fbpx

Odkąd odpuściłam sobie te 10 rzeczy, to moje macierzyństwo stało się piękniejsze

Tak, przyznaję bez bicia, miałam zadatki na idealną Mamę, która ma czysty dom, ułożone włosy i dwudaniowy obiad na stole. Wystarczył jeden dzień żeby mój plan legł w gruzach, a kolejne lata w ogóle nie przypominały moich perfekcyjnych założeń.

Pamiętam ten dzień bardzo dobrze, bo wtedy zostałam mamą po raz pierwszy.

Wolałam spryskać włosy suchym szamponem i jeść mrożone pierogi niż słuchać jak płacze moje dziecko. Nie żałuję żadnej z tych decyzji, a do tego każdy kolejny rok weryfikował plany bycia “IDEALNĄ MAMĄ”

Dużo się zmieniło przez te 7 lat i cieszę się, że dziś mogę je podsumować – może niektórym mamom pomoże też w odpuszczeniu i zaoszczędzę im wyrzutów sumienia.

Do podzielenia się moimi doświadczeniami zaprosiła mnie marka Hortex

1. Dom to nie muzeum

Tu żyją ludzie, więc to normalne, że widać ich ślady. Jak ja się frustrowałam, kiedy po kilkugodzinnych porządkach już po chwili nie było śladu… Trochę mi zeszło aż odpuściłam latanie na ścierce każdego dnia. Po pierwsze odpuściłam sprzątanie w ciągu dnia. Wszystkie zabawki ogarniamy razem na koniec dnia. Nie ma sensu o 16 zbierać wszystkich klocków, skoro i tak za godzinę znów będą na podłodze.

2. Proste i szybkie gotowanie

Każdy rodzic chciałby żeby jego dziecko jadło różnorodnie i do tego ze smakiem. Tymczasem im więcej wysiłku wkładałam w przygotowanie dania, to mniej go ubywało z talerza. Wiele razy (myślę, że z 347) moje dzieci odmówiły nawet spróbowania. Mimo tego, że zawsze ich zachęcamy chociaż do jednego kęsa, to często nie da się ich przekonać. Dlatego odpuściłam wymyślne gotowanie i pierwszym kryterium wyboru dania jest pytanie: “Czy dzieci to zjedzą?”

A co zapytacie kiedy nawet lodówka już pusta a świadomy rodzic chciałby zaserwować swoim latoroślom pełnoprawny, wartościowy posiłek? Tylko żeby był bez środków konserwujących. Aaa, no i zdrowo no i warzywa (nieważne, że jest środek zimy). Wolny od GMO! No i najważniejsze zostawiłam na koniec – oprócz spełnienia tych wszystkich kryteriów – jeszcze taka przysłowiowa truskawka na torcie – żeby był smaczny:):):) Ha, na to też mam receptę – patrzcie uważnie, tu podrzucam FILM INSTRUKTAŻOWY

3. Mam zawsze koła ratunkowe

Kiedy odpuściłam sobie bycie perfekcyjną, to zaczęłam bardziej się skupiać na prawdziwych problemach i zaczęłam tworzyć plany awaryjne. Czyli na przykład, kiedy jestem na zakupach to kupuję lizaki dla dzieci i wkładam do torby na “czarną godziną”. I kiedy wydaje mi się, że nic nie mam żeby zająć dzieci w kolejce to wtedy wyciągam zapomniane lizaki.

A kiedy wsiadam z dziećmi do pociągu – trzymam takie czary z laminatora w maminym zanadrzu:

https://www.facebook.com/bmshkola/videos/1056064528084920/

4. Odpuściłam prasowanie codziennych ubrań

Pamiętam te nieprzebrane stosy prania, które czekały na prasowanie i moją frustrację kiedy wieczorem wolałabym obejrzeć serial na kanapie niż surfować na desce. Pomogła mi zmiana myślenia oraz proste tricki, dzięki którym przestałam tonąć w stertach do wyprasowania. Mniej obrotów w pralce + mniej prania w bębnie + rozwieszenie od razu lub wrzucenie do suszarki = prasowanie codziennych ubrań z głowy.

5. Nabrałam dystansu do siebie i odpuściłam

Kiedyś byłam osobą, która bardzo źle znosi krytykę i bywało tak, że nie potrafiłam się zdystansować. Brałam to wszystko za bardzo do siebie. Myślę, że macierzyństwo wpłynęło na mnie w taki pozytywny sposób, że zostałam mistrzynią dystansu. Potrafię teraz śmiać się z siebie w serdeczny sposób i odpuszczać różne sprawy, o które kiedyś piekliła bym się na darmo w nieskończoność.

6. Przestałam udawać, że wszystko ogarniam i zaczęłam prosić o pomoc

Bardzo ważny punkt w moim macierzyństwie. Kiedy ktoś mnie pytał, czy potrzebuję pomocy, to zawsze dziękowałam i mówiłam, że świetnie daję sobie radę. Oczywiście daleko mijało się to z prawdą, a ja byłam sfrustrowana. Kiedy zostałam mamą po raz drugi – postanowiłam nie być Zosią Samosią i dać sobie przyzwolenie, że mogę nie ogarniać. Proszenie o pomoc nie jest porażką, tylko normalną sytuacją. Bądź mądrzejsza – mi stanowczo za długo zajęło, zanim do tego doszłam.

7. Przestałam słuchać rad

Potakuję i puszczam mimo uszu. Wiem doskonale, czego chcę dla siebie i dzieci. Od nadmiaru “dobrych rad” boli czasem głowa, więc polecam odpuścić.

8. Porzuciłam książkowe metody wychowawcze

Podążam za moimi dziećmi, a na ich akurat temat jakoś nikt nie napisał jeszcze nawet najkrótszej broszurki. Żadna, nawet najmądrzejsza naukowa metoda w 100% nie nadaje się do wykorzystania w domu. Zrozumienie tego zajęło mi trochę czasu, ale kiedy odrzuciłam je wszystkie to zrobiło mi się łatwiej i lżej.

9. Zostałam swoją własną przyjaciółką

Widzę ją codziennie w lustrze i uśmiechamy się do siebie. Już nie jestem dla niej niemiła. Tylko wspieram w razie potrzeby i przytulam w myślach znacznie częściej niż kiedyś.

10. Zamiast ciągle myśleć o innych i ich potrzebach, zaczęłam myśleć o sobie

Dzieci, mąż, praca, dom – a gdzie jestem ja? Kiedy odpuściłam trochę to pojawiła się u mnie spora przestrzeń dla siebie. Korzystam z niej coraz częściej i mi się to podoba. Więcej spełnionych moich potrzeb, to więcej zasobów dla dzieci. Kiedyś rozsypany ryż na podłodze potrafił mnie zagotować w sekundę, a teraz włączam odkurzacz i bez mrugnięcia okiem sprzątam.

Dajcie znać, co Wy odpuściliście:)

Jeżeli spodobał się Wam ten wpis i macie takie same przemyślenia, to kliknijcie “Lubię to” i udostępnijcie ten wpis swoim znajomym – podziękują Wam.

Komentarze

    Też musiałam dojrzeć do odpuszczania. Przede wszystkim musiałam nauczyć się świadomie odpoczywać. Zawsze miałam wyrzuty sumienia, kiedy zalega łam na kanapie z książką czy filmem. W głowie słyszałam głos mojej mamy “nie masz co robić?” ? Teraz już wiem, że im więcej mam zasobów, tym lepsza jestem dla najbliższych. P. S. A’propo rozsypanego ryżu – zdecydowałaś się na robota sprzątającego? Z nami od 2 tygodni jest Xiaomi S50 ?

    Dzień dobry! Też staram się być dla siebie dobra:) I uprzyjemniać sobie życie! Pod wypływem bloga i Państwa przeprowadzki do Białegostoku zaplanowaliśmy sobie nawet z mężem wyjazdową randkę na najbliższy weekend w Białymstoku właśnie. Niestety rozchorowałam się (życie) i już wiem, że nie dam rady jechać. W związku z tym mam do sprzedania 2 bilety na premierowy spektakl “Jesus Christ Superstar” w Operze Białostockiej, w sobotę 29.02.2020 r. o godz.19.00. Może jest tu ktoś kto chciałby takie bilety odkupić? Koszt jednego to 150 zł.

    Planuję zakup suszarki do ubrań? Jak Ci się sprawdza, nie niszczy ubrań, bo takie opinie kiedyś czytałam?

    Też tak uważałam przez długi czas nie mając nawet doświadczenia z suszarką. po urodzeniu drugiego dziecka prawie utonęłam w ciuchach do prasowania, zainwestowałam w suszarkę i to jest najlepszy mój zakup w życiu.. ciuchów nie niszczy, lecz oczywiście trzeba patrzeć które ciuchy można w suszarce a które nie, spódniczki córki z tiulu po prostu nie wrzucam do suszarki, sweterków też nie wrzucam ze względu na obawę, że się rozciągną, choć znam ludzi którzy swetry też suszą i ponoć nic im nie jest.

    Ja kupilam swoja 6mcu temu i nie oddam jej nigdy nigdy. Pranie suche pachnace takie napowietrzone dużo rzeczy nie trzeba prasowac. Nic sie nie kurczy nie niszczy. Reeewelacjaaaa i mam pranie suche w tym.samym dniu bez suszarek w salonie;)

    U mnie kompletnie się nie sprawdziła (Beko). Jeśli nie wyciągnę i nie złożę ubrań natychmiast po zakończeniu suszenia ubrania są tak wygniecione, że nie nadają się do założenia bez prasowania. A prasowania nie praktykuję już od dawna. Jeśli nie zależy mi na czasie wolę rozwiesić pranie do wyschnięcia.

    Ja mam pralko-suszarkę. Fajna sprawa ale nie polecam suszenia ubrań typu polar czy z dodatkiem wełny, bo niestety się kurczą. Nieznacznie, ale jednak

    Moja droga do dopuszczania była długa, moje natręctwa estetyczne nie dawały mi normalnie funkcjonować, moja rodzina była tym zmęczona. Był czas że po wielogodzinnym sprzątaniu gotowaniu, okruszek potrafił całkowicie zburzyć mój nastrój jakby od tego zależało życie. Podczas karmienia piersią, zamiast skupić się na tym czasie ciągle przemyslałam co jeszcze mam do zrobienia i że nie ma czasu leżeć. Przez 4 lata musiało być wręcz idealnie, dopiero od jakiegoś czasu widzę to jak źle wpłynęło to na mnie samą, jak byłam wówczas wypompowana psychicznie i fizycznie i jak nie dawałam tego po sobie poznać. W tym wszystkim moi najbliżsi też czyli się źle bo byłam wciąż zmęczona i niezadowolona. Uwielbiam dbać o rodzinę i o dom, ale ucze się robić to rozsądnie, już nie nadskakuje wszystkim dookoła i nie przejmuje się okruszkami ;-).

    O Boże! Ja mam to samo! Usypiam małego przy cycu i tylko myślę co mam do zrobienia jak wstanę! Wymykam się szybko i idę robić to co już zaplanowałam. Nigdy nie usiądę dopóki nie posprzątam… I tak codziennie.a i tak więc nie brudno!

    Pomimo, że w domu już dwójka dzieci to jedyne co odpuściłam to prasowanie.. Byłoby łatwiej odpuścić resztę gdyby mąż nie marudził na każdym kroku.. A to bałagan, a tego on nie zje i znowu sam musi sobie gotować (Kucharz z wykształcenia).. każdy mówi „ale masz fajnie kucharza w domu” . czasem ugotuje, nie powiem, ale na codzień to jest męczarnia bo kulinarnie mu dogodzić to jest tragedia (i nie chodzi tu o smak, bo gotuję dobrze, lecz o wymyślność potraw) , zakupów na pare dni nie zrobię, bo on nie wie czy jutro będzie miał ochotę na to czy na tamto.. jestem bardziej zmęczona nim niż dziećmi.. Nie pomoże nic przy dzieciach, jak już zostanie na chwilę, bo np. muszę przygotować kąpiel, to jest jak taki wieszak, trzyma bo trzyma i nic więcej. Dodam, że na niewyprasowane ciuchy też narzeka, a że się niedawno przebranżowił i do pracy musi w koszuli to koszule do pracy sam sobie teraz musi prasować ?

    Ja bym takiego pogoniła juz dawno – co to znaczy ze nie pomaga przy dzieciach? Cudze te dzieci czy jak?niech sam gótuje jak nie pasuje mu cos…

    0 matko jakbym o sobie czytała.. Tez mam męża kucharza.. Oj przed ślubem moi znajomi, rodzina no i nie ukrywam ja też myslalam “o jak będziesz miala dobrze, kucharz w domu, będzie Ci dogadzal”. Życie jednak szybko to zweryfikowalo, ciagle marudzi i tak nie je tego co ugotuje a jak juz od święta jest w domu (wyjeżdża do pracy od czw do wt do stolicy) i coś ugotuje to takie wymyślne dania pod siebie że ani ja tego nie jem, ani dzieci. Suma sumarum w domu i przy dzieciach nie robi prawie nic bo ciągle go nie ma.. I dziwi sie ze jestem ciągle zła i rozgoryczona.. Chciałabym być zawsze uśmiechnieta i zadowolona ale przy trójce malych dzieci ( 4, 2.5 i 10 msc) mam ciągle pełne ręce roboty i zero czasu dla siebie.. Niestety.. Mąż sam z siebie nie pomaga, o wszystko nawet wyniesienie śmieci np. musze prosić bo sam tego nie zauważy.. Ostatnio trochę sobie odpuscilam, kupilam robot sprzątajacy ktory odkurza za mnie wieczorem a ja mam czas na serial.. I powiem Wam Mamusie że ta godzinka na kanapie daje mi siłę i regeneruje moja psyche.. Życie nie musi być idealne, życie ma być wypełnione szczęśliwymi chwilami..

    To może lepiej jakby to on gotował? I sam kupowal to, czego będzie potrzebował? Pogadajcie otwarcie, czego Ty potrzebujesz, a czego ona.

    Ja w sumie nie miałam większości tych problemów jeszcze przed dzieckiem- nie prasowałam nigdy codzienny ubrań, nie muszę mieć wysprzątane ani mieć obiadu, mogę zjeść cokolwiek. Po porodzie zamówiłam sobie catering. Już przed dzieckiem zdecydowaliśmy się z mężem na sprzątaczkę raz na dwa tygodnie, więc większe porządki też odpadają. Może to dzięki mojej mamie, która ma podobne podejście do „bycia perfekcyjną”.

    Wszystko pieknie ladnie, tylko jak sie ma kogo poprosic o pomoc. Mama / Tesciowa blisko / daleko ale nagotuje albo czasem wpadnie i posprzata. Albo pomoc domowa czy opiekunka. Czasem mam wrazenie ze wpisy tego typu prezentuja problemy 1-go swiata.

    Można też załatwić pomoc płatną (nawet to sprzątanie, czy prasowanie), wymienić się z kimś, umówić z sąsiadką, poprosić koleżankę… Jest dużo opcji, jak się ich poszuka 🙂

    Wszystko pieknie ladnie, ale jak sie ma kogo poprosic o pomoc. Czasem mam wrazenie ze prezentowane tu sa problemy 1go swiata.

    Jeśli nie masz kogo poprosić o pomoc to tym bardziej powinno się wdrożyć w życie pozostałe opisane w artykule punkty…. ja też starałam się być perfekcyjna i doprowadzałam tym sama siebie do ogromnej frustracji. Wieczorami czułam, że znowu zawiodłam jako matka, żona, bo nie zrobiłam tego, co planowałam, co powinnam (wg siebie oczywiście). zadręczałam tym wszystkich dookoła… zamiast czerpać przyjemność z zabawy z córką myślałam,że jeszcze MUSZĘ to czy tamto… Teraz uczę się odpuszczać i żyje mi się zdecydowanie lżej… doba ma tylko 24 h więc trzeba ustalić sobie priorytety – a moimi są moja rodzina i ja jako kobieta.

    Jasne, ze są to problemy pierwszego świata. Blogerki parentingowe nie pracują na etat, nie musza dojeżdżać codziennie do pracy, wiec te teksty o nadmiarze obowiązków I sposobach radzenia sobie z nimi należy brać z przymrużeniem oka. Mam znajoma z czwórka dzieci w wieku 8 do 1, pracująca na pełen etat, ona kompetentnie mogłaby się wypowiedzieć o sposobach na macierzyństwo, ogarnianie obowiązków domowych i łączenia go z praca.

    A jak ktoś ma jedno dziecko czy dwoje i pracę z domu, to nie ma żadnych problemów? 😉 Nic nie musi? Nie ma obowiązków? Bardzo to krzywdzące i wpędza kobiety w niepotrzebne poczucie winy, że nie ogarniają.

    My kobiety same sobie to robimy. Bez przerwy się porównanujemy. U Asi można jeść z podłogi, Basia robi boskie pierogi, Kasia szyje własne ubrania, Zosi figury pozazdrościłby sama Chodakowska. Proponuję zastosować się do porad z wpisu,ograniczyć insta i wrzucić na luz ?

    Z moim odpuszczaniem jest niełatwo, Powoli dorastam do tej myśli. Niby pogodziłam się ze swoimi wyborami, ale nadal mierzwią mnie pretensje i uwagi innych, Czasem zastanawiam się czy nie powinnam polubić najpierw ostatecznie siebie, żeby dać dzieciom co najlepsze. Czasem ciężko jest znaleźć złoty środek pomiędzy tym co chcemy dać dzieciom ,bo sami tego nie mieliśmy a tym co powinniśmy i chcemy im tak serio dać. I mówmy o tym głośno !! Nie ma pieluch tetrowych ale tempo życia wzrosło, wzrosły inne wymagania.
    Dziś to nie kiedyś, a wiele z nas popada w depresję sądząc, że słabo sobie radzą.
    Dziś otaczająca nas zewsząd krytyka oplata nas niczym kajdanki więźnia i wrzuca w kraty, z których ciężko się wydostać.
    Młodsze pokolenia niż moje są bardziej asertywne, odważne i nastawione na własne ja. Być może przyjdzie im się zetknąć z zupełnie innymi problemami. Ważne, żeby w tych momentach się wspierać i pamiętać, że inność nie oznacza tego , że jesteś gorsza. A póki nie krzywdzisz swoich dzieci różnorodność w wychowaniu jest niczym różne kolory róży, każdy ma coś do zaoferowania w swojej cudowności.
    Tak łatwo się o tym pisze i mówi gdy się dojdzie do tego punktu co opisujesz. Najciężej jest w tym więzieniu, kiedy nikt nie podaje ci ręki tylko dodaje oskarżeń i ocenia twoje zachowanie. Lekarstwem i największym sędzią wtedy jest twoje dziecko, które oddaje ci miłość i pokazuje jak wielkie jest to co dla niego robisz.
    Nie mogłam się powstrzymać od napisania czegokolwiek i choć mój komentarz może wydawać się z lekka pesymistyczny, daje nadzieję na lepsze jutro, że będziemy dla siebie mniej surowi i odnajdziemy radość w byciu razem, tak naprawdę 😉
    Pozdrawiam Cię serdecznie i 3 maj kciuki bo ja też dorastam do swojego macierzyństwa 😉

    Chciałam zapytać co zrobić aby mój mały człowiek zechciał jeść obiad ? Co robicie bo ja próbowałam już chyba wszystkiego. Przy talerzu młody aby krzyczy nie , nie. Nawet ust nie otworzy aby spróbować. A we mnie się gotuję.

    hihi, ja przy 3.dziecku odpuscilam przede wszystkim komfort jedzenia/kapieli jak dziecko nie placze. Teraz – trudno, ja jem, on sie drze. ja MUSZE zjesc, on moze poczekac te 5-7minut. Przy starszakach priorytetem byly ich potrzeby i bywalo, ze chodzilam glodna do 17-18 – jak maz wrocil z pracy… bo jak dziecko usypialo (oczywiscie ze przy cycu) to ja tez!!!! sen wazniejszy, na jedzenie juz nie bylo czasu.
    Teraz – dziecko (nakarmione!) musi poczekac az ja zjem/wypije/umyje zeby. Jak pelnie swoj kubeczek, to i jemu bede mogla napelnic 🙂
    I taaak, suszarka do ubran to najlepszy wynalazek i zakup zycia!!! co za ulga (i dla czasu i dla image salonu)
    PS. jakos przy 3. dziecku maz robi wszystko – gotuje, sprzata, robi zakupy, ogarnia szkole starszakow i jeszcze mlodego ponianczy jak jest w domu…. trafil mi sie chlop 🙂 – i wyrobil sie! nie zawsze taki byl 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link