Nasze pierwsze chwile były trudne. Ja po urodzeniu córki przez godzinę byłam operowana, a ona leżała w cieplarce, patrzyła na mnie i czekała… Nigdy nie zapomnę tego widoku, ta godzina była dłuższa niż całe dziewięć miesięcy ciąży 🙁 Tęsknota i potrzeba przytulenia jej były tak wielkie, że nie czułam żadnego bólu i strachu, chciałam tylko jak najszybciej ją mieć przy sobie.
Samo przyjście na świat mojego już prawie 11 miesięcznego Ksawcia było wzruszającym momentem. Synek jest wcześniakiem także bardzo martwiliśmy się o jego zdrówko A ja od samego początku walczyłam o laktacje. Udało się…po wielu godzinach spędzonych w szpitalu, przy latkatorze nakarmić synka mleczkiem prosto z cycusia ? ?? był to wspaniały moment który powatarza się każdego dnia i średnio co 3 godziny 🙂 W związku z chęcią ponownego powiększenia rodziny nasza droga mleczna pewnie powoli dobiegnie końca książeczka byłaby pomocna Synek uwielbia książeczki 🙂
W któryś dzień tuż po wyjściu ze szpitala śpiewałam pierwszy raz na głos mojej córeczce jedną z moich ulubionych piosenek z dzieciństwa,czyli “Czarne Jagódki” Fasolek i naprawdę się popłakałam ze wzruszenia tą chwilą ??
Synek miał tydzień, byliśmy na pierwszej wizycie u pediatry. Piękny, słoneczny, zimowy dzień. Czekając na badanie owinęłam brzdąca flanelową pieluszką w myszki, spał słodko w moich ramionach w promieniach zimowego słońca. Walczyliśmy wtedy o karmienie. Maleństwo wyrosło na 2 letniego myszoskoczka ? nadal kp, kiedy usypia w moich ramionach to nadal widzę tą małą myszkę.
Zanim nie zaczęłam karmić piersia, nigdy nie rozumiałam kobiet, które się tym zachwycały. Moja córka ma 7 miesięcy; kocham być jej mama i nasze chwile bliskości. Jest to dla mnie wyjątkowe doświadczenie. Bliskość. Jej spojrzenie skierowane na mnie. Dotyk. Czułość. I fala miłości, która przepływa przeze mnie niezależnie od mojego nastroju czy okoliczności, codziennego trudu i zmęczenia. Skoro miłość wyraża się przez obecność, to mnie karmienie jej uczy; wymaga zwolnienia tempa, wdziecznosci, że jesteśmy my: ona i ja; że Ktoś nam siebie nawzajem dał.
Mój pierworodny Kubuś ma już siostrę mlodsza o 1,5 roku. Nasza droga mleczna była bardzo intensywna. Częste karmienia, niechęć do rozszerzania diety. Karmiłam będąc w drugiej ciąży do czasu aż musiałam przyjąć leki podtrzymujące ciążę. Pierwsze odstawienie poszło gładko. Po dwóch dniach Kuba przestał prosić o mleczko. Gdy pojawiła się siostra Kubuś widział gdy ją karmiłam i sądziłam że to akceptuje. Problem zaczął się po infekcji zlapanej w żłobku. Kubuś odmawiał wszelkich pokarmów i poprosił o mleczko. Przez kilka miesięcy karmiłam w tandemie. Jednak ta sytuacja była męcząca a dodatkowo nieakceptowana przez otoczenie. Trzy miesiące temu mieliśmy kolejne odstawienie z mojej inicjatywy. Obecnie staram się nie karmić młodszej pociechy na jego oczach. Jednak Kubuś wciąż pamięta swą stratę. Niemal za każdym razem gdy wtula się we mnie, próbuje siegnąć po pierś, gdy to się nie udaje, ssie mój dekolt. Bywa agresywny wobec siostry. Taka książka bylaby nam bardzo pomocna w drodze do zaakceptowania pożegnania z piersią.
Pamiętam jak byliśmy już z Synkiem w domu, ja w szoku emocji poporodowych i obolała po porodzie, kompletnie nie wiedziałam jak to wszystko ‘ugryźć’… I któregoś razu spojrzałam na to moje maleńkie dziecko i pomyślałam (pierwszy raz od początku ciąży), że jest …doskonały. Taki jak miał być, choć nigdy go sobie nie umiałam wyobrazić i że pojawił się w najlepszym dla nas wszystkich czasie. To jest jedno z moich najsilniejszych wspomnień z początku macierzyństwa,
Właśnie biję się z myślami…. Mam problemy zdrowotne i synek w nocy cały czas śpi na piersi, inaczej jest płacz i zawodzenie. Niestety zaczynam być coraz bardziej zmęczona, ale tak uwielbiam karmić synka piersią, że mam wielki problem. Co robić…. Jeszcze jest za malutki, żeby wytłumaczyć bo skończył dopiero rok. Tak bardzo starałam się o to, by udało nam się ta cycusiowa przygoda. Niestety z córką się nie udało. Tym razem nie dałam za wygraną. Było bardzo ciężko i dlatego tak bardzo mi teraz żal kończyć to co tak wspaniałe.
Och, aż się wzruszyłam! Szkoda, że rok temu, kiedy odstawiałam mojego ponad 2-letniego synka, nie było tej książki. Na szczęście poszło nam dużo lepiej niż się tego spodziewałam, ale nadal wzruszam się, jak myślę o karmieniu… Ale zaraz znowu zacznę drogę mleczną, bo rodzę córę za jakieś 2-3 tygodnie. Tytuł już sobie zapisuję!
Pierwsze chwile z pierwszą córeczką były bardzo wzruszające, bo z racji niewielkich problemów zobaczyłyśmy się dopiero ponad trzy godziny po porodzie. Walka i próby ssania piersi były na początku bardzo trudne ale i zabawne bo tutaj od razu wyszedł na jaw temperament córci 🙂 – postawiła po raz pierwszy na swoim i po wielu próbach zatrybiła. To dopiero było wspaniałe! Natura w czystej postaci i ten uśmiech przy ssaniu. ♥ Coś niesamowitego! Z młodszą było zupełnie inaczej, bo cała umorusana, tuż po porodzie, została przystawiona i od razu wszystko zadziałało. Jej mlaskanie i wzdychanie przy piersi zapamiętam do końca życia. Teraz właśnie planujemy odstawienie. 🙂
Witam serdecznie 🙂 Maks przyszedł na świat poprzez cesarskie cięcie. Po “wydobyciu” pokazano mi go na chwilkę oraz jak przewożono mnie do sali poporodowej również na sekund parę. Na dłuższy pierwszy wspólny pobyt musiałam poczekać niestety prawie 3 godziny. Na badaniu prenatalnym wyszło podejrzenie niedrożność jelita cienkiego. Na szczęście okazało się, że wszystko ok z maluchem. Pierwsze wspólne godziny nie wypuszczałam synka z rąk. Przystawiałam do piersi. Płakałam ze szczęścia. Obecnie Maksymilian ma 17 miesięcy i nadal karmię go piersią. Od 7 miesięcy pije tylko z prawej piersi. Jakoś mi ciężko mu odmówić hehe. To jest Nasza chwila. Jednakże moment odstawienia zbliża się powoli. Będzie to ciężka decyzja.
Dla mnie najbardziej wzruszajacy był moment, gdy po cesarskim cięciu, pani pielęgniarka podała mi synka do przywitania sie. Nie mogłam się opanować -płakałam jak nigdy dotąd 😉 ze szczescia, z poczucia ulgi, a przede wszystkim dlatego, że synuś, pomimo komplikacji, był zdrowy. Co najzabawniejsze, po 2 latach od porodu, mnie nadal wzruszają każde narodziny dzieci (nawet podczas ogladania filmu :D).
Pierwsze chwile jak się spotkaliśmy po długim porodzie zakończonym cesarką były bardzo wzruszające, ale moment kiedy 2miesięczn synek obudził się po ciężkiej operacji będziemy pamiętać do końca życia. Radość i łzy jednocześnie. Teraz po 2,5 roku karmienia powoli myślę o zakończeniu tej drogi, mam nadzieję, że książka nam to ułatwi.
Zaczynałam karmić 4 razy,dwa w szpitalu ,dwa w domu. Każdy raz był piękny,każdy inny… Pierwszy,osiem lat temu,nie wiedziałam nic,bałam się wszystkiego,mój synek przespał całą pierwszą dobę a potem zaczęły się trudności,ból ,nawał,poranione brodawki,przetrwaliśmy i wytrwaliśmy dwa lata. Drugi,prawie 5 lat temu,było o wiele łatwiej,wiedziałam na czym mi zależy,wiedziałam,czego na pewno nie chcę,wzięłam córeczkę do siebie i tak przeleżałyśmy jedząc i śpiąc cały pobyt w szpitalu,karmiłyśmy się 14 miesięcy,krótko,żałuję do dziś,nie dałam rady wytrzymać bólu piersi, byłam w ciąży… Trzeci,mój idealny poród domowy,we własnej wannie,córeczka od razu przystawiona do piersi, urodziła się tuż przed 23,a nasz kontakt skóra do skóry trwał aż do rana,karmiona do dziś,rzadko,ale nie umiemy powiedzieć pa pa cycusiowi i tp dla niej ta książka…karmiona całą czwartą ciążę i już 11 miesięcy w tandemie… Czwarty początek,po równie cudownym porodzie domowym,trochę trudniejszy bo w tandemie,ale idealny,bez bólu,nawalu,żadnych problemów,karmienienie trwa do dziś… Od 8 lat z około dwuletnią przerwą karmię piersią <3
Nasz najbardziej wzruszający moment z pierwszych chwil bycia razem to… pierwsze chwile. Dostałam na piersi małą, wilgotną i cudownie miękką kuleczkę. Byłam tak przejęta, zdenerwowana, przerażona i jednocześnie szczęśliwa, że nie potrafiłam nic powiedzieć. Było mi już wszystko jedno, świat się zatrzymał. Byliśmy tylko my we troje: mama, tata i córeczka. Wydawała się taka krucha, delikatna, że bałam się przesunąć ją choćby o milimetr. Leżała tak, że nie widziałam jej buzi. Palcami badałam jej małe ciałko i wyobrażałam sobie jak wygląda. Była w końcu ze mną a ja przez dobrych kilkanaście minut wciąż nie znałam jej buzi. Poprosiłam męża,by zrobił jej zdjęcie to chociaż tak ją zobaczę. To są pierwsze zdjęcia córki, jakie mamy. Lekko rozmazane, niewykadrowane, ale najpiękniejsze jakie posiadamy. Za każdym razem, gdy je oglądam w magiczny sposób wracają do mnie wszystkie emocje i wrażenia z tamtych minut. Na nowo czuję to delikatne i wilgotne ciałko, ręce mi znów drżą i palce mimowolnie szukają tej małej twarzyczki, by ją odkryć. Dziś ma już prawie 2 lata, droga mleczna trwa, choć próbujemy ją wspólnie zakończyć, bo niebawem pojawi się nowy smakosz mleka mamusi. Trudno jest jednak odmówić tej małej buzi.
Mam dwójkę dzieci, starsza trzylatka podjadam jeszcze mleczko rano i wieczorem. Z nią droga mleczna była dość prosta bo jadła od pierwszych chwil dużo i chętnie. Jej młodszy brat, obecnie 8 miesięczny urodził się 7 tygodni przed terminem. Po cc wzięto go na patologie noworodka a ja czekałam na sali pooperacyjne prawie 20h zanim mogłam w końcu pójść go zobaczyć… Kiedy w końcu do niego doczlapalam, wzięłam go na ręce (na szczęście nie musiał być w inkubatorze), usiadłam z nim i przystawialam go do piersi… To była niewiarygodna chwilą… Taki maluszek a pięknie złapał i zaczął jesc:) Pomimo tego pięknego startu nie było tak prosto, pierwsze dwa miesiące to było nieustanne odciaganie mleka i przeboje z laktatorem, bo synek nie miał jednak dość sił, aby jeść sam dostatecznie dużo. Po 2 miesiącach udało nam się przejść na pierś i mam nadzieję że będzie chętny do mleczka równie długo jak jego siostra:) Książka z kolei może zainspirowalaby właśnie ją do decyzji o rezygnacji z tych ostatnich karmien które pozostaly:)
Maria urodzila sie w niedziele, 30 grudnia, zamiast trzy dni pozniej. Oddzial szpitalny byl cichy i spokojny. Znieczulenie zewnatrzoponowe zadzialalo (inaczej, niz przy trudnym pierwszym porodzie – synka) wiec czulam, jak, jak lekarz wyciaga przez brzuch moja corke, slyszalam jej pierwszy placz i czulam jej otulone bialawa mazia cialko na moich piersiach… od pierwszego karmienia bylo z gorki. Poza peknieta brodawka, i przez to jednym cysiem przez 24 godziny. Nasza droga mleczna trwala sielankowo 5,5 roku – 66 miesiecy. W miedzyczasie, majac niespelna 3 lata, corka zaczela przedszkole – cycus byl przed i po. Ja bylam na kilkudniowej delegacji w dalekim kraju – cycus byl po powrocie, jak gdyby nigdy nic. Az pewnego dnia, w czerwcu, okazalo sie, ze mleczko juz nie leci… Teraz cora karmi piersia lale. I tuli moje piersi, tak po prostu, kiedy potrzebuje wyjatkowo duzo bliskosci. 🙂
Mój synek urodził się przez cesarskie cięcie i prawie od razu pielęgniarka przyłożyła go do mojej piersi i mój maleńki z wielkim apetytem przyssał się do mnie mimo że mną jeszcze telepalo z zimna po znieczuleniu i ten apetyt na mleczko z cycusia utrzymuje się mu do dzisiaj choć ma już prawie dwa latka i pora już na rozstanie z cycusiem
Jestem mamą dwójki maluchów: prawie czterolatki- karmionej piersią prawie 14 miesięcy- i prawie roczniaka- małego smakosza maminego mleka, który na ten moment ani myśli się z nim rozstawać ? Kiedy myśle o najbardziej wzruszającym momencie z nowym członkiem rodziny, to niezmiennie od prawie roku przed oczami staje mi obraz pierwszego spotkania moich dzieci. Kiedy weszliśmy z mężem i maluszkiem do mieszkania, gdzie czekała nasza starsza córka byliśmy pełni obaw. Niepotrzebnie, jak się okazało, bo córka już od progu chciała go poznać . Wykrzykiwała z uśmiechem: „on wydał jakiś dźwięk!”, a kiedy maluszek był już w swoim łóżeczku, córka wspięła się na nie i komentowała wszystkie szczegóły jego fizjonomii: „zobacz, on ma takie małe uszy, a ja mam takie duże!”. To był chyba najszczęśliwszy moment mojego podwójnego macierzyństwa.
Wystarczylo mi tych kilka zdjec ksiazeczki, zebym sie wzruszyla 😉 Synek wlasnie wczoraj skonczyl rok, niestety w najblizszym czasie z powodu powrotu do pracy bedziemy musieli odstawic dzienne karmienia i sama mysl o tym wywoluje we mnie smutek. Probuje przypomniec sobie najbardziej wzruszajaca chwile, ale nie wiem, o czym napisac. Czasem trudy codziennego dnia przeslaniaja to, co piekne. Ale patrzac wstecz na ten rok moge powiedziec, ze byl on przepelniony najczystszym zachwytem. Patrzylam na te mala istotke i zachwycalam sie tym, jaka jest idealna 🙂 Kazda nowa umiejetnosc, nowa mina, czy dzwiek wzbudzaly nasz zachwyt. I tak jest do dzis 🙂
Kochane, jestem mamą niespełna 13-letniej Marysi i 1,5-rocznego Maksia. Jak widzicie różnica wieku moich dzieci jest dość spora… Marysia musiała się trochę naczekać na swojego wymarzonego braciszka… w kółko pytała się kiedy zostanie starszą siostrą… radość rozkwitła w niej kilka lat temu gdy zaszłam w ciążę, niestety gdy już rozbudziła w sobie nadzieję okazało się że poroniłam. W 2017r. znowu rozbłysła nadzieja i szczęśliwie na początku października urodził się nasz Maksiu ? Moment, który dla mnie był pełen wzruszenia i szczęścia nastapił gdy córka przyszła do szpitala przywitać się ze swoim braciszkiem… w jej oczach widziałam, łzy szczęścia, dumę, radość…piękne prawdziwe emocje… i powiedziała mu cichutko na uszko: ❤”NARESZCIE JESTEŚ”❤ Od tej pory są nierozłączni. Marysia jest dla Maksia ukochaną siostrzyczką i można powiedzieć drugą mamusią. ??❤
Oj, chciałabym tę książkę… Może dzięki niej małżonek zrozumiałby że on też ma do odegrania ważną rolę w tym trudnym etapie naszego życia… Bo tu tylko MLEKO! i MLEKO! 2,5roku.. A zaczęło się… Hmm.. Wstyd się przyznać… Raczej nie wzruszająco, a przerażająco. Nie było fali miłości… Byłam przerażona, że moje dziecko takie brzydkie, że nie tak miała wyglądać nasza córeczka… Ale przytuliłam tą moją poczwarkę, a w głowie powtarzałam sobie: nieważne jak będziesz wyglądać, ja i tak Cię będę kochać nad życie!
Najbardziej wzruszający moment z moją córeczką to ten gdy jeszcze była u mnie w brzuchu i po raz pierwszy usłyszałam bicie jej serca na badaniu USG ❤️ Uderzyła mnie wtedy przeogromna fala a w zasadzie to tsunami miłości do tej małej wówczas jeszcze kropeczki jaką zobaczyłam na monitorze ? Pamiętam gorące łzy wzruszenia nad którymi totalnie nie potrafiłam zapanować. Kolejne łzy niewyobrażalnego szczęścia były przy porodzie oczywiście. A w szpitalu zaskoczyło mnie to, że w sali pełnej noworodków bezbłędnie umiałam rozpoznać płacz mojej córeczki. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu jak silna i nierozerwalna więź jest między nami.
Długo staraliśmy się o dzidziusia. Mieliśmy już swego rodzaju ciśnienie na tym punkcie. Siostry już nie pytały “i jak tam?” bo zaczynało być niezręcznie. Już myśleliśmy o lekarzach, spacjalistach, badaniach. Przyszedł lipiec… kolejny negatywny test ciążowy… 🙁 Tydzień później dalej bez okresu. Kolejny raz się spóźniał. Bardzo zaczął boleć mnie brzuch więc czekałam na krwawienie bo przecież nie mogłam być w ciąży… A tu nic. Brzuch bolał i tyle. Kolejny raz robiłam test. Mąż poszedł do łazienki bo ja nie chciałam mieć nadzieji na dwie kreski… Kolejny raz… A on mnie wtedy zawołał. Prawie dusiliśmy się w objęciach, z płaczu i ze śmiechu stojąc w ciasnej łazience między klozetem, prysznicem i pralką na której leżał pozytywny test! 🙂 To pierwsza wzruszająca chwila z naszym synkiem.
Pierwsze chwile z moim Maleństwem były zaskakujące dla mnie samej. Całą ciążę przygotowywałam się do porodu jako czegoś pięknego wyjątkowego, wyobrażałam sobie jak biorę go w ramiona, ten zapach i całość w mojej głowie była taka idealna. Jednak po porodzie,który wcale nie okazał się cukierkowy mój organizm zareagował inaczej niż to sobie wyobrażałam. Skok adrenaliny spowodował ze cala się trzęsłam było mi zimno i jedyną rzeczą o którą prosiłam to, to zeby nie dawali mi dziecka na ręce i pamiętam ogromny strach. Dzięki upartosci mojej położnej i pierwszym przystawieniu do piersi, do dzisiaj się karmimy i jestem z tego dumna! Uwielbiam patrzeć na mojego synka kiedy jest przy piersi i juz serce mi się kraja ze będę musiała go odstawić i wrócić do pracy; (
Pierwsze wzruszające chwile, już poza brzuszkiem? Oczywiście ten niezapomniany moment, kiedy trzymasz swoje maleństwo po raz pierwszy w ramionach, wtulone w Ciebie całym swoim malutkim ciałkiem. Oraz, a jakże, pierwsze nieporadne próby nakarmienia tego szkraba. W naszym przypadku wspominam je do dziś z uśmiechem, przypominając sobie, jak to córeczka marszczyła jedną brew, otwierała buzię, celowała… i robiła wielkie chaaaps 🙂 Od tamtej pory minęły hektolitry mleka, rozmaite problemy i wiele radości. Czas już na kolejny etap, po prawie 19 miesiącach pomału dojrzewam do decyzji o zakończeniu naszej mlecznej drogi. Teraz czekam na krok z jej strony 😉
Moja ciąża przebiegła bez żadnych zakłóceń. Jednak w trakcie porodu okazało się, że pępowina jest bardzo krótka, córka zachłysnęła się zielonymi wodami płodowymi, a przez to zsiniała i nie mogła zakrzyknąć tak jak zrobiłoby to zdrowe niemowlę. Córkę utuliłam na piersi tylko przez kilka minut, po czym zabrano ją na oddział patologii noworodków, gdzie spędziła 8 dni (doszło zapalenie płuc). W 2. dobie po porodzie, kiedy po raz pierwszy mogłam ją nakarmić, targała mną taka radość, że nie mogłam zasnąć. Choć nie leżałyśmy jeszcze na jednej sali, to w końcu miałam ją na rękach, mogłam utulić, głaskać. Od tamtego czasu minęło 8 miesięcy ?
Najpiękniejszy moment…hm, chyba wszystkie momenty są piękne i wzruszające w takiej chwili, zwłaszcza jeśli ma się szczęście urodzić zdrowego maluszka bez żadnych komplikacji! Najlepiej, z pierwszych chwil, pamiętam widok mojego męża tulącego naszego synka? To był moment, w którym ja czułam się w 100 procentach spełniona – szczęśliwa, spokojna, bezpieczna, kochana. Dzidziuś spał, a w oczach taty widziałam coś czego nie da się opisać! Radość, duma, przerażenie ?, miłość, niepewność i dużo, dużo wiecej – mix wszystkich uczuć, które pojawiają się razem z narodzinami nowego człowieka. Dla takich chwil warto żyć.
Na mojego Kubę czekałam długo. Kiedy po ekspresowym, dwugodzinnym porodzie o 2 w nocy przewieźli nas na położnictwo, byłam w ciężkim szoku, miałam niedowład nogi po znieczuleniu, nie pamiętałam, gdzie wsadziłam mokre chusteczki i byłam przerażona, że wszyscy sobie poszli i jeszcze zgasili mi światło. Patrzyłam na Kubę, takiego maleńkiego i wspaniałego, ale już od pierwszych chwil bardzo głośno sygnalizującego swój zły humor, patrzyłam.. i jedyne, co mi przychodziło w tamtej chwili do głowy, to to, że bardzo dziwnie wyglądał bez zębów. Potem się przyzwyczaiłam 😉 i doświadczyłam też całej gamy cudownych rodzicielskich uczuć, których siłę zna każda mama:)
Pierwszą córeczkę urodziłam przez cc z powodu położenia miednicowego. Do rozpoczęcia porodu liczyłam, ze się obróci. Kiedy zobaczyłam kruszynkę wydobytą i uniesioną nad moim brzuchem, rozpłakałam się jak dziecko, anestezjolog mnie uspokajał, przemiły człowiek. A potem położna przytuliła małą buźkę do mojego policzka, a ja całowałam ją przez łzy wzruszenia, nie wiedząc, co powiedzieć. Drugą córcię urodziłam sn, musiałam sobie ten poród wręcz wywalczyć 🙂 wyskoczyła taka cieplutka i umazana, wtuliła się i za chwilę ssała ciepłe mleko, pięknie się przystawiła. Cała byłam wtedy wdzięcznością.