fbpx

Kartonowa bibLILOteczka

Dziś Wam pokażę nasze kartoniaki. Uważam, że na polskim rynku jest naprawdę niewiele pozycji, które zasługują żeby się znaleźć w małych rączkach.

Czasami zdarza mi się zajrzeć na półkę z książkami w supermarketach. Chyba jeszcze nigdy nie kupiłam tam żadnej książki dla Lilki. A domyślam się, że 70% społeczeństwa kupuje tam książki dzieciom.

Bardzo nie lubię książek, w których:

a) przedmioty mają oczy, uszy itp.

b) jest głupi tekst

c) są brzydkie ilustracje

Generalnie dążę do tego, aby w tego typu książkach było jak najmniej fikcji.
Większość książek, które dziś pokażę to prezenty. Powiem Wam szczerze, że zdarzyło mi się taki prezent schować i Lilki oczy nigdy go nie ujrzały.

Książki dołożyłam do Lilki koszyczka jak miała może 3 miesiące. Były to dwie szmaciane pozycje. Jedna to typowe black&white, a druga kolorowa ze zwierzętami.

Około 6 miesiąca dołożyłam kolejne dwie kartonowe: „Baby’s day” i „Kolory” A. Owsińskiego.

Książki mniej lubiane przez Lilkę i przeze mnie. Częściej są schowane w szafie niż stoją w jej koszyku:

Tu nasze hity!

„Wieś” wyd. Olesiejuk

kupiłam kiedyś za grosze w Rossmannie. Uważam, że jest to jedna z lepszych pozycji dla maluchów. Tam zwierzęta nie mówią, a owoce nie łypią na nas okiem. Są zgodne z pedagogiką Montessori. Ta książka jest jedną z serii. Gdyby Lilka była  mniejsza to kupiłabym chyba wszystkie…


„Poznaję kolory”

Lilka dostała na roczek i lubi ją do dziś. Bardzo ładne ilustracje i wielki plus za otwierane okienka. Później dokupiłam jej jeszcze z tej serii „Poznaję kształty”- też ciekawa.

„W dżungli”

książka „teatrzyk”. Po otworzeniu książki na środku tworzy się otwór gdzie możemy my lub dziecko włożyć głowę i udawać zwierzęta. Świetna pozycja dla dzieci, które nie są zainteresowane książkami lub mają problem ze skupianiem wzroku.

„Reksio uczy: kolory i kształty”

w środku znajdują się realne zdjęcia przedmiotów, które są pokategoryzowane ze względu na kształt i kolor. Minimum raz dziennie ją przeglądamy, bo Lilka ma teraz okres sensytywny na kolory i kształty.

„Opposites”

„wyciąganka” z TK Maxx


„Pierwsze urodziny prosiaczka”

pisałam o niej wpis Pierwsze urodziny prosiaczka

„Piłka Maksa”

oprócz ładnych ilustracji występuje tam kontrowersyjne słowo „głupi”, które omijamy.

„Ela i Olek”

świetna książka, jedna  z ulubionych. Piękne ilustracje i zgodne z Montessori. Kupiłabym resztę serii bez wahania.

„Baby’s day”

to właśnie „Baby’s day” Lilka oglądała od małego. W książce są zdjęcia dzieci podczas codziennych zajęć.

 
„Co słychać w mieście?” i „Co słychać na wsi”

naprawdę fajna seria. Ilustracje prawie jak na Czereśniowej, a i tekst jest bardzo realistyczny i opisuje prawdziwe sytuacje. Montessori by ją lubiła;)


„Ciało”

ujdzie  w tłoku. Lilka ją lubi, bo po tym jak nazwie wszystkie części ciała u dzieci w książce, to później nazywa swoje. Generalnie nie lubię tej serii ( a jest w każdym sklepie, księgarni, a nawet spożywczaku).

„Przyroda”

ta sama seria j.w. Słaba jest, bo kwiaty mają oczy inne zjawiska pogodowe również. Lilką ja lubi, bo jest tam tęcza.


„Kolory” A. Owsiński

bardzo fajna książka dla malutkich dzieci (nawet od 3 m.ż.). Cała książka  jest zbiorem łowickich wycinanek w prostych kolorach. Ciekawe i ładne! 

„Psy, pieski”

kartonowy przewodnik po rasach psów
Jeż

bez tytułu. Ładne ilustracje. Minus za pomylenie kaczki z gęsią.

Ach te zwierzaki „Kocięta”

wałkowana u nas może już od roku?

„Nazywam się Burasek”, „Nazywam się Mruczuś”

dwie książeczki o przygodach zwierząt. Mało wyszukane rymy częstochowskie, ale dla 2-latka są ok.

„Hoppity frog”

wyciąganka z TK Maxx

„Rzepka” „Ptasie radio” „Zoo” Tuwima

nowość u nas. Jeszcze się nie wypowiem, bo w tej samej paczce przyszło

„Abecadło” z ilustracjami B.Butenki

i tylko to teraz jest na tapecie.


„Mam oko na litery”

prezent od Brunka:)

Lila jest na nią jeszcze za mała, ale czasami lubi ją przejrzeć.

Komentarze

    Robiłam to samo i często byłam zmuszona chować 10 z rzędu książkę o gadających autach czy marchewkach – zależało mi żeby Maurycy nie miał skrzywionego obrazu rzeczywistości…teraz mniej się bronię – bo i on rozumie, ze auta mówią tylko w bajkach…U nas seria wyd. Olesiejuk była hitem – wież, miasto, boże narodzenie, codzienne czynności.. i Prosiaczkowe urodziny lubimy bardzo Pierwsze i Drugie i czekamy na Trzecie – ciekawe kto będzie pierwszy – Maurycy czy Prosiaczek :)))))

    Ta seria obrazki dla maluchow jest swietna!
    My tez powoli wprowadzamy ksiazki z małym elementem fikcyjnym.

    Zastanawiałam się nad kupnem ,Gdzie jest baranek?” ale chyba zamiast tego kupię ,,Wieś”. ,,Gdzie idziemy” itp. również mnie nie przekonują. Natomiast chciałabym zobaczyć ,Kolory” Owsińskiego.

    Makulka, fajniejsze w podobnej formie są książeczki z wydawnictwa Muchomor np. Gdzie żeś ty bywał czarny baranie i inne z tej serii.
    Z zakamarkowej serii fajniejsze od Gdzie idziemy jest Jest tam kto?( pokazywała kiedys na blogu).
    Owsinskiego postaram sie pokazać:)

    Książki o Maksiu są u nas czytane codziennie, zresztą pisałam o tym w jednym z postów. Książki z serii Obrazki dla maluchów Olejasiuka są też przez nas wertowane non stop, mamy “Liczby”, “To niebezpieczne”, “Dom i mieszkanie”, “W przedszkolu”, “Dzień malucha”. Ze zbiorów, które tu prezentujesz ciekawi mnie pozycja “W dżungli” oraz “Mam oko na litery”, Alex od dawna ma, że tak powiem “fazę” na litery. Na Facebooku zostawię Ci dziś wiadomość.

    Mam oko na litery jest trudna nawet dla 5-6 latka, musi juz dobrze czytac zeby w pełni z niej skorzystać.
    W dżungli jest swietna, ułatwia skapianie wzroku na twarzy.

    A czy “mam oko na litery” nie odnosi się głównie do j. angielskiego? Mam wrażenie, że polskie słowa na daną literę znalazły się tam zupełnie przypadkowo i że ilustracje są skopiowane z jakiejś anglojęzyczneej pozycji. Jeśli się mylę, to książeczka okazała się trudna również dla trzydziestolatki 🙂 za to dziecko się wciągnęło i wywalczyło “mam oko na liczby” 🙂

    Chyba instynktownie unikam niektórych pozycji. Zresztą podobnie jak i do Ciebie, przemawiają do mnie ilustracje i po prostu muszą trafiać w mój gust. U nas także hitem wyd. Olesiejuk. Ostatnio także głodna gąsienicą, bo Mati wskazuje na owoce i pokazuje, że je zjada oraz książki o Panu Pierdziołce (lubi jak się mu czyta rymowanki, a na rysunek roweru od razu krzyczy tata!) 😉

    U nas Pierdziołkowe 3 części są kolejnym hitem – Maurycy uwielbia ćwiczyć pamięć -a ja czasem muszę zmieniać treść z np. słowa Baba, Ojciec,na Babcia , Tata – bo zapamiętuje w mig – tzw. to “czego nie trzeba” – to nic ze czasem rym ucieknie przez to :)))) No i ilustracji wywołują wiele kontrowersji – bo chwilami są straszne – ale staram się to ocieplić słowem :)))

    Mnie już sama okładka odrzuca – na rynku jest mnóstwo pozycji z wierszykami i rymowankami dla dzieci – nie rozumiem dlaczego akurat Pan Pierdziołka robi taka furorę – dość agresywna grafika, do tereści się nie odniosę, bo na tyle skutecznie odstraszają mnie iustracje, że się w treści nie zagłębiłam. Ciekawe, który rodzic wytłumaczy dziecku, co oznacza imię/nazwisko tytułowego pana – raczej stosujemy bardziej “eleganckie” synonimy w czasie, kiedy nazwyamy jeszcze wszsytkie naturalne procesy, zachodzące w organiźmie 🙂

    Mam Pierdziolkę, Lilka ja dostała. Sama bym chyba nie kupiła. Nie podobają mi się ilutracje. Rzeczywiście niektóre wierszyki i obrazki są w stylu bajki “Włatcy móch”, której nie znoszę!!!

    U nas podobne hity:) Ja instynktownie unikam tych piszczących i bijących po oczach ilustracjach:) Swoją drogą piłka maksa nadal cieszy się zainteresowaniem 4 letniego Gabrysia:

    Książeczkę z serii obrazki dla maluchów kupiłam właśnie w markecie więc chyba tamtejsze półki nie są takie złe 🙂 co do Maksa to mamy “Lampę Maksa” i jakoś mnie nie przekonuje bo gdy Maks spada ze stołu (chcąc sięgnąć lampę) rozbija kolano i leci mu krew co jest bardzo wyraźnie przedstawione i napisane i jak dla mnie brzmi i wygląda dość drastycznie. jeśli o nas chodzi zaopatrujemy się często w najzwyklejszym kiosku gdzie są książeczki z polskiej i zagranicznej klasyki, typu Lampa Alladyna czy Żuraw i czapla. takie same są też w pepco za grosze dosłownie. pozdrawiamy! K&U

    U nas hitem nad hitami są Babo chce i Binta tańczy. Niedługo będę znała je na pamięć. Olesiejuk ma fajną tę serie obrazkową, kiedyś na stoisku z tanią książką kupiłam Marzipan Pierwsze słówka-moja Iza bardzo lubi. Co do Pierwszych urodzin prosiaczka to ja z kolei mam problem z przeczytaniem tych wywijasów i różnych czcionek- język można sobie połamać

    Olesiejuk to “dziwne” wydawnictwo, sporo książek poniżej poziomu, mówiąc delikatnie, ale zdarzają się zaskakujące perełki.

    Seria z Maksem mi nie odpowiada. Kupiłam kiedyś jedną książkę na próbę, ale bicie kaczki i jej wyzywanie skutecznie mnie zniechęciło 😉

    Oooo to ciekawe… W której?
    W tej, którą my mamy jest właśnie słowo “głupi”- niezbyt mi się to podoba i je omijam.

    no właśnie seria MAM OKO NA… była popularna na wielu blogach jakiś czas temu. dla mnie te ilustracje sa nie do przyjecia a wręcz odpychające i myslę, że moje dziecię ma podobne odczucia i jakos nijak nie mogę pojąć zachwytu tymi pozycjami.

    Powiem Ci szczerze, że ta seria też mi nie przypadła do gustu. O wiele bardziej wolę Czereśniową. Jest też jeszcze jedna fajna w tym stylu z wydawnictwa Czarna Owieczka. Może pokażę niedługo na blogu.

    W tym stylu co Mamoko, Ulica Czereśniowa itd jest jeszcze seria 1001 drobiazgów Ali Migutsch (W mieście, Na wsi, Nad wodą).

    Dziękujemy za ten wpis:) Mamy już swoją technikę na sprawdzanie czy książka według mnie ma fajne ilustraje- tytuł – grafika google:) Nie lubię wynaturzeń typu uczłowieczanie przedmiotów:)
    Warto czasami zapożyczać pomysły:)
    Pozdrawiamy

    U nas akurat prosiaczek nie wzbudził entuzjazmu, za to książka “Gdzie idziemy?” jak najbardziej. Hitem była z tej samej serii książeczka “A dlaczego?” czy jakoś tak… była, ponieważ moje dziecko oprócz kilku stałych pozycji innymi książkami szybko się nudzi, więc często korzystamy ze zbiorów biblioteki dla dzieci.
    Pralka Frania

    Lila jeszcze dość mocno fatyguje książki. Ale myślę, że już niedługo zaczniemy chodzić, bo nie wyrobię finansowo na książki:)

    O, a ja zaczęłam od książki JEST TAM KTO z tej serii i jest dla nas najlepsza, bo pozostałe trzy też mamy.

    Lilka jest tera zainteresowana książkami z większą ilością tekstu. Sprawdzę jeszcze tę serię, którą polecasz. Dzięki pozdrowienia:)

    A, rozumiem 🙂 Najważniejsze, to dobierać ksiażkę do poziomu rozwoju i zainteresowań dziecka 🙂

    Mój dwulatek uwielbia książkę pt. Muddle Farm, gdzie jest 15 magnesow że zwierzętami. Często prosi też o czytanie `we are going on a bear hunt`i `i can share`, która się przydała, przy kp, lubimy też animal colours, książki Roda Campbella, Julii Donaldson i axela Scheffera (m.in. Rabbit’s nap czy Gruffalo), montessori map work, each peach pear plum, guess how much i love you itd., które polecam. 🙂
    Pani Aniu, dziękuję za dzielenie się Waszą biblioteczka 🙂 kiedyś stawialam na klasyki (Baśnie Braci Grimm, Baśnie Andersena, Poczytaj mi mamo, Julian Tuwim, Maria Konopnicka itd.), dzięki Pani przekonałam się również do innych książek, które mój Synek uwielbia 😀 poza księgą dźwięków, która nareszcie niedawno pojawiła się w księgarni, w której kupuje, więc od razu zamowilam, ale chyba jest już za duży, bo uwielbia zwierzęta, ma książeczki dźwiękowe że i nie że zwierzetami, które uwielbia, dlatego się zdziwilam, ale to nic, mam jeszcze jednego Maluszka, któremu może się spodobać. 🙂

    Poleca Pani ciekawe pozycje, jednak zdjęcia są nieostre (części okładek nie widać), a w komentarzu brakuje autorów lub wydawnictw, co znacznie ułatwiłoby znalezienie książek. Będę wdzięczna za dodanie tych informacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link