fbpx

Jak wygląda prawdziwe macierzyństwo?

Chciałabym mieć czysty dom, uśmiechnięte dzieci, dwudaniowy obiad na stole, dużo czasu dla siebie, wymodelowane włosy i wewnętrzny spokój. Tymczasem najczęściej z tych wszystkich rzeczy mam tylko jedną rzecz na raz. Brzmi znajomo?

Albo uśmiechnięte dzieci, które swobodnie rozrzucają zabawki po domu albo podłogę czystą jak łza i dzieci, za którymi chodzę krok w krok. Do znudzenia proszę o zabawę tylko jedną zabawką, a na koniec odłożenie jej na miejsce. To jedyny sposób na porządek mając w domu dzieci. Jest to dla mnie totalna abstrakcja, bo dom to nie muzeum, ani przedszkole. Albo skomplikowany obiad z deserem albo mój wewnętrzny spokój, który znika, kiedy zaczynam gotować.

Może to moja kiepska organizacja?

Może są mamy, które wstają na godzinę przed dziećmi, czyli pewnie około 5. Piją kawę w spokoju, biorą  prysznic bez ciekawskich oczu zza drzwi. Układają włosy, robią pełny makijaż. Przygotowują skomplikowane śniadanie i czekają z uśmiechem na pobudkę swoich dzieci i męża. Pranie robi się u nich samo, jedno na tydzień i do razu po wysuszeniu samo układa się w szafie. Ich dzieci przecież się nie brudzą.

Cały dzień z uśmiechem bawią się ze swoimi dziećmi, a kiedy zasną robią mordercze treningi na fit sylwetkę. W międzyczasie, bez żadnego wysiłku gotują dwudaniowy obiad, oczywiście z deserem. Po obiedzie jest czas na edukację. Chińskie fiszki już od 8 miesiąca, a na koniec czytanie metodą Domana. Ich dzieci oczywiście w tym czasie siedzą i zaciekawione słuchają. W międzyczasie pieką chleb na zakwasie, dla sąsiadki również, bo ona nie ma czasu.

Właściwie nie muszą sprzątać, bo w domu zawsze jest porządek. Kiedy wieczorem już dzieci zasną same w swoich pokojach, to mają czas dla siebie. Ale wolą uszyć dziecku worek na kapcie i wyhaftować jego imię. W nocy świetnie się wysypiają, bo przecież ich dzieci przesypiają całe noce.

„Julianie, proszę powtórz: qi che”

Jak one to robią?

Zastanawiają się te, które zasnęły na podłodze przy dziecięcym łóżeczku, w legginsach ze śladami wczorajszej pomidorowej. Budzą się o 23, idą do łazienki i nie są wstanie przejść przez kupę (prania, na szczęście). Patrzą na swoje poszarzałe i zagniecione lico, na rozmazany tusz pod powieką, którym wczoraj udało się pomalować. Przebierają się, bez wcześniejszego prysznica, w piżamę i kładą się spać. A właściwie padają na twarz.

W nocy parenaście pobudek, bo noga boli, albo dusza. Pobudka dziś później, uff, na szczęście nie o 5.30 jak wczoraj. Kawa, kawa! Królestwo za filiżankę kawy lub nawet wiadro! Dziecięta oczywiście już głodne, chociaż to środek nocy. Zalewają na odczepnego płatki z cukrem i mlekiem, krowim. Mops już jedzie. Czytają książki, bawią się Lego, animują towarzystwo od 3 h, patrzą na zegarek, a okazuje się, że minęło 15 minut.

Godzina 5 minut 30, ile zostało do 20? Wymęczone, zaślinione, zagilone, czasem nawet podrapane. W dresach, getrach i bezkształtnych ciążowych bluzkach siedzą na dywanach z udeptanymi chrupkami i walczą o przetrwanie. O prysznicu przypominają sobie około godziny 12, ale niestety nie mają takiej możliwości.

Czasem myślą, że już nie dadzą rady, że uciekną. Zaciskają zęby i znów zasypiają na podłodze przy dziecięcym łóżeczku. Są takie dni, że gdyby tylko ktoś im zaproponował pracę za biurkiem 12 h dziennie to poszłyby. Poszłyby odpocząć. Jutro będzie lepiej, a może i nie będzie.

Dlaczego jesteś taka zmęczona?

Pytają inne, które budzą się niewyspane od 6 lat. Rozklejają oko i widzą swoje dzieci, które na chwilę zajęły się sobą w pokoju. Idą włączyć magiczny przycisk budzenia do życia z napisem „KAWA”. Mają kilka minut na to, żeby zacząć w miarę funkcjonować, a przy okazji już zdążyć przeczytać jedną „Kicię kocię”. Robią szybkie, ale pożywne śniadanie. W międzyczasie wycierają rozlaną wodę, w której młodsze dziecko zdążyło już zanurzyć pulchną rękę.

Dzieci trochę zjadają, trochę rozrzucają po podłodze. Jedną ręką wycierają stół, a drugą nakładają na łyżkę owsiankę. Biorą szybki prysznic w towarzystwie ciekawskich oczu. Zamiast nucić ulubione melodie śpiewają siedząc w wannie: „Head and shoulders, knees and toes” albo  nawet i „Sto lat”. Wszystko za to żeby nie właziło na sedes i nie bawiło się stojącą obok szczotką. Szybkie czesanie włosów w koczek  na czubku głowy, po którym poznaje się wszystkie matki i można zaczynać dzień.

Pranie x 3 w obowiązkowej asyście. Przy okazji nauka kolorów przez zabawę: czerwona skarpeta w białym praniu. Liczenie również zaliczone: „Ile godzin do 17.30 kiedy wraca mąż?. Damy radę!” Drzemka w dzień to czas na obowiązki, pracę zawodową i domową. Obiad z wczoraj na szczęście czeka w lodówce.

Można ten czas spędzić ze starszym i powyklejać Lapbooki o Chinach. Nawet druga kawka i artykuł w gazecie jest możliwy! Nie jest źle. Później bajka na You Tubie. Chwila dla siebie ładuje akumulator na resztę dnia. Później obowiązkowy punkt dnia, czyli plac zabaw czyt. zmęczę Was dzieciaki i szybko zaśniecie! Później kolacja i usypianie. Zasypiają zmęczone, ale szczęśliwe.

Nie ma jednego, właściwego wzoru na bycie mamą.

W internecie jest mnóstwo przekoloryzowanych sytuacji, które przedstawiają współczesnym mamom nieprawdziwy obraz macierzyństwa. Niektóre mamy stawiają przed sobą niedoścignione wzory, a kiedy im się nie udaje, odczuwają porażkę.

Pamiętajcie, że nie ma idealnych mam. Są tylko PRAWDZIWE.

Chciałabym mieć czysty dom, uśmiechnięte dzieci, dwudaniowy obiad na stole, dużo czasu dla siebie, wymodelowane włosy i wewnętrzny spokój. Tymczasem najczęściej z tych wszystkich rzeczy mam tylko jedną rzecz na raz. Brzmi znajomo?

Albo uśmiechnięte dzieci, które swobodnie rozrzucają zabawki po domu albo podłogę czystą jak łza i dzieci, za którymi chodzę krok w krok. Do znudzenia proszę o zabawę tylko jedną zabawką, a na koniec odłożenie jej na miejsce.

To jedyny sposób na porządek mając w domu dzieci. Jest to dla mnie totalna abstrakcja, bo dom to nie muzeum, ani przedszkole. Albo skomplikowany obiad z deserem albo mój wewnętrzny spokój, który znika, kiedy zaczynam gotować.

Może to moja kiepska organizacja?

Może są mamy, które wstają na godzinę przed dziećmi, czyli pewnie około 5. Piją kawę w spokoju, biorą  prysznic bez ciekawskich oczu zza drzwi. Układają włosy, robią pełny makijaż. Przygotowują skomplikowane śniadanie i czekają z uśmiechem na pobudkę swoich dzieci i męża. Pranie robi się u nich samo, jedno na tydzień i do razu po wysuszeniu samo układa się w szafie. Ich dzieci przecież się nie brudzą.

Cały dzień z uśmiechem bawią się ze swoimi dziećmi, a kiedy zasną robią mordercze treningi na fit sylwetkę. W międzyczasie, bez żadnego wysiłku gotują dwudaniowy obiad, oczywiście z deserem. Po obiedzie jest czas na edukację. Chińskie fiszki już od 8 miesiąca, a na koniec czytanie metodą Domana. Ich dzieci oczywiście w tym czasie siedzą i zaciekawione słuchają. W międzyczasie pieką chleb na zakwasie, dla sąsiadki również, bo ona nie ma czasu.

Właściwie nie muszą sprzątać, bo w domu zawsze jest porządek. Kiedy wieczorem już dzieci zasną same w swoich pokojach, to mają czas dla siebie. Ale wolą uszyć dziecku worek na kapcie i wyhaftować jego imię. W nocy świetnie się wysypiają, bo przecież ich dzieci przesypiają całe noce.

„Julianie, proszę powtórz: qi che”

Jak one to robią?

Zastanawiają się te, które zasnęły na podłodze przy dziecięcym łóżeczku, w legginsach ze śladami wczorajszej pomidorowej. Budzą się o 23, idą do łazienki i nie są wstanie przejść przez kupę (prania, na szczęście). Patrzą na swoje poszarzałe i zagniecione lico, na rozmazany tusz pod powieką, którym wczoraj udało się pomalować.

Przebierają się, bez wcześniejszego prysznica, w piżamę i kładą się spać. A właściwie padają na twarz. W nocy parenaście pobudek, bo noga boli, albo dusza. Pobudka dziś później, uff, na szczęście nie o 5.30 jak wczoraj. Kawa, kawa! Królestwo za filiżankę kawy lub nawet wiadro! Dziecięta oczywiście już głodne, chociaż to środek nocy. Zalewają na odczepnego płatki z cukrem i mlekiem, krowim. Mops już jedzie.

Czytają książki, bawią się Lego, animują towarzystwo od 3 h, patrzą na zegarek, a okazuje się, że minęło 15 minut. Godzina 5 minut 30, ile zostało do 20? Wymęczone, zaślinione, zagilone, czasem nawet podrapane. W dresach, getrach i bezkształtnych ciążowych bluzkach siedzą na dywanach z udeptanymi chrupkami i walczą o przetrwanie. O prysznicu przypominają sobie około godziny 12, ale niestety nie mają takiej możliwości.

Czasem myślą, że już nie dadzą rady, że uciekną. Zaciskają zęby i znów zasypiają na podłodze przy dziecięcym łóżeczku. Są takie dni, że gdyby tylko ktoś im zaproponował pracę za biurkiem 12 h dziennie to poszłyby. Poszłyby odpocząć. Jutro będzie lepiej, a może i nie będzie.

Dlaczego jesteś taka zmęczona?

Pytają inne, które budzą się niewyspane od 6 lat. Rozklejają oko i widzą swoje dzieci, które na chwilę zajęły się sobą w pokoju. Idą włączyć magiczny przycisk budzenia do życia z napisem „KAWA”. Mają kilka minut na to, żeby zacząć w miarę funkcjonować, a przy okazji już zdążyć przeczytać jedną „Kicię kocię”. Robią szybkie, ale pożywne śniadanie. W międzyczasie wycierają rozlaną wodę, w której młodsze dziecko zdążyło już zanurzyć pulchną rękę.

Dzieci trochę zjadają, trochę rozrzucają po podłodze. Jedną ręką wycierają stół, a drugą nakładają na łyżkę owsiankę. Biorą szybki prysznic w towarzystwie ciekawskich oczu. Zamiast nucić ulubione melodie śpiewają siedząc w wannie: „Head and shoulders, knees and toes” albo  nawet i „Sto lat”. Wszystko za to żeby nie właziło na sedes i nie bawiło się stojącą obok szczotką.

Szybkie czesanie włosów w koczek  na czubku głowy, po którym poznaje się wszystkie matki i można zaczynać dzień. Pranie x 3 w obowiązkowej asyście. Przy okazji nauka kolorów przez zabawę: czerwona skarpeta w białym praniu. Liczenie również zaliczone: „Ile godzin do 17.30 kiedy wraca mąż?. Damy radę!” Drzemka w dzień to czas na obowiązki, pracę zawodową i domową. Obiad z wczoraj na szczęście czeka w lodówce.

Można ten czas spędzić ze starszym i powyklejać Lapbooki o Chinach. Nawet druga kawka i artykuł w gazecie jest możliwy! Nie jest źle. Później bajka na You Tubie. Chwila dla siebie ładuje akumulator na resztę dnia. Później obowiązkowy punkt dnia, czyli plac zabaw czyt. zmęczę Was dzieciaki i szybko zaśniecie! Później kolacja i usypianie. Zasypiają zmęczone, ale szczęśliwe.

Nie ma jednego, właściwego wzoru na bycie mamą.

W internecie jest mnóstwo przekoloryzowanych sytuacji, które przedstawiają współczesnym mamom nieprawdziwy obraz macierzyństwa. Niektóre mamy stawiają przed sobą niedoścignione wzory, a kiedy im się nie udaje, odczuwają porażkę.

Pamiętajcie, że nie ma idealnych mam. Są tylko PRAWDZIWE.

Parterem wpisu o prawdziwym macierzyństwie jest marka Baby Dove

Komentarze

    świetny artykuł.miło się czyta że w tym idealnym świecie nie jest się jedyną nie nadążającą za wszystkimi matką 2 dzieci(bo dzisiaj matka ktora ma wiecej dzieci jest bardziej zorganizowana). jedynie co mogę podpowiedzieć to przedszkole i zlobek.oddaje dzieci o 9 i odbieram o 16. dla nich swietne rozwiazanie bo moga sie najesc pospac i pobawic a dla mnie ekstra bo moge popracowac odpoczac od obowiazkow domowych. kupilam sobie druga suszarke na ubrania wiec robie pranie kiedy mam czas.mam dwa kosze na pranie.jeden gdzie musze sortowac ubrania.drugi kosz to przewaznie kolorowr ubrania dzieci ktore wrzucam hurtem do pralki ile sie zmiesci;)telefon wiecznie nienaladowany bo dziecko bajki oglada gdy robie obiad wiec zainwestowalam w dobra ladowarke samochodowa szybkoladujaca.jest kilka patentow.ale uwazam ze powinnysmy sie wspierac w tym bo naprawde mozna zwariować.co jeszcze dodacie?

    Ja marzę o jednej suszarce, to byłoby coś:) Cieszę się, że Ci się podoba. Znam wiele mam, które czują się podobnie i dlatego powstał ten wpis. Dzięki za swoje patenty.
    A ja już napisałam następny wpis jak ja ładuje swój akumulator żeby mieć na to wszystko siłę i chęć, bo wg mnie kiedy bardziej dbam o siebie to mam więcej chęci na inne rzeczy.

    Bardzo dobry wpis! Trafiony w punkt ☺

    PS Przy “head, shulder…” zamiast czytać od razu zaczęłam nucić. Także tego ??

    Teraz siedzę i śpiewam ? plus itsy bitsy spider… mam już chyba dziury w mózgu! Wpis boski ❤

    O nie 😉 ja mam teraz gorszą melodię w głowie:)

    Zazdroszcze Ci, ze masz jeszcze ochote i sily na nauke i zabawe. Ja po 3l wreszcie zaczynam oddychac, bo dzieci wreszcie sie razem bawia. 😀
    Pokazywanie fiszek?! Chyba biegajac za mlodszym :/ ktory nie bardzo ma ochote byc w okolicy jednego miejsca (specjalnie nie zapisalam, ze siedzi w miejscu) Marzy mi sie pokoj mniej do sprzatania 😛 u rodzicow moich w gora pol godziny jest blysk.
    Takze radzisz sobie SWIETNIE! 😀 Ale to na pewno wiesz 🙂

    Jakis czas temu na jednej z grup (Self reg) byla dyskusja o wczesnej nauce dzieci i wplywie na ich pozniejsze zycie, niektorzy lacza ja nawet z SI.

    U mnie jest różnie, są dni kiedy naprawdę sporo z dziećmi robię, a czasem nic. Też czekam do tego czasu, kiedy będą się bawić ze sobą. O, to muszę poczytać! Dzięki za komentarz!

    Mamą można być na wiele sposobów.
    Można po prostu być obok, zaprzątając sobie głowę własnymi sprawami, i zwracać uwagę na potrzeby dziecka z doskoku.
    Można też być uważnym na swoje dziecko, mieć dla niego cierpliwość i czas.
    Pochodzę z domu, gdzie mama zawsze była zabiegana, robiła zaocznie studia, pracowała na etacie i dodatkowo.
    Przytulała mnie babcia, opowiadała bajki babcia, życzyła dobrej nocy babcia.
    Kochana babcia.
    Całe życie ciągnie się za mną poczucie braku obecności i uważności mamy. Chociaż wiem, że starała się jak najlepiej.
    Każda mama chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Nie ma wzoru na bycie mamą.
    Jednak jedno jest niezmienne: warto być i potrafić słuchać.
    A ocenią nas nasze dorosłe już dzieci 🙂

    Dokładnie, dziękuję Ci za ten komentarz.
    Być i słuchać to mój największy priorytet, dlatego też czasem nie mam siły na inne rzeczy, bo o nich moje dzieci nie będą pamiętać, że nie były zrobione.

    Aniu najLOW! Jestem każda mamą po trochu, choć ta pierwszą bywam niezwykle rzadko. Na szczęście najczęściej trzecią. 😉

    Trochę przekolorowane te sytuacje z wpisu. Są różne mamy jedne dążą do perfekcji innym w ogóle na tym nie zależy. każdy jakoś daje radę. Ja mam dzieci w wieku Twoich – synek troszke mlodszy od Twojego. Mieszkamy na wsi wszędzie musimy dojechać autem a na zajęcia dodatkowe woźny córkę 18 kilometrów. Ogarniam dom ogrod i oboje pracujemy na etacie. W tej chwili jestem na urlopie macierzyńskim. Nie bede opisywala jak wyglada nasze zycie codzienne ale dajemy rade raz jest lepiej posprzatane raz mniej. Raz dzieciom wiecej czasu poswiecam raz mniej. Nie robię pełnego makijażu i nie chodze w szpilkach ale też nie wyglądam jak fleja w brudnych ciuchach i nie umyta. Bez przesady. Ja rozumiem ze macierzynstwo bez lukru, ale czytając takie rzeczy mam wrażenie , że niektóre matki traktują macierzyństwo jak karę. Wiem że to miało byc humorystyczne i na luzie ale mnie irytuje takie coś.

    Dodam jeszcze ze teraz jestem zachwycona że mam tyle czasu na obowiązki domowe i zabawę z dziećmi. Gorzej będzie jak wrócę do pracy , ale też jakoś damy radę

    Aniu, bardzo fajny artykuł. Prawdziwy, oj prawdziwy. Zimowe dni przepełnione chorobami i troskami i mąż, który jak pojawi się przed 20.00 to jakby był na urlopie, nauczyły mnie jednego, co dodaje mi sił – wszystko zniosę, niechaj tylko będą zdrowe. Czy jest zmęczenie wobec niepokoju rosnącej gorączki, dziecka wymiotującego każdym lekiem i lękiem, żeby tym razem ten katar nie zmienił się w nie-wiadomo-co. Tak więc, świętuję każdy dzień, gdy moje aniołeczki są zdrowe i jakoś czas leci:)

    Mi jest tylko bardzo ciężko zaniedbać dom, odpuścić pranie, sprzatąnie – wiem, że przecież nic się nie stanie, ale nie umiem. Nie potrafie odpoczywać, bo zaraz widzę tu bałagan, tu rzeczy do poprasowania albo chociaż okazję ugotowania czegoś, żeby było na potem. Mój mąż twierdzi, że nie umiem odpoczywać i chyba ma rację.

    To prawda! Ja też często mówię, żeby tylko były zdrowe, bo wtedy wszystko się wali.

    Prawie rok temu wróciłam do pracy po niecałych 6 latach w domu z dziećmi (w różnej konfiguracji) i choć nigdy u nas nie było jak w muzeum (do tego dwa psy) i zabawki są absolutnie wszędzie (!) to bardzo tęsknię do tamtego czasu… nie ma mnie z dziećmi i w domu przez 9 godz a tak naprawdę po powrocie muszę nadrabiać wszystko to, co kiedyś robiłam w wolniejszych chwilach przez cały dzień! Do tego dzieci chcą się bawić, a lista “to do” nie maleje… o dzieciach i tak myślę przez cały dzień… bardzo ceniłam sobie czas z nimi i z łezką w oku wspominam tamten czas (pomimo oczywiście ciągłego padania na twarz) 🙂 pozdrawiam!

    A ja muszę dodać, że u nas ogromną role odgrywa mąż-tata roczniaka:) warto angażować ojców, wysyłać ich na spacer czy do piaskownicy i w tym czasie polezec z ciepłą kawa/herbata i książka. Albo zrobić obiad lub pranie – zależy co bardziej pilne 🙂 wieczorem to mąż kładzie synka spać po wcześniejszym nakarmieniu, wstaje czasem w nocy… Naprawdę się da! doceniajmy naszych Mężów/ Ojców dzieci 🙂 nawet jeśli nie zrobią wszystkiego tak doskonale jak my to warto zawalczyć o ten czas dla siebie 🙂

    Za dużo widzimy w mediach przykładów, gdzie jest pięknie, czysto, fit i aktywnie. I potem nam się wydaje, że my to nie umiemy się zorganizować, że jesteśmy lenie, że mało od siebie wymagamy, a przecież u tych czy tamtych jest jak w bajce. I szukamy winy w sobie. Zapominamy, że świat mediów to nie do końca prawda.
    W kwestii porządku, mam do Ciebie, Aniu, pytanie… W jaki sposób “znika” u Was część zabawek z pokoju dziecięcego? Ja zawsze pod nieobecność dziecka chowałam część zabawek. Ostatnio jednak córka rozpoznaje co zniknęło. Nie mam zamiaru kłamać, że nie wiem, że zgubiła itp. Powiedziałam, że schowałam, bo było za dużo. Niestety uparcie domagała się zwrotu. Z jednej strony to są jej rzeczy, ma prawo je mieć i gromadzić, a z drugiej nie chcę żeby pokój przypominał magazyn. Jestem ciekawa jaki Ty masz sposób bo widzę, że zawsze dużo u Was nowości, a nigdy nie widać przeładowania przestrzeni 😉

    Zgadzam się, dlatego powstał ten wpis. Mamy blogerki bardzo często nie przyznają się, że mają nianię do dzieci i wszystko pieknie ogarniają.
    Wpis zabawkowy już pisze, bo już mnie dziewczyny prosiły:)

    Uwielbiam. Podsumowanie w punkt. Bo tak jak nasze dzieci są różne, tak i my na szczęście też. Nie ma mowy o zabawie jedną zabawką. Nie ma mowy o czystej podłodze, kiedy wieczór się zbliża. Były farby, była plastelina, konfetti więc komu w ogóle przyjdzie do głowy czysta podłoga ;). Jakoś utkwiło mi w pamięci “brudne dzieci to szczęśliwe dzieci”. Nie żebym nie myła, nie czyściła, i nie dbała o higienę. Ale serioo….? Latać z chusteczką jak tylko kawałek brzoskwinki skapnie na akurat białą bluzkę? Nie u mnie… 🙂 może inaczej sobie to kiedyś wyobrażałam… a już na pewno było inaczej, jak byłam tylko żoną (bez mamą i…). Ale jest jak jest. Jest super. Dwójka fajnych dzieciaków. Zdrowych!!! Lubiących spędzać ze sobą czas. (chociaż czasem te “lubienie” mija kiedy akurat w jednym momencie spodoba się ta sama zabawka… wtedy się dzieje, a tornado nadchodzi bardzo szumnie). Dzieciaki, które czują się kochane i czują się bezpiecznie. Wiem o tym!… a skąd? Bo nie boją się pokazywać Nam swoich uczuć i emocji. Pytają bez przerwy. Proszą o wspólną zabawę. I mimo że pranie aż wyskakuje z kosza… ja mam tą chwilę na wspólną zabawę. Trudno… upiorę jutro … albo pojutrze…. albo jak szafki będą puste 😉 … czasem czuję się non stop zmęczona i odliczam czas do powrotu mojego męża… każdy tak ma… bo każdego czasem dopada gorszy dzień! Pozdrawiam Aniu! tekst w punkt!

    Gratuluję tekstu, nie dość, że ważny to naprawdę dobrze napisany – świetnie się go czyta! U nas też różńie bywa, czasem więcej czasu spędzam naprawdę z dziećmi, czasem raczej obok starając się dotrwać do wieczora. Obecnie dla mnie najważniejsze, to nie dac się zjeść wyrzutom sumienia (ach, te moje wyobrażenia jeszcze sprzed pierwszej ciąży – tylko eko sreko, tv to samo zło… więcej szkody nam wyrządziły niz mogłam przypuszczać ;). Codziennie powtarzam sobie, że robię wszystko najlepiej, jak w danym momencie potrafię. Coraz częściej myślę, że to naprawdę wystarcza ::

    Ja też tak sobie powtarzam! Uważam też, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, dlatego nie trzymam się kurczowo różnych rzeczy. Jemy na śniadania jarmuz, a na kolacje parówki:)

    “animują towarzystwo od 3 h, patrzą na zegarek, a okazuje się, że minęło 15 minut” – uśmialam się niesamowicie ? super artykuł ?

    W punkt.
    Popłakałam się ze wzruszenia tak to pięknie ujęłaś. Już myślałam, że ja właśnie jestem życiową niedorajdą z tą potarganą fryzurą i stertą rzeczy do prania… na szczęście to norma. Staram się dbać o ważniejsze na ten moment sprawy i dziś się dowiedziałam, że to jest też OK.

    Dziękuję 🙂

    moje motto to “dzieci nie widzą bałaganu” 🙂 a patent to suszarka na pranie, polecam każdej mamie nawet jednego dziecka i lekki odkurzacz akumulatorowy.

    a mój patent to firma sprzątająca raz na kwartał.
    umyją okna, drzwi,lampy, kafelki, ściany, meble, przegonią pająki i cały nagromadzony kurz.
    dom jak nowy i szybkie codzienne powierzchowne sprzątanie wystarcza, aby było czysto i miło.
    naprawdę polecam.
    suszarka na pranie tez słyszałam że super patent. tyle tylko, że uwielbiam prasować, bo włączam sobie radio lub podcasty, zamykam się w pralni i relaksuję przy prasowaniu, przy okazji wymyślam, co ciekawego znowu uszyję 🙂

    Och tego mi dzisiaj było trzeba! Dziękuję Aniu że jesteś taką prawdziwą mamą! I super blogerką- ciągle co prawda nie wiem jak to robisz!? Super mama!

    Tekst genialny!!!
    Oraz mina Juliana, wpatrzonego w książki. I w to, czym się akurat zajmuje na innych zdjęciach.
    To jego skupienie jest nie-sa-mo-wi-te.
    Prosimy więcej takich celnych wpisów!
    🙂

    Fajny wpis Aniu, Tak po prostu. “Szybkie czesanie włosów w koczek na czubku głowy, po którym poznaje się wszystkie matki” – to też o mnie 😀 Ja zazwyczaj jakoś ogarniam, dom, młodą, pracę dorywczą… Ale bywają takie dni, kiedy młoda idzie spać a ja kładę się przy niej, bo… to uwielbiam 🙂 i nie obchodzi mnie wtedy sterta prania do prasowania. Kilka godzin może poczekać. Czasem zdarza mi się mieć gorszy dzień, brakuje mi cierpliwości, podnoszę głos i już po chwili tego żałuję, bo staram się jak najbardziej doceniać właśnie to, że jestem mamą. A wierzcie mi, że niektóre mamy przeszły naprawdę sporo, żeby tymi mamami być, a niektóre kobiety dałyby wiele, by być na naszym miejscu. I choć pobudki o 6 (optymistycznie) czasem zwyczajnie nie są tym, czego chcemy, to jednak moja córka to dla mnie cud, prawdziwy cud, dla którego warto starać się być prawdziwą, dobrą mamą. Taką kiedyś chciałabym być w jej oczach kiedy dorośnie.

    Przybijam Ci piątkę, bo bardzo podobnie myślimy. Jak wiesz, ja też mam drugie dziecko “cud” i podejście mi się mocno zmieniło.

    Ten początek to jakby o sobie czytała 😉 tzn. takie mam marzenie jak wstaję rano o 5.30 i … myślę, że dziś jeszcze trochę poleżę a jutro będę tą doskonałą 🙂 Ważne, że dziewczynki szczęśliwe 🙂 A mąż pod ręką bardzo pomocny i nie zastąpiony!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link