fbpx

Mamo, ja nie lubię rysować

  • ZABAWKI
  • 4  min. czytania
  •  komentarze [51]

Powiedziała stanowczo moja córka i zrzuciła kubek z kredkami ze stolika.

“Ok, jeżeli nie chcesz to nie rysuj”- rzekłam i zupełnie tym się nie przejęłam.

Jak to jest, że niektóre dzieci nie lubią rysować i jest to zupełnie normalne? Często w Waszych e-mailach prosicie o radę w tym temacie.

Dzieciństwo wielu z nas kojarzy właśnie z rysunkami głowonogów: “To jest mama, to jest tata, a to ja”. Na białej kartce widnieją kółka i parę kresek. My widzimy taki wytwór i układamy w głowie mądrą, nieoceniającą ripostę lub jedziemy z automatu: pięknie, boskie, cudowne, najpiękniejsze na świecie bohomazy.

A co jeżeli dziecko niechętnie chwyta w dłoń narzędzie pisarskie i nie wyraża w ten sposób siebie? Czy takie zachowanie może być w jakimś stopniu diagnostyczne?

W wielu przypadkach tak. Jeżeli obserwujemy obniżone napięcie mięśniowe, nieprawidłowe trzymanie narzędzia pisarskiego, trudności z motoryką małą, brak chwytu pęsetkowego i wiele innych (ale ten temat będzie następnym razem).

A jeżeli wszystko jest w normie i nie ma żadnych odchyleń, a dziecko nadal nie sięga po pudło kredek i kartkę?

Tak jest właśnie u nas.

Sięgnęłam do odpowiednich lektur, aby mój post jeszcze bardziej wiarygodny:

“Tak zwany rysunek dowolny nie jest elementem mojej metody. Unikam przedwczesnych prób, niepotrzebnie męczących i strasznych rysunków tak modnych we współczesnych szkołach”.

“Nasze dzieci rysują motywy ornamentalne i figury o wiele jaśniejsze i bardziej harmonijne  niż te dziwne bazgroły tak zwanego rysunku dowolnego, w którym dziecko musi tłumaczyć co miało na myśli i co ma przedstawiać jego niezrozumiała próba”

Oba cytaty Maria Montessori

Co z nich można zrozumieć? Dzieci nie muszą rysować domków, piesków i całej swojej rodziny, a po tym jeszcze opowiadać. Wydaje się, że to my- dorośli najczęściej to wymuszamy albo prosimy: “Narysuj mi coś proszę”.

Więc jak wygląda przygotowanie do rysunku? 

“My nazywamy naszą metodę nauczania rysunku i pisma ” metodą niebezpośrednią”. Wynika z niej, że dzieci, stając się bardziej zdolnymi do wyrażania siebie  samych, wykonują tysiące rysunków, dochodząc czasami do 10 rysunków dziennie i tak samo  jak w pisaniu, nigdy się nie męczą.“- M. Montessori

Interpretacja słów jest według mnie prosta. Trzeba dostarczyć dziecku wielu bodźców w świecie realnym, aby miało bogaty świat wewnętrzny. W pewnym momencie przyjdzie czas na wyrażanie siebie, bo nabyta wiedza będzie już na tyle uporządkowana, że dziecko przeleje ją na papier.

Mało tego, będzie doskonale wiedziało, co narysowało i SAMO chętnie o tym opowie.

Bardzo ciekawe są  spostrzeżenia psychologa Geza Revesza- przyznaje on, że według jego doświadczenia istnieją dzieci

“… które w miarę jak rozwija się ich ekspresja lingwistyczna i kulturalna, rezygnują stopniowo całkowicie z rysowania, ponieważ przestaje ono je w ogóle interesować albo dlatego, że nie mają talentu artystycznego. albo w końcu dlatego, że koncentrują się na zainteresowaniach o innym charakterze”. 

Całkowicie normalne – polaryzacja uwagi na innych ważniejszych sferach.

Na zakończenie tego wpisu warto dodać, że najlepszym sposobem aby zachęcić dziecko do rysowania nie jest pozostawienie go wolnemu, ale przygotować do niego dłoń przez różne prace manualne.

“We wczesnym dzieciństwie  dłoń pomaga rozwojowi inteligencji, a u dorosłego człowieka jest narzędziem, które determinuje jego los na ziemi.”– David Katz

My często sięgamy po inne metody plastyczne, które sprawiają nam więcej frajdy, a jednocześnie ćwiczą dłonie.

Takie są właśnie nowości od JANOD

W pięknych walizkach mamy gotowe produkty do robienia prac.

My mamy Magiczne farby gdzie za pomocą pipety nanosimy farby na paletę, a później pędzelkiem malujemy po karcie. W zestawie mamy 6 kart pracy, farby, pipetę i paletkę.

DSC_6319
DSC_6325
DSC_6329
DSC_6333
DSC_6368

Drugi zestaw absolutnie podbił nasze serca.  Magiczny brokat do obsypywania na wybrane elementy pracy w pełni zaspokaja zapotrzebowanie mojej córki na typowo dziewczęce zabawy z różem i brokatem.

Cała zabawa polega na tym, że odklejamy kawałek kartki i w tym miejscu nasypujemy złocisty pyłek. Następnie palcem lub specjalnym narzędziem go rozcieramy.

DSC_6341
DSC_6345
DSC_6350
DSC_6352
DSC_6371
DSC_6380
DSC_6394

Lód na szydełku

Przewijajcie do końca, bo czeka tam niespodzianka dla Was

Inne typy i kolory zestawów kreatywnych od Janod.

bez nazwy

We współpracy z firmą Janod przygotowałam dla Was konkurs, który będzie trwał od dziś do 14.08.2015 r. W komentarzu wpiszcie Wasze ulubione kreatywne zabawy. Wśród osób wybiorę 2 najciekawsze  i nagrodzimy je wybranymi przez zwycięzców  zestawami kreatywnymi. Będzie nam miło jeżeli klikniecie “Lubię to” na profilu Janod Polska.

Wyniki konkursu:

zestawy kreatywne wygrywają: Jowita Romaniuk i Karina

napiszcie na kontakt@nebule.pl

Komentarze

    Dziękuję Ci za ten post! Mamy to samo! Zarówno mój 4-letni syn jak i 2-letnia córka nie lubią rysować i kolorować. Kredka w ręce jest jak kara. Nie rozumiałam tego. Sama będąc dzieckiem siedziałam z kolorowanką w ręku i od deski do deski godzinami wypełniałam puste białe pola. Próbowałam wielu rzeczy, zakupu nowych kredek, flamastrów. Nie pomagało nic. U nas zaczęły sprawdzać się zabawy trochę bardziej kreatywne!
    – Kolorowe ciastelinowe talerzyki – na początku robimy własną pachnącą ciastolinę – potrzebna jest odżywka do włosów, skrobia kukurydziana i barwnik, ciastolina jest mięciutka, aksamitna i nie klei się do rąk, a co najlepsze nie wysycha! Raz zrobiona starcza nam na ponad miesiąc aż się nie wybrudzi. Kolejnym naszym składnikiem są kolorowe guziki i cekiny. Lepimy z naszej pachnącej kolorowej ciastoliny małe talerzyki i układamy na nich kolorowe cekiny, guziczki i małe zabawki z kinder niespodzianki. Zabawa na długie godziny!
    – Zabawa w kopciuszka – mieszamy w misce drobny makaron, mąkę, różnorodne kasze i ryż. Do całej mieszanki wrzucamy malutkie zabawki. Ile radości w wyławianiu i szukaniu. A jeżeli starszakowi powiedzieć jeszcze ile tych zabawek jest – to jeszcze dochodzi lekcja odejmowania i liczenia.
    – Odrysowywanie kształtów. Zaopatrzyliśmy się kiedyś w linijki z powycinanymi kształtami (trójkąty, kwadraty), wykorzystujemy też kształty z mozaiki i szablony marki Endo. W ten sposób dzieciaki chętnie pracują. Wiedzą że gdy się przyłożą wyjcie idealny trójkąt który może posłużyć za dach domku, że rycerzowi wystarczy domalować oczy i uśmiech i również będzie idealny. Takie odrysowywanie kształtów to dobra metoda na rozpoczęcie przygody z dowolnym rysunkiem.
    – Malowanie palcami – chętnie malujemy zarówno na “czysto” czyli wpuszając farby w strunowy woreczek i zaklejając go dokładnie taśmą (wychodzą przepiękne stiukowe malunki), oraz klasycznie na szarym papierze odciskając stópki, dłonie i paluszki.

    Kreatywne zabawy? Jeśli tylko nie pomagam mojej córce w wyborze aktywności jej głowa rodzi same wspaniałe pomysły. Najbardziej ulubioną zabawą ostatnich tygodni jest gra planszowa przeniesiona z domu na podwórko. Polami do gry są buty, po między nimi co jakiś czas moja córka układa karteczki z literkami ( obowiązkowo cały alfabet). Przy okazji tej zabawy z naszego domu wychodzą buty wszystkich członków rodziny. Plansza swym obszarem obejmuje pół dużego podwórka. Zaczynamy! Dziadek otrzymał rolę KOSTKOWEGO – po prostu rzuca kostką. My stajemy się PIONKAMI. Jeśli stajemy na polu but, mówimy But. Jeśli trafimy na literkę musimy podać jakiś trudny wyraz zaczynający się na tą literę. Jest START i META i dużo, dużo dobrej, wspólnej zabawy 🙂

    Witam.
    Mój mały chętnie rysuje, ale uwielbiamy wszelkie kreatywne zabawy.
    Ostatnio zgłębialiśmy tajemnice wulkanów. Przygotowaliśmy wulkan z masy solnej, wspólnymi siłami uformowaliśmy stożek, wkładając w środek mały słoiczek i tak powstał krater. Nasze dzieło wrzuciliśmy na niecałe pół godziny do piekarnika i suszyliśmy w temp. 100 st. Gdy wulkan ostygł, młody u jego podnóża „stworzył” miasteczko, zbudował z klocków domki i poustawiał drzewa. Do krateru wlaliśmy roztwór z wody, sody oraz czerwonej farbki plakatowej, można oczywiście użyć barwnika spożywczego. Następnie napełniłam strzykawkę octem i wręczyłam ją młodemu. Dobrze, że przejęty eksperymentem nie wrócił pamięcią do śmigusa-dyngusa. Pierwsza próba nieśmiała, Adaś delikatnie wstrzykiwał płyn do krateru i po chwili na powierzchnię zaczęły wypływać strużki lawy. Kolejna próba, zdecydowanie bardziej dynamiczna i widowiskowa, po ścianach naszego wulkany spływały potoki „lawy”, zalewając częściowo miasteczko, dzięki czemu udało nam się pokazać, jak groźnym zjawiskiem jest erupcja wulkanu.
    Młody był tak zafascynowany eksperymentem, że aż przebierał nóżkami biegnąc do kuchni po kolejne dawki octu i powodując kolejne wybuchy. Nie miałam zatem szansy wytłumaczyć, czym jest wulkan uśpiony 🙂 Ponieważ nie mam tu możliwości wstawienia zdjęć z naszej zabawy, zapraszam serdecznie do obejrzenia fotograficznej relacji TUTAJ.

    Kolejna nasza kreatywna zabawa to budowa miasteczka. Wykorzystaliśmy dostępną w domu zwykłą taśmę malarską i wyczarowaliśmy przestrzeń miejską pełną skrzyżowań, przecznic, parkingów, przejść dla pieszych, chodników. Już sama plątanina ulic wyzwoliła aktywność młodego, który powyciągał z szuflady wszystkie swoje autka. Postanowiliśmy jednak zurbanizować naszą podłogową przestrzeń. Z klocków zbudowaliśmy posterunek policji, remizę strażacką, warsztat samochodowy, który jednocześnie służył za myjnię; z tekturowych pudełek powstała przychodnia, przedszkole, stacja paliw; na szarym papierze narysowaliśmy blok mieszkalny ze sklepami. Stworzyliśmy również rekreacyjną część miasta, a w niej park z jeziorem oraz zoo. Jeśli mamy w domu wolną przestrzeń, to możemy sobie pozwolić na rozbudowywanie miasteczka w wolnej chwili, bo pomysłów podczas zabawy pojawia się mnóstwo, nie sposób ich wręcz zrealizować wszystkich na poczekaniu. Gdy już nasze miasteczko było gotowe, na poboczach porozstawialiśmy znaki drogowe. Świetna okazja do poznania/utrwalenia znaczenia poszczególnych znaków, przepisów ruchu drogowego oraz zasad przechodzenia przez jezdnię. My trenowaliśmy również kierunki „w prawo” – „w lewo”, wyjaśnialiśmy, że w Polsce obowiązuje ruch prawostronny.
    Z pewnością pomoc rodzica jest niezbędna w przygotowaniu miasteczka, jednak warto dziecko jak najmocniej angażować w działania, w malowanie, wycinanie, klejenie, budowanie. Natomiast scenariusze zabawy w gotowym miasteczku najczęściej tworzą już dzieci same. Wyobraźnia wręcz poniosła młodego, wcielał się np. w rolę lekarza i jechał ratować nierozważnego chłopca pogryzionego przez krokodyla w zoo, gasił pożar na polu namiotowym, ścigał radiowozem policyjnym kierowców łamiących przepisy i wręczał im mandaty bądź z wielką frajdą odgrywał mniej chlubną rolę pirata drogowego i uciekał przed obławą policyjną, którą dowodził tata 🙂

    Zabawa godna polecenia, wyzwala kreatywność, pomysłowość, stwarza wiele sytuacji umożliwiających wcielanie się w role, przy zabawie większej ilości osób pozwala na ciekawe interakcje, a przede wszystkim ma wartości edukacyjne. Zdjęcia ilustrujące zabawę TUTAJ.

    Pozdrawiam.

    Witam! Dziś przypadkiem trafiłam na Pani bloga i myślę że zostanę na dłużej 🙂 a ponieważ podobają mi się zestawy kreatywne Janod, postanowiłam, że wezmę też udział w konkursie – to mój pierwszy raz :-).

    Córeczka Maja ma 2 lata i 3 mce. Ostatnio najchętniej “bawimy się kolorami”. Bierzemy kolorowe spinacze do bielizny, kredki i co tam jeszcze znajdziemy kolorowego w domu, rozkładam na podłodze kolorowe kartki z bloku a Maja – już coraz lepiej – układa przedmioty na kartce tego samego koloru. Uczy się w ten sposób rozpoznawać podstawowe kolory 🙂

    Pozdrawiam

    U nas najbardziej się sprawdza ogromny papier do pakowania paczek. Rozkładamy go na podłodze ,ziemi czy trawie i wymyślamy co będziemy rysować nasza 4 lat ma już swoje upodobania a druga nasza 19 m córka rysuje co jej w duszy gra. Wtedy farby ,kredki idą w ruch. Ostatnio był temat Alladyn . To dlatego że córka ma na imię Jaśmina. A jakiś czas temu na dużym papierze odrysowaliśmy córkę a później wzór pokolorowaliśmy i wyszło że ma kręcone włosy w kolorze różowym. W tych włosach to coś było oj chyba Pinki Dinki Doo maczała w tym palce

    Witam. Bardzo ciekawy artykuł. Muszę przyznać, że jako mama dwójki dzieci – Antosi (5 lat) i Olusia (2 latka) doświadczenie w zabawach kreatywnych mam ogromne!!!Przy córci wszystko szło bez problemu – jej zapał do prac manualnych często mnie aż przerastał i wymagał ode mnie co chwilę nowych pomysłów. Oluś dopiero zaczyna się rozrkęcać – póki co na razie w głowie mu autka. Z Antosią początki były trudne – właśnie ze względu na to, że nie chciała/nie umiała dobrze trzymać kredki/pędzelka. Więc pozwoliłam jej malować paluszkami – frajda nieziemska!!!Jak była zabawa z wycinankami/krepą/bibułą i nie szło nam używanie nożyczek to robiliśmy pracę znów paluszkami – darliśmy wszystko na małe kawałeczki i tyle. Kupiliśmy kiedyś takie fabrki w postaci pisaków – i to był istny szał!!!Od tego czasu polubiła malowanie farbami, a i przenieśliśmy się na pisaki i kredki. Najlepszy okres dla nas to jesień – tu malowanie liści, zbieranie darów lasu, robienie naszyjników z jarzębiny i oczywiście ludzików z kasztanów. Przy jarzębinie moja córcia poszła w kierunki biżuterii że pomalowaliśmy farbami makaron rurki i tak powstawały kolejne to naszyjniki. Okres przedświąteczny to u nas robienie łańcuchów na choinkę i innych ozdób. Jednego roku szałem okazały się płytki CD – które po naklejeniu na jednej strony kolorowego papieru ozdabialiśmy brokatem, w środku płytki wiązaliśmy żyłkę i już wisiała mega oryginalna ozdoba na choinkę i na firankach!!! Każde święta czy też okoliczność porusza u nas mega wyobraźnie i tworzymy – coraz to nowsze rzeczy pojawiają się na różnych portalach edukacyjnych więc ciągle coś nowego próbujemy. I cieszę się, że moja córcia bardzo lubi prace plastyczno – manualne. Kończąc w czerwcu zerówkę umiała już nawet pisać cały alfabet, a jej zamiłowanie zostało także uwzględnione w diagnozie wczesnoszkolnej – jako talent plastyczny wymagający ciągłego rozwijania i pielęgnowania!!! Przy synku sprawy mają się troszkę inaczej – tu muszę tematycznie dobierać zabawę. Ostatnio narysowaliśmy na kartonie parking dla autek – przy czym 10 miejsc parkignowych zostało ponumerowanych więc przyswajamy liczby. Fabrki na razie służą głównie do malowania paluszkami – ale takie arcydzieła już powstałą, że sam Picasso by się zawstydził. Synek lubi też tworzyć rzeczy, które “hałasują”. Zrobiliśmy już buteleczki po soczkach wypełnione ryżem, fasolą i kaszą. I jest straszne tym zafascynowany…Pisać bym mogła i pisać…ale dzieci wzywają….Dziś mamy w planach zrobić sobie pamiątkowe – jak co roku – odciski naszych stópek i rąk na papierze. Fajna pamiatka a i dzieciaki mają mega frajdę jak porównują swoje odciski z lat ubiegłych…Więc żegnam się i do roboty!!!!!!!!!

    Ale to jest genialne!
    Moja còrka też nie maluje chętnie po kartce, zazwyczaj kończy sie to tekstem typu ” teraz mama musi malować”.
    U nas jeszcze sprawdza się malowanie rzeczy tj. piòrka, doniczki, rzeczy wykonane z masy solnej lub obklejanie czegoś np. domek zrobiony z kartonu.

    U nas różnie z tą kreatywnością bywa. Najbardziej chętny jest do tego typu zabaw oczywiście tata. Ostatnio zabrał córkę do lasu, jak na leśnika przystało, i zbudowali razem szałas. To było właściwie szałasisko,ogromniaste z trzema pokojami i kuchnią. Spędziliśmy w tym szałasie cały weekend 🙂 ja co najwyżej z córka mogę bardzo kreatywnie zawijac pierogi,każdy wygląda inaczej 🙂

    Co do chęci rysowania, to zgadzam się w 100%. Moja córka, od czasu jak chodzi do świetnego przedszkola (oczywiście Montessori), to sporo prac kreatywnych wykonuje właśnie tam, przez co matka ma podniesiona poprzeczkę, bo nauczycielki są bardzo kreatywne. Ale dajemy rade i wycinamy zdjęcia z gazet a następnie komponujemy z nich obrazki, wyklejamy pudełko muszelkami zebranymi nad morzem i powstaje szkatułka. Z masy solnej wycinamy literki i malujemy na różne kolory, układamy koraliki na matrycy (świetne ćwiczenie chwytu szczypcowego), prasuje zelazkiem i powstaje np. zakladka. I wiele innych…

    Nasza trzyletnia córka też nie przepada za rysowaniem, ale bardzo lubi zabawę kolorowymi
    zakreslaczami.

    Bierzemy trzy kolory zakreślaczy (lubi je, bo korzysta z nich mama, więc autmmatycznie są
    przedmiotem pożądania bardziej niż zwykłe mazaki) i gumkę albo kilka gumek:

    Ewa stara się nałożyć gumkę na zakreślacze i stwoczyć z nich jednen wielki mazak.
    Sporo sie nad tym napracuje, ale ćwiczy sobie przy tej pracy rąk i bardzo jest rada,
    jak w końcu uda się jej to zrobić.
    Potem taką kolorową bombą wyżywa się na tablicy.

    Największy wybuch kreatowyności zauważyłam jednak, gdy kupiliśmy jej białe krzesełko
    i flamastry (zbieg okoliczności, że kupione razem). Pozwoliliśmy jej ozdobić to krzesło
    malunkami, bo widać, że bardzo chciałą rysować właśnie na krzesełku.
    Malowała z zapałem kilka godzin aż całe krzesło było kolorowe. Nigdy wcześniej nie
    widziałam jej tak zaangażowanej w proces. Poważna mina, wielkie skupienie i niemalejący
    zapał. Plecam ze względu na bezcenne zaangażowanie w taką niegroźną chuligankę.

    Doskonałym pomysłem jest też udostępnienie dziecku szminki i tuszu do rzęs oraz postawienie przd nim
    lustra.

    Pozdrawiam i dziękuję za inspiracje!

    Starszak bardzo lubił (zanim poszedł do przedszkola) robić zwierzątka. Wycinaliśmy krokodyle z kartonu i malowaliśmy farbami. Robiliśmy słonie, ptaszki, lwy, tygrysy, kotki a nawet rekina z rolek po papierze toaletowym, które obklejalismy kolorowym papierem, bibułą. Raz zrobiliśmy pająka z kółek a pajęczynę ze sznurka zawiniętego wokół drucianego wieszaka (takiego z pralni odpowiednio dostosowanego). Na styropianie malowaliśmy rzeki dla krokodyli, ocean dla rekina. Zimą (jak nie było śniegu) owijalismy piłeczki pingpongowe w watę i robiliśmy bałwana. Synek bardzo lubił tez zabawy plastelina – najbardziej podobało mu sie rozsmarowywanie plasteliny palcem i w ten sposób kolorowanie obrazków. Bardzo dużo wykorzystywaliśmy tez krepiny – skręciliśmy kulki, wałeczki – idealne do zrobienia kwiatów na laurkach dla dziadków :-)(do laurek idealnie sprawdzają sie kartoniki wyjęte z opakowania z rajstopami) albo do wyklejania pisanek wyciętych z tektury.
    Młodsza córcia lubi rysować, malować ale swoje własne abstrakcje 🙂 niestety nie tylko po dostosowanych do tego miejscach…
    U nas kredki sa w domu wszędzie! Do tego pełno kartek, karteczek i innych “przydasiow”. Dzieci “tworzą” kiedy tylko maja na to ochotę. Ja niestety nie potrafiłam nauczyć synka właściwego chwytu (nauczył sie tego dopiero w przedszkolu), ale za to przy młodszej córce zaczęłam inwestować w kredki i flamastry ułatwiające prawidłowe trzymanie 🙂 może dlatego ona chętniej rysuje? 🙂
    Najgorsze jest to, że ja nie potrafię wyrzucić dzieł moich dzieci wiec zaczynam tonąć w ich twórczości… 😉

    Pięknie opisane, szczególnie że zabaw plastycznych jest całe mnóstwo i nie trzeba się skupiać wyłącznie na rysowaniu krzaczków, domków i drzewek 🙂
    Co do naszych ulubionych zabaw to są to:
    – kwiaty zaklęte w lodzie – zbieramy na łące kwiaty, kłosy zboża, trawę i co nam wpadnie w ręce. Później komponujemy z tego coś na kształt obrazka, który zalewamy wodą i wstawiamy do zamrażarki na noc. W taki upały jak teraz zabawa z wydobywaniem kwiatów z lodu jest idealna!
    – rysowanie kostkami lodu – zamrażamy wodę zafarbowaną barwnikami spożywczymi, a potem ganiamy je po kartce tworząc obrazki;
    – ciastoliny – moje dziecię uwielbia babrać się w masach plastycznych. Przyrządzam takie “dania” sama przy pomocy mąki albo piasku. Przy maluchach takie domowe ciastoliny są znacznie bezpieczniejsze, bo nawet jeśli kawałeczek spróbują, to nic złego się nie stanie. A budowanie bałwanów, wałkowanie i wycinanie ciasteczek w takiej ciastolinie to czysta przyjemność!
    – stempelki – wszystko może być stempelkiem: korek, przekrojona na pół cytryna, śrubki, łyżeczki, wałek owinięty folią bąbelkową. Za każdym razem wymyślamy nowe stempelki i tworzymy śmieszne i dziwaczne mozaiki;
    – balony z farbą – tego jeszcze nie próbowałyśmy, ale już czuję, że będzie przy tym radość przeogromna. Wystarczy trochę rozcieńczonej w wodzie farby, którą wlewamy do balona, a później rzucamy nim w kartkę do skutku, aż pęknie;

    Mam 2 córki w wieku 6 i 2 lata plus syn (6 msc) i zrobienie plac plastycznych kreatywnych dla płci żeńskiej wymaga nie lada kreatywności :). W naszym przypadku bardzo sprawdza się mieszanie kolorów i sprawdzanie jaki powstanie czy to bezpośrednio na kartce czy też za pomocą pipety w pojemniczkach. Ze spacerów przynosimy zawsze jakieś znaleziska czy to kamyki, patyczki, “noski”, liście i wymyślamy stworki używając do tego kleju, farb, flamastrów kredek czasami są to prace wykonane na kartce czasami przestrzenne :). Kilkukrotnie robiłyśmy stwory z warzyw, owoców (jesienną porą) i to jest superrrr zabawa a przy okazji wystrój w domu się zmienia. Do tej ostatniej zabawy przyłącza się z miłą chęcią tato dziewczynek i o ile ze mną powstają lale, misie itd ., to tato ma już podejście iście męskie i powstają łodzie, samochody :)). Malutkie rączki młodszej pociechy bardzo dzielnie pomagają :)) nie zawsze udanie ale najważniejsze są chęci…Niestety jako mama nie zawsze sama mam pomysł (niestety) co można by zrobić samemu więc bardzo często w wolnych chwilach pytam kolegę google co mogłabym zrobić z dziećmi i nigdy mnie nie zawodzi

    Mój syn kreatywnie gotuje nam zupy z czego tylko się da… uschnięte kwiaty, ciastolina, kasztany, kulki z chusteczek higienicznych, bywa też mięsna wkładka w postaci zdechłej muchy lub innego robala znalezionego na balkonie. Z zabaw plastycznych… przyklejanie ciastoliny do ściany oraz pomalowanie białych fug w łazience ciemnozieloną kredką:) Rysowanie zdarza się również głównie w podręcznikach i zeszytach starszej siostry:)

    Moja córka jest z tych co to każdego dnia coś tworzy, rysuje, kombinuje co powoduje, ze wciąż szuka nowych pomysłów.
    Pomysły pojawiają się najczęściej podczas wspólnego bycia, podczas chwil złapanych w przelocie, pomiędzy karmieniem młodszej córki a wieszaniem prania. Często mam wyrzuty, że może mogę dać jej więcej, lepiej, a ona sama obserwuje świat i bierze z niego to co ją inspiruje, a ja wtedy staram się nie przeszkadzać a jedynie pytać. Na pytaniach najlepiej pracuje wyobraźnia. Pytam, a jak to zrobisz, a takiego węża z czego zrobisz, a co dziś widziałaś, jak to widzisz, jak to będzie działać? I co z tych pytań wynika – kilka przykładów poniżej.
    Najczęstsze są zabawy pojawiające się ot tak:
    – po powrocie ze spaceru “mamo nudzi mi się” – coś z niczego (dużo różnych rzeczy i tworzy np. coś co widziała na spacerze (z opakowania po serze (bo właśnie się skończył), cekinów, wykałaczki i tasiemki wyszła fontanna z odpływami – cekiny)
    – po porządkach w szafie – malowanie na materiale i robienie ubranek dla lalek
    – po przeczytaniu książki Zuzia jedzie pod namiot – robienie biwaku w miniaturze (jaki można fajny namiot zrobić z pudełka po zapałkach)
    – po obejrzeniu z tatą filmu o życiu podwodnym -z czego zrobić rybkę wg. mojej córki (delikatnie nadmuchać balon i z niego zrobić rybkę, ozdobić i wrzucić do słoika i rybka gotowa)
    – po powrocie z teatru – kukiełki z łyżek drewnianych
    – a kiedy w przedszkolu było spotkanie z gadami to w domu pojawił się wąż z butelek plastikowych
    – po lekturze “Basia i telewizor” i u nas pojawił się telewizor z kartonu

    Tak naprawdę nie ma znaczenia, co i jak dziecko wykona, ważna jest inspiracja i pobudzanie dziecka do poszukiwania. Czasem mi się to udaje, a czasem ech… szkoda gadać.

    Pudła. U nas najbardziej kreatywne są wszelkie pudła. Te małe po butach zmieniają się w garaże dla samochodów, statki kosmiczne, pociągi. Te większe, po warzywach ze sklepu, zmieniają się w pojazdy, statki, łóżeczka dla lalek. Najwięcej frajdy dają jednak te wielkie, po lodowce, drzwiach itd. Zmieniają się w latające dywany, namioty czy nawet kołowrotek dla “chomika”. Wszystko poklejone taśmą, czasem zszyte, pokolorowane lub pomalowane. Widok dzieci roześmianych nie z powodu urodzinowego prezentu, a kartonu, w który jest zapakowany – bezcenny!

    Moi obaj najstarsi synowie, teraz lat 11 i prawie 9 do skończenia lat 4 prawie rysowali tylko “bohomazy”, któe nazywali według swoich wymysłów i upodobań czym tylko chcieli. Strarszy naczęsciej mówił, ze rysuje “schematy” “rury” albo “konstrukcje”. Juz myślałam, ze nigdy nie doczekam się czegoś “koknretnego”. Pierwszego rysunku “konkretnego” doczekałam sie na miesiąc przed 4-tymi urodzinami, i odrazu “na całego”. Zaczął rysowac krowy, domki, auta, ludzi. Do tej pory mam te rysunki. W klasach 0-2 wygrywał wszystkie konkursy plastyczne w szkole, ale niestety przeszło mu z wiekiem i już rysowanie go nie interesuje. Sredi syn podobnie. Teraz czekam na pierwsze “konkretne” rysunki ich młodzej siostry, za miesiąc kończy 4 latka:)
    Jak narzie wykańcza wszystkie malowanki nagromadzone w domu, ponieważ starsi bracia nigdy nie lubili kolorować.

    Dziendoberek w letni dzionek!Razem z moją 6 letnią i 4 letnia córką zbieramy polne kwiaty roznej maści (a tego na mazurach nie brakuje), rozkladamy się na trawie i robimy ogrooooomne mandale.gdy skonczymy i nacieszymy oczy pieknem pracy rąk wlasnych, wybieramy kwiaty z platkami,obdzieramy platki i wracami z nimi do domu. Tam na kartkach malujemy przecudnej urody księżniczki (bo wszystkie księżniczki są przecudne przecież) ktorych suknie wypelniamy owymi platkami po uprzednim nasmarowaniu sukni klejem.efekt zadowala dziewczyny, ktore robia jeszcze z platkow korony i inne ozdoby. Super zabawa bez zabawek!pozdrawiam i polecam

    Witam serdecznie!

    Chciałbym podzielić się naszą zabawa w kapięlowo-balkonowe- bajki 🙂

    Pora kąpieli kojarzyła się mojej córce jeszcze niedawno z końcem zabawy, aż pojawił się w naszych głowach pewien pomysł.
    W ostatnie słoneczne wieczory kąpiel zaczęła odbywać się tak po prostu na ciepłym balkonie. Radość jest ogromna, z radością wielgachną Hania zakłada strój kąpielowy i pomaga mi (zwykle swoim wzrokiem) przygotować wanienkę nazwaną balkonowym stawikiem. Mamy już wieczorny rytuał z tym związany: Hania rozpościera ramiona lub wyciąga nogę jak baletnica , a ja pytam: jesteś Aniołem, Wróżką czy samolotem? Hmm, Hania się zastanawia i mówi: umiem na pewno latać! A ja – tata, wierzący swojej latorośli mówię: to wskakuj w moje ramiona! Bywa, że Hania jest wróżką, która szybuje pod sam sufit, unoszę ją i biegam z nią po całym domu, po czym awaryjnie ląduje w wannie balkonowej, czyli wanience. Często Hania utrzymuje, że źle wykonałem lądowanie, więc powtarzam z nią (już całą mokrą) frajdę lądowania.
    Później jest etap bańki mydlanej i ciekawej opowieści za każdą złapaną przez nią bańkę. Hania najbardziej lubi opowieść o Księżniczce Lawendowej, która mieszka na pustyni. Rozmyśla przy tym wiele, że ona ma wodę w wanience, a piękna Księżniczka musi jej poszukiwać dla siebie i swojego wielbłąda… ale wszystko dobrze się kończy, i koniec końców Córcia łapie za mydło i zmywa z siebie upał 🙂

    Życzę wszystkim owocnych kąpieli i kreatywnych zabaw 🙂 Serdeczności!

    Witam,

    My również z córką uwielbiamy różne kreatywne zabawy. Ostatnio wzięłyśmy duży karton wycięłyśmy z niego zamek i udekorowałyśmy go i była później super zabawa z chęcią jak będzie możliwość prześle jego zdjęcie bo naprawdę wyszedł fajnie:).
    Ostatnio również uszyłyśmy razem Misia córa miała możliwość szycia i wypychania Misia watą też bardzo miło spędziłyśmy czas.
    NO i spędzamy razem dużo czasu w kuchni na pieczeniu babeczek i ciasteczek przeróżnych kształtów:)
    PS. superr blog na pewno będę tu często zaglądać:)

    Madame lubi rysować i malować. Lubi też opowiadać, co narysowała, choć często się dziwi, że rodzice nie rozpoznają od razu, co jest na rysunku. 😛 A nie rozpoznają, bo moja córa rysuje generalnie kłębki wełny. 😉 Jesli chodzi o kolorowanki, to wg Madame należy obrazek zamalować jak najdokładniej jednym kolorem, tak, żeby nie było go widać. I absolutnie nie daje się przekonać, że nie do końca o to chodzi. 😉 Ja jej daję wolną rękę. Ma stały dostęp do kartek, kolorowanek i łatwo zmywalnych 😉 kredek i flamastrów. Tylko pieczątki (które również uwielbia) i farby są poza jej zasięgiem i zabawa jest pod nadzorem. Najbardziej dziewczynka wyżywa się na tekturowym domku, który jest cały pomalowany, oklejony i ozdobiony kolorowymi taśmami washi i naklejkami. To jest prawdziwie JEJ dom. 😉
    Jesli chodzi o zabawy kreatywne to Madame najbardziej lubi te z wodą. Przelewanie wciąga ją na dłuuugi czas. U nas woda jest w 3-ech podstawowych kolorach i obserwujemy jak się kolory mieszają. A w przedszkolu wystarczy, że panie nie odstawią dzbanka z wodą do picia poza zasięg małych łapek i już po chwili cała woda jest rozlana do wszelkich dostępnych pojemników. 😉
    Drugą zabawą, która lubimy jest malowanie paluszkiem w kaszy mannej. Wysypuję na tacę kaszę, makę lub inny sypki produkt i dziecko tworzy ulotne obrazy. Też wciąga. 😉
    I jeszcze w kwestii pokazanych przez Ciebie zestawów. Bardzo pomysłowe, zwłaszcza pierwszy (bo obrazki piaskowe/brokatowe znam, choć nie takie ładne). I do tego przecudnej urody. Takie księżniczki i kucyki to ja rozumiem. 😉 Zapisuję sobie w ulubionych. Na zimowe wieczory jak znalazł, bo aktualnie jednak zabawy na placu zabaw wygrywają zdecydowanie. 😉

    Kreatywną zabawę zaczynamy od znalezienie rzeczy, które mogą nam w tym pomóc. Np. kubeczki po jogurtach, dzięki którym możemy wybudować wspaniały zamek. Liście, rośliny, dzięki którym możemy stworzyć niesamowity rysunek. Tak to u nas działa. 🙂

    Krótko, żeby nie zanudzać szczegółami 😉 Bierzemy kartkę, długopis, tatę i córkę. Tata rysuje jakąś część zwierzęcia (noga słonia, róg nosorożca, płetwa rekina….), córka zgaduje co to. Nie zgadnie to dorysowujemy dalsze elementy zwierzaka. Po odgadnięciu ja rysuję zwierzę do końca, a córka obok swoją wersję 🙂 Następnie zagadkę przedstawia córa, ja odgaduję 🙂 Pozdrawiam,

    Cześć,

    w obecnych czasach mamy mnóstwo zabawek, lecz większość zadowoli dziecko na 5 minut. Na początku fajne, bo świeci się i gra, ale ile można przyciskać jeden guzik i słuchać tej samej melodii. Pewnego dnia doszłam do wniosku, że moje czasy byłby ciekawsze. Może nie było tyle zabawek, były też dość drogie, ale jak już coś dostałam od rodziców to zabawy starczyło mi do następnej okazji na prezenty. A moja pięcioletnia córka jeszcze do niedawna wchodziła do sklepu i dosłownie co głośniejsze i świecące to musi mieć.

    Zrobiłam powrót do moich czasów i wciągnęłam w to córkę i męża:)
    1. Ludek z trawą – ja miałam kupionego, ale przecież większą frajdą jest go zrobić. Najpierw wyprawa do zoologicznego pooglądać zwierzątka i kupić trociny. potem potrzebowałyśmy nasionka trawy, a w domu znalazłyśmy mnóstwo starych rajstop. I zabawa na 102. Córka upychała trociny do rajstopek i robiła brzuszek, rączki i nóżki zawiązane gumką. Na głowę najpierw wsypałyśmy nasionka a potem trociny i wszystko połączyliśmy. Z papierów samoprzylepnych zrobiłyśmy uśmiech i oczka. A na koniec konewką podlałyśmy naszego ludzika. Mega frajda przy robieniu, ale jeszcze większe zdziwienie jak urosła na głowie trawa, którą można śmiesznie przycinać.
    2. Kuchenne okno- smutne bez kwiatów, a w garażu pełno doniczek, niekoniecznie ładnych. Do tego klej i wszystko co w kuchni: kasza, groch, fasolka,kukurydza. Kiedy to wszystko poprzyklejałyśmy na doniczki wyszły nam prześliczne mozaiki. A w nich same pyszności szczypiorek, bazylia i ulubione pomidorki koktajlowe.
    3. Kartki okazjonalne- od dwóch lat już nie kupujemy. Mamy naszą skrzynię skarbów a w niej: perełki, tasiemki, kwiatuszki, kokardki, wycinanki i wiele innych ciekawych rzeczy. Na każde urodziny, imieniny czy święta robimy własnoręcznie robione kartki. Przyklejamy wszystko i wychodzą nasze arcydzieła, które wysyłamy do naszych bliskich.

    A zabawy z tatem, są bardzo poważne. I córka jest wtedy bardzo zajęta i nie wolno jej przeszkadzać. Jeżeli ona tacie nie pomoże to tata tego nie zrobi.
    1. Stolik z parasolką na ogród- w piękne lato jedzenie najlepiej smakuje na podwórku. Dlatego mąż z córką zrobili piękne malutkie mebelki tarasowe. Mąż przybija gwoździe do połowy, a córka ma najtrudniejsze zadanie, bo musi je podobijać.
    2. Karmnik dla ptaków – to samo co wyżej, najtrudniej jest przybić gwoździe, przykleić miseczkę z wodą i znaleźć troszkę ziarenek.
    3. Wyjazd z tatem na biwak – oczywiście pod namiot przed domem. Nazbieranie chrustu na ognisko wymaga dużo siły i obydwoje robią się głodni. Ale ponieważ są na biwaku daleko, daleko … to i jedzenie muszą znaleźć sami. Tatuś wyrusza na polowanie po mięso, czyli po kiełbaski do lodówki. A córka szuka ziemniaków w garażu do pieczenia w ognisku. A na deser szukają owoców w lesie (czyt. sadzie).

    Zabawy z mamą i tatą bardzo się różnią, ale dzięki temu córka nie chce już tych kolorowych zabawek na 5 minut. Zabawy z tatą pobudzają wyobraźnię, widząc kota córka opowiadała że na biwaku spotkała tygrysa. A ja ostatnio chciałam kupić jej jakąś zabawkę to usłyszałam: Mamo a może pójdziemy do tego sklepu co ma kolorowe kartki i koraliki ? ( czyli do zwykłego sklepu papierniczego).

    My uwielbiamy rozwieszać na płocie białe prześcieradło i w jego stronę puszczamy bańki! Ale to nie są zwykłe bańki. Do mydlanego płynu dodajemy barwniki spożywcze. Wychodzą piękne kolorowe bańki, które na białym prześcieradle zostawiają magiczne wzory 🙂

    Moja chrześnica to mała, 6-letnia faszionistka. Uwielbia się stroić i jak na prawdziwą diwę przystało, nie ubiera się dwa razy w tę samą kreację. W naszych stylizacjach króluje ekstrawagancja i oryginalność. Pokazy mody to pełne przepychu spektakle, na których wyróżnia się: kapslowa mini, branzolety z butelek po oleju. sprite i wody mineralnej, bluzeczka z płyt CD, kapelusz po starym parasolu, spódniczka bombka z papieru do pakowania prezentów, korale z pociętej rolki papieru toaletowego i wiele, wiele innych. Prawdziwą furorę natomiast, robi biustonosz z ćwiekami, który stworzyliśmy wykorzystując nakrętki po paście do zębów. Przed każdą jej wizytą gromadzę potrzebne materiały, którym dajemy drugie życie, więc nie dość, że kreacje są niepowtarzalne to na dodatek eko.

    Wyznaję zasadę że zabawy są po to by uczyć i rozwijać, a nie stanowić funkcje bezsensownego czasoumilacza. Nauka przez zabawę to najwspanialszy sposób na rozwijanie inteligencji dziecka i nawet jeśli efekty nie są widoczne od razu to z pewnością wkrótce staną się zauważalne. Moja ulubiona zabawa to zabawa w skarb. Wymaga ona ode mnie wcześniejszego przygotowania. Świetnie gra się na dworze, ale w domu również można się zabawić. Ulubiony owoc dziecka, bądź zdrową słodycz ukrywam w dowolnym miejscu. Tworzę również kreatywne karteczki – wskazówki na których znaleźć można podpowiedzi, które odpowiednio rozszyfrowane prowadzą malucha do kolejnej wskazówki. Aż wreszcie doprowadzą do skarbu. Zabawa uczy cierpliwości i umiejętności odczytywania wskazówek, które nie zawsze napisane są wprost. Mój malec uwielbia tą zabawę, zresztą ja również. I ta niewypowiedziana radość gdy wreszcie po długich i meczących poszukiwaniach udaje się odnaleźć nagrodę.

    Z moją Kaśką rodzinne gry planszowe robimy, najlepiej na świeci przy tym się bawimy.

    Ćwiczymy koncentrację, wymyślamy postacie, czasami damy poprojektować tez Tacie.
    W ramach recyklingu pudełka i patyczki wykorzystujemy, pionki z klocków lub plasteliny sobie budujemy.
    Worki lub kartony to MAGIA PRZECHOWYWANIA, nigdy nie zgubił nam się żaden element do grania.

    Kolorowo w tych grach jest, każdy dodatki sam wybiera.
    Przyznać trzeba że żywe kolory dają nam POWERA:-)))

    Fajnie tak rodzinnie gry produkować, a przed sąsiadami nie udaje się nam ich schować.
    Gramy zatem my i nasze dzieciaki oraz dzieciaki z paki w której są też nasze dzieciaki.
    Trochę zaplątanie do się przedstawiło, ale zawsze grupą dobrze się bawiło.

    No i przy tym zasad trochę poznajemy, fair play co znaczy, wszyscy dobrze wiemy !!!

    Witam 🙂 Ja mam przyjemność bawić się z moim bratankiem. Zauważyłam, że chłopcom ciężej o kredki i rysowanie, niż dziewczynkom, dlatego też postanowiłam zaciekawić go poniższą zabawą, która doskonale się sprawdza również w relacjach dziecko – dziecko, jak i również w większym gronie

    Zabawa polega na tym :
    – każde dziecko ( bądź też obecny dorosły) Posiada białą kartkę formatu A4 i 5 kredek/mazaków – każdy te same kolory, czyli na przykład czarny , czerwony, żółty, zielony, niebieski ( im dziecko starsze, tym więcej kolorów można wprowadzać – np. ciemny niebieski, jasny niebieski)
    – dzieci są tak względem siebie ustawione, żeby nie widziały kto co maluje
    – wyznaczona osoba zaczyna rysować i mówić co rysuje, na przykład ja maluję i mówię : “W prawym górnym rogu rysuję żółtą kredką małe kółko” albo ” Na środku kartki rysuję kwiatka którego środek jest koloru czarnego, a płatki czerwonego”
    – po ukończeniu porównujemy obrazki, kto ma najpodobniejszy do osoby prowadzącej
    – następuje zmiana osoby prowadzącej – rysującej

    Zabawa rozwija myśli, uczy kolorów, jest doskonała dla dzieci prawie w każdym wieku ( można stopniować poziom trudności) , doskonale uczy nazywania , wysławiania się, wyobraźni i co najlepsze – zachęca do rysowania 🙂

    Moja 3 letnia córka nie należy do zwolenników malowania za to lubi biegać, skakać,jeżdzić na rowerze, grać w piłkę, ma porozbijane kolana i wcale jej to nie przeszkadza żeby dalej spinać się, robić wyścigi w biegach z kolegami , czy biegać za psem. Ale z racji tego że ja nie mam 3 lat 🙂 i muszę dychnąć wymyślam przeróżniaste zabawy, przy których córka naszczęście potrafi siąść i się zająć 🙂 a lubimi : – razem gotować , kroimy, wyrabiamy ciasta i panierujemy choć kuchnia po panierce córki wygląda nieciekawie 🙂 -tworzymy z gliny a po wyschnięciu malujemy farbami tzn ja muszę kończyć bo jak to córka mói ja nie mam czasu 🙂 -lubimy zabawy montessori ( ostatnio przerabialiśmy budowę kwiatka i mrówki ) -labirynty rysowane na ulicy -malujemy rękami i nogami , rozkładam duży arkusz papieru a na nim po trochu farb różnego koloru, do tego pianka i córka ma świetną zabawę – szlaczki rysowane palcem po grysiku, ja rysuję na kartce jakiś wzór a córka paluszkiem rysuje go po grysiku – obecnie jesteśmy na uczeniu się czytać metodą sylabową, więc na chodniku napisałam kredą uczone się sylaby i linie za którą córka stała i rzucała balony z wodą na sylabę którą ja wypowiedziałam ( fajna zabawa przy upałach ) – łowienie sitkiem w basenie zakrętek – dopasowywanie zakrętek do śrubek i nakręcanie – gramy w różne planszówki, układamy puzzle i czytanie córka uwielbia książki i jest częstym gościem w bibliotece zawsze wracamy z 15 – cioma książkami :), Mogła bym pisać i pisać pomysłów mamy dużo trochę swoich trochę zgapionych, córka sama lubi też coś wymyśleć , bardzo lubimy się bawić i spędzac razem czas 🙂

    staram się byc mamą, która stymuluje rozwój fizyczny i manualny swoich synów, dlatego co i rusz funduję im przeróżne pomysły na zabawę – niektóre spaliły na panewce, niektóre wyszły rewelacyjnie, dlatego kilka z nic opiszę – może któraś mama zdecyduje si ę z nic skorzystać, wówczas będzie mi niezmiernie miło 🙂 I tak np ŁAPKOWE RYSUNKI – smarujemy dłonie farbkami, odbijamy i tworzymy wówczas różne kształty – rewelacyjnie można np zrobić ptaki (dłonie to skrzydła), płaszczki, żółwie czy kurkę 🙂 Kolejne to oczywiście KÓŁKOWE FORMY, czyli origami, ale że moi synkowie są za mali, by sami wyciąć kółeczka, bardzo często na spontanie wykorzystujemy okrągłe płatki kosmetyczne 🙂 Rewelacja! Do tej pory były już bałwanki, eskimoski czy bociany 🙂 OZDABIANIE SPINACZY do bielizny – mieliśmy zwykłe, drewniane spinacze, teraz nasze pranie wygląda mega optymistycznie, bona klamerkach jest radosna twórczość własna moich bąków :)To naprawdę rewelacyjna zabawa 🙂 Ostatnio zaś wykorzystywaliśmy papierowe talerzyki grillowe 🙂 Świetnie nam wyszły obrazki wakacyjne – zrobiliśmy błękitne tło, dzieci me dokleiły białe żaglówki (kartka papieru złożona w trójkąt), domalowały słoneczka – rewelacja 🙂 Aa, wprawdzie nie mam córeczki, ale uwielbiam, ubóstwiam tiulowe pompony, dlatego też zrobiliśmy 4 sztuki – tak naprawdę dla mnie i żeby było miło nam wszystkim, tiulowe, krzywe, NASZE POMPONY wiszą przy lustrze w mej toaletce 🙂 Chłopcy pomagali mi nawijać tiul na książkę, ja zaś zajęłam się związaniem o i przycięciem – ich miny, kiedy z niczego powstaje COŚ – absolutnie bezcenne! Więc drogie mamy, bawmy się, wykorzystujmy wszystko, co można znaleźć w naszych domostwach, bo naprawdę warto 🙂

    Witam. Gdy moja córeczka miała niecały rok “namalowała” swój pierwszy obraz. Trochę rękami, trochę nogami, po prostu- tak jak się udało. Dałam jej duży karton i farby, zabawy było przy tym mnóstwo, a w farbie byłyśmy obydwie i pół podłogi 🙂
    Teraz moja córa ma niecałe 3 latka, a przy malowaniu farbami nadal rzadko używamy pędzelka, czasami nawet nie używamy kartek. Malujemy niesamowite obrazy na sobie 🙂
    Takich zabaw staram się wymyślać sporo i w każdym miejscu:
    – rysowanie na pisaku patykiem,
    – tworzenie rzeźb z ciastoliny lub z ciasta tuż przed upieczeniem,
    – rysowanie kredkami świecowymi po papierze ściernym by był lepszy efekt kolorystyczny lub
    – tworzenie mozaiki ze ścinków papieru kolorowego.
    Uwielbiamy takie zabawy, a gdy nie mam pomysłu na coś nowego to szukam w sklepach gotowych zestawów, takich jak zestawy kreatywne firmy Janod.

    Witam
    Naszą kreatywną zabawą jest np.malowanie kamyczków na rożne kolory, różne obrazy i wzory. Ciapki, kropki oraz paski i słoneczko, drzewko, chmurka tworzy Ania i Jasiulka. Przywiezione wprost z nad morza, morską tonią jeszcze pachną w wakacyjny dzień słoneczny malowane paletą lata. W taki dzień upalny nawet pędzel chce odsapnąć więc nasze palce małe same sobie radę dały … i malowały łąkę, lasy no i morze a w nim rybek setka pływa kolorowa i szczęśliwa. Mamo nie krzycz za te plamy to ten rekin chciał mnie pożreć a ta plama na policzku to jest całus od małej rybki.
    Pozdrawiam

    Czy z pudełka może powstać rzecz wielka a w dodatku użyteczna ? Czary mary Tata zna najlepsze czary. Raz, dwa, trzy … i TV, cztery, pięć i jest miecz, sześć, siedem, osiem mamy czołg, dziewięć i dziesięć zamek stoi na tarasie; a w ogrodzie z pomocą synka powstał piracki statek. Gwoździki razem wbijaliśmy i nawet drewno razem piłowaliśmy. Tata z synkiem, synek z tat.a. A po skończonej robocie kreatywność swa zabraliśmy i do kuchni się przenieśliśmy. Czary mary raz, dwa, trzy jajecznica nam się śni (taka na boczku:), a do tego muchomory-pomidory i zielone dziwne stwory.

    Kreatywne dzieci nie stronią od samotności
    Wierzą w siebie i chętnie podejmują wyzwania jako dorośli
    Dlatego poświęcam dziennie kwadransów kilka
    By mój smyk połknął kreatywności bakcylka
    Po pierwsze nie podsuwam synkowi rozwiązań gotowych
    Pozwalam mu próbować wielu rzeczy nowych
    Gdy się myli, chcę by sam doszedł do istoty problemu
    Tak by otaczający go świat tworzył samemu
    Po drugie pozwalam mu zadawać pytania i sama je zadaje
    Gdyż to początkiem kreatywnego myślenia zaraz się staje
    Kolejnym krokiem jest wspólne książek czytanie
    Co wpływa na wyobraźni szybkie pobudzanie
    Nie zapominam również o wsparciu i dziecka nagradzaniu
    Tak by jeden problem nie skończył się na jednym rozwiązaniu
    I co może i najważniejsze – wybieram dla synka twórcze zabawy
    I przed zbrudzeniem rączek, czy ubranka nie żywię obawy
    Często plastelinę lepimy i ugniatamy na naszym stole
    Umiejętności jakich przy tym smyk nabiera przydadzą się w szkole
    Zabawa ta ćwiczy ręce i rozwija wyobraźnię
    Dlatego z moim synkiem z plasteliną wręcz się przyjaźnię
    Zachęcam rodziców do rozwijania u dziecka kreatywności
    Bo zaowocuje to już w niedalekiej dziecka przyszłości!

    Przyznam się,że poniekąd mierzi mnie słowo” kreatywny”.Począwszy od maluchów skończywszy na ludzie pracującym wymaga się od nas wszystkich kreatywności. Z obserwacji moich dzieci, młodsze ma 3 lata, wyciągnęłam wniosek ,że każda rzecz,sytuacja sprzyja tzw. zabawom kreatywnym. Ostatnio wykorzystałam stare prześcieradła do malowania farbami,poszły w ruch ręce i nogi,było dużo frajdy i śmiechu. Dzieci są niezwykłe, potrafią sprawić, że jakaś rzecz może według “zapotrzebowania” stać się czymś innym.Córka ma dinozaura z długim ogonem, udaje,że ten ogon to pędzel, nabiera kolory tym pędzlem i udaje,że maluje sobie twarz,czasami maluje mamę albo misia. Chętnie nawleka koraliki,o ile nikt nie miesza się do jej zabawy. Wrzucała tez bibułkę do wody, fascynowało ją to jak zmienia się kolor wody. Na placu zabaw zrywa trawę,zbiera kamienie, gotuje zupkę- to też chyba kreatywne…?:) .I oczywiście nożyczki i klej, na razie wycina obiema rączkami,ale rwie się do tej roboty aż miło:),chciałaby robić wszystko sama:) Pozdrawiam.

    Razem z moją córką same tworzymy nasze zabawki. Rysujemy lalki na kartonie, potem je wycinamy, budujemy im mieszkanko z kartonowego pudła, które oczywiście odpowiednio dzielimy. Powstają wszystkie wnętrza, tapety na ścianach, meble, czyli wszystko to co jest nam niezbędne do wspólnej zabawy. Nie ma końca w tworzeniu, rozwijaniu przeróżnych urządzeń, sprzętów itp. Takie nasze papierowe simsy 🙂 Polecam naprawdę wspaniała zabawa i rozwój kreatywności naszego dziecka

    My najchętniej malujemy paluszkami 🙂 Czasami urozmaicamy swoją zabawę i uzbrajamy się w folię bąbelkową. Powstają wtedy bardzo ciekawe obrazy.
    Bawimy się także ciastoliną, mamy specjalny stolik, dzięki któremu możemy przygotować wiele różnych smakołyków lub pobawić się we fryzjera 🙂

    Mój synek też nie przepada za zwykłym rysowaniem. Nie ma opcji, żeby wziął sam z siebie kredki i kartkę. Zawsze musi mieć coś extra i wtedy możemy działać. Na szczęście ma kreatywną mamusię (mnie 🙂 ) i ja już wiem co zrobić, żeby zachęcić go do zabawy w sztukę. Oto kilka sprawdzonych przeze mnie pomysłów:

    1.NAKLEJKI i STEMPELKI- kupuje naklejki tematyczne zestawy pieczątek: piraci, dinozaury, pojazdy i tworzymy pracę z ich wykorzystaniem dorysowując resztę np.
    „Miasto”- Synek musi narysować ulicę, domy, drzewa i przykleja w odpowiednie miejsca naklejkowe pojazdy.
    „Podwodny świat”- mam naklejki i pieczątki z rybami i innymi konikami morskimi, ale trzeba dorysować wodorosty, ukryty na dnie skarb, bąbelki…
    2. GAZETY MAMY- Gazetki tematyczne (ogrodnicze, dekoracyjne) lub te zwykłe reklamówki ze sklepów wykorzystujemy na tej samej zasadzie co naklejki. Daję Młodemu gazetę i ma sobie wybrać, wyciąć, ponaklejać elementy np. wymarzonego ogrodu, sklepu spożywczego albo koszyczka wielkanocnego i oczywiście dorysować resztę, by obrazek był kompletny. Bardzo lubimy takie zabawy!
    3. ZDJĘCIA- Uzgadniam z synkiem, jaki tworzymy dzisiaj obrazek np. życie na wsi. Pytam co on chciałby robić na wsi. Karmić kury. Ok. To ustawiam Młodego na tle ściany, ma udawać, że karmi kury a ja robię zdjęcie. Zdjęcie drukujemy, wycinamy jego obrys, naklejamy na kartkę no i teraz trzeba te kury dorysować. Ale oprócz kur trzeba stworzyć stodołę, drzewa, słonko etc.
    4. LAMINATOR- zauważyłam, że odkąd kupiłam laminator, zainteresowanie plastyką zwiększyło się. Tworzymy gry planszowe, które następnie laminujemy. Kalendarze, które następnie laminujemy. Podkładki śniadaniowe, które następnie laminujemy itd. Olaminowany obrazek nie niszczy się i ma bardziej intensywne kolory, przez co bardziej podoba się dziecku.
    5. SZTUKA UŻYTKOWA- czyli coś co sprawdza się w praktyce.
    Słoik po kawie oczyszczam i razem z synkiem malujemy farbami do szkła tworząc cudowny wazon. Później idziemy na spacer i musimy stworzyć fajny bukiet do wazonu.
    Najzwyklejszą ceramiczną doniczkę malujemy farbami (lepiej akrylowymi niż plakatówkami) i mamy świetną wiosenną doniczkę. Ale, ale..! trzeba coś do niej wsadzić! Kupujemy więc nasionka i obserwujemy jak nam roślinka rośnie.
    Biały T-shirt nie musi być nudny! Wystarczy trochę specjalnej farby i mamy koszulkę marzeń 🙂

    Polecam i pozdrawiam

    Pracując z dzieciakami na świetlicy trzeba wykazywać się kreatywnością. Mam kilka zabaw w zanadrzu, żeby pobudzić ich twórczą stronę
    1. Na kartce papieru rysujemy byle jakie zygzaki. Zadaniem dziecka jest dorysowanie do obrazka różnych części, żeby zaczął coś przypominać. Zabawa jest nie tylko zachęcająca do malowania, ale również jest treningiem twórczości.
    2. Na kartce odbijamy linie papilarne kciuka. Do każdego odbicia dorysowujemy części ciała zwierząt, tworząc małe zoo
    3. Zabawa w rzeźbiarza. Jedna osoba jest rzeźbiarzem a druga rzeźbą. Rzeźbiarz ustawia swoją rzeźbę w różne wymyślne figury tworząc swoje dzieło.
    Jest jeszcze wiele innych zabaw. Długo by wymieniać, myślę jednak, że te trzy są najbardziej lubiane przez dzieciaki.

    Wychowałam się w domu, w którym rodzice budowali we mnie duże uznanie dla sztuki i rozwijanie umiejętności plastycznych/manualnych. Było to bardzo ważne dla rodziców, a w szczególności dla mojego taty, który jest grafikiem. Poszłam również w ślady taty i ukończyłam studia na kierunku grafika warsztatowa. Nie zmuszam swojego dziecka do tej formy rozrywki, bo sama nigdy nie byłam zmuszana i to jest moim zdaniem podstawa sukcesu jakim jest zachęcenie dziecka i zarażenie go do rysowania, malowania, wycinania, wyklejania, odbijania. Jako mała dziewczynka patrzyłam na mojego tatę, który z dużym skupieniem i radością wykonywał swoje prace. Szczególnie imponowały mi jego grafiki – akwaforty, linoryty, drzeworyty. Chciałam być taka jak on. Teraz, gdy mój synek ma 7 lat, robię tak samo jak mój tata. Zaczynam pierwsza wycinać linoleum tak by powstał linoryt czy ryć w blasze miedzianej by powstała akwaforta. Dziecko widząc pasję w swoim rodzicu bez zmuszania dołącza i chce robić to samo, tak samo, a może czasem i lepiej, bo robi to instynktownie, bez zbędnego przejmowania się o to czy się uda czy nie. Zawsze się udaje. Grafika nie jest rzeczą prostą w przygotowaniu i wykonaniu. Uważam jednak, że przy pomocy rodzica i pod jego stałą kontrolą pięciolatek może rozpocząć swoją przygodę z grafiką. Polecam wybrać w sklepie z wykładzinami najtańsze i miękkie linoleum, kupić kilka grubości dłut, narysować na linoleum w odbiciu lustrzanym rysunek a później wyciąć go. Następnie wycięty już rysunek smarujemy farbą drukarską, kładziemy kartkę tak aby się nie poruszyła i odbijamy miejsce przy miejscu np. łyżką. Ja posiadam ręczną prasę drukarską ale przy małych formach nie zdaje ona egzaminu, więc i tak wybieramy ręczne odbijanie. Tak powstała praca – linoryt – schnie około 2-3 dni w zależności od farby. Uważam, że nie ma w tym nic strasznego gdy 5-7 latek pod okiem rodzica wycina dłutkiem swoje pierwsze linoryty. Podstawą jest bezpieczeństwo i higiena pracy 🙂 i dobra zabawa. Akwaforta jest nieco bardziej skomplikowana. Polega na wyryciu swojego rysunku w blasze miedzianej pokrytej werniksem, wytrawieniu jej w kwasie, zmyciu wernisku, pokryciu na gorąco farbą i odbiciu (w tym przypadku wchodzi w grę już tylko i wyłącznie prasa drukarska). Cała forma jest dość skomplikowana ale mój synek z chęcią wykonuje sam rysunek igłą grawerksą, a mama lub dziadek wykonuje wszystkie inne prace związane z przygotowaniem i odbiciem blachy na papier. Mimo, że przedstawiłam dość skomplikowane formy zabawy z moim synem Frankiem, to polecam każdemu pierwszy sposób na grafikę czyli linoryt. Bez problemu zrobimy go w warunkach domowych a radość dziecka gwarantowana. Przygodę z grafiką możemy zacząć jeszcze prościej np. od przeciętego ziemniaka. Wyciąć w nim nożykiem różne formy, później maczać go w farbie i odbijać jak stempel na kartce. Moje młodsze dziecko z niecierpliwością czeka aż będzie mogło dołączyć do brata, mamy i dziadka bo ma na razie 2 latka, ale wszystko przed nami 🙂

    Moja Zuzia bardzo szybko nudzi się wykorzystując do zabawy zabawki. Elektroniki staramy się unikać, więc pozostaje nam zabawa kreatywna. Jesteśmy niczym chomiki – zbieramy pudełka, ładne butelki, kawałki materiałów czy wzorzyste i błyszczące opakowania. Z tego co nagromadzimy potrafimy wyczarować cuda: powstają domki dla lalek, ubrania, a nawet całe osiedla, ba! nawet i miasteczka! Jeden z naszych projektów mógłby zawstydzić niejednego architekta! Na ogromnej drewnianej dykcie, którą zapewnił nam troskliwy tata, powstała mała wioska z kolorowymi domkami. Lalki Zuzi mogły zamieszkać w kartonowych mieszkankach, w których nie zabrakło szaf z pudełek po herbacie, dywanów z wysłużonej koszuli dziadka, a nawet stołu z opakowania po kremie! Dzięki takiej zabawie moja Zuzia nie tylko jest radosna, ale kształci swe zdolności manualne i uczy się podstawowych zasad recyklingu.

    “Cuda na kiju” – to takie nasze zabawy bez kasy 🙂 np. zabawa w “Magiczny Eliksir”. Przygotowujemy sobie w domu z córeczką recepturę. Hania rysuje na kartce składniki takie jak biały kwiatek, 2 szyszki, źdźbło trawy, 5 kulek jarzębiny, szczypta piasku z piaskownicy,piórko itp. Potem zabieramy nasze ,,magiczne” wiaderko i idziemy na spacer po osiedlu w poszukiwaniu wyżej wymienionych tajnych składników. Po drodze wybieramy sobie jeszcze odpowiednie patyczkowe różdżki. Kiedy uda nam się odnaleźć wszystkie składniki z listy, wtedy za pomocą różdżki i magicznego zaklęcia Eliksir się zaczyna spełniać nasze marzenia, a my chichramy się na całego… bo tak fajnie jest jak marzenia się spełniają!!! 🙂

    A gdy na horyzoncie pojawia się tata, to zabawy robią się jeszcze bardziej odważne 🙂 Mocniutko polecamy zabawę w kolorowe wulkany! Bierzemy cztery szklanki wody, wkładamy do nich paski kolorowej bibuły (do każdej inny kolor) i po kilku minutach paski wyjmujemy. Cudnie pojawia się kolorowa wodę. Wtedy wsypujemy do każdej szklanki opakowanie kwasku cytrynowego (ok. 3-4 łyżki), a w jeszcze innej szklance z wodą rozpuszczamy 5 łyżek sody oczyszczonej. Nabieramy do strzykawki wodę z sodą i wlewamy do szklanek z kolorową wodą. I teraz najbardziej widowiskowy moment: dzieje się głośne “pssssssssss” i mamy wulkany!:)

    Pozdrawiamy!

    U nas rządzą wszelkie zabawy kartonowe. W zależności co tam rodzice sobie kupią i jaki po tym zostanie karton można zrobić: autko, samolot, rakietę… raz trafił się naprawdę wielki karton i mogliśmy zrobić domek! Zabawa jest przednia – zaczynając od wymyślania i sprawdzania na co karton się nadaje, poprzez malowanie, klejenie, ozdabianie aż po tradycyjną zabawę kiedy np. mama ciągnie córkę w takim autku po całym domu 😉
    Kolejną zabawą, którą uwielbiamy są planszówki. Czasem gramy w tradycyjne gry, ale kiedy mamy ochotę na naprawdę wielką zabawę tworzymy ją sami. Potrzeba ogromnego arkusza papieru, sporo miejsca na podłodze, flamastry i wyobraźnia. Rysujemy pola, wymyślamy zasady, pionkami są klocki, auta, lale, maskotki, co nam akurat wpadnie w ręce. Zabawa rwczej na weekend bo wymaga ode mnie sporo czasu i zaangażowania 😉

    Nasza zabawa została w pełni wymyślona przez nasze dziecko. Pomysłowa, zmieniająca się niemal każdego dnia. W końcu i ja doczekałam się dna, kiedy gotując obiad nie muszę zastanawiać się czy pilnować zupy czy sprawdzać miękkość gotowanego makaronu. Baa ! Mogę nawet wykonać telefon do przyjaciółki 😮
    Moja córka wcześniej poznała rysowanie kredkami, malowanie farbami oraz rysowanie kredą na tablicy kredowej jednak żadne z tych zajęć nie wzbudził jej tyle zainteresowania, aby mogła sama usiąść i popracować. Gdy zasiadałyśmy do tych czynności po jakimś czasie dziecko nudziło. Sytuacja wyglądała ta, że ok 85 % kupowanych kredek znajdywałam w dziwnych miejscach i nie były to pudełeczka i kubeczki stojące na stoliku córki. Rysowanki na kilka minut zajmowały dziecko ale aby sama wykonywała tę czynność to niekoniecznie, pomyślałam wtedy , że to chyba za wcześnie!
    Potem była próba z farbami- no fajne na pięć razy za to najchętniej za blok służyło jej moje ciało, pies, jej własne ubranie, ściany…jesteśmy przed remontem wiec Śnieżka zmywalna i słowa “i sorry” dopiero przed nami 🙂 Wtedy wpadłam na pomysł zakupu tablicy kredowej i kredy. Lodówka staruszka została oklejona tablicą i powstało zupełnie nowe miejsce do tworzenia 🙂 Tu już było znacznie lepiej,rysowałyśmy kształty, były zgadywanki, litery, tu zainteresowanie trwało dłużej , dziecko samo sięgało po kredy, malowało po swojemu. Chętnie również córka zmywała swoje prace gąbką. Fascynacja trwała ok dwóch tygodni Któregoś deszczowego popołudnia moja niespełna wówczas 2,5 latka latka poprosiła o pędzel i kubeczek z wodę i tak się zaczęło..
    Hmmno ok pomyślałam i zapytałam:
    -Co będziesz robić córeczko?
    -Mamo chce malować !
    Wtedy to moje dziecię pokazało mi inny sposób malowania- zamoczyło pędzelek w wodzie i na prawie białej, żel zmytej tablicy zaczęło malować pędzlem i wodą!! O kurcze -pomyślałam, ale na to bym nie wpadła!!
    Zabawa cały czas ewoluuje!! Pod rękę poszły początkowo magnesy z górnej części lodówki-służyły do obrysowywania, następnie córka wypełniała obrysowane kształty mokrym pędzelkiem. Po kilku dniach w koszyczku przy lodówce leżały różnego rodzaju przedmioty- najpierw płaskie- denka od słoików, plastikowe talerzyki, kapsle.Teraz córka jest na etapie obrysowywania różnych rzeczy -nie tylko płaskich ale np drewnianych łyżek do zup, plastikowych kieliszków do jaj, owoców, czasami sięga nawet do lodówki i wyciąga np jogurt.
    Zabawa wymyślona przez córkę, wykorzystujemy rzeczy które są pod ręką , wykonuję ją w zupełności sama(u nas to rzadkość aby dziecko mogło skupić się na jednej czynności dłużej niż pół godziny!) Widocznie bardzo jej się to spodobało .
    Do tej pory pamiętam jej wielkie skupienie przy obrysowywaniu jej lewej rączki. W dodatku pierwszy raz widziałam u niej takie zaangażowanie i dokładność!
    Ja w tym czasie mam kilka chwil na wykonanie obowiązków(do tek pory odbywały się one przeważnie podczas drzemek!)
    Kreatywność tej zabawy według nas polega na tym, że została wymyślona przez dziecko, zmienia się i rozwija razem z nim i jest zagadkowa 🙂 – wiem jak będzie wyglądałam jej wersja za pół roku -ewentualnie możemy dać znać 🙂
    Pozdrawiamy!!

    Ja uwielbiam uruchamianie wyobraźni, które nie potrzebuje manualnych zdolności ponieważ takich nie posiadam i nigdy nie posiadałam. Moje rysunki i kolorowanki nawet w wieku szkolnym nie odbiegały od prac młodszego kuzynostwa co nieraz bywało dla mnie bardzo przykre… Córcia też nie wykazuje takich talentów! No i co z tego? Nic! Obie uwielbiamy “polowania” z aparatem i szukanie wkoło nas magicznych szczegółów, które warto uchwycic obiektywem. Urozmaica to nasze spacery i sprawia, że niektóre miejsca odkrywamy zupełnie na nowo! Aparat fotograficzny cwiczy spostrzegawczośc, czasem refleks, a napewno pogłębia wrażliwośc na piękno i świat! Lubimy też budowanie. Szczególnie wigwamu i wcielanie się w piękne indianki – przygotowujemy wtedy pióropusze (czasem papierowe, a czasem z ptasich piórek jeśli okoliczne kury pogubią odpowiednią ilośc),mamy też przerobione przez nas stare sukienki na kształt tych z Pocahontas 🙂 Coś jeszcze? Wspólne gotowanie! Pełne “namiętności” brudzenie kuchni to chyba jedna z najlepszych zabaw. Kolorowe kanapki, koktajle, ciasteczka… mieszamy, wycinamy, ozdabiamy 🙂 Nawet jeśli nie wychodzą idealne i piękne zawsze są pyszne 🙂

    1. Twórcze historyjki
    Zabawa polega na wybraniu kilku przedmiotów lub obrazków, które układamy kolejno w rzadku. Następnie wymyślamy historyjkę w taki sposób, aby wpleść w nią nazwy tych przedmiotów w kolejności w jakiej są ułożone lub dowolnie.
    2. Dywanowe obrazki
    Na podłodze, najlepiej na jednolitym dywanie układamy obrazki z różnych materiałów no. Z kamieni, muszelek, patyczków do lodów, klocków, nakrętek od butelek kasztanów itp. Zbudujemy co kto ilość.
    3. Wszelkiego rodzaju zabawy fabularyzowane wg własnej inwencji. Mogą być z wykorzystaniem muzyki.
    Możemy sie wybrać samolotem w kosmos, do krainy krasnoludków i wszędzie gdzie zechcemy a tam mogą nas czekać różne zadania i przygody.Nie potrzeba nam właściwie żadnych pomocy tylko trochę fantazji i dobra zabawa murowana

    Ja z moją córeczką już od dawna bawię się w cienie na ścianie.Gasimy światło, kładziemy się na łóżku i “czarujemy”. Tworzymy naprawdę świetne cienie, a do nich wspaniałe historie i jesteśmy w tym coraz lepsi!

    Uwielbiamy bawić się kreatywnie 🙂 najbardziej lubimy zabawy z użyciem różnych przyborów plastycznych i robimy coś z niczego 🙂 Niedawno zbieraliśmy okrągłe kamyczki i nie mieliśmy na nie pomysłu. Jednak gdy zaczęłam uczyć synka kolorów i cyferek, mały pomalował farbami akrylowymi kamyczki a ja jednej połowie popisałam cyferki, a na drugiej narysowałam innych oczka. Mały je uwielbiam, pokazuje kolory i dopasowuje cyferki do ilości oczek. Teraz zebraliśmy pudełko szyszek, któe czekają na pomysł 😀

    A ja mam pytanie z innej beczki. Bardzo intrygujące są dla mnie metody typu Montessori i zastanawiam się nad taką sytuacją… Dziecko od małego bardzo lubi rysować. Rośnie i rysuje, rośnie i rysuje. W końcu przestaje być dzieckiem, jest nastolatkiem, rysuje nadal, lecz… To ciągle jest rysunek dziecięcy. Rysunek ciągle jest na tym poziomie co kilka lat temu, proste kreski, żadnych nowości, a nastolatek widzi w sobie wielki talent. Co robić? Przytakiwać, czy mówić wprost, że to jest po prostu słabe?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link