fbpx

Czego nie widzi matka?

Szpital. Minęły dwie doby po urodzeniu Lilki. Wchodzą po kolei – 3, 4 osoby. Oglądają mnie, moje dziecko trochę dłużej niż koleżanki pierworodnego z łóżka obok. Ona urodziła 7 h po mnie, ona już się pakuje do domu. Mąż z fotelikiem już czeka na zielonym korytarzu za ścianą.

Mój też czeka, bardzo podenerwowany, bo wciąż nie umie wypinać Maxi cosi z bazy. Obchód lekarski wychodzi, a wchodzą mężowie. Koleżanka obok w euforii wykrzykuje “Pakujemy manatki, zaraz wychodzimy”.

A ja siedzę z dzieckiem na rękach i płaczę.

Hormony, zmęczenie, nawał – wszystko na raz. Mąż z przerażeniem pyta, co się stało. Ja z drżącą brodą próbuję z siebie wydusić: “Żółtaczka, my nie wychodzimy”.

Przez łzy ciągle powtarzam: “Przecież ona w ogóle nie jest żółta”. Za chwilę pielęgniarka przynosi łóżeczko do fototerapii, każe rozebrać dziecko. Zakłada jej gogle lotnika i kładzie golutką na ciepłym kawałku plastiku podłączonym do prądu.

Koleżanka obok już ubiera pierworodnego w polarowy kombinezonik, a ja obok ryczę jak patrzę na moje maleńkie dzieciątko leżące na tym czymś. Ma na tym przebywać cały czas. Możemy co 3 h ją zdjąć i nakarmić. Przytulam jej malutkie ciałko i mówię: “Przecież ona w ogóle nie jest żółta”.

Najlepiej żeby była tam cały czas. Ja nie umiem karmić na leżąco, więc moja frustracja sięga granic. Minęła doba, a ja mam wrażenie, że to cała wieczność. Wyniki bilirubiny są wysokie. Mijają kolejne dni. Jesteśmy w szpitalu już 6 dobę. Jak śpi to słucham jej spokojnego oddechu, podczas karmienia głaszczę po malutkim policzku i mówię do męża: “Przecież ona w ogóle nie jest żółta”.

W końcu 7 dnia wychodzimy, ale pediatra ostrzega, że poziom bilirubiny jest na tyle wysoki, że musimy przyjść na kontrolę. Nic mnie już nie obchodzi – wychodzimy do domu. Mąż z wrażenia nie umie jednak wypiąć fotelika z bazy. Niesie Maxi cosi razem z przypiętą bazą.

Jesteśmy już w domu.

Kładę ją do łóżeczka, które stoi już skręcone od 3 miesięcy i na nią czeka. Staję na kolanach przy niej, tak aby być twarzą w twarz. Patrzę w jej granatowe oczyska i znów mówię: “Przecież ona w ogóle nie jest żółta”.

Dziś jak oglądam zdjęcia z tamtego okresu to Lilka jest na nich pomarańczowa. Jej pomarszczona skórka ma wszystkie odcienie żółci: kanarkowy, cytrynowy, słoneczny. Jak ja mogłam tego nie widzieć?

Każde dziecko jest dla jego rodziców ideałem.

W końcu to same najlepsze geny zebrane od dwóch osobników ludzkich. Ja mam odstające uszy, mąż nie. Lilka ma najpiękniejsze przylegające do czaszki małżowiny uszne. Ja mam pełne, różowe usta, a mąż lekko widoczne kreski.

Nasze dziecko ma przepiękne usta jak płatki róży. My jako rodzice mamy również różne wyobrażenia na jej temat. Jest najmądrzejsza, najpiękniejsza i na każdą literę alfabetu jesteśmy w  stanie wymyślić superlatywy na jej temat. To normalne, tak nas stworzyła matka natura, że w naszych dzieciach często nie widzimy złych cech.

Niestety często też nie widzimy, że coś się dzieje złego. Tak jak ja nie widziałam ogromnego zażółcenia skóry u mojego dziecka.

Również w wieku 6-7 miesięcy nie zauważyłam asymetrii.

Zwróciła mi na nią uwagę czujna teściowa. Co z tego, że mam dyplomy, doświadczenie w pracy z dziećmi. Jak nasza natura potrafi nam zmienić optykę na postrzeganie naszych dzieci. Idealizujemy je żeby bardziej o niej dbać i kochać jeszcze mocniej.

To hormony i odruchy dbania o potomstwo mydlą nam oczy. Dopiero duże zaburzenia i nieprawidłowości zauważamy od razu. Nasze dzieci widzimy codziennie, nie mamy punktu odniesienia ani dobrego porównania.

Jakim szokiem była dla mnie wizyta adaptacyjna u stomatologa. Tuż po wejściu Paulina, którą kontaktowałam się tylko meilowo i mojego dziecka nie widziała na żywo mówi do mnie: “Hej, fajnie, że jesteście. Wiesz, że Twojej córce ucieka oko?” Ja oczywiście wytrzeszczyłam oczy: “Że co?” “Ucieka jej oko” “Nieeee, no gdzie?” I do końca wizyty byłam na nią wściekła.

Robiliśmy przegląd zębów, a mi tylko kłębiły się myśli “Co ona może wiedzieć” “Przecież bym zauważyła” “No bzdury totalne” “Całe dnie na nią patrzę i nic takiego nie zauważyłam”. Po powrocie do domu powiedziałam o całej sytuacji mężowi. On również popukał się w czoło i stwierdził, że nic takiego również nie zauważył.

Wypierałam tę informację, ale jednocześnie obserwowałam bacznie Lilkę.

Minął tydzień, dwa. A ja ciągle wpatrywałam się w jej niebieskie oczy. W końcu TO zauważyłam. Na zdjęciach, jak się zamyśli leciutko gałka oczna ucieka w kierunku kącika zewnętrznego.

Telefon do profesor, szybkie umawianie się na wizytę. Liczne badania, atropina zapuszczana 5 dni. Diagnoza. ZEZ. Okulary terapeutyczne. Plan leczenia. Mam do siebie ogromne pretensje, że nie zauważyłam.

Pewnie wyparłam tę informację, bo burzyła mi wizerunek mojego idealnego dziecka. Gdybyśmy zauważyli to dawno prawdopodobnie obyłoby się bez okularów. A teraz nie wiem jak będę zaklejać jej oczko na 2 godziny dziennie. Chociaż wiem, że moje dziecko jest najmądrzejsze i przecież da się jej to wytłumaczyć.

Ten post to apel. Apel do wszystkich, którzy coś widzą u koleżanki, siostry, sąsiadki dziecka. Jeżeli coś niepokojącego zauważycie delikatnie o tym powiedzcie. Na 80 % ta osoba najpierw się obrazi i będzie  tę informację wypierać, ale może Wam później podziękuje. 

Komentarze

    Hmmm ja mam w drugą stronę – słuchałam innych nie ignorowałam, wymyślili zeza – z rykiem leciałam do okulisty, upierałam się na podcięcie wędzidełka, którego finalnie nie chciano podciąć i parę innych rzeczy. Potem lekarz w czoło się puka…
    Doświadczenia mam takie, że może i warto powiedzieć ale
    – skutkuje to zwykle utratą znajomych
    – matka dalej wypiera i nic z tym nie robi, a nawet miła uwaga rodzi agresję
    Staram się więc nie mieszać w ocenę innych. Racjonalnie też podchodzę do opinii innych osób, zwłaszcza takich, które nas nie znają.

    To prawda ryzyko jest duże, ale jednak większość zainteresuje się tym tematem.
    Niekompetentnych specjaliści to inny temat. Ja na szczęście nie trafiłam jeszcze na takich.
    btw Na diagnozę czy wędzidełko nadaje się do podcięcia najlepiej iść do logopedy, a nie do lekarza;)

    Współczesna nauka daje inne, równie dobre możliwości diagnostyczne, co atropina zapuszczana przez 5 dni. Cyklopentolat nazywa się ten lek i od wielu lat stosowany jest na Zachodzie.

    Kurde, ja też słyszę od mojego Tomka, że Mikołajowi ucieka oko…a ja mam Go za przewrażliwionego;-] Moja Siostra miała zeza na maksa, do tego jeszcze astygmatyzm, mama z nią ćwiczyła trzy godziny dziennie właśnie zalepiając oko, przez dobre kilka lat. Dziś jest już dobrze, nosi okulary, ale jest w nich najpiękniejsza na świecie;-)

    To idźcie koniecznie do okulisty dziecięcego. My mamy znajomego, któremu na maxa ucieka oko, a ma juz 38 lat.

    ja wypatrzyłam u dziecka koleżanki uciekające jedno oko i to tylko na zdjęciach. Napisałam jej o tym. Zaprzeczała. Po jakimś czasie napisała mi wiadomość, że była u lekarza i faktycznie i, że dziękuje bardzo 🙂

    jedno oko na maroko… skąd ja to znam?
    Jako dziecko, mając 2 lata wypadłam z łóżeczka.
    Byłyśmy z siostrą pod opieką babci. Mama i tata w tym czasie byli w szpitalu (na świat przyszła młodsza siostra). Na szczęście po powrocie mama od razu zauważyła, że coś z moim okiem jest nie tak. Może przyczynił się do tego fakt, że były z teściową na wojennej ścieżce? 😉
    Zatem dzieciństwo upłynęło mi na jeżdżeniu do specjalisty i noszeniu okularów, do tego zaklejanie oka plastrami i codzienne ćwiczenia. Dzięki konsekwencji mamy pod koniec podstawówki mogłam rzucić okulary w ch..erę 😉
    Na szczęście dziś okulary są lekkie jak piórko, wręcz robi się trend na tzw. kujonki lub musztardówy 😉
    pozdrawiam

    No wlasnie tak jest, ale minimalnie. Mam nadzieje, ze i u nas to minie. Dzieki za Twoja historię:)

    Wzruszyłam się na początku wpisu – mieliśmy tak samo! Z tym że po 2 dobach od porodu spakowana czekałam na męża, przyszedł z tym fotelikiem a lekarka (młodsza ode mnie chyba, nie brałam w ogólę pod uwagę jej autorytetu – ah te hormony) powiedziała że zostajemy w szpitalu. że zakażenie, żółtaczka (nie poporodowa a wynik zakażenia) ze bilirubina nie tak jak być powinno. i też lażała na tym naświetlaniu w googlach i tylko widziałam jak mąż koleżanki z sali patrzy z sympatią na nas ale w duchu cieszy się, że nie jego dziecko leży na ciepłej lampie. i też moja córka nie była żółta… po tygodniu wróciłyśmy do domu i pamiętam ten smak rosołu, który czekał na mnie z tej okazji..pozdrawiamy wioennie, K&U

    U mnie bylo to samo. Syn miał żółtaczkę a ja nie mogłam w to uwierzyć patrząc na niego. Dopiero teraz patrząc na zdjęcia widzę ze rzeczywiście nie był żółty, był POMARAŃCZOWY. Niesłychane z tego nie zauważałam.

    Zgadzam się! Ja też czasem pokuszę się o takie uwagi, ale w dobrej wierze. Mimo, że matka zazwyczaj krzywo na mnie patrzy. Naklejki na oczko polecam Ortopad, używamy dłuższy czas. Pozdrawiam!

    Dokładnie tak jest. Musiałam przejść typowy proces ” żałoby” żeby ta informacja do mnie doatarala i musiałam cos z tym zrobić.
    Ortopad na Allego znajdę?

    Ja tez tak zareagowałam! Na szczęście mam na tyle zdrowego rozsądku, że postanowiłam to sprawdzić.

    dzis mam 31 lat, okularki nosilam od 2 lat i 8 mcy, bo wlasnie mialam zeza, tez mialam jedno oczko zaklejane.
    mama wspomina, ze na poczatku rzeczywiscie troche bylo klopotow noszeniem okularkow, do czasu kiedy jakas przemila nieznajoma pani powiedziala, ze bardzo slicznie w nich wygladam. potem bylo to moj znak rozpoznawczy, nosilam odkad pamietam, wiec nie bylo zadnej traumy, dodatkowo nawet mialam ksywke w podstawowce ‘Pani Profesor’ bo tez bylam bardzo wysoka, ale jak bylam maluszkiem nie bylo juz zadnych problemow, nosilam je do 14 roku zycia, az wada sie poprawila! dzisiaj mam czasem zakladam do czytania i komputera, prosze sie nie martwic i siebie nie karcic, prosze zrobic z tego zabawe, wybrac jakies fajne oprawki i traktowac to jako element atutu, urody 🙂

    Świetny tekst!
    Kiedyś zwróciłam koleżance uwagę na temat mowy jej córki. Obraziła się. Stwierdziła, że nie powinnam w ogóle na ten temat się odzywać bo co ja mogę wiedzieć, przecież moja Hanka mi się cyt.:udała, i ładnie mówi 😀 W końcu panie w przedszkolu skierowały Je do logopedy. Logopeda powiedział, że straciły już dwa lata i szkoda że wcześniej nie przyszły… Dopiero teraz przyznała mi rację i powiedziała że żałuje że mnie wtedy nie posłuchała…

    Dokładnie tak jest, każdy musi te informacje przetrawić i sie z nia pogodzić. Wiem, ze to jest niezwykle trudne.

    Ścisnęłaś mnie za serce. Bardzo ci współczuję tego jak się teraz czujesz. Pomimo tego jak bardzo przekonujące są argumenty za tym, że nie powinnaś się obwiniać, to matka i tak będzie czuła swoje.
    Staram się być pokorna, gdy ktoś mi mówi, że coś z Emmą jest nietak, bo może zauważył coś, czego ja nie widzę.
    Niby “nic takiego” to uciekające oczko, ale dla swojego dziecka nikt czegoś takiego nie chce i nie życzy innym. Trzymaj się. Lila to torpeda, dacie radę !

    Ja juz to przetrawilam. Zobaczymy jak Lilka zareaguje na okulary. Przeciwsłoneczne lubi, wiem mam nadzieje, ze i te polubi. Jestem w stanie chodzić w zerówkach zeby czuła sie raźniej.

    No ze mną inaczej ja wyczytałam w necie że dziecko w okolicach roczku powinno być u okulisty więc poszłam – zbadała i wszystko było w porządku kazała przyjść na wizytę za około 1,5 roku więc właśnie ten okres już nadszedł – pójdziemy jeszcze raz dla spokojnej duszy i serca. Generalnie to ja latałam z Lilą na początku po wszystkich lekarzach … no prawie 😉 ale sporo wizyt zaliczyłyśmy pomijam te stricte lecznicze u dermatologa czy pediatry ale np. u dentysty pierwszy raz też w okolicach 1,5 roku – teraz już po drugiej wizycie jest i nadal wsio ok – kolejna za pół roku gdzieś w wakacje wypada.

    Ja wolę chuchać na zimne 😉 ale prawda jest taka że czasem głupio znajomym powiedzieć że oko leci dziecku albo że chodzi jak kaczka …. pewnie że trzeba to mówić ale jednak głupio i może skutkować obrazą może nie na całe życie ale na dłużej :-/ w każdym bądź razie siostrze bym powiedziała a koleżance tak delikatnie dała do zrozumienia że może np. w jakimś tam okresie powinno się coś tam skonsultować ze specjalistą.

    Ciekawe jak Lila przeżyje to zakrywanie oczka – trzymam kciuki żeby było ok. Jakby co to mam fajną panią okulistkę z Wawy z podejściem do dzieci (przynajmniej takie mam wrażenie po tej pierwszej wizycie te 1,5 roku temu).

    Ja tez wole byc nadgorliwa, ale teraz nic nie wiedizlam. W wieku 9 miesięcy byłyśmy u tej samej profesor z zatkanymi kanalikami i było ok.

    najpierw się buntowałam, ale szłam do lekarza, płakalam po wizycie i sama ze soba sobie nie potrafię sobie poradzić..ale koniec końców lepszy obektywizm z zewnątrz…chociaz matki są różne niestety.

    Ja za to widziałam u swojego dziecka wszystkie choroby tego świata, a moje chore wyobrażenia były napędzane przez moją rodzicielkę.
    Ale nie o mnie chciałam. Otóż mojej koleżanki syn od mniej więcej skończonego roczku zaczął mieć dziwne zachowania. Jego mamę nie zastanawiało dlaczego dziecko np. kręci przez godzinę czasu płytą cd po podłodze, dziwnie wywraca oczami , jest agresywny w stosunku do innych dzieci, wali głową w ścianę i inne mniej lub bardziej typowe zachowania autystyczne. Przy każdym spotkaniu sugerowałam jej jak najdelikatniej jak potrafiłam, aby poszła z dzieckiem do psychologa. W końcu trafiła tam z wielkim hukiem wysłana przez przedszkole. Diagnoza oczywiście autyzm (długo szanowna mama nie mogła się z tym zgodzić- nie mylić z pogodzić). I powiem Wam, że jestem wściekła na nią za to, że zmarnowała dziecku 3 lata, które powinno spędzić na terapii.

    Zznam taki przykład dosyć smutna to historia. Mama psycholog. Znajomi z tej samej dziedziny. Po odwiedzinach kazdy mówił, że Mała coś nie tak się rozwija, glupio mówic w koncu ta mama pracowała z dziecmi. I pamietam jak nie przyjmowała do wiadomości,. Mówiła, że ma czas, że zna swoje dziecko. A znajomi mowili, że wypiera chorobe i im wczesniej zacznie rehabilitacje tym lepiej. Minal rok jak dotarlo.

    Niestety tak jest. Często udaje sie, ze sie nie widzi. Ja tez przez to przeszłam.

    Tak wiem, że może się obrazić a raczej mam tego świadomość dlatego też przestałam się wtrącać ale ma Pani rację ważne jest maleństwo.

    O rany ale mi napędziłaś stracha. Moja mam już przed drugimi urodzinami zauważyła u wnuka zeza. Poszłam do lekarza pierwszego kontaktu, ale po pooglądaniu synka uznała, ze jest w porządku i zeza nie ma. Aż tu nagle kilka tygodni temu ja zaczęłam sama zauważać (potem mama potwierdziła “faktycznie jakby wróciło”), a niedawno także mąż. Jutro idziemy do okulisty i nie wiem, jak w razie czego przekonam synka (2 lata 3 miesiące) do założenia okularów lub plasterka. On jest zdecydowanie mniej komunikatywny niż Lila 🙁

    Powodzenia! Daj znac co powiedział okulista. Dzieci rozumieją więcej niz nam sie wydaje.

    Już po wizycie. Był bardzo spokojny i elegancko dał się paniom pooglądać, ale wyniki na razie bez konkluzji. Odesłano nas do specjalistycznego centrum diagnostyki zeza, bo tam można oczka bardziej dokładnie przebadać. Na razie uspokajają, że może da się sytuację wyprostować samymi ćwiczeniami, ale nie wkluczyły zupełnie okularów. Obawiam się, że czeka nas maraton diagnostyczny….

    To dobrze, róbcie badania. A skąd jesteście?

    Jesteśmy z Łodzi. Dzisiaj umówiłam go na badanie w następną środę, ale Pani z rejestracji nie była pewna, czy będą w stanie zbadać dwuletnie dziecko. Jednak powiedziała, że spróbują 🙂

    Dzień doby Aniu! (zwróć mi uwagę, jeśli nie chcesz, żebym się do Ciebie zwracała po imieniu).
    Byłam z małym wczoraj u okulisty. Super kobieta, starsza pani profesor, ale podejście miała do niego świetne. Powiedziała, że zezem na razie nie trzeba się przejmować, bo nie jest duży, ale warto oczko ćwiczyć. Jednakże były problemy, żeby zbadać smyka (2 lata i 4 miesiące). pierwsze urządzenie bardzo mu się podobało, ale co chwila gdzieś indziej patrzył oczkami, test ze światełkiem ok. Potem była tablica z obrazkami, ale mój synek bardzo bardzo słabo mówi (to chyba problem na inny komentarz pod artykułem z zakresu logopedii), ale i tak miałyśmy wrażenie, że na prawe oczko widzi gorzej – raz się pomylił, czasem nie chciał odpowiedzieć. Potem atropina – a synek nienawidzi kropel do oczu. Popłakał, ale na korytarzu zaraz wrócił do zabawy, jednak jak weszliśmy do gabinetu już nie chciał mieć z panią doktor do czynienia. Dała radę zbadać dno oka – które jest ok, ale powtórne posadzenie go przed komputerem nie weszło w rachubę, więc nie wiem, czy i jaką ma wadę wzroku. Za dwa tygodnie sama mam mu atropinę podać i przyjechać na badanie komputerem 🙁

    Witam,
    Ja również zaliczam się do grona mam które “więcej widzą” i z synem byliśmy u wielu specjalistów, często okazywało się że miałam rację,a czasam nie.Jestem też nauczycielką i wydaje mi się że im wcześniej zaczniemy działać tym łatwiej.Od września wracam do pracy,a syn od lipca prawdopodobnie pójdzie do przedszkola i choć sama pracuję w przedszkolu i uwielbiam swoją pracę to czuję że najtrudniejsze przed nami.
    Rok temu byłam z synem u okulisty ale nie udało się go zbadać-mamy duże doświadczenie szpitalne i syn boi się lekarzy. Czy mogłaby dostać namiar na okulistę z podejściem do dzieci? Mieszkamy w Warszawie.
    P.S.My po dobrym porodzie byliśmy w szpitalu 9dni-to był koszmar,z żółtaczką długo walczylismy,później anemia,zapalenie płuc i kilka pobytów w szpitalu.Ale z każdym dniem jest lepiej i takie doświadczenia też uczą aby cieszyć się z tych chwil szczęścia i spokoju które mamy. Serdecznie pozdrawiam!!!!

    Aniu, my chodzimy do prof. Adach z CZD prywatnie. Cieżko sie dostać, ale uważam, że warto. Mam do niej pełne zaufanie. Lilkę “kupiła” juz na pierwszej wizycie:)

    Kochany Lilutek, trzymam kciuki, żeby polubiła okularki!!! Będzie dobrze!

    A co do tej matczynej ślepoty, to też mam, ale z drugiej strony też sporo lęków. Dopatruję się wszelkich możliwych schorzeń, o których usłyszę lub przeczytam. To może też związane z pobytem na porodówce, gdzie w pierwszej dobie po ur było ok, 10 pkt, a potem nagle w drugiej ciągle brali T. na badania, lekarze nic nie mówili jakby nie wiem co się działo. Po całym dniu nerwów okazuje się że są szmery w serduszku i wychodzimy z diagnozą niedomkniętego przewodu botalla. ponoć już się zamknęło.

    Temat bardzo ważny i bardzo trudny zarazem. Trzeba tylko znaleźć złoty środek aby z jednej strony nam coś nie umknęło i żebyśmy nie poparli w paranoję…

    Żółtaczka. Niesamowite, że przeżywałam to samo kilka sal dalej, ale dopiero “spotkałymy się” w blogosferze… Na pocieszenie lub ku przestrodze – z drugą córką było gorzej, bo w pierwszej dobie po urodzeniu zabrali ją na naświetlania na oddział patologii noworodka. Więc to był szok.szok.W szpitalu siedziałam 2x dłużej niż z pierwszą. Przynajmniej wiem coby się bojowo nastawić przy trzecim jakby co ;))) Pozdrawiam (Karolina CzasŁucji)

    Kurde.. na Waszych zdjęciach czasem wydawało mi się ze Lilka ma ‘ucieknięte’ oko ale w życiu bym się nie ośmieliła powiedzieć… taka ja.

    Przypomniałaś mi jak czułam się po porodzie – zupełnie jak Ty.
    Myślę, że tutaj nie chodzi tylko o zakochanie się we własnym dziecku ale też o to, że spędzamy z dziećmi prawie cały dzień i pewnych rzeczy już nie dostrzegamy obserwując je cały czas 🙂
    Sama napisałaś, że po czasie dostrzegłaś na zdjęciach, że Lila była pomarańczowa.
    Ja z tych matek, która trzyma dystans, jeśli wiesz co mam na myśli. To chyba kwestia wychowania. Owszem dbam, staram się na swój sposób, ale nie chorobliwie 😉

    Niestety tych “dobrych” rad jest tyle,że naturalna staje się ich selekcja. Szczerze powiedziawszy na rady niektórych osób nie zwracam zbytniej uwagi (a szczególnie,gdy ich sposób wychowywania diametralnie różni się od mojego).A czasem to błąd (jak mi teściowa wypaliła z tekstem,że łosoś jest niezdrowy to najpierw się prawie popukałam w czoło, sprawdziłam i faktycznie…tym razem miała rację (no…tak w 80% haha)). Ja właśnie z troski o dzieci najczęściej zwracam komuś uwagę. Nie robię tego nagminnie,ale w głowie mam zakodowane,że najgorsza jest ignirancja. Mało kto bierze sobue takue “brednie” do serca (dziecko idealne=idealny rodzic, a próbuj tylko komuś zburzyć ten sielski obrazek). Przez takie dobre rady moja koleżanka karmi do dziś (29mies.) piersią dziecko, którego “nie była w stanie wykarmić, bo duży itp.” Jej maly jest chyba najzdrowiej odzywiajacym sie dwulatkiem jakiego znam. Gdy ziarno trafi na żyzną glebę to plon może ojazać się niezwykle obfity. Gorzej,jeśli trafi na skałę, wtedy jeszcze nam się iberwie po głowie.
    Dobrze,że macie już wizytę za sobą. Diagnoza jest i będziecie działać. Grunt,że Lila zdrowa a oczko pewnie wróci do normy.

    Ja właśnie na Waszych zdjęciach zauważyłam, że Lili ucieka oczko, tylko dziwię się, że pediatra na to nie zwrócił uwagi… Ale tak jak piszesz – ciężko komuś zwrócić na coś uwagę, nawet najdelikatniej, bo się obrazi itd. itp. Dlatego też jak widzę coś u dzieci swoich znajomych, to wolę to przemilczeć. Ja u swojego Kuby jestem przewrażliwiona już na wszystko, bo już mieliśmy wizyty u kilku specjalistów (okulistę też zaliczyliśmy, też odnośnie uciekającego oka, dlatego tak mi wpadło w oko, to, że na zdjęciach Lilce ucieka) od noworodka, pobyt w szpitalu więc swoje już przeszłam. Ale mamy dobrego pediatrę, jak ja nie wyhaczę, to on wyhaczy, chociaż czasami oni wyhaczają na wyrost, a mi przybywa kolejnych siwych włosów, ale jak mówią zawsze lepiej sprawdzić, żeby potem nie zarzucać sobie, że coś zaniedbaliśmy. Pozdrawiam, będzie dobrze 🙂
    Ps. odkryłam Wasz blog całkiem niedawno i się “zakochałam” 😉

    A ja chyba naprawdę jestem matka wariatka… Ja widzę u moich dzieci wszystkie niedociągnięcia (co chyba jest gorsze niż nie widzieć tego…)… Kocham je nad życie, są wyczekane i wychuchane, ale… Ale wady postawy widziałam od urodzenia u starszaka, niestety trafiłam do złego terapeuty… U młodszej tez widziałam te wady, zmieniłam terapeutę, po kilku miesiącach ćwiczeń młodsza nadgonila (a nawet przegoniła) rówieśników w rozwoju, wady wyeliminowane. Starszak jest do terapi na kilka lat… Ze strony rodziny, nawet najbliższej, jestem uważana za wariatkę i “sie czepiam”. Widzę wady u dzieci w rodzinie, widzę, jak sie wszystko z wiekiem u nich pogłębia. Staram sie mowić, staram sie zwracać uwagę. Efekt – metka “czepiającej sie wariatki”. Postanowiłam dać sobie spokój, a nad moimi dziećmi nadal pracować :-). P.S. Nie jestem terapeutą, nie mam nic wspólnego z rozwojem dzieci, po prostu postanowiłam być ekspertem dla moich dzieci 🙂 pozdrawiam!

    Jakbym czytała o sobie w dniu planowanego wypisu. Wszystko już przygotowane, spakowane, ja jak na szpilkach, totalne podekscytowanie – w końcu wychodzimy. Ostatni obchód…i jednak nie. Złe, bardzo złe wizyty moczu. Leczenie szpitalne przez kolejnych 8 dni. Nie mogłam się z tym pogodzić, byłam przekonana, że pomylili wyniki z jakimś innym dzieckiem…bo przecież nie tak miało być. Mnóstwo ciężkich emocji. Ale wracając do wątku. Zgadzam się bardzo! Choć jeśli ktoś zwracał mi na różne aspekty uwagę (z tej perspektywy głupie, np. że w 8 mż ciemię jeszcze nie zrośnięte) na początku się burzę w sobie, a później jednak sprawdzam, drążę. Ostatnio zauważyłam, że 9miesięczny synek mojej koleżanki pełza ewidentnie w sposób asymetryczny. Mama tego nie widziała, ja tak-bo jakieś tam doświadczeni z rehabilitacją mam. Przez całą wizytę zastanawiałam się jak delikatnie zwrócić na to uwagę, aby nie urazić.. My matki jesteśmy niebywale wrażliwe na punkcie swoich dzieci. Powiedziałam, a mama mimo początkowego niedowierzania, poszła na wizytę kontrolną, dziś mają pakiet ćwiczeń i już prawie wyszli na prostą.

    Popłakałam się. Bo właśnie stwierdziłam, że jestem jakaś inna. Ja ciągle się doszukuję, pilnuję, dopytuję. Wiem, że Rumpel ma odstające uszy i że jest strasznie chudym szczypiorem i że wiele innych rzeczy… Ale słuszny ten apel, bardzo słuszny. Wierzę, że jakaś dobra dusza zwróci mi uwagę, a raczej mojemu mężowi na różne niedopatrzone przez nas rzeczy. Lepiej się pogniewać na chwilę a dziecku często zdrowie uratować lub cierpień oszczędzić… Tak więc udostępniam i krzyczę do wszystkich – zwracajcie uwagę, bo to nie dla rodzica lecz dla dziecka robicie !!!

    I ja uważam, że z tym zwracaniem uwagi trzeba uważać komu i na co się ją zwraca. Mam znajomych, którym bez problemu coś powiesz i się nie pogniewają, a mam też takich co lepiej się nie odzywać bo grozi trzęsieniem ziemi z wybuchem wulkanu.
    Sama należę do tych przewrażliwionych matek, które lecą do lekarza każdym nawet najmniejszym problemikiem. Ale dzięki temu udało mi się wcześnie wykryć u córki problem z nerkami, chociaż wszyscy naokoło mówili, że przesadzam i jestem właśnie przewrażliwiona i na siłę szukam u Bubki choroby.
    Cierpliwości życzę!

    Ja pamietam jak dzis, po porodzie w szpitalu zabrali mala na badania sluchu, potem przyszla pielegniarka i powoedziala, ze trzeba bedzie powtorzyc bo cos nie wyszlo. Powtorzyli i powiedzieli ze nie jest dobrze i skierowanie do kliniki.przez caly dzien pstrykalam i stukalam zeby sprawdzic czy naprawde jest glucha.przy wyjsciu ze szpitala wylam cala droge.Potem sie okazalo ze jednak slyszy ale ma ubytek.Jak troche podrosla to sobie wmawialam ze przeciez dobrze slyszy bez aparatow i nie potrzebuje ich w zasadzie,nie lubila ich nosic i czasem nie zakladalismy.ale teraz ma prawie 5 lat i juz sama zaklada bo mowi ze jej lepiej. Duzo pomoglo przedszkole dla dzieci z takimi problemami, wiele dzieci tez nosi aparaty.Mam nadzieje ze jak juz bedzie starsza to bedzie mogla z nich zrezygnowac ale jesli nie to nie bedzie tragedii, okulary bardziej widac 😉 Wiadomo jak to rodzice, kazdy chce miec idealne dziecko, ja tez chcialam zeby moje dziecko nie mialo juz na starcie jakichs problemow

    Bardzo ważny tekst. Ja sama jak się nad tym zastanowię, to nie potrafiłabym sie przełamać i zwrócić uwagę, że coś jest nie tak, chociaż wiem jakie to ważne. Ale bałabym się, że jak okaże się, że wszystko jest ok, to koleżanka/znajoma miałaby mi za złe, że tak chociaż pomyślałam. Z drugiej strony nie wiem jak bym się zachowała, jakby mi ktoś obcy zwrócił uwagę, że z Jagodą jest coś nie tak. Trochę jestem do tego przyzwyczajona, bo teściowa regularnie mnie karmi najróżniejszymi chorobami na które choruje Jagoda, że już zaczęłam to ignorować, więc może jakbym od obcego dostała takie info to nawet bym nie miała mu tego za złe ? 🙂 A co do okularów to ja nosiłam od 5/6 lat jako obowiązkowe “na zawsze”, niby “tylko” astygmatyzm, ale pamiętam jak mama jezdziła ze mną na naświetlania oka, a później sama ze mną w domu to ćwiczyła. Teraz mnie takie zadanie czeka w czerwcu, bo u Jagody stwierdzono wadę na tyle dużą, że musi nosić okulary też “na zawsze”. Tyle, że ja przestałam nosić okulary w liceum, a teraz używam ich tylko do pracy przy kompie 🙂

    Dziękuję za ten tekst!
    Mój syn ma już 3 lata i kilka razy widziałam, że lekko ucieka mu oko, ale że nie zdarzało się to regularnie, to zbagatelizowałam sprawę. Teraz wiem, że trzeba się tym zająć!

    A ja mam sąsiadów, którzy nawet jak lekarz stwierdza niepokojącą diagnozę to twierdzą, że to idiota, że jak to, przecież z ich synem jest wszystko w porządku…

    Witam,
    Bardzo dojrzały i mądry artykuł. Jestem jeszcze mało doświadczoną mamą (Julka ma niewiele ponad 2 mieś) i to co u Ciebie czytam budzi moje refleksje, a to pomaga stawać się świadomym siebie rodzicem. Dziękuję za rozwojową lekturę.

    Pozdrawiamy!
    Ania i Julka
    PS. No i oczywiście dołączyłam już do fanklubu Waszej Lilki

    Kogo poleca Pani jako okuliste dla takiego malego dziecka? Bo dr Adach jest na zwolnieniu od kilku mies:/

    My wlansie do niej chodziliśmy. Teraz czekamy od 3 miesięcy na wizyte u dr Seroczynskiej.

    Synek od 3 dni ma okularki +3 i +2 docelowo bedzie niestety wiecej:/ do tego zaslanianie oka ale na razie to mamy problem z okularami wiec o zaslanianiu oka nie ma mowy. wcale nie chce nosic 20 min to maks do tego twierdzi synek ze gorzej widzi. Mati ma 2 lata i 3 mce i jest komunikatywny w 100% ale uparty strasznie i nie wiem jak do niego dotrzec nie chce go zmuszac. do tego jedyny okulista ktoremu bym zaufala w 100% to dr Adach a jej niestety nie ma. Jaka wade ma Lila?

    Moja tez juz nie daje sobie zaklejać. Lilka nie ma wady wzroku. Ma zeza rozbieżnego, okulary ma -1 zeby ciągnęły oczy do środka. Seroczynska to tez bardzo dobry specjalista, ale bardzo cieżko sie do niej dostać.

    Niestety do dr Seroczynskiej termin na pazdziernik 2016!!
    Do dr Adach tez juz sie nie zapiszemy:( zmarla w tym miesiacu…
    Szukam dalej….synek nie chce nosic okularow wcale…

    Ojej, co za smutna wiadomosc. Taka wybitna specjalistka.
    A gdzie dzwoniłaś? Nam sie udało na 19.11 zapisać …. w czerwcu w Arce.

    Dzisiaj wróciłam z wizyty szczepiennej, na której lekarka w zastępstwie stwierdziła, ze małemu (8 miesięcy) zezuje oczko. Pomyślałam, że przecież bym zauważyła. Powiedziała tylko tyle i nie kontynuowała tematu. Wróciłam do domu i obejrzałam zdjęcia z ostatnich kilku dni. I faktycznie miała rację 🙁 Co teraz? Chyba czeka nas szukanie okulisty…
    Wpisałam w google “zez u dziecka” i pokierowało mnie do Ciebie, a czytam Cię od dawna. Dziękuję za ten tekst

    Marta, warto udać się do okulisty. Poszukaj na znanymlekarzu. Chyba, że jestes z Warszawy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link