fbpx

Wspólny czas przy stole z Tripp Trapp (wyniki konkursu)

  • GADŻETY
  • 6  min. czytania
  •  komentarze [176]

Kiedy Lilka skończyła 6 miesięcy, zaczęła siadać i okazywać duże zainteresowanie jedzeniem kupiliśmy pierwsze krzesełko do jedzenia. Nie przepadam za nazwą “krzesełko do karmienia”, bo tak się złożyło, że akurat jej nie karmiliśmy. Ona jadła sama.

Nie zastanawiałam się nawet chwili nad wyborem, bo uznałam, że najprostszy model całkowicie spełni nasze oczekiwania.

Ma służyć do siedzenia przy stole podczas posiłków.

Od początku było dla mnie jasne, że Lilka je z nami. Nawet przez myśl by mi nie przeszło żeby dawać jej jedzenie przed nami tylko po to żeby w spokoju zjeść swój ciepły obiad. Chcieliśmy budować naszą relację również przez wspólne posiłki. Jest to znakomity czas aby w spokoju porozmawiać  o tym jak minął dzień albo jakie mamy plany na jutro. Bezcenne słowa z ust 2-letniej Lilki przy kolacji: “Jak tam Twoi klienci, Tato?”

Dla nas pora posiłku jest prawie święta.

Nie ma na stole zabawek, telewizor jest wyłączony, telefony zostają w innym pomieszczeniu. My razem jemy obiad i rozmawiamy. Jesteśmy tylko dla siebie. Od początku staramy się żeby kolację (w dni powszednie) i wszystkie posiłki (w weekendy) jeść razem przy stole w kuchni. I chociaż on zajmuje połowę pomieszczenia to uważam go za najważniejszy mebel w naszym domu.

Siedzenie przy stole to nie tylko konsumowanie kanapek i picie herbaty. To dla mnie coś więcej. Czas na rozmowę i bycie razem.

Ok 18 miesiąca życia Lilka zbuntowała się i nie chciała już siedzieć w swoim krześle, które było już lekko przymałe. Przy stole urzędowała na dużym, dorosłym krześle stojąc na kolanach. Próbowałam różnych podkładek, ale nie zdały u nas egzaminu. Dwa razy  zaliczyła niezły upadek z kanapką w ręku. A ostatnio zaczęła siadać na piętach.

Zaprzyjaźniona fizjoterapeutka zwróciła mi na to uwagę, że nie jest to korzystne dla rozwoju układu kostno-stawowego. Przy okazji wyjaśnił się bardzo krótki czas spędzony przy stole. Lilce było  po prostu niewygodnie. Zaczęłam szukać rozwiązań. Myślałam o zakupie wysokiego krzesła z Ikei. Jednak uznałam, że jest to bez sensu, bo nogi wiszą w powietrzu i nie mają podparcia.

Nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła odpowiedniego researchu na ten temat.

Co powinno mieć idealne krzesełko?

  • regulowane oparcie – powinno wspierać plecy na wysokości łopatek, a jego wypukła część na wysokości lędźwi powinna być dopasowana do krzywizny kręgosłupa. Warto wybrać takie krzesełko, które będzie miało możliwość regulacji wysokości oparcia.
  • regulowana wysokość siedziska – stopy dziecka powinny się opierać pewnie i swobodnie na podłożu tak aby uda były ustawione równolegle do ziemi.
  • optymalna głębokość siedziska – odległość między zgięciem pod kolanem a końcem siedziska powinna wynosić od 2/3 do 3/4 długości ud. Pomiędzy krawędzią siedziska a zagięciem kolan powinno być ok 1-2 cm odstępu.
  • pasy bezpieczeństwa dla mniejszych dzieci
  • powinno być bardzo stabilne (najlepiej bez kółek).
  • “rośnie z dzieckiem” – nie zwróciłam na to uwagi przy poprzednim wyborze i bardzo żałuję
  • ma wspierać samodzielność– dziecko ma być w stanie samo na nie wejść kiedy jest już mobilne
DSC_2768
DSC_1998

Dlaczego Tripp Trapp?

  • ponadczasowy design, który pasuje do wszystkich wnętrz
  • rośnie z dzieckiem. Marzy mi się takie do jej przyszłego biurka. Krzesło ma służyć aż do dorosłości.
  • wykonane z drewna bukowego, które jest bardzo trwałe
  • akcesoria, które ułatwiają dostosowanie krzesła do wieku
  • możliwość indywidualnego dopasowania do wieku i rozwoju dziecka
  • łatwość obsługi

Mamy to krzesło od 2 miesięcy i zakochani jesteśmy w nim od początku. Lilce przypadło bardzo do gustu. Jest jej wygodnie, siedzi wysoko, a nie tak jak wcześniej “nosem w misce”. Kręgosłup opiera się na wyprofilowanym oparciu, którego wysokość można bez problemu regulować, a stopy swobodnie stoją na podpórce. Między udem a kolanem jest zachowany kąt prosty, a plecy w stosunku do reszty ciała również ustawione są prawidłowo.

Siedzenie przy stole nabrało nowego wymiaru.

Nie służy już tylko spożywaniu posiłków, ale również wielu innym czynnościom. To tutaj powstają prace plastyczne, układane są puzzle i rysowane są głowonogi. Widzę, że ciągnie ze sobą rzeczy z pokoju żeby mieć dużą powierzchnię do pracy.

Lubię też jej widok przy stole. Mieszam jedną ręką zupę, a drugą pomagam znaleźć brakujący element układanki.

Żałuję, że nie kupiłam go 2,5 roku temu, ale perspektywa wieloletniego użytkowania z pewnością mi to wynagrodzi.

DSC_0197-683x1024

Tripp Trapp z zestawem BabySet, pasami i poduszką

DSC_2711
DSC_2716
DSC_2729-side
DSC_2739
DSC_2705

Nie tylko do siedzenia przy stole:)

DSC_2745
DSC_2754

Po zdjęciu zestawu Baby set i szelek mamy krzesło, które posłuży do dorosłości.

DSC_2777
DSC_2764-side
DSC_1957

I jak Wam się podoba? Wiem, że TT ma wielu miłośników dlatego razem z marką Stokke chcę Wam  umożliwić poznanie tego genialnego krzesła. Mamy do wygrania krzesło Tripp Trapp z zestawem BabySet (taki jak na zdjęciach poniżej) w wybranym przez zwycięzcę kolorze.

Zadanie konkursowe:

  • ze strony Stokke wybierz kolor krzesła, który najbardziej Ci się podoba i chciałbyś go wygrać
  • w komentarzu pod tym postem napisz jak można spędzać czas z dziećmi przy stole
  • możesz udostępnić ten post na Facebooku i kliknąć “Lubię to” na profilu sponsora

Konkurs będzie trwał przez tydzień ( do północy 14.01.2016 r.) Najciekawszą odpowiedź nagrodzimy krzesłem Tripp Trapp z zestawem BabySet w wybranym przez zwycięzcę kolorze.

Wpis powstał we współpracy z marką Stokke

Zdjęcia w klimatycznym drewnianym domu zostały zrobione w Wiejskiej Zagrodzie Podlasie

WYNIKI KONKURSU Z TRIPP TRAPP

Bardzo dziękujemy za wszystkie wypowiedzi. Ciężko było wybrać najciekawszą odpowiedź. Krzesło Tripp Trapp powędruje do…

Koralina:

Pojawiłem się w ich domu tuż po łóżku, regale na książki i ekspresie do kawy. Od samego początku mogli na mnie polegać, a ja odkrywałem przed nimi kolejne wcielenia: blatu roboczego, domowego biura, kącika scrabblistów i miejsca do codziennej wymiany myśli.

Z przyjemnością poznawałem ich zwyczaje i powoli przywykałem do rytmu ich życia. Aż któregoś dnia obwieścili rodzinie radosną nowinę. Już myślałem, że się przesłyszałem, bo przez długi czas nic się nie zmieniło, ale po kilku miesiącach nowa rzeczywistość zapukała do drzwi razem z płaczącym niemowlakiem. Nogi dosłownie się pode mną ugięły – zawalony stertą prania, stosem poradników i wieżą z kubków po niedopitej herbacie ziołowej i kawie, ledwo sam siebie poznawałem. A to był dopiero początek! Coraz rzadziej stawiano na mnie talerze, za to często nade mną przysypiano. I kiedy wydawało się, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, z dnia na dzień znalazłem się w samym centrum kulinarnego poligonu doświadczalnego.

Na moje słoje!

Byłem lepki od kaszek i przecierów, czyjeś małe rączki z zapamiętaniem wcierały we mnie warzywa w potrawce z królika, oprószały kawałkami chrupek kukurydzianych i zalewały mlekiem. W ciągu następnych miesięcy czułem się jak paleta w rękach szalonego malarza: pac! zieleń brokułu, pac! fiolet jagód, pac pac! czerwień pomidora. Słyszałem, jak mówiono przy tym, że bobas lubi wybór, mnie to się jednak bardziej kojarzyło z blatem ledwie widocznym.

W swojej drewnianej naiwności myślałem, że naukę łączenia barw mam już za sobą, ale okazało się, że czekały mnie kolejne niespodzianki. Nie minęło dużo czasu, a po rodzaju skrzypienia nauczyłem się odróżniać kolory kredek, dla których żadna kartka nie była zbyt duża, a moje blade sosnowe oblicze ożywiły zamaszyste pociągnięcia umaczanego w farbie pędzla. Kiedy w ruch poszły nożyczki, szybko pokryłem się skomplikowaną siecią zmarszczek. Zacząłem nabierać charakteru.

A ile się przy tym nasłuchałem…! I o Grzesiu, co szedł przez wieś, i o Gabrysiu, co sitem wodę czerpał, i o murzynku Bambo, co uczy się pilnie przez całe ranki. Odwiedziłem stragan w dzień targowy, stałem na stacji obok lokomotywy, byłem na wyspach Bergamutach i nauczyłem się, jak rozmawiać trzeba z psem. Czasami myślę sobie, że gdybym nie trafił do domu, w którym równie ważne jak to, co ląduje na talerzu, jest to, co wpada do ucha, prawdopodobnie nie poznałbym ani Tuwima, ani Brzechwy i nigdy nie odkryłbym, że owsianka najlepiej smakuje z poezją!

Z roku na rok jest mi u nich coraz lepiej.

Znowu spędzamy ze sobą więcej czasu. Z prawdziwą przyjemnością obserwuję, jak cierpliwie prowadzą niewprawną jeszcze dziecięcą rączkę podczas pisania słów „mama”, „tata”, „dom”, pokazują, gdzie dołożyć kolejny element układanki i wyjaśniają reguły pierwszych planszówek. I chociaż czasami mam wrażenie, że od jeszcze jednego turlu turlu kostki do gry za chwilę pęknie mi głowa, zawsze okazuje się, że radosny śmiech towarzyszący rozgrywkom ma na mnie zbawienny wpływ. Gdzie tam olejowanie czy woskowanie! Nic nie konserwuje lepiej niż czysta miłość.

Taka jest moja historia. Teraz czas, abyś ty opowiedział mi swoją, Tripp Trappie w kolorze White.

Stół

GRATULACJE

Odezwij się do na kontakt@nebule.pl

Komentarze

    I mam dylemat… czy to wpis sponsorowany (brakuje mi takiego wyraźnego oznaczenia w postach) czy Ty wybrałaś krzesło niezależnie, a współpraca ze Stokke nastąpiła później ?

    Informacja na ten temat pojawiła się we wpisie. Wiecie jak jest na nebule… żeby coś polecić muszę to przetestować.

    1. Kolor Walnut – bo właśnie w takim kolorze mamy stół i krzesła.
    2. Stół to centrum naszego rodzinnego życia. Oczywiście to miejsce do jedzenia, rozmowy, celebrowania wspólnych chwil, ale robimy przy nim wiele innych rzeczy. Po sprzątnięciu po śniadaniu stół zamienia się w miasto i wspólnie gramy w Monopoly, a po zgarnięciu rzeczy po obiedzie przekaztalcamy to miejsce w strefę rysowania, wycinania i klejenia. Czasem przenosimy sięppd stół i tworzymy wielki namiot. Pytanie powinno brzmieć – czego nie robimy przy stole.

    Przy stole można robić masę ciekawych rzeczy. U nas stół jest centralnym miejscem w domu dzieje się przy nim codziennie wieeeele rzeczy, wspólne posiłki gdzie razem się śmiejemy, spieramy i płaczemy w szczególności jak maluchy są już zmęczone 😉 wspólnie gotujemy, czytamy opowiadamy sobie historie pełne przygód (skaczące postacie po talerzach itp) Przy stole marzymy co by tu zrobić, gdzie pojechać lub co zjeść 😉 Tak na prawdę jest jeszcze wiele rzeczy których nie napisałam ale na pewno jest to też świetne miejsce żeby dzieci wysłuchać kiedy się przy nim bawią, jedzą i emocjonują daną chwilą :))))
    kolor Dark

    Felixowi kupiłam to krzesło jak tylko zaczął siadać a zaczął późno bobasków koło 9-10 miesiaca. Co ja sie nalamentowalam ze go tak długo przy stole nie mogłam miec:((( Felix of kors siedzi do dzis i bedzie chyba do późnej starości na nim siedział:))))) jak byłam w ciazy od razu wiedziałam ze musz skupić to krzesło z newborn set. Chciałam miec maluszka od razu przy stole!:) tak tez zrobiłam:) to jeden z genialniejszych wynalazków dla rodzicow:))) Till od urodzenia do dzis a ma juz 9 miesiecy i 7 dni jest z nami przy stole:)))) i tak jak brat sie ociąga z samodzielnym siedzeniem i do dzis siedzi w newborn set! I sie spokojnie mieści:)))) polecam wszystkim mamom!:)))
    W konkursie ma szczęście nie musze brać udziały bo mamy juz dwa:)))) a trudno odpowiedzieć na to pytanie bo my przy stole (serce naszego domu) robimy z dziecmi wszystko :))) i to dzieki stokke wlasnie:))))

    Aaa i musze cos dodać. Osobiście nie podoba mi sie ten baby set. Fajniejszy był we wcześniejszych wersjach drewniany pałąk:))) jakos tak bardziej naturalnie pasuje i wyglada:))) takie tez mamy wlasnie;) ale to juz rzecz gustu.

    Krzesełko czerwone (Red) jest naszym zdecydowanym faworytem 🙂

    Na spędzenie czasu z dziećmi przy stole mam mnóstwo pomysłów…
    – wspólne posiłki,
    – wspólne gotowanie, pieczenie ciasteczek,
    – wspólne rozmowy przy kubku kakao,
    – zabawa np. kolorowanie, lepienie z plasteliny, teatrzyk, wycinanki,
    – granie w gry planszowe ,
    – stół nakryty kocem może posłużyć za super kryjówkę (wspomnienie z dzieciństwa)

    Kolor Natural.

    Pisząc tę wypowiedź siedzę przy stole i kątem oka rzucam na moją córkę Zosię,która właśnie przy stole zajada się nasionami słonecznika.A ja jako ojciec,który wrócił po 15-tej z pracy,zjadł obiad i zamiast pobawić się z dziećmi dostrzegłem,że moja małżonka kończy przeglądać strony internetowe zatrzymała się na ciekawym blogu edukacyjnym…Cóż,skorzystam,poczytam i wezmę się za opisanie mojego ojcowskiego doświadczenia zabawy i zajęć przy stole.Dlaczego? Ano dlatego,że dziś ojcowie wcale nie są mniej aktywni niż mamy,tylko być może nie chcą się tak ujawniać.Więc do roboty…Stół-miejsce naszych spotkań,rozmów i posiłków.Ale nie tylko.To przy stole potrafimy spojrzeć sobie głęboko w oczy zarówno my jako małżonkowie ,ale i dzieciom.To przy stole odbywają się przesłuchania i ciekawostki przyniesione wprost z przedszkola i prosto z dworu.To przy stole nasze dzieci rysują i malują farbami.Ciastolina i plastelina też mają swój kawałek stołu,gdzie mogą być twórczym zajęciem dla naszych pociech.Wreszcie kredki-one na stale zadomowiły się tu wraz z kartkami…Posiłki jak już wspomniałem są przy stole rytuałem,który tak naprawdę scala naszą rodzinę.Dzieci potrafią kończyć zabawę i jak widzą nas obojgu przy stole siadają i chętnie pytają o najróżniejsze rzeczy.Dlatego uważam też nasz stół za miejsce doraźnych jak i nietypowych a czasem wstydliwych pytań.Bo wczoraj np moja córka spytała,kiedy będzie dorosła i urodzi dzidziusia:)To właśnie przy stole pada najwięcej pytań i próśb…Z dziećmi można właściwie przy stole wszystko-rozmawiać,bawić się,płakać i wycierać łzy,jeść,pić i śmiać się w niebo głosy i uczyć je zachowania przy stole.Zdarzyło mi się kilkanaście dni temu,że zostałem z dziećmi sam w domu,łóżko nie posłane,pełen bałagan i synuś do przebrania.Jakiś pomysł?Stół,koc i do roboty-udało się;)Samo życie,ale jak pokazuje doświadczenie można naprawdę wszystko! Na pewno wiele rzeczy może dzielić,jak to w życiu bywa,ale stół łączy.I tak sobie myślę,że dzieci to już wiedzą,bo przy stole łagodnieją,są bardziej wyciszone i potrafią rozmawiać,no prócz najmłodszego synka;)Ale i On siedząc na kolanach jednego z nas od razu jest spokojniejszy i ma swoją ulubioną rzecz-to świeca wigilijna,która wieczorem co niedziele się zapala i płonie a mój syn wpatruje się w nią jak zahipnotyzowany,a wszystko to przy naszym rodzinnym starym stole,który nie tylko jest przedmiotem,ale też tym,który zaprowadza spokój,zacieśnia więzy rodzinne,gości i tak naprawdę bawi,co dzieci bardzo odczuwają i dają nam do zrozumienia.Poza tym nasze dzieci widzą,jak przy stole się godzimy i dajemy sobie pocałunek wzajemnego przebaczenia i pokoju.Czas poświęcony sobie wzajemnie jako małżonkowie jest dla naszych dzieci czasem niezwykłym,krzepiącym i pokazującym,że przy stole mogą się dziać rzeczy zwykłe,ale dla naszych ukochanych pociech to czas niezwykły i pełen miłości,jeśli się tylko naturalnie chce…

    Natural, o tak 🙂 mnóstwo tych zabaw przy stole, i…na stole… Tak Kochani. Na stole rozkładamy wielkie arkusze papieru i malujemy. Lecz nie pędzelkiem. Raczej paluszkami, rączkami, stópkami. Czasem też Tatko wymyśla przeróżne stempelki. A to z ziemniaków, a to z kasztanów, liści i butelek. Jasiek w siódmym niebie. Przy stole oprócz tego, że pałaszujemy smaczne jedzonko, to z tego jedzonka robimy też różne obrazki. Z ryżu i makaronu. Bo grunt to kreatywność 🙂 A teraz mu tego super okazja- wszak Dzień Babci i Dziadka się zbliża. Ściskamy ciepło 🙂

    Kolor wybrałam (nie wiedziałam, że jest juz az taki wybór) Czas “pod” stołem spędzamy z teatrzykiem cieni własnego pomysłu i wspólnie stworzonym. Biała pielucha tetrowa, lampka oraz duzo postaci narysowanych przez nas, wyciętych oraz przyklejonych do rurek… Z wszystkim “na” stole mamy problem z powodu ferajnie zakupionego kiedyś krzesełka, którego Matyldzia juz dawno nie chce używać. Historia podobna do waszej niestety. Gdyby było odpowiednie moglibyśmy wspólnie grać w gry (zamiast na podłodze), sklejać modele z tatą ? oraz wreszcie każdy miałby własne miejsce w czasie wspólnych posikow. Krzesełko jest skrytym marzeniem mamy od zawsze i dużym marzeniem Matyldzi oraz niespełnionym zakupem taty o którym czasem wspomina.

    Najfajniejsze przy stole jest gadanie,. Niech towarzyszy mu popijanie herbaty i licytowanie się na ciastka to jesteśmy w niebie! Uwielbiam, kiedy posiłki ciągną się w nieskończoność, bo kolejną godzinę wyobraźnia buzuje i snują się historie zainspirowane kształtami okruchów jedzenia. Najfajniejsze przy stole są rozmowy- te nad podlogową malowanką, drewnianą kolejką, puzzlami. Najfajniejsze przy stole są rozmowy, nad kubkiem parującego kakao ściskanym palcami w tęczę. Najważniejsze przy stołach są rozmowy, nieważne czym się zajmujemy, nieważne co nam daje impuls do dyskusji… rozmowy o tym co trudne, co się nie udaje i o tym, co cieszy, co jest piękne i nietrwałe jak plama kawy z sześcioma nogami i wielką trąbą. Jestem uzależniona od tych narad z naszą córką i na samą myśl o czekających nas nad tym samym drewnianym blatem latach, szklą mi się oczy i zacieram ręce. Lada dzień pierworodna odda swoje wysłużone miejsce bratu. Potrzebujemy wygodnych krzeseł. Na lata. W ukochanym szarym kolorze 🙂

    Oj zakochana jestem w produktach Stokke ale mogę tylko popatrzeć na te piękne zdjęcia. Jeżeli miałabym możliwość w naszym domu zagościł by dokładnie taki sam jak na zdjęciach w sesji ? taki kolor pasuje do każdego naszego wnętrza. My przy stole ze sobą jesteśmy – tak po prostu. . Śmiejemy się razem, rozmawiamy ze sobą a i nawet placzemy ze szczęścia kiedy to w bułce z pasztetem szukaliśmy pierwszego zęba starszaka. Z kolei nasz maluszek przy stole uczy się życia. . Dziękuję za uwagę ☺

    Od dawna marzy mi się krzesełko whitewash 🙂

    Moja córeczka ma 4 miesiące, zaraz zacznie samodzielnie siedzieć. Chciałabym bardzo posadzić ją wtedy z nami przy stole gdyż mogłabym nauczyć ją przy nim wszystkiego – przez jedzenie, do grania w gry planszowe gdy już będzie duża. Będziemy razem przekładać strony książek, układać puzzle i klocki, a przede wszystkim przy tym stole rozmawiać. Chciałabym, by to krzesełko było z nami do momentu gdy moja córeczka sama z niego zeskoczy a gdy będzie duża i samodzielna chętnie wróci do tego naszego centralnego miejsca w domu.
    Chciałabym jeszcze coś dodać – od kilku tygodni wybieramy z mężem projekt wymarzonego domu i myślimy że gdy będziemy mieć w nim już stół (i oczywiście jakieś miejsce do spania ;), to od razu się do niego wprowadzimy mimo braków w umeblowaniu 🙂 Bo to najważniejsze w nim miejsce, które łączy rodzinę i tworzy wspomnienia 🙂

    Krzeselko NATURAL. Stol w naszym domu jest jednym z glownych mebli. To przy nim spedzamy duzo czasu. Poczawszy od przygotowywania i spozywania posilkow. Poprzez przerozne zabawy manualne, gry czy ukladanie puzzli. Moja corka uwielbia przesiadywac przy stole lepiąc różnosci z ciastoliny, masy solnej oraz maluje farbami swoje dziela. Napewno ucieszyla by sie z nowego, wygodnego krzesla dzieki ktoremu moglaby rozwijac swoje zdolnosci i zainteresowania.

    Dla nas stół to miejsce, przy którym przede wszystkim codziennie jemy wspólną kolację i rozmawiamy, a to dla mnie jedne z podstawowych elementów wychowania dzieci. To najważniejsza chwila dnia. Wspólnie celebrujemy ten rodzinny zwyczaj, bo tylko w tym momencie dobry jesteśmy wszyscy razem! Nieważne czy to zabawne i luźne pogaduchy, czy poważne dyskusje o sprawach ważnych dla nas – wszystkie toczone są właśnie przy stole. Ten rytuał moja inwestycja w przyszłość, to moje pogłębianie więzi z dziećmi, to budowanie zaufania między nami i pokazywanie, że zawsze jestem dla mojej rodziny. Mam nadzieję, że moje dzieci wiedzą, że zawsze w porze kolacji na nie czekam właśnie przy stole, że na nie czekam i że mogą mi powiedzieć absolutnie wszystko. W ciągu dnia owszem lepimy z plasteliny, malujemy farbami, ozdabiamy kruche ciasteczka, uczymy się pisać i czytać i robimy to wszystko w jadalni, ale celebrujemy tak szczerze i prawdziwie tylko tę właśnie godzinę 18 i to nasze wspólne spotkanie. Tak przy stole przede wszystkim rozmawiamy i jesteśmy razem!

    Bardzo było by nam miło, gdyby udało się nam wygrać krzesełko w kolorze białym, bo to ulubiony kolor naszej rodziny:)
    Dziękuję!
    P.S. Bardzo ciepłe, rodzinne zdjęcia:)

    Kolor Whitewash

    A przy naszym stole spędzamy codzienne miłe chwile zaczynając od śniadania, które jemy zawsze wspólnie a z obiadem weekendowym czekamy na wybudzenie pociech z drzemek by zasiąść razem. Celebrujemy przy nim każdą wspólną chwile i uwieczniamy na zdjęciach. Bawimy się, śmiejemy i prowadzimy ważne obrady 😉 rysujemy, malujemy, budujemy z piasku zamki i przeprowadzamy pierwsze eksperymenty ze Starszakiem a Maluszek baczenie obserwuje i uczy się ze swojego krzesełka karmieniowego. Stół to niemalże najważniejszy mebel w naszym domu

    Kolor natural.
    Stół w naszym domu pełni przede wszystkim funkcje wspólnego celebrowania najwspanialszych momentów w życiu matki.
    Wspólne posiłki w miarę możliwości, wspólne poważne i wesołe rozmowy z 3 latkiem, wspólne lepienie ciastolinowych babeczek, mieszanie borówek z piaskiem kinetycznych (specjał mojego synka nie polecam) , wspólne malowanie, czy wspólne śmiechy przy jedzeniu deseru.
    Stół to miejsce naszych spotkań, czasem nawet pod stołem. Budowanie bazy, czemu nie? Zabawa w teatrzyki? Wszystko to nasze magiczne chwile, a stół po prababci z prlowskim lakierem lśni jak nowy…

    1. Kolor krzesełka Lili bardzo mi się spodobał i właśnie taki chciałabym mieć:)
    2.Kuchnia jest miejscem ” centralnym” w domu, a stół kuchenny jest miejscem spotkań, rozmów, zabaw, ( w naszym przypadku także rehabilitacji wzrokowej). Przy kuchennym stole oprócz jedzenia wspólnych posiłków
    -rozmawiamy z córka ( jeżeli można to nazwać z rozmową;))
    -rozwiązujemy małe i duże problemy:) nasze i Zuzy
    – Bawimy się,! układamy puzzle, nawlekamy korale,
    – Lepimy ” kulki” z ciastoliny, wycinamy foremkami ciasteczka ciastolinowe
    -Rysujemy “kocie”, psy, ” kaki”,domki i literki
    -budujemy pociągi z klocków i solńczek…
    – Oglądamy Książki i układamy Obrazki LULU..

    Niestety stół kuchenny nawet z kolan rodziców jest średnio dostępny dla dwulatki,więc Zuza Najczęściej korzysta ze swojego małego krzesełka i stolika przy którym, chętnie i czasami niechętnie spędza czas. A ja pomagam jej z ” podłogi”
    Korzystaliśmy parokrotnie z krzeseł tej firmy podczas pobytów w różnych miejscach i bardzo nam się podobały a na pewno Zuzce. Krzesło jest wygodne i ma podpórke pod nogi co jest bardzo ważne dla postawy młodego człowieka. Maży nam się zabawa i rozmowa na wspólnej opcjonalnej wysokości. 🙂

    Krzesło Green jest piękne.
    Stół w domu jest jak ołtarz rodzinnej więzi. Przy kuchennym stole dzieje się życie. Pamiętam rodzinne spotkania przy stole, rozmowy z mamą, wspólne gotowanie, żarty, nauki i rady..to wszystko działo się przy stole. W swojej rodzinie też wprowadziłam zasadę – jemy razem i jesteśmy wtedy dla siebie. Chcę żeby moje dzieci też miały takie fajne wspomnienia. I widze jak dużo nam to daje już przy małych brzdącach. Na początku wiadomo – wcina nowości bo widzi że my też jemy, a potem dochodza różne sytuacje, rozmowy, coraz więcej sie przy tym stole dzieje. To wspaniałe.

    Umiłowany kolor: Storm Grey

    W stołach kuchennych jest pewna magia, którą ciężko wytłumaczyć…łączą rodzinę 🙂 Podobne przyciąganie funkcjonuje i u nas…przy stole jesteśmy naprawdę razem i dla siebie. Całą trójką and a half 🙂 Przy stole jemy, czytamy, uczymy się (w domyśle 16. miesięczna Julia ;-)) nowych wyrazów, probujac poprosić o to, na co ma się ochotę, organoleptycznie poznajemy świat, tulimy się, tu powstają pierwsze rysunki, rownież na blacie 😉 Prawdziwa frajda zaczyna się jednak…pod stołem. Bo przecież Mama taka śmieszna, gdy z dzidzią w brzuchu próbuje dogonić czołgającą się niezwykle zwinną córcię, a Tata taki dziwny, gdy z wielką pluszową ośmiornicą na głowie, zwaną czapcią, zalicza kolejną rundę na kolanach dookoła krzeseł. I płacz taki przeraźliwy, gdy w ferworze walki dziecko znowu zapomniało uważać na kanty. Aż w końcu radość taka wielka, gdy odkurzacz wkracza do akcji i zjada wszystko co pod stołem..I właśnie dla przeżywania tych wspólnych uniesień stoły mieć warto i warto przy nich być całym sobą, niezależnie od tego, co akurat robimy ::)

    Kolor Aqua Blue wybieram bo jest neutralny i pasuje zarówno dla chłopca jak i dla dziewczynki 😉

    Chociaż stołu do tej pory nie mieliśmy,
    wszystkie czynności domowe i zabawowe przy ławie wykonywaliśmy.
    To było nasze centrum zabawy,
    rodzinnych spotkań i picia kawy.
    Nie jedne puzzle się na niej układały,
    kolorowanie, malowanie i pierwsze rysunki powstawały.
    Najlepsza zabawa z tatą to była ciastolina,
    oj uwielbia ja moja kochana Gabrynia.
    Ławę niestety już pożegnaliśmy,
    do nowego mieszkania stół zaprosiliśmy.
    Mieszkanie w remoncie jest aktualnie,
    ale jak tylko sie skończy będzie idelanie.
    Przy stole rodzinne posiłki będziemy zajadać,
    spotykać się i przeróżne historie opowiadać.
    Umacniać nasze więzi będziemy,
    bo stół to symbol Rodziny dobrze o tym wiemy.
    Spotykać się bedziemy by zagrać w domino
    i pewnie jak kiedyś pobawić się ciastoliną.
    Stół to będzie centrum naszego wszechświata,
    zasiądą przy nim wspólnie Córcia, Mama, Tata…

    Kolor Black
    Kiedyś gdy z mężem byliśmy tylko we dwójkę jedliśmy w kucki przy niby ławie,wiele osób napewno doświadczyło cieknące zupy po brodach,wypadające jedzenie z talerzy ,zaciśnięte brzuchy i wielki oddech po skończonym jedzeniu uff☺. Kiedy pojawiła się Maja stół odrazu zawitał w naszym domu,wiedziałam ,że jak będzie samodzielnie siedzieć to z nami przy obiadach,sobotnich śniadanich i nalesnikach w pizamach ? teraz stół jeszcze ma inne funkcje, malowanie,ciastolina odrabianie zadan z przedszkola .Maja wyrosła z plastikowego opornego krzesla i przejął je Jasiek nasz 6 miesięczny szkrab. A chętnie przygarmiemy nowy Stokke. Bo stare krzesło przeszło wiele. I Jasiu zasłużył juz na lepszy model a ten jest wyjątkowy.

    Kolor grey. Chociaż krzesło to tylko rzecz a liczy się czy ma kto z tobą usiąść przy stole to bardzo bym chciała na takim krześle posadzić swojego Mieszka. Byłoby mu wygodnie wspólnie ze mną przygotować posiłki, jeść z tatą śniadanie a z babcią obserwować ptaki w karmniku przez okno. Przy stole dorastamy :najpierw po kąpieli masowalam synka na stole śpiewając mu kołysanki, później brał do ręki siedząc na moich kolanach pierwsze posiłki, następnie stawiał pierwsze kroki trzymając się nóg od stołu potem przegladalismy pierwsze książeczki, pierwsze rysowanie i malowanie. pierwsze ułożone puzle na stole, pierwsza przyklejona ciastolina teraz na stole robimy prawie wszystko i stół dojrzewa razem z moim dzieckiem…

    Jak można regulować wysokość oparcia? To jest jakis nowy model? W moim można w tym sensie, że jeżeli obniży się siedzisko, to oparcie jest wyzsze. Nie nazwałbym tego jednak regulowaniem wysokości oparcia bez problemu. Bo jeśli ktoś ma wysoki stół, to siłą rzeczy zamontuje siedzisko wyżej i może się okazać, że oparcie będzie za krótkie, a jego wysokości nie da się regulować niezależnie od wysokości siedziska. .
    Tripp Trappa mam i uwielbiam, żeby było jasne 🙂 Tylko myślę że lepiej to uścislic, żeby nie wprowadzać w błąd.

    Musiał sie wkraść błąd autorce bo rzeczywiście nie da sie regulować oparcia:))) reguluje sie tylko siedzisko i podnózek :)))

    Chodziło mi o to, że przez obnizenie lub podwyższenie siedziska da sie dopasować wysokość oparcia.

    Prawie wszystkie osoby w komentarzach piszą, co robią przy stole. Ile rzeczy, pięknych i budujących wzajemne relacje. A u mnie w domu? Owszem, stół jest. Całkiem ładny nawet. Przykryty obrusem, ustrojony świecznikami i kwiatami. I krzesła, cztery, przy nim stoją. A my i tak wszystko robimy na podłodze. Zdarza się, że i jemy nawet. w kucki, z talerzem na kolanach. Rozmowy przy stole? Nigdy. Wspólne zabawy? Nigdy. Patrząc wstecz widzę, że u mnie w domu stół też był meblem zapomnianym. U męża, z tego co wiem, nawet go nie było. Dlatego też nie pamiętam wspólnych rozmów przy biesiadowaniu czy innych zajęć. W ogóle te wszystkie rozmowy o budowaniu więzi przy stole, jej znaczeniu, to wszystko, co opisują w komentarzach, wydaje mi się trochę utopijne. To jak to? Wszyscy razem i to cały czas przy stole. Tak po prostu, żeby ze sobą BYĆ. Myślę, że pora to zmienić. Pora być ze sobą nie tylko w jednym pomieszczeniu, nie na jednym dywanie, tylko przy jednym stole, patrząc sobie w oczy. We troje. Chcę by moja córka miała dużo pozytywnych wspomnień z dzieciństwa. Szczególnie takich, które potem pozwolą jej na tworzenie czy kultywowanie swoich własnych tradycji.

    A, i kolor. Piękny Aqua Blue.

    Aqua blue – my love!!!
    A co do stołu… Stół to stół pomyśleć by można – niby zwykły mebel: cztery nogi, blat. Tyle.
    Tymczasem – odrobina wyobraźni i stół staje się niezastąpioną skryjówką, gdzie można nanieść puzzli i książek z całego domu i siedzieć godzinami. Okryjemy go kocem – zmienia się w jaskinię piratów lub namiot Indian. Podstawimy schodki z krzeseł – pojawia się scena, na której można tańczyć i śpiewać. U nas najchętniej “Jagódki” i “Jedzie pociąg z daleka”. Może być także tunelem dla pociągu czy koparki. Niezastąpiony podczas zabawy w chowanego, “stary niedźwiedź mocno śpi” czy berka (codziennie ganiamy się dookoła) . Na nim malujemy, budujemy zamki i fortece z klocków, robimy pieczątki z ziemniaków czy kulki z plasteliny. To przy nim mój trzylatek lepił pierwsze pierogi, wycinał kruche ciasteczka, ozdabiał pierniczki na święta. I to, co najważniejsze – przy nim spędzamy wspólnie czas, jemy, rozmawiamy, śmiejemy się, opowiadamy ciekawe historie, czytamy książki czy świętujemy najróżniejsze okazje.

    Jak można spędzać czas z dziećmi przy stole? Przede wszystkim RAZEM.
    Przy naszym stole kumulują się najcieplejsze masy uczuć, najszczersze uśmiechy i poczucie szczęścia. Nasz stół dźwiga dania wykwintne i te trochę mniej. Poklepują go często ciepłe dłonie – te wielkie i te najmniejsze. To centrum naszego domu – jadalnia, atelier artystów, wieża widokowa z której oglądamy spacerowiczów na polance. To też grota groźnego dinozaura, albo przytulny domek małego pieska. To jedyne takie miejsce, gdzie zawsze znajdzie się miejsce dla każdego – małego i dużego.
    Nieważne, co robicie ze swoimi dziećmi przy stole. Ważne, że robicie to RAZEM.

    /kolor White/

    A dla mnie jako Mamy, krzeselko Tripp Trapp to fantastyczna pomoc w rozwijaniu dziecięcej pasji, motoryki, w edukacji. Moja dwuletnia Ania z dziecięcym uporem i przejęciem, ze swoim słodkim skupieniem, całymi dniami potrafi układać puzzle, które nie mieszczą sie na tacce zwykłego krzesełka, ani na dziecięcym małym stoliku, za to stół, przy którym mogłaby wygodnie siedzieć pomieści sporo zestawów puzzli, układanek, nawlekajek:)

    Krzeselko Tripp Trapp to bez wątpienia wygoda podczas wspólnego rysowania, zabaw z ciastolina, farbami, wyklejankami, podczas lektury kolejnych książeczek, podczas wykonywania kolejnych szalonych zadań wymyślanych przez mamę:)

    To tez prawidłowa postawa w czasie siedzenia, o tak! tego nam trzeba:)

    Przy stole wspólnie poznajemy swiat:)

    (Red)

    Malowanie, przyklejanie, czytanie, jedzenie czy rozmowa przy stole… jasna sprawa. Robimy to każdego dnia. Ale kiedy naszą małą muzykantkę najdzie ochota to kładziemy gitarę (póki co jest za duża i ciężka by ją samą trzymała) i… gramy! Skubiemy struny, naciskamy w różnych miejscach, sprawdzamy jak zmienia się dźwięk, tyyyle jest przecież gitarowych kombinacji! 😉 jak juz przetestujemy gitarę to przechodzimy do zabawkowego pianinka… tam to się dopiero dzieją rzeczy… oczywiście przy stole!
    Bardzo chciałybyśmy takie krzesełko w żywiołowym czerwonym kolorze. Marzy nam się takie, bo Zuza podobnie jak Twoja Lila nie chce siedzieć w swoim starym krzesełku i wszystkie te manewry okołostołowe odbywają się na naszych “dorosłych” krzesłach, co jak wiadomo, czasem może być niebezpieczne.

    kolor krzesełka dark. A ja wierszem Wam odpowiem (napisanym rzecz jasna przy stole z dwojgiem par oczu wpatrzonych w matkę-autorkę debiutantkę) trochę żartem, lecz z morałem:
    Wokół stołu się zbieramy,
    Aby razem spędzić czas,
    By omówić nasze plany,
    Gdzie pojechać, czym i jak,
    By pomówić o wartościach,
    Które w domu ceni się,
    Rozwiązywać dziś problemy,
    By o jutro bać się mniej.
    Kolorować, pić herbatę,
    Obrać jabłko, pomarudzić,
    I prowadzić wciąż debatę
    By czasami się pokłócić –
    tak dla zdrowia i relacji,
    Nie udawać że różowo,
    Bo na naszej życia stacji,
    Ma być zawsze kolorowo,
    Od błękitu aż po czerń,
    By dzieciaki odkrywały
    Co dzień inny życia sens.

    Hazy Grey oczywiście dla nas najpiękniejsze 🙂

    Nasz drewniany stół oprócz swojej podstawowej funkcji do jedzenia, pełni rolę “chłopięcego warsztatu “.
    Dla moich dwóch synów to miejsce gdzie się jeżdzi samochodami, stuka młotkiem i ”naprawia” nogi, układa wieże, garaże z kloców, buduje tory dla pociagów, turla kuleczki i za każdym upadkiem na podłogę mówi ” o nie ! ”. Z cistoliny lepi pierogi,ciasteczka, gotuje obiad naśladując właśnie w tej chwili mamę, w miseczkach miesza sałatkę, kroi makaronik. To własnie na nim powstają najpiękniejsze obrazy, przyciskając długopis najmocniej jak się da, a pózniej podziwia ślad na stole jaki zostawił. Dla nas to ”plac zabaw” w kuchni , na który od czasu do czasu mama wrzuca jakiś gospodarski przedmiot aby zająć jeszcze na chwilę ich uwagę, by dokończyć obiad. To właśnie na nim tata pokazuje jak się odkręca śrubki, zmienia baterie, naprawia zabawke.
    Każda z tych ”zabaw, aktywności ” pozostawia na nim ślad . Dobrze wiemy, dlaczego jeden koniec stołu ma pełno kropeczek : padał deszcz, a mama mówiła żeby namalować co za oknem widać, pamiętamy też kiedy koparka kopała i która noga odpadała.
    Chcielibyśmy mieć krzesełko z takimi śladami, które w dorosłym życiu przypominałoby nam, jak fajnie było u rodziców w kuchni przy stole.

    Kolor krzesła – Storm Grey.
    Stół w naszym domu jest bardzo duży. Na niedzielne obiady często przyjeżdża nasze rodzeństwo z rodzinami. Każdy ma swoje ulubione miejsce. Się dzieje! W tygodniu gdy jesteśmy sami z naszymi synkami, stół to niemalże centrum dowodzenia. Podczas przygotowywania posiłków starszy synek siedzi przy stole na krzesełku które ma chyba ze 26 lat (po moim bracie), układa puzzle, rysuje, ogląda książki. A młodszy kiedy był nie mobilny leżał na stole w betach, później w leżaczku, teraz tylko na ręku przy stole (nie siedzi sam, jeszcze). Przy stole jemy, bawimy się (pod stołem też :-)), pracujemy, rozmawiamy. Swego czasu stół słóżył mi jako przewijak, może nie chlebie ale też i tak bywało. Całe życie kręci się wokół naszego olbrzymiego stołu.

    Wymarzony kolor: biały

    Nasz kuchenny stół to taki cichy świadek naszego życia rodzinnego. Wiele naszych wspomnień jest zapisanych na blacie :). Są na nim bruzdy po śrubokręcie, którym starszy synek “naprawiał” swoje zabawki, są głębokie ślady po długopisie kiedy uczył się pisać. Są ślady po ząbkach młodszego, który chciał sprawdzić, czy stół jest jadalny. Są obicia, zadrapania od klocków lego dla których był i jest wielką płytą konstrukcyjną. Nasz stół pamięta wałkowanie ciastoliny, która do tej pory gdzieniegdzie wtarta jest w nogę stołową. Pamięta też głębokie wycinanie foremkami pierniczków na święta 🙂
    Czasami mam wrażenie, że jedzenie jest na końcu listy rzeczy, które robimy przy naszym stole

    Kolor czerwony 🙂 stołu z prawdziwego zdarzenia na razie się nie dorobiliśmy, mamy mały, kawowy…ale i tak jest naszym centrum zdarzeń wszelakich. Był już szpitalem dla misiaków, parkingiem dla resoraków, drzewem do wspinaczki i gniazdkiem małej kaczki. Był polem bitwy lisków i wiewiórek, które chciały mieć swój sznurek oraz restauracją w której Wiki podaje swe smakołyki
    Zawsze przy nim jemy, czasem pod nim śpimy bo jest on najważniejszym meblem naszej rodziny 😉 Już nie czuję jak rymuję 🙂 pozdrawiam Anita

    Nam się marzy kolor Storm Grey 🙂

    Stół w naszym domu jest “sercem” domu ,ponieważ to przy nim zatrzymujemy się wspólnie na dłuższą chwilę,żeby cieszyć się sobą nawzajem. Jest miejsc gdzie rozmawiamy o naszych smutkach i radościach ,o wszystkich zdarzeniach które miały dziś miejsce, o emocjach,których doświadczyliśmy,o rzeczach których się naauczyliśmy. To przy stole możemy żywo dyskutować ale tez zjesc w ciszy, patrzac na siebie, cieszac sie,ze mamy siebie tak blisko 🙂

    To budujące, że dla wielu z nas, czas przy stole jest taki ważny! W każdym domu stół to miejsce, gdzie bardzo dużo się dzieje, w zależności od pory roku.

    U nas w styczniu przygotowujemy kolorowo malowane laurki babciom i dziadkom na ich święto. W lutym przygotowujemy przebrania na bal karnawałowy. W marcu zamieniamy jajka w kolorowe pisanki. W kwietniu sadzimy w doniczkach zioła i czekamy aż wyrosną. W maju układamy piękne bukiety z tulipanów. W czerwcu rozkładamy wielką mapę i wspólnie wymarzyć wakacje. W lipcu przygotujemy desery ze świeżych truskawek. W sierpniu mieszamy orzeźwiającą lemoniadę.
    We wrześniu wspólnie uzupełniamy album zdjęciami z wakacji. W październiku suszymy pożółkłe liście do atlasu. W listopadzie budujemy z zebranych kasztanów małe ludziki lub inne stwory. W grudniu szykujemy łańcuch z papieru na choinkę i wycinamy pierniczki na Boże Narodzenie.

    I gdyby tak to dziecięce krzesło (w kolorze Storm Grey) rosło razem z A., to można plan zapętlić 🙂

    Pozdrawiam!
    Agata

    Dumą każdej fajnej matki
    Są jej absosmerfnie genialne i jedyne w swoim rodzaju dziatki!
    Aktywne spędzanie czasu z dwoma bąblami to niełatwa sprawa,
    Każdy dzień to nowa-twórcza przygoda i zabawa!
    Choć wyobraźnia mych dzieci to bez dna skarbnica
    Matczynym zadaniem jest stwarzać im warunki, by radowały się ich lica.
    Wówczas i me matczyne serce na piedestał wskakuje
    I cieszą się nam paszczaki i dusza raduje.
    Stół to centrum wszechświata rodzinnego
    Tam dzieją się takie rzeczy, że nie potrzeba mi już więcej niczego.
    – A dziś, kochani, będą migdałowe ciasteczka.
    Stasiu, podasz mi mąkę? Franiu, Ty miód? A kto potrzyma od słoiczków wieczka?
    Kiedy ciasteczka się pieką – czas na kolorowanie!
    Będziemy ćwiczyć rączkę – to istotne zadanie.
    A później przy naszym stole świat dinozaurów powstanie –
    Z masy solnej popełniony – to też nasze dzisiejsze wyzwanie!
    4-letni Staś przy stole uwielbia też z klocków konstruować
    I niezwykłe swe pomysły realizować.
    To jak stwarzanie ich dziecięcego świata –
    Starszy brat uczy swego małego brata.
    – Co to, kochanie? Co dziś z klocków pragniesz stworzyć?
    – Wielką, smoczą jamę, by ją kamieniem założyć.
    A później ratowniczy helikopter zbuduję,
    który każdego zagubionego w górach w mig uratuje!
    Później zaś dla naszego Franusia krzesełko lub ławeczkę,
    by mógł sobie posiedzieć, gdy mu czytasz bajeczkę.
    Krzesełko dostosowane do potrzeb moich dzieci
    To sprawa absolutnie bezcenna i nikt mi nie zaprzeczy!
    Musi mieć regulowane oparcie i wysokość siedziska.
    Ma być stabilne i bezpieczne oraz by jego uroda była nam bliska.
    Fajnie, kiedy rośnie wraz z dzieckiem i wspiera samodzielność jego,
    Więcej nie potrzebai mi już chyba niczego.
    Dlatego na krzesełko Tripp Trapp tak się zapatruję,
    Bo bezpieczeństwo i wygodę mych dzieci mi gwarantuje!
    Marzy nam się ono – tak, przyznam to szczerze
    I w łut szczęścia i uśmiech losu też odrobinkę wierzę! 
    Uroda krzesełka Tripp Trapp – przyznam to gorąco
    Wymaga aplauzów i braw na stojąco!
    KOLOR BIAŁY

    Kolor: w naszym kolorowym domu każdy bedzie wyglądał świetnie, chętnie przyjmiemy taki, ktory Wam najdłużej zalega w magazynie 🙂

    a o naszym czasie przy stole piszemy tak:

    S jak STÓŁ – solidny to mebel, przy nim zasiada liczna gromada – kto ich policzy, ten blady pada

    T jak TRZEBA – go przetrzeć czasem, przecież tyle serków, naleśników, keczupów tańczy po blacie!

    O jak OCZYWIŚCIE – robimy to samo, co panie powyżej i niżej pod nami

    K jak KOJARZYSZ – bujanie? zdradzimy Wam sekret, jak takie bujanie odchodzić może przy tym meblu wspaniałym, jakim jest stół drodzy panowie i panie!

    K jak KOŁYSKI – budowa. Zatem potrzebna jest chusta długa jak wąż, zwarta jak nie wiem co, wiążesz ją mocno po środku stołu, luzujesz lekko pod spodem, a Twój Skarb juz wie co się święci! Będzie bujanie pod okiem najlepszym. Mama przy stole siedzi z kawusią, a Skarb wisi bezpiecznie niczym w hamaku, niziutko nad ziemią, a jednak w powietrzu – oto drodzy Państwo kołyska najlepsza!

    E jak Eeee tam – kto to widział korzystać tylko z blatu, jak stół pozwala na tyle wariantów, zachęcam zatem Was drodzy czytacze – otwórzcie się całkiem na przestrzeń kwadratu (lub prostokątu, okrągły stół też jest ok;)

    Stół to jedyne miejsce, przy którym na dłuższa chwilkę zatrzymuje sie moja energiczna dwulatka. Jako ze wyrosła juz z antilopa i ciagle nie możemy znaleźć godnego następcy, to role tego mebla pełni mały dziecięcy stoliczek z IKEA. I teraz cała trojka lepimy przy nim auta z ciastoliny i nowe nakrycia głowy dla Peppy, układamy nasze ukochane magnetyczne puzzle, kolorujemy, malujemy, przeglądamy książki, zajadamy wszystkie posiłki, pleciemy kitki i warkocze, opowiadamy sobie co sie dzis wydarzyło, planujemy i wspominamy. Krzeselko tripp trapp bardzo by sie nam “starym” przydało, bo czasem kolana juz bolą od kleczenia przy dziecięcym stoliku 😉 ale bardzo fajnie jest zejść do partneru, byc blisko i podglądać swiat z perspektywy 93-centymetrowej panienki 🙂
    Uwielbiamy pochmurne, błękitno-szarawe Morze Bałtyckie – o jego niezwykłych barwach przypomina nam tripp trapp w kolorze acqua blue

    Zzzzielony (green)!
    Nasz stół zajmuje pół salonu i wykorzystujemy każdą jego przestrzeń – począwszy od robienia bazy pod nim, po wykorzystywanie góry na …parkowanie samochodów 😉 Oczywiście jadamy również przy nim – niestety syn posiada własne “krzesełko do karmienia”, w którym już mu ciasno i domaga się uwolnienia, żeby potem podsiąść mamę i w takiej już konstelacji naszej gwiazdorskiej rodziny.. kończymy posiłek 😉
    POZDRAWIAMY!

    A ja właśnie sobie uświadomiłam, że mało czasu spędzamy razem przy stole, choć go mamy i jest naprawdę duży. Może to wynika z tego, że Marysia ma swoje krzesełko z oddzielnym blatem… Nie wiem. W każdym bądź razie, gdybyśmy dostali to krzesełko z pewnością zaczelibysmy od wspólnych kolacji, tak, by Maryska również zapytała kiedyś “i cio bobiłes w placy tatusiu”:-). Ps. Jeszcze nigdy nic nie wygraliśmy, ale gdyby, to kolor whitewash 😉

    kolor Storm Grey
    U nas stól w naszym małym mieszkaniu ma wiele funkcji.
    To biuro o miejsce pracy stoi na nim komputer taty. trochę to kłopotliwe bo trzeba go ściągać do posiłków i jakiś większych zabaw.
    Jagoda siedzi na normalnym krześle i ma pod pupa dwie poduszki , nie wiem czy to zdrowe pewnie nie:(
    dlatego większość zabaw urządzamy na podłodze lub na jej małym stoliki.
    Dzięki tripp trapp posiłki Jagody na pewno stały by sie wygodniejsze.
    Pozdrawiam:)

    Kolor whitewash -jest piękny.
    Kiedy urządzaliśmy nasz domek jedyna rzeczą jaką w 100% chciałam mieć był stół…i choć salon jest połączony z kuchnią a stół zajmuje dużo miejsca i sprawia, że nie do końca wszystko jest funkcjonalne nigdy bym z niego nie zrezygnowała. Jest to miejsce przy którym jemy, pracujemy, rozmawiamy, gramy w planszówy, rozwijamy nasze pasje, bawimy się…po prostu spędzamy przy nim wspólnie czas. Niestety posiadamy tylko zwykłe, niezbyt ładne, mało ergonomiczne i jak na razie nie do samodzielnego zdobycia przez Z. krzesełko do karmienia 😉 a z “dorosłego” krzesełka mała też ostatnio zaliczyła skok na główkę…na szczęście zakończyło się to tylko niewielkim guzem.

    Dziękuję Ci, bo dzięki wpisowi dowiedziałam się o nowych kolorach krzesełek. Kilka lat temu występował w kilku, a teraz gama mnie mocno zaskoczyła, oczywiście pozytywnie 🙂 I wybór jest bardzo trudny… I chyba tu bym zaszalała, bo mimo, że krzesełko Tripp Trapp w kolorze Green kompletnie nie pasowałoby do moich wnętrz, to właśnie ono skradło moje serce. Córka jeszcze 2 miesiące w brzuchu, ale gdyby się pojawiła, gdyby czekało na nią takie piękne krzesło… Ach… Rozmarzyłam się 🙂 I wracając do zadania konkursowego. W mojej rodzinie stół jest punktem centralnym w domu, takie centrum dowodzenia nawigowane z kuchni. Tam oczywiście jemy, rozmawiamy, spotykamy się z przyjaciółmi i znajomymi, gramy w planszówki, odrabiamy zadania domowe ze starszą córką, pakujemy prezenty, pielęgnujemy kwiaty (na blacie zbieram wszystkie z całego domu i działam), rysujemy, przygotowujemy dekoracje hand made, kalkulujemy wydatki, przechowujemy ciuchy (chyba nie ma się czym chwalić:)), zostawiamy dla siebie małe karteczki z info co i jak… Słowem, bez stołu wiele spraw pozostałoby nierozwiązanymi. A na blacie już widać ogrom doświadczeń 🙂

    Wybrany kolor: Aqua Blue.

    A z dziećmi przy stole można robić buźki kanapkom, smarować naleśniki i zawijać je w ruloniki:) A także: ugniatać i wałkować ciasto, kroić leniwe, lepić pierogi, ozdabiać ciasteczka. Układać pancakes’owe wieże. Tworzyć pomidorowe biedronki i jajeczne jeże:)
    A gdy brzuchy zapełnione można malować, lepić, wycinać, składać, układać i rozmawiać i rozmawiać i rozmawiać … 🙂

    Wybieram kolor Green, gdyż będzie pasował do każdego pomieszczenia w naszym domu.

    Jestem szczęśliwą mamą 6-cio miesięcznej dziewczynki. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że mogę darzyć kogoś takim uczuciem. Zaskoczyło mnie, że to wspaniałe uczucie przyszło samo z siebie. Tak po prostu. Dlaczego o tym pisze? Bo właśnie zabawa z moją córką przy kuchennym stole pogłębia naszą mocną więź. Gdy siadam na krześle, a ją sadzam na stole przed sobą(oczywiście nie jest w stanie utrzymać sama równowagi, więc asekuruje ją, aby ta zabawa była bezpieczna), momentalnie na jej twarzy pojawia się uśmiech. Taki ogromny, szczery, bezinteresowny dziecięcy uśmiech. Nasze twarze są na tej samej wysokości, dlatego Mała może dokładnie patrzeć mi w oczy oraz obserwować ruchy ust. Nasza zabawa rozpoczyna się od ‘pomacaj mamę po twarzy’, wtedy na twarzy mojego dziecka pojawia się 100 % skupienie (to zaskakujące, że takie małe dziecko potrafi tak jasno przekazać swoje emocje), dotyka moich policzków, oczu, czasem nawet mnie pacnie ręką z zadowolenia, że jej na to pozwalam. Później, gdy zabawa się znudzi fika nogami po śliskim blacie- okazuje się, że to niesamowita rozrywka nie tylko dla sześciomiesięcznego Malucha, jak również dla obserwującej mamy, bo przecież uśmiech dziecka generuje uśmiech dorosłego. Kiedy na stole założony jest obrus to oczywiście koniecznie trzeba go poskrobać (jak to się dzieje, że on wydaje takie fantastyczne dźwięki?! Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej?!), bardzo chciałaby go polizać, ale niestety pozycja siedząca nie pozwala na tak skomplikowane manewry. Następną zabawą jest pokazywanie różnych minek. Kiwam głową, robie z ust ‘dziubek’ (najczęściej zostaję wtedy wytargana po ustach), śmieje się i pokazuje mojej córce różne emocje. Ostatnio przy zabawie w tak zwane ‘buc’ (stykanie się czołami), moje dziecko wpada w gwałtowny śmiech, chichra się do rozpuku- to najszczęśliwsze chwile mojego życia, śmieje się na cały głos razem z nią. Ale to nie koniec naszych cudownych chwil, gdy zainteresowanie mimiką zaczyna maleć opowiadam jej bajkę o zwierzątkach gospodarstwa domowego i odgłosach jakie wydają. Mała słucha bajki z zaciekawieniem, przy niektórych zwierzątkach pojawia się szeroki uśmiech, niektóre nie robią na niej wrażenia. Ostatnio mam modę na lwa. Lew! Lew jest bardzo ważny w naszej zabawie, bo moja córka naśladuje go razem ze mną. Serce mi się ściska ze wzruszenia, gdy pomyślę o tym, że tak szybko się rozwija, że jest taka ciekawa świata. Uwielbiam bawić się z nią przy kuchennym stole, kiedy spędzamy wspólny czas. Kiedy jej wzrok mówi ‘fajnie, że jesteś moją mamusią, kocham cię’.

    Witam serdecznie,
    Przed zakupem krzesełka dla naszego pierwszego dziecka ( a mamy troje :)) wiedzieliśmy, że zdecydujemy się na krzesło “rosnące” razem z dzieckiem. Tripp Trapp odpadło w przedbiegach z powodu ceny, ale nie tylko, ale o tym za chwilę. Zdecydowaliśmy się na markę z przystępną ceną, a trzecie krzesło kupiliśmy nawet jako używane za pół ceny:). Mimo, iż jesteśmy zadowoleni z dokonanego wyboru, a nasze krzesełka sprawdzają się znakomicie, pozostała we mnie jednak pewna ciekawość co by było gdyby…

    Z racji wieku naszych dzieci, każde z krzeseł ma inne ustawienia siedziska i podpórki pod stopy. Najstarszy (sześciolatek) poprosił o likwidację podpórki, na co się zgodziłam, choć wciąż jeszcze nie dosięga stopami do ziemi. Wysokość jego siedziska jest właściwie równa z naszymi krzesłami, dzięki czemu często korzystam z krzesła syna. I tu pojawia się problem, który zaczął mnie nurtować: szerokość siedziska. Nasze ma 24 cm (od oparcia do kolan). Dla dorosłego jest to szerokość zdecydowanie niewystarczająca. A jak jest z dziećmi? Od czasu, gdy siadam na krześle syna zaczęłam przyglądać się ułożeniu ud moich dzieci w stosunku do siedziska. Wniosek z tych “oględzin” jest jeden: siedziska są również za wąskie dla dzieci. Nie mam jeszcze pewności, w którym momencie siedziska stają się za krótkie. Nasz pięciolatek wciąż używa podpórki na stopy, ale widzę, że część jego ud nie ma podpórki. Oczywiście kompensuje to deseczka pod stopami, ale jednak. Jest to zastanawiające jako że krzesła te (również tripp trapp, jeśli nie przede wszystkim ono) jest reklamowane jako to, które “rośnie” razem z dzieckiem, przez co może być wykorzystywane przez długi czas. Uważam to za mylące. Niestety nie jestem w stanie podać źródła tej informacji, poza ” ze słyszenia”.
    Całkiem przypadkiem na Pani blogu znalazłam informację na temat poprawnego rozmiaru siedziska. I zastanawiam się nad siłą reklamy. Dzieci rosną, krzesła co prawda też, niestety tylko wzwyż. Dziecięce nóżki wydłużają się, a siedzisko niestety nie rośnie. Proporcje noga/siedzisko zmieniają się tak, że wygoda zanika.

    Całkiem niespodziewanie mieliśmy ostatnio szansę przetestować Tripp Trapp. Poświąteczny tydzień spędziliśmy na nartach, a krzesełkiem dziecięcym do naszego użytku w apartamencie było właśnie to firmy Stokke. Dzięki temu, moje wątpliwości dotyczące niekupienia Tripp Trapp zostały rozwianie. Nie zmierzyłam szerokości siedziska, ale uważam je za za wąskie dla mojej dwuipółletniej córeczki. Jest to tylko ocena wizualna, wciąż ciekawi mnie jak szerokie jest to siedzisko. Uważam, że cena Tripp Trapp nijak ma się do oferowanej jakości i, że z jakości tej można również korzystać za czwartą część ceny, wybierając tańsze krzesło. I nie trzeba przy tym rezygnować ani z bezpieczeństwa, ani z klasycznego wyglądu pasującego do każdego wystroju. A oszczędność dokonana poprzez zakup tańszego krzesła to prawie 1.800 PLN.
    Ps. bardzo lubię Pani blog:)

    Wybrany kolor: Storm Grey

    Przy stole można bawić się w samoloty z jedzeniem 🙂
    Co innego? Grać w gry planszowe, karciane. Rozmawiać o marzeniach, oglądać zdjęcia. Za jakiś czas z naszymi brzdącami będziemy grać w cymbergaja. Poza tym można układać różne budowle z papieru albo np. z kart. Ostatnio przy stole robiliśmy ciasteczka z czekoladą.

    kolor: natural

    Przy stole można spędzać czas na wiele sposobów: jedząc, rozmawiając, bawiąc się. Można marzyć, można próbować radzić sobie z problemami, można próbować pierwszej marchewki, albo pocić się nad pracą domową. Możemy się razem śmiać i płakać, wspierać , kłócić i … planować wakacje. Myślę że wszystko jedno jak spędzamy czas przy stole. Ważne, aby był to czas spędzony razem. Chciałabym, aby każda czynność i czas spędzony w naszej kuchni przy wspólnym stole nauczył naszego synka, że jesteśmy rodziną i że zawsze w każdej sytuacji możemy na sobie polegać, a wspólnie spędzony czas jest bezcenny.

    Storm Grey…
    Czas spędzony przy rodzinnym stole jest bezcenny – poznajemy i uczymy się siebie, słuchamy się nawzajem, okazujemy sobie szacunek, twórczo działamy, łobuzujemy i psocimy, dajemy upust emocjom, a przede wszystkim, przez wspólnie spędzone chwile czujemy, jak jesteśmy dla siebie WAŻNI.

    Kolor krzesełka: biały (white)
    Jak można spędzać z dziećmi przy stole? Z moimi dziećmi, a póki co to głównie z synem ( 4 lata) bo córcia skończyła dopiero 5 miesięcy spędzamy czas przy stole na wiele sposobów, nie ograniczamy się do rodzinnych posiłków. Przy stole wspólnie przygotowujemy posiłki, przetwory, a także malujemy, rysujemy, gramy w gry planszowe i wykonujemy wszystkie możliwe prace artystyczne. Z babcią synek uczy się przy kuchennym stole szyć na maszynie. Z tatą majsterkuje. Każdy z domowników ma inne pomysły na to jak RAZEM spędzać czas a przy stole jakoś każdemu najwygodniej.

    Od dawna myślę i myślę o Aqua Blue (jak u Was).
    Zaś co do stołu…. jest nas piątka i mamy mały problem z porządkami. Rzuciłam dziś okiem na stół i oto, co ujrzałam: okulary do czytania w starym skórzanym etui, rozłożone książki do matematyki, gazetę i czasopismo modowe, pusty słoiczek po ‘pierwszej marcheweczce’, bandaż elastyczny i Altacet obok, na krześle z boku grę rodzinną Pytaki, tablet w pomarańczowym etui, kubek z wczorajszą herbatą i obok drugi z dzisiejszą kawą, 2 papierki po czekoladkach, 3 łyżeczki na 1 talerzyku po wieczornej degustacji kremu do ciasta, kryminał Coben’a, dzwoniącą zawieszkę do wózka i kilka drobnych monet które koniecznie muszę włożyć do portfela bo jedne rączki powoli wszystko pchają do buzi. Tak, wiem, straszny bałagan. I dzisiaj popołudniu będę sprzątać. Ale to wszystko ślady tego, co robimy wspólnie przy stole i co uwielabiamy wspólnie robić.

    Pomyliłam się, Wy macie szary kolor. To pewnie dlatego że nie mogę się zdecydować między szarym a zielonym. Ale zostaje przy Aqua Blue 🙂

    Uhhh, ja to przy stole w pocie i łzach staram sie utrzymać mojego niejadka – bardzo by nam ten babys set ułatwił sprawę 🙂

    Ale do sedna – przy świątecznych porządkach znaleźliśmy u babci takie fiszki?!? Stare zdjęcia do wyświetlania na ścianie. I jedyny biały (w miarę biały nie licząc licznych odcisków brudnych łapek) kawałek ściany jest właśnie przy stole. Robimy wiec kino. Ja zastawiam stół jedzeniem (obiadem, ale jedzeniem brzmi bardziej kinowo), czasem kolacja i deserem, a młody zafascynowany wkładaniem i oglądaniem kolejnych slajdów po prostu sięga po jedzenie (jak nie sięga to sama sięgam za niego).

    Jeśli krzesło miałoby stać sie naszym kinowym fotelem to właśnie kolor Lilki podoba mi sie najbardziej 🙂

    Jako, że temat dotyczy dzieci, oddaję głos ekspertowi – mojej czteroletniej córce Hani.
    Ja: Lubisz spędzać czas przy naszym stole?
    Hania: Bardzo lubię
    Ja: A dlaczego?
    Hania: Bo on jest duży i się wszyscy przy nim mieszczą.
    Ja: A co najbardziej lubisz robić przy stole?
    Hania: Jeść zupkę z Wami. Wtedy mogę Wam opowiedzieć o tym co robiłam w przedszkolu.
    Ja: A co jeszcze?
    Hania: -Lubię robić wyklejanki i rysować i układać puzzle i grać w gry bo wtedy mam dużo miejsca i nic mi nie spada. No i jeszcze lubię się bawić ciastoliną w kawiarnię i robić ciasteczka. Tak jak wtedy, kiedy ozdabialiśmy pierniczki na święta – dobrze, że mamy taki wielki stół bo się wszystkie pierniczki zmieściły.
    – A pamiętasz jak byłam mniejsza to wchodziłam na stół i to była moja scena? Bo wiesz, ja chcę zostać piosenkarką to sobie będę mogła na takiej scenie ćwiczyć.
    – No i jeszcze lubię się bawić pod stołem w piknik. Jak robimy namiot i tam mamy jedzenie i śpimy.
    – I jeszcze grać w ping – ponga z tatą. Zagramy? Ale bez paletek bo zostały u babci .
    Ja: no to jak bez paletek?
    Hania: możemy dmuchać na piłeczkę, żeby nie spadła. Komu spadnie ten przegrywa.
    Ja: A chciałabyś mieć krzesełko żeby Ci było wygodnie?
    Hania: TAAAAK! bo teraz muszę klęczeć.
    Ja: a jaki kolor? (pokazuję jej dostępne kolory)
    Hania: Biały – takie jak mam mebelki. Ozdobię je naklejkami. Michałkowi * się podoba a jak urośnie to będziemy siedzieć razem.
    Prosimy zatem o krzesełko w kolorze white.
    * Michałek – czteromiesięczny brat Hani

    Krzesełko TRIPP TRAPP to mój mały świat.
    Choć stół i krzesło to brzmi banalnie, lecz w tym duecie bardzo mi fajnie:

    w TRIPP TRAPPIE ciekawsze z klocków budowanie;

    w TRIPP TRAPPIE bardziej smakuje śniadanie;

    w TRIPP TRAPPIE czytam i śpiewam,
    czasem kakao rozlewam;

    w TRIPP TRAPPIE fajniejsze widoki i salon jest taaaaaki szeroki;

    w TRIPP TRAPPIE siedzę – nie fikam i na bębenku popykam;

    w TRIPP TRAPPIE gadam, żartuję, czasem też pochlipuję.

    Przy stole ciekawe życie nam się toczy,
    Ja w TRIPP TRAPPIE widzę to na własne oczy ?

    Marzymy o TRIPP TRAPPIE w kolorze Black ?

    Wybrany kolor: White!
    Na pytanie co można robić z dzieckiem przy stole każdy z nas odpowie inaczej, bo przecież przy stole można robić wszystko:)
    Ja z moją 16-miesiięczną córeczką najczęściej razem gotujemy. Tzn. ona stoi na zwykłym krześle i próbuje wszystkich składników. Ja w tym czasie staram się by jednak coś trafiło na talerze, żeby Mała wszystkiego nie zjadła,, dodatkowo asekurując ją by nie spadła!
    Innymi przykładem naszej zabawy przy stole, jest składanie prania – Córeczka podaje mi rzeczy z kosza, ja składam – a ona patrzy jak zaczarowana i próbuje mnie naśladować składając swoje ubranka:)

    Mama – jadła w cichości i samotności kanapkę, ojciec zazwyczaj zasiadał przed tv i zjadał kolację, ja o zupełnie innej porze, albo w swoim pokoju przy książce, mój brat gdzieś w swoim kącie – tak wyglądały “rodzinne” posiłki w moim domu. Nie pamiętam byśmy siadali wszyscy i razem jedli, nie pamiętam byśmy rozmawiali, śmiali się – nie pamiętam, bo tego nie było. Dlatego obiecałam sobie, że w moim domu musi być inaczej. W tygodniu zazwyczaj jeden posiłek (kolacja) jest tym wspólnym, w weekendy wszystkie. I nie ważne czy ryba, ser, czy kiełbasa -ważne, że razem, wspólnie. To daje mi ogromną siłę, siłę na każdy dzień.

    Piękne kolory, ale oczywiście wybrałabym biały.

    Chcialabym zapytac o dwie rzeczy co do tego krzeselka 🙂 poniewaz mnie zainteresowalo
    Czy nie jest za slisgie 🙂 oraz nie za twarde 🙂 bo mamy drewniane krzesla i narzekaja.

    IDEALNY DZIEŃ ZE STOŁEM W ROLI GŁÓWNEJ, czyli zabaw moc 😉

    Dźwięk budzika, który nie wyrywa zlepionych zmęczeniem oczu ze snu!
    Otwieramy okno i wystawiamy buzie do porannego słońca! Wychodzimy do ogrodu. Zrywamy truskawki ( dużo truskawek), ostatnie rzodkiewki i zielony groszek. Potem szybciutko wracamy do domu szykować owocowe śniadanie. W kuchni bawimy się razem, bo tak jest najlepiej i nawet trochę za bardzo bałaganimy, ale tego jednego dnia nam wolno! Truskawki z jogurtem, rzodkiewki z twarożkiem i groszek prosto z krzaczka wędruje na nasz drewniany stół w przytulnej. Ciągle w piżamach zajadamy ze smakiem i cieszymy się pierwszym leniwym porankiem od kilku tygodni…

    Wspólne gotowanie to cudowna sprawa, ale jest coś co lubimy jeszcze bardziej – Zosiek siada przy stole i zamienia się w projektantkę mody dla lalek, a mama (siła robocza) siada obok przy maszynie 🙂 Wybieramy materiały, rysujemy, szyjemy i koniecznie stroimy lalki. Stół staje się w wybiegiem dla barbie i puszystych misiów (anoreksji na naszych pokazach mówimy NIE!)

    Jedzenie na stole? Rysowanie? Toż to nuda i przeżytek 🙂
    Kilkoma magicznymi ruchami stolik zamienia się w prostokątne tipi, a my już od kilku minut mamy pomalowane kremem twarze i pióropusze na głowie. Siedzimy sobie pod stołem na poduchach i urządzamy babskie pogaduchy 🙂 W tipi jest miejsce na przytulanie, czytanie książek, a nawet na małą drzemkę 🙂

    Stół dostał już w kość? Wcale nie!

    Zabawa trwa. Gramy w gry 🙂 Planszówki, karty czy klasyczne kółko i krzyżyk – blat naszego stołu jest zawsze miejscem idealnym.

    Dzien chyli się ku zachodowi, a jeszcze nie wykorzystałyśmy stołu do zabawy w teatrzyk… Taka zabawa bedzie zatem na dobranoc 🙂

    P.S Ogrodnictwo ważna sprawa, wiec można czasem z dzieckiem usiąść przy stole i trochę kwiatków przesadzic, ale przyzam się… to zadanie dla stołu na werandzie 🙂

    KOLOR DARK 🙂

    Storm Grey
    Mój synuś za chwilę skończy 6mscy więc dopiero zaczynamy przygodę ze stołem, ale w mojej głowie mam już niecny plan zabaw, a mianowicie:
    # klasyk, malowanie ale format a4 mnie nie interesuje 🙂 Cały stół jest naszą powierzchnią twórczą (wyklejony kartkami papieru). Do malowania używamy rąk, wałeczków i pędzelków. Malujemy, chlapiemy, rozmazujemy. Zawsze chciałam mieć w domu jeden z obrazów J.Pollock’a 🙂
    # Robimy makietę. Temat dowolny. Potrzebujemy plasteliny, drewnianych klocków, bibuły, brystolu. Rysujemy plan. Wylepiamy, malujemy wyklejamy, budujemy, sklejamy
    #Jedziemy na biwak a stół to nasz namiot- potrzebujemy: koce, koce i jeszcze raz koce 🙂

    Jessssuuuuu! Oszalałam !!! Oszalałam!!! Jest piękne!!! Jest śliczne!!! Jest dizajnerskie!!! I takie praktyczne!!!
    Białe ( White )…. nie ,różowe by się podobało ( soft pink )…. a może czarne ???Jednak Pola krzyczy, ze różowe. O ,nie !!! Jest takie piękne… Co robimy przy stole ? Nic normalnego. Jedni jedzą – my wcinamy, zajadamy, objadamy i kruszymy. Brudzimy i się tym cieszymy. Inni rysują. My znów brudzimy… malujemy, rysujemy, kruszymy, wylewamy, uklejamy, smarujemy. I cieszymy się tym. Puzzle u nas latają po całym stole, pionki wcale nie chcą grać z nami w grę a kostka ucieka na podłogę. Nasz stół żyje. Żyje swoim życiem. I naszym. a najfajniej jest jak przyjeżdżają dziadkowie. i ciocie z wujkami. Wtedy nic nie leży na swoim miejscu. Widelce skaczą jak szalone – to do buzi, to w półmisek, po pomidorka, i po serek. Kubki podskakują z brzuchami pełnymi kakao. Tylko ten obrus taki biedny. Wszystko to musi utrzymać. Choć i jemu zdarza się podskoczyć z radości ,że nas goście odwiedzili, i wtedy ubranko ma mokre i plamki się robią. Ale to nic. Bo my z założenia brudzimy. Życiem się cieszymy. Sobą nawzajem i dziadkami. I ciociami. Cieszymy się że ich wszystkich mamy. I do naszego stołu nowe krzesełko zapraszamy!

    1. Kolor Aqua Blue. Jest piękny

    2. Właśnie kupiliśmy nowy stół. Poprzedni był za mały, bo przecież ciągle ktoś u nas jest. Tata Patryk testuje nowe przepisy (próbuje nawet wegańskie!), ja marzę o chwili świętego spokoju i rozkładam się na skrzypiącym krześle przeznaczonym do renowacji, mam swój czas na herbatę, a Kajtek macha łapkami i uderza we wszystko, co ze stołu sięgnie z perspektywy moich kolan. Nasz nowy stół ma szuflady o jakich marzyłam, i tajemniczy schowek na środku blatu. W tym schowku można ukrywać prowiant, można do niego sypać mąkę (mama posprząta), można tam wsypać wszystkie akcesoria z dziecięcej kuchni. Można po prostu być- każdy z nas robi coś innego, a jednak jesteśmy razem. Często wieczorami na środku stawiamy tablet, dzięki któremu do stołu “zasiada” z nami wirtualnie także brat męża, który jest na misji wojskowej. Przychodzą nasi przyjaciele i kuszą winem, które właśnie przynieśli. Dzieci chowają ciasteczka w szufladach, żebyśmy nie widzieli, ile ich podkradli ze stołu…. tak, właśnie to można robić przy stole- żyć codziennością 🙂

    Kolor whitewash 🙂 hmmm….co można robić? Chodź sama mam córeczkę troszkę młodszą od Lilki to może napisze z czym mi sie kojarzy stół rodzinny i właśnie takie wspaniałe wspomnienia chciałabym pielęgnować u mojej Oliwci. Stół rodzinny – bo właśnie taką nosił nazwę u mnie w rodzinnym domu. Czarna wenga z bogato wyrzeźbionymi masywnymi nogami i blatem z czarnych kafelek z ciekawym wzorem kwiato-buziek 🙂 Zawsze znajdowała sie na nim cukiernica wielka ceramiczna z pięknymi malowanymi kwiatkami ( teraz już taka wielka nie jest – urosło mi sie troszkę ). Codziennie rano czekała na nas(ja+brat) codzienna lista obowiązków oraz gotowe kanapki. Zawsze lista zaczynała sie tak samo: “kochane dzieci”- uwielbiałam ten zwrot i ten podpis na kartce “kocham was Mama”. Aż chciało sie podskoczyć. Na naszym rodzinnym stole robiło sie dosłownie wszystko od gotowanie po odrabianie lekcji, granie na malutkim pianinie, szyciu potajemnie na maszynie do szycia mamy, majsterkowanie brata przy samochodach na sterowanie oraz innych sprzętach ( moj niezapomniany pierwszy walkman którego niestety po interwencji brata nie dało sie reanimować 🙁 ) Ale przedewszystkim najważniejszą rzeczą z którą kojarzy mi sie nasz stół to fakt ze obojętnie co było na nim robione/tworzone/psute itp. powstawało w uczuciu miłości. Rodzicielskiej miłości. Było to takie miejsce w domu przy którym nigdy sie nie kłóciliśmy ale rozwiązywaliśmy przeróżne konflikty, problemy. Było to takie nasze miejsce narad. Planowaliśmy przy nim wszystkie wycieczki z wielką mapą taty, liczyliśmy na niej nasze oszczędności zbierane cały rok na wymarzone wakacje nad morzem. Każdy z nas miał swoje miejsce ale nie bylo podziału na ważniejszych, każdy z nas miał takie samo prawo wyboru (np. Miejsce wakacji). Podsumowując – chciałabym aby stół w moim domu był takim samym “cantrum dowodzenia” jaki pamiętam z dzieciństwa. Narazie oprócz funkcji jadalnej pełni funkcje bawialni i powierzchni roboczej, ale staram sie by atmosfera bez względu na to co robimy była tak pozytywna i pełna miłości jaką pamiętam z czasów dzieciństwa.

    Kolor-obojętny 😉 Mój dizajn do każdego się dostosuje 🙂 Stwierdziłam,źe nie będę się rozpisywać,napiszę krótko i mam nadzieję na temat.Jako,że w obecnym mieszkaniu mamy mało miejsce stół to centrum naszego dowodzenia.Przy nim jemy,bawimy się,dużo rozmawiamy i spotykamy się z rodziną ! W nowym mieszkaniu na pewno chcielibyśmy,żeby był szerszy i dłuższy,bo lubimy jak przy stole jest dużo miejsca !

    …. można łapać chwile, momenty, budować obraz dzieciństwa.

    – dobrotliwy uśmiech mojej mamy “kochanie dziś Twoje ulubione leniwe – siadaj”
    – granie w “państwa i miasta” z moim dziadkiem
    – tata, który na stole montował mój metalowy świecznik na ZPT
    Dzisiaj tych osób już nie ma ze mną, pozostały wspomnienia.

    Chciałabym, bo moje córki też miały piękne wspomnienia:
    – Naradaaaaaa woła tata. Siadamy musimy się naradzić, gdzie jedziemy na wakacje
    – Usiądź kochanie przy stole i zjedz zupę (to ja)
    – mamo (to starsza córka), będę wycinać przy stole żeby Kornelia (młodsza) nie zabierała mi rzeczy
    – am am am woła młodsza i wskazuje na stół

    I oby tych momentów było jeszcze bardzo dużo w naszym życiu.

    (kolor biały)

    świat z perspektywy krzesła

    jestem meblem zwyczajnym starym drewnianym
    lecz po renowacji
    odkąd pamiętam mieszkam w kuchni
    podobno w sercu domu
    (przynajmniej tak mówią jego właściciele)
    codziennie uczestniczę w niezwykłym spektaklu
    w roli głównej oni
    zmęczona ale szczęśliwa mama
    zapracowany tata
    niesforne dzieciaki
    czasami gość specjalny
    sąsiadka blondynka lub wujek żartowniś
    sceną jest kuchnia
    a wszystko dzieje się przy stole
    są i rekwizyty
    kolorowe talerze kubki kwiaty pachnące w wazonie
    czasami biały obrus
    stół jest niezwykły, magiczny
    wystarczy chwila i znikają naczynia
    a oni rozkładają książki gry rysunki kredki
    lubię gdy się śmieją, rozmawiają dzielą się codziennością
    a ja mebel zwyczajny stary drewniany
    lecz po renowacji
    patrzę zazdrośnie z ukrycia

    *gdyby nam się poszczęściło to wybieramy szare krzesełko:)

    Stół, niby zwykła rzecz a dobrze wykorzystana może dać tyyyyle radości. I my taka radość praktykujemy na co dzień. Drewniany blat nosi znamiona wojny na widelce, resztki mąki i skorupki po jajach.Cztery nogi jakby mogły pewnie nie raz by uciekały na nasz widok. Ale przeciez życie to frajda! Tak samo co dzienne obowiązki zamieniamy w niezwykłą historię. Wspólne gotowanie to niezliczona ilośc bajek. Wczoraj była Królewna śnieżka, mąka sypała się niczym płatki śniegu ,jajka były siedmioma krasnolodkami,a zła matka spaliła w piecu szarlotkę. Gotowanie z dziećmi nigdy nie jest nudne. A kiedy jemy na stole pojawia się mała magia. Kanapki przybierają kształt pieska i kotka, torebki herbaty to wędki ,a staw mamy w szklankach, a jajaka na twardo zawsze przed zjedzeniem maja flamastrowe minki.A kiedy czasu mam więcej, wychodzi ze mnie dusza naukowca. Rach ciach i już łączymy w butelce wodę,barwnik,sodę ,dolewamy octu i wulkan zalewa nam kuchnię. Potem tworzymy magiczne kryształy soli.A stół stoi i cierpliwie to znosi. Wspólne odrabianie lekcji ,oczywiście przy stole.Przy okazji stolik nauczy się angielskiego. Tylko czasem dokuczamy mu bardziej i oblepiamy ciastoliną,malujemy farbami,ale to tylko przez przypadek,kiedy kartka ucieknie spod pędzla.Wieczorami nakrywamy go kocem,ażeby pod nim przy blasku latarki czytac Elmera ,słoni w kratkę. I marzyć o dalekich podróżach. Nie mija chwila a już tatuś wywraca go do góry nogami i z pirackim „Ahoj!” na ustach mknie po wodach oceanii podbijając kolejne lądy na kuchennym blacie. Niby to tylko stół,a jaki niezastąpiony…

    W pewien zimowy wieczór mąż siedział przy stole czytając weekendowe wydanie gazety wyborczej. Ja miałam niespodziankę, która odwróciła nasze dotychczasowe życie we dwójkę do góry nogami. Nie zdradzając mojego ogromnego podekscytowania przygotowałam herbatę, której pomarańczowy aromat rozniósł się po całym domu. Zasiadłam po drugiej stronie i nie czekając, rzuciłam kartami na stół.
    Dziewięć miesięcy później zasiedliśmy przy stole już w trójkę… podekscytowani i szczęśliwi, przerażeni i zagubieni. Właśnie przy stole tworzyła się atmosfera domu rodzinnego, naszego domu… i tak już pozostało. Stół, niby zwykły mebel, ale to on daje nam możliwość spędzania wspólnych chwil przy przygotowaniu i spożywaniu posiłków. To on, w codziennej bieganinie, pozwala nam na chwile zatrzymania się, na zabawę, na odkrywanie świata, na rozmowę, na zaspokojenie potrzeby bliskości i rodzinnej wspólnoty. Taką tradycję wyniosłam z rodzinnego domu, tego nauczyłam mojego męża i pragnę ją kontynuować, aby moje dziecko miało tak wspaniałe wspomnienia, jak moje.

    Kolor: Whitewash 🙂
    Pozdrawiam.

    Wspólne przyrządzanie posiłków, biesiadowanie, rozmowy, kolorowanki, wylepianki, tworzenie stworów z ciastoliny, kubek kakao przed snem- tak robimy chyba codziennie. Co jeszcze? U nas ostatnio stół zmienia się w stajnię. To właśnie tu, pod blatem zamieszkały dwa rącze rumaki na biegunach: lekko wyliniały Puchacz i drewniany Kubuś. Dwójka małych kowbojów po przejażdżkach bardzo o nie dba: znosi marchewki i jabłka (zarówno te prawdziwe jak i zabawkowe – drewniane), śpiewa im piosenki, czesze grzywki szczotką pożyczoną od kucyków Pony. A na blacie? Też Dziki Zachód! Tu serwuje się koktajle jak w prawdziwym saloonie, tyle, że bez %! 😉

    Kolor: oczywiście White

    Pozdrawiam!

    Historia pewnego marzenia:

    Historia ma swój początek kilka lat wstecz, kiedy to dwoje ludzi postanowiło iść wspólną drogą i zapragnęło przysiąc sobie dozgonną miłość w Kościele.
    Wykonując po kolei wszystkie niezbędne czynności do zawarcia Związku Małżeńskiego, zapisali się również na kurs przedmałżeński.
    Oboje ciekawi, co przyniosą takie spotkania, nie spodziewali się, że niektóre zasłyszane tam treści dadzą podstawę do budowania ich przyszłej Rodziny.
    Na jednym z wykładów usłyszeli takie słowa: W Małżeństwie wyróżniamy trzy ołtarze – Ołtarze Miłości. Są to: ołtarz eucharystyczny, łoże małżeńskie oraz stół, przy którym spożywamy wspólne posiłki. Dwa pierwsze wydały się im całkowicie naturalne. Ale trzeci? Logiczny – ale sami nigdy by na to nie wpadli.
    Po zakończonym kursie, wspominali co najbardziej utkwiło im w pamięci; na co zwrócili szczególną uwagę.
    Jedną z kwestii były właśnie Ołtarze Miłości. Bardzo podobała im się ta idea. Szczególne ołtarza – stołu. Wspominając swoje szczęśliwe dzieciństwa, przywracali obrazy wspólnych rodzinnych posiłków. Co łączyło te wspomnienia?
    Dwie różne rodziny, dwa różne miejsca na Ziemi, a jednak miejsce przy stole kojarzone były tak samo. Rozmowy, śmiechy, dyskusje, wspólne rozwiązywanie problemów; odrabianie lekcji, kiedy mama przygotowywała posiłek i jednym okiem sprawdzała błędy ortograficzne w zeszycie.
    Samo jedzenie, jako posiłek, pożywienie było jakby na drugim planie.
    Co do jednej kwestii byli zgodni: w ich nowej Rodzinie, którą za chwilę założą będzie tak samo. „Stół” jako miejsce w domu, będzie ich azylem. Minimum jeden posiłek dziennie będzie spożywany wspólnie. Ona, On i dzieci – o których marzyli.
    Kilka lat później urodził się ich upragniony syn. Rodzice patrząc na niego snuli plany na wspaniałe życie ich pociechy.
    Szczęśliwa rodzicielka studiując wszystkie pozycje dotyczące pielęgnacji dziecka, postanowiła, że zgodnie z zaleceniami WHO, pierwszy stały posiłek poda synowi po ukończeniu 6 m.ż. Szczerze mówiąc, nie spieszyło jej się do tego wcale – maluch pięknie przybierał na wadze, a ona z przyjemnością karmiła go piersią. Poza tym czekała na magiczny moment, kiedy mały będzie w stanie sam siedzieć przy stole.
    Pół roku niemowlaka minęło jak jeden dzień. Z każdą minutą był mądrzejszy, doroślejszy, uśmiechem zjednywał sobie wszystkich dookoła. Był też bardzo społeczny. Chciał być zawsze wśród ludzi i towarzyszyć im we wszystkich czynnościach.
    Rodzice zauważyli, że podczas wspólnego jedzenia, ich syn zachowuje się dość „dziwnie”. Wcześniej, trzymany na kolanach, bawił się łyżką lub opakowaniem po serku. Teraz – oblizywał się, pokrzykiwał, wyciągał rączki w stronę talerza… Ups, chyba ktoś tu chciałby spróbować, co dobrego konsumuje tata… Ale zaraz, on nie jest jeszcze gotowy. Nie możemy dać mu kawałka ziemniaka, bo przecież nie siedzi, przecież się zadławi…
    Raz, drugi, trzeci dali mu polizać łyżeczkę, która „smakowała” ich jedzeniem, ale dziecko wciąż domagało się więcej. Mijały dni, który przerodziły się w tygodnie, a dziecko nie wykazywało chęci nauki siedzenia. Zaczekamy – miesiąc bez „pierwszej marchewki” nic nie zmieni, damy mu czas, lada chwila usiądzie, nie będziemy go sadzać.
    Posiłki natomiast stały się uciążliwe. Rodzice musieli jeść na zmianę, bo frustracja syna nie dawała w spokoju spożyć im nawet kęsa.
    Padła diagnoza – wzmożone napięcie mięśniowe i rehabilitacja. Nie siądzie przez kilka najbliższych miesięcy… „Co więc z rozszerzaniem diety? Papki, rozdrobnione jedzenie? Trudno, wspólne posiłki jakoś później nadrobimy”.
    Chłopiec skończył 10 miesięcy i pewnego razu po prostu sam usiadł. Mama ochoczo zabrała się więc do gotowania najróżniejszych przysmaków dla całej rodziny. Tylko samo ich jedzenie nie wyglądało tak „różowo”, jak zdążyła sobie wyobrazić w swoich fantazjach. Jej synek nie wykazywał chęci samodzielnego jedzenia i wolał być karmiony.
    Mijały miesiące, jednak nie zmieniało się nic. Wręcz przeciwnie, było co raz gorzej. Łatwiej było nakarmić dziecko, a potem „normalnie, jak człowiek” usiąść do stołu i zjeść ciepły obiad.
    Minęło półtora roku, a plany z rodzinnego ołtarza miłości zdążyły przerodzić się w tęsknotę za dawnym marzeniem. Marzeniem, do którego małżonkowie dążyli za wszelką cenę, urozmaicając dziecku posiłki piosenkami, zabawkami i bajkami.
    W końcu maluch zbojkotował i w ogóle nie chciał jeść, a nawet siedzieć przy stole w swoim najpopularniejszym białym plastikowym foteliku i oglądać bajek. Zamienili krzesełko na fotelik turystyczny doczepiany do normalnego krzesła – niezbyt wygodny i niedostosowany do potrzeb dziecka, jednak zdawał egzamin i chłopiec nie uciekał z niego zaraz po posadzeniu.
    Rozpacz i frustracja rodziców sięgała zenitu, przecież dwulatek musi COŚ jeść.
    Zaczęli szukać porad, dociekali przyczyn zachowania swojego dziecka, wykonali wszelkie badania, które miały dać jakąkolwiek odpowiedź. Z punktu widzenia medycyny – dziecko o końskim zdrowiu.
    Po okresie udręki postanowili od nowa zacząć budować relacje przy stole. Stwarzać miłą atmosferę, mimo ciągłego wewnętrznego napięcia i zerkania w stronę talerza syna. Posiłki zaczęły być szykowane według jego upodobań smakowych.
    Maleńkimi kroczkami posuwali się do przodu… Dziecko zaczęło jeść. Mało, według własnych potrzeb i upodobań, ale jednak wspólnie, z nimi. Wszystko zaczęło iść w dobrym kierunku, trudnym dla nich do przyjęcia, jednak właściwym.

    Historia ta nie ma zakończenia i mam nadzieję, że szczęśliwie posuwać się będzie jeszcze bardzo długo do przodu.
    Opisuję w niej życie swojej rodziny: mojego męża, synka i mnie.
    Wiem, że popełniłam wiele błędów związanych z rozszerzaniem diety mojego dziecka. Próbuję jednak nauczyć się nie winić za wszystkie wychowawcze niepowodzenia i szukać w nich nauki. Teraz spodziewam się drugiego upragnionego dziecka i liczę, że moje porażki się nie powtórzą. Że zrobię wszystko, by nasze marzenie sprzed kilku lat się spełniło.

    „Stół” jako miejsce, to w dalszym ciągu centrum naszego kuchnio-jadalnio-salonu – tu razem przygotowujemy jedzenie, rysujemy, gramy w planszówki, układamy klocki, przyjmujemy gości małych i dużych, pakujemy prezenty, dmuchamy świeczki na torcie, wklejamy zdjęcia do albumów…

    Aniu z Nebule.pl oraz firmo STOKKE, byłoby cudownie, gdybyście pomogli nam zrealizować nasze marzenie i pięknym krzesełkiem obdarować naszego synka, który 20.01 będzie świętował drugie urodziny.
    Wierzę, że przedstawione krzesełko Tripp Trapp bardzo by nam ułatwiło i umiliło życie przez następnych kilka/naście lat – rodzina wszak się będzie powiększać 😉
    Z ciepłymi pozdrowieniami – Ania, mama 2-letniego Stefanka, żona swojego męża 🙂

    PS Synek wskazał na kolor Hazy Grey 🙂

    Dla Naszej Córeczki Anielki kolor walnut . Co do stołu w naszym domu to pełni on bardzo wiele funkcji, a zmieniają się one wraz z naszymi – domowników potrzebami.Odkąd nasz Antoś jest uczniem , ćwiczymy małą motorykę więc nasz stół pełni też rolę warsztatu plastycznego. Nasza roczna Córeczka poznaje przy nim nowe smaki i uczy się savoir- vivre 😉
    Spełnia też wiele innym funkcji, jednak najważniejsza to integracja naszej rodziny i wszystkie te cudowne, wspólne chwile. Wspólny czas podczas spożywania posiłków, pieczenia ciasteczek czy opowiadania jak każdemu z nas minął dzień.Kuchnia to serce domu, natomiast stół to jego centrum.

    Stół -centrum życia rodzinnego,
    miejsce musi być dla każdego: i dużego i małego:)
    Tripp Trapp -krzesło moje wymarzone
    dla córeczki Haneczki w Aqua Blue kolorze:)

    Moje centrum życia rodzinnego znajduje się w kuchni-w miejscu, gdzie nawet trudne rozmowy toczą się jakoś łatwiej, gdzie spotykamy się każdego dnia ciesząc się wspólnymi chwilami. Chciałabym, aby mojej córce stół kojarzył się tak jak i mnie z przystanią, do której przybywa się po podróży dnia codziennego. Zanim jednak tak będzie, stół posłuży małej Hani jako miejsce wychowania, edukacji, a przede wszystkim poznawania świata. Aktualnie jest miejscem nowych doznań wzrokowych, dźwiękowych dla czteromiesięcznego dziecka, za chwilę będzie kulinarną encyklopedią; następnie ugości zabawki, gryzaki, pierwsze skarby Małej Dziewczynki; farby, kredki, pisaki; ciekawe i estetyczne drewniane układanki. Za kilka, kilkanaście miesięcy to właśnie przy stole odbędą się zabawy różnymi masami i narzędziami plastycznymi, wspólne gotowanie i pieczenie, tworzenie kartek na święta dla bliskich. Za kilka, kilkanaście lat omawianie spraw ważnych, ważniejszych, a już dziś nauka słuchania siebie nawzajem i bycie razem:)

    Już od rana sie gramolę
    By się znaleźć przy tym stole.
    W sercu domu, gdzie ciekawie,
    Gdzie się uczę, gdzie się bawię,
    Gdzie biesiady i rozmowy,
    Gdzie wciąż świat poznaję nowy.
    Więc uśmiecham się radośnie,
    Bo Tripp Trapp ze mna urośnie!

    Kolor: black

    Jak można spędzać czas z dziećmi przy stole?
    Tak, aby kreować nowe marzenia i spełniać te codzienne w poczuciu bliskości i miłości.

    Przy stole, w naszej jadalni,można by stworzyć nowe Powieści z Narni.
    Dzieje się przy nim przygód bez liku więc miejsce swoje chętnie zajmuje Jaśmina w kąciku.
    Nasza dwulatka wykraja przy nim ciastka dla dziadka, mając nadzieję, że z babcią wpadnie by kawką uraczyć się przy stoliku ładnie.
    A gdy kuzyn po szkole nas odwiedzi, Jaśmina jego odrabianie lekcji śledzi, obserwując z mamą czy nie popełnił jakiegoś błędziku przy naszym wielozadaniowym stoliku.
    Jeśli nuda nam zagraża, mama z tatą swe pomysły wdraża, czerpiąc często inspiracje oglądając Lilki z Nebule wariacje.
    Ta opowiastka pokazać ma na celu jak przyszła przedszkolaczka dzięki pomysłom wielu, rozwijać się i rosnąc jednocześnie może przy krzeselku Tripp Trapp i naszym stoliczku-wiernym przyjacielu.

    Kolor: storm grey

    Pozdrawiamy:)

    Moje dzieciństwo to ogromny stół, drewniany, wytrzymały – nie służył nigdy do jedzenia. Siadałam na nim (tylko nogi dyndały) i mogłam widzieć całe podwórko. W przeciwległym rogu stało radio – dobrze zapamiętałam ten głos “tu radio Wolna Europa”, obok gwóźdź w ścianie na którym wisiał dziurkacz krawiecki, na stole leżały kawałki materiałów, centymetr, kawałki mydła służące do rysowania po materiale. Moje dzieciństwo to stół krawiecki mojego dziadka. Czekając na rodziców spędzałam swoje dzieciństwo na stole przedwojennego krawca. Jako kilkulatka dokładnie wiedziałam co to włosianka, umiałam zawiązać supełek (krawiecki) na nitce no i oczywiście “obrobić dziurki”.
    Może mój stół nie jest taki “magiczny” jak stół mojego dziadka, ale wokół niego kręci się całe nasze życie. I ten stół może być czym tylko zechcemy (a właściwie czym zechce moja córka z nieograniczoną wyobraźnią): statkiem podwodnym, domem, torem przeszkód, pracownią małej artystki, Wigilijnym Stołem, planetą Małego Księcia, miejscem treningu savoir vivre, czy stołem operacyjnym (dla lalki).
    Jest przy nim miejsce na TT w kolorze białym.

    Entliczek pentliczek

    Magiczny Stoliczek.

    A pod tym stoliczkiem żarłoczny jamniczek.

    Jest mama i tata i dziecię przesłodkie

    co je jeszcze łapkami-bo tak mu wygodnie.

    Od rana do nocy ktoś przy nim gania-

    mama serwuje tu pyszne śniadania.

    Obiady, kolacje, te wszystkie dania,

    oj wiele tu do opowiadania.

    Tata samolot tu czasem złoży

    a wtedy dziecię radośnie gaworzy.

    Na stole, pod stołem i wzdłuż i wokoło

    bawić się można ciągle wesoło.

    A kiedy zbliża się pora spania

    Magiczny Stoliczek nikogo nie wygania.

    Lecz czasem marzy o odpoczynku

    i o przepięknym aqua blue Tripp Trapezuncku

    Przy stole każdego dnia siadamy i jemy wszystkie posiłki – prawie zawsze w pełnym 5 osobowym składzie, malujemy, wycinamy, gotujemy, ugniatamy ciasto, kroimy i obieramy. Wszystko razem i na ile dziecięcy wiek pozwoli, a chłopaków słodziaków jest już trzech: 3 lata, 16 miesiecy, 1,5 miesiąca. Przy stole dużo rozmawiamy, śmiejemy się i żartujemy.
    Stół to bardzo ważne miejsce w naszym domu.

    Krzesło w kolorze białym 🙂

    Synek jeszcze nie mówi, ale kolor wybrał sam, mówiąc “o!” (W wolnym tłumaczeniu “to!”) i wskazując Storm Grey.
    Stół to centrum jego życia. Przy nim jemy wspólnie, przy nim wałkujemy pierniki, sortujemy kolory, bawimy się piaskiem. Przy nim Staś ma zajęcia logopedyczne, które uwielbia. Przy nim spędzamy mnóstwo magicznego czasu, bawiąc się, ucząc i ciesząc sobą nawzajem. Tripp Trapp jest nam po prostu niezbędny, bo Stachu nosi ortezy i smętnie zwisające nóżki nie wchodzą w grę, ale patrząc na zdjęcia tego krzesła wiem, że będzie też narzędziem rehabilitacji przy nauce samodzielnego wchodzenia na nie ?

    *Walnut*

    Rozmawiamy: Ja mama, z Polą- lat 2 z haczykiem,
    i nagle okazuje się, że stół proszę publiczności, służy..
    – Do pływania, tak i owszem, brzuchem po blacie.
    – Występów, o dziwo nie zawsze tych czystych.
    – Gotowania deseru, bardzo smacznego ahh mniam..z niebieskiej modeliny.
    – Plastycznych rewolucji bynajmniej nie kulinarnych, chociaż brokat podobno smakuje- najlepiej różowy.
    – Stół- punkt obserwacji wszystkiego wkoło, i wcale nie mrozi krwi w żyłach stąpanie po krawędzi- taka odwaga, ‘mamo zobacz’!

    Najbardziej jednak w szybkości dnia, cenne są pogaduchy- oko w oko, paszcza w paszczę, nawet pełną jedzenia, to są momenty gdy odlepieni od monitorów i innych zabawek słuchamy się, po prostu.

    *white*

    Chciałyśmy z Alą wypróbować jak to jest wspólnie gotować 🙂 I przyda nam się w nowym lokum 😉

    Jako mama odchowanych już “starszaków” przerabiałam różne krzesełka. Od drewnianych topornych dwuczęściowych krzeseł bez regulacji, ale rozkladanych na stolik i krzeslko, przez plastikowe, wszechstronnie regulowane, w którym dziecko prawie leżało i ledwo sięgało blatu, po zwykle plastikowe, bez regulacji, bez podnóżka. Teraz, przy kolejnym maluchu miałam nadzieję, że wreszcie stworzono coś idealnego i wygląda na to, że Tripp Trapp jest takim krzesełkiem. A co najważniejsze zajmuje przy tych swoich wszystkich zaletach tylko tyle miejsca co zwykłe krzesło. To bardzo ważne dla naszej rodziny, bo ciężko nam sie pomieścic przy stole z aktualnym krzesełkiem do karmienia, które zajmuje dwa miejsca i niestety często musimy jeść na raty lub w “kempingowych” warunkach. To nie służy rodzinnym relacjom. Marzy mi się, żeby moja piątka mogła usiąść wygodnie razem. W tygodniu to trudne do osiągnięcia, bo dzieci mają różne zajęcia szkolne i pozalekcyjne, ale wspólnie zjedzona weekendowa jajecznica to jest mus! że o obiedzie nie wspomnę 😉 Może wkrórtce marzenie się spełni 😉
    Moim zdaniem najfajniejszy Tripp Trapp w kolorze białym! 🙂

    Kolor WHITE
    Dla mnie stół dla mnie to wspomnienia… mojej Babci, która zawsze siedziała przy nim w tym samym miejscu i patrzyła w okno, albo wspomnienie mojego Taty, który przy stole z zacięciem i pasją majsterkował, albo mojej Mamy, która kroiła ogórki kiszone do sałatki na przyjęcie urodzinowe, albo szyła na maszynie sukienkę dla mnie na rozpoczęcie roku szkolnego. Te wszystkie wspomnienia są dla mnie jak fotografie, gdy je przywołuję robi mi się ciepło na sercu i w środku gdzieś się wzruszam. Dbam o to by w mojej rodzinie stół był równie ważnym miejscem spotkań jak w moim domu rodzinnym. To ten właśnie mebel stanowi dziś centrum życia rodzinnego i mam wielką i szczerą nadzieję, że moje dzieci też będą kiedyś z rozczuleniem wspominać te momenty, w których razem spędzali czas przy stole – kiedy dekorowali pierniczki, albo grali w grę planszową, albo kiedy był zjazd rodzinny i przy naszym stole zasiadało dwadzieścia kilka osób…Oby tak było…

    U nas przy stole są zawsze swawole.

    Biesiady, gawędy i życia piękne momęty.

    Krzesła same duże mamy

    i małedo dla Teo szukamy

    więc jeśli wygramy to kolor whitewash do stołu dodamy 🙂

    Pozdrawiamy i na werdykt czekamy.

    Kasia

    Basia nareszcie zasnęła. Pora posprzątać trochę. Największy poligon jak zawsze na blacie kuchennym i stole. Ogarniam wzrokiem kuchnię i pokój – dam radę.
    Zaczynam od pozbierania makaronu. Basia dobrą chwilę była pochłonięta oddzielaniem kokardek od zwierzątek. Pokusiłam się nawet o zbudowanie makaronowego zoo.
    Resztki przyschniętej zupki wymagają już więcej wysiłku. Uśmiecham się, bo przypomina mi się widok Basi próbującej opanować tajniki samodzielnego jedzenia. Dąży do perfekcji a to długi i żmudny proces. Z lekcjami savoir vivre trzeba jeszcze zaczekać ;).Obok balon uwiązany do stołowej nogi. Hello Kitty wygląda jakby mniej wyraźnie niż zwykle. Na nosie i lewym oku ma te same ślady zaschniętej zupki. Basia chętnie się dzieli i sprawia jej to widoczną radość„ “Kotiiii” dzielnie zniósł salwę z jarzynowej, chociaż pewnie wolałby mleko. Próbuję wymacać ręką papierowy ręcznik…. Zaraz, zaraz… skończył się? Zerkam na podłogę. No tak, Basia znów robiła konfetti chociaż drugie urodziny dopiero we wrześniu. Zawsze zadziwia mnie jak bardzo drobne kawałki potrafi wyprodukować. Gdybym zaczęła je zbierać, mielibyśmy w grudniu sztuczny śnieg jak znalazł.
    Na półkę odkładam kilka ulubionych książeczek, które Basia potrafi oglądać kilka razy dziennie. Oprócz tego moja książka kucharska. Basia lubi kartkować „dorosłe” książki. Z okruszków strzepuję tablicę ze znikopisem. Pierwsze małe arcydzieła :). Jeśli chodzi o mnie to niebawem dojdę do perfekcji w rysowaniu “Kotiiii”. Potem przyjdzie pora na kredki, farby, plastelinę….
    Kilka małych piłeczek, które zajmują chwilowo Basię gdy gotuję. Turla je po blacie a ja odmuchuję w jej stronę.
    Do szafki chowam kilka kieliszków i szklanek od cioci, na których gramy łyżeczką. Nie mogę zapomnieć o skaczących żabkach, którymi trzeba trafić do stawu – wiaderka. Za każdym razem kiedy moja żabka skacze lub Basi uda się uruchomić swoją, mieszkanie przeszywa śmiech, który tak bardzo kocham. Przeważnie gra w żabki kończy się atakiem czkawki. Wycieram kałuże wody powstałe po „malowaniu” bidonem, który poza gaszeniem pragnienia jest nieodzownym gadżetem gry w żabki i pomaga zapomnieć o czkawce.
    Na lodówce mały bałagan w magnesach i notatkach. Basia odczepia i przyczepia, odczepia i przyczepia, odczepia i rzuca na podłogę. Stąd ma najlepszy widok na moje kulinarne wojaże. Zerka przy tym na mnie z takim wyrazem twarzy jakby chciała powiedzieć “Spokojnie, nie powiem tacie co tam dodałaś”.
    Kilka klocków lego. Coraz częściej udaje jej się coś połączyć a nie odwrotnie.
    Idę na chwilę zajrzeć do małej. Śpi. Tyle jeszcze czeka nas ciekawych przygód. Wycinanie ciasteczek, układanie puzzli, zabawy w piasku kinetycznym (już czeka w szafie 😉 ), gry planszowe, aż po wspólne odrabianie lekcji. No i w tym wszystkim najważniejsze – wspólne posiłki, które razem z dorastaniem Basi będą ewoluowały. Bo przecież niebawem dojdzie wreszcie do perfekcji w samodzielnym jedzeniu, potem nauczy się mówić i zaczną się rozmowy – zabawne oraz te krążące wokół dużych problemów małego człowieka – „A dlaczego kot (już nie Kotiiii) mruczy?”. Basia westchnęła przez sen jakby chciała mi przyznać rację. Będzie cudnie.

    Basia i Kotiiii lubią szary kolor, więc krzesło w kolorze Storm Grey byłoby idealnym startem w nowe przygody 🙂

    Nasz hit to kolor Whitewash.
    Stół to serce naszego życia. W dzisiejszych czasach, kiedy gonimy za pracą, szkołą, zajęciami dodatkowymi i mnóstwem innych obowiążków stół jest miejscem gdzie się spotykają nasze życia. Pierwszym meblem, który stanął w naszym domu był włąśnie stół wykonany przez mojego męża, własnoręcznie bo dla obojga z nas ma on wyjątkową wartość. Właśnie przy stołach się w sobie zakochaliśmy, w trakcie rozmów przy mnie, współnie wypitych kaw, zjedzonych posiłków. Kiedy urodził się nasz synek to zawsze przy stole spędzaliśmy razem wspólny czas. Bawiliśmy się, jedliśmy, graliśmy w gry, układaliśmy klocki, kolorowaliśmy kolorowanki. Dziś kiedy na świat przyszła maleńka córeczka od pierwszych dni towarzyszy nam przy tym wspólnym czasie przy stole. To tu teraz słuchamy opowieści z przedszkola pierworodnego, razem się śmiejemy i planujemy wspólne wakacje.

    Aqua blue – piękny kolor!

    Czas przy stole? Lepiej jest pod stołem, ale czasem dobrze jest usiąść jak człowiek 😉 Wtedy… “bam” – mamo spadł mi kubek. Hy – możesz też dać obiad – ale pamiętaj – najlepiej mi smakuje jak jem rękami. Są może dziś moje ulubione buraczki? Próbuję użyć widelca, ale coś mi nie iidzie – pomożesz? I to krzesełko jakieś niewygodne – widziałaś może ten konkurs? Do wygrania jest nowe! Wtedy będę mogła się rozglądać po całej kuchni bez problemu – w tym nic nie widzę. A wtedy przy stole będziemy mogli harcować – lepić, ugniatać, rozsypywać, śmiać się. Uwielbiam też patrzeć co robisz – to takie ciekawe… Dlatego tak lubię przebywać w kuchni…

    Nie wiem dlaczego, ale od zawsze kuchnia jest moim ulubionym miejscem w domu i teraz kiedy mam małego brzdąca – również spędzamy w niej najwięcej czasu. Przy stole można jeść, śmiać się i przygotowywać nasze ulubione ciasta. Eksplozja smaków, zapachów i emocji. Stół świetnie nadaje się również do stworzenia akompaniamentu ! Łyżka, chochla, pokrywka i do dzieła.

    Pozdrawiamy!

    Jak dla nas najpiękniejszy jest kolor Storm Grey, jest ona bardzo uniwersalny i będzie pasował do każdego wnętrza. Stół w domu jest centralnym miejscem. To właśnie przy nim spożywane są wszystkie posiłki, ale nie tylko. To właśnie dzięki możliwości spędzania czasu przy wspólnym stole pozwala umacniać więzy rodzinne. To właśnie przy nim poruszane są wszystkie tematy, przy nim toczy się całe życie rodzinne. Tutaj opowiadana są historie dnia codziennego każdego domownika, tutaj wspólnie się śmiejemy, bawimy, uczymy. Delektujemy się chwilą tylko dla nas, rodziny. Każde z nas spędza prawie cały dzień poza domem. My jako rodzice w pracy a syn w przedszkolu. To właśnie możliwość bycia razem przy stole pozwala na spokojnie wsłuchać się w 2 osobę. Poznać jej troski, radości, najciekawsze historie. Przy stole również prócz rozmów wspólnie przygotowujemy posiłki, które zupełnie inaczej smakują jak każdy członek rodziny bierze w nim udział. Ten niewielki mebel pozwala również na wspólne zabawy, gry czy też prace plastyczne tj. malowanie, wycinanie, tworzenie w ciastolinie i wiele wiele innych. Stół jest miejscem, które pozwala całej rodzinie wsłuchać się w siebie. Choć na chwilę się zatrzymać i być w 100% dla swoich najbliższych. Nie ma nic cenniejszego niż umiejętność słuchania 2 osoby i dzielenie się swoim życiem z osobami które się kocha.

    Stół to pępek naszego rodzinnego świata, prawdziwy axis mundi naszego domu.
    To tu pichcimy plany na przyszłość, to tu poranną porą gotujemy się na kolejny dzień, to tu słodzimy sobie nawzajem gdy życie dosoli lub dopiecze.
    Ten sam stół (a wraz z nim krzesła niczym gwardia przyboczna) to również plac zabaw naszych pociech, arena dla wszelkiej maści figli i igraszek, prawdziwy lunapark dla harców z lalkami, misiami, samochodami, klockami etc.
    Jednocześnie jest to plansza, przy której rozgrywamy najważniejszą z gier- grę w życie. I dlatego siedząc wygodnie przy stole z kubkiem ciepłej herbaty w dłoni mówimy naszym dzieciom o rzeczach ważnych, krzewiąc sztukę słuchania, wymiany poglądów i szukania kompromisów.
    P.S. A kolor storm grey:)
    Pozdrawiam,
    dumny ojciec pięknych córek,Roman

    My kochamy naturę, więc i kolor NATURAL wybieramy.

    Ja chciałabym zwrócić uwagę nie na to jak spędzać czas przy stole, ale, żeby w ogóle przy stole się spotykać.
    Od wieków stół jest miejscem spotkań rodzinnych – czy to w małym, czy w wielkim gronie 🙂
    Niestety żyjemy w takich “czasach”, gdzie każdy ma swój stół spotkań: komputer, tablet, smartfon…
    Najgorsze jest to, że czasem nawet siedząc wspólnie przy stole, tak na prawdę nie jesteśmy częścią jego społeczności.
    Walczmy więc o to, by wspólne zasiadanie do stołu niosło za sobą niezapomniane historie, czasem wylane łzy a przede wszystkim tysiące uśmiechów.
    I zasiadajmy jak najczęściej do stołu z dziećmi 🙂
    I nie ważne, że stół będzie przemalowany na wszelkie możliwe kolory…

    A jak można czas spędzać z dziećmi przy stole?Pamiętam jak z babcią graliśmy w “chińczyka”, a z wujkiem w “Uno”. Z mamą razem na stole lepiłyśmy pierogi ( i to nic, że moje dzieła nawet pierogów nie przypominały) a z siostrą układałyśmy w nieskończoność puzzle 🙂
    Przy stole można tworzyć plastyczne dzieła, grać w gry planszowe ( i nie tylko). Stół może służyć jako mała scena teatru lalek…
    Trzeba tylko chcieć 🙂

    Pojawiłem się w ich domu tuż po łóżku, regale na książki i ekspresie do kawy. Od samego początku mogli na mnie polegać, a ja odkrywałem przed nimi kolejne wcielenia: blatu roboczego, domowego biura, kącika scrabblistów i miejsca do codziennej wymiany myśli. Z przyjemnością poznawałem ich zwyczaje i powoli przywykałem do rytmu ich życia. Aż któregoś dnia obwieścili rodzinie radosną nowinę. Już myślałem, że się przesłyszałem, bo przez długi czas nic się nie zmieniło, ale po kilku miesiącach nowa rzeczywistość zapukała do drzwi razem z płaczącym niemowlakiem. Nogi dosłownie się pode mną ugięły – zawalony stertą prania, stosem poradników i wieżą z kubków po niedopitej herbacie ziołowej i kawie, ledwo sam siebie poznawałem. A to był dopiero początek! Coraz rzadziej stawiano na mnie talerze, za to często nade mną przysypiano. I kiedy wydawało się, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, z dnia na dzień znalazłem się w samym centrum kulinarnego poligonu doświadczalnego.

    Na moje słoje! Byłem lepki od kaszek i przecierów, czyjeś małe rączki z zapamiętaniem wcierały we mnie warzywa w potrawce z królika, oprószały kawałkami chrupek kukurydzianych i zalewały mlekiem. W ciągu następnych miesięcy czułem się jak paleta w rękach szalonego malarza: pac! zieleń brokułu, pac! fiolet jagód, pac pac! czerwień pomidora. Słyszałem, jak mówiono przy tym, że bobas lubi wybór, mnie to się jednak bardziej kojarzyło z blatem ledwie widocznym.

    W swojej drewnianej naiwności myślałem, że naukę łączenia barw mam już za sobą, ale okazało się, że czekały mnie kolejne niespodzianki. Nie minęło dużo czasu, a po rodzaju skrzypienia nauczyłem się odróżniać kolory kredek, dla których żadna kartka nie była zbyt duża, a moje blade sosnowe oblicze ożywiły zamaszyste pociągnięcia umaczanego w farbie pędzla. Kiedy w ruch poszły nożyczki, szybko pokryłem się skomplikowaną siecią zmarszczek. Zacząłem nabierać charakteru.

    A ile się przy tym nasłuchałem…! I o Grzesiu, co szedł przez wieś, i o Gabrysiu, co sitem wodę czerpał, i o murzynku Bambo, co uczy się pilnie przez całe ranki. Odwiedziłem stragan w dzień targowy, stałem na stacji obok lokomotywy, byłem na wyspach Bergamutach i nauczyłem się, jak rozmawiać trzeba z psem. Czasami myślę sobie, że gdybym nie trafił do domu, w którym równie ważne jak to, co ląduje na talerzu, jest to, co wpada do ucha, prawdopodobnie nie poznałbym ani Tuwima, ani Brzechwy i nigdy nie odkryłbym, że owsianka najlepiej smakuje z poezją!

    Z roku na rok jest mi u nich coraz lepiej. Znowu spędzamy ze sobą więcej czasu. Z prawdziwą przyjemnością obserwuję, jak cierpliwie prowadzą niewprawną jeszcze dziecięcą rączkę podczas pisania słów „mama”, „tata”, „dom”, pokazują, gdzie dołożyć kolejny element układanki i wyjaśniają reguły pierwszych planszówek. I chociaż czasami mam wrażenie, że od jeszcze jednego turlu turlu kostki do gry za chwilę pęknie mi głowa, zawsze okazuje się, że radosny śmiech towarzyszący rozgrywkom ma na mnie zbawienny wpływ. Gdzie tam olejowanie czy woskowanie! Nic nie konserwuje lepiej niż czysta miłość.

    Taka jest moja historia. Teraz czas, abyś ty opowiedział mi swoją, Tripp Trappie w kolorze White.

    Stół

    Dziecięce zaproszenie

    Kochany Dorosły siądź ze mną przy stole

    I choć lat masz dużo, wejdź w dziecięcą rolę.

    Przypomnę Ci wtedy Twe dawne zabawy,

    Pomogę Ci nawet, choć już nie czas szkoły,

    Popatrzeć krytycznie na Twoje bazgroły

    Pomogę odkrywać świata tajemnice

    Gdy ze mną wertujesz książeczek stronice

    Dam Ci się uśmiechnąć, gdy się Tobie zdarzy

    Na przykład rosołem język sobie sparzyć

    I ja Cię wymaże bez honoru skazy

    Czymś więcej niż kremem i szminką na twarzy

    Przy mnie i artystę w sobie odblokujesz,

    Gdy ze mną zaśpiewasz, zagrasz, porysujesz

    Gdy mi coś opowiesz – talent dziennikarza

    A gdy coś przeczytasz – wielkiego pisarza

    A gdy już zajęcia na stole skończymy,

    Pomyśl, w co pod stołem też się pobawimy:

    W budę, w psa i kota, w tunel z przeszkodami,

    W dom i w telewizję, w teatr z mupetami

    We wszystko, co jeszcze Ci przyjdzie do głowy,

    Bo to dorosłości też jest objaw zdrowy

    Z przemijaniem czasu, z szybką lat ucieczką,

    Zachować lub odkryć w sobie TYLKO DZIECKO

    Wiedz – Kiedy się przy mnie wygłupiasz i cieszysz,

    Wiele mnie nauczysz i się nie ośmieszysz,

    Bo TWOJA OBECNOŚĆ w moich małych sprawach,

    Jest dla mnie ważniejsza niż sama zabawa.

    Kolor storm grey

    Drewniany stół przywieźliśmy do domu w Wigilię kilka lat temu. Był piękny i odtąd miał się stać centrum naszego wszechświata. Przy nim mąż-to-be się oświadczył i został przyjęty. Przy nim organizowaliśmy przyjęcia dla przyjaciół, snuliśmy marzenia o przyszłości pełnej maluchów.. Przy nim płakałam, kiedy lekarz powiedział, że nie będziemy mieć własnych dzieci i przy nim siedzieliśmy dzwoniąc do kliniki wiele miesięcy później aby dowiedzieć się jaki jest wynik beta hcg. O ten stół opierałam się w środku nocy informując męża, że odeszły mi wody płodowe i przy nim świętowaliśmy narodziny bliźniaczek.
    Teraz stół bywa lekko obśliniony; dziewczyny są na nim rehabilitowane. Powoli, dochodzą do siebie. Już wkrótce zaczniemy wspólne zabawy. Stół stanie się kryjówką przy zabawie w chowanego, pierwszym miejscem pracy małych artystek, miejscem gdzie grając w planszówka będą uczyły się wygrywać i przegrywać. Gdzie bedą pomagać przy nakrywaniu do stołu, słuchać opowieści o członkach rodziny, których nie ma już z nami i przy którym można opowiedzieć o radościach i smutkach całego dnia.
    Stół, centrum naszego mikro świata.

    Pozdrawiamy serdecznie,
    Mama z Twixami

    Kolor aqua blue jest cudny.
    Przy stole mozna w zasadzie robic wszystko. Od oczywistych jedzenia I robienia posilkow, poprzez wspolne gotowanie/pieczenie, po wszelkie inne aktywnosci typu malowanie, ukladanie puzzli, klockow w ramach cwiczenia wady chorego oczka. Niestety na zwyklym krzesle moja Jagodka, podobnie jak Lilka siedzi na pietach co mnie strasznie denerwuje.
    Pozdrawiam

    1. Kolor Aqua Blue idealnie pasuje do naszego stołu, by stworzyć razem duet doskonały:)
    2. Zaraz po ślubie w czasach studenckich, gdy w kieszeniach więcej mieliśmy dziur niż pieniędzy, w naszym pierwszym wynajmowanym mieszkaniu mieliśmy zamiast porządnego stołu, taki malutki, niski z Ikei. By móc na nim zjeść cokolwiek człowiek zginał się w chińskie “s” i w pośpiechu zjadał posiłek, by nie nabawić się bólu kręgosłupa. Dlatego obiecałam sobie, że w naszym, własnym mieszkaniu będziemy mieć wielki stół, taki jaki pamiętam z czasów dzieciństwa w kuchni u mojej babci. Wielki. Na pół kuchni. Drewniany. Z duszą. Gdzie toczy się życie całego domu. Gdzie jest jego serce!

    Minęło kilka lat. Wprowadziliśmy się do naszego wymarzonego mieszkania. Ba! Kupiliśmy piękne, nowoczesne meble. Wszystko szklane. Stół też. Szklany. Zabiegani w pracy jednak rzadko przy nim jadaliśmy… Aż pojawiła się nasza córcia, wtedy zmieniło się wszystko. Zwolniliśmy. Ja poszłam na wychowawczy, potem rodzicielki, by móc cieszyć się jej dzieciństwem. Przyszła chwila pierwszego wprowadzania posiłków w wieku 6 miesięcy. Wszystko książkowo. W kuchni. W foteliku, ale w odległości od stołu….My z mężem też nie jadaliśmy przy nim posiłków…bo go szkoda…bo się zaraz porysuje…zniszczy się. W efekcie konsumowaliśmy obiad na blacie kuchennym….jak za starych dobrych czasów studenckich. Stół osamotniony stał w rogu. Gdy córcia chciała na nim rysować swe pierwsze rysunki, została odwiedziona od tego pomysłu.

    Pewne wydarzenie na szczęście zmieniło wszystko. Gdy zobaczyłam pewnego dnia, po powrocie z miasta, jak mała cieszy się malując farbkami na stole z babcią (moją mamą) coś we mnie drgnęło. Przypomniałam sobie o czasach dzieciństwa. Gdy stół kuchenny nie służył tylko do jedzenia…ale do wszystkiego. Odrabiało się tam lekcje, by być przy mamie, która coś pichciła. Rozmawiało się z tatą, słuchało opowieści dziadka, śmiało całą rodziną. Z bratem robiło sie pod stołem bazę, domek dla lal, czy kryjówkę, do której się chowałam w chwilach strachu….. Niby mebel, ale wcale nie taki zwykły. Miałam z nim wiele wspomnień. Uświadomiłam sobie, że zabieram córci coś niesamowitego. Bo przy stole dzieją się niezwykłe rzeczy….nie tylko konsumpcyjne…ale też rodzinne. ..radosne. A nasze zachowanie traktowania stołu jak jakiś cenny eksponat muzealny zaczęło zakrwawać na absurd. Stół z którego nikt nie korzysta. Ozdoba? Obłęd! Każda rysa na blacie warta jest uśmiechu i radości dziecka. Dlatego tamtego dnia dołączyłam do sielskiej zabawy przy stole.

    To był początek naszej nowej rodzinnej tradycji. Życie z salonu przeniosło się do kuchni. Jak za czasów mego dzieciństwa. I spotkało nas wielkie szczęście. Pojawił się nowy lokator. Po babci został stół. Ten z mych wspomnień. Z radością wzięliśmy go do siebie. Odrestaurowaliśmy. I teraz w pełni cieszymy się, że nasz dom ma prawdziwe “serce”, które skupia przy sobie całą rodzinę. Nosi w sobie wspomnienia minionych pokoleń, a teraz wpisuje się w historię naszej rodziny, którą córcia za 20 lat będzie wspominać z nostalgią.

    Stół służy nam prawie do wszystkiego. Jednoczy nas. Mąż przy stole uwielbia pracować, ja się relaksować z książką. Każdy posiłek teraz córka je z z nami. Im większa, tym więcej rzeczy robimy razem przy stole. I tak:
    -celebrujemy wspólnie posiłki, które wpierw wspólnie przygotowujemy. To okazja do wspaniałej zabawy. Razem kroimy, mieszamy, ale też tworzymy tzw. jedzeniowe arcydzieła np. z warzyw robimy kotka, psa. Stół jest więc deską i blatem kuchennym,
    -stół robi za centrum krawieckie, szyję przy nim wraz z moją małą asystentką. Córka ze skrawków robi lalką ubrania
    -stół jest sztalugą, gdzie malujemy farbami na kartkach
    -stół jest centrum rzeźbiarskim, gdzie z modeliny, plasteliny, ciastoliny, masy solnej tworzymy arcydzieła
    -stół jest piaskownicą, gdzie bawi się córcia piaskiem kinetycznym
    -stół jest stolnicą, gdzie powstają najpyszniejsze pierniczki i ciasteczka
    -stół jest miejscem, gdzie najlepiej układać puzzle, grać w planszówki, memo itp.
    -stół jest domkiem namiotem, który obkładam kocami
    -stół jest jaskinią, gdzie siedząc pod stołem i obkładając się poduszkami chowamy sie przed groźnym lwem tatą
    -stół jest czytelnią, bo tu najpiękniej słucha się bajek
    -stół jest miejscem zwierzeń, najlepiej wysłuchuje się problemy, opowiada o zmartwieniach, które wnet znikają
    -stół jest miejscem rozweselania, tu żartujemy, śmiejemy się, przytulamy
    -stół jest domkiem dla lalek lub garażem, pod stołem lądują mebelki, bądź auta
    -stół jest miejscem nauki, tu dziecko poznaje nowe rzeczy, uczy się literek, czytania globalnego
    -stół jest miejscem wszelakich prac plastycznych
    -stół jest studiem muzycznym, tu gra się na garnkach, pokrywkach, stuka w stół drewnianą pałeczką
    -stół jest miejscem gry w kalambury,
    -stół jest świadkiem naszej codzienności….

    Kluczowe jest tu robienie tego RAZEM:) Dziecko nie siedzi w drugim pokoju bawiąc się, maż nie czyta sam w salonie gazetę, a ja pichcę…O nie…. Zbieramy się wspólnie. Ja gotuję, cała rodzina pomaga obierać fasolkę. Razem rozmawiamy, bawimy się czy pracujemy. A niebawem dołączy do nas nowy członek rodziny, synek, który od samego początku będzie włączany do tego kręgu. I nie ważne rysy, plamy. Każdy uszczerbek dla stołu, to kolejna kropla miłości i miłego wspomnienia naszego dziecka. A uśmiech i wspólnie spędzony czas jest bezcenny.

    Pierwsze krzesełko było radosne i drewniane. Siedziało się w nim wysoko! Tak wysoko, że było widać przez okno ogród i psa Misia, który ganiał za własnym ogonem. Pies był biały, kudłaty. Ogród zielony, bujny, lipcowy. A krzesełko było tak sprytne zrobione, że można było je jednym ruchem zmienić w stoliczek z krzesełkiem. I już tego Misia można było sportretować, choć potem nikt go nie rozpoznał narysowanego niebieską kredką.
    Drugie krzesło było poważne i czarne, z drewnianymi podłokietnikami i skórzanym siedziskiem. Wolno było w nim siedzieć tylko dziadkowi, kiedy pracował. Czasem, kiedy nikt nie widział, można było zakraść się cichutko i posiedzieć jak na tronie, kłaniając się rycerzom u stóp i machając kowbojowi galopującemu przez prerię dywanu na koniku na biegunach młodszego brata.
    Trzecie krzesło pojawiło się razem z szafą, tapczanem (dorosłym! bez szczebelków!), szafką nocną i sekretarzykiem. Drewniane, z tapicerowanym pasiastym siedziskiem. Niewygodne i nieergonomiczne pozwalało wystukiwać rytm pierwszych samodzielnych czytanek, gryzmolić szlaczki i rysować idealne okręgi cyrklem. Było okrętem w walce z bratem o Wyspy Tapczanowe, rakietą zmierzającą ku Księżycowi Poduszkowemu i domem kangurzycy Matyldy. Szafa, tapczan już dawno znikły w mgle przeprowadzek, a krzesło w paski ciągle jest wyciągane z kąta w domu rodzinnym, bo “…Goście muszą na czymś siedzieć…”.
    Czwarte krzesełko będzie czerwoną rakietą mknącą ku Śniadaniowemu Saturnowi, wyścigówką na torze Grand-Obiad-Prix, okrętem płynącym ku wyspom Kolacyjnego Przylądka. Będzie wieżą Zamku okrągłego Stołu. Będzie twierdzą Szachowego Sułtana. Będzie tronem plastelinowego Rozgniatacza i kredkowego Destruktora. Będzie tunelem przez Góry Czerwone i torem przeszkód na Olimpiadzie Zuchwałych Zuchów. Będzie ladą sklepową i kuchenką. Będzie podporą i oparciem. Będzie towarzyszem na dobre i złe chwile. Będzie znakiem miłości przerzuconym przez czas i przestrzeń. Będzie czerwonym krzesełkiem Tripp Trapp, którego historię mój synek kiedyś opowie swoim dzieciom.

    Kolor Natural lub Green.

    Cztery nogi i blat – stol – prosty mebel, a tak ważny w życiu każdej rodziny. Przekonałam sie.o tym chocby ostatnio. Mebluje teraz nowe mieszkanie i szukając uzywanego solidnego stołu i litego drewna dębowego, usłyszałam niejedną pasjonującą historię od poprzednich właścicieli. Jakaś magia jest w Tym meblu!

    Dla nas czas przy stole to przede wszystkim długie rozmowy na każdy temat. To miejsce i czas, gdzie każdy członek rodziny czuję się wysluchany, kochany i obdarzony uwagą.

    W.niektóre dni mamy czas na długie rozmowy bez końca i przekomarzanki, innym razem – na szybką, ale pełną atencji dla rrozmówcy wymianę przeżyć i przemyśleń. Bo właśnie przy stole najczęściej rozmawiamy o tym, co nas zaskoczyło, ucieszyło lub zasmucilo danego dnia. Przy stole każdy z nas jest sobą – możemy szczerze porozmawiać o naszych emocjach.

    Mój synek Staś (3,5 roku) zwykle podczas obiadu opowiada ze szczegółami, co niesamowitego wydarzyło się w przedszkolu. Te barwne opowieści są przerywane wybuchami smiechu i okrzykami niedowierzania. Synek dużo i ładnie mówi, więc rozmowa z nim potrafi trwać bardzo długo! Czasami Stasiowi wtoruje jego młodsza siostrzyczka – Gabrysia (2.miesiące), wydając własne radosne dźwięki gluzenia. Córeczka jest bardzo kontaktowa, więc pewnie za niedługo będzie brała aktywny udział w.rozmowach!

    Uwielbiamy te wspólne chwilę przy stole – bez patrzenia na zegarek czy na smartfona, za.to spoglądając sobie w oczy i trzymając dzieci na kolanach . To sa momenty, które budują więzi między nami i.sprawiają, ze wiemy o sobie naprawdę wiele i jesteśmy sobie bliscy. Dzięki temu wszelkie trudy codzienności wydają się do pokonania!

    Aniu po raz kolejny piszesz o czymś, o czym myślę od dawna. Bo Tripp Trapp to moje marzenie. Takie, które ciężko zrealizować, ale rozglądam się i szukam. Szukam aukcji w przystępnej cenie, nawet takiego do odnowienia. Bo choć ze stołem jakoś sobie radzimy a wszystkie bardziej zajmujące rzeczy robimy przy małym, różowym z ikei. Siedząc na malutkich krzesełkach, z wygiętym kręgosłupem (to my rodzice oczywiście – dostosowując się do dzieci ;)) I nawet 3 letniemu chłopcu nie przeszkadza kolor, bo w końcu siedzi przy stoliczku, który był planowany dla starszej siostry jak jego jeszcze nie było na świecie. Potem tylko dokupiliśmy czwarte krzesełko i tak lepimy, rysujemy, gramy i układamy.
    Ale o tym już było…
    Moje myśli zaprząta jak wygodnie i zdrowo odrabiać lekcje? Jak wygodnie spędzać czas przy biurku, jak się ma 6 lat, chodzi się do pierwszej klasy i się to uwielbia. Bo moja córka cieszy się, gdy ma napisać literki w zeszycie w kotki, narysować rysunek na konkurs. I tylko to nieszczęsne krzesło do biurka. Bo oczywiście można mieć “kręcone” jak mówi córka, z regulacją wysokości, ale co z nogami? No nie mogę patrzeć na te wiszące, pajtające się nogi.
    I tak myślę o tym moim marzeniu. I kiedyś je spełnię, nawet jeśli nie uda mi się dzięki Tobie 😉 Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za tak mądrego bloga.
    A kolor krzesełka oczywiście Soft Pink, bo choć pokój biały i 6 lat na karku, musi być coś różowego 🙂

    1.Walnut
    2. Nasz stół jest wyjątkowy. Jest wielki, drewniany, piękny i ma blisko 100 lat. Kupowałam go razem z moim maleńkim synkiem, który mieszkał jeszcze wtedy w brzuszku. W jego przewiezienie a pózniej renowacje był zaangażowany mój mąż, tata i brat. My z mama byłyśmy odpowiedzialne za zakupy bejc, szpachel, farb i sprzątanie. W zabawę odnawiania stołu była zaangażowana cała nasza rodzina i kilku przyjaciół. Świetnie spędziliśmy ten czas 😉 Nasz mały synek cały czas nam towarzyszył;-) Było wesoło, gwarno i pracowicie, ale się opłaciło. Ostatnio jedliśmy przy nim nasza pierwsza wspólna wigilie – stół pięknie się prezentował i pomieścił wszystkich gości;-) Odkąd jest w naszym domu jemy przy nim każdy posiłek. Poza tym bawimy się razem z nim w chowanego, ganianego, tor przeszkód. Na nim nasz synek raczkował;-) lubimy razem z naszym stołem malować, przysypywać kasze, budować zamki z piasku, a nawet lepić kule snieżne. Ale najbardziej lubimy kiedy do naszego domu przychodzą nasi przyjaciele z dziećmi i gramy w gry planszowe. Na szczęście zdarza się to bardzo często ;-)Uwielbiamy razem z naszym stołem grać w monopol, kolejkę, wsiąść do pociągu i splendor. Nasz stół pomieści każda grę i czasem coś podpowie – zwłaszcza dzieciakom 😉 Zawsze się znajdzie miejsce dla dodatkowego gracza. Bez naszego stołu nasze życie byłoby puste i nudne 😉 bardzo cieszymy się, ze z nami jest. I nasz rodzina, przyjaciele, koledzy i koleżanki syna tez 😉

    Co robimy przy stole…?
    Mały Pączek jeszcze mały, więc głównie poznajemy smaki, konsystencję, temperaturę i fakturę, jednym słowem BLWjemy! 🙂 i pierwsze słowa uszy moje cieszą, bo gdy pod ręką pusto z gardła wyrywa się głośne i donośne “Aj! Aj!”, a gdy już głód prawdziwy przyciśnie, to nawet “Daj!” usłyszeć można. Jednakże o równowagę trzeba dbać, więc i dla ducha coś mamy. Pierwsze nieśmiałe rysunki poczynione, a że talent widać rośnie wielki, to i kartka na te kreski pozawijane za mała się okazał… a gdyby tak przy stole zasiąść po królewsku i całą wielkość blatu wykorzystać móc… A przed nami przecież jeszcze malowanie, wycinanie, wyklejanie i naklejanie, stemplowanie, pierników ozdabianie i jajek malowanie, książeczek z zadaniami rozwiązywanie.
    Wszystko już do znam, bo i starsze dziecię mam 😉
    Starsza córka to już panienka prawdziwa, w stronę szkoły coraz śmielej spogląda, choć zawirowania polityczne jeszcze jeden rok na to spoglądanie nam dały 😉 Tu przy stole poważna praca już ma miejsce – literek pisanie (obowiązkowo “z” w lustrzanym odbiciu), cyferek zliczanie i prac już wielce artystycznych wykonywanie. I granie! Planszówki i wszelkie gry uwielbiamy i gdy tylko córa dwa nie próbuje nasycić brzuszka pionkiem to z chęcią najwyższą gramy. Na szczęście biurko starsza ma duże, takie już dorosłe. Tylko krzesło za niskie i niewygodne, wiec tak się rozglądam, rozglądam, jak tu o kręgosłup i wygodę zadbać, no i to podparcie dla stóp takie ważne przy nauce pisania. aż tu nagle bingo! takie cudne krzesło u Ciebie widzę.
    Kolor wybieram zielony green, bo i do kuchni, i do pokoju starszej by świetnie pasowało. Tylko problem bym miała, gdzie ostatecznie je postawić, ale tak sobie myślę, że sama sobie takich problemów życzę 😉
    pozdrawiam,
    Natalia Barzańska

    Kolor: Whitewash

    Nasz stół długo dał na siebie czekać. Zamówiony na długo przed przeprowadzką do nowego domu, pojawił się dopiero kilka tygodni później. Przez ten czas musieliśmy jeść na kolanach tęskno patrząc w stronę pustej dziury, gdzie miał stanąć. Ale kiedy w końcu u nas zawitał stał się bezapelacyjnie sercem domu.
    To on wita nas jako pierwszy kiedy wracamy do domu, to w okół niego toczy się nasze życie. Służy nam przede wszystkim do jedzenia, to jest ten moment, kiedy wszyscy siadamy razem i czas ma okazję zwolnić, wyłączamy tv i telefony i jesteśmy tylko dla siebie. Staramy się też by nikt nie odchodził od stołu dopóki wszyscy nie zjedzą. Kiedy Córka była malutka z reguły tą ostatnią jedzącą osobą byłam ja – matka, zimny obiad był normą. Teraz jemy już wszyscy razem równym tempem 🙂 Czasami łamiemy zasady i zamiast przy stole Córka je na stole – tak lepiej smakuje, przecież to oczywiste 🙂 Nasz stół to nasz świętość, celebrowanie prostych chwil jakimi są wspólne posiłki. Od czasu do czasu pozwalamy sobie wykorzystać go w innym celu, na przykład staje się płótnem do malowania farbami tudzież innych prac plastycznych bo z trafianiem w kartkę jeszcze jest tak średnio – ale nasz stół dzielnie znosi poczynania naszej Zojki. Raz w roku zmienia się w blat roboczy, na którym ląduje manufaktura pierników i pierogów. Raz do roku również staje się miejscem ważnych przygotowań – pan Tata zasiada przed nim w skupieniu i rozkłada przed sobą różne pojemniczki po czym następuje mozolne liczenie nasionek pomidorów, których jest producentem. Staramy się mu wtedy nie przeszkadzać, żeby się nie pomylił choć z Córką aktywnie uczestniczymy w tych wyliczeniach.

    pozdrawiam serdecznie!

    1. Kolor krzesełka HAZY GREY !

    Wielki uśmiech pojawia mi się na twarzy, gdy wyobrażam sobie siebie i dzieci przy stole,
    gdy zasiadamy wesoło, każdy w innym wieku, tak blisko siebie, radośnie jak w szkolnym kole.
    Czas przy stole z dziećmi można spędzić na sposobów bardzo wiele,
    tylko te które sam najczęściej stosuje, opisać się Wam tutaj ośmielę !
    Jako, że blog NEBULE.PL wraz z żoną i dziećmi każdego dnia oglądamy,
    to i porady jak bawić się przy stole, czytelnikom i twórcy tego bloga damy .

    T TRADYCYJNIE przy stole wykonujemy wspólne śniadania z różnych składników,
    R REWELACYJNE wychodzą twórczości od motylków, ludzi, kwiatów do pasikoników.
    I IDEALNE śniadanie trwa u nas dłużej, bo po stworzeniu kanapek się wymieniamy,
    P PILNUJĘ by sprawiedliwie losować osobę od której kanapkę zjadamy !
    P POTĘGUJE to chęć jedzenia i nawet najmniejsze dzieci że “nie chcą” jeść mi nie odpowiadają,

    T TOTALNIE odjechane pomysły na spędzenie czasu przy stole moje dzieci mają .
    R RADOSNE malowanie, rysowanie czy budowanie domków z zapałek, kart czy plasteliny,
    A ATRAKCYJNE granie w gry, statki , kalambury – by wszyscy mieli zadowolone miny.
    P PRACOWITY poranek niemal każdego dnia nas wita gdy przy stole rankiem śpiewamy,
    P POWAŻNEJ mamie tym ochoty i wewnętrznej radości nieco dodamy !

    Przy stole można naprawdę bardzo wiele ! U nas czas spędzony przy stole, nie ogranicza się tylko do jedzenia i to jeszcze w “ciszy” . U nas przy stole TĘTNI życie i aż miło się do niego zasiada . Oprócz wycinania,klejenia, budowania, gier, śpiewania przy stole także się uczymy . Lubię gdy zasiadamy przy stole, a starsze dzieci w ramach nauki powtarzają swą wiedzę młodszemu rodzeństwu .I jedni i drudzy korzystają . Ponadto przy stole bawimy się także z najmłodszym synkiem . Kładziemy go na środku na poduszce (ma dopiero 7 miesięcy) , wszyscy dookoła się chowamy po czym po kolei każdy się pokazuje . Maluszek ? Jest wniebowzięty !Uwielbia takie zabawy .

    Ponadto przy stole można spędzić czas :

    N NADZWYCZAJNIE – gdy np razem wymyślamy tekst piosenki (każdy po jednym wersie)
    E EKSTREMALNIE – gdy bawiąc się w kalambury wymachujemy i pokazujemy co chcemy,
    B BAJECZNIE – gdy przedstawiamy przy stole TEATRZYKI w których każdy jest aktorem
    U UNIWERSALNIE – gdy każda zabawa uczy, rozwija a dodatkowo pozwala nam być ze sobą bliżej
    L LENIWIE – gdy czasem po prostu siedzimy , wpatrując się w siebie i odpoczywając
    E EFEKTOWNIE -gdy z naszego siedzenia i tworzenia wychodzą wspaniałe rzeczy !

    STÓŁ w naszym domu pełni bardzo ważną rolę. Scala naszą rodzinę, daje nam możliwość bliższego poznania i rozmowy . Rozmowy która się nie urywa, rozmowy która sprawia, że dzieci nie mają przed nami tajemnic . Wspólnie spędzać czas przy stole można na milion sposobów . Trzeba tylko chęci, zaangażowania i miłości . Pozdrawiam Tomasz,

    Wiele osób myśli sobie, że co tam krzesło, jest jakie jest, to na czym siedzimy nie ma znaczenia…
    Nie traktują krzesła ani jako coś wyjątkowo urodziwego, ani jako coś ponadczasowego, ani jako zakupu na lata,
    aby na czymś siedzieć 😉
    Ale Tripp Trapp obala takie myślenie. To krzesełko, o którym śmiało za 20 lat powiemy do naszego dziecka “to przy nim jadłeś pierwsze zupki,
    pierwsze rysunki rysowałeś siedząc na Tripp trappie, na nim tez siedziałeś odrabiając pierwsze zadania domowe przy biurku, jedząc wspólne obiady z rodziną.
    Tripp Trapp to krzesełko które kupując ma czystą kartę, od nas zależy jakie wspomnienia w nim pozostaną. To krzesełko, które możemy zostawić naszym wnukom,
    mówiąc kiedyś z sentymentem:” Wiesz na tym krzesełku siedziała kiedyś Twoja mama/Twój tato jak byli mali” , takich mebli się nie wyrzuca, takie meble się ceni,
    patrzy na nie z czułośącią, ze wspomnieniem, takie krzesełko przetrwa wiele, różnych wspomnień, momentów życia, wiele “zobaczy”
    Więc od małego już można tworzyć piękne wspomnienia, bo przecież najważniejsze rodzinne sprawy toczą się przy stole właśnie, więc siedzimy przy stole na krzesłach
    i toczy się życie. codzienne życie, które składa się z posiłków, malutkie dzieci już chcą uczestniczyć we wszystkich domowych posiłkach, więc je obiad na krzesełku
    czasami mu coś kapnie, spadnie, rozleje się, mama wyciera, widzi rozmowy , włączy się czasami, zaśmieje zasłucha, jedzenie wspólnie posiłków jest bardzo ważne,
    zacieśnia więzy rodzinne, tworzy poczucie jedności. siedzimy więc na krzesłach i rozmawiamy, smakujemy.
    A ja spędzamy czas wspólnie przy stole? Jest tego wiele, stół to takie centrum rodzinnych spotkań, centrum życia rodziny.
    Oprócz jedzenia wspólnie posiłków odrabiamy lekcje, wyznając zasadę że im szybciej skończymy obowiązki tym szybciej będzie zabawa.
    Po lekcjach przychodzi czas na zabawę, tu różnorodność jest ogromna: piasek kinetyczny, puzzle, gry planszowe, układanki magnetyczne, klocki lego, kolorowanki,
    wycinanki, zabawy w teatrzyk, robienie wspólnie ciasta/ciasteczek, wszystko to siedząc przy stole na swoim krzesełku.
    Można wymieniać w nieskończoność. Z dziećmi przy stole również rozmawiamy, czytamy książki, albo siedzimy po prostu zajadając pyszne domowe ciasto.
    Krzesło jakże istotne, jak potrzebne, jaką historię ze sobą poniesie, może będzie dane nam ją napisać 🙂

    Stół w naszym domu nie jest nazywany po prostu meblem. Jest on częścią naszego wspólnego pojednania, możliwości bycia razem w jednym miejscu, poczucia bliskości, ,kontaktu wzrokowego. To miejsce gdzie nasze rączki się spotykają, a te najmniejsze niedbale o czystość na stole dają tyle radości
    i dumy. Spędzamy czas przy nim nie tylko spożywając posiłki ale też przygotowując je. Lepienie pierożków to kreatywne zajęcie mojego malca gdy z kulki masy ciasta na pierogi powstają węże lub gwiazdki oczywiście widziane tylko oczami mojego dziecka 🙂 Stół jest także naszym miejscem wspólnych zabaw i gier ; miejscem gdzie farbki i kredki się spotykają na jednej kartce a plastelina jest klejem który karteczki do stołu przykleja 🙂 ; miejscem gdzie puzzle i klocki lego duże rączki z uciechą dla małych układają a małe się uczą konstruować ; ;miejscem gdzie teatrzyk rodzinny przedstawiamy ogromną radoche z tego mamy…świat magii i bajek czar wyobraźnię mojej córci rozwija a nam pozwala się cofnąć do dziecięcych dni. 🙂 miejscem też nie tylko na stole lecz pod stołem gdy namiot sobie wszyscy zrobimy, w Indian się pobawimy. Czas przy stole zawsze cudownie spędzamy bo możemy być razem blisko siebie. Stół, a każda na nim ryska zrobiona kredka lub każda plamka nie tylko po farbkach, , każde obtarcie to nie są zwykle defekty lecz etapy naszego życia i bycia razem , ,wspolnie spędzonych chwil z naszym pierwszym dzieckiem 🙂

    Oczywiście wybieram krzesełko o kolorze Storm Grey jak wasze, , zauroczyło mnie 🙂

    Nie będę oryginalny bo wszystko co ważne zostało już wymienione. Dla mnie stół odgrywa jeszcze jedną zasadniczą rolę- tworzy wspomnienia. Może to dziwne, że facet o to dba, ale bardzo zależy mi aby moje Dziecko wspaniale wspominało swoje dzieciństwo. Aby stół kojarzył się z czasem poświęconym rodzinie, z czasem na rozmowę, na bycie ze sobą. Z radością obserwuję rozwój Córki i nie mogę się doczekać, aż przy naszym stole będziemy prowadzić rozmowy- te małe i te duże. Jak będzie opowiadała o jej pasjach, jak będziemy dyskutować o odmiennych poglądach i w końcu jak przedstawi nam swoją drugą połówkę kiedyś…i RAZEM usiądziemy do tego naszego stołu i po prostu będziemy cieszyć się sobą….sentymentalny jestem- fakt 🙂
    P.S. Jeśli by do tego naszego stołu udało mi się wygrać krzesełko dla Córeczki to byłoby to fantastyczne uzupełnienie mojego marzenia- służyłoby od dzieciństwa aż do wieku dorosłego- coś pięknego.
    No i zachwyt i podziw w oku Żony, że coś wygrałem- bezcenne !!!!
    Jeśli pośród tylu fantastycznych komentarzy jakiś cud się zdarzy i wygram to pozwolę wybrać kolor Żonie 🙂
    P.S. 2. Niestety nie mam Facebooka więc nie kliknę” lubię to”, ale wpis super !

    Stół w naszym domu nie jest nazywany po prostu meblem. Jest on częścią naszego wspólnego pojednania, możliwości bycia razem w jednym miejscu, poczucia bliskości kontaktu wzrokowego. 🙂 To miejsce gdzie nasze rączki się spotykają , a te najmniejsze niedbale o czystość na stole dają tyle radości
    i dumy. Bo spędzamy czas przy nim nie tylko spożywając posiłki ale też przygotowując je. Lepienie pierożków to kreatywne zajęcie mojego malca gdy z masy ciasta na pierogi powstają węże lub gwiazdki widziane oczywiście oczami mojej córki 😉 Stół jest także naszym miejscem zabaw gdzie farbki i kredki spotykają się na jednej kartce a plastelina nabywa miano kleju łączącego kartkę ze stołem. Miejscem gdzie puzzle i klocki lego duże rączki z uciecha dla małych konstruować pomagają 🙂 miejscem gdzie teatrzyk rodzinny przedstawiamy ogromną radoche z tego mamy, świat bajek i magii czar wyobraźnię córci mojej rozwija a nam pozwala cofnąć się do dziecięcych dni. miejscem tez nie tylko na stole lecz tez pid stolem gdy namiot sobie wszyscy robimy i w indiańska wioske mozemy sie przenieść. 🙂
    Stół i każda ryska zrobiona na nim kredka, , każda plamka nie tylko po farbkach, , każde obtarcia to nie są zwykłe defekty lecz etapy naszego życia , bycia razem, ,spedzonych chwil z naszym pierwszym dzieckiem. Krzesła sa wiśnienką na torcie muszą być wygodne aby dały nam swobodę i odpoczynek a zarazem radość ze wspólnego bycia razem:takim wymarzonym dla mojego dziecka jest tripp trapp od Stokke w kolorze Storm Grey jak wasze. 😉
    Pozdrawiam 🙂

    Zwykle stół ma cztery nogi. Nasz jest dość nowoczesny – nogi ma dwie i na tych dwóch nogach przemierza z nami świat.

    Podróżujemy przy okazji każdego posiłku. Podczas śniadań zwykle wybieramy się na wieś i podglądamy krowy, od których mamy mleko na kakao i kury, obdarowujące nas świeżymi jajkami. Spacerujemy po zielonej trawie, z oddali podglądamy sarny, przysłuchujemy się odgłosom ptaków i szumowi drzew. Podczas obiadów odwiedzamy słoneczną Italię, przegryzając makaron z parmezanem i suszonymi pomidorami. Innym razem, nakładając sos do burrito, jesteśmy w Meksyku. Bywa, że krążymy po Polsce, zajadając znajome przysmaki, jak naleśniki, placki ziemniaczane, zupa ogórkowa, czy ukochany rosół z kluskami. Kolacje przypominają nam podróże w zaciszne miejsce, gdzie można zaszyć się z książką i odpocząć… Z każdej takiej podróży przywozimy mnóstwo pamiątek w postaci plam i okruszków, które nasz stół zdaje się lubić.

    Czas zabawy to podróże po muzeach i galeriach sztuki – abstrakcyjnej. Bo jak inaczej nazwać nasze twórcze prace farbami, pastelami, ciastoliną, niejednokrotnie wymieszane z rzeźbami z klocków czy figurek z jajek Kinder? W twórczych podróżach liczy się nieskrępowana wolność Małej Artystki, która dłońmi wyczarowuje takie dzieła, że stół najchętniej pokłoniłby się, gdyby tylko umiał. I co urocze, nigdy nie ma do nas pretensji, gdy pochlapiemy go farbą, albo oblepimy klejem. Wygląda tak, jakby pytał: Do twarzy mi w czerwonym?

    Ilekroć odwiedzają nas bliscy czy przyjaciele, udajemy się w kolejne podróże. Zasiadamy przy stole i rozmowami cofamy się w czasie do lat młodości. Z babciami spacerujemy po Lwowie i Bełzie, z których pochodzą, z rodzicami przemierzamy sięgające po kolana zaspy, by na czas dotrzeć do oddalonej od rodzinnej wsi szkoły. Z przyjaciółmi wychodzimy na dwór, gdzie gramy w kapsle, robimy akrobacje na trzepaku, bawimy się w chowanego już po zmierzchu. Brudni, ale szczęśliwi. Przy specjalnych okazjach i jubileuszach cofamy się w czasie w miejsca szczególne – podglądamy śluby, chrzciny, narodziny. Powtarzamy znane anegdoty, przypominamy sobie zabawne historie, przeplatane toastami i salwami śmiechu.

    I wreszcie, przy leniwej kawie z ciastkiem i lekturą przymykamy oczy i ruszamy w przyszłość, rozmyślając, co przyniesie jutro; snując plany; marząc o wygranej w totka…

    Wszystkim tym podróżom, małym i dużym, dalekim i bliskim, przyprawionym rodzinnym ciepłem, zabawą, uśmiechem i miłościom, przygląda się on – nasz biały dwunożny przyjaciel. Mebel niepozorny, mieszczący po rozłożeniu aż 12 osób. Lubi być z nami, a my uwielbiamy jego obecność i z entuzjazmem zapraszamy do niego naszych gości. Zastanawiam się, co by powiedział, gdyby potrafił mówić. Ile by zdradził, a ile zachował dla siebie? Jednego jestem absolutnie pewna! Idealnie dogadałby się z krzesełkiem Tripp Trapp w kolorze białym, które poplamione zielonym guacamole albo czerwoną farbą tworzyłoby z nim duet idealny. 🙂

    Nasz typ koloru to Whitewash. Przy stole można….dużo, ale my najczęściej wbrew pozorom nie jemy przy stole, bo zazwyczaj jest on zagracony wieloma naszymi skarbami. Otóż nam stół służy jako stół dla artystów. Razem z dzieciakami siadając do stołu zamieniamy się w kreatywne mózgi, które zawsze coś wymyślą sobie do zrobienia. Ostatnio robiliśmy makietę naszego domu, posługując się styropianem oraz kartonami. Nasz stół jest wielki i pomieści wszystkie niezbędne nam do tego przedmioty….a znajdziemy tam farby, papiery, kredki, flamastry i wiele wiele innych rzeczy potrzebnych nam do zrealizowania naszego planu dnia. Nie brakuje nam przy tym fantazji i wyobraźni. Przy stole właśnie rozbudzamy fantazję, wyobraźnię i kreatywność naszych dzieci. A często też towarzyszą nam przy tym dzieci sąsiadów. Dla każdego znajdzie się miejsce przy naszym magicznym stole. Potem gdy już powstanie nasze dzieło zazwyczaj staramy się wygospodarować kawałek wolnego stołu by móc zagrać w grę całą rodziną. Jednak aby sam stół nie zapomniał do czego tak naprawdę został stworzony chowamy wszystkie nasze “graty” i pięknie nakrywamy stół, aby całą rodziną móc zjeść przy nim posiłek (w szczególności gdy na obiad przychodzi babcia z dziadkiem). Nie możemy zapomnieć, że bardzo często przy stole razem wyrabiamy ciasteczka…w szczególności w okresie świątecznym, kiedy to każdy robi pierniczki i razem je ozdabiamy, a potem urządzamy konkurs na najładniejszy. Nasz stół tak naprawdę pozwala nam na wspólne spędzanie czasu i zacieśnianie więzów rodzinnych, a przy tym na mnóstwo zabawy.

    Niedawno zrealizowałam swoje marzenie o stole w domu (mamy małą kuchnie i niewielkie pokoje, więc trzeba było go sprytnie wkomponować – udało się dzięki wersji z rozkładanymi bokami).

    Od razu go pokochaliśmy i z wielkim zaskoczeniem zauważyłam ile radości sprawia naszej prawie dwuletniej Córce wspólne jedzenie przy stole. Z racji Jej wieku na razie zdecydowana większość zabaw odbywa się na podłodze lub przy Jej małym stoliku, tym bardziej, że nie znaleźliśmy komfortowego rozwiązania, żeby mogła przy stole siedzieć i jak na razie je stojąc na swoim małym krzesełku (wtedy jest na optymalnej wysokości).

    Cieszę się jednak, że już ma szansę przysłuchiwać się naszym rozmowom,a ostatnio obserwowała nas przy tworzeniu “Map marzeń” i dopytywała co znaczą poszczególne obrazki. Chciałabym, aby stół był także miejscem naszych rodzinnych narad jak dzieci będą starsze (wspomniana prawie dwulatka i kolejne w brzuchu). Przy stole tworzyć wizję naszej rodziny, snuć rodzinne plany, stawiać czoła wyzwaniom, dyskutować. To w pewnym sensie szkoła życia i budowania relacji 🙂
    Pewnie ze starszymi maluchami będzie także punktem zabaw: puzzle, scrabble, rysowanki, wycinanki, malowanki, wyklejanki i inne cuda 😉

    Nasz wybór koloru to: natural

    Krzesełko Tripp Trapp: kolor natural.

    Przy stole rodzice wraz z dziećmi łatwo mogą przenieść się do świata odkrywców, w daleką podróż nie wstając z krzesła. Wystarczy wyjąć mapę, kilka atlasów oraz książek podróżniczych ( u nas jest to m.in.”Świat. Tysiąc miejsc, które musisz zobaczyć”) lub ew. tablet. Dziecko samo decyduje, w które miejsce wybierzecie się tym razem, a nóż rodzic będzie miał szczęście i trafi w takie miejsce, gdzie już był wtedy zabawa jest jeszcze lepsza, bo może dzielić się z dzieckiem swoimi wspomnieniami i zdjęciami.
    Najpierw należy wyobrazić sobie jak żyją i wyglądają mieszkańcy tego regionu, co jedzą, gdzie śpią, czym zajmują się na co dzień i w wolnym czasie. Potem sprawdzić czy wyobrażenia są podobne do rzeczywistości.
    Uczy to dzieci marzyć, trochę geografii, a jednocześnie wspólnie można zaplanować wakacje, a może korzystając z map regionu również weekend.
    Nasz stół jako mebel często się zmienia tak jak nasze mieszkanie, praca, sąsiedzi, miejscowe potrawy, pogoda. Stąd możliwość dopasowania wysokości siedzenia do kolejnego stołu pomogła by podróżnikowi w kierowaniu palcem po mapie i wyborze dalszych miejsc wycieczek. 🙂 A krzesełko dołączyło by do hamaka i nielicznych rzeczy, które zawsze ruszają z nami w podróż (czy tą prawdziwą czy też tą w naszej wyobraźni przy stole z mapą.)

    Mój kreatywny syn przy stole dziś zabawił się przy stole sam – zaproponował zrobienie mu kaszki – przyniósł pojemnik, w którym mamy kaszkę schowaną mówiąc to i kiwając głową. Mama zapytała: “Synuś czy chcesz kaszkę z mlekiem” syn odpowiedział, ze tak mama wstała na chwilę od stołu celem wstawienia mleka i muszę przyznać, ze kaszka sypka jest o niebo lepsza niż piasek kinetyczny i inne takie podobne do niego 😉 daje możliwość rysowania w niej palcem, można zrobić z niej trasę dla resoraków-z przeszkodami! – potem ćwiczył małe rączki próbując wsypać łyżeczką kaszkę z powrotem do puszki. Mnóstwo możliwości z produktem postrzeganym jako niepozorny i nudny. Dwulatek daje radę ją zastosować alternatywnie 😉 pozdrawiamy.

    Kolor oczywiście czerwony 😉

    Witam serdecznie,

    no to zaczynamy, bo musze konkretnie i szybko (jestem mamą 5-letniej Zosi i niespełna rocznych bliźniaków, więc zaginam czasoprzestrzeń) :).

    Kolor: whitewash

    Co można robić z dzieckiem przy stole (moja absolutnie pierwsza myśl):
    a) Uczyć się z Zosią czytać (wiercenie się na dorosłym krześle spowalnia postępy w nauce, a moje usadzanie się na krzesełkach w pokoju Zosi zawsze skutkuje tygodniowym bólem kręgosłupa!),
    b) Jak najszybciej pakować w buzię Bartka nowe łyżki, bo jest ogromnym fanem wszelkiego jedzenia (za wyjątkiem słoików z gotowymi obiadami dla dzieci!) i nie lubi zbędnych przestojów,
    c) Godzinami przeglądać z Hanią książeczki, bo to jej ulubiona zabawa (nie podziela z bratem pasji do jedzenia).

    I tysiące, tysiące innych rzeczy, które są na maksa oczywiste, bądź nie, ale zostały wyśmienicie opisane w pozostałych komentarzach :).

    Boszzzz… jak mnie by się takie krzesło przydało w ilości 3 sztuk, ale boję się od razu inwestować w taką ilość. Obiecuję, że dokupię, jeśli wygram :). Hmmm… dlaczego ja się o nim dowiedziałam dopiero jakieś 2 miesiące temu?!!!

    Pozdrawiam ciepło,

    Gosia

    Kolor krzesełka, który wybieram “Hazy Grey”.

    Od kiedy pierwszy raz zostałem ojcem w głowie zaczęły mi się kłębić myśli – jak tu fajnie spędzić czas z dzieckiem. A gdy dziecko jest malutkie najlepiej jest z nim spędzać czas…przy stole – i tutaj nie ma ograniczeń! Taka forma aktywności nas fascynuje. Ale właściwie to co można robić na niedużym drewnianym blacie…? Otóż, moja odpowiedź zawiera tyle pomysłów ile liter w alfabecie…chińskim! Jednak, by ograniczyć jury konkursowemu czytania (bo uzasadnień już jest mnóstwo!) ograniczę się zaledwie do alfabetu polskiego ujmując to co najważniejsze 🙂

    A: Angażować dzieci w przygotowywanie potraw – niech wiedzą co jedzą 🙂

    B: Budować lokomotywę z parówek ? Czemu nie! Im dłuższa tym lepsza.

    C: Co to jest ? A więc zabawa w kalambury. Rozsypujemy mąkę po blacie, a następnie czubkiem palca rysujemy przedmioty, które muszą odgadnąć pozostali domownicy.

    D: Do ataku! Obrzucanie się komplementami i uwagami – taka chwila szczerości jest jak najbardziej wskazana w każdej rodzinie.

    E: Energicznie śpiewać chwaląc się swoim talentem wokalnym 🙂

    F: Farbkami malować. Wystarczy rozłożyć na blat stołu stare prześcieradło i już mamy podkład do malowania 🙂

    G: Grand Prix – rzecz jasna nie chodzi o wyścigi motocyklowe, tylko widelcowe, i nie na żużlu, tylko na stole 🙂

    H: Harmonijnie i spokojnie spędzać czas wspólnie, tak po prostu tylko siedząc w swoim towarzystwie (tyczy się oczekiwań na posiłek)!

    I: I można rymować 🙂 Do danego słowa każdy wymyśla minimum dwa rymy po czym podaje kolejne słowo, do którego następna osoba szuka rymów.

    J: Ja widzę coś zielonego! Kto zgadnie co to takiego ? Udzielamy podpowiedzi odpowiadając na pytania pozostałych, np. “Czy to część ubioru” – “tak”, “nie”, itd. 🙂

    K: Książeczki czytać, albo obrazki w nich przeglądać, a czasem nawet wymyślamy własne ciekawe historie, w których to my jesteśmy głównymi bohaterami.

    L: Literować swoje imiona – zawsze ktoś się pomyli, a pomyłka kosztuje schrupaniem kawałka marchewki.

    M: Malować na zapiekance ładne wzorki używając ketchupu i swojej wyobraźni ? Ja nie wiedziałem, że moje dzieci mają, aż taki talent – pejzaże jakie tu powstają, aż szkoda konsumować!

    N: Nazywać części ciała dzieci uczymy, a później je pytamy: “a gdzie jest nosek?” , “pokaż mi swoje uszy”…:)

    O: Obserwować jak powstają wieże z kanapek z miasteczkami z zielonej trawy (czyt. szczypiorku) :))

    P: Planszówki! Takie gry łączą rodzinne więzi, a przegrany ? Zawsze ma bojowe zadanie do wykonania, np. podrapanie kogoś po plecach, zaśpiewania piosenki, itp.

    R: Robić teatrzyk z sztućcami albo miskami i garnkami w rolach głównych.

    S: Snuć marzenia ? To naprawdę odpowiednie miejsce na zwierzenie się ze swoich najskrytszych marzeń (a nóż widelec, ktoś je spełni ?) 🙂 Moi synkowie już nie raz zaskoczyli mamę sprzątając swoje pokoje – wciąż powtarza, że ład i porządek to jej największe marzenie 🙂

    T: Tor przeszkód ? Tak, najlepiej w drodze po deserek. Owoce i warzywa pełniące rolę przeszkód, które trzeba ‘spróbować’ by przejść o krok dalej. Ah, ileż moje dzieci polubiły rzeczy w ten sposób :))

    U: Uczyć się zjadania ryżu ciesząc się każdym ziarenkiem z osoba! Wyobraźcie sobie pół kilo ryżu – ileż to jest radości 🙂

    W: Wyścigi fasolek ? Popychanie słomkami, dmuchanie, chuchanie…wszystkie chwyty dozwolone, byle tylko fasolka trafiła do miseczki 🙂

    Z: Z makaronu nieraz tworzę różne kształty, a następnie proszę dzieci by samodzielnie zrobiły to samo. Ćwiczą w ten sposób swoją wyobraźnię.

    Bo razem jest fajnie przy stole. A już niedługo dołączy do naszego grona Kacperek – niech tylko zaznajomi się z techniką siedzenia stabilnie to rozglądniemy się z żoną za krzesełkiem dla niego, no chyba, że je wcześniej wygramy :))

    Sebastian, kawa123ler@gmail.com

    W życiu każdego rodzica bardzo ważny jest kontakt z dzieckiem. Mimo iż w natłoku ciągłych obowiązków mamy na to niewiele czasu, to jednak staramy się wygospodarować czas na wspólne spędzenie czasu właśnie przy stole . Czemu ? Bo stół nas jednoczy . Daje nam “motywację” i jakby “kopa” który napędza wzajemne zainteresowanie, kreatywne spędzenie czasu i po prostu rozmowy .

    Nie ważne w jakim wieku jest dziecko, bo zawsze można spędzać czas przy stole na wiele sposobów, nie wiążąc tego z obowiązkiem a przyjemnością .

    Czas spędzony przy stole nabiera nowego znaczenia,
    przy którym spełniają się dzieci i nasze marzenia ,
    córcia zrobiła uśmiechy z pomarańczy, synek wydłubał kiwi,
    niemowlak zaśpiewał gaworząc i wszyscy byliśmy szczęśliwi.
    Mąż wyciągnął kredki, córka przyniosła szyszki
    i przez chwile “tworząc” siedzieliśmy cicho jak myszki !
    Wtem przypomniałam sobie,że uszka na stole z córcią kleiłam
    i szybko do wody by się ugotowały wrzuciłam !
    Barszczyk pyszny już pałaszujemy przy naszym stole,
    ja właśnie takie dni, pełne werwy i radości wole !
    Synek przyniósł karki i tworzyliśmy origami ,
    magia “szczęśliwej” rodziny była tu z nami !
    Następnie gwiazdy z papieru wycięliśmy wedle uznania
    i nastał czas – dowolnego, jak kto chce kolorowania !
    Ale to nie koniec! Wszak Dzień Babci i Dziadka niebawem,
    tworzymy więc laurki z kreatywnością i mega ubawem !
    I mąż na pomysł gdy wrócił wcześniej z pracy wpadł,
    układaniem puzzli na stole kilka godzin nam skradł 🙂
    Nie obyło się bez szykowania na stole pysznych przekąsek,
    szaszłyki z owoców z oczami, kanapki z wzorami czy z jogurtu gąski
    I w tym tygodniu przy stole też coś nowego było,
    bez teatrzyku przy jedzonku się nie obyło !

    Bo wiecie ! Stół ma w sobie to “coś” co jednoczy, zbiera nas w “kupę” i sprawia, że stajemy się sobie coraz bliżsi . Nie ma drugiego takiego mebla , który tak “kradnie” serca . I choć byłby to stół z powyłamywanymi nogami to jednak nadal przy nim , można by spędzać czas na wiele sposobów. Chciałabym by każdy rodzic uświadomił sobie jak ważne są zwłaszcza wspólne posiłku przy stole ! Ale ! Proszę ! Nie ograniczajmy się tylko do tego !
    Dobra , już nie piszę . Wszak zamiast czytać tak długie poematy , zawsze możesz właśnie teraz , udać się wraz z dziećmi do stołu i spędzić miło czas . Po co ? Bo warto ! Bo warto być blisko rodziny ! A stół ? To tylko pretekst by lepiej się “zgrać”.
    Pozdrawiam Edyta .

    Kolor: Natural

    Matka czyta i zazdrości. Stół? Owszem. Jest. Bo to było jej marzenie. Z wielodzietnego domu wyniosła wspomnienie posiłków zjadanych w pozycji mocno przygarbionej przy ławie. Na prawdziwy stół najzwyczajniej nie było miejsca. Ale Matka nie narzeka. Ów ława pamięta niejedno. Każde urodziny, każdą grę planszową, 1000 i więcej puzzli, odrabiane lekcje… To przy niej siadała z resztą rodziny w blasku przykurzonej świecy, kiedy niespodziewanie wyłączyli prąd. I zaczynały się rozmowy bardziej lub mniej poważne. A potem rozczarowanie, kiedy nagle włączali prąd. Było tak milo, rodzinnie, ciepło. Tak powinno być zawsze. Takich wspólnych wieczorów, gdzie nikt się nie spieszy, każdy ma czas dla drugiego, ma czas i ochotę na szczerą rozmowę powinno być więcej… Matka dorosła, wyprowadzila się, założyła rodzinę. Kupiła stół, taki jaki chciała. Duży,solidny, trochę toporny. Stół na wieki. No i ma. Marzenie się spełniło. Jest. Stoi. I ma się świetnie. A Pierworodna,żeby sprawdzić co ma na talerzu musi na krześle i foteliku samochodowym siedzieć jednocześnie.A tu rośnie kolejny kandydat do wspólnych posiłków przy stole. Zachciało się Matce wysokiego stołu!

    Ojejejej, tyle już tu wpisów! i takich inspirujących i twórczych! A nie przeczytałam nawet połowy! To, co jeszcze możemy dopisać, poza wszystkim, co już napisane – a tak bardzo nam bliskie i ciepłe – wykrawamy pierniki i je dekorujemy – a gdy kończy się czas piernikowania, pieczemy ciasteczka, bo żal nam chować te różne piękne foremki, których jesteśmy fanami i zbieraczami (w rodzinie już wiedzą, ze jakaś oryginalna to dla nas zawsze super prezent).
    Czytamy, czytamy, czytamy. Bajki ogladamy. Ulica Czereśniowa króluje teraz.
    Wyglądamy przez okno – mega absorbujące i pouczające (!) zajęcie dla naszych dzieci w każdym wieku. Pory roku i nasze drzewa naprzeciwko! Magia! I trochę przestrzeni w środku miasta. No i nie powiem, jak bardzo jestem wdzięczna firmie od robót budowlanych, która po drugiej stronie ulicy kopała doły, przewracała ziemie, wywoziła ją itd. itp… a nasz synu na to patrzył i patrzył i dawał się utrzymać w jednym miejscu przez dłuższą chwilę. A wszystko przy (lub czasem na 😉 ) stole.
    “Prace ręczne”, nożyczki, kredki, farbki, plastelina…
    Wykroje! W sensie wykroje do szycia. Nie mam talentu absolutnie, ale mam determinację, ponieważ nikt z pytanych nie rozumiał mojej idei nosidła. Więc sama się wzięłam 🙂 Na razie prototyp prześcieradłowy czeka na dopasowanie. Dumna jestem, oj dumna. Ale to tak a’propos 😉
    Kanapki – obecnie dla męża do pracy. Właściwie on sam sobie robi, ja czasem tylko dokłądams woje “trzy grosze” w postaci liścików, karteczek…
    ……


    Ostatnie nasze odkrycie to hamakowanie pod stołem 🙂 Chusty górą! No, w tym przypadku dołem 😉 Dzieciaki wskakują na wyscigi 🙂

    Pozdrawiam
    asia

    Agua Blue 🙂

    Jesteśmy rodzicami małej Ani, która na co dzień pokazuje nam odpowiedzi jak bawić się przy stole, a może być on:

    CZYTELNIĄ, księgarnią, biblioteką, czytelnią gdzie przy kawie spotkamy się rodzice i Ania, rodzice Ania i bliscy, z książką.

    PRACOWNIĄ ARTYSTYCZNĄ, gdzie z masy solnej powstają prezenty, kolorowanki nabierają barw, pusta kartka wypełnia się opowieścią o wielkim balonie, w którym w podróż leci Ania z tatą, jest miejscem idealnym do lepienia ślimaków z ciacioni (czyt. ciastoliny).

    JADALNIĄ gdzie, wspólny posiłek otoczony jest opowieścią Ani „nawet czerwony hopel (czyt. helikopter) leciał”.

    FLIPCHARTEM, na stół właśnie odkładamy wieczorem rzeczy, o których nie możemy zapomnieć następnego dnia, a Ania umiejętnie potrafi po nie sięgnąć i przenieść do tajemnych zakamarków swojego pokoju.

    KAWIARNIĄ, gdzie rodzice i Ania spotykają się przy soku jabłkowym, by opowiedzieć co słychać, posłuchać jakie nowe słowo padnie z ust Ani i tak samo zachwyci i zaskoczy mamę, tatę co i samą Anię, gdzie rodzice Ani wypoczywają po całym dniu pełnym wrażeń i mogą nacieszyć się ciszą i spokojnie wypić kubek kawy o 22:00.

    MIEJSCEM DO PRACY, bo czasem dobrze pracuje się przy stole, czasem z Anią na kolanach…

    KRYJÓWKĄ, gdzie Ania chowa się bawiąc się w berka, tam też przeturlają się różne zabawki Ani, wyciąganie spod stołu potrafi też być niezłą zabawą.

    SZANSĄ na wygraną dla Ani głównie, gdy 13 stycznia, mama szukając przedszkola dla Ani, poznaje nietuzinkowy blog i myśli sobie „Musimy spróbować!”, gdyż wersja HAZY GREY nam w oczy wpadła.

    Nasz stół widział i zniósł już bardzo wiele. Był świadkiem moich łez, kiedy dzieci jeszcze nie było, nerwów, kiedy oczekiwaliśmy na pierwszego synka a potem śmiechu, kiedy chłopcy już byli z nami. Przeżył sporo – dziś jest trochę poobijany, trochę obdrapany, ale i tak stanowi centrum naszego rodzinnego życia.
    Przy stole z dziećmi robi się wszystko 🙂 Jemy razem, ostatnio hitem są pierogi ze szpinakiem. Młody regularnie paćka blat wszystkim, co wpadnie mu w ręce, starszy średnio co dwa dni wylewa wodę z kubka, ale stół znosi to dzielnie. Przy naszym sole rysujemy, malujemy, kolorujemy. Albo lepimy pierogi. Ma dobrą wysokość i chłopakom najlepiej się tam pracuje. W weekendy na stół wjeżdżają gry i układanki. W tygodniu królują książki i papiery – ja robię notatki, panowie rysują (starszy), gniotą (młodszy), układają w równe kupki (to mąż pedant).
    Dla naszej rodziny stół jest jednym z ważniejszych mebli również dlatego, że przy stole planujemy nasze wyprawy, weekendy i właściwie wszystko. Stół to centrum dowodzenia wszechświatem. Naszym mikrokosmosem.

    1. Kolor krzesełka Hazy Grey
    2. Mój czas z dzieckiem przy stole wyglądał przez ostatnie miesiące niczym łóżko w gabinecie do masażu w spa. Pełnił długo rolę rehabilitacyjnego łóżka gdyż jedynie on był odpowiednio prosty i twardy. Teraz gdy nasze zmagania z kończynami syna dobiegły końca stół pełni rolę naszego członka rodziny 🙂 Z synkiem jest jak brat 😀 w końcu dzięki niemu “wyszedł na prostą”. Uwielbiamy siedzieć razem przy stole lepiąc ciastolinowe potworki, rozmawiać, rysować. Ale przede wszystkim przy stole jesteśmy naprawdę RODZINĄ ! Nic nie jednoczy tak wszystkich domowników jak wspólny posiłek, rozmowa, zabawa własnie przy stole. Wtedy czujemy, że mamy wszystko, każdego na wyciągnięcie ręki. Przy stole tworzymy jedną całość złożoną z rodziców i dziecka. To właśnie jest miejsce w każdym domu, przy którym każdy znajdzie swoje krzesło. Tworzymy przy nim całość niczym kawałki puzzli tworzą obraz.

    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    Kolor krzesła: Storm Grey.

    Stół w naszym domu to “centrum dowodzenia”. Całe nasze domowe życie kręci się właśnie wokół stołu. Coby nie wypisywać rozprawek i poematów, to, jak spędzamy czas z dziećmi przy stole wypunktuję:

    1. Przygotowywanie posiłków.
    2. Jedzenie tychże 😉
    3. Robienie ciast, ciasteczek – mieszanie, wałkowanie, wycinanie etc.
    4. Picie koktajli/kakao w czasie oglądania slajdów z dzieciństwa rodziców.
    5. Gry planszowe, karciane oraz wszelkie inne możliwe do zrealizowania z dwulatkiem.
    6. Zabawa i nauka – np. zabawy sensoryczne (ryż, soja kasza etc.), nawlekanie koralików, tkanie dywaników z resztek materiałów albo wstążek, nauka szycia (zasługa babci), nauka cyferek/literek, sortowanie (wszystkiego, co się da), modelina/plastelina/ciastolina.
    7. Czytanie książek.
    8. Wymyślanie wspólnych opowiadań (mama jest skrybą).
    9. Oglądanie Muminków.

    Codziennie robimy coś innego. Dużo się dzieje i dlatego przydałoby się takie fajne krzesełko.
    Pozdrawiam.

    Bardzo chciałabym krzesełko w kolorze Storm Grey.
    Co można robić przy stole? Wszystko . Jednak ja i mój syn, przy stole najwięcej czasu spędzamy przygotowując posiłki, jedząc i rozmawiając. Wcześniej ja mówiłam, opisywałam, opowiadałam a mój syn słuchał, teraz jest to też czytanie, oglądanie książeczek. Przygotowując razem posiłki: obieramy, kroimy, gotujemy, blendujemy, miksujemy, przygotowujemy ciasto na ciasta, chleby, bułki, przygotowujemy ciasteczka. Chce mi pomagać we wszystkim. Większość zabaw i prac odbywa się u nas na podłodze. Wszystko co robimy przy stole nie trwa jednak długo, ponieważ siedząc normalnie na krześle, stół jest dla niego za wysoko. Jak usiądzie na stopach bo jest wtedy wyżej, to po kilku minutach mówi, że bolą go nóżki i odchodzi od stołu.
    Nasz stół jest już podziurawiony, pomalowany, oklejony. Ale to jest warte jego radości i uśmiechu, bo poznał i zobaczył coś nowego. Bo rozkręcił długopis na części pierwsze i atrament się wylał, ale znów zdobył nową wiedzę. Chcę by poznawał wszystko, uczył się wszystkiego i był ciekawy świata, odważny. A szanować przedmioty jeszcze się nauczy i zrozumie. Dużo można by pisać ale najlepsze są podobno krótkie i zwięzłe odpowiedzi.

    Myśląc o stole, myślę o stole w moim domu rodzinnym. Bo to stół w kuchni był i jest w nim najważniejszy. Wychowałam się w rodzinie wielodzietnej (mam 4 rodzeństwa) i pamiętam, że wszystko przy nim robiliśmy. Ale cały urok i niczym tajemniczą moc tego “mebla” poznałam dopiero kilka lat temu.Chyba nie jestem w stanie nawet tego dokładnie opisać, ale spróbuję. Obecnie większość nas nie mieszka już z rodzicami. Jeżeli tylko się spotykamy u rodziców, każdy od razu wchodzi do kuchni i siada przy stole. I wtedy się zaczyna! Zaczynają się rozmowy (o wszystkim, nawet o polityce), wspomnienia, różne głupoty i żarty, gramy w gry planszowe. Ale co jest zadziwiające, przy stole nigdy się nie kłócimy, nikt nie odchodzi od stołu. Wszyscy wiedzą, że najwspanialej jest w święta, bo wtedy tez pomagamy mamie przy przygotowywaniu potraw. Jest ogromny hałas i bałagan i jest fantastycznie a później przenosimy się do wielkiego stołu w jadalni. Związane jest to z tym, iż jest nas coraz więcej (mój mąż i syn, narzeczone moich braci) i stół w kuchni jest za mały. Są to dla mnie wspaniałe chwile i już na samą myśl i wspomnienie tego doświadczam wspaniałych doznań i zawsze nie mogę doczekać się kiedy znowu się spotkamy. Ten czas wspólnie spędzony przy stole, sprawia iż każdy z nas wie jaką wartością jest rodzina, że musimy się wspierać, mówić otwarcie o wszystkim, prosić o pomoc i dziękować za nią. Pamiętam również jak z rodzeństwem wspólnie się uczyliśmy przy stole, jak mama w tym czasie gotowała obiad i nam sprawdzała lekcje. Jak obieraliśmy i kroiliśmy warzywa na obiad czy sałatkę. Jest to ogrom różnych wspomnień i różnych prac i zabaw, które tam się odbywały.
    Bardzo bym chciała, by ten czas który teraz spędzam z moim synem przy stole i będę spędzać, przyniósł mu takie wspomnienia i doznania jakie ja mam. By nigdy się to nie skończyło. Byśmy jak najwięcej czasu spędzali razem przy stole, na rozmowie, przy posiłku. By telewizor, tablet czy smartfon nam tego nie zabrał.

    Na koniec, chcę napisać, że wzięłam udział w konkursie by już od dziś mój syn jak najwięcej czasu spędzał ze mną przy stole. By mu to sprawiało przyjemność, było mu wygodnie i zdrowo się rozwijał.

    Ps. Mam nadzieję, że mój wpis jest czytelny i zrozumiały. Inie wyszło mi masło maślane:) pozdrawiam

    Krzesło Tripp Trapp® Storm Grey
    Tripp Trapp® Baby Set – Zestaw niemowlęcy White
    Tripp Trapp® – Poduszka Pink Chevron
    Taki właśnie zestaw to moje marzenie <3
    Mamy nowe mieszkanie i nowy stół, wcześniej mogliśmy tylko pomarzyć o rodzinnym dużym stole. Nasz synek bardzo upodobał sobie to miejsce i potrafi nawet na nim zasnąć 🙂 Deszczowa aura chyba sprzyja spaniu na siedząco. Dodatkowo to właśnie przy stole nasz maluch zaczął stawiać pierwsze litery. Od tego czasu na rogu stołu dumnie widnieje napis "Marcel".
    Krzesełko Stokke byłoby dla nas idealne. Zarówno dla starszaka jak i nowego członka rodziny, który pojawi się na świecie już niedługo. Głównie z myślą o nim wybrałam zestaw z różową poduszeczką. Wczoraj dowiedziałam się że będzie to dziewczynka i jestem przeszczęśliwa! Czeka nas wiele wspólnych śniadań, obiadów i kolacji. I nie mogę się juz doczekać pierwszych rozmów "jak matka z córką".

    Bardzo chciałabym krzesełko w kolorze Storm Grey.
    Dziwnym zbiegiem okoliczności właśnie dziś dowiedziałam się o waszym produkcie i to akurat ostatni dzień konkursu…
    Myślę że zasługujemy na to krzesełko gdyż posiłki i wspólne spędzanie czasu przy stole to podstawa naszej rodziny. A tak się składa że spodziewamy się nowego członka rodziny, któremu nasz synek przekaże Swoje obecne siedzisko ( jest już za małe) i na pewno bardzo się ucieszy z nowego, wspaniałego krzesełka

    Jak ?
    Tak , zeby dziecko bylo partnerem przy stole czy to prz posilku czy rozmowie czy przy rozlicznych codziennych rozrywkach . Najwazniejsze ze krzeselko umozliwia pelne uczestnictwo dziecka , nie je przed nami tylko z nami i nie jest obok tylko przy stole .
    A kolor storm grey to idealne tlo do licznych kolorow zabawek .

    Oj jak się marzy takie krzesełko dla Tadzia… takie w kolorze Walnut! mamy dwa dzieciowe krzesełka i nie spełniają one naszych oczekiwań… jedno jest średnio wygodne i nogi małemu wiszą a drugie wygodniejsze dla malucha nie mieści się przy stole… a miało tak pasować… a stół to nasz pierwszy rodzinny mebel… kupiony większy już okazuje się za mały… za mały dla naszych rodzin, przyjaciół z którymi zasiadamy… za mały dla naszej porcelanowej zastawy… za mały dla nas gdy się na nim bawimy i gramy… ale jak duży by nie był to i tak stołu zawsze mało! Chcialabym by i Tadzik mógł w pełni tego doświadczyć!

    Przy stole spędzamy mnóstwo czasu (mam to wyniesione z domu), stół stoi w centralnym miejscu,. Były o to u nas wojny, bo nie da się telewizji spokojnie obejrzeć, kiedy dzieci śpią, ale nie dałam się. Bo dla mnie są dwa “święte” miejsca w domu: stół i nasze łóżko małżeńskie 😉 ale skupmy się na stole 🙂

    W naszym domu przy stole przede wszystkim rozmawiamy, podczas jedzenia, ale też popołudniu przy herbacie, albo wieczorem przy winie. Nasze dzieci mimo, że są małe (2 lata i rok), to siedzą dzielnie przy stole w trakcie posiłków i nikt nie odchodzi dopóki wszyscy nie zjedzą, nawet kiedy taty z nami nie ma w tygodniu, my i tak celebrujemy każdy posiłek i nigdzie się przy tym nie spieszymy.

    Stół to też miejsce zabawy, ostatnio najchętniej maluchy chowają się pod nim (mam na dodatek za duży obrus) i świecą latarką. Nawet nie wiem czy bawią się w bazę, czy dyskotekę czy cokolwiek innego, bo jeszcze słabo mówią, ale potrafią siedzieć tak nawet pół godziny. Kolejną wspaniałą zabawą jest układanie pionków, pieniędzy i kart z gry Monopoly. Córka to uwielbia i robi to oczywiście przy stole.
    Często sadzam dzieci przy stole i dzięki temu mam chwilę na zrobienie obiadu, kiedy oni bawią się garnkami i łyżkami, urządzając przy tym Koncert Noworoczny 😉 Jeśli już jesteśmy przy posiłkach, ostatnio razem lepiliśmy pierogi, tez przy stole.

    Ale stół nie jest dla nas wyłącznie miejscem zabawy czy rozmowy, ale przede wszystkim pracy. Mieszkamy w małym mieszkanku i nie ma miejsca na biurko dla każdego. Dlatego to właśnie przy stole siadam z laptopem i mogę zająć się spokojnie pracą. Dzieci kolorują, lepią z plasteliny, kroją ciastolinę i malują farbami, a furorę robi u nas kolorowa masa solna, więc stół to także ich miejsce pracy. Oni dobrze wiedzą, że nie zniosę ciastoliny na podłodze, albo rozsypanych kredek na kanapie, ale przy stole mają wolną rękę w odkrywaniu swoich umiejętności w sposób mniej lub bardziej brudzący 🙂

    Tak jak na początku napisałam stół jest bardzo ważny w naszym domu, to tutaj zacieśniamy więzi między nami, tu się też modlimy, tu się uczymy i tu się bawimy.

    I patrząc na to co moje dzieci wyprawiają ze swoją bujną wyobraźnią i zapałem do nauki, podejrzewam, że czeka nas jeszcze cała masa przygód i odkrywania tysięcy funkcji tej drewnianej deski w naszym domu 🙂

    kolor: Whitewash

    Pomysłów na spędzanie czasu przy stole jest cała masa, może też dlatego że mieszkamy w kawalerce i nie mamy innych miejsc do posiedzenia razem jak stół jadalniany. Zabawę zaczynamy od jedzenia posiłków, stosujemy metodę BLW więc jest przy tym dużo frajd. Córka uwielbia siedzieć ze mną w kuchni i pomagać (o tyle o ile się da rocznemu dziecku), więc śniadania przygotowujemy wspólnie. Córka powoli wchodzi w etap zabaw gier, puzzli (takich dwuelementowych) które zawsze układa przy naszym stole. Dodatkowo jestem w ciąży więc drugi fotelik przyda się nam dla drugiego brzdąca i maluszki będą mogły wspólnie się bawić jeść ale bezpiecznie w fotelikach:)

    My lubimy na stole rozkładać nasz „warsztat” i tworzyć z niego nowe światy;) Często inspiracją do takiej zabawy bywają tradycyjne bajki. Niedawno dzieci zachwycały się „Jasiem i Małgosią”. Postanowiliśmy zbudować chatkę z piernika. Jednak mozolne wypiekanie elementów chatki w piekarniku wydawało mi się zbyt pracochłonne a przy tym banalne. Dzieci wpadły na inny pomysł. Przynieśliśmy ze sklepu karton, który dzieciaki posklejały tak, by kształtem przypominał domek. Wycięliśmy też w nim okna i ruchome drzwi. Stary pieniek, który wcześniej służył za podstawę choinki, zamienił się w kurzą nogę. Dzieci wycięły z tektury kurzą łapę i namalowały moim lakierem do paznokci pazury. Następnie wzięliśmy się do przeglądania starych gazet. Wycinaliśmy z nich zdjęcia i rysunki różnych słodkości – przecież wiadomo, że chatka musiała czymś skusić Jasia i Małgosię. Dzieci postanowiły, że domek Baby Jagi będzie składał się nie tylko z pierników, ale z różnych ciast, posypek, ciasteczek, cukierków, czekolad, czyli wszystkiego tego, co maluchy lubią najbardziej. Obkleiliśmy tymi wycinkami całą chatkę. Dzieci miały też specjalny klej z brokatem, którym ozdobiły słodkości by wyglądały jeszcze bardziej kusząco. Samodzielnie zrobiliśmy też postacie Jasia, Małgosi i Baby Jagi. Miały one formę kolaży: najpierw ze sztywnej tektury wycięliśmy zarys postaci (z tyłu miały doklejoną podpórkę) a potem wspólnie szukaliśmy twarzy i kolejnych części ciała i ubioru, z których powstali głowni bohaterowie. Śmiechu było co niemiara, bo zła wiedźma miała twarz pewnej znanej aktorki (na jaj ramieniu dzieci usadowiły wronę) i fantazyjny kapelusz a Jaś miał spodnie z najnowszej kolekcji polskiego projektanta. Małgosia natomiast dostała spódniczkę z kawałka tiulu, który znaleźliśmy na dnie mojej szafy. Dodatkowo domek otrzymał choinkowe oświetlenie, by Jaś i Małgosia dostrzegli go wśród gęstych drzew, które też samodzielnie wykonaliśmy. Na tekturę nakleiliśmy watę pofarbowaną tuszem do pieczątek na zielono a na pnie nakleiliśmy pomarszczoną, brązową bibułę. Las cały czas się rozrasta – dzięki kreatywności dzieci. Jak tylko trafią w gazecie na jakieś ciekawe zdjęcie, natychmiast je wycinają. Tym sposobem wśród drzew przechadzają się dziki i jelenie, na drzewach siedzą ptaki (nawet papuga się tam znalazła) a Baba Jaga ma w domku schowany kufer z klejnotami.

    (wybieram odcień Walnut)

    Kolor: Storm Grey

    Nasza 18-miesieczna Polina wykorzystuje stół w jadalni na różne sposoby: klasycznie do spożywania posiłków oraz twórczo do paćkania różnymi mniej lub bardziej ciekłymi substancjami po jego powierzchni; na sportowo – grając w piłkę i “strzelajac” gole do bramki, za którą służą jej nogi od stołu; chilloutowo – znosząc poduchy i kocyki pod stół, szczególnie gdy przykryty jest obrusem i można zaczepiac rodziców radosnym okrzykiem “a kuku”. Wróżymy jej przyszłość alpinistki widzac jak probuje sie wspinac po doroslych krzeslach, byle nie umknelo jej uwadze nic co dzieje sie na stole.

    Bardzo trudno się zdecydować, bo wszystkie cudne, ale chyba klasycznie kolor white, a niezmiernie by nam się przydało, bo starsza musiała oddać swoje krzesełko młodszej córce.
    Stół jest zawsze sercem domu,a nasz ostatnio przeniósł nas w egzotyczne miejsce i stał się plażą. Moja 3- letnia Maja dostała pod choinkę piasek kinetyczny, postanowiłyśmy więc na przekór pogodzie za oknem założyć letnie stroje, zrobić drinki z palemką, no prawie, bo soczek jabłkowy z kolorowymi słomkami, wyciągnąć z pudeł foremki i rozpoczęłyśmy zabawę. Nawet młodsza 8- miesięczna Hania była niezmiernie zaciekawiona. A na koniec okazało się, że sprzątania wcale nie było tak dużo, jak się obawiałam.

    Gorąco pozdrawiam

    Witam 🙂 ja bym wybrala kolor czarny np. z zielonym baby set (jeli mozna ;)) kolorystycznie wpisaby sié idealnie do naszej kuchni. I bardzo marze o remoncie naszej kuchni w tym roku, zeby wstawic porzadny stol. na razie mamy malo miejsca i tylko maly stolik w kuchnia. Natomiast zycie toczy sie w salonie przy stoliku gdzie wspolnie jemy czy gramy. A ostatnio goniam za swoja coreczka ktora mi szpilki wyciagala :O jak probowalam szyc to byla zabawa i strach zeby sobie gdzies tej szpilki nie wbila. Takze na prawde bywa wesolo, a do tego pies ktory wtoruje mojej corce hahah

    Już słyszę tupot bosych stópek Tymona!
    Świetlnym mieczem stuka mnie w nogę, więc dziś rano jestem…zaraz, zaraz…Sokołem Millenium!! Juuuuhuuu…już startujemy! Zanim dobrze się zabawimy, musimy lądować i niech moc będzie z nami, bo Chewbacca w roli mamy, a może mama w roli Chewbacci szura po blacie parującymi miskami…o rety…znowu ta kasza.
    Zaraz wszystko zatopi się w szmerach rozmów, dźwięków radia i postękiwania, że już do szkoły i że jeszcze chwila, bo jeszcze chyba można chwilkę, jedną minutkę pokolorować, zbić dwa pionki w warcabach i złożyć, no tylko dokończyć tego robota, co mu jeszcze czułków brakuje, a czułkowe klocki musiały wpaść gdzieś tutaj i gdzie one są?
    Jeszcze chwilkę przy mnie popiszczą i pośmieją się z wąsów z inki, postukają, zrobią szkolne kanapki, pobębnią we mnie małe łapki Maliny, która na kolanach taty siedzi coraz pewniej i za moment pobiegną, a ja złapię oddech…
    Dziś po szkole prasowania koralików nie będzie…uff…ale za to będą ćwiczyć c jak Celina – nieźle wychodzi i 1 cukierek + 2 i sprawdzą, że jak się cytryną pomaluje kartkę i potem wyprasuje…/a jednak!/ to jest całkiem sympatycznie.
    Potem z kocem zamienimy się na kwadrans w namiot cyrkowy dla ludków – akrobatów, a może zdążymy jeszcze w sklep „1000 szpargałów za jeden rym” i znów tata wykupi wszystko i w wielkie pola Carcassonne, albo farmę królików, co na konie się nie dają wymieniać tak łatwo, a zaraz później w plac budowy dworca, ale nie na długo, bo dziś mama ma swoje święto /tak, tak! naprawdę!! dokumentem potwierdzone ;o)!/ i wieczorem, zaraz po przedstawieniu urodzinowym na deskach mojego teatru /bilety rozdane!/ będę znów zwykłym, cierpliwym stołem przy którym wszyscy, no może z wyjątkiem Malinki, zjedzą po kawałku marchewkowego ciasta i pogilgoczą mnie pod blatem kolanami i trafi mi się okruszek lub dwa…a jak go przeoczą to będzie jak znalazł na jutro, dla rekina, kiedy jako Nieustraszony Krwawy Mściciel, Pogromca i Postrach popłynę pod dowództwem Rabarbara…

    A białe krzesełko byłoby jak znalazł na bocianie gniazdo dla Tymona, albo na okienko w kasie domowego kina i Malinka też mogłaby, po prostu, tak wygodnie posiedzieć i pozrzucać ze mnie z zaciekawieniem wszystko, co ma pod ręką…przy okazji oczywiście pilnując kotwicy, dokumentów taty i wykrojów mamy…7 miesięcy kończy w końcu lada dzień, więc już najwyższy czas na poważne zadania.

    Kolor natural.

    Przy stole co można robić z dziećmi?

    Prozaicznie? Posiłków dzienne przygotowywanie – smarowanie, krojenie, dekorowanie; zastawy układanie (bo kindersztuby i estetyki od dziecka się uczymy!), jedzenie, naczyń do zlewu odkładanie.
    Rozmowy tu toczymy o dniu codziennym, planach a i czasem zdań wymianę mamy i rodzinną hierarchię ustalamy 🙂
    Stół nie boi się plasteliny/ciastoliny, mozaik: Świadkiem wielu rozgrywek był: uroku dostawał od dziecięcej twórczości – och te flamastry i farby, kleje ścinki mieniące się brokaciki 🙂
    A gdy mali goście zawitają na wytwory fantazji przemieniają -domki, sklepy, światy podwodne i podniebne…

    A gdy ze smutkiem na puste 4 krzesło spojrzałam (po poronieniu) cichutko życzenie wypowiedziałam – że ciągle jest jeszcze miejsce dla małej istotki – zostało wysłuchane i historię ze stołem powtarzamy 🙂

    Jak spędzać czas z dziećmi przy stole? W zasadzie na myśl przychodzą mi tylko dwa słowa: JAK NAJCZĘŚCIEJ! Celebrując każdą wspólnie spędzoną chwilę, gotując, jedząc, grając, rysując, lepiąc, rozmawiając, śmiejąc się, bawiąc, płacząc, tuląc się i kochając tak jakby to był ostatni dzień naszego życia. Ta myśl zakorzeniona gdzieś z tyłu głowy ma wielką moc, przegania natrętne Niechcemisie i sprawia że każdy dzień jest wyjątkowy. Zatem cieszmy się życiem każdego dnia, na stole, pod stołem, obok stołu – nieważne, ważne że razem!
    Wymarzony Tripp Trapp ubrany jest w piękna szarość – Storm Grey naturalnie.

    Kolor: Lava Orange

    Z dziećmi przy stole czas można spędzać z pewnością ciekawie. Po pierwsze: jedzonko – wspólnie można je przygotować, zadbać o piękne podanie (myślę, że to jest równie ważne jak smak) i skonsumować. Po drugie: zabawy – budowle z klocków, zdmuchiwanie papierowych domków, układanie kolorowych patyczków, malowanie, robienie głupich min, granie w planszówki. Po trzecie: rozmowa – słuchanie, opowiadanie, dzielenie się tym co przeżywamy, pytania i odpowiedzi, rozwiązywanie problemów, opowiadanie dowcipów. Po czwarte: otwartość – dzieci są tak kreatywne, więc myślę, że jeszcze nie jeden raz zaskoczą mnie tym, co można robić z dziećmi przy stole. 🙂

    Jak można spędzać czas z dziećmi przy stole?
    Można: przygotowywać wspólne posiłki i razem sprzątać, uczyć się obierać jabłko i kroić cukinię pod okiem mamy. Można malować farbkami, kredkami, długopisami, kolorować, budować wierzę z klocków Lego albo zoo, bawić się ciastoliną, piec ciasteczka owsiane, mieszać wszystkie składniki, rozsypywać i wylewać 🙂 Można łupać orzechy (ściereczka+orzech+wałek do ciasta),pisać literki, grać na cymbałkach. Można taśmą wyznaczyć trasę dla samochodzików i urządzać wyścigi, malować małe paznokcie razem z mamą, rozmawiać przez Skype z babcią, która mieszka 200 km dalej. Można razem posadzić roślinki i obserwować jak rosną, opowiadać ciekawe historie, czytać książki, oglądać zdjęcia z dzieciństwa,, śmiać się i płakać, rozmawiać o marzeniach… o locie balonem. Można zaprosić misie i lalki na mały poczęstunek, wyprawić imprezę urodzinową. Można wrócić z wyprawy na sanki i przy stole rozgrzewać ręce, trzymając w nich kubki kakao.
    A potem można popatrzeć na ten stół (tu plama, tam rysy, tu ślady po mazaku, tam wgniecenia i wyszorowany blat) i wiedzieć, że to nie jest zwykły mebel czy dekoracja, a miejsce tętniące życiem całej rodziny 🙂
    Kolor-White

    Sercem w naszym domu jest stół, to przy nim spotykamy się, jemy, wygłupiamy, rozmawiamy o naszych problemach, radościach, planach i marzeniach:).
    W poprzednim naszym domu stołu nie było – a jedynie barek kuchenny, dlatego też wiedzieliśmy, że w obecnym musi być na honorowym miejscu – i jest!:). Staramy się aby dla naszych dzieciaków (malutki Jaśko i 4 letnia Ola) mebel ten stał się wspomnieniem dzieciństwa, i to w tym dobrym tego słowa znaczeniu. Żeby w dorosłym życiu przyjemne wspomnienia, wspólne zabawy, posiłki, wygłupy i wzajemne zaufanie oraz miłość i ciepło rodzinne kojarzyło się właśnie ze stołem, tak jak i mnie się kojarzy:). Żeby dla nich STÓŁ również był najważniejszym miejscem w domu:).
    Jak już wcześniej wspominałam przy stole robimy właściwie wszystko ale poniższe trzy rzeczy kochamy najbardziej:
    • RACLETTE – raz na jakiś czas urządzamy sobie wspólnie z dzieciakami wieczór RACLETTE. Razem wybieramy co będziemy jeść, nakładamy na małe patelenki, Ola sama komponuje swój talerz i kolację, Jaśko zjada wszystko:). Jest to fantastyczny pomysł dla rodziców niejadków (Ola) ponieważ forma zabawy, możliwość własnego wyboru produktów oraz przy tym atmosfera pełna ciepła (i to też w tej formie fizycznej – od Raclette po prostu bije ciepłem:)) powoduje że nawet niejadek zje z chęcią i będzie próbował nowych produktów. Dodatkowo dziecko aż się samo wyrywa żeby zrobić wszystko samo – czyli pełen relaks dla rodziców :).
    • MALOWANIE STOŁU – i to właściwie dosłowne :). Kiedyś nasza córeczka zapytała czy może pomalować stół w kwiatki? Dal chcącego nic trudnego. Co jakiś czas właśnie takie malowanie stołu mamy w harmonogramie rodzinnym. Oklejam możliwie cały blat szarym papierem, daje kredki farby , papiery kolorowe i klej i czekam na efekt. Na początek każdy maluje swoje zajmowane miejsce przy stole, a potem to już ogranicza nas tylko fantazja i blat stołu ( u nas 2mx1m). Dzieciakom się spodobało! Jaśko jako najmłodszego sadzamy na środku i On tez swoje bazgrze. Nie ma końca kartki, nie ma obawy o zniszczenie mebli – zabawa przednia:)
    • BIWAKOWANIE – w te wakacje, kiedy dzieciaki były chore, postanowiliśmy urządzić im namiastkę biwaku. Wieczorem okryliśmy stół kocami, w środku zamontowaliśmy cotton ballsy, Ola przytachała cały zestaw do spania, mąż materac i siedzieli tak czytając bajki, opowiadając historie a potem tak zasnęli. Następnego dnia Ola była tak zafascynowana „biwakowaniem” że przez kolejny tydzień chciała je powtarzać.
    Polecamy powyższe pomysły – u nas się sprawdziły!
    A STÓŁ stał się naszym ulubionym miejscem w domu:).

    Jeśli się uda to wybieramy krzesełko w kolorze White:)

    1,
    Lava Orange mi się marzy,
    może kiedyś taki się zdarzy ??
    2.
    Kilka razy na tydzień przy stole zasiada cała rodzina,
    Która w malarzy przeistaczać się zaczyna.
    By maluszek ćwiczył sobie liczenie,
    Najkorzystniejsze jest takie łączenie,
    Które za pomocą kropek się dzieje,
    Powstaje piękny obrazek- dziecko się uśmiecha i śmieje.
    Nasz maluch – starszak lubi różnice odkrywać,
    A więc porównawczą wiedzę nabywać.
    W Internecie są gotowe tzw. Znajdź różnice,
    Ohh niekiedy maluszek więcej zobaczy, niż ja zlicze.
    Nasza córusia idzie w wrześniu do szkoły jako 5-cio latka,
    Ohh cyferek, literek będzie nauczycielka uczyć naszego gagatka.
    A żeby choć trochę pojęcie nasze dziecko miało,
    Gotowe wzory drukuje się i będzie się drukowało.
    Córusia uwielbia się przebierać,
    Na bale przebierańców wybierać.
    Dlatego można wydrukować gotową maskę np. kotka,
    Trochę ją przyozdobić i zrobić na dwóch nogach kotka.
    Wiem, że taki bal przebierańców jest w szkołach organizowany,
    A więc problem jest dzięki drukarce rozwiązany.
    Na punkcie gier planszowych mamy bzika,
    więc co z tego wynika ?
    Adrenalina przy stole idzie wzrasta,
    takiego spędzania czasu nigdy basta.
    Dziadkowie niemalże 500 km od nas mieszkają,
    Jak tylko mogą to nas odwiedzają.
    Ale często to Dzień Babci czy Dzień Dziadka w weekend nie wychodzi,
    Dlatego ręcznie robiona przez dzieci laurka w ten ważny dzień do dziadków nie dochodzi.
    Bo przecież mama i tata na wolny dzień nie mogą sobie pozwolić,
    By dziadków wizytą maluchów zadowolić.
    Ale jest na to rozwiązanie,
    Potrzebne tylko jest skanowanie.
    Stół to nie tylko mebel na potraw zajadanie,
    choć oczywiście ważne jest brzuszka napełnianie.
    A potem przyjemne zabawy – malowanie,
    ohh stół potrzebny jest niesłychanie.
    I do stołu krzesło potrzebne i basta,
    napięcie ohh co do wyników konkursu wzrasta.

    A ja dla odmiany chciałabym zaproponować mój “Przepis na miło spędzony czas przy stole”:

    SKŁADNIKI:

    1 szklanka wyobraźni (przesiać przez sito wszystkie utarte schematy, znane reguły i zasady)

    1 szklanka wygody (dodać wygodne, a zarazem stylowe krzesełko Tripp Trapp w kolorze białym 🙂 oraz wielki, drewniany stół)

    1/2 łyżeczki przymknięcia oka (oprószyć nim pobrudzony stół, krzesło oraz dziecko, prawdopodobnie również ściany i podłogę wokół stołu :P)

    Z wyczuciem wymieszać do połączenia. Kolejno dodać:

    garść prostoty (bo to co najprostsze i nam najbliższe jest najbardziej interesujące dla dzieci, a więc wyciągamy z kuchennej szafki miski i miseczki, łopatki i łyżki, groch, fasolę oraz makaron i ofiarowujemy potomkom)

    pokaźną łyżkę stołową uśmiechu (bo uśmiech to zdrowie, a to jest jeden z tych fit przepisów! :D)

    Teraz mieszać, mieszać i mieszać,a przy tym śmiać się i bawić, rozmawiać i śpiewać, rysować albo układać. Włożyć do formy.

    I piec tyle ile potrzeba, nie otwierać piekarnika i nie wyciągać ciasta, dopóki satysfakcja nie będzie widoczna na twarzach naszych maluchów.

    A potem częstować innych swoim przepisem i cieszyć się chwilą, w której możemy spędzać miło czas przy stole razem ze swoimi Milusińskimi :).

    Tripp Trapp czarny taki fajny,
    że napiszę co robimy:

    Otóż tniemy i kleimy,
    a ponadto sporo gramy
    jak i puzzle układamy.
    Nawlekamy też korale
    i bazgrzemy w twórczym szale!
    Odgrywamy również scenki
    i segregujemy bierki.
    Stół nasz meblem jest wszechstronnym
    – da się pod nim skryć przed ogrem!
    Bo że jemy, to rzecz jasna.
    Bywa, że dekorujemy ciastka.
    Czasem mocno nakruszymy,
    bowiem BLW lubimy.
    Kiedy indziej przy kakao,
    rozkminiamy co się stało…
    lub snujemy wieeelkie plany!
    Ot tak różnie czas spędzamy. 😉

    Od kiedy urodziłam naszą córeczkę mój pogląd na świat w wielu kwestiach się zmienił. To, co kiedyś było mi obojętne – teraz jest źródłem niepokoju. To, w czym widziałam jakąś daleką przyszłość – teraz jest przyszłością mojego dziecka. Miejsca i rzeczy nabrały nowych kształtów i funkcjonalności, które tworzą wspomnienia i charakter mojej pociechy. Ma 17 miesięcy, a potrafi nadać stołowi role, o których ja jeszcze niedawno nie pomyślałam: miejsce kryjówek, jeden wielki talerz, niekończące się miejsce do rysowania, trampolina, przestrzeń do ugniatania modeliny, krzesło, wspaniała powierzchnia do układania klocków i tworzenia mazideł rozlanym sokiem. Nic nadzwyczajnego… Tak jak wszystkie rodziny z dziećmi: przy stole jemy posiłki, rozmawiamy, mamy „tylko swoje” chwile, wspólnie gotujemy i robimy plastyczne arcydzieła.
    Nie zaskoczę Cię pomysłem na kreatywne prace, bo z pewnością znasz ich o wiele więcej 🙂 Ja sama ciągle szukam inspiracji, żeby te małe rączki czymś na chwilę zająć i przy okazji czegoś nauczyć.
    Nie opiszę wykwintnych posiłków na kwadratowych talerzach, choć są wspólne i rodzinne, ale też obrzucone zewsząd jedzeniem i naznaczone wciąż żywym, wychodzącym z krzesełka dzieckiem.
    I choć wiem, że już niebawem ten stół to będzie miejsce rozkładania gier planszowych i odrabiania prac domowych to też nie będzie najważniejsze, co chciałabym przy nim robić.
    Jestem mamą i z całego serca chcę, żeby stół to było miejsce, przy którym poznam moją córkę. Nie jako dziecko, które wychowuję, a jako człowieka, którym po latach życia ze mną, się stała.
    Jeszcze niedawno nie przyszłoby mi to do głowy, ale teraz… Wciąż budzi się we mnie wspomnienie, które dała mi moja mama: nasze podwieczorki. Mama rozkładała na stole obrus, zapalała świeczki. Na najpiękniejszych talerzykach układała mandarynki, jabłka, ciasteczka. Do szklanki wkładała paluszki, a w filiżankach ze spodeczkiem podawała kakao. Przychodziłam na „spotkanie” i wtedy byłyśmy z mamą po prostu dwiema znajomymi. Zwracałyśmy się do siebie jak przyjaciółki, opowiadałyśmy o naszym życiu, mężach i dzieciach, o pracy, kłopotach i plotkach z osiedla. Bardzo lubiłam te podwieczorki, może dlatego że „wypaliłam” tyle paluszków i wypiłam tyle „kawy”, a może dlatego, że czułam się tak bardzo dorosła mając tylko 4 lata. Moja mama lubiła je z innych powodów.
    Dziś wiem, że ja – mama urządzę mojej córce niejeden podwieczorek. To nie będzie budyń, czy ciasto. To będą nasze chwile spędzone we dwie. Chcę, aby stół stał się miejscem, w którym będę mogła spotkać się z nią i dowiedzieć wszystkiego, co tylko zechce mi powiedzieć. Chcę, aby przy stole opowiedziała mi o nowej pani w przedszkolu, o niegrzecznym koledze, o zapachu zupy na stołówce. Żeby usiadła ze mną przy tych czterech nogach i blacie i powiedziała, że jest zakochana, że ta szkoła to jest do kitu i że autobus znowu uciekł. A kilka lat później o jej domu, dzieciach i nowym przepisie na sałatkę.
    Chcę, by spotykała się ze mną właśnie w tym miejscu, gdzie możemy usiąść naprzeciw siebie i konfrontować swoje myśli, albo ramię w ramię obejmować w smutkach. Marzę, że usiądzie wreszcie na dłużej niż 10 sekund i powie „Mamo, chcę Ci powiedzieć, że…” i zaleje mnie potokiem słów, które pokażą mi jak ta moja matczyna miłość, wpajane zasady i budowane wspomnienia zaowocowały. Kim jest moje dziecko, co je cieszy i czyni szczęśliwą, a co jest jej największym zmartwieniem. Chcę, żeby to stół był miejscem wspólnych rozmów i bliskości, które zbudują naszą jedyną w swoim rodzaju więź.

    Najbardziej podoba mi się krzesełko Soft Pink.

    STÓŁ – cztery nogi i blat. To chyba najprostrza jego definicja. Kazdy przedszkolaczek wie co to za mebel.
    Po co sie rozpisywac?…

    A jednak!
    W naszym domu to główne centrum dowodzenia:-)
    To nasz osobisty LISTONOSZ, ktory dostarcza krótkie lisciki lub listy zakupów!
    Jest GÓRĄ, z której sie skacze lub , na ktora wskakuje.
    Jest SZTALUGĄ, która cierpliwie znosi dziecięce natchnienie. Czasem obrywa kubkiem wody lub sam zamienia sie w symfonię kolorów:-)
    Czasem staje się świadkiem kulinarnych cudowności. Wybacza małym rączkom rozlane mleko, wysypaną mąkę, zgniatanie, wycinanie j dekorowanie:-)
    Często zamienia sie w dziecięce KASYNO;-) Takie bez żetonów i krupierow. Ale z mnóstwem gier, śmiechu, zwycięstw i przegranych.
    “Najmilej” dla uszu, kiedy stół jest PERKUSJĄ! Szczególnie, gdy w zasięgu malych rączek sa łyżki, trzepaczki i pokrywki:-)

    Ale cóż nam po stole, kiedy niewygodnie i za nisko?
    Już mi tu rosnie mały książę godny Tripp Trappowego tronu!!;-)

    Kolor lava orange poproszę:-)

    Czas z dziećmi przy stole można spędzać na różne sposoby. Najlepiej gdy stół jest okrągły, wtedy wszyscy jesteśmy blisko siebie i w otoczeniu klimatycznych świec tworzymy wyjątkową atmosferę, która jest idealnym tłem do międzypokoleniowych rozmów, opowieści rodziców i dzieci.
    Opowieści te są różne, począwszy od młodzieńczych wybryków rodziców; które w formie przestrogi są przemycane dzieciom, albo też o dylemacie dziewczynki z czerwonym kapturkiem udającej się do babci.
    Wraz z Żoną, jesteśmy zdania, że wychowanie to nie kolorowy ekran telewizora,czy innego elektronicznego pożeracza czasu. Kluczem do świata jest rozmowa, a do przyjemnej rozmowy niezbędne jest wygodne siedzisko…najlepiej w kolorze natural naturalnie!

    Chciałabym mieć krzesło Tripp Trapp w kolorze Green, bo będzie pasowało do naszej kuchni. Na parapecie mam zielone doniczki, w których moje kwiaty odżyły. Może moja młodsza córeczka też zacznie z większym apetytem odkrywać dorosłe smaki?

    Nasz stół to nasza baza dowodzenia. Przy nim startujemy, planujemy i szykujemy się do działania. To przy nim zaczyna się nasz dzień od przysmaków dla starszej córki: naleśników, jajecznicy, czy kanapeczki z „majezonem”. Młodsza już chciałaby nam towarzyszyć mieszając w miseczce z jabłkiem czy marchewką, no ewentualnie w kaszce. Ostatnio zupełnie zbuntowała się na huśtawkę, bo za daleko od nas, bo też musi być w centrum wydarzeń, by wąchać zapach kawy tatusia i patrzeć na zmieniające się dekoracje. A dziać się może wiele, w zależności od menu. To mikser wkracza do akcji, to blender, to toster, ale sprzęty to czysta przewidywalność. Prawdziwe emocje wkraczają na scenę z naszą trzylatką, która koniecznie chce jeść na fioletowym talerzyku, po czym znienacka oznajmia, że sama naleje soku i nalewa, i tylko trochę rozlewa, to masło sama posmaruje, to keczup wyciśnie, to widelec zrzuci i biegnie po drugi, to ser musi roztopić w mikrofalówce, to jednak do płatków potrzebuje mleka…. A jak już zjemy to „idziemy się bawić” do jej pokoju na dywan z sowami.

    Przy stole jemy różne smakołyki i jesteśmy razem całą naszą czwórką. To też takie momenty w ciągu dnia, kiedy zastanawiamy się co robimy, jak i po co. To czas, kiedy gadamy o tym co u nas słychać, co w pracy, co w przedszkolu, co w domu ciekawego się wydarzyło i zmieniło, co lubimy, co chcemy bardzo mieć, bez czego nie możemy żyć. (Bez zielonego Tripp Trapp) W międzyczasie wzrok wędruje za okno, bo nasz stół to też punkt obserwacyjny na tory, pociągi i warsztat samochodowy. Lubimy to miejsce, bo jest nasze. Lubimy jeść nasze dania, bo są przepyszne, nawet jeśli to tylko makaron z pesto czy zupa gulaszowa, a w wersji dziecięcej suchy makaron i mięsko… Czas tutaj staje się magiczny, bo nawet jeśli to tylko chwile, które rutynowo powtarzają się w ciągu dnia i tygodnia, to dla nas są wyjątkowe. I nasz stół też z dnia na dzień, ma coraz więcej śladów naszej obecności, ale jest coraz piękniejszy. Brakuje mu tylko miejsca dla najmłodszej, bo na razie na kolanach rodziców testuje nasz refleks, próbując ściągnąć talerz wraz z jego zawartością. Mimo że nasza “sztuka” nie dorównuje „Śniadaniu na trawie”, bo i klimat za zimny i potrawy nie tak wykwintne, to jednak udaje nam się stworzyć coś z atmosfery „Śniadania u Tiffaniego”, chociaż tak na prawdę to trudno to uchwycić, a tym bardziej opisać słowami…

    Kolor: storm grey

    W pokoiku na stoliku stało mleczko i jajeczko

    Przyszedł chłopczyk rozlał mleczko i rączkami zgniótł jajeczko

    Przyszła mama posprzątała, taka myśl jej zaświtała

    Skoro jajko już rozbite zróbmy ciastka rozmaite

    Mama z synem już pracują

    Ciasto gniotą i wałkują

    Przyszedł tata … głód go zmorzył

    Do pieczenia się przyłożył

    Nagle syn na blat wskakuje

    Muchę goni, podskakuje

    Na to tata reaguje

    Zmiłuj się synu, poluj ciszej nieco bo nam ciasteczka na podłogę lecą

    W piecu ciastek kilka serii

    Na stole cóż …zmiana scenerii

    Entliczek pentliczek czerwony stoliczek

    A na tym stoliczku…para nożyczek

    Malowanie, wycinanie …ups!… stołu drobne zadrapanie

    Syn maluje – stół już z farby

    Zerka jednak na piekarnik

    Mama mówi które pragniesz daj mi znać ja ci wszystkie mogę dać

    Wtem…stoliczku nakryj się…

    Ciastek cała taca stoi

    Pysznych, że aż nie przystoi

    Lecz choćby przyszło tysiąc atletów

    I każdy zjadłby tysiąc kotletów

    I każdy nie wiem jak się natężał

    To nie udźwigną – taki to ciężar!

    A stół udźwignie..

    Tacę z ciastkami i orzechami

    Ciocię z zapłakanymi oczami

    Mnóstwo śmiechu i radości

    I…niespodziewanych gości

    Mama odwraca się, patrzy na stół

    A mała główka leci już w dół

    Sen syna zmorzył, na stół się położył

    Zasnął, na juro jedzenie ciastek odłożył.

    – Mama apa ! Apa !
    Wola mały szkrab wspinający sie po udzie by dostać sie do stołu. Zabieram synka na ręce i sadzać na kolana.. Na stole jak co rano, popołudniu i wieczorem układam na talerzu różnorakie owoce, warzywa by ich kolory malowały sie tęczom barw. Synek zabiera swój talerzyk z pingwinkiem a z pokrojonych kawałków owoców i warzyw układa twarz pingwinka w nowej odsłonie. Jego oczy – bananowe, nosek – kiwi, włosy z arbuza, buzia z truskawki.. Uszy z jabłuszka. Z Gracja i zaparciem wskazuje kolejno kolory by słyszeć ich nazwę i wpatrywać sie w usta mamy wypowiadającej nazwy kolorów. Smakuje każde, jego mina mówi sama za siebie ?
    Jego kubki smakowe, zmysł dotyku zaczynaja z dnia na dzień lepiej sie rozwijać.Innym razem stojąc przy blacie stołu rozwalkowujac ciasto na ciasteczka maślane witają mnie błyszczące oczka podpatrujace co ta mama znowu robi ? Zabieram synka stawiam na taborecie i pozwalam mu pomoc przy wałkowania, wykrawaniu i wkładanie na blaszkę gotowych ciastek. Lubie kiedy czuje sie potrzebny ! Jego uśmiech jest bezcenny !Kiedy pracuje przy stole wyciąga do mnie swoje rączki.. Zabieramy kartkę i rwiemy na małe kawałeczki Zabieramy linijkę i pocieramy o mamony sweter po czym papierki wędrują ku linijce a mama staje sie dumnym magikiem w oczach małego szkraba. Czynności wykonywane przy stole w naszym domu bardziej kojarzymy z rozwojem naszego maluszka niż z zabawa. Przy stole rozwijamy większość zmysłów naszego dziecka i uczymy go przy tym odpowiedniego zachowania ?

    Pozdrawiam serdecznie ?

    Kolor whitewash 🙂 Dla synka kupuję wszystko w jasnych kolorkach, a to krzesełko pięknie pasowałby do naszej kuchni 🙂

    Mój synek ma pół roczku i właśnie zaczyna przygodę ze smakami! Wszystko wokół jest upaprane marchewką i marzę już o krzesełku, które umożliwi mojemu synkowi swobodę i zabawę podczas jedzenia – bo przecież marchewka o wiele lepiej smakuje jak się wpakuje paluszki do miseczki, a następnie do buzi 😉 Oczywiście te same paluszki wędrują wszędzie wokół i rozsmarowują pomarańczowe plamy! Kupno krzesełka jest dopiero przed nami, a póki co korzystamy jeszcze z bujaczka. Nie jest to najwygodniejsza forma karmienia maluszka, który dopiero uczy się jeść. Coraz częściej marzę o tym, że siedzi z nami przy stole i wspólnie spędzamy czas 🙂 A jak można spędzać z dzieckiem czas przy stole? Możliwości ogranicza wyłącznie wyobraźnia! Po pierwsze wspólne posiłki, które są dla mnie bardzo istotnym elementem każdego dnia. Są doskonałą okazją do spędzania wspólnie czasu i gry w planszówki, które uwielbiamy. Oprócz tego przy stole można czytać książeczki i układać układanki. Wycinać kształty, rysować i kolorować. Lepić z ciastoliny i budować wieże z klocków. Pomagać mamie w gotowaniu i oglądać bajki. Ale to wszystko za jakiś czas… Na razie mój syneczek skupiłby się z pewnością na nauce jedzenia i zrzucaniu zabawek na podłogę, bo jest to nowa aktywność, którą wprost uwielbia 🙂

    Jedzenie, zabawa, rozmowa, nauka, psoty i wyglupy. Z dzieciakami przy syole nie ma nudy! To wszystko moja córeczka będzie mogła robić przy stole nawet na moich kolanch, ale lepiej niech zacznie od Trip Trappa. Jak juz w nim usiądzie to ja na kolanach będę mogła trzymać co najwyżej kota 🙂 i dobrze nam z tym będzie. A biały Trip Trapp byłby w sam raz!

    Przy stole można spędzać czas jak tylko się chce. Można się przy nim śmiać do rozpuku albo roztrząsać najważniejsze sprawy świata. Biegać dookoła niego i wspierać się na nim, jak już sił ubywa. Cieszyć się tym najcudowniejszym „teraz”. Rozliczać z tego, co miało pójść inaczej. Wybiegać w przyszłość, wierząc, że marzenia są na wyciągnięcie ręki i uśmiechać się w duchu wiedząc, że większość z nich się nie spełni.
    Dziesięć miesięcy temu zostaliśmy rodzicami i z każdym dniem widzę coraz wyraźniej, że nasz stół przeżywa swoją drugą młodość. Jest poniewierany i obijany na wszystkie możliwe sposoby, ale myślę, że dotyk tych małych cudnych rączek wynagradza mu wszystko.
    Mam tak samo – od dziesięciu miesięcy już wiem, że bycie tatą jest najlepszym zajęciem na świecie.
    PS Kolor biały jest w sam raz:)

    Walnut

    Długo myślałam jak spędzam czas z dziećmi przy stole-co widać po terminie wpisu, tworzonym na ostatnią chwilę. No bo przecież przygotowujemy posiłki, jemy, zgarniamy naczynia robiąc miejsce kredkom, planszówkom, grzechotkom i wszystkiemu co tylko podsunie nam wyobraźnia. Duża część naszego wspólnego dnia kręci sie wokół stołu (pełne 3D, bo i nad, i pod nim też jest świetna przestrzeń do zabawy). To przy nim mnożymy radości i dzielimy smutki. I dopiero jak rodzinka poszła spać, a ja sama usiadłam przy naszym stole, to doznałam olśnienia. Tak naprawdę nie jest ważne co właśnie robimy przy stole, ważne jest to, że robimy to WSPÓLNIE. Jesteśmy tylko tu i teraz, zarówno ciałem jak i duchem. Nikt z nas nigdzie nie goni. Komórki pochowane, problemy zostawione za drzwiami. Dajemy 100% siebie i widzimy ile to jest szczęścia dla każdego z nas. Podsumowując. Jak spędzam czas z dziećmi przy stole?
    – wspólnie
    – z wyobraźnią
    – bez pośpiechu

    Czas z dziećmi przy stole w pomysły owocuje
    A takowych nigdy nam nie brakuje
    Zawsze kreatywnie czas spędzamy
    Przeróżne formy aktywności mamy
    a to można stworzyć wielki plac puzzlowy
    lub co tylko innego wpadnie do głowy
    Lecz gdy taka akurat przychodzi ochota
    ze stołu może powstać papierowa flota
    spadają nań pieluszki dryfujące
    lub skaczą koniki czy wesołe zające
    Odliczam 3,2,1 i do startu gotowy
    jest właśnie nasz rajd samochodowy
    po ścieżce z klocków pędzimy kapslami
    kto się przyłączy i zagra z nami?
    Albo można tworzyć papierowe maski i korony
    stół do wycinanek jest wprost stworzony
    a gdy „spadnie już korona z głowy”
    to można zrobić teatrzyk domowy
    z własnoręcznie stworzonymi pacynkami
    przedstawiać świat swoimi oczami
    Ciekawa jest też z woreczkami zabawa
    by poznawać faktury – super sprawa
    I można stworzyć warzywne potwory
    Co by nasycić swe głodomory
    albo uczynić mini przyjęcie
    zdecydowanie przepyszne zajęcie
    Różne, różniaste dania mnożyć
    Kolorowe historie na talerzu tworzyć
    Przy stole cenne wspólne kucharzenie
    by wyczarować jedzeniowe marzenie
    dania gotować wprost kreatywnie
    razem ze smykiem –bardzo aktywnie
    Przy stole czas lepić wyborne ciasteczka
    dla mamy, taty oraz dla dziecka
    Ciekawa jest również nie tylko w poranki
    Zabawa we wszelakie zgadywanki
    kto? Dlaczego? Na co? Gdzie?
    jako detektyw dowiedzieć się chce
    a jeśli nie to, to bez wymówki
    można wspólnie grać w planszówki
    upiększając je makietami
    ze swoimi budowlami czy rakietami
    i pokonywać z zabawek przeszkody
    ileż się nauczy ten człowieczek młody
    a z balona i mąki ziemniaczanej robić gniotki
    lub wspólnie szyć przepiękne maskotki
    tworzyć księżniczki ze swymi lokajami
    lub kolorowe samoloty z origami
    Lecz wracając póki co do naszej codzienności
    nie możemy jeszcze wszystkim się cieszyć w całości
    gdyż wyzwanie to byłoby spore
    nad latającym brokułem czy kalafiorem
    bowiem nasze niespełna półroczne dziecię
    jest obecnie na BLW diecie
    więc krzesełko tripp trap by się zdało
    by pięknie z nami przy stole siedziało
    a póki co jest wspólne guganie
    bo właśnie przy stole jest miejsce na nie
    dla dziadków robimy kartki z odcisków rączek
    bo jeszcze inaczej nie maluje nasz zajączek
    i tworzymy własnoręcznie różne grzechotki
    by różne dźwięki poznał nasz malec słodki
    pokazujemy mu przedmioty o różnej fakturze
    groch, kasza,fasola w grzechotce niedużej
    aa…i stworzyliśmy matę sensoryczną sami
    by świat mógł poznawać swymi paluszkami
    Choć nasz repertuar póki co zawężony
    ponieważ nasz dzieć jeszcze „noszony”
    Wkrótce wymienione zabawy w pełni uruchomimy
    A po drodze pewnie jeszcze nowe wymyślimy
    Teraz czytamy, bajamy, opowiadamy
    wspólnie,chętnie czas spędzamy
    śpiewamy,choć czasem fałszujemy
    lecz dobrze się z tym czujemy
    Przy stole maluszek uczy się życia
    oraz doświadczenia zdobycia
    Wspólnie jemy ,razem celebrujemy
    dużo przy tym się śmiejemy
    Są ploteczki i rozmowy
    tak zaczynamy każdy dzień nowy
    Bo grunt to rodzina, miłość to podstawa
    i celebracja wspólnie czasu – jasna sprawa
    a że większość czasu przy stole spędzamy
    to taki aktywny plan dnia mamy!
    P.S. Gdyby jakimś cudem się udało to kolor Natural – naturalnie by się chciało!

    wybieramy kolor czerwony.

    jest godzina 23:05 dokładnie 20 minut temu przypomniałam sobie o zakończeniu konkursu…tworzę, chcę dodać komentarz i co?! przez wszystkie te dni byłam przekonana, że zadanie brzmi – ja i mój “Stokke Tripp Trapp. dlaczego chcę go mieć”… no nic wstawię tę wesołą twórczość, a Ty napisz mi, że minęłam się z tematem 😉 o czasie spędzonym z dziećmi przy stole już chyba nie wspomnę…zostało 50 minut 😀

    O Radości! Tripp Trapp w rogu…
    w kuchni, w sieni – tam gdzie stół.
    W święta na twym blatu rogu
    staje ten niezwykły twór.
    Funkcje jego wszystko zaćmią,
    Złączył, to co rozdzielił los,
    Wszyscy w końcu siedzą razem
    Tripp trapp rodzinny wspólny głos.

    Patrz, patrz, Tripp Trapp wraz z Twym dzieckiem
    kredki, kartka lecą skry
    krzeslo niby, a bohater
    Usiądź zdrowo więc i ty.
    Komfort tryska z ledźwi do stóp
    Komfort czujesz cały Ty,
    więc wspinamy się, siadamy,
    stopy układamy też.

    On w salonie i w łazience
    nos przy szybie? usiądź więc
    Niech najmłodszy i najstarszy
    wspólnie korzystają zeń.

    Usiądźcie ludzie, usiądźcie wszędzie,
    Ja nowinę niosę wam:
    Tripp Trapp w każdym domu będzie
    Nebule rabacik załatwią nam 😉

    Przy stole mozna marzyć .Robie to codziennie .Patrze na nich i marze-marze o cieplej kawie (to było jeszcze w czasach kiedy byliśmy sami!- ja i Stół,face to face ),marze o tym ,ze mi z tej mojej dwójki wyrosną całkiem fajni ,odważni ludzie ,marze o tym ze czekolada nie zostawia brązowych śladów,miód sie nie klei a brokat sam sie wyczyszcza..Mozna tez życzyć .Życze Im żeby byli sobą i zeby byli szczęśliwi w tym byciu .Ona z tym jej skupieniem na czole kiedy od 7 odejmuje 5 i On kiedy wkłada cały swój wysiłek zeby plastikowym widelcem trafić do buzi ..Można tez pławić sie w poczuciu własnej zajebistisosci w kategorii HealthyMatkaRoku -kiedy wcinają owsiankę z czijąigoją,albo smufizjarmużuiszpinaku tudzież babeczkezsiemialnianegoiczarnuszki Mozna tez ćwiczyć charakter -zachować spokój gdy Ona za każdym razem gdy sięga do talerza macza w nim rękaw a On trafia do buzi co dziesiąta łyżką…(reszta laduje wiadomo gdzie – tam gdzie 10 min wczesniej odkurzylam ..)I mozna płakać – ze śmiechu ,smutku ,żalu ze tak szybko rosną,że za kilka lat nie beda meli dla Nas czasu .A On wciąż pozostaje ten sam – moze ma więcej ran zadanych widelcem ,talerzem czy nozyczkami ,moze zaczyna trzeszczec i sie kiwać ,moze zmienił kolor ale wie o nas wszystko ,wysłuchał naszych śmiechow ,chichow,wchłonął nasze łzy ..On bedzie pamiętał a ja zrobie wszystko zeby Jego zapamiętały moje dzieci !
    Aqua blue 😉

    Kolor : WHITE

    Jak można spędzać czas z dziećmi przy stole?

    STOL pospolity – 4 nogi i blat
    zasiada przy nim mama, tata , starsza siostra i starszy brat,
    lecz nie moze tu zasiadac najlodsza Nina,
    Smutna czesto jest jej mina.

    Casem tak sie staje, ze mama Nine na stol daje,
    wtedy jest on niczym WINDA w doroslosc,
    mozecie i mowic “jej wysokosc”
    Mama masuje wtedy jej brzuszek i plecy,
    masaz jest terapeutyczny,
    zatem stol staje sie SPECJALISTYCZNY!

    Innym razem mama na stole,
    rozklada folie, opowiedziec Wam sobie pozwole,
    nastepnie stawia tam kolorowe farbki i papiery,
    gdy konczy sie zabawa z Nina mowi “nie wiedzialam, ze tak sie to skonczy, do cholery”

    Pozniej dlugo nic nie tworza, zamiera w stole dusza artysty,
    lecz nadal dziala on na Niny zmysly!
    Gdy zbliza sie do niego,
    Chwyta go za noge – OOOO tak wstac sobie dopomoge!
    I Nina ma 3 nogi, szczerzy swoj usmiech szczerbaty,
    mama krzyczy, ze straci zaraz ze stolu kubek taty!

    Nina czasem na kolana przez rodzine jest brana,
    i wtedy na poziom stolu jej wysokosc znow wzrasta,
    je na stole obiad lub kawalek ciasta.

    Gdy odwrocony do gory nogami stol na ziemi lezy,
    Nina oczol swym nie wierzy,
    znizyl sie do parteru jak ja,
    szybko nozkami przebiera i tacie klej z reki zabiera,
    Okazalo sie, ze “stol z powylamywanymi nogami” stal w salonie
    Nina na nim zasiada i czuje, ze przemierza morskie tonie,
    Mamus, mamus to tratwa moja,
    Mama szybko wskakuje, niech bedzie takze i moja!
    I plyna przed siebie, az tata mowi, ze klej juz zastygl na dobre,
    Zatem powrocil stol w swe strony pierworodne!

    Nina znowu z zalem na niego spoziera…
    Moze mama znow wezmie mnie na kolana,
    Niech znow ma czas… niech znow jest niedziela!

    PRZEPIS NA AKTYWNE SPĘDZANIE CZASU Z DZIECKIEM PRZY STOLE

    SKŁADNIKI:
    – sześć łyżek cierpliwości
    – miarka kreatywności
    – szczypta proszku zrozumienia
    – kilka kropel pomysłowości
    – dwa ziarnka aktywności
    NARZĘDZIA: stół i krzesła (obowiązkowo!) oraz akcesoria: kubeczki, łyżeczki, farbki, produkty spożywcze, gry…w zależności co planujemy danego dnia robić 🙂
    WYKONANIE:
    1. Przygotować krzesełka, zasiąść do stołu i odmierzyć sześć łyżek cierpliwości.
    2. Wsypać miarkę kreatywności i wymieszać z kropelkami pomysłowości – czas przy stole nie może nikogo nudzić!
    3. Umyć zrozumienie, odmierzyć szczyptę i wylać na stół.
    4. Razem wszystko energicznie wymieszać.
    5. Rozpuścić ziarnka aktywności we gorącej wodzie, wlać do kubków i podać dzieciom.
    6. Rozpocząć dobrą zabawę przy stole: rozmawiając, malując farbkami, pichcąc placuszki z mamą, ucząc się pisać, śpiewając piosenki, wycinając różne kształty z papieru, lepiąc zwierzątka z plasteliny, formując ludziki z kasztanów nazbieranych jesienią…wystarczy poznać dziecięce zainteresowania, a czas przy stole można naprawdę spędzić milutko 🙂
    Najlepiej stosować każdego dnia przez cały rok zaraz po przyjściu dzieci z przedszkola.

    UWAGA! Pobudza nawet największego leniuszka (czyt. mojego dwuletniego synka:)).

    Kolor krzesełka, który mnie urzekł: Hazy Grey – wymarzony dla córeczki, która już niebawem pojawi się na świecie 🙂
    Pozdrawiam, Monika K.

    Kuchnia to serce domu, a stół to powiedzmy prawa komora serca (lewa to lodówka, a przedsionki to kuchenka i szafeczka ze słodyczami tak dla jasności). W moim rodzinnym mieszkaniu przy stole robiliśmy praktycznie wszystko. Wynika to zapewne z faktu, że na 4 jednostki osobowe przypadały 2 jednostki pokojowe, co wykluczało możliwość posiadania biurek i innych tego typu gadżetów. Jedliśmy przy stole, odrabialiśmy lekcje przy stole, a bawiliśmy się pod stołem i też było fajnie. Pewnie dlatego mebel ten powoduje we mnie miłe wspomnienia, bo może przestrzeń dzieciństwa miałam niewielką, ale dzięki niczym nieograniczonej wyobraźni i bezgranicznej miłości rodziców było po prostu super. Mojemu pierworodnemu zapewniłam własny pokoik, ale zanim wstawimy tam biurko minie pewnie jeszcze kilka lat, więc i nasze życie toczy się wokół kuchennego stołu. Na chwilę obecną stół raz dziennie zmienia się w łaźnię królewską, na której ustawiamy misę z najszczerszego złota (no dobra, z kawałka tandetnego plastiku), w której kąpiemy naszego 5-cio miesięcznego królewicza, ale wiem, że przy tym samym stole wydarzy się jeszcze wiele fantastycznych rzeczy. Przecież z dziećmi przy stole można tyle, tak wiele i wszystko! Można siedzieć, myśleć i marzyć. Można grać w gry planszowe, a nawet samodzielnie je wykonywać. Można wykrawać pierniczki i bawić się mąką. Przy stole można się też bawić- można go zaczarować w jakiekolwiek miejsce na ziemi (pustynię, to akurat nie jest trudne, albo dżunglę znosząc doniczkowe kwiatki z całego domu) Przy stole można się gonić z psem (nieopisane wprost źródło frajdy, dla dziecka, mamy, a szczególnie psa). Idąc o krok dalej, przy stole można, a nawet trzeba ROZMAWIAĆ. O rzeczach błahych i poważnych. Można oświadczać coś, zgadzać się lub nie. Można, jak się to nazywa… dyskutować 😉 i prowadzić tajne rodzinne narady. Razem z dzieckiem można zaprosić stół do rodziny i sprawić, że mebel stanie się jej integralną częścią.

    Oj chciałabym bardzo wygrać krzesło w kolorze Stormy Grey 🙂

    Odkąd pamiętam marzyłam o własnym domu. Niewielkim, ale takim przytulnym… Takim z białą kuchnią i dużą jadalnią. Widzę siebie w tej jadalni. Otulona w koc siedzę przy drewnianym stole z kubkiem kakao w dłoni i spoglądam przez okno na maluchy bawiące się z tatą w ogrodzie. Nawet teraz uśmiecham się sama do siebie i robi mi się cieplutko na serduchu ;). Ale jeszcze zrealizuję te marzenia. Wierzę w to. Póki co mam mieszkanie… niewielkie, studenckie mieszkanie. Ale to nie powstrzymało mnie, żeby przytaszczyć do niego ogromny, drewniany stół (na który wcale nie tak łatwo było namówić mojego faceta). Ten stół to takie nasze serce domu. Jest jjednocześnie moim biurem, miejscem na romantyczne kolacje czy na zabawy z bejbikiem ;). I to nawet nie chodzi o to w co się bawimy, Chodzi o to, że te miejsce scala nas. To miejsce, daje nam możliwość zwykłego bycia ze sobą, spędzania czasu z rodziną. Tutaj możemy odetchnąć, możemy gadać godzinami o nic nieznaczących bzdurach, możemy być, kochać i cieszyć się z małych-wielkich rzeczy…
    Może wstęp nieco zniechęcający, bo przecież gdzie w nim odpowiedź na pytanie konkursowe. Ale tak już mam, muszę się najpierw wygadać ;). Jeśli jeszcze tu jesteś i czytasz moje wypociny 😉 to przechodzę do sedna. Zabawy przy stole. Będąc mamą, wiesz że ta lista nie ma końca. Będąc mama, sama masz możliwość przeżyć dzieciństwo po raz drugi. A dziecko ma nieograniczoną wyobraźnię ;). Ale jest jedna zabawa (dla mojego dziecka number one ;): gotowanie. Mój bejbik ma dwa latka, a godzinami mógłby szperać w mące, czy mieszać jajka. Ot taki z niego kucharz. W o jeszcze lubimy się bawić? Rysujemy, robimy ludziki z kasztanów, układamy klocki, tworzymy dzieła sztuki z masy solnej itd itp. Ale nie ważne co robimy… WAŻNE ŻE ROBIMY TO RAZEM 😉

    P.S. Kolor biały – white

    Drugi bejbik, zamieszkujący mój brzuch właśnie się rozbudził. Chyba podziela moje zdanie 😉

    Jednym z największych szoków macierzyństwa był dla mnie fakt, że jestem większym autorytetem dla swojego syna, niż moja mama… To z jakim zaufaniem, zainteresowaniem, fascynacja patrzy na mnie, na każda czynność – mama kroi chleb, mama nalewa mleko, mama je, mama sciera stół, mama przewraca kartki książki, czyta, jej usta się ruszają, a głos zmienia. Pewne czynności zaczyna naśladować, coraz częściej siadamy przy stole, za każdym razem jego bystre oczy śledzą każdy mój ruch, wsłuchują się w każde słowo. Nie ważne, co robimy przy stole, ważne, że razem. Jestem mama, autorytetem, rodzina, idolka. Ta, ktora nakrywa stół, podaje posiłki, sprzata, pokazuje nowe zabawy, opowiada, tłumaczy, uczy:)
    Do naszego stołu najbardziej pasuje Strom Grey, choć Lava Orange tez kusi 🙂

    Boskie to krzesełko!!! Jest idealne w każdym calu. Wszystkie kolory krzesełek Tripp Trapp są cudne, ale do naszego wnętrza najbardziej by pasowało krzesełko w kolorze Natural.
    Jak można spędzać czas z dziećmi przy stole?
    Im “dłużej żyję”, tym coraz bardziej wiem, że w życiu, tak naprawdę, liczy się czas, który można poświęcić najbliższym. Wystarczy być razem przy jednym stole i cieszyć się wspólnymi chwilami. Przy stole pozwalamy dzieciom na zabawę, na używanie wyobraźni, zachętę i pomoc w rozwijaniu kreatywności. Przy stole sięgamy po książki i zabawki edukacyjne – dobra i mądra zabawa gwarantowana. A jak farbka się wyleje? To nic, to się wytrze. Wspólne chwile z najbliższymi przy stole, to miło spędzony czas w rodzinnym gronie, który przynosi same przyjemności. Ostatnio zimowa aura była świetną okazją na długi spacer po przykrytej śniegiem okolicy. Ciepło ubrani szliśmy po świeżym śniegu, cieszyliśmy się białym krajobrazem, skrzypieniem śniegu pod butami i delikatnymi płatkami. Zbieraliśmy jodłowe szyszki, gałązki i cieszyliśmy się na powrót do ciepłego domu. W domu z zebranych szyszek i gałązek, przy dużym stole, przygotowaliśmy wspólnie samodzielnie cudowną stołową dekorację – szyszki i gałązki pokryliśmy białym i srebrnym sprayem. Wieczorem spędziliśmy miło czas przy tym samym stole, pijąc herbatę i w spokoju czytając dzieciom stare bajki braci Grimm lub Hansa Christiana Andersena.
    Serdecznie pozdrawiam
    Aneta

    Piękne to krzesełko Marine Blue, idealnie pasowałoby do zestawu śniadaniowego ze zwierzakami z zoopreme mojego Kubusia, który dziś kończy 8 miesięcy (choć powinien 6,5).

    M2. 2+2. Kuchnia, łazienka, pokój Młodej i jeszcze ten drugi, większy – niby salon, niby sypialnia, niby jadalnia i niby pokój Młodszego. STÓŁ – obecny. Krzeseł 3, inaczej się nie dało tego poukładać na 16m2.
    Ale jest, właśnie ON i to spory, ale nas przy nim tak mało. Jej niewygodnie na zwykłych fotelach, choć już lepiej gdy na poduch siądzie; On się nie wciśnie z tym ogromnym “tronem” na szeroko rozłożonych nogach. No mowy nie ma.
    Tripp Trapp byłby idealny. Nawet razy dwa.
    A przecież GO uwielbiamy! Bo tam zapracowany tata tylko dla dzieci, bo tam mama skupiona na kochanych twarzach, a nie chaosie panującym dokoła. Bo tam posiłki, malowanki, czytelnia i koncert na kubki i talerze z widelcem zamiast batuty. Bo tam twórczy warsztat mamy, gdy z Młodą do kartek świątecznych siada, bo tam drukarka i laptop taty. Bo tam, można by wymieniać i wymieniać!
    Więc siadamy. Na 3 krzesłach i z Młodszym na kolanach. I cieszymy się że ma przy nim kto usiąść!!!

    kolor biały

    Jak spędzać czas z dziećmi przy stole? Jak tylko chcemy- byleby poświęcić Im siebie w 100%, odłożyć wszystko inne na bok i spędzać ten czas RAZEM:)

    Witaj 🙂 czy TT nada się do siedzenia przy biurku? Biurko ma 65 cm wysokości. Jak myślisz? Pozdrawiam serdecznie

    Wiem, że dziewczyny używają właśnie przy biurkach. Napisz do Marleny z Makóweczek.

    Aniu, mam pytanie o kolor TT, nie mogę znaleźć żadnego stacjonarnego sklepu w Warszawie gdzie można na żywo obejrzeć kolory. Jak ten storm grey wygląda? czy wyciera się farba w miejscu gdzie dziecko opiera nogi? widziałaś może kolor hazy grey?

    Nasz jest ciemny szary. Nie mam pojęcia gdzie można go obejrzeć. Wydaje mi się, że w restauracji Nabo mają taki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link