Strzał w 10tkę! Powinnam zmienić podejście do szkoły a z drugiej strony gdyby tak odpuścić odrabianie lekcji z dzieckiem i okaże się, że 25cior dzieci jedno lub dwoje ma nie odrobiona pracę lub nie do końca poprawnie to wiesz co czeka te dzieci….WYŚMIANIE co jest straszne. Moja córka zacznie druga klasę i też miałam podejście luźne po czym zobaczyłam ten wyścig i się wystraszyłam. Jak to tak cała klasa “piatkowa” !?!? Trzeba działać i pomagać a na koniec roku Pani mówi że za rok cała klasa MUSI się wyróżniać bo Pani lubi być najlepsza a jeśli jakieś dziecko Noe daje rady to szkół jest dużo!! Tak to było u nas w Białymstoku, ul.Sokólska. W tym roku planuje nie dać się “zastraszyc” i być asertywnym rodzicem w stosunku do ponadprogramowych wymagań nauczyciela bo zamiast dzieci zarażać chęcią do nauki i poznawania to skutek jest odwrotny a to była pierwsza klasa.. Powodzenia Rodzice
Zastanawiam się tylko, w jakim zawodzie pracuje autorka bloga (wiemy, że nie w wyuczonym) i jakie ma kompetencje do radzenia rodzicom.
Ja całe życie – wzorowa uczennica (podstawówka, gimnazjum, liceum, studia I i studia II). Czy tego samego życzę swojemu synowi, który właśnie zaczął I-klasę? Absolutnie nie. Nie da się być najlepszym ze wszystkiego, a nawet jeśli się da to zatraca się swoją rzeczywistą pasję. Polecam książkę “Dlaczego piątkowi uczniowie pracują dla trójkowych, a czwórkowi zostają urzędnikami?” autorstwa Roberta Kiyosaki (autora “Bogatego ojca”). P.S. To nie wyścig dzieci, tylko mam.
Mnie podejście autorki artykułu bardzo się podoba…u mnie syn 8 klasa i egzamin, córka szkoła muzyczna i też kolejna presja.p Zastanawiam się jak to bedzie….Faktycznie dużo zależy od rodzica, ważne jest by uczyć dzieci nie tylko zakuwania na oceny ale myślenia, logiki, szukania rozwiązań, zaradności. Takie umiejętności są istotniejsze. Nie generalizowałabym że oceny definiują czy dziecko będzie mieć dobre wykształcenie, dobra pracę…na to składa się wiele innych czynników. Zp biegiem lat uważam że dzieci nie są uczone rozwijania własnych zainteresowań ucząc się wszystkiego na 5. Powinny w wieku szkolnym i nauki odkryć to w czym są dobre, jaka dziedzina sprawia im satysfakcję i daje radość, potem zawód i spełnienie siebie. Tego nikt nie uczy 🙁 często dlatego ludzie nie oddają się temu w czym są dobrzy a błądzą przez lata. Pozdrawiam!
Super jeśli masz zdolne i malo infekcyjne dziecko które jak sama pisałaś 2 tygodnie prze końcem roku miało opuszczone tylko 2 dni i same 5 i 6 na świadectwie. A co z dziećmi które mają problemy dysleksje itp ? To wszystko zależy od punktu widzenia i tego co dane dziecko przeżywa w danym czasie.
Zgadzam się. Myślę,że łatwiej napisać “to tylko szkoła” rodzicowi dziecka z piątkami i szóstkami niż rodzicowi dziecka z dwójkami i trójkami.
Kiedyś ktoś na jednej z grup skomentował: dlaczego mówią tak rodzice dzieci dobrze się uczących?! Zapamiętałam to pytanie, bo… Zauważyłam, że to prawda. 🙁 Łatwo mi tak mówić, gdy moje dzieci (póki co) uczą się dobrze. I nie wiem czy mowilabym tak gdyby ledwo zdawało. U Was nie było paska? Podejrzewam, że był. Bardzo się zgadzam z resztą 🙂 Ani na początku ani teraz nie bierzemy udziału w wyścigu. Nie ma korków, nie ma tekstów ‘sa wakacje to możecie się spotkac’, bo mogą się spotykać cały czas (jeśli mają z kim, bo przecież “nauka” 🙁 ). Także jestem odludkiem 😅 Nikt już ze mną nie rozmawia na temat szkoły, bo się nie dogadamy. 🙂 Nie żebym obstawała przy swoim. Dla mnie niech każdy robi jak uważa. Po prostu nie przytakuje, mam zupełnie odmienne zdanie. Nie pomagają przykłady o najlepszych uczniach w SP, z którymi później coś się podziało w liceum, jakby zerwali się z lancucha. Są rodzice chodzący i kłócący się o oceny 🤦 Z kopertą! Jak tata przyjaciółki 🙂 Pamiętam ile zdolnych osób szło do zawodówki, a ile mniej zdolnych 😅 do średniej i nawet na studia. Pamiętam też, że był czas, gdy sama żałowałam, że wybrałam liceum, ale niemal wszystko to co chciałam w życiu robić wymagało studiów. Teraz fabryki, markety pełne są studentów 😅 I zdziwienie. Mój bardzo zdolny kolega kochał samochody 🙁 od rysunku, projektów po naprawy. To była pasja. Próbował jednak różnych studiów, bo rodzice 🙁 Inny kolega się sprzeciwił, najpierw zawodówka, a później technikum i studia. I wiem, że on będzie miał pracę nawet w tym zmieniającym się świecie, bo tacy ludzi będą potrzebni, a wśród młodych konkurencji nie widać 🙂 Obecnie ma firmę. Pamiętam też, opowieść o mężczyźnie, który robił to co mówił tata. Zaszedł wysoko, miał firme. Nagle ojciec zmarł i wszystko straciło sens, bo… To co robił było pod/dla ojca. Już udostępniam dalej ten tekst 🙂
Z główną myślą artykułu zgadzam się w 100 proc. Jednak w obecnych szkolnych czasach nie da się, szczególnie w początkowych klasach nie być zaangażowanym rodzicem w szkolne sprawy. Są dzienniki elektroniczne i nawet po kilka powiadomień dziennie od nauczycieli dot. różnych spraw. To nie te czasy, gdy rodzic dostał 2 razy w roku karteczkę z ocenami, a trójka klasowa była czysto teoretycznym tworem wybranym tylko po to, by kupić prezent pani na koniec roku. Piszesz Aniu, że w Waszej szkole nie było do tej pory prac domowych. Myślę, że jesteście w mniejszości. I tak, myślę, że najważniejsze jest nauczenie naszego dziecka systematyczności i jak największej samodzielności w nauce czy odrabianiu prac. Tylko życie i pomysły nauczycieli to druga sprawa. Mój syn jako pierwszak został rzucony na głęboką wodę: lekcje zdalne. Daliśmy radę, choć jak widzisz w tym przypadku nie dało się uciec od pomocy dziecku. Można oczekiwać od nauczyciela klasy 12osobowej, że pochyli się nad problemem pojedyńczego ucznia, tylko co zrobić, gdy taki nauczyciel ma dzieci 27, w tym 4 z Ukrainy? Nie mam problemu z tym, by wytłumaczyć dziecku czegoś, czego nie zrozumiało w szkole, bo jestem świadoma, jak wyglądają polskie warunki. Zatem presja na oceny – nie, ale wsparcie i lekka pomoc w ogarnięciu szkolnych spraw – TAK.