Aniu fenomalny wpis ! Jestem zachwycona 😉 na pewno sporo ci zajelo gomstworzenie i zdradz prosze Jak stworzylas te wnetrza . Gratuluje !! Niezly na Dzien Matki,ktory gdzieniegdzie juz był 😉
Aniu, dziękuję! Do wpisu przygotowywałam się miesiąc, ale warto było:) Sesja powstała w muzeum PRL-u w Warszawie. Naprawdę czułam się tam jakbym przeniosła się w przeszłość:)
Aniu te zdjęcia rewelacja, przeniosłam się w czasie ? i ta kryształowa popielnica na ławie obowiązkowo w każdym domu i biurze ?
Haha, ale tam oczywiście niezgaszony Klubowy 😉 aż mnie kusiło żeby jeszcze bardziej wczuć się w rolę;)
Rewelacja! Fajny pomysł i świetne zdjęcia 🙂 Moje ulubione to z packą na muchy 🙂 🙂 Buzia aż sama się uśmiecha.
Pani Aniu Dziękuję za możliwość przeniesienia się w czasie. Muszę pokazać te zdjęcia Moim Dzieciakom jak wrócą ze szkoły. Urodzona w 1976 roku pamiętam te wnętrza i “gadżety”. Cudny wpis z piękną refleksją ……
Jeśli chodzi o PRL i nie wypuszczanie dzieci na zewnątrz, dobrze pamiętam jak sama będąc dzieckiem budziłam się z przerażeniem, że zostałam sama w mieszkaniu. Ojciec w pracy matka stała w kolejce. Czy wyobrażacie dzisiaj żeby zostawić kilkuletnie dziecko samo na kilka godzin i pójść do sklepu? Jeden był w tych czasach “złoty cielec”, któremu młodzi rodzice gotowi byli poświęcić niemal wszystko – mieszkanie. Najpierw swoje, później choć trochę większe. Czy matki miały lepiej? TAK, ponieważ ich nie rozliczano. Mit matki i kult matki był rzeczywiście bardzo silny. Matki nie podlegały takiej krytyce jak w dzisiejszych czasach. Panowało ogólne przyzwolenie na przemoc fizyczną i psychiczną wobec dzieci. I nikt wówczas nie ważył się matkom zwracać uwagi. Dzieci miały być grzeczne i być wdzięczne za sam fakt, że daje im się jeść. Gromady tzw. “najduchów” biegały godzinami w samopas wkoło bloków. Nieraz, któreś złamało nogę spadając z drzewa, znacznie częściej rozcinało sobie czoło, co niespecjalnie robiło wrażenie na społeczeństwie. Wielu rzeczy nie wymagano tak jak teraz, jak choćby tego żeby dzieci były pod opieką trzeźwego dorosłego. Obecnie praca jest towarem luksusowym, kiedyś był obowiązek pracy. Matki nie musiały się obawiać utraty pracy, wymówek, że nie będą przychodzić do pracy z powodu chorego dziecka, itp. Rzadziej zapewne dochodziło do sytuacji, aby napięcia w pracy odbijać sobie na własnych dzieciach, itp.
Jeśli mogę jeszcze pozwolić sobie na bardzo ogólną uwagę do wszystkich – nigdy w swoich wypowiedziach nie używajcie stwierdzeń typu “każda matka…, …jak to matka czy w stylu każda matka chce najlepiej”, itp. Nigdy nie wiesz kim jest Twój rozmówca, jakie ma doświadczenia, więc lepiej nie ryzykować takimi frazesami. No chyba, że to bardzo dobrzy znajomi i naprawdę zna się na tyle dobrze czyjąś sytuację.
Trafiłam na ten wpis dopiero dzisiaj. Śmieszą mnie niektóre komentarze, skupiające się na doborze kosmetyków dla dziecka i innych uczuleniach, bo to nieistotny szczegół, a autorka postawiła poważniejszy temat na tapecie. Dlatego uważam, że nasze matki były znacznie dojrzalsze, a przez to spokojniejsze, mniej analizowały, nie były takie drobiazgowe. We wpisie mowa o ocenie, wszechobecnej krytyce, wówczas nie było nawet z kim się porównywać. W większości ludzie żyli na podobnym poziomie. Wydaje mi się, że dzisiaj kobiety narzucają nie tylko sobie tępo życia, ale i swoim partnerem, a także dzieciom, wymyślając setki bzdurnych zajęć. Warto też zauważyć, że dziecko wchodzi do centrum życia w domu, kiedyś dzieci były obok rodziców dziś są najważniejsze. Nie chodzi o ignorowanie dzieci, niezauważanie ich potrzeb. Ostatnio widziałam reklamę aspiryny w telewizji, gdzie córka wrzeszczy na przeziębionego ojca, by ten sięgnął po lek i spełnił jej życzenie. Czy to dobry motyw? Jako rodzice nie możemy być w gorszej formie, musimy spełniać zachcianki i wszystkie obietnice bez względu stan zdrowia bo tak media kreują rzeczywistosc. Reklamy wspólnych zabaw, wpierajacych, że właśnie tak powinna wyglądać zaangażowana matka czy ojciec. Dawniej granice między światem dorosłych a światem dzieci były jasne i luksusem było ułożenie kolejki na dywanie z ojcem. Naturalną rzeczą było też poczucie odpowiedzialności za młodsze rodzeństwo, co w mojej ocenie jest największą wadą obecnych rodziców. Dlatego nasze matki miały lepiej, bo dzieci uczone były szacunku, zrozumienia, odpowiedzialności za siebie i innych, a rodzice nie wchodzili w swiat dzieci. Ja jestem matką jak z PRL. Pozdrawiam