fbpx

Kiedy rodzic już nie wytrzymuje – stresory, które powodują, że mamy mniej cierpliwości

Cały dzień jesteśmy najlepszą wersją siebie, a wystarczy jedna czerwona kreska namalowana nieśmiało na ścianie, a my potrafimy zagotować się ze złości. Często zupełnie nie zdajemy sobie sprawy, co nas wprowadza w taki stan. Dziś chciałabym napisać o stresorach rodziców, czyli takich sytuacjach, które powodują, że nasze pokłady cierpliwości zdecydowanie za szybko się kończą.

Poprzedni wpis o przyczynach trudnych zachowań u dzieci bardzo Wam się podobał (Kiedy dziecko gorzej się zachowuje), więc tym razem, aby mieć pełny obraz – napiszę o naszych stresorach, z którymi można próbować sobie radzić.

Każdy z nas ma zakodowane inne sytuacje, które wyprowadzają z równowagi, mam je również i ja. Jestem tylko człowiekiem.

1. Wyjazdy z dziećmi

Chociaż może to tak wyglądać: wypoczęta i uśmiechnięta mama. Niestety na zdjęciach nie widać odliczania do dziesięciu, wzdychania i przewracania oczami. Osobiście wyjazdy z domu z dziećmi znoszę dość ciężko. Jestem osobą, która ma WSZYSTKO zaplanowane i jestem spakowana na każdą ewentualność. Jednak zawsze zdarzają się sytuacje, które są dla mnie nowe i niekoniecznie chciałabym je przeżyć na wyjeździe.

Niestety one najczęściej dotyczą zdrowia. Mieliśmy kilka takich sytuacji, które były dla mnie ogromnie stresujące i podczas nich marzyłam żeby być w domu. Jedna sytuacja: Julek nastąpił na pszczołę, a my nie mieliśmy nic do wyjęcia żądła, a druga to rotawirus, który nie oszczędził nikogo z nas i rodziny naszych znajomych.

To dlatego zawsze moja apteczka wygląda jakbym wybierała się na wojnę, a i tak zawsze czegoś mi brakuje. Pisałam Wam już jak wygląda moja Apteczka na wyjazd z dzieckiem, i że mam w niej wiele lekarstw i zawsze sprawdzam ich przydatność przed wyjazdem.

2. Zmęczenie

Kiedy jestem zmęczona to wystarczy błahostka, aby pokłady mojej cierpliwości doszły do zera. Intensywniej wtedy odczuwam dochodzące bodźce i one powodują u mnie zdenerwowanie. Pamiętam też, jak dzieci wstawały po kilka, kilkanaście razy w nocy i na drugi dzień byłam nieprzytomna, to dosłownie od rana chodziłam zła jak osa.

W takie dni przechodzę w tryb „oszczędzania energii” – staram się nie robić nic poza tym, co trzeba. Robię szybki obiad lub kupuję w barze mlecznym, porządki zostawiam na „lepsze dni”, a sama korzystam z drzemki dziecka, żeby chociaż na 20 minut zmrużyć oko.

3. Telefon

Telefon to takie okno na świat – wszystko możemy tam sprawdzić, pogadać z przyjaciółką, czy pooglądać inspiracje na Instagramie. Są jednak dni, kiedy kładę telefon daleko, bo widzę, co ze mną robi.  Kiedy piszę sms-a lub sprawdzam informacje i dzieci mnie o coś proszą, to pojawia się u mnie dziwne uczucie, którego nie potrafię do końca opisać, ale nie jest ono dobre.

Kiedy do tego dojdą emocje, codzienne sprawy, to telefon często tratuję jako ucieczkę do lepszego świata (bez bałaganu i obowiązków). Niestety poprawa jest tylko chwilowa, bo później wracam do moich okruchów na podłodze i kosza z praniem. Widzę, że nie wpływa to na mnie dobrze, dlatego biorąc telefon do ręki w takie trudne dni staram się patrzeć na wszystko, jak na bajkę (wiem, że nie do końca jest to prawdziwe).

4. Bałagan

Doszłam do kolejnego mojego stresora, który naprawdę potrafi mnie zagotować w kilka sekund. Sprzątam, odkładam i przechodzę do następnego pomieszczenia. Wracam za chwilę do niego, a tam już LEGO na podłodze i pomazane biurko. Biorę kilka oddechów i w głowie sobie tłumaczę: „Za 15 lat będziesz miała porządek i będziesz za tym tęsknić” i trochę mi lepiej. A jak sobie z tym radzę? Zabawki sprzątamy razem, wieczorem, bo naprawdę nie mam siły ani chęci odnosić każdej rzeczy co chwilę.

Moim stresorem było też pranie, ale kilka miesięcy temu kupiliśmy większą pralkę (dzięki temu robię pranie zdecydowanie rzadziej) i suszarkę (pranie nie stoi w przedpokoju). Dzięki temu trochę szybciej schodzą nam obowiązki domowe. Mąż zawsze ogarnia kuchnię, a mi zostaje reszta.

5. Kawa, a właściwie brak kawy

Kawa to moja mała, chwilka dla siebie – takie przytulenie od środka. Mam w środku dnia 2 takie momenty, a czasem nawet 3. Kiedy coś się dzieje i nie mogę wypić mojego ulubionego napoju, to jest mi bardzo ciężko. Dosłownie nie potrafię się wziąć w sobie żeby coś zrobić. Staram się też żabym mogła wypić ją w spokoju i to całkiem ciepłą, od razu po zaparzeniu. Takie 15 minut dla mnie, ładuje moje akumulatory do końca dnia, a jeżeli jeszcze mogę drugą ręką przejrzeć gazetkę to jestem przeszczęśliwa.

6. Będę później – wiadomość od męża

Ja wiem, ja to wszystko wiem. Ale czasami naprawdę odliczam minuty do jego powrotu. Brakuje mi dorosłej osoby, z którą nie muszę negocjować koloru talerzyka. Co robię w takich sytuacjach? Najczęściej ubieramy się i idziemy na podwórko – tam zawsze mogę spotkać sąsiada, nie widzę zabawek na podłodze, a dzieci mniej się kłócą. To moje remedium na stres – patrzę na drzewa i jest mi lepiej.  A na męża czekamy na podwórku i nawet nie zauważam, że miał być później.

7. Niezaspokojone potrzeby, ciągle spychane na dalszy plan

Pamiętam jak dziś, jak byłam sfrustrowana, bo ciągle spychałam moje potrzeby na koniec. Kiedyś w końcu miarka się przebrała i powiedziałam koniec. Teraz na bieżąco staram się zaspokajać swoje potrzeby, tak żeby znów nie dojść do tej ściany. Więcej mówię: „Jak skończę to Ci przyniosę”, włączam bajki po to żeby w spokoju się wykąpać i zebrać myśli, bardziej o siebie dbam.

To wcale nie znaczy, że jestem złą matką, tylko ja to wiem, że im bardziej dbam o swoje potrzeby tym mam więcej cierpliwości i zasobów.

8. Zabawki, które doprowadzają mnie do szału

Piasek kinetyczny, gwizdek, harmonijka, flet – wszystko poszło na górę do szafy. Nic się dzieciom nie stanie, jak nie pogwiżdżą przez 2 minuty, a mój stan psychiczny zdecydowanie będzie lepszy. Te wszystkie przedmioty wprowadzają mnie w stan walki lub ucieczki, tylko nie mam gdzie uciekać…

9. Mamo, to moje!, czyli kłótnie dzieci

Są takie momenty, że chciałabym tego nie słyszeć, ale się nie da. Coraz normalniej podchodzę do takich awantur i staram się nie wnikać i nie analizować. To mi pomaga i przez to dzieci uważają, że jestem sprawiedliwa. Nie pytam, kto pierwszy, kto bardziej itd. Tylko słucham i ewentualnie pozwalam nazwać emocje. To naprawdę im wystarcza.

10. Brak czasu dla siebie

Nie da się non stop zajmować dziećmi i nie oszaleć. Kiedyś ciągle spychałam ten czas dla siebie, kiedy dzieci zasną, a to może zrobię w weekend. Ale doba z gumy nie jest i ostatnio zauważyłam, że się zapędziłam w pułapkę: „Nic się nie da zrobić z dziećmi”.

Nie wiem czemu tak myślałam i wszystko zostawiałam na czas kiedy śpią lub wyjdą z mężem na podwórko. Okazuje się, że tak naprawdę bardzo dużo rzeczy da się zrobić z dziećmi obok np. paznokcie lub poczytać książkę. Te ograniczenia były tylko w mojej głowie, a ja się dałam złapać.

To lista moich największych stresorów, z których doskonale zdaję sobie sprawę i staram się ich unikać żeby nie być sfrustrowana i z ograniczonymi zasobami cierpliwości. A Wasza lista jak wygląda?

Komentarze

    Zdecydowanie zmęczenie…Obserwuję siebie już od jakiegoś czasu. Mój poziom energii i cierpliwości z rana i rozładowaną baterię wieczorem. Wieczorem naprawdę trudno nie dać się wyprowadzić z równowagi z powodu byle pierdółki. Chociaż inne rzeczy też w punkt. Mam to samo z telefonem. I z martwieniem się. Ciężko mi zachować spokój na zewnątrz, jak mam niepokój w środku. Mój mąż nazywa ten stan u mnie MARTWICĄ;)
    Do Twojej listy dorzuciłabym jeszcze presję czasu. To że trzeba się zebrać gdzieś na czas, zrobić coś o określonej porze. Szybko, szybko, po trupach, do celu, byle na czas…

    Aniu bardzo Ci dziękuję za Twoje teksty. Nie jest to jakieś pitu, pitu, tylko za każdym razem dawka sporej, fachowej wiedzy. Nawet jak lokujesz produkt, to jest to wartościowy tekst, z którego można coś dla siebie wynieść. Nebule jest jedynym blogiem, który czytam regularnie (właściwie jedynym, jaki w ogóle czytam). Chcę, żebyś wiedziała, że cenię to o czym i w jaki sposób piszesz:)

    Iwona bardzo Ci dziękuję za ten komentarz. Staram się aby każdy tekst był dla Was wartościowy i żebyście mogły coś z niego dla siebie wyciągnąć.
    Presja czasu jest straszna, u nas zaraz zacznie się szkoła, więc nerwowe poranki przed nami. Tylko przygotowanie i plan działania nas uratują.
    Pozdrowienia

    A najzabawniejsze, że kiedy ja uczę się ograniczać swoją liczbę stresorów i np dbam bardziej o siebie chcąc dopić kawę, czy czytając przez 15 minut to jestem przykładem dla córki. Mając 4 lata tak samo, ma swoje chwile z książką kiedy nie chce żeby jej przeszkadzać, albo po przedszkolu chce wypić lemoniadę bez gadania i pytań jak było. Podwójna korzyść.

    A fakt, nie napisałam o tym, ale to jest prawda. Pokazujemy, że o siebie dbamy 🙂

    Kawa i przytulenie od środka, świetnie to ujęłaś:) póki co moje dziecko jest jeszcze małe więc niektóre stresory dopiero przede mną:) obecnie wyprowadza mnie z równowagi i sprawia że w oczach pojawia się chęć mordu;) wszystko co wybudza moje dziecko ze snu, szczekanie psa, głośniejsza rozmowa pod oknem, czy krzątanie się męża po kuchni ( bo przecież jak on może tak hałasować), itp. wynika to raczej z tego że córka od narodzin śpi nazwijmy to “czujnie”, zrozumie ten kto miał podobny przypadek:)

    Minie 😉 pamiętam jak dostawałam wscieklicy w nocy na wszelki wypadek “musisz tak szelescic kołdrą?” “następnym razem nalej wodę do kubka bo ta butelka okropnie hałasuje”

    Nie sposób się nie zgodzić z którymkolwiek punktem, choć dla mnie ostatnio najgorsze są ich kłótnie, stresujące nie tylko dlatego, że piszczą i krzyczą, ale dlatego, że wiem, że mąż jeszcze mniej ma do tego cierpliwości, więc chcę załagodzić sytuację, zanim on się zdenerwuje. Chyba jednak zastosuję Twój sposób po prostu wysłuchania, bo moje interwencje ostatnio ciągle kończą się płaczem i obrażeniem jednej z nich 😏. Dla mnie ostatnio najbardziej stresujące jest poranne ubieranie się młodej i jej ćwiczenia od logopedy, których oczywiście nie chce wykonywać 😅

    Takie atawizmy w nas się budzą jak zostajemy matkami. Zupełnie jakbyś strzegła jaskini;) Znam to bardzo dobrze i na czas drzemki Julka zawsze wieszam kurtkę na domofon;)

    Bardzo mi się podoba fragment o tym, że im bardziej zadbamy o swoje potrzeby tym więcej mamy potem zasobów do poświęcenia dzieciom. Bardzo też się identyfikuję z tą reakcją na SMS od męża… Ja naprawdę rozumiem, że to się zdarza że są nadgodziny i trzeba czasem więcej popracować. Ale jak naprawdę akurat jest dzień jęczenia przez cały dzien, a za oknem smog albo 35 stopni to ten SMS to dla mnie jest równowartość włączenia Maszy, żebym mogła się uspokoić waląc pięścią w poduszkę w sypialni ??? super tekst, dzięki!

    Ja kiedyś wpadłam w taką pułapkę, że muszę być dla dzieci w 100%, ale na szczęście w porę zobaczyłam, że tak się na dłuższą metę nie da. Im więcej tych momentów dla siebie, tym lepszą jestem mamą.
    A ten sms – och jak dobrze rozumiem.

    Ja dodalabym jeszcze do tej listy ciagle porownywanie mnie do mojej mamy przez mojego tate.
    Mieszkamy z moimi rodzicami i mysle ze to jest najwiekszy stresor dla mnie zaraz po zmeczeniu. Moja mama nidgy nie miala pomazanych mebli a ja z dwojka dzieci ( jedno jest jeszcze niemobilne) juz mam stol w kuchni wymazany markerem albo przescieradlo i posciel mazakami kredowymi! O zgrozo co to bedzie jak drugie dolaczy do pierwszego? Malarzy bede miala w domu;-)
    Dobrze ze istnieja takie blogi i matki matki wspieraja dobrym slowem. Nie czuje sie wtedy osamotniona w tych swoich codziennych “walkach” 🙂

    Puszczaj to mimo uszu:) Ja pochowałam markery wyżej, a Julek dziś wziął niezatęperowany ołówek i pomazał po ścianie ;/

    Na wszystko robie “pphi!” ale gdy wysiadamy z auta zaczyna sie koncert rocka na dwa głosy… Och #@#! I tak planuje jakieś wyjście, ale przekonać mojego niezwykłego 4latka do nowego miejsca to jakiś kosmos (oczywiście młodsza siostra wtedy ani myśli wycofać się z nowego miejsca) i broń Boże nie stresują mnie spojrzenia lub dziwne komentarze; tylko to że tam jest coś czym byłby zachwycony, ale on nie może się przełamać :[ to jest mój mega stresor… zagryzam zęby i do przodu, kiedyś będzie lepiej 🙂

    Mamy dzieci w wyzwaniami rozwojowymi powinny dwa razy więcej czasu poświęcać sobie, a wiem, że mają tego czasu dwa razy mniej. Ściskam!

    Piszesz o rotawirusach, mam pytanie – jako mama 3-miesięcznego maluszka- czy szczepiłaś dzieci przeciw rotawirusom? Masz w tym temacie jakieś doświadczenie, obserwacje?

    Nie szczepilam, ale szczerze po ostatnim Rota żałowałam, że tego nie zrobiłam

    Ja też się wahalam, ale po 1 rota ktory dopadł całą rodzinę a maluch przeszedł tak łagodnie że ledwo zauważyłam że to też to, uznałam że to było najlepsze szczepienie ever 😉

    U nas pierwsze rota było w miarę, ale 2 m temu dzieci przeszły strasznie. Musiałam z Lil jechać do szpitala, ale na szczęście podali jej syrop przeciwwymiotny i się nie odwodniła. Dwa dni póżniej zaczął Jul i podałam mu ten syrop – wymioty od razu ustąpiły.

    Problemy z brzuchem miały długo, chyba jeszcze z tydzień podawałam Tasectan.

    10. To mój problem. Jak dajesz radę prasować, czytać książkę przy dzieciach? Ja mam synka 20 miesięcy i córkę 4 lata i te rzeczy odpadają. Młody raz mi gorące żelazko prawie zwalił. Od tego dnia koniec prasowania przy dzieciach.

    oj tak… lista stresorow sie wydua zwlaszcza na zmeczeniu. Wtedy nawet niechec ubrania sie w tym momencie mojej prawie 3 latki doprowadza mnie do szalu. Przyznam, ze czasem doluje mnie social media – wystylizowane dzieci w pieknie posprzatanychbi wystylizowanych domach z usmiechnieta rownie wystylizowana mama z pueknym makijazem i nienaganna fryzura. zwlaszcza kiedy zaraz potem rozgladam sie po swoim mieszkaniu ktore wyglada jak po wybuchu bomby atomowej bo w salonie byla trzy latka, ktora zajela sie soba bo ja np musialam cos zrobic do pracy na kompie do tego ja w rozciagnietej najwygodniejszej wersji siebie czytaj dresie a moja corka rozczochrana bo wlasnie szalala pod kocem. wmawiam sobie, ze te piekne foty to tylko czastka zycia, ze u was jest czasem taki sam nieogar. dlatego takie posty sa budujace bo w swiecie idealnych obrazkow na wyciagniecie reki latwo popasc w depresje.

    U nas dosc ostro weszlismy w wiek 6lat. Mozn a napisac, z e niemal ksiazkowo 🙁 czytam “Your six – year old” . Wy pewnie nie macie takich problemow, a ja j uz wysiadam i mam co raz mniej empatii. :'( musialabym chyba wszystko pochowac. :/ ostatnio NON STOP cos! A to w zlewie jest staw, pomimo, iz jest dwor, Wylal pol mydla po wannie, powtarza po nas, ciagle upadki itd. :'(
    Now wiem co robic, bo za chwie szkola i boje sie,ze tam bedzi e go to duzo wiecej kosztowac. 🙁

    Zeby nie bylo, specjalnie pisze bezosobowo. 🙂
    Dziecko poszlo do lazienki, cos dlugo, schodzi zadowolone, slysze wode. Oba kurki na maxa odkrecone :/ dobrze, ze uslyszalam. Dosc czeste upadki, zawsze zasuwali suwak w trampolinie, pomimo upomnienia pach! Wypadek. :/
    Znosi rzeczy do stolu, m.in.zabawki. w sumie nawet sie nimi nie bawi :/ znosi je tam. 1000 pomyslow na minute 😉
    Ostatnio jakby trudniej bylo sie skupic. :/ Zbiera WSZYSTKO 😛 papierki, patyczki I co tam znajdzie na… Ulicy! Ze szkoly tylko w pierwszym tyg.: patyki, pociag, klocek. Czy takie zbieractwo cos oznacza?
    I historie, ktore czasem opowiada :O
    Skad je bierze?! Nie mam pojecia.
    Sama pisalam wiersze i ksiazki w podstawowce, nie moge si e doczekac kiedy nauczy sie pisac 😀
    Powtarza nie raz po nas slowa :/ to takie wkurzajace :/ Troche jakbysmy mieli nastoletnie dziecko 😛
    W “Rozwoj psychiczny dzieci 0-10” jest np. , ze moze w tym okresie traktowac gorzej mame, zdarzylo sie, ze tak sie poczulam.
    Choc po czesci moze przesadzam? 🙁 Moze to ja mam problem?
    Dziekuje Aniu.

    To tez moja lista… Dopisalabym jeszcze gości, ale to u nas rzadko i poród-jeszcze rzadziej ;p Tylko akurat u nas za 3 dni i chociaż bardzo tego nie chcę chodzę rozdrażniona i niespokojna:( A co będzie dalej to wiedzą mamy niemowlaków i starszakow:) Jeszcze jak się zbiega z sezonem jesienno-zimowym, przeziebieniami i ciasnym mieszkaniem…

    Zgadzam się w 100 procentach. Osobiście nie umiem wybrnąć z ostatniego punktu. Czuje jakąś wewnetrzną blokadę :/

    Moim najwiekszym stresorem jest brak wsparcia od męża. Trudno jest ciągnąć rodzicielstwo gdy nie gra się do jednej bamki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link