fbpx

Dzieci w czasach popkultury- czy bez Peppy dzieciństwo jest smutne?

  • ZABAWKI
  • 4  min. czytania
  •  komentarze [34]

Od urodzenia otaczają nas różne przedmioty. Często nie przywiązujemy do nich zbyt dużej wagi, nie zastanawiamy się i nie główkujemy dlaczego to akurat one znajdują się w naszym najbliższym otoczeniu. Kiedy rodzi się już nasze dziecko i kompletujemy wyprawkę to wybieramy przedmioty bardziej lub mniej niezbędne.

Bierzemy pod uwagę różne kryteria. Każdy ma inne priorytety i się nimi kieruje. Jedni dostają wszystko od rodziny a inni kolekcjonują wyprawkę w kolorze róż lub błękit. W pewnym momencie zaczyna do nas docierać kultura masowa skierowana do naszych najmłodszych pociech, niektórzy bronią się przed nią, a inni poddają się bezmyślnie.

Pamiętam ten moment kiedy pierwszy raz zetknęłam się ze Świnką Peppą

w niektórych kręgach jest to postać dość kontrowersyjna np. ze względu na role jakie przybierają świnki. Ja byłam zauroczona. Brytyjski akcent Peppy dosłownie przyprawiał mnie o dreszcze. To była pierwsza bajka Lilki i od razu stała się ulubioną.

I teraz tak. Dopiero teraz nasuwają mi się pytania. Czy była ulubiona tylko dlatego, że nie znała żadnej innej czy rzeczywiście zrobiła na niej takie wrażenie, że pokochała różową rodzinkę miłością wielką?

Udawała świnki, znała imiona i naprawdę lubiła oglądać bajkę. Ja, jak to matka. Na zakupach natknęłam się na pierwsze rzeczy z postacią Peppy. Bez wahania je kupiłam. No bo przecież MOJE DZIECKO ją kocha, a ja kocham moje dziecko. Później poszło już lawinowo. Na Święta w ostatniej chwili zmieniłam prezent. Oddałam drewniane klocki i kupiłam laptop ze świnką. Była to raczej interaktywna zabawka niż komputer.

Nie było wielkiego WOW po zerwaniu papieru w mikołaje.

Uznałam, że może jest jeszcze troszeczkę za mała. Miarka się przebrała kiedy byliśmy w Londynie. Jeszcze w Polsce upatrzyłam projektor w kształcie świnki Peppy, który gra Twinkle, twinkle little star i wyświetla na ścianie różowe gwiazdki.

Byłam zrozpaczona kiedy zobaczyłam, że nie ma go na sklepowych półkach. Szybko zamówiłam go na ebay i czekałam z niecierpliwością na przesyłkę. Ona MUSIAŁA przyjść zanim wyjedziemy. Przyszła! Zawołałam Lilkę i razem otworzyłyśmy opakowanie. WOW znów nie było. Nie było też kiedy upolowałam bluzę w różowe świnki. I wtedy powiedziałam KONIEC. Dałam się zapędzić w kozi róg. Moje wyobrażenie o dostarczeniu dziecku jak najlepszych i pożądanych rzeczy przysłoniło mi  jej potrzeby.

A ona w tym czasie z perfekcją wrzucała klocki do sortera, nazywała wszystkie kolory i kształty oraz doskonaliła język.

Mam teraz możliwość obserwacji różnych dzieci. Również takich, które nawet kapcie mają z Tomkiem- ciuchcią. Mogę się założyć, że to prawie zawsze są wybory rodziców. Już tak jest, że to na nas spoczywają zakupy i wybory. Często idziemy schematem, bez refleksji wybieramy rzeczy dla naszych dzieci.

Nie szukając długo przykładu. W piątek byliśmy razem na zakupach i Lilka mogła sobie wybrać jedną (tandetną nawet) małą zabawkę. Weszliśmy między półki i od razu zobaczyłam maleńkie, śliczne laleczki z bajki Masza i niedzwiedz (a przecież Lilka uwielbia).

Gdybym była sama kupiłabym jej bez żadnego zastanowienia! Ale Lilka nie chciała żadnej Maszy. Wybrała jakąś małą laleczkę, która może być motylem, królewną lub syrenką. Bardzo ciężko było mi przełknąć jej wybór. Ale go zaakceptowałam.

Od kilku dni jest to jej ulubiona zabawka.

Tak sobie myślę jeszcze o wpływie grupy rówieśniczej na takie wybory. Tak naprawdę nie wiem gdzie mogłaby się zetknąć z np. z nieakceptowanymi przeze mnie do końca kucykami Pony. Do przedszkola nie można przynosić zabawek, na podwórko dzieci nie wynoszą takich rzeczy. Ona nie wie jakie są jeszcze jakie “potworki” są na tym świecie. I ja nie mam zamiaru jej dostarczyć takiej informacji.

Jak już pewnie zauważyliście, stawiam na klasykę. Na obserwację dziecka i podążanie za nim. Zwracam uwagę czym się otacza i jakie wartości jej przekazuję. Dlatego czasami wolę zabrać ją do muzeum niż na kulki.

Chcę żeby miała solidne podstawy do dalszego harmonijnego rozwoju. Ja wiem, że łatwiej jest włączyć telewizor czy pójść do galerii handlowej. O wiele więcej wysiłku wymaga od nas sprawienie żeby wyprawa do muzeum była fascynującą przygodą. Ale warto, mówię Wam!

W swoim życiu spotkałam dzieci zafascynowane postaciami bajkowymi bez reszty. Potrafiły bez końca i ze szczegółami opowiadać o danej bajce. Niektóre nawet się przedstawiały “Nazywam się Zygzak Makkłin”.

Dzisiejszym postem chcę Was zaalarmować, że to nie jest rozwojowe. Zatapianie się w fikcji bez reszty może przesłaniać świat realny. Pamiętajcie o tym, że obcowanie w realu jest najważniejsze dla rozwoju dzieci. 

DSC_8895
DSC_8948
DSC_8926
DSC_8886-2

Komentarze

    Naprawdę świetny wpis. Ja również zapędziłam się w koło Peppowe, choć żadnych akcesoriów jeszcze nie mamy to moja córa reagowała na jakikolwiek komputer krzycząc “Peppe!”. Zrobiłam mały eksperyment i nie ma już dostępu do bajek w formie elektronicznej , w ogóle, tylko książki. Z moich obserwacji wynika, że zaczęła mówić więcej słów i nawet jest bardziej “grzeczna” – bo po takim półgodzinnym maratonie, dziecko oderwane od telewizora jest nieznośne ( przynajmniej moje). Da się żyć bez Peppy, choć wiem, ze na zawsze. Jeśli jednak mam ją chronić, to chcę to robić jak najdłużej.

    O tak je te przestymulowanie obserwuje w okresie chorobowym kiedy nie ma limitu na bajki. Oby tylko jakoś przetrwać. Lilka jest rozdrażniona, płaczliwa i mam wrażenie, że jest tylko gorze.
    Btw Zajrzałam na blog- baaaardzo mi się podoba! Kibicuję Wam:)

    Aniu,
    Wpis trafiony w punkt – zwłaszcza przed ogarniającą nas powoli gorączką świąteczną. Myślę, że każdy rodzic powinien się dwa razy zastanowić zanim wybierze zabawkę tematyczną – “bajeczną” dla swojej pociechy. Bo te ulubione bajki są ulubionymi przez parę chwil, a klasyka będzie ulubiona na każdym etapie rozwoju dziecka. Nie znudzi się szybko i będzie tak samo atrakcyjna dla wielu pokoleń. (A jeśli już bardzo chcemy dziecku dogodzić, zawsze można spróbować z naklejkami, np. zamiast kupować bidon z ulubioną postacią, nakleić na już posiadany bidon atrakcyjną naklejkę. U nas taki system doskonale się sprawdza 🙂 ).
    Co do odwiedzin muzeów, warto sprawdzać też ofertę warsztatów dla najmłodszych. We Wrocławiu jest ich całkiem sporo, ale – wiadomo – nie są tak rozreklamowane jak zajęcia w płatnych placówkach. A szkoda.
    Pozdrowienia,
    M.

    Marta, jak zwykle post trafiony w punkt. Lilka też przez chwilkę lubiła Dosię- trwało to dosłownie tydzień. Naklejkami też bym ją uszczęśliwiła, a po domy do teraz walają się figurki z tej bajki. Zgadzam się z Tobą w zupełności!
    No właśnie, sporo tego jest tylko trzeba się interesować. Często wejścia do muzeum są darmowe i warto z tego korzystać!

    Zgadzam się w 100%, co do muzeuów to każde muzeum publiczne ma obowiązkowo narzucony 1 dzien bezpłatnego zwiedzania w tygodniu, wiec każde kiedys jest za darmo:)

    Ooo. Przepraszam, że trochę nie na temat, ale czy mogłabyś podać jakieś informacje bo tych warsztatach dla najmłodszych we Wrocławiu.

    A post jak zawsze świetny. Uwielbiam czytać tego bloga!

    Bardzo ciekawy wpis!
    U nas podobna historia była z myszką Maisy (w PL chyba znana jako Mysia).
    Tylko Maisy i Maisy; gdy była jakaś kryzysowa sytuacja to Maisy zawsze pomagała.
    Jako kochająca matka oczywiście zakupiłam jakieś książeczki, domek Maisy, grę planszową, ale szczerze mówiąc bez szału.
    Jestem przekonana, że stawianie na klasykę bardziej się opłaca 😉
    Jednak nie wiem czy to się z czasem nie zmienia. Może się wypowiedzą mamy dzieci w wieku szkolnym?
    Podejrzewam, że w tym okresie życia szał na akcesoria związane z konkretnym bohaterem jest ogromny i to dzieci naciskają, żeby kupić im te akcesoria a nie rodzice…

    A tak, znamy Mysię- bardzo fajna postać i bajka również.
    W wieku szkolnym pojawiają się już pasje i myślę, że wiele dzieci idzie właśnie w tym kierunku. Mój 9-letni chrześniak interesuje się np. polityką. Do tego stopnia, że wie więcej na te ten temat ode mnie;)

    Mam podobne zdanie na ten temat. Niestety jednak od kiedy Zosia zobaczyła u swojej kuzynki kucyki też chciała mieć… No i ma, nawet kilka, ale zupełnie się nimi nie bawi…Jeden największy służy jako pokazówka w piątek do przedszkola, bo wtedy dzieci mogą przynieść coś swojego. Lalki Barbie siedzą na półce i z niecierpliwością czekają na obgryzanie stóp przez młodszego brata Zosi Kubusia :). Wszystkie Barbie Zośka dostała jako prezenty, kucyki też za wyjątkiem pierwszego małego od nas… Ale co zrobić z takimi niechcianymi prezentami? Chcianymi przez Zosię (ale nie używanymi) i niechcianymi przez rodziców.
    Już niedługo czeka nas kolejna przeprawa, ponieważ kuzynka Zosi zażyczyła sobie na 4-te urodziny Barbie na rowerze! O zgrozo!! Ciocia i wujek kupili ale leży głęboko schowana, bo boimy się reakcji Zośki. Ale wkrótce trzeba będzie zapakować prezent, a zawsze robimy to razem, no i zobaczymy. Wymyśliłam, że ewentualnie można poszukać samego roweru dla lalek, jeśli będą sceny typu: Ja też potrzebuję!!!!!!!!
    A jeśli chodzi o życie w realu, ulubioną zabawą mojej córki jest bycie kimś innym, najczęściej Rozalią (starsza koleżanka z placu zabaw), nie można wtedy przez pół dnia zwracać się do niej inaczej niż “Rozalio”, jeździ i chodzi w wymyślone miejsca, do wymyślonych ludzi i rozmawia z wymyśloną Emilką. Do pewnego momentu mnie to bawiło i chętnie uczestniczyłam w tych zabawach, ale od niedawna wymiękam… już mi się nie chce…. porobiłabym coś innego, ale każda zabawa w końcu musi przejść przez etap odwiedzin u Emilki czy coś w tym rodzaju. Wkręt nad wkręty!! Nawet bycie Elzą z Krainy Lodu nie jest tak popularne 🙂 Kraina Lodu – bajka od kuzynki, znów nie wybór rodziców… Dobrze, że na zakupy ciuchowe nie zabieram Zośki ze sobą, bo dopiero byłaby jazda.

    Widzę, że kuzynka ma mocny wpływ na Zosię. A może ona by chciała mieć coś swojego, a nie tylko zgapione?
    My znajomych córeczce kupiliśmy na 3 urodziny różowy tekturowy domek- bardzo ładny. Były tam drewniane figurki i różne mebelki. Byłam pewna na 100 %, że Lilka też taki będzie chciała. Mało tego, prawie kupiłam 2 żeby mieć od razu prezent na jej urodziny. Lilka pobawiła się tym domkiem może 30 sekund i później już nawet na niego nie spojrzała.
    Ale ona jest dużą indywidualistką i to raczej ją dzieci naśladują, więc nie wiem czy tak łatwo się podda trendom.
    Krainę lodu próbowałyśmy razem oglądać i po 20 minutach Lilka prosiła żeby wyłączyć, bo się jej nie podoba.
    A może razem wymyślcie coś bardziej realnego: np. konie lub zwierzęta. Takie zagłębianie się w postaci nie jest dobre i nie służy rozwojowi.

    I tak i nie….

    Czytając ten wpis bardzo się ucieszyłam, że poruszyłaś ten temat. Ja to widzę trochę inaczej, a może moje dziecko jest inne po prostu. U Zosi jest akurat szał na Kucyki i trwa już od dobrych dwóch lat nieprzerwanie. Mam obserwację z nieco innej strony. Uważam, że wielu rodziców OWSZEM dało się zapędzić w kozi róg ALE naczytawszy się, a przede wszystkim naoglądawszy tzw. “blogów parentingowych” (jeez jak to w ogóle brzmi) gdzie pięknie ubrane dzieci siedzą w pastelowych pokojach i bawią się tylko szmaciankami i drewnianymi klockami. Szczerze mówiąc sama jestem ofiarą tego owczego pędu pt “projekt dziecko.” Gapię się na Instagramie na super modnie i super hipstersko ubrane dzieci i klikam i zamawiam bo też chcę żeby moje dziecko było takie modne …takie stylowe…nie ważne, że Instagramowe dzieci mają na sobie rzekomo niszowe marki za kilkaset PLN/szt odzieży. Wkurzam się kiedy zamiast gustownych klasycznych botków Zosia chce te różowe z Pinky Pie, kiedy nawet nie chce spojrzec na szmaciankę od Lulaki a woli plastik Made in China. Kiedy bielone mebelki obkleja naklejkami Monster High. A potem przypominam sobie, że to jest dziecko, które ma ten swój plastikowy gust, które lubuje się jak każda dziewczynka w plastikowych koronach z różowymi diamentami, w butach z brokatem i skrzydłami motylka z ceraty. I mówię ok – obklejaj tę scianę, jest Twoja. I widzę jaki uśmiech i jaki zapał i jaka duma!!! I odpuszczam wtedy i czuję, że jednak może to i lepiej …lubi tandetę bo jak PRAWIE każde dziecko ma na tym etapie życia tandetny gust. Bedzie miała okazję z tego wyrosnąć jak jej się już znudzi. Także tak, prawdziwe życie, owszem. Różnorodne bodźce, owszem. Ale bez popadania w skrajności, że tylko “piękne” przedmioty i tylko wysoka kultura. Chyba, że jest ktoś kto żyje w takim świecie cały czas. Ale nikogo takiego nie znam.

    Dokładnie tak, zgadzam się, nie popadajmy w skrajności. Moja też ma plastikowy, różowy domek Minnie i laleczkę syrenkę. Jednak te zabawki są w mniejszości, bo wg mnie są zachcianką, kaprysem, które czasami spełniam.

    Dlatego z radością przeczytałam, że Lilka również zachciewa chińskiego plastiku, i że mama czasem ulegnie zachciankom. Jak to mama. A dziecko albo się pobawi albo rzuci w kąt. Jesli to drugie to przynajmniej taki plus że tandetne zabawki są tańsze niż te high fashion. Moja Zosia Kucykami akurat potrafi bawić się niemal godzinami – wymysla historie albo je odtwarza z bajek, organizuje konkursy piękności ustawia od najmniejszego do największego, kąpie, nadaje nowe imiona itd itp.

    o brawo Alicja:) tez napisze-i tak i nie,co do postu Nebule. Kiczu jest pelno,grajacych,halasliwych zabawek,tandetnych maskotek i koszmarnych Monster high (oblesne wrecz).ale to tylko jeden z etapow.Kulki nikomu noe zaszkodza.Muzeum dla mojej 2,5 latki…kiedys na pewno,teraz kontemplacja nad dzielem nie.Te pokoje z blogow i insta takie same,druciane koszyki,maileg zamiast klasycznego misia,lalka z zaszytymi,przepraszam zamknietymi oczami,zabawa na dywanie w pudrowej sukience i body do baletu z golymi plecami,a na podworko najwazniejsza numero71
    na szyjce. w weekend muzeum i koktajl z pietruszki zamiast kawaleczka czekoladki,pizama tylko mini rodini bo z dora,kitty czy innym dzieciecym stworkiem moze zle wplynac na pozniejsze postrzeganie swiata?oj .. umiar potrzebny. siedzimy czesto z innymi mamami w przerwie w pracy,rozmawiamy o takich sytuacjach.wszystko dla ludzi,kazdy robi jak chce. oczywiscie. ale mamy wszystkie wrazenie ostatnio ze w sieci jest jeden nurt i niestety juz go ‘nie kupujemy’.pozdrawiamy cieplo:)

    My na razie nie mamy takich problemów, bo moja 3-latka potrafi wiele rzeczy może nie zrozumieć do końca, ale zaakceptować. Jak idziemy na zakupy i ona wymyśli sobie, że chce dostać jakąś zabawke to tłumaczymy jej, że nie umawialiśmy się na kupienie dzisiaj zabawki dla niej. Zastanowi się, przypomni, że nie było mowy o zabawkach i jest spokój. Czasem się zezłości, ale nie ulegamy.Niestety ma jakiegoś konika Pony (prezent od dziadków) i jakiegoś wstrętnego różowego dużego, który wydaje odgłosy. Radośc była tylko na urodzinach teraz go bierze rzadko i bawi się, jak normalnym koniem. Nie wie, że to jakieś Pony z bajki:) Nie kupując drogich zabawek, ubrań z super metką także można wiele dziecko nauczyć i wiele wartości wprowadzić do życia. Ulubioną zabawą mojej 3-latkisą rozmowy lalek lub zwierzątek jakie posiada. Czytanie książek od początku było fascynujące tak więc dziekuje za inspiracje, bo z tych książkowych korzystam:)

    A pomysł na muzeum jest świetny, zastanawiam się tylko jak sprawić, żeby było to kolejne fascynujące przeżycie. Trzeba to dobrze zaplanować 😉

    O tak, może Ania mogłaby podać przepis na fascynującą wizytę w “dorosłym” muzeum?

    Podoba mi się jak mój syn bawi się zabawkami-postaciami z bajki (np stacyjkowo, Jake i poraci, dr doska), ile wymyśla przy tym historii, czasem bardziej lub mniej inspirując się historiami z tv. Uwazam, że wszystkie takie zabawki to po prostu chwyt marketingowy, ale moj syn niesamowicie kreatywnie się nimi bawi. Natomiast faktycznie inne rzeczy z tymi motywami (np. ubrania) w ogóle go nie interesują i jak ktoś mu je kupi lądują w kącie. Tez chcieliśmy sprawić mu nimi radość a tu taka klapa, ale myślę że to dobrze bo za dużo byłoby w jego otoczeniu tych bajkowych motywów.

    Hmm. Z jednej strony zgadzam się z powyższym wpisem ale moje matczyne serce trochę jest rozdarte w tym temacie. Mój trzylatek uwielbia Tomka i trwa to już przynajmniej od roku. Fakt – my mu pokazaliśmy pierwsi tę bajkę i kupiliśmy pierwsze figurki Tomka i jego przyjaciół ale synek uwielbia te zabawki, bawi się nimi bardzo dużo, odgrywa role, wymyśla jakieś scenki. Na pytanie co chce od Mikołaja wymienia (między innymi 😉 ) nowe lokomotywki. Do tej pory nie widziałam w tym nic złego. Jak byłam mała też miałam swoje “fazy” na różne bajki i postaci. Na przykład godzinami potrafiłam biegać po ogrodzie i udawać, że jestem Bellą z Pięknej i Bestii…
    Po przeczytaniu tego wpisu i komentarzy czuję się trochę dziwnie – czy dobrze robię, że kupuje synkowi te zabawki, czy dobrze, że bawię się razem z nim (ja jestem Grubym Zawiadowcą, mały – Tomkiem 🙂 ), że puszczam ulubione odcinki bajki i wreszcie zabieram na kulki zamiast do muzeum? Szczerze mówiąc na samą myśl o pójściu do muzeum z rozbieganym, wchodzącym wszędzie, wszystkiego dotykającym i nie potrafiącym usiedzieć w miejscu trzylatkiem i do tego trzymając na rękach niespełna rocznego, równie energicznego braciszka – chyba wolę te kulki. 😉

    u nas troche podobnoe,Tomek ibprzyjaciele to fajna madra bajka,moja corka tez odgrywa role,ja tez bywam Trachem;) nie szkodzi to nic,wrecz pomaga.wsrod przedszkolakow jest prowodyrem zabaw,wymysla cale historie,tworzy nowe zabawy,dzieciaki szaleja pod jej przewodnictwem;) i tez wybieramy kulki zamiast kazac patrzec niespelna 3latce na obraz.moze i na kulkach nie ma pasteli,Maileg’a i dywanow w czarne/biale zygzaki,ale jest fizyczny ruch i smiech z dzieciakami.pozdrawiam!:)

    Przeczytałam cały wpis i wszystkie komentarze i muszę dodać coś od siebie. Co prawda moja Zosia ma dopiero rok. Jednak wszyscy znajomi i rodzina patrzą na nascjak na kosmitów, że przy Zosi nie oglądamy TV, nie dajemy jej tabletu, komputera czy telefonu. Pierwszą interaktywną zabawkę dostała od chrzesnych na roczek. Wiem, że nie schowam jej przed technologią dlatego chcę ją wprowadzać w to stopniowo (sama byłam telemaniaczką i fanką czarodziejki z księżyca). Gust kształtuje się od narodzin aż do śmierci, jest różny na różnych etapach życia. Moja roczna córka nie chce pić ze zwykłej szklanki, woli kubki z pieskami, tłumacząc że tam jest Ata (Astra nasz pies). Chodzimy razem wszędzie do zoo, muzeum czy na zakupy (widzi tandetne zabawki, śmieciowe jedzenie i już uczy się, że my wybiersmy coś innego). Równowaga, rozmowa i dawanie dziecku możliwości wyboru to chyba klucz. Nie wiem jak będzie w przyszłości. Niektóre dzieci chwytają te motywy od innych, drugie same kształtują trendy.
    Nie narzucałabym też dzieciom zabaw tylko realnych i obawiała się wymyślania. Jedne dzieci rozwijają wyobraźnię słuchając czytanych książek, inne. Odgrywają role osób znanych lub wymyślonych. Wszystko to jest rozwojowe, pobudza wyobraźnię i kreatywność.

    Aniu, poruszyłaś bardzo istotny dla mnie temat. Dwa tygodnie temu podczas zakupów w popularnej sieciówce mój 4,5 latek z iskierkami w oczach upatrzył sobie stój Iron Mana. Mimo moich wewnętrznych oporów zgodziłam się na zakup tego stroju. Dodam że od kilku miesięcy, ku mojej wewnętrznej rozpaczy, synek przeżywa totalną fascynację bohaterami typu Spiderman, Iron Man i wszystkimi innymi tego typu bohaterami. Okazało się że ten zakup był najbardziej trafionym prezentem w całym jego życiu. Dodam, że zawsze dobierałam zabawki z wielką dbałością o szczegóły i wiele razy korzystałam m.in z twoich porad w kwestii wyboru zabawek. Synek od dwóch tygodni ze strojem się praktycznie nie rozstaje i ku jego wielkiej rozpaczy rozbiera się z niego tylko do snu ( oczywiście siłą, bo najchętniej by w nim spał 🙂
    W swoim życiu ANI RAZ, nie obejrzał bajki, ani filmu tego typu. Zawsze bardzo starannie z mężem dobieramy bajki aby nie było w nich przemocy i żeby niosły ze sobą jakieś przesłanie w postaci dobra i życzliwości ( nie mam nic przeciwko bajkom typu: Peppa, Tomek i przyjaciele, Strażak Sam, które syn uwielbia) Okazało się, że mimo naszych starań to grupa rówieśnicza ma wpływ na gusta mojego syna. To z przedszkola ( całkiem fajnego zresztą) dowiedział się o istnieniu tych stworów typu Iron Man oraz z na placu zabaw. Nadal nie zamierzam zmieniać zasad dotyczących oglądanych programów, ale patrząc na radość mojego syna nie zamierzam też zabraniać mu się bawić w te wszystkie “Spidermany” i czasem pozwolę samemu wybrać zabawkę, nawet jak mój gust będzie przy tym krwawił 🙂
    Liczę, że z czasem ta fascynacja mu przejdzie, choć domyślasz się jak wygląda jego wish lista prezentów gwiazdkowych … ( nie wiem jak mój gust estetyczny to przeżyje) 🙂
    Ps. Bardzo dziękuję za wszystkie mądre teksty, z których wiele noszę do naszego życia i do życia moich dwóch urwisów,
    Pozdrawiam,
    Krystyna,

    U nas jest tak, że wszystko przynosi Madame z przedszkola mimo, że tam zabawek “bajkowych” nie ma. Raz w tygodniu mogą dzieci wprawdzie przynieść własne zabawki, ale nie wiem na ile to jest popularne. Madame nigdy nie powiedziała, że chce coś do pzredszkola zabrać. Zawsze zostają jednak obrazki na ubraniach i rozmowy. Bajek nie oglądamy. Mamy trochę bajkowych puzzli. To prezenty, ale nie oczekuję, żeby wszystkim się chciało szukać oryginalnych puzzli, zwłaszcza, że są jednak droższe od tych ogólnie dostępnych z postaciami z bajek. 😉
    Mimo to córka moja doskonale orientuje się w świecie postaci z bajek. Peppa, Mickey, Elsa (akurat Elsą są wszystkie księżniczki w niebieskich sukienkach). Ostatnio poprosiła o lego z Elsą, które okazało się małą plastikową laleczką-bohaterką Frozen. Obiecałam, że Mikołaj przyniesie, bo ta nieszczęsna Elsa jest pierwszą bohaterką bajki, o którą Madame poprosiła. Ale teraz się łamie, bo kupiłam jej piżamę z Elsą i dokałdnie jak piszecie – szału nie było. 😉 Z drugiej strony ona prawie nigdy o nic nie prosi, więc może jednak tę Elsę kupić? Pal sześć, że Elsa, po prostu będzie to coś, o co poprosiła…
    A jeśli chodzi o brak podatności na coś co wszyscy mają, to nie wiem jeszcze, czy po prostu za mała jest, czy taki niewpływowy typ nam się trafił, bo w przedszkolu widziałam dziewczynki ubrane od stóp do głów w Elsę.

    Moja córka Ewa chce od Mikołaja ciastolinę i pieczątki. nie mamy kucyków pony, lalek barbie. u sąsiadek koleżanek bawi się nimi, ale nie prosi o takie zabawki. jedna bajkowa słabość to samochody z filmu Auta.
    Zaczęła od września przedszkole, jako przytulankę nosi rekina. maskotka – pacynka upatrzona przeze mnie w tkmaxx.
    W przedszkolu zaangażowałam się do trójki grupowej. w wolnej chwili zaczęłam poszukiwania prezentów dla maluchów na gwiazdkę. pomyślałam o latarce- czołówce dla dzieci. zadzwoniłam do znajomych mam. jedna uznała to za fantastyczny pomysł , druga jest zaskoczona… a po co, na co. znajdzie na allegro samochody dla chłopców, dla dziewczynek kucyki pony, laleczki. poprosiłam, żeby wzięła pod uwagę, że nie każdy bawi się kuzykami pony, laleczkami…
    czekam na propozycje prezentów od tej mamy. jestem zawiedziona takim podejściem.
    ja wiem, że moja Ewa byłaby zachwycona latarką. uwielbia takie zabawy, a jeszcze wyjść na dwór i świecić. już raz pożyczyłą od wujka.
    ale inni rodzice idą na łatwiznę. ciężko mi się z tym pogodzić ;/

    pozdrawiam 🙂

    Rodzice maja rożne podejścia:/ niektórzy czasami tylko obalają pomysłu grupowe dla zasady, także tym sie nie martw! Jakby co to polecam tę latarkę (mamy ja) działa bez baterii na dynamo. A wciskaniem teggo nacisku ćwiczy sie mięśnie nadgarstka.

    Witaj! Zastanawia mnie jeden aspekt jeszcze …wszystkie dzieci w grupie mają taką czy inną zabawkę ,a czy dziecko nie poczuje się gorsze ,ze inni mają to co znają wszyscy a ono ma coś czego nie ma nikt?nie ma wspólnego tematu z rówieśnikami?zastanawiałam się nad tym…trudne wybory.Człowiek chce,aby dziecko czuło się wyjątkowe,ale nie na uboczu.Chyba rozumiesz co mam na myśli.Kiedyś Barbi była szczytem marzeń ,a teraz obciachem 🙂 Pozdrawiam

    Tak czytam komentarze i bardzo Wam zazdroszcze. Nasz synek ma autyzm i nawet gdy jeszcze nie znalismy diagnozy, to bardzo trudno bylo zanlezc ksiazeczki czy zabawki, ktore go zainteresuja. Tak jest niestety do teraz. Choc widze, ze synek ma fascynacje do postaci Disneya. Ksiazeczki, gazetki, zabawki, nawet ubrania, chetniej wybierze wlasnie te. Jest tyle przepieknych, madrych i nie ukrywam modnych zabawek, ksiazeczek tutaj na blogu czy na innych blogach, ktore niestety chocbym ja bardzo nawet chciala, nie interesuja malego. Jak chce go do nich zachecic, nie jest w ogole zainteresowany:( wiec chyba na razie jestem skazana na komercje:) chyba, ze znacie jakies sposoby na “zmiane gustu”mojego synka?

    Nie demonizujmy kulek 🙂 Obecnie dzieci mają tak mało ruchu, ze dobre i to. Dodatkowo ze wzgledu na zwiększająca sie czestotliwosc wystepowania u dzieci zab. SI kulki moga okazac sie w niektorych przypadkach zbawienne. A rozwoj ruchowy to jednak najwazniejsza sprawa w harmonijnym rozwoju.

    Czytam Twój blog od dawna i zwykle w 100% zgadzam się z tym, co piszesz, a tym razem wydaje mi się, że post jest jednak odrobinę zbyt krytyczny. 🙂 Dzieciństwo bez Peppy nie jest smutne, to jasne, ale dzieciństwo z Peppą nie musi być mało rozwojowe. Pewnie, że zbyt częste oglądanie telewizji szkodzi, interaktywne zabawki mogą dostarczać zbyt wieku bodźców, a kupowanie wyłącznie zabawek i ubrań z bajkowymi motywami nie jest dobre, bo ogranicza – zawsze warto próbować nowych rzeczy i chodzić w nowe miejsca. Ale ani samo oglądanie bajek, ani zabawa w ich bohaterów nie wydają mi się nierozwojowe. Mam dwie siostrzenice, starsza bardzo wcześnie zaczęła w zabawie wcielać się w rożne postaci – czasem była Myszką Miki, czasem Dorą, czasem psem dziadków, a czasem koleżanką z przedszkola. Zabawy bywały i bardzo mocno inspirowane telewizją, i wymyślone od początku do końca. Wydaje mi się, że takie zabawy mogą mieć nawet funkcję terapeutyczna (mogą pomoc przepracować rzeczywiste problemy) i warto się w nie angażować, jeśli tylko dziecko chce. Nawiasem mówiąc, młodsza siostrzenica prawie nigdy nie chce, a też ogląda telewizję.
    A mamom, które martwią się o wyznaczenie granic i kontakty z rówieśnikami, poradziłabym po prostu zdać się na dziecko. Jeśli prosi o zabawkę z bajki spróbujmy ją kupić, jeśli słyszy od rówieśników o jakiejś bajce i zaczyna się interesować – pozwólmy zapoznać się z tematem, ale sami chyba nie musimy wychodzić z inicjatywą. My kupujmy zabawki, które uznajemy za dobre dla rozwoju dziecka, o resztę ono naprawdę samo zadba. Ale też łatwo mowić komuś, kto sam jeszcze nie ma dzieci. 🙂
    Pozdrawiam!
    Laura

    Tym komentarzem zgodziłaś się ze mna w 100 %. Umiar i zdrowy rozsądek jest najlepszym wyjściem.

    Dla mojego 3 latka istnieją tylko samochody. Nie wciągnęła go do tej pory żadna bajka, żaden bohater. Tylko samochody. Zna wszystkie rodzaje,wszystkie marki. Na szczęście matce się chce i przeciąga go na trochę inny rodzaj zabawy: puzzle,układanki, rysowanie. Tak naprawdę dzięki mojemu uporowi i ciaglemu zachęcaniu do kreatywnej zabawy on to naprawde polubił. Pekam z dumy kiedy podczas oglądania bajki zaproponuje mu czytanie a on wyłącza tv i przybiera do mnie na kolana słuchać bajek. Tylko to jest tak naprawdę praca praca praca. Wygodniej jest kupić plastikowy samograj i mieć 2 godziny spokoju niż wysilać się próbując zainteresować dziecko logiczna układanką. Dodam że nie wszyscy to rozumieją. Teściowie nadal wola wybrać prezent sami niz zapytac o jakies sugestie z mojej strony (bo przecież plastikowym grającym badziewiem bardziej “oczaruja” dziecko niż drewnianym kulodromem). Juz się boje tego czym tym razem nas “zaskocza” w te święta 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link