Hmmm. To może kupię Madame. Imam się wszelkich sposobów, żeby ją odzwyczaić od obgryzania pazurów, ale bezskutecznie.
Ooo, końcówka wpisu jakby idealnie dla mnie 🙂 Mój syn póki co nie wie (chyba) jeszcze o istnieniu Fidget Spinnera, ale już wcześniej zastanawiałam się, czy nie byłoby dobrym pomysłem mu go kupić, bo ma chyba potrzebę rozładowywania napięcia za pomocą dłoni właśnie (m.in. obgryza paznokcie). Był nawet diagnozowany w kierunku zaburzeń SI, ale terapeutka z poradni stwierdziła, że odchylenie od normy nie jest duże, zaleciła tylko różne ćwiczenia na dobodźcowanie jamy ustnej i palców. Myślisz, że to jest właśnie ten przypadek, kiedy Fidget Spinner mógłby zdziałać coś dobrego? (Przy czym wiem oczywiście, że Twoja opinia nie zastąpi obserwacji np. przedszkolnego psychologa.)
Aniu, myślę, że można spróbować. Albo zobacz sobie tutaj inne tzw. fidget toys: https://www.hipolit.eu/pl/c/Motoryka-mala/4
Zwykle czekam, aż mnie moje dzieci o coś poproszą (chłopcy mają dwa różne modele wychowania i bywają nieco pasywni), ale ich babcia przyniosła je przy okazji jakiejś wizyty. Dzieci jest troje, ona przyniosła dwa, dała chłopcom i powiedziała, że to nie dla dzieci, więc córka dostała książkę “Jestem księżniczką”. Cóż było robić, załamałam się, chociaż o teściowej mogłabym pisać książki z dreszczykiem (kto wie, kto wie…) i Spinner przywiozłam Emmie z Polski, bo prosiła o niego dniami i nocami. Chłopcy swoje spinnery rzucili w kąt już dawno, ona natomiast jego położenie zna idealnie, a ostatnio obudziła się w środku nocy, przyszła do mnie i zapytała, gdzie jest jej “epinerd”. Moja mama, nauczycielka w szkole, mówiła, że wszystkie dzieci się tym bawią, ale u niej na lekcji nie mają czasu :- ) Najgłupszą rzeczą, jaką słyszałam o Fidget Spinnerze jest to, że to zabawka szatana i podczas obracania się zabawki widać trzy szóstki wirujące wokół dziecięcego paluszka. Idzie zapłakać.