Haha, to podobnie jak u nas. Moja córka nie miała smoczka w buzi nigdy, bo byłam wielkim przeciwnikiem, co prawda była dokarmiana butelką, ale tylko przez niecały pierwszy miesiąc, poza tym pierś, BLW, żadnych papek, zabawy okolologopedyczne i … tadam: seplenienie międzyzębowe 😉
Przy pierwszym dziecku smoczka dałam jeszcze w szpitalu. Niestety mało wtedy wiedziałam ;). Syn był bardzo smoczkowy, tak bardzo ze udało się go odstawić w okolicy 2,5roku :(. Z drugim synem sprawa była inna. W wyprawce szpitalnej smoczka nie miałam, żeby nie kusil. Maly sie urodzil wczesniej i jakos tak od poczatku byl bardziej przytulasny, bardziej chciał przy piersi. Smoczek nie miał takiego znaczenia. Mały szybko zaczął zabkowac- pod koniec 3 m-ca. Złapał go katar, ssanie smoczka było utrudnione, odmawiał go przez 5 dni. I postanowiłam go więcej nie dawac. I mamy spokój ze smokiem. Jakoś nigdy nie zauważyłam żeby tego smoka potrzebował a już prawie rok za nami. 😉
U nas było inaczej. Smoczek był kupiony na etapie wyprawki z pełna premedytacja. Wiem ze mogą z tego wynikać wady wymowy ale po pierwsze wole odstawiać smoczek niz kciuk bo kciuk trudniej uciąć… a po za tym trzeba czasem miec uspokajacz kiedy siła perswazji nie pomaga. Jedno i drugie dziecko przyuczoną do smoka bo nie chciały. I nie zgodzę sie ze trzeba ich kupic 6 czy 7 az sie trafi Ten. Trzeba poprostu smok podać tyle razy az zaskoczy, a kiedy zaskoczy najlepiej kupic kilka innych zeby zmieniać kształty zeby dziecko nie przywiązali sie do konkretnego. Na początku smoczek był czesto, im dziecko starsze i rozumne tym zadziej (sen i podczas ząbkowania kiedy marudzilo). Zasada była taka ze dziecko w dobrym humorze nie bawi sie ze smokiem w buzi. Potem wyeliminowaliśmy smoka w dzien, a kiedy przeszło, to któregos razu nie daliśmy go wieczorem i tyle. Żadnych dramatów, żadnych histerii.
Również jestem logopedą i miałam dokładnie te same odczucia 😀 Z wielkim bólem dupy i płaczem podałam Młodemu smoczek, bo widziałam, że musi zaspokoić potrzebę ssania, a nie jedzenia, wkurzał się i płakał, jak leciało mu mleko, a on chciał tylko ssać. Ograniczyłam podawanie smoczka do minimum. Na szczęście ok. 4 miesiąca sam go wypluł, więc z radością go wywaliłam 😀 Nienawidzę smoczków, nawet tych z najpiękniejszym obrazkiem :):)
mi się spodobał artykuł, ale muszę Cię zawstydzic 🙂 kiedyś (dawno temu) pisałam do Ciebie pytanie jak długo trzeba ćwiczyć aby pozbyć się seplenienia. moja córka miała z tym okropny problem. Chodziłam z nią pół roku do logopedy na prywatne zajęcia, potem jeszcze prawie caly rok szkolny i codziennie cwiczylam z nią. było ciężko bo nie chciała ćwiczyć. były łzy moje i jej. dziś po tej wadzie nie ma śladu. Jestem z nas dumna i uważam że to nasz wielki sukces. Mam nadzieję że i ty się zmobilizujesz i zaczniesz cwiczyc z corka – dla niej, dla jej dobra. im później się zacznie tym gorzej to wyeliminować- o tym dobrze wiesz 🙂 wykorzystaj swoją wiedzę aby pomóc swojemu dziecku. ja musiałam za to dużo płacić.
Oczywiście troszkę żartuje z tym zawstydzaniem. Dla mnie cała ta terapia była ciężka przez to że wymagała systematyczności a na efekty trzeba było długo czekać. Chwilami byłam załamana, że ona nigdy nie przestanie seplenić. Wytrwalości dla Was.
A moje dziecie nie toleruje zadnego ze smoczkow i aby sie uspokoic ssie kciuka wlasnie, jak jest spiące najczesciej, albo aby sen wrocil. Jest jakis sposob aby to zamienic, aby ssanie kciuka nie przemienilo sie w nawyk? 4 miesiac mamy.
My używamy smoczka tez bardzo mało, ale po przeczytaniu tekstu zastanawiam się czy jeszcze i tak nie za dużo 😉 smoczek jest zawsze gdzieś obok i córa w formie zabawy sama sobie go wkłada (6 miesięcy) chyba musze go zabierać i wyciągać tylko w tych faktycznie ciężkich sytuacjach. Ale znam osoby które wpychaja dziecku smoczek bo zaczął coś lekko skrzeczyc.. mi się wydaje ze dziecko chce coś powiedzieć a matki dają smoczek, bo dziecko marudzi! Masakra
Dla mnie smoczek to przyjaciel pamietam święte oburzenie młodziutkiej pani pediatry ktora podczas zagranicznej wycieczki walnęła mi wykład na cały autobus jak bardzo szkodzę Julce. Julka miała juz ponad 2 lata , nie chodziła ze smoczkiem na codzień ale dostawała go na czas podróży bo działał po prostu lepiej nuz wszystkie aviomariny i lokomotivy razem wzięte! Babsko uspokoiło sie dopiero jak powiedziałam ze smoczka w ta mała buzie wsadziła babcia stomatolog ktora juz swoje dzieci odchowała i żadne nie miało problemów ze zgryzem wymowa itd. 🙂 Hani smoczka podałam od razu . Po urodzeniu karmiona była długo sondą obalam sie ze straci odruch ssania. Teraz kupię kilka smoczków bo tak jak piszesz smoczek dla dziecka a nie do kocyka i nie wiadomo co spasuje ?
A ja jednak myślę,że jak się chce to się da. Dwójka dzieci bez smoczka. Dopieszczone, ululane, wyprzytulane. Dużo mnie to kosztowało, ale jakoś nie widziałam ich z tym czymś w buzkach. Pozdrawiam.
Uśmiecham się szeroko czytając ten wpis, bo sama 9 miesięcy temu bardzo szybko zweryfikowałam swoje poglądy logopedyczne z praktyką. U nas avent od razu nie zaskoczył, jakoś po 3 miesiącu dopiero i towarzyszy nam do dziś (chociaż rzeczywiście rozmiar 6- 18 jest spory). Przede mną jeszcze temat kubków, bo w domu używamy Doidy i Reflo, ale mamy przed sobą majówkowo-letnie wypady, w aucie się raczej nie sprawdzą. Wiadomo niekapki nie są polecane, próbowałam kubek 360, ale Michalina nie bardzo rozumie, że trzeba zassać hm może jakaś rada :)? Oj fajnie jest wykorzystać swoją wiedzę, ale czasem może ona przeszkadzać w byciu mamą. Musiałam w wielu kwestiach zluzować, przestać widzieć tabelki i słuchać ortodyksyjnych koleżanek po fachu, zaufanie swojej intuicji było najlepszym i najzdrowszym posunięciem. Pozdrawiam, bo czytam i lubię 🙂
No tak, nie można dać się zwariować i udogodnienia są potrzebne by nie wypruwać się w imię chorych idei, ale… Co do smoczka to jakoś nie mogę się zgodzić. Mój brat używał smoczka u dwójki swoich synów- oboje mają problemy z wymową. Gadają co prawda dużo i ciągle ale trzeba się mocno wysilić by ich zrozumieć. Z kolei moja siostra używała smoczka jedynie u młodszego syna i … starszy gada idealnie, dużo, ładnie, można by było pokusić się o stwierdzenie, że jak stary, natomiast młodszy- kaleczy język. Sama mam dwójkę dzieci i nigdy nie dawałam im smoczka stąd szybko ogarnęłam się z tym co robić by byli radośni i nie rozpaczali z nieznanych przyczyn. Sama mówiłaś jak ważne jest wsłuchanie się w dziecko i zrozumienie go. Czy na prawdę jest sens podać dziecku uspokajacz który ma wpływ na jego uzębienie i wymowę, czy może jednak lepiej wsłuchać się w jego potrzeby i problemy i rozwiązać je u źródła? Moja córka miała trochę powodów do płaczu. Przeszliśmy przez kolki. Z początku skupialiśmy się na noszeniu jej, herbatkach z kopru włoskiego i masażu brzucha. Ostatecznie mąż po przestudiowaniu problemu jakim są kolki znalazł rozwiązanie. Katetery windi – brzmi strasznie ale pomaga na kolki jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ból rosnących zębów? Calgel i gryzaki + dużo czułości. Pisałaś o leżaczkach. Tu przyznaję się bez bicia, nasza córka trochę posiedziała w leżaczku np przy karmieniu, albo jak np chciałam się wykąpać a ona jak na złość nie chciała spać. Ale w końcu zmądrzałam. Przestudiowałam temat i teraz gdy mam rocznego synka, jego nigdy nie włożyłam do leżaczka. Jak byłam w pierwszej ciąży wszelakie nauki, jedne obstawiające, że dziecko jest najważniejsze, drugie, że to matka jest ważniejsza , działały na mnie jak płachta na byka. Nie miałam ochoty słuchać “dobrych rad”, teraz słucham ich uważnie i mocno je analizuję. Bardzo ważna jest świadomość i każdy oczywiście sam musi zdecydować o tym co jest dla niego i jego dziecka najlepsze ale muszę przyznać, że nie podoba mi się jak piszesz ( a uważam Cię za spory autorytet) o dobrodziejstwach smoczka. Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam, bo jesteś super babką. Chyba pierwszy raz zdobyłam się na komentarz i nie chodzi mi o to by kogokolwiek oceniać.
Jestem logopedą. Jestem MATKĄ logopedą. I miałam IDENTYCZNIE jak Ty! W ciąży upierałam się, z resztą mój mąż również, że nasze dziecko nie będzie miało smoczka. Ale gdy pojawiła się nasza córka, w drugim miesiącu jej życia po prostu zrozumieliśmy, że ona ma wielką POTRZEBĘ ssania i my dla jej (i dla naszego) dobra musimy ją zaspokoić. Za miesiąc kończy rok i jesteśmy na etapie odstawiania. Tak samo miały moje koleżanki matki logopedki. 🙂 Pozdrawiam ciepło!
Wow, super wpis. Bardzo, bardzo dziękuję. Właśnie takiego praktycznego podejścia, a raczej doświadczonego głosu potrzebowałam.
Świetny, merytoryczny i praktyczny artykuł 🙂 To chyba jedna z najtrudniejszych, prawie niewykonalnych misji – wychować dziecko bez smoczka 🙂
Hej,fajny wpis. Ja corce kupilam,zmienialam,pozwalalam do usypiania i przy nerwowych sytuacjach,skokach rozwojowych,gdyz byly intensywne i ciezkie dla niej. Kompletnie nie przejmowalam sie presja otoczenia i moda na ‘smoczek to wrog’. Corcia uzywala bardzo dlugo. Wady zgryzu i wymowy brak. Kiedys czesto odwiedzalam Twoj blog i wlasnie ‘kojarzylam’ Cie glownie z takich podejsc typu ‘smoczek nie’ lub ‘przedszkole jest cudowne potrzebne od malego wieku i jakze uspoleczniajace’ -kiedy po dluzszym czasie natknelam sie gdzies na Twoj komentarz,ze Twoja coreczka dopiero w pozniejszym wieku zaczela potrzebowac rowiesnikow,a wczesniej chciala tylko rodzicow-wowczas juz na Twoj blog nie wrocilam… Cos mi nie gralo, poczulam ze za duzo tu modnych podejsc na czasie, ktore z prawda maja czesto malo wspolnego i ze za chwile znowu bedzie zmiana nurtu.. Nie mowie tu o niemoznosci zmiany zdania!;) Bardziej o ‘modzie’. .. Dzis przez przypadek weszlam mi i zaczelam czytac posty wstecz. I poczulam ze chyba wreszcie mniej tu tej ‘mody’ a wiecej szczerosci, madrosci i doswiadczenia. Tak trzymaj powodzenia!
To chyba u Ciebie czytałam wpis o złych niekapkach i o równie złych smokach 😉 Moje dziecko nie używało smoczka (jest miesiąc starsze od Twojego Julka) – proponowałam, nie nalegałam. Smoczek jest dla mnie narzędziem. I jak każdego narzędzia, można go używać mądrze (co opisujesz) albo niemądrze (niektórzy rodzice traktują smoczek jak knebel i dziecko lata z tym smokiem po placu zabaw albo siedzi w wózku, dla mnie to jest widok wręcz opresyjny i rozumiem, że kogoś może nawet brzydzić). I na pewno łatwiej go nie używać, kiedy ma się jedno dziecko niż przy kilkorgu 🙂