Cudowny wpis. Bardzo prawdziwy. Dziękuję za niego! A ja mimo wszystko wierzę, że to nieosiągalne “-5” da mi “+100” do chęci choćby patrzenia na siebie w lustrze… Pozdrawiam!
Wierzyć zawsze można, a nawet trzeba:) też tak myślałam, ale serio nic to nie zmieniło. to ja dziękuję!
A u mnie zmieniło 🙂 -10 na wadze i o wiele więcej chęci do życia, patrzenia w lustro. Przez zmianę samej diety i dodanie ćwiczeń poziom endorfin zdecydowanie się podniósł a do tego zdrowsza dieta spowodowała, że w ogóle funkcjonowałam lepiej. Czułam się po prostu lżej 🙂 Wygospodarowanie czasu na siłownie 3 razy w tygodniu zaowocowało też lepszą organizacją czasu w tygodniu. Tak więc M. trzymam kciuki 🙂
Zastanawia mnie jaki wpływ ma na moja samoocenę brak jakiegokolwiek feedbacku od ojca. Ani złego ani oczekiwanego co do mojego wyglądu. On widział tylko moje osiągnięcia nie fizycznosc.
Super, że dałaś radę, wirtualna piątka! Ja nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek usłyszała od rodziców coś pozytywnego na temat swojego wyglądu. Nie żeby mnie krytykowali, po prostu ten temat nie istniał, najważniejsze było, bym była mądra, a nie ładna. To chyba najgorsze wyjście z możliwych, bo do braku akceptacji swojego wyglądu dostałam w pakiecie ogromną presję, by zawsze być najlepszą w szkole, na uczelni czy w pracy. Presję, której oczywiście w pewnym momencie nie udźwignęłam. Czasem cieszę się, że mam synów, a nie córkę, bo chyba nie byłabym w stanie być dla niej wzorem szczęśliwej kobiety, która akceptuje i lubi siebie, która potrafi postawić swoje potrzeby na równi z potrzebami innych. A może właśnie miałabym dzięki niej motywację?
Najważniejsze to zachować umiar, jak we wszystkim. Ja widzę, że Lilka bardzo nas obserwuje i np. stwierdzenie “jestem gruba/-y” jest u nas na cenzurowanym, bo już kilka razy padło z jej ust.
A ja Ciebie uwielbiam 🙂 Zawsze podziwiam cudowne włosy i kolor ust na Instagramie. Masz rację. To jak mówimy do dzieci ma ogromny wplyw na ich poczucie własnej wartości. Jestem Ok taki jaki jestem. Niby nic, a tak dużo.
Bardzo pozytywny wpis. Zwłaszcza dla młodych matek, które po ciąży nie wyglądają jak top modelki 😉 czy ten temat dotyczący uznania dziecka przez rodziców dotyczy tylko dziewczynek?
Dziękuję:) Tak z perspektywy czasu to wydaje mi się, że moje ciało zupełnie się nie zmieniło po ciąży. Wyglądam tak samo, a nawet ważę tyle samo (po zrzuceniu 10;) Ciężko mi coś powiedzieć jak to jest z chłopcami.
Nie oamietam juz ile to razy chudlam… wzrost 155cm 🙂 meza 185 😀 byly mial 190… ogolnie jakos tak przyciagalam wysokich 😛 ale nie wazne 😛 pamietam jednak slowa meza, gdy narzekalam m.in. na wage, a on na to tym swoim spojrzeniem… ze kocha mnie jaka jestem 🙂 i ze jak tak bardzo schodne to oewnie juz nie bede taka sama. i cos w tym jest… Wielokrotnie bowiem i na sobie i na innych sie o tym przrkonalam. Albo inne slowa: Kochanie, przeciez nie wazne ile schodniesz i tsk bedzie malo. i rzeczywiscie tak bylo. nie wazne czy waga wskazywala 49 czy 55 i bylo wow to i tak bylo mi zle :/ nie wazne czy juz zebra bylo widac, wreszcie moglam nosic “fajne” couchy to i tak cos jeszcze, jeszcze troche… bo lydki, bo uda… urodzenie dziecka nie wiem czemu, ale baaardzo mi pomoglo 🙂 nie wiem czemu. kupilam wieksze rozmiary ubran i ciesze sie, z tych trzech kg na minusie 😛 albo jak msm co na siebie w ogole wlodlzyc 😀 nie widze juz tej wagi i wielu innych wad. tata… tata chwalil raczej… ja bylam chlopaczara czy chlopczyca 😛 lubilam spodnie 😀 pamietam jak mnie przestrzegal, ze odcpilki sobie nogi pokrzywie, ze jesrem dziewczynka ivpowinnam spodnice nosic a nie spodnie 😛 i kolory a nie wszystko czarne…
No właśnie, mi się wydaje, że bardzo dużo siedzi w głowie. Pamiętam jak przed weselem bardzo dużo schudłam i wciąż mi się wydawało, że jest mało.
Czy mogłabyś polecić ksiażki, które opisują wpływ relacji dziecko-ojciec na akceptację dziecka w przyszłości? Będę bardzo wdzięczna.
Brawo za otwartość 🙂 Jakbym o samej sobie czytała… Wzrastałam w stałej “nieakceptacji” ze strony ojca, czasem przybierającej formę ostrej krytyki. Parę dobrych lat lizałam rany, chowałam się w przydużych swetrach, glanach i za półsztucznym uśmiechem, że niby “jest okej”. Mężowe spojrzenie na mnie, jego zachwyt moim ciałem, bezwarunkowa miłość pomogły… ale resztę pracy muszę wykonać ja – sama. Podziwiam Cię za czas, dość krótki, jeśli zdołałaś tak szybko sobie wszystko w głowie poukładać 🙂 Bez szydery – tez bym tak chciała 🙂 Ja jestem obecnie w trakcie procesu przemiany… naprawiam to i owo w swojej głowie, relacjach z rodzicami. Również mam odstające uszy i wieczne 10 kg w jedną bądź drugą stronę, zupełnie nie wpływające na obraz samej siebie w mojej głowie… 🙂 I córkę mam, nawet dwie… 🙂 I równie chętnie przeglądają się w oczach taty zamiast w lustrze… Pozdrawiam ciepło :)))
Lubię siebie…jak to trudno wyznać. Zwłaszcza kobiecie. 😉 Gratuluję! I mówisz, że nie warto się męczyć, bo te -10 kg nic nie zmieni? 😉 Aniu, piękna z Ciebie kobieta. I mądra. 😉