Świetna kampania Wam wyszła z Dove, wpisy z tej serii to chyba moi tegoroczni faworyci u Ciebie na blogu 🙂 Ze Świetami mam to samo – też wmówiłam sobie, że buduję wspomnienia moich dzieci na całe życie, więc ma być IDEALNIE! Dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że nie mam absolutnie żadnych zdolności plastycznych, więc wszelkie świąteczne DIY, które próbowałam uskuteczniać powodowały głównie frustrację moją, a co za tym idzie, także dziewczynek. Buduję więc tradycję taką, z jaką mi po drodze – mnóstwo spacerów wśród rozświetlonego miasta, śpiewanie kolęd i masa czasu na zabawę.
Nawet nie wiesz, jak jest mi miło przeczytać taki komentarz! Staram się zawsze dla Was, więc dziękuję za docenienie. Ja wiem, że duży wpływ mają blogi i social media, ale nie dajmy się zwariować. Ja też wolę trochę kupić, trochę odpuścić i mniej mieć tej gonitwy.
Good point of view… ale w moim wydaniu ciężko się wyzbyć tej przesadnej MUSZĘ TO I TAMTO… a od kiedy mam dzieci, to te wszystkie przygotowania dzieją się kosztem mojego czasu… najczęściej do późnych godzin nocnych szykuje menu, klecę stroje na jasełka, szykuje prace na następny dzień dla młodszej pociechy… a na sen zostaje parę godzin… Jednak ten scenariusz działa tylko wtedy, kiedy wszyscy są zdrowi. Jeżeli chociaż jedno ogniwo choruje to nawet noce nie wystarczają, a poziom stresu osiąga level high… przez pięć lat bycia mamą nauczyłam się kumulować to wszystko w sobie… ale tylko czekam, kiedy to pęknie… Mój mąż jest obok mnie i bardzo mnie wspiera… i znosi ten mój czasem bezsensowny upór z rodzaju “muszę to i tamto”… Pozdrawiam i gratuluje dobrego postanowienia
Masz rację w tej przedświątecznej gonitwie tak łatwo możemy zapomnieć co tak naprawdę jest ważne. Ja wspominam moje dzieciństwo i te chwile, ktore najbardziej utkwily mi w pamięci? Staram się znaleźć złoty środek w tym “świątecznym szaleństwie” i najzwyczajniej w świecie część rzeczy odpuszczam? P.s. a jesli chodzi o Wasze pierniczki, to się obawiam czy doczekają do Świąt ???
Od początku grudnia mam w domu kaszlącą i smarczącą czterolatkę i ząbkującego ośmiomiesięcznego malucha (dzisiaj większość dnia na rękach/w nosidle), po raz pierwszy nie zrobiłam własnoręcznie kartek, nie kupiłam nawet, choinkę ubraliśmy dopiero w miniony weekend, odpuściłam szukanie super prezentów dla dzieci z rodziny i wybrałam wszystko w jednym sklepie internetowym (a dziś anulowałam zamówienie, bo kompletują je dwa tygodnie i nadal nie jest gotowe, więc czeka nas szukanie prezentów na ostatnią chwilę…). Mimo, że sporo odpuściłam, to jestem zmęczona i wyjątkowo nie mam ochoty na te święta. Jednak nie samobiczuję się, tłumaczę sobie, że czasem tak bywa i wyciągam wnioski na przyszły rok. A w święta i tak będzie pięknie.
Dokładnie, tak bywa. Można odpuścić dla własnego świętego spokoju. A i tak będzie pięknie – tak jak napisałaś! A i jeszcze planie mam z Lilką Muminki w kinie – wyskoczę, w ramach relaksu.
Aniu proszę o poradę , co myślisz o pierwszym seansie kinowym dla chłopca w wieku 3 lat ( gaduła, żywczyk i wie co to bajki;) nie za wczesnie ? myślałam o muminkach własnie
Świent wpis!!! Dzięki 🙂 ja z dzieciństwa w Święta pamiętam głównie przymus i zaharowaną, padającą ze zmęczenia Mamę. I to oczekiwanie wdzięczności wiszące w powietrzu… Dopiero teraz widzę, ile to wszystko kosztowalo Mamę, to zdobywanie prezentów w PRLu… (wiecie, nie chodzi o cenę, ale o wysiłek i starania, by je dostać/wystać a równocześnie tyyyyyle rzeczy w domu ogarnąć…!!!) Warto też przeczytać wywiad z Agnieszką Stein na ladnebebe o rodzinie (nie)świętej. W ten klimat 🙂 Dobrych Świąt!
Czyli jednak się to pamięta;) Było trudniej, zdecydowanie! Ja pamiętam, że raz mieliśmy święta bez żadnych prezentów, bo przez przypadek zostawiliśmy je w domu, a wigilia była u babci. Ciekawe doświadczenie;) Przeczytam, bo lubię jej gadanie:)
Mi utkwiło w pamięci jedno zdanie: w tym całym przedświątecznym rozgardiaszu chodzi o to żeby przygotować SIEBIE na ten wyczekiwany czas, a nie prezenty, choinkę, stół, rodzinę, dekoracje itd. …
Aniu poleciała łezka czytając te słowa …to prawda na nic te wyidealizowane święta najważniejsze jest to ,że razem, że powoli i uważnie. Także jak to mawia pewien cudny słodziak,,jesce piernicka” i wyluzujmy. Wesołych Świąt ❤
Super wpis, bo juz mozna zdechnac od tej cudownej, sielskiej atmosfery u innych blogerek/vlogerek, ktore nic innego nie robia tylko hygge&DYI;) U mnie oczywiscie juz po pierwszej wtopie – zakwas na barszcz sie zepsul, kromka chleba spleśniala;)) wiec teraz juz z gorki;))
Jak zaczęłam czytać, to tylko kiwałam głową ze zrozumieniem myśląc “mam tak samo”, aż doszłam do samodzielnie robionego stroju aniołka 😀 No nie, szycie odpuszczam, puknęłam się w głowę, jak po nocy dziubania stroju na Halloween syn nawet nie chciał go założyć 😉 Nigdy nie miałam problemu z odpuszczaniem, nigdy nie byłam perfekcjonistką, aż kiedyś urodziłam dzieci i w głowie się poprzestawiało. No bo przecież wspomnienia na całe życie, no bo przecież “magia świąt”! Tyle, że mój starszy syn ma dwa lata i 9 miesięcy i po za tym, że podoba mu się choinka, to jeszcze nie rozumie, czym naprawdę są święta, a córka, 10 miesięcy, głównie ogarnia pełzanie, ząbkowanie, skoki rozwojowe i inne takie rozrywki, więc święta to jeszcze zupełnie nie jej temat. Dla mnie święta to, poza wszelkimi przygotowaniami w domu, także konieczność uciążliwych podróży po Polsce, bo rodzinę mamy rozsianą po różnych miastach. Zawsze wyglądało to tak, że Wigilię spędzaliśmy u jednych rodziców, pierwszy dzień świąt (cały…) byliśmy w podróży, drugi dzień świąt u drugich rodziców i potem wielogodzinna podróż powrotna do Warszawy. Efekt był taki, że nienawidziłam nawet myśli o świętach i potrzebowałam urlopu, żeby po nich odpocząć. W tym roku zaparłam się rękami i nogami – jak sobie pomyślałam o tej wielogodzinnej jeździe, o tych zmęczonych i przebodźcowanych dzieciach, o ząbkującej córeczce, o usypianiu maluchów w obcych domach… W efekcie jedziemy do jednych (tych bliżej mieszkających) rodziców na obiad wigilijny (babcia się prawie obraziła, bo jak to obiad a nie WIECZERZA!) i jeszcze tego samego dnia wracamy do domu, pierwszy dzień świąt spędzamy sami w domu (Boże, co za ulga! Zjemy spaghetti i będziemy czytać i oglądać bajki!) a w drugi dzień świąt odwiedzają nas kuzyni. Nie umyłam okien, odkurzymy tylko i ogarniemy rozrzucone zabawki 😀
A jeszcze tak trochę nie na temat – gdzie jest taka piękna karuzela i napis? Czy to Plac Grzybowski? Jak człowiek na drugim z rzędu macierzyńskim łazi tylko po Ursynowie, to przestaje ogarniać, co się w mieście dzieje…
Choinka kupiona ubrana tylko w lampki, ale za to razem z córka. Dekoracje kupione , dom ustrojony nie jak z żurnala, ale z córka. Pierniczki zrobione, pół zjedzonych od razy , bo się wszyscy nie mogliśmy opanować. Prezenty popakowane, bo uwielbiam to robić, nawet rajstopy dla córki kupione trochę się wtedy zagrzała, ale i tak było przyjemnie. Jeszcze tylko trochę gotowania, ale to już w sobotę. WsYstkie te rzeczy sprawiły Nam ogromna frajdę i zero stresu i zmęczenia. Dodam ze nie ma mnie w domu Ok 11 godzin dziennie i dało radę wszystko ogarnąć. Nie ma ciśnienia świątecznego jest tylko ta extra atmosfera z bycia i robienia wszystkiego razem.
O widze ze ostatnia niedziela podobna-Adam tez pierwszy raz jezdzila na łyżwach i byl szczesliwy a ja mega dumna ze pomimo kilku upadkow sie nie poddaje. Ja lubie świąteczny czas przygotowan, fakt sa one lagodne bo ograniczaja sie do pieczenia roznego rodzaju ciasteczek, ma reszte jedziemy do rodziny ? w ramach tego czasu wspolnego mamy np pomysl na wigilina wyprawe na okoliczny wulkan (tak tak w Polsce) coby dzieci nie pomordowaly sie w domu- na pewno to beda pamietaly. Btw skad Lilka ma rekawiczki?
Odpuszczać uczyłam się już w zeszłym roku. Nagle pierniczki z córką czy zabawy bombkami były ważniejsze niż wypucowane okna. W tym roku właściwie w każdej chwili mogę rodzić, moja mama choruje na raka. Tym bardziej przyziemne sprawy schodzą na drugi plan. Ważne są nasze relacje i czas spędzony razem. Choinka nieidealna, ale ubierana przez Zo. Pierniki wyciskane przez wszystkich nawet z odciskiem psiej łapy. Pierogi w wykonaniu mamy i taty. Mamy listę na lodówce w razie pobytu na porodówce, by dziadkowie wiedzieli gdzie co jest do Wigilii. I jakoś mam przeczucie, że to będą niezapomniane Święta.