fbpx

Czy święta bez okłamywania dzieci nie mają magii?

Mikołaj nie istnieje, a wszystko to wymyślają dorośli po to żeby dzieciom sprawić magiczne dzieciństwo! Sama wierzyłam w Mikołaja dość krótko i czułam ogromne rozczarowanie, mimo tego, że w mojej rodzinie specjalnie tego tematu się nie ogrywało. Pamiętam, że moja Mama wcale nie podsycała we mnie wiary w Mikołaja jakoś specjalnie, bo chyba również czuła się z tym niekomfortowo.

Tak samo mam ja.

A kiedy jeszcze zostałam miłośniczką pedagogiki M.Montessori, to całkiem utwierdziłam się w przekonaniu, że dzieciom wcale nie jest potrzebny fikcyjny i magiczny świat. Doskonale poruszają się w świecie rzeczywistym i tak się uczą. Aby dzieci mogły odnaleźć się w świecie wyobraźni muszą najpierw poznać jak najwięcej rzeczywistych informacji.

To co jest znane i empirycznie poznane nie budzi w dzieciach strachu, ani lęku. Dlatego świat wyobraźni często może przerażać.

Zdecydowanie lepiej jest dziecku czytać książki niż puszczać ich ekranizacje, bo umysł dziecka tylko podczas słuchania nie wyobrazi sobie niczego, co by przerosło jego wiedzę o świecie. Podczas oglądania filmów nie jesteśmy w stanie przewidzieć czy pokazany fantastyczny stwór nie przerośnie jego wyobrażeń, co później może powodować lęki.

Takie jest moje podejście do dzieci: najpierw rzeczywistość, a póżniej fikcja.

Co w takim razie ze świętami, kiedy jest mnóstwo powielanych z pokolenia na pokolenie elementów, które nie są do końca znane dzieciom?

„Mamo, czy św. Mikołaj istnieje?” – zapytała mnie w tym roku moja 5-latka.

Do tej rozmowy przygotowywałam się kilka lat, odkąd się urodziła i byłam na nią gotowa. Więc kiedy pojawiło się TO pytanie to wzięłam ją na kolana i powiedziałam prawdę…

„Tak, św. Mikołaj jest postacią prawdziwą.”

Na podstawie moich doświadczeń wiedziałam, że taki obraz chcę jej przekazać i po krótce opowiedziałam historię Mikołaja z Mirry. O tym, że podrzucał podarki przez okno potrzebującym. Ona słuchała z wielkim przejęciem. Czekałam na dalsze pytania o to, dlaczego inni się przebierają za Mikołaja, o prezenty pod choinką i inne. Ale one się nie pojawiły, więc pomyślałam, że sama nie będę jej o tym mówić – widocznie to nie jest ten czas.

Pisałam Wam pewnie nie raz, że nie okłamuję moich dzieci. Nigdy nie obiecuję czegoś, co wiem, że nie spełnię. Brzydzę się kłamstwem, do tego stopnia, że bardzo uważam na słowa. Kiedy nie jestem czegoś pewna to zazwyczaj mówię: „Ok, zobaczymy”, „Może tak zrobimy” albo „Nie mówię nie” – ulubione mojego męża. Tak samo jest z Mikołajem i całą „magią”. Nie chcę jej okłamywać, ale też nie chcę odbierać tej małej radości.

Według mnie to nie chodzi o to, czy on istnieje, czy też nie. Tylko o to, co my z tym zrobimy.

Nigdy nie powiedziałam do dzieci, że mają być grzeczne, bo Mikołaj patrzy, albo, że jak będą płakać to nie będzie prezentów. Instytucja Mikołaja nie powinna tak działać. To nie jest narzędzie do wychowywania dzieci i rodzice, które ją stosują chyba nie mają innego pomysłu jak rozmawiać z dziećmi i uczyć je. Dzieci przez to się boją, a nie o to chodzi w budowaniu relacji. Według mnie te dwie sprawy się tutaj wykluczają.

Tak sobie myślę, dlaczego wprowadzono postać św. Mikołaja do domów i dochodzę tylko do jednej historii. Kiedyś były inne czasy – dzieci miały mało zabawek, albo w ogóle. Rodzice nie poświęcali im czasu, bo mieli mnóstwo zajęć związanych z utrzymaniem domu i gospodarstwa. Często dzieci były też od małego bardzo zaangażowane w pomaganie rodzicom i ich dzieciństwo w żadnym stopniu nie przypominało tego z dzisiejszych czasów. Myślę, że to dlatego rodzice zaczęli tworzyć historię, która chociaż trochę mogłaby im uprzyjemnić ten wieczór.

Dziś jest inaczej, mamy czas dla dzieci, a i one wiodą beztroskie i pełne radości dzieciństwo.

Dla mnie takie właśnie ono powinno być – beztroskie, pełne doświadczeń, miłości, fajnych przeżyć. To jest dla mnie właśnie MAGIA dzieciństwa. Nie potrzebuję wymyślać historii żeby moje dziecko miało gwiazdki w oczach. Nie zamawiam też listów od Mikołaja, czy też nie robię ze sztucznego śniegu śladów na podłodze. Czuję, że i tak daję im tę MAGIĘ, bo może ona dla mnie znaczy coś innego, a nie wymyślanie niestworzonych historii o św. Mikołaju. Obserwuję, że niektórzy rodzice naprawdę robią WSZYSTKO, co tylko możliwe żeby dzieci wierzyły.

Ja ten temat obchodzę delikatnie i raczej słucham, niż mówię. Też nie chodzi o to żeby powiedzieć wprost, że Mikołaj nie istnieje. Najlepszym pomysłem wg mnie jest czekanie, aż dziecko samo się domyśli.

A czy przez to, że ich nie okłamuję to zabieram magię świąt? Myślę, że nie, bo dla mnie magia znaczy coś zupełnie innego. Coś co mamy w sercach i chcemy się tym podzielić. 


W tym roku tak bardzo chciałam mieć z dziećmi takie świąteczne zdjęcia, ale nie wyobrażałam sobie nas w studio fotograficznym. Dlatego zabrałam dzieci do miejsca, w którym tło było znakomite! Napisała mi o nim moja czytelniczka i bardzo jej za to dziękuję.

 Flora point to miejsce wyjątkowe. Zachęcam Was do wizyty w tej nietypowej kwiaciarni:)

Dzieci są w ubrankach Kappahl Newbie

A moja sukienka Lindex

Zdjęcia Kliszografia

Komentarze

    Aniu, strasznie nie zgadzam się z jednym zdaniem w Twoim tekście: że rodzice mają dziś dla dzieci czas… co do reszty zgadzam się bardzo 🙂 i też jestem przekonana, że nie ma sensu ich okłamywać. Na temat Mikołaja, Gwiazdki, a nawet tego, jak na świat przychodzą dzieci i skąd się biorą. Moi – osmiolatek i pięciolatka – znają fizjologię rozmnażania człowieka i…. jest to dla nich tak samo normalne jak jedzenie czy mycie się 🙂
    A co do czasu, który rodzice mają dla dzieci – czytam książkę o edukacji w Finlandii. I nawet tam nastolatki (płci obojga) chcieliby, żeby rodzice spędzali z nimi wiecej czasu! Choć to taki współnotowy i bliskościowy kraj. Ja sama pracuję na etacie, wracam do domu ok godz 18 – jestem z dziećmi do 21, 22. Trudno ten czas ograniczyć czy skrócić, potrzeba bliskości ze strony dzieci jest ogromna. OGROMNA. Ze starszym byłam w domu półtora roku, z młodszą – trzy lata. To był najlepiej wykorzystany czas w moim życiu. Teraz cierpię na “niedoczas” – szczególnie z dziećmi. Co to jest 3-4 godziny dziennie? Dla mnie to za mało. I, jak każda matka, staję przed wyborem: komu poświęcić czas? Mężowi, dzieciom, sobie, domowi?
    Tak, dziś dzieci mają (zbyt) łatwy dostęp do zabawek, rozrywek i różnych atrakcji zastepujących im rodziców. Tylko tych rodziców, zapracowanych albo przyssanych do diwajsów (komóra, tablet, laptok) jest za mało…
    Rodzinnych świąt bez rozpraszaczy!

    Wiesz, a tak nawet rozmawiałam z moją mamą jak to kiedyś było w jej dzieciństwie i powiedziała mi, że rodzice w ogóle nie bawili się z dziećmi, nawet za bardzo nie czytali im książek – od tego było starsze rodzeństwo. Także czasem sobie myślę, że nawet jedna godzina dziennie poświęcona dla dziecka to bardzo dużo. Oczywiście każdy chciałby więcej, ale czasem jest to niemożliwe.

    Jestem bardzo na tak z tym, co napisałaś. My też naszym dzieciom (a właściwie córce 2,5 letniej, bo syn ma dopiero pół roku) przedstawiamy prawdę o świętym Mikołaju, który kiedyś był, pomagał innym, zapoczątkował tradycję obdarowywania się prezentami. Dla nas jest to też ważne z powodu naszej wiary – nie chcemy, aby Święta sprowadzały się tylko do tego, co pod choinką. Dlatego też zawsze staramy się w przedświątecznym czasie włączyć w organizowaną przez Caritas akcję paczek żywnościowych dla ubogich lub Szlachetną paczkę. W tym roku córka już rozumiała, że szykujemy prezent dla tych, którzy nie mają pieniędzy. I my też staliśmy się takimi “Mikołajami”, chociaż bez czerwonych czapek;)

    My też się staramy budować nasze przygotowania. Super, że w dzieciach zaszczepiacie pomoc od małego:)

    Ten kto pracuje niestety nie ma czasu dla dzieci- nie ma go tyle ile by chciał. Ja za chwile wracam do pracy po urlopie macierzyńskim i już się boję jak ogarnę wszystko . Z jednym dzieckiem jakoś dawalam radę ale z dwojka bedzie gorzej.

    Dzień dobry,
    dopytuję 🙂
    Czyli prezenty Twoje dzieciaczki dostają bezpośrednio od Was? W moim domu, zawsze było tak, że szłyśmy z siostrą umyć ręce po zjedzeniu karpika i w tym czasie Mikołaj zostawiał prezenty 🙂
    Ja jestem na początku macierzyńskiej drogi 🙂
    Pozdrawiam

    U nas są pod choinką u jednej babci, a u drugiej jest trochę inaczej – są podrzucane w worku.

    Co za bzdury z tym okłamywaniem. Wierzyłam w Mikołaja i to było cudowne, w końcu naturalnie z niego wyrosłam i nie czułam w ogóle rozczarowania, wiedziałam, że kiedyś istniał, skąd wzięła się taka tradycja i to było cudowne, do tej pory mam magiczne podejście do tej sprawy i nie odbiorę tej radości dzieciom, przyjdzie czas, że też z tego wyrosną, wystarczy odpowiednio do tego podejść. Nie jest to żadne kłamstwo dla mnie, a bajka którą chcemy urzeczywistnić, jakże piękna i pobudzająca radość i wyobraźnię dzieci.

    Każdy może mieć inne zdanie, ja moje wyraziłam powyżej. Pięknie jest się różnić:) Tak jak pisałam, że u niektórych dzieci budzi radość, a u innych strach. Po to napisałam ten wpisc.

    A ja kobieta już mocno po trzydziestych urodzinach nadal wierze w świetego Mikołaja. Wierze, ze on tam gdzieś jest i daje prezenty tym najbardziej potrzebującym, a my rodzice po prosty mu pomagamy. I bardzo bym chciała, żeby córka jak najdłużej w niego wierzyła bo uważam ze życie jest po prostu przyjemniejsze jak ma się w co wierzyć ?.

    Witam, dziękuję za ten wpis. Nie jestem chyba jedyną osobą, która nie zgadza się z twierdzeniem, że kiedyś rodzice czasu dla dzieci nie mieli a dziś jest zupełnie odwrotnie. Być może była to kwestia bardzo indywidualna.
    Pracujemy teraz w bardzo różnych ramach czasowych i mamy mnóstwo dodatkowych obowiązków, których 20-30 lat temu nasi rodzice nie mieli. Czasy się po prostu zmieniają. Chętnie pospacerowalabym z Córkami po świątecznych jarmarkach, halach targowych, błyszczących kwiaciarniach. Ale rzeczywistość jest inna… Oboje docieramy z mężem do domu ok 18 i żyjemy naszym codziennym, bardziej przyziemnym życiem rodzinnym- ale ważne, że szczęśliwym.

    Bo zazwyczaj robię fotki jak jest w przedszkolu:) a tutaj zrobilismy sobie wagary:)

    Co pięknego wyniesliscie z tego sklepu? I czy zdjecia robione telefonem czy czymś innym 😉 ? Bardzo ładne .

    A trochę kupiliśmy:) Mam taką tradycję, że kupuję dzieciom co roku bombkę, która wisi na choince, a później je im spakuję do własnego domu:)
    Lilka wybrała te piękne bombki łyżwy (które trzyma na zdjęciu), a Julowi kupiłam bombkę w kształcie domku.

    Moje dzieci póki co nie pytają czy święty Mikołaj istnieje, kiedyś poruszyły temat jak Mikołaj rozwozi prezenty po całym świecie, jak z tym zdąży. Powiedziałam, że ma wielu pomocników, czasami pomagają mu rożni ludzie i za niego wręczają prezenty. Więcej pytań póki co nie było.
    Natomiast padło wprost pytanie o wróżkę zembuszkę i powiedziałam że ona nie istnieje i to my z tata podmieniamy ząb na prezent. sprzedałam to w fajnej dla nich formie. Powiedziałam ze wróżka to bajka ale moment kiedy dzieci tracą mleczaki jest bardzo ważny dla rodziców bo jest symbolem dorastania maluchów. Dlatego świętują to wydarzenie podrzucając małe prezenciki. Dzieciaki nie miały z tym problemu, nadal jak ząb wypadnie ląduje pod poduszką i jest podmieniany na prezencik albo monetę 🙂
    Co do strachu przed tym co nierealne to ja jako małe dziecko dostałam ataku histerii jak mój tata przebrał się za Mikołaja, rodzice nigdy więcej już nie powtórzyli tego błędu, prezenty były podrzucane w worku albo pod choinkę. Ja powielam ten wzorzec i czekam na TO pytanie. Syn ma już prawie 7 lat więc myślę że już niedługo….

    Ja kłamie. Tworze farsę ze zgubiona czapka, listem wysłanym do Mikołaja, a za rok chcialalbym zabrać i h do wioski Mikolaja. Uwazam ze to jest piękne. Pamietam czas kiedy byłam dzieckiem i to ze do dzis nie wiem jak rodzice podłożyli niektóre prezenty. 🙂 pozniej jak juz sie wie ze to rodzice kupują to juz nie jest to samo. Jest to poprostu składanie zamówień na konkretne rzeczy. Bawienie sie w prezenty z dorosłymi mnie poprostu meczy.
    Nie mówiłam jednak ze prezenty sa za cos, za posłuszeństwo. Ale zrobiły to panie w przedszkolu. I teraz cokolwiek w domu nie zrobimy to słyszymy od córki ze Mikołaj patrzy… moje dziecko uważa rownież ze Ula z przedszkola napewno nie dostanie prezentu bo jej dokuczała i Mikołaj nie moze jej tego wybaczyć :/ próbujemy to jakos odkręcić ale ciezko idzie bo panie tak powiedziały ??‍♀️

    Ja zupełnie nie na temat, ale… Aniu! Świetne ciuchy wybierasz dla swoich pociech. Sukienki i spódnice Lilki są przecudowne. Twoja sukienka zresztą też powala! A Julek jest tak przekochanym gadułą (wiem z insta 😉 ), że naprawdę aż się człowiek śmieje do monitora 🙂 PS nie szykujesz jakiejś wyprzedaży ubranek po córci? 🙂 PS 2. Na instastories pokazywałaś kiedyś komplet samochodzików, ale nie zapamiętałam sobie firmy. Mogłabyś mi przypomnieć? To były takie małe autka po chyba 5 w opakowaniu. Pozdrowienia 🙂

    Dziekuję! Bardzo nam miło:) Ubranek na razie nie sprzedaję, ale dam znac jak bedę. Autka to Matchbox.

    Aniu, piękna sesja! I tam sobie mogę po prostu przyjść i zrobić zdjęcia?
    Co do Mikołaja to ja nie mam traumy Mikołajowej, więc i moje dziecko wierzy. Bez cudowania ze śladami (choć zapytała w tym roku czemu nie szykujemy ciasteczek dla Mikołaja). Zupełnie mi się to nie kłóci z historią Świętego Mikołaja z Mirry. On był, żył, a teraz jest Świętym w niebie i przynosi dzieciom prezenty, a ci wszyscy ziemscy Mikołajowie to pomocnicy lub zwykli przebierańcy – tak sobie to moja prawie 6-cio latka ułożyła w głowie.

    Aniu, zgadzam się z Tobą tak bardzo! Kiedy nie miałam dzieci, byłam pewna, że jak w końcu będę je miała, od początku nie będę w stanie wciskać im kitu (sorry za sformułowanie 🙂 o Mikołaju. Niestety presja otoczenia jest zbyt duża i kilka lat żyliśmy w tej bajce 😉 Teraz widzę, że moja 6,5-latka zaczyna mieć wątpliwości, co mnie bardzo cieszy :-))) Również nie chcę mówić jej za dużo wprost, nie podsycam tych rozmów, czekam, co z nich wyjdzie, do czego Mila sama dojdzie. I tak jest chyba najlepiej.

    A jak Wy dokładnie przedstawiacie temat? Rozumiem, że mówicie o prawdziwym św. Mikołaju, który kiedyś istniał, ale jak wyjaśniacie obecność prezentów pod choinką?

    I jeszcze druga rzecz, która mnie równie męczy… Wróżka Zębuszka…. :-))) Jak u Was w tym temacie?

    Ja bardzo lubiłam tą moją dziecięcą ciekawość jeśli chodzi o Świętego Mikołaja – choć chyba jakoś specjalnie rodzice mi nie wmawiali, że jeździ saniami po niebie i rozdaje te wszystkie prezenty 😉 Czy Twoje dzieci nigdy nie miały takiego etapu, że wierzyły w Mikołaja szczególnie przy spotkaniach z innymi dziećmi? 🙂

    Pozdrawiam!

    A ja mam pytanie dot. Lilki czapki jest urocza. Napisz proszę gdzie kupiona? Dziękuję

    Mowie prawde, nie czekam czy dziecko sie domysli czy nie. Dziecko wie, ze moze na mnie polegac. Mikolaj istnial i obdarowywal innych i na pamiatke tego, dzis sie my sami obdarowujemy. I Mikolajem jest ten kto daje Ci prezent.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link