No i super, ostatnio sie nad tym zastanawialwm przy lozeczku mojego dziesiecio tygodniowego syna po tym jak jego tata zapytal “myslisz ze bedzie w zyciu szczesliwy?”… odpowiedzialam ze nie wiem i ze sam będzie musial sie tego nauczyć. Wiadomo, jestem mama i chcialabym dla niego najlepiej ale tych malych i duzych nieszczęść tez chcialabym go nauczyc, zeby potem jako nastolatek czy osoba dorosla nie rozlozyl rak nad swoim nieszczesciem tylko wzial przyslowiiwego byka za rogi i cos z tym robil. Lubie tenaty krore poruszasz 🙂 Pozdrawiam
Aniu, Twoje podejście do tematu bardzo mnie zainteresowało i dało do myślenia… w dobie szalonych czasów i ciągłej presji aby być NAJ i nie pozwalać sobie na słabości to mam wrażenie, ze mamy pełno sfrustrowanych ludzi, którzy zakładają te swoje maski. Szczęście to stan umysłu, który czasami ma gorsze momenty, ale sztuką jest wyciągać wnioski i uczyć się zaglądać głębiej… P.S. Świetny blog!!!
Aniu, po raz pierwszy nie do końca rozumiem ideę tego wpisu. Z jednej strony cyt :”A ja powiem Wam szczerze, nie jestem w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności za szczęście mojego dziecka. Myślę sobie nawet, że to nie jest moje zadanie i nie muszę do tego dążyć…” a z drugiej strony pojawia się kodeks bycia szczęśliwym. Chyba troszkę zaprzeczasz sama sobie .Czy odpowiedzialne wychowanie nie jest samo w sobie dążeniem do szczęscia naszych pociech…?Czy nie pownnismy wychowywać dzieci tak by wyrosły na szczęśliwe dorosle osoby?sama jestem mamą i każdy uśmiech córki potwierdza mi to że moje dziecię jest szczęśliwe…A tym.samym.ja też … jeżeli czasem prowokuje je do płaczu ( np. leżeniem na brzuszku.ktorego nie znosi) to z zamiarem późniejszego szczęscia…Chcac czy nie chcąc wychowujac dziecko bierzemy poniekad za ich przyszle szczescie odpowiedzialnosc…
Napisałam o SWOIM kodeksie dążenia do szczęścia. Niestety nie mogę nikomu zagwarantować, że to co teraz robię sprawi, że jednak dzieci będą szczęśliwe. W przytoczonym cytacie bardziej mi chodziło o to, że nie mam ciśnienia żeby moje dzieci były koniecznie szczęśliwe. Ja im mogę pomóc szukać, ale czy one to znajdą – to nie wiem…
Bardzo pomocny tekst:-) Czy mogłabyś wkrótce napisać jak wygląda u Was w praktyce niestosowanie kar i nagród? Bo może pisałaś, a ja przeoczyłam. Przeczytałam ostatnio książkę Malgorzaty Musiał “Dobra relacja – skrzynka z narzędziami dla współczesnej rodziny”- jest świetna! (polecam). Sama też mam dwójkę dzieci (4 lata i 9 miesięcy) i chciałabym zmienić podejście do ich wychowywania, m.in. poprzez rezygnację z kar i nagród i budowanie relacji.
Też właśnie czytam “narzędziownik” Musiał:) bardzo mi się podoba. Jasne, napiszę jak to wygląda, chociaż dla mnie jest to tak normalne, że będzie ciężko. Postaram się stanąć z drugiej strony i spojrzeć na to inaczej.
Bardzo mądry tekst, aż dziwi mnie brak komentarzy 😉 Zgadzam się, że szczęście to coś, czego każdy z nas musi nauczyć się sam. I wiem, że można się tego nauczyć, co więcej, są na to różne sposoby. I ta myśl bardzo pokrzepia, bo rzeczywiście zabiera trochę odpowiedzialności z barków. Ważna wzmianka o lodach na pocieszenie – muszę się przyjrzeć, czy przypadkiem nie pomagam synkowi w zajadaniu smutków.
Nie zrozumialam tego wpisu. Szczescie to nastawienie do swiata jak piszesz, dlaczego wiec uwazasz, ze nauczenie tego dzieci to zbyt duza odpowiedzialność dla rodzica? Piszesz, ze to nie jest Twoje zadanie, ale w takim razie czyje? Kto ma ich nauczyć tej postawy wdzięcznosci? Przepraszam, ale nie załapałam co chcialas wyrazic.
Chodziło mi o to, że nawet ucząc postaw, pokazując pewne zachowania i tak nie mam gwarancji, że dzieci będą szczęśliwe.
Myślę że każdy rodzic mówiąc że chce aby jego dziecko było szczęśliwe wyraża to że chce dla niego jak najlepiej.I nie jest mi to obojętne że moje dziecko jest nieszczęśliwe w nigdy nie będzie mi to obojętne.Jesteśmy rodziną i się wspieramy.Myślę że źle interpretujesz intencje albo sama źle sie wyraziłaś w wpisie odnośnie tematu.
A ja chce, żeby moje dzieci były szczęśliwe! Szczęśliwe, mądre i dobre. Tobie daja szczęście małe czynności, jak wypita niespiesznie kawa to nie rozumiem, dlaczego Twojej córce odmawiasz loda, który być może daje jej podobny rodzaj szczęścia? Przecież nie chodzi jej o nową, najdroższą lale na pocieszenie…
Nie powiedzialabym, ze jednorazowe kupienie loda, o które prosi to od razu kształtowanie nawyków. Jeżeli potrzebuja przytulenia to je przytulam. Jeżeli chcą czytać książkę to to robimy. Jeżeli raz na jakiś czas poprosi o loda po jakimś przykrym przeżyciu to ja mogę im tego loda kupić. Nie uważam, ze jest to kształtowanie nawyków.
A może twoja córka nie pamietalaby tak tych lodów ale to ze razem spędziłaś z nią trudną chwilę o poszłyście na te lody Razem.Mnie w dzieciństwie ciocia zabierala do horteksowej na bitą śmietaną i wcale nie jadam tego deseru a samo wyjście z ciocią wspominam do dziś.Pozdrawiam
Wspaniały tekst. Dziekuję za niego. Takiego mi brakowało w blogosferze. Akurat dwa dni temu oglądałam na TED Isaaca Lidsky’ego, który swoją ślepotę uważa za dar. Serio. (ma to związek z tym, co piszesz, w kontekście percepcji szczęścia i tego, co jest. Nie wiem, czy tak się robi w necie, ale tutaj linek: https://www.ted.com/talks/isaac_lidsky_what_reality_are_you_creating_for_yourself) Świetny jest Twój wpis. Ciesze się, ze poruszasz kwestię odpowiedzialności za przyszłośc dzieci – że nie da się zagwarantować szczescia, ale da się próbować wyposazyć w narzędzia do jego odnajdywania i odczuwania. Dać wędkę, nie rybę. I szczęście jest w nas, w mózgu, w percepcji. Szczęście nigdy nie jest obiektywne. Dziwię się, jak wielu ludziom to umyka… jak bardzo szczęście jest względne i subiaktywne. Cieszę się z dyskusji pod tym postem. Z myslenia ludzi i Twoich odpowiedzi. Pozdrawiam bardzo serdecznie, z uśmiechem.
Bo jak dziewczyna rodem z Podlasia coś napiszę, to musi mieć ręce i nogi 🙂 .. hedonizm to plaga naszych czasów. Pozdrawiam i czekam na wpis jak uniknąć nadmiaru zabawek w pokojach naszych pociech.
odpowiedź jest prosta – nie kupować 🙂 albo raczej kupować mądre zabawki, które służą na kilka lat, a którymi można się bawić na kilka sposobów. nie wiem, czy jest jeszcze jakieś inne dziecko, które ma tak mało zabawek, jak nasza córeczka. jednak ona nigdy się nie nudzi. sama wymyśla sobie różne zabawki albo zabawy z tych kilku zabawek, które ma. a i tak najlepsza “zabawka” to czas razem 🙂
Mądrze napisane… Mam wrazenie, ze teraz jeden po drugim powtarza – wazne by byli szczesliwi. Co to jest szczescie? Rozni ludzie moga roznie definiowac szczescie. Wazne, by cieszyc sie z malych “rzeczy”, by odkrywac szczescie w codziennosci. Lubie czytac Twoje artykuly. Daja do myslenia, daja konkretne wiadomosci. Pozdrawiam 🙂 Justyna
Moim zdaniem jeśli samemu jest się ogólnie optymistycznie nastawionym do świata i ludzi,to dziecko samo z siebie się tego nauczy obserwując rodziców,nic na siłę…
Wydaje mi się, że nie można z góry zakładać, że dążenie do poczucie szczęścia jest błędnym nastawieniem. “Chcę aby moje dziecko było szczęśliwe” – stało się już wiele razy powtarzanym skrótem myślowym. Podzielam stanowisko, że poczucie szczęścia to nastawienie do życia oparte o wypracowanej przez wiele lat własnej wartości. Doceniania wartości samego siebie. Już chyba wyleczyliśmy się z dążenia do posiadania dóbr materialnych w celu osiągnięcia “poczucia szczęścia”. W drodze zmian zarówno ekonomicznych, jak i zmian postrzegania rzeczywistości ludzie nauczyli się doceniać wartość przeżytych chwil, bliskości. “Chcę aby moje dziecko było szczęśliwe” – to pewnie już dla większości rodziców – głębsza myśl, która nie jest oczywista i na pewno nie sprowadza się tylko do kwestii posiadania. Twój dekalog optymalizacji poczucia szczęścia bardzo mi się podoba :). Pozdrawiam
Rozumiem jaki miałaś cel pisząc ten tekst, ale nie ze wszystkim się zgadzam. Sama często powtarzam, że chcę by moja córka była szczęśliwa i mi to wystarczy. Sprowadzanie tego jednak do dóbr materialnych to ogromne uproszczenie. Nie mam zamiaru brać odpowiedzialności za szczęście swoich dzieci. Raczej, że to moje jedyne rodzicielskie marzenie, bo zależy mi na niej. Ani nie skończone studia, piątki w szkole, dobrze płatny zawód. Nie związek czy singlowanie. Tylko jej poczucie, że jest szczęśliwa na drodze, którą sama wybrała. I, że ma kogoś kto ją wesprze w trudnych chwilach (być może my, a może ktoś inny kogo ona wybierze). Jest to związane z moją definicją szczęścia, do której dążę. To chcę pokazywać swoim dzieciom.
Dzień dobry, ja mam pytanie ciut z innej beczki, tzn z dziedziny usypiania dziecka i RB. Czy jest ok, że 16 miesięczne dziecko zasypia tylko noszone na rękach lub na piersi? z góry dziękuję za odpowiedź.
Sama nie wiem, co mam napisać. Hmm, jeżeli dla Was jest to ok, to super:) A jeżeli się męczycie to nie jest ok.
No i wreszcie jakiś bardziej egzystencjalny wpis w gąszczu rodzicielskich blogów. Jednak wciąż mało. Dlaczego na rodzicielskich blogach pojawia się tak mało fundamentalnych pytań? Zamiast tego dywaguje się nad kolorem nocników. Może dlatego, że takie pytania należy zadać sobie zanim zostanie się rodzicem.