to zalezy jak kto lubi. Ja lubię wiec dla mnie dom ma więcej zalet niz wad 🙂 trzymam kciuki za wasz wybór!

    Mieszkałam 18lat w bloku, pozniej 10lat w domu (w miescie blisko wszedzie),pozniej jako męzatka w bloku i teskniłam za wolnościa, przestrzenią jaki daje dom. Od niedawna znowu mieszkam w domu, 10min autem dalej niz miałam z blokowiska.Inne życie.Mam piekny taras widok na zieleń, czuje sie tam jak na wakacjach, dziecko co chwila kraży a to dom a to ogórd, w bloku tak nie było i ta przestrzeń…duża kuchnia, spizarnia, pralnia,salon i sypialnie.Nie mam bałaganu bo mam dużo miejsca na wszytsko. Odkurzania jest wiecej ale łatwiej o porządek.Opłaty podobne jak znajomi w mieszkaniach 80-100 m którzy dosłownie kiszą sie latem w betonowym pudełku. W Wwie dojazdy to koszmarex-ucieklam stamtad do mojego rodzinnego miasta,dlatego rozumiem Twóje dylematy. Co do ogrodu-nie jestem ogrodnikiem, w zasadzie raz na 2 tyg kosze trawę i tyle. Krzaczory i kwiatki rosną “same”.

    Ja sugerowałabym mieszkanie. Nie mam doświadczeń z domu, tylko mieszkania, ale jestem przekonana o zaletach tego rozwiązania. Z tego, co piszesz, sama nie jesteś miłośniczką prac ogrodowych czy wielką domatorką, większą radość sprawia Ci bycie w mieście. Korzyści domu z punktu widzenia dzieci są chwilowe – wydaje mi się, że ogród to frajda dla dzieci przez kilka lat, szczególnie Lila za parę lat dużo bardziej będzie cenić możliwość swobodnego spotkania się ze znajomymi, łatwy dostęp do kultury itp. W przypadku domu odległość zawsze będzie barierą i pewnie z racji tego, że pracujesz z domu, na Ciebie spadnie rola „szofera”.
    Rozumiem, że w tym samym budżecie moglibyście pozwolić sobie na większy metraż domu na peryferiach, jednak 80 metrów dla 4 osobowej rodziny to naprawdę dobry metraż. Najważniejszy jest tak naprawdę funkcjonalny podział (żeby każde dziecko miało swój pokój a Wy sypialnie) ich wielkość ma już ograniczone znaczenie (o ile nie sa to totalne „klitki”).

    Trudna decyzja. Masz chodzące dzieci, więc schody nie będą koszmarem ? na obrzeżach problemem jest miejsce w przedszkolu. Dwa auta konieczne. A garaż i tak przeważnie jest zagracony i auto stoi na dworze ?

    Trzy lata temu sami staliśmy przed taką decyzją. Szukaliśmy albo mieszkania ok.100-120m2 albo segmentu (budowa to nie nasza bajka, jak u was). Mieszkaliśmy w w centrum Pruszkowa, gdzie po wyjściu z osiedla mieliśmy w zasięgu 500m wszystko (Lidle, Biedronki, przedszkole, wszystkie niezbędne usługi, przychodnię). Kiedy stwierdziliśmy, że cena dużego mieszkania w tej właśnie lokalizacji to jakiś kosmos zaczęliśmy rozglądać się za segmentem. W najbliższej okolicy nie było nic sensownego (albo małe okna, albo brak garażu, 100m2 na trzech poziomach, albo pokoje klitki po 9-10m2, itd.) więc rozszerzyliśmy zasięg i tak oglądaliśmy segmenty nawet w Grodzisku. Stwierdziliśmy, że dla nas to już zdecydowanie za daleko od miasta. Któregoś dnia, trochę już zrezygnowani stwierdziliśmy, że obejrzymy jeszcze osiedle segmentów, które z góry skreśliliśmy ze względu na cenę a oddalone zaledwie 300m od naszego przedszkola (mijaliśmy je codziennie). Mieliśmy kilka priorytetów, m.in:
    -duże, drewniane okna
    -ok. 120m2
    – segment na osiedlu domków a nie wolnostojący np. bliźniak
    – duże pomieszczenia
    – sypialnia z oddzielną łazienką z oknem
    – garaż
    -dwie łazienki
    – niewielki ogródek bo nie lubimy prac ogrodowych
    – pomieszczenie gospodarcze na garderobę/pralnię/etc
    Weszliśmy do domu pokazowego i nie mogliśmy uwierzyć, że spełnia wszystkie nasze oczekiwania a nawet więcej. Do tego lokalizacja: 7 min pieszo do WKD (24 min. w Śródmieściu) i szkoły w Komorowie, 15 min pieszo do szkoły w Nowej Wsi (obie wysoko w rankingach) i właściwie wszystko pod ręką. Teraz z perspektywy czasu (mieszkamy już 2,5 roku) i doświadczenia:
    – utrzymanie domu wcale nie jest droższe niż mieszkania (odpada czynsz. Dzięki temu my zdecydowaliśmy się na ciut większy kredyt i lepszą lokalizację + lepszy standard)
    – kupując gotowy dom, z dobrych jakościowo materiałów długo nie trzeba w nic inwestować
    – podjazd jest niewielki i jego odśnieżanie zajmuje mniej czasu niż skrobanie auta bez garażu
    – sprzątanie nie jest problemem, szczególnie że raz na 2 tyg przychodzi pani, która sprząta dom
    – na osiedlu jest banda dzieciaków (akurat nam się szczęśliwie trafiło, że w 4 sąsiednich domach są sami chłopcy i to jeszcze w wieku moich), która może swobodnie bawić się na placu zabaw (mamy taki osiedlowy), jeździć na hulajnogach i rowerach. Czasami ta banda wpada do nas a czasami moi wpadają do innych i mam wtedy chwilę żeby np. ogarnąć dom
    – poranna kawa na tarasie to jest coś cudownego
    – fajna mikro społeczność sąsiedzka
    – nie sądzę , że mógłby pojawić się problem ze sprzedażą jeśli dom jest w dobrej lokalizacji i w dobrym standardzie (u nas na ogrodzeniu co chwila wisi jakieś ogłoszenie „kupię dom na tym osiedlu”)
    – cisza, spokój + bliskość miasta
    -do schodów przyzwyczajałam się miesiąc (ciągle zostawiałam telefon na innym piętrze)
    Wiem, ze teraz te argumenty mogą ci się wydawać ‘naciągane’ – sama na początku nie byłam przekonana do domu ale teraz nie wyobrażam sobie życia w mieszkaniu. Zróbcie rekonesans, obejrzyjcie kilka mieszkań, kilka domów a z czasem szala zacznie przechylać się w którąś ze stron (może w waszym wypadku akurat na mieszkanie). Jak już traficie na TO mieszkanie lub TEN dom na pewno to poczujecie: bicie serca na samą myśl, urządzanie i meblowanie w myślach, itp. Jedni jak np. my nie wyobrażają sobie mieszkania w bloku, inni odwrotnie. Przyjdzie czas, że sami będziecie wiedzieć co dla was lepsze.
    Trzymam kciuki!

    Ja gdybym miała wybierać a mam nadzieję że za dwa – trzy lata będę stała przed taka decyzja to chce kupić mieszkanie czteropokojowe z tarasem lub ogródkiem,marzy mi się w mojej okolicy czyli przy parku Szczesliwickim.Chcialabym mieć taki mały wybieg?czy taras aby z kawą usiąść.

    Nie pomogę, bo nie mam jeszcze porównania, ale oczekując na trzecie dziecko zdecydowaliśmy się zamienić nasze przytulne 46m na coś większego. Wiadomo, że dwa razy taki metraż to adekwatnie większy czynsz. Lokale bezczynszowe na ogół do remontu, a na to, jak i na budowę nie chcemy się porywać. Wybór padł na zabudowę szeregowa, z kawałkiem własnej trawy, piaskownica i hustawka. Dla mnie jest to kompromis między samodzielnym domkiem, przy którym jest masa roboty, a mieszkaniem w bloku. Kryterium wyboru miejsca jest bliskość przedszkola i szkoły. Pod miastem, ale małym-w 15min można dojechać do centrum, do pracy czy na zakupy;) Wiarygodny deweloper, bo tu często można się przejechać. Budująca Mama pisała ostatnio, na co zwracać uwagę. Mam nadzieję, że to będzie dobra zmiana w naszym życiu, choć jeszcze musimy poczekać na wybrane osiedle 🙂 Wam też życzę udanych decyzji!

    Wiadomo – zarówno mieszanie jak i dom mają swoje plusy i minusy.

    Najgorsza dla mnie opcja to szeregówka – łączy w sobie wady obu opcji, a zalet już niekoniecznie.
    Wady szeregówki:
    – sąsiedzi przez ścianę
    – obsługa “domu” na naszej głowie
    – najczęściej szeregówki to kiszki – czyli najwięcej trzeba “wycisnąć” z jak najmniejszej działki
    – okna tylko północ- południe lub wschód zachód (chyba że segment narożny
    – w większości przypadków brak dostępu do ogrodu od ogrodu 🙂 tzn. np. urządzając ogród trzeba wszystko przenosić przez dom i najczęściej salon.
    – brak miejsca na niezbędne przy domu sprzęty i akcesoria typu kosiarka itp.
    – najczęściej garaż jednostanowiskowy, a jednak im dalej od centrum tym bardziej potrzebne są dwa auta a w przyszłości dzieci pewnie też będą miały jakiś ich pierwszy samochód
    – brak miejsca do parkowania (patrz punkt wyżej) plus czasami jednak goście wprzyjeżdżają 😉 i co wtedy
    – a po kilku latach na osiedlu szeregówek zaczynają się remonty na zewnątrz i wtedy nawet z początkowo estetycznie wyglądającego osiedla robi się mały dramat bo każdy wprowadza swoje ulepszenia 😛

    Mieszkałam w mieszkaniu, potem w domu, znowy w mieszkaniu a teraz z powrotem w domu. Nie zgodzę się co do kosztów utrzymania nieruchomości. Mieszkanie 53m było droższe w utrzymaniu niż 130m domu (przy dość wysokiej temp. wewnątrz w okresie grzewczym – tak aby można było chodzić na boso i w krótkim rękawku).

    Na pewno w domu jest więcej sprzątania, ale też mniej bałaganu – większa powierzchnia. Ogród oczywiście też pochłania czas i/lub pieniądze (można też zlecić opiekę nad ogrodem). Widomo nie ma nic za darmo.
    U nas akurat dzieci w okolicy sporo i te już trochę odrośnięte każdą chwilę spędzają na zewnątrz – to mi się akurat bardzo podoba.
    Spora wada domu (mieszkamy w dość gęstej zabudowie) to “sobotnia zemsta sąsiada” czyli koszenie trawników – jak mnie to denerwuje 🙂 że pół dnia w sobotę hałasują kosiarki…

    Jakoś odśnieżanie przez kilka ostatnich zim nie było problemem – rzadko się zdarza, można to potraktować jako zamiennik siłowni 🙂
    Schody to nie problem – serio, a biegam ostatnio non stop góra-dół.

    Największa zaleta to chyba to, że jest czym odetchnąć – dosłownie i w przenośni.

    Jeśli rozważacie dom i ma to być inwestycja długoterminowa to weźcie pod uwagę jednak to, aby nie było wszędzie daleko i dostęp do infrastruktury był dobry. Już niedługo dzieciaki podrosną i będą chciały być mobilne więc albo musi być dobry dojazd (i bezpieczny) środkami komunikacji miejskiej albo będziesz robić za taxi non stop.

    A ja całe życie aż do skończenia studiów mieszkałam w domu pod Warszawą.I wspominam ten czas fatalnie w kontekście życia towarzyskiego jako nastolatka i studentka.Każde wyjście musiało być planowane i skoordynowane z rozkładem jazdy autobusu (linia podmiejska), który od 20tej jeździł raz na godzinę…Każdy późniejszy powrót do domu – a umówmy się ze dla 23 letniej dziewczyny 23:00 to nie żaden dramat – musiał być omawiany z tatą,który dyżurował i odbierał mnie z imprez…Nie było mowy o spontanicznym wyjściu z koleżankami. Całe życie z zegarkiem w ręku.
    Teraz mam 2 synów i nigdy nie zafunduję czegoś takiego ani sobie ani im.Cenię sobie swobodę,wygodę i możliwość wyboru.Mieszkam w bloku z dużym patio z placem zabaw z którego moje dzieci non stop korzystają.A jak im się znudzi to w zasięgu 15 minut na nogach mają do wyboru 5 dużych placów zabaw.Najbliższy 3 minuty od domu.Ja stanowczo odradzam dom.

    Ze wsi do miasteczka 😛 nie malego, ale to tez nie miasto. Maz uparl sie na wies. 🙁
    Co bym zrobila na Twoim miejscu (po tym co napisalas) wieksze mieszkanie w tym samym miejscu 😛 Suuuuperowe! Zazdroszcze!
    U nas tez dzieci potrafia przesiedziec pol dnia, ale poki nie roznosza domu i ja moge robic swoje to mi nie przeszkadzaja. 🙂 Ale wiem, ze wielu ludziom juz tak.

    Aniu, ja wychowałam się na wsi i choc wczesnodziecięce zabawy na łace wspominam z sentymentem to jednak od kiedy pamiętam zawsze brakowało mi tego, że nie mogę odwiedzić mojej przyjaciółki z klasy bo za daleko żeby poprostu pójść, że do kina czy teatru trzeba organizować wyjazd a nie poprostu podejść kiedy mam akurat czas. Nie wspominajac już o urodzinach i imprezach kiedy to musiałam zawsze na rodziców liczyć bo inne dzieci z klasy mieszkały za daleko aby organizować wspólne podwózki… Dziś więc wolę być w centrum a kiedy chce mi się lasu wtedy się organizuję 😉

    Niestety wszystko ma swoje plusy i minusy. Trzeba się wsłuchać w siebie. Ja mogę podzielić się swoim doświadczeniem: 13 lat mieszkania w bloku i juz ponad 20 w domku (w Warszawie gdzie diabeł mówi dobranoc, czyli Tarchomin:). Będac nastolatką zmuszoną do przeprowadzki z bloku, czulam cała niesprawiedliwość swiata na sobie. Wybralam aby nie zmieniać szkoly wiec musialam dojezdzać autobusem. Nagle urwalo mi się życie towarzyskie, nikt do mnie nie przyjezdzał codziennie, z wszelkich imprez ja musialam wracać ostatnimi autobusami do 22:30 albo liczyć na rodziców znajomych. W ķońcu zaczęłam po prostu nocować u kolezanek a dojazdy traktowałam jako super czas na czytanie. Mam jedak wrażenie, że teraz czasy się zmieniły. Moi nieletni sasiedzi zupełnie nie narzekają na wyalienowanie. Autobusy jeżdza szybciej, czesciej, do tego Uber jest tani i często gosci na mojej ulicy. Na pewno Warszawa stała sie bardziej dostępna niż kiedyś…Dzieci okazuje się, ze porodziło się mnóstwo w okolicy i czasami to wyglada jakby całe przedszkole sie do mnie lub do sąsiadów zeszło. Moja 5 latka nie ma problemu bawić sie z 10 latka jak i roczniakiem, do tego kreatywnie. Do parku z placem zabaw mamy 15min piechota ale rzadko korzystamy. Duży sklep a nawet mini galerię mam 5 minut piechotą, galerie pólnocną 5 min samochodem. Zakupy czy kino nie są problemem. Ja sama nie jestem fanem prac ogrodowych ale nie mam problemu z koszeniem czy zgrabieniem. Do tego doceniam to ze pol godziny czy godzine raz na 2 tyg spedzę na powietrzu zastepujac siłownię. Wbrew pozorom nie jest tak, że cały czas trzeba coś w domu robić: przeglad pieca gaz. Raz na rok i to wszystko. Mieszkam w starym domu- wystarczylo zrobic konkretny remont i juz 5 lat w sumie nic się nie działo. I umówmy się: mam ogród z trampoliną, huśtawkami domkiem na drzewie. Dzieciaki bawìą sie niezależnie od pory roku. A jak zmarzną czy przemokną czeka na nich rozpalony kominek. Moj 6 miesieczny niemowlak juz teraz docenia ogród i nie chce wracac w 4 sciamy. Nie mam problemu – mata na taras albo hustawka, bujaczek etc ja obok z kawą i ciastem albo zerkajac z kuchni gotuję obiad. Mieszkajac w domu: Nie martwię się, że sąsiad z góry mnie zaleje; nie słysze placzacych czy skaczacych dzieci sasiadow w niedziele o 6 rano ( historia mojej przyjaciolki mieszkajacej w nowym “cichym” apartamentowcu na Wilanowie); nie mam klaustrofobi ( obecnie nawet w 100 m2 w bloku tak się czuje), bądź co bądź jednak oddycham lepszym powietrzem niż w blokowisku. A no i szkoly: jak sie mieszka w domku trudno jest miec placowke pod nosem, ale pytanie czy chcesz posylac do rejonu czy może prywatnie…nie przewidzisz klopotow- a może trzeba bedzie szkole zmienic? Wtedy i tak trzeba rozwazyc dojazdy. Moj siostrzeniec zmienial szkole bo okazalo sie ze poziom nauczania jest beznadziejny i obecnie chodzi do podstawowki na 2 brzegu Wisly, 15 min samochodem (chyba ze jest piątkowy eksodus). Mój wpis jest bardzo tendencyjny bo po prostu nie wyobrazam sobie mieszkania w bloku. wydaje mi się że dom w odpowiedniej lokalizacji to jest To tylko trzeba miec takie szczescie i go znależć. Życzę udanych wyborów.

    Powiem szczerze, że mieszkamy w domu w Białymstoku i miesięczne koszta utrzymania są często niższe niż u znajomych mieszkających w własnościowych mieszkaniach. 🙂 Taras , ogród i pokoje gościnne, przestrzeń -to zalety. Ale rzeczywiście zawsze się znajdzie coś do roboty. 🙂 Jednak to zależy od wielkości podwórka i od tego , co chcielibyście tam mieć. My ambitnie tworzymy ogród ozdobny i warzywno-owocowy itd. 🙂
    A co do kontaktów towrzyskich dzieci… na naszym osiedlu domków jednorodzinnych jest boisko i plac zabaw i siłownia. To jest punkt spotkań rodziców i dzieci. Zanim to powstało, rzeczywiście trudno było o wspólną zabawę, więc jeździliśmy na sąsiednie blokowisko.
    Jak nie chcecie chodzić po schodach , to polecam dom parterowy. Ale czytając ten post , wydaje mi się, że lepiej odnajdziecie się w dużym mieszkaniu. Gdzie każdy będzie miał swój kąt, a i dodatkowych prac nie będzie za dużo. 🙂

    Aniu ja całe życie mieszkałam w mieście od roku w segmencie pod miastem. Szukałam takiego żeby było wszędzie blisko. Do szkoły mamy 300m, do przedszkola 800, 5 min spacerem na dwa płace zabaw i przystanek. Do centrum autobus jedzie 20 min. Z miasta jechałam 15 🙂 grunt to dobra lokalizacja. Za nic bym nie wróciła do centrum. Tu jest cudownie. Nienawidziłam ogrodnictwa. Tu pokochałam. Mam 250m ogródka więc koszenie to pół godziny tygodniowo a dzieciaki biegają na boso. Cały dzień na dworze są zachwycone. Mamy trampoline basen piaskownice i dużo miejsca do gry w piłkę. Jak wracam tu po pracy czuje się jak na urlopie. U mnie w bloku każdy był anonimowy. Tu mam cudownych sąsiadów. Wspólne grille, spotkania, pogaduszki. Fantastyczni młodzi ludzie pełni energii i chętni do pomocy. Wszyscy na Ty, zagadaja, przywioza cis ze sklepu. Jest nas 16 rodzin i atmosfeta niesamowita. Duzo dzieci w różnym wieku – od miesięcznego bobasa do 10 latkow. Bawią się razem grają w piłkę na wewnętrznej ulicy, jeżdżą na rowerach. Córka sąsiadów siedziała u nas całymi dniami to po prostu to ukrocilam. Ja polecam segment na obrzeżach. U nas w cenie 60m w centrum było 80 poza z ogrodem. Sprzątania dużo więcej nie ma a przestrzeń jednak czuć.

    Oczywiście, że dom. mimo, że droższy to na pewno bardziej przestrzenniejszy.
    O sąsiadów się nie martw czy mają dzieci itd. Dzieci mają w przedszkolu kontakt z rówieśnikami i to im wystarczy.
    Uważam, że mieszkanie jest ok, ale przy małej ilości osób (2-3)nie szczególnie dzieci, bo ciągle chodzą, biegają -poznają świat.
    Na obrzeżach domu są duże czy małe podwórka nie musisz sadzić
    tam wygórowanej roślinności itp. wystarczy trawa, która jest przecież łatwiejsza w utrzymaniu, a na niej trampolina czy powieszony hamak.
    Dom naprawdę polecam , mieszkałam kiedyś w mieszkaniu, ale było bardzo ciasno.
    Są osiedla z domami, w których poczujesz się jakbyś mieszkała w bloku 🙂

    ja troszkę z innej beczki … piszesz że szukasz super szkoły dla L. mogłabyś jakieś typy wymienić, też szukam, i co to znaczy dobra wg Ciebie 😉

    A ja mam pytane odnośnie wiary.Czy uczysz dzieci o Bogu jakimkolwiek. Może napisałabyś post bo jestem tego ciekawa. Sama jestem katoliczką, ale teraz nie chodzę za często do kościoła właściwie tylko w święta dla dzieci. Nie wiem czy dać im wolną rękę w tej kwestii. Wolałabym uczyć ich ogólnie o Bogu w różnych religiach, ale w szkole wiadomo jak jest, zwłaszcza, ze syn idzie za rok do komunii. Nie wyobrażam sobie jak zmusze sie do tych spotkań w kościele i czy puszczac go wbrew sobie. Bo uważam, że to wtłaczanie przykazań, regułek jest bez sensu. I te składki chore dla księdza za przygotowanie do komunii! Nie wiem jak wogóle dzieci uczyć o Bogu bez chodzenia do kościoła. Mam dylemat.Napisz o swoich doświadczeniach.

    Pozdrawiam

    Paulina, rób tak jak Ci podpowiada serce. Mam bazę takich tematów, których raczej nigdy nie poruszę na blogu i jednym z nich jest religia.

    Aniu,

    Całe życie mieszkałam w bloku (w Białymstoku, Krakowie, teraz w Warszawie). Aktualnie na Wilanowie, więc wszystko mam w zasięgu 15min piechotą – sklepy, restauracje, kawiarnie dla dzieci, itd. Jednak podobnie jak wy przestaliśmy się mieścić w naszym mieszkaniu i zaczeliśmy się rozglądać za czymś większym. Moi rodzice przeprowadzili się do domu, nie na wieś ale obrzeża Białegostoku. Ten spokój, ta przestrzeń, ogród, śniadanie na tarasie… Mamy też psa który potrzebuje dużo ruchu więc chcieliśmy mieć blisko las, jednocześnie warunkiem było osiedle gdzie będą dzieci tak żeby synek miał towarzystwo. Miał być dobry dojazd do Warszawy (nie tylko samochodem). Wszystko jest na bardzo początkowym etapie więc nie powiem czy to była dobra decyzja ale myślę, że najważniejsze to pojechać i zobaczyć kilka alternatyw aż poczujesz “to jest to”. My chyba znaleźliśmy finalnie swoje miejsce 🙂 i mam nadzieję że w następnym roku już będziemy lepić bałwana w swoim ogrodzie. Trzymam kciuki i życzę powodzenia!

    Aniu, ja też napiszę kilka słów. Mieszkamy w dużym mieście, 15 min pieszo od centrum, w bloku. Niedawno się przeprowadziliśmy. Z jednej strony mieszkania mamy las, z drugiej ładny widok. Wydawałoby się, że możemy się cieszyć czystym świeżym powietrzem, ale nic z tego: okazało się, że mamy palących sąsiadów. Palą sąsiedzi – studenci – na balkonie sąsiadującym z naszym (po stronie gdzie jest las) i pali starsza pani z dołu pod nami, wystając z okna w kuchni, (po stronie gdzie jest widok). Masakra. Pranie nam śmierdzi, okna nigdzie nie możemy otworzyć. Usiłowaliśmy się jakoś dogadać, ale bez większych efektów póki co. Długa historia,

    Moja rada: jeśli zdecydujecie się na mieszkanie, sprawdźcie czy regulamin spółdzielni mieszkaniowej coś mówi na temat palenia. Czasami ponoć zdarzają się zapiski o zakazie palenia na balkonach. Jestem zła, ze nie chronią nas żadne przepisy i jesteśmy zmuszeni być biernymi palaczami. Najbardziej mi przykro, ze mój niemowlak codziennie jest narażony na dym papierosowy. Czasem nie zdążę odpowiednio szybko zamknąć okna 🙁 Nie wiem już co robić 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link