fbpx

10 tekstów dorosłych, które działają mi na nerwy

Mam wrażenie, że świat się zatrzymał milion lat temu, kiedy do wychowania dziecka była potrzebna cała wioska. A przynajmniej mentalność społeczna nie zmieniła się od tamtej pory. Chodzi mi o “dobre rady” udzielane przez np. pana lat 50 w warzywniaku, panią z pieskiem w parku itepe itede.

Nie wiem dlaczego, ale prawie każdy czuje swój obywatelski obowiązek żeby coś tej biednej matce, która nic nie wie i nie potrafi, pomóc. Mało tego, czasami słyszę też jak dorosły zasoli do dziecka taki tekst, że mi ręce opadają.

Żałuję bardzo, że nie wszyscy zdają sobie  z tego sprawy. Spiszę tu top of the top najgorszych tekstów.

1. Pan/ Pani Cię zabierze. 

Nie wiem skąd się wziął ten głupi tekst, ale z tego co słyszę to ma się bardzo dobrze i dzieci się boją Pana i Pani w sklepie, bo może je wziąć pod pachę jak bułkę (chleba- regionalizm podlaski) i wyjść z sklepu z owym dziecięciem. Kiedyś jeszcze była czarna Wołga, oj brrr boję się do dziś. Buki też się bałam.

2. Nic się nie stało.

Sytuacja typowa i do tego patowa. Biegnie, biegnie, biegnie i wielkie bum bez telemarku. Podchodzi rodzic, podnosi dziecko, tuli (no ok, normalne-pomyślicie) i mówi “Nic się nie stało przecież”. Ten tekst doprowadza mnie do szału. Często jest też używany do zbycia dziecka, któremu coś się zepsuło i przychodzi zapłakane żeby mu naprawić. I znów ciach “Nic się nie stało”.

Oj stało! Jakby mi się zepsuło, coś bardzo ważnego to stała by się tragedyja nie z tej ziemi. Czemu, więc tak traktujemy problem dziecka? To nie jest sprawa błaha i nieważna, to coś na czym bardzo jej/jemu zależało.

3. Nie płacz

Kolejny tekst z życia wzięty. Bardzo częsty z resztą. Dzieciom nie zabraniam płaczu. Niech płacze, przytulam, żałuję, głaszczę po głowie. Mówiąc “nie płacz” uczymy dziecko, że płacz to coś złego. A to są emocje. Dzieci tak jak dorośli mają różne.

To czemu zabraniamy dziecku płakać? Bez sensu.

Kiedyś w dedetefałen byłą Pani psycholog, ze swoimi pacjentkami i ich mamą. Była przedstawiona cała historia, że dziewczynki często płaczą i mama sobie nie radzi. Pani psycholog wymyśliła świetne rozwiązanie. Namówiła mamę, żeby kupiła im Kury pluszowe i nauczyła je, że kiedy dziewczynki są smutne i płaczą to moją iść właśnie na te kury i tam sobie z własnym płaczem poradzić. No błagam.

Płacz tylko wtedy przynosi ukojenie kiedy jest przeżywany z kimś. Ale nie z kimś kto ma dziobek i pazury. Takie “dobre rady” uczą dziecko, że płacz to coś złego i trzeba płakać w samotności. Okropne!

4. A ładnie zjada?

Tekst pediatry. Z chęcią bym odpowiedziała: “Nie, brzydko je. Brokuły ma nawet z uszami, stół cały wymazany, no podłodze brokułowa papa”.  Drugi podobny: czy ładnie śpi. No śpi bardzo ładnie. Wygląda jak anioł. Ale budzi się 6 razy w nocy, a może nawet 16 już sama nie pamiętam z wycieńczenia.

5. A grzeczna jest?

Dziwne to jest, że przymiotnik “grzeczna” w naszych głowach ma dwa kucyki, różową sukienusię, uśmiechniętą buzię i nigdy nie płacze. Odnosi talerzyk po jedzeniu, kłania się sąsiadom i stoi równiutko na apelu. Niestety w naszym społeczeństwie dziewczynki od małego naznaczone są tym stygmatem. Martwi mnie to bardzo, że takich zachowań się tylko wymaga od dziewczynek. Zabrania się złości, płaczu i innych emocji.

6. Nie biegaj bo się spocisz/upadniesz/pobrudzisz spodnie

To słyszę bardzo często. A najczęściej z ust nianiek/babci na placu zabaw. Czasami mi się wydaje, że idealne dziecko na placu zabaw siedzi na ławce i patrzy na inne dzieci i do tego je tłustego pączka (nie wiem co to za skojarzenie z tym pączkiem;). Przecież po to tu przyszło, nie?

7. No idź do dzieci…

Nagminnie to słyszę w różnych kulkolanadach i innych bawialniach. A może dziecko woli być z mamą? Tak jak w poprzednim punkcie, przecież przyszło się bawić z dziećmi.

8. No nie wstydź się

Łatwo powiedzieć…

9. Za babcię, za dziadka, za panią z warzywniaka lub drugi tekst: “Jak zjesz to dostaniesz…”.

Uczymy dziecko w ten sposób, że jedzenie to nic przyjemnego i trzeba to robić dla kogoś lub za coś.

10. Okłamywanie dzieci. 

Denerwuje mnie traktowanie dzieci jako istot niemyślących.

Mogłabym jeszcze pisać i pisać. Nikt nie jest idealny. Czasem mi się wyrwie jakieś słowo, ale zawsze robię rachunek sumienia i wiem, że więcej tak nie zrobię. To chyba najważniejsze.

Co byście dodali?

Komentarze

    Ocenianie wyglądu zewnętrznego “jaki on drobniutki/chudziutki” itp. Dorośli na swój widok raczej nie wydają okrzyków w rodzaju, “o jaka Pani wysoka”, albo “o jaki Pan gruby”.

    Niestety czasami wydają okrzyki w stosunku do dorosłych, mam 180 cm wzrostu i często słyszę:Ale jesteś wielka!Hehehe

    Hehehe mam to samo, choć trochę niższa jestem (174). Ja wtedy odpowiadam, że zależy od perspektywy ;D

    Własnie miałam to napisać, ale zescrollowałam 😀

    Ja już bezczelnie odpowiadam “naprawdę?! Nie zauważyłam”
    A druga sprawa jestem bardzo szczupla wiec przy wzroscie 184cm tez jest to zawsze komentowane… ale juz nie tak milo, jak wzrost. Najczesciej slysze “wez przytyj” oczywiscie od tych pulchniejszych osob

    Ojej! Też mnie to denerwuje! Mam bobasa z 80centyla i wiele Pan na jej widok mówi „jaka tłuściutka”, a słyszy to trzylatka :/ nie chcę by moje dziewczyny przejmowały się swoim wyglądem! Sama długo z tym walczyłam i ważne jest dla mnie by nauczyć je, że wygląd nie jest najważniejszy! A tu że tłuściutka! No błagam! Zazwyczaj staram się grzecznie tłumaczyć, ze to nie jest przymiotnik na miejscu, ale czasami mam chęć odpowiedzieć a Pani stara lub brzydka 😉

    No i może trzeba by było tak powiedzieć. Ludzie maja zero taktu ogłady a co gorsza dobrego wychowania.

    Mnie też słowo “tłuściutka” doprowadza do szału, choć zdarza się i wersja “tłusta”. Myślę sobie wtedy, co trzeba mieć w głowie, żeby tak się do kogoś odnosić. Czy dorosłej sąsiadce/znajomej z pracy itp. też by taka osoba powiedziała: Oj, ale jesteś tłusta?!

    Sytuacja na placu zabaw, bawia się roczniaki w tym mój. Przychodzi chłopiec na oko 4 lata i mówi “baba jaga idzie” – powtarza jak mantre. W końcu nie wytrzymuje rozglądam się – mama siedzi w drugim końcu pochlonieta plotkami przez telefon, pytam o co chodzi, dlaczego tak mówi “mama powiedziała że jak będę niegrzeczny to baba jaga mnie zabierze” – to jest dopiero kombo, co?

    Niestety “nic się nie stało” jest nagminne i bardzo smutne. Kolejne kombo “przestań płakać przeciez nic się nie stało, przestań, uspokoj się” – kurtyna.

    Moje ulubione “to przez Ciebie…” – ale to juz mocny kaliber.

    Zrób to bo babci będzie przykro/smutno. Albo babci jest teraz smutno a poszło o wysypanie dwoch borówek…

    I udawanie, że babcia płacze do tego, żeby wzbudzić w dziecku poczucie winy….

    Mnie wkurzaja teksty w stylu badz grzeczny jak… imie dziecka, albo nie jedz juz, patrz on juz sie najadl (bo rodzicielka stwierdzila ze 1.5 roczne dziecko jest “za grube” i zabrania jesc normalnych rzeczy w stylu mieso i chleb). …Wieczne porownywanie… w ten sposob “dołuje” swoje dziecko…

    Właśnie jestem po tygodniu z moją mamą i babcią swojego dziecka. “Nic się nie stało” i “Dzieci nie płaczą” przemaglowałam z nią, już tak nie mówi, aż mnie ścisnęło jak to pierwszy raz usłyszałam.

    Mi ostatnio nie spodobał się tekst mojej teściowej. Moja półtoraroczna córka zaczęła płakać w domu a teściowa podniosła palec do góry i mówi “a patrz tam jest kogucik, szukaj kogucika, gdzie jest kogucik”. Kogucika nigdzie nie było. Dziecko rozglądało się dookoła. Poprosiłam by więcej tak nie robiła, bo moim zdaniem to ogłupianie dziecka.

    Kiedy rodzic chce już iść z placu zabaw, a dziecię w najlepsze się bawi i nie reaguje, pada magiczne: “to ja już idę, a ty zostaniesz. Nie czekam na ciebie. Ktoś cię zabierze….” i nie raz byłam świadkiem, jak wystraszone dziecko nie zdołało nawet butów założyć, tylko z płaczem bieglo boso za rodzicem, czy babcia. Strasznie mi wtedy smutno…

    A jakie znasz metody na zabranie dziecka z placu zabaw, kiedy te nie chce iść?

    A mnie ciekawi jak Pani radzi sobie w takiej sytuacji gdy trzeba już wracać do domu a dziecko nie reaguje na Pani racjonalne argumenty. Oczywiście nie pochwalam tego, że dziecko przerażone leci za rodzicem. Ale chciałabym poznać sposób skuteczny i jednocześnie nie powodujący poczucia przegranej/krzywdy u dziecka.

    Mówię wcześniej, że niedługo idziemy, później znów przypominam. A kiedy już czas to mówię, że idziemy i często też dodaję, co będziemy robić ciekawego w domu.

    Moja corka obecnie niecale 3 lata jest takim sreberkiem, ze jak zacznie biegac po placu zabaw to ciezko ja zlapac. Ostatnio, gdy prosilam ja, ze juz wychodzimy, oczywiscie moje prosby na nic sie zdaly. Ja i syn juz jestesmy poza ogrodzeniem placu, mowiac ze juz sobie idziemy i czy idzie z nami. Ona oczywiscie woli zjezdzac na zjezdzalni. W koncu instynktownie podeszlam do niej, kucnelam do jej poziomu, zlapalam kontakt wzrokowy i powiedzialam jasno: Kochanie koniec zabawy na placu, idziemy teraz do domu. I o dziwo dziecko uslyszalo, zrozumialo i wyszlo z placu z wlasnej woli. Tak proste jak tylko moze byc….

    Też tak robię, informuję kilka razy, zachęcam tym, co będziemy robić później. Jest jedno ale… co w przypadku, gdy to na dziecko nie działa, bo na placu bawi się tak świetnie, że perspektywa innych ciekawych rzeczy przegrywa z placem zabaw? Bo tak jest często (nie mówię tylko o swoim dziecku, ale i o innych, gdy słyszę, jak inni rodzice próbują zabrać po dobroci dziecko z placu). Nie chcę, żeby to wyglądało na droczenie się, tylko pokazuję, że w idealnym układzie dziecko zachęci się tym, co go czeka w domu, ale tych sytuacji idealnych jest niewiele…

    Jak tak jest to wymyślam coś na poczekaniu. Każda sytuacja jest inna. Ostatnio niosłam Julka na barana. Albo daje Lilce klucze żeby sama otworzyła drzwi

    A ja kiedyś do takiej ‘baby’ która powiedziała że zabierze mojego syna że sobą to powiedziałam żeby lepiej się nie zbliżała bo na policję zadzwonię ;). Syn się zdziwił to mu jasno przy niej wytlumaczylam że jak ktoś chce kogoś zabrać to się nazywa przestepstwo i policja musi go złapać. Mina ‘baby’ bezbłędna ;D.

    Podoba mi się 🙂
    Ja kiedyś słyszałam jak starsza pani powiedziała mojemu synowi że go zabierze. Powiedziałam by mi dziecka nie straszyła a ona na to: ” A idź kur**”. Ręce, nogi i kopara mi opadła!

    a mama, która do swojej “na oko” sześcioletniej córki, mówi: no nie ganiaj tej mewy już (dzieciak się uganiał za ptactwem na plaży w najlepsze), bo i tak jej nie złapiesz!

    ojciec dwóch chłopców namiętnie budujących zamki, fosy, na widok mojego syna-niszczyciela upomniał swoich synów, że byli niezadowoleni kiedy ten niszczył ich budowle – “każdy ma prawo tu chodzić – niech sobie depta!”

    pani na ryneczku: ” o mądra mama, pozwala dziecku niemyte jeść…. ja patrzę, a nawet nie wiem kiedy wyżej wymieniona pani wcisnęła dzieciakowi truskawki w rękę i zadowolona, że zjada….

    mój syn jest “towarzyski”, ogólnie lubi obcych ludzi absorbować sobą, podaje cześć i się uśmiecha…. dla dorosłych to jest meeega fajne, a mnie nosi, jak słyszę” to co, idziesz ze mną…???” k***rwa co to ma być?

    no i wisienka na torcie, jak się wnuczek przewróci, to go później babcia nosi cały spacer, bo jak to tak, ma się znowu wywalić???

    Mnie najbardziej denerwuje : Poczekaj przyjdzie tato/ mama to się z Tobą rozprawi, albo idzie mama/tato i będzie krzyczeć.

    Mówiłam dziecku “nie skacz po łóżku bo spadniesz” nie powinnam prawda? i co? Młody spadł i rękę złamał. Taki tego był finał.

    Skakanie po łóżku nieodłącznie kojarzy mi się z dzieciństwem , ej czytelnicy zabraniacie tego dzieciom serio ?

    Ostatnio usłyszałam dwa zdania pod moim i moich dzieci adresem: “jakie one nie usłuchane “, ponieważ bawiły się po swojemu i nie szczególnie zwracały uwagę na ciągłe uwagi dziadka, tego nie, tak nie itp. No a drugie, że rozpuszczone, nie znają słowa “nie” od osoby, która terroryzuje swoje dzieci karami i nagrodami.

    No dobrze a ja mam pytanie co w takim razie powiedzieć dzięki zamiast “nic się nie stało”, gdy tak naprawdę nic się nie stało. W sytuacji np gdy się przewróci i nic mu się nie stało, bądź w innych podobnych sytuacjach…

    Mnie denerwuje przerywanie dziecku zabawy, bo dziecko “nieładnie się bawi “…… czyli nie tak jak wyobrażał to sobie opiekun… sytuacja przykładowa: dziecko dostaje pistolet na wodę na placu zabaw. No to leje wodą po wszystkim i wszyskich-jednym słowem -bawi się. I tu wkracza opiekun z tekstami: “tu nie psikaj, bo dzieci, tu bo pani siedzi, tam nie bo coś tam”. Dziecko w konsternacji, próbuje bawić się dalej, ale zaraz jest krzyk ze nie umie się ładnie bawić i w takim razie idziemy do domu. Kończy się histerią dziecka, dla mnie całkowicie zrozumialą, tez się wkurzam jak mi ktoś przerywa dobrą zabawę.

    Synek płacze w wózku, więc biorę go na ręce. Reakcja obcej baby “no i wymusił, żeby nie być w wózku”. Ugryzłam się w język, żeby nie komentować, bo różne słowa miałam w myślach 😀

    Hit nad hitami:

    – przyjdzie tata to zobaczysz.

    Nie ma to jak straszyć ojcem :/

    Mi kiedys Pani do syna wywalila “bo moja wnuczka nie będzie Cie kochac” to powiedzialam”nie musi” a ta Pani stwierdziła ze jestem niewychowana. Haha to sie uśmialam

    powiedz dzień dobry do pani, no powiedz…no już ładnie powiedz dzieeeeń doooobryyyy ?

    Mnie doprowadza do szału kłamanie, najczęściej w ogóle bez powodu. Jeden przypadek to typowa fantazja np. Kto tu mieszka? Baba Jaga. Drugi przypadek to agitacja – Przyjdzie piesek i Ci zje. Trzeci – kiedy tak jest łatwiej np. Dziecko chce otworzyć maskarę i słyszy, że się popsuło i się nie da. A czwarty przypadek to już w ogóle bez sensu, np. idę do lekarza, a babcia mówi że idę do sklepu. Niestety wszystkie przykłady z mojej rodziny.

    Fajnie fajnie ale „nic się nie stało” ? Jak wyleje wode, herbatę , nabrudzi , delikatnie uderzy czy coś zepsuje mam z tego robić problem ( który dla dziecka nim jest jak zauważasz ) skoro wg mnie to żaden problem i dobrze żeby dziecko od najmłodszych lat nabierało dystansu do wielu spraw , no zepsuł mi się komputer przedwczoraj nie robię z tego tragedii , po prostu się zepsuł przyjechał pan „naprawiacz” uszykuje i będzie jak nowy. NIC SIĘ NIE STAŁO . Bynajmniej nie jest to lekceważenie uczuć dziecka.

    Ale nie Napisalam, że ten zwrot ma tylko takie zabarwienie. Mnie wkurza jak ktoś do mnie mówi „nic się nie stało” jak się stało, wiec tak samo traktuje innych. Do męża tez nie powiem, że się nic nie stało, jak widzę, że się tym martwi. To są moje teksty, które mnie denerwują. Ciebie może to nie ruszać i ja to szanuję.

    buhahahaha! Mnie raduje, ze moj starszy syn wychowany troche w nurcie NVC sam tlumaczy glupim (no bo jak inaczej?…) doroslym jak cos palna takiego jak w temacie… wiecie, wyrosniety 8latek ktory tlumaczy pani zeby nie straszyla dziecka baba jaga 😀
    …Jakis czas temu wlasnemu ojcu tlumaczyl, ze model wychowawczy sprzed 30 lat z krzykiem i grozeniem to juz do lamusa… znaczy sie, maja dobre relacje chlopaki ze sie syn nie boi tak tacie powiedziec 🙂
    Ja mam problem z tym, ze my w domu NVC czyli tak, stalo sie, upadlas, boli Cie, wystraszyles/-las itd, a w predszkolu/szkole te farmazony nic sie nie stalo, jak zjesz ladnie to… ja po prostu mowie moim dzieciom (5,5 i 8 lat) ze ludzie powtarzaja to bezmyslnie bo innej metody nie znaja, bo sie nie nauczyli… i te dzieci moje zlewke maja na takie glupie teksty obcych ludzi/babc i dziadka bo wiedza, ze tamci to z niewiedzy…

    No dobrze a skąd może brać wiedzę taka babcia z lat 50-tych jak teraz mówić do wnuków? Co jej dać do poczytania? Jaką książkę warto jej kupić?

    Wczoraj dopingowalam dzieci na małym tour de pologne w moim mieście. Tuż obok mnie przewróciła się dziewczynka (na oko 8-9 lat). Nic bardzo groźnego się nie stało – choć upadek był spory. Od razu do niej podeszłam (byli też panowie Strażacy ale mało rozgarnieci;). Dziewczynka ewidentnie bardzo się wystraszyla i cały czas jak mantrę powtarzala pytanie “Nic się nie stało?” “Ale nic się nie stało?”. Ja, jak do wlasnych dzieci, spokojnie mówiłam że się przewróciła, troszkę się poturbowała. Pytałam co ja boli (sama jestem lekarzem więc odruchowo ja przejrzalam). Starałam się ja uspokoić mówiąc ze wiem że jest teraz wystraszona i pewnie ja boli, że jej pomożemy i ze zaraz przyjdzie Pani która jej opatrzy rany i zawiezie ja do rodziców… A ona ciągle tylko pytała czy nic się nie stalo? W pierwszej chwili nie rozumialam dlaczego ciagle o to pyta? Bo przecież stało się, przewróciła się i trochę pokiereszowala… I wiecie ze dopiero uspokoila się jak świadomie odpowiedziałam: TAK, NIC SIĘ NIE STAŁO. Całe napięcie z niej zeszło… No niebywałe jak można człowieka zaprogramować… Skoro Mama / Tata mówi nic się nie stało to co tam że mam brodę rozwalona, zdarty łokieć i potluczone pół ciała… bo przecież nic się nie stało.

    A czy ktoś kojarzy tekst: “bo za moich czasów…”
    Słyszałam będąc dzieckiem, nastolatką, młodą kobietą, a teraz matką. Od każdego. Babć, cioć, sąsiadów, nauczycieli, rodziców. Tekst uniwersalny i jakże denerwujący…

    Mam wrażenie ze tekst jest mocno przesadzony, pisany jakby trochę na sile. Kojarzy mi się z terrorem eko mamusiek; tak tutaj czepianie się takich naprawdę normalnych wypowiedzi. Jeśli się mówi do dziecka „nie płacz” szczególnie troskliwym i opiekuńczym tonem to myśle ze normalne dziecko odbierze to bardziej jako „ nie chce żebyś cierpiał” niż „płacz jest zły”. Wybacz, ale takie jest moje zdanie.

    Najgorszy tekst jaki usłyszałam od matki 3 letniego dziecka kiedy zachowywało się nie po jej myśli – “mamusia już cię nie kocha”…aż mi dreszcz przeszedł po plecach.

    Nie przytulaj tyle, bo kto sobie z nią potem poradzi. Albo- dajesz do żłobka? Jak możesz? Krew mnie zalewa. Przytulam jak córka przychodzi i się tula. Nie odtracam, potrzebuje, ja też potrzebuje jej przytulasów. A do żłobka daje, bo w okolicy nie ma dzieci, a ona chce się żyć dziećmi bawić. A ja chcę do pracy wrócić. I powinnam, bo bez jednej pensji będzie nam ciężko. Ale chcę, bo mi siedzenie w domu źle robi na głowę. I przeżywam mocno, że zostawię ja na kilka godzin, nie potrzebuje, żeby mi dowalać

    Do półrocznego dziecia: “jaki ty jesteś śliczny, a jaki GRZECZNY!” I traktowanie malucha niczym przesłodkiej małpki w zoo. Plus przynajmniej trzy zrobienia w każdym zdaniu. Bleh. Oczywiście na pytanie co to znaczy że dzieć ma być grzeczny nikt odpowiedzieć nie potrafi… Boję się myśleć co będzie dalej.

    Alan Alexander Milne – Grzeczna dziewczynka
    To zabawne, jak ciągle mnie pytają w kółeczko
    tatuś z mamą: – I jak tam? Grzeczna byłaś, córeczko?
    Byłaś grzeczna, Haneczko?
    Kiedy wreszcie ustanie
    to okropne pytanie:
    Grzeczna byłaś, Haneczko?
    Byłaś grzeczna, córeczko?
    Kiedy wracam z zabawy lub imienin u Kasi
    albo ze wsi na przykład wracam od cioci Basi
    czy ze szkoły – to w kółko słyszę ciągle to samo
    i wiem z góry, że zaczną pytać mnie tatuś z mamą:
    No i jak tam, córeczko?
    Grzeczna byłaś, Haneczko?
    Byłaś grzeczna, Haneczko?
    Grzeczna byłaś, córeczko?
    Każdy dzień tym się kończy, co się zaczął wesoło.
    Nie szukając daleko, gdy wróciłam dziś z ZOO,
    już mnie tym przywitali,
    już od progu pytali:
    Grzeczna byłaś, Haneczko?
    Byłaś grzeczna, Haneczko?
    Grzeczna byłaś, córeczko?
    Nie rozumiem tych pytań, co zadają mi w koło.
    Może myślą, że po to tylko chodzę do ZOO,
    żeby tam być niegrzeczna? Czy to sprawa konieczna,
    abym w ZOO musiała być koniecznie niegrzeczna?
    A przypuśćmy, że nawet taka rzecz się zdarzyła,
    to czy powiem im prawdę? Czy im powiem, że BYŁAM ?
    Więc choć oni – dorośli, ze mnie zaś – mała Hania,
    myślę, że to niemądre, gdy zadają pytania
    wciąż te same w kółeczko i te same w kółeczko:
    No i jak tam, córeczko?
    Grzeczna byłaś, Haneczko?
    Byłaś grzeczna, Haneczko?
    Grzeczna byłaś, córeczko?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link