Nie jestem mama, ale pracuje na codzien w przedszkolu zarówno z dziecmi i ich rodzicami. Napisze jedno jak malo jest tak świadomych rodzicow jak Ty – Wy! Teraz w przedszkolach zaczal sie czas adaptacyjny, czasem mam ochote podejść do rodzica i powiedziec mu!! Daj dziecku szanse niech zrobi to po swojemu! Dzieci trzymają sie “mamowych” spodnic bo we wszystkim sa wyreczane. Rodzice bardziej niz 2,5 letnie dzieci przezywają to przedszkole. Ja tylko chce powiedziec jedno Dajcie Im Szanse! Bo one sa ciekawe tego co kryje sie w sali przedszkolnej:) moglabym tu tez pisac oczywiscie o gotowości przedszkolnej, bo kazde dziecko jest inne i nabywa te gotowość z czasem (roznie to bywa) ale jak juz zaprowadzony dziecko do przedszkola niech samo odkrywa, i przezwycięża swoj strach. Wy rodzice badzcie czujni ale gdzies z boku:)
Mam wrażenie, nie wiem czy słuszne, że w tym poście jest bardo wiele obaw i niepewności. Nie ma się czego obawiać! Mój synek chodzi do żłobka od ponad roku a teraz od 1 września przechodzi do przedszkola. Ja byłam zawsze ZA. Sama chodziłam do przedszkola i było super! Mąż nie i cała jego rodzina też było przeciwko, dopiero jak dziecko zaczęło uczęszczać do placówki, wszyscy zmienili zdanie o 180st. Oczywiście różne są placówki i różne dzieci do nich chodzą, ale generalnie tyle zajęć ile ma tam zapewnionych sama w domu bym mu nie wymyśliła, nie wspominając już o interakcji z dziećmi. Odkąd poszedł do żłobka nauczył się wielu rzeczy (np samodzielnego jedzenia!) i widzę jak fajnie zachowuje się w stosunku do osób, których nie zna, nie boi się. Mogłabym przesłać Ci mnóstwo zdjęć na których jest uśmiechnięty od uch do ucha, lub podczas zabaw grupowych, gdzie widać że to ogromna frajda dla niego, albo jak wchodzi z uśmiechem i od razu biegnie do dzieci, albo jak go odbieram i mówi że było fajnie bo ciocie włączyły zraszacze na ogrodzie podczas 30stopniowych upałów. Nie masz się czego obawiać – przedszkole jest fajne 😉
Zawsze jest jakaś niewielka niepewność i obawa przed nowym. Ale widzę, że tylko u mnie. Córka idzie w zaparte:)
Z własnego doświadczenia- jako mamy mogę powiedzieć, że przedszkole nie zmieni dziecka w inne dziecko niż było wcześniej. Moja córka poszła rok temu do małego prywatnego przedszkola, teraz idzie do publicznej masówki i boje się tak jak rok temu- tym bardziej że bardzo płakała przez miesiąc a zapowiadało się tak jak u Ciebie- chciała iśc, jednak rzeczywistość zweryfikowała nasz zapał. Przedszkole nie zmieni dziecka tak jak napisałam wyżej, ale moja córka przynosiła nowe słownictwo typu “głupia jesteś” poznała angry birds, maincraft ( cokolwiek to jest) i inne rzeczy którymi nie koniecznie chciałam jej w zyciu pokazać. nasza rola jest tłumaczyć i rozmową eliminować złe zachowania podpatrzone u innych dzieci. przedszkole ma więcej pozytywów jednak. Mnie najbardziej drażni jedzenie- słodkie płatki sztuczny chleb i bułki chemiczne serki i jogurty i mega słodka herbata. To jest rujnowanie dobrych nawyków żywieniowych
Dziecko tez czlowiek i jak kazdy czlowiek jest istotą społeczną Przedszkole daje szanse zaistniec dziecku w grupie. Grupowe puszczanie bąków, rozrabianie podczas lezakowania czy walka o zabawke to naturalne i wazne sytuacje w rozwoju dziecka. W artykule i wypowiedziach niektorych Pan wyczuwam strach i chuchanie na pociechy. Pisze to jako pedagog i nauczycielka przedszkola- bez obaw, przedszkole to wspaniale miejsce
A cóż jest złego w chuchaniu na pociechy? Proszę o rozwinięcie, bo nie bardzo rozumiem 🙂 To co czuje rodzic, który pozostawia dziecko pierwszy raz w przedszkolu – największy skarb swojego życia – zrozumie chyba tylko drugi rodzic, który był w tej samej sytuacji – rozumiem, że po latach pracy, kiedy wkrada się rutyna, można zbagatelizować uczucia i odruchy, które towarzyszą miłości do dziecka, całe szczęście istnieje jeszcze empatia 🙂
“Maincraft” również mnie zastanawia;) Widziałam zeszyty z tym motywem. A co do jedzenia to się zgodzę. Jednak liczę, że nie będzie tak źle. A jak sobie przypomnę co było do jedzenia w przedszkolu Montessori, w którym pracowałam to również przechodzi mnie dreszcz… buła z Lidla, która ma termin ważności 2 miesiące i dżem z syropem g-f. Powiedzonka moja gdzieś wychwytuje:)
Aniu, serdeczne dzięki za ten post – przeczytałam go wnikliwie wraz z podlinkownym tekstem. Właściwie zgadzam się całkowicie i z Tobą i z autorką podlinkowanego artykułu – choć nie uważam, żebyście ze sobą polemizowały – trudno polemizować z wnioskiem, że tworzenie przedszkoli dla dwulatków oraz rozszerzanie godzin otwarcia przedszkola nie są rozwiązaniem służącym dla dobra rodziny i dzieci. No bo jak tu wychowywać dziecko i zastosować się do wszystkiego o czym piszesz, jeśli dziecko w wieku dwóch latek jest od 7 do 17 w przedszkolu?? I kto wówczas ma największy wpływ na jego kształtowanie? Moja córka chodzi do przedszkola od czasu, kiedy skończyła 4 latka – powstrzymywały nas względy zdrowotne – chodzi max na 6 godzin i jest zadowolona – jak nie choruje, to jest fantastycznie:) życzę zatem i Wam i nam dużo zdrowia od 1 września 🙂 Serdecznie pozdrawiam z Poznania Ania
Aniu, zgadzam się. Wiadomo, najlepiej żeby dziecko chodziło jak najkrócej. Ale osobiście nie widzę innego wyjścia. Chyba, że płatny wychowawczy. Wiem, że w wielu innych krajach macierzyński trwa 2-3 miesiące. To u nas jest tylko tak dobrze.
Bo sie kobietom pracować zachciało ;))) (żart oczywiście ;)) ja miałam 5 miesięcy macierzyńskiego :(moze jeszcze sie kiedyś załapie na ten roczny 😉
Wlasnie! Wiele osob tego nie widzi I nie docenia. Plus wychowawczy platny lub nie. Tu gdzie mieszkam moge pomarzyc 🙁 I choc przy pierwszym dziecku rok wystarczyl to przy drugim ewidentnie nie. Moja sios ciot ma chore dziecko I gdyby tu je miala bez wychow to nue wiem co by zrobila. Pozdrawiam
Moja córka pod koniec czerwca skończyła 2 lata. Odkąd na świecie pojawił się jej brat (różnica między nimi wynosi 20 miesięcy), N. zaczęła się zmieniać – jest nieufna w stosunku do innych ludzi (dorosłych), wręcz się ich boi, zazdrosna. Bunt 2-latka na pewno nałożył się dodatkowo na całą sytuację. Chcę, żeby od września Córka na 1-2 godziny uczęszczała do przedszkola. Ja będę jej musiała towarzyszyć. Oczywiście nie mam zamiaru się z nią tam bawić – po prostu moja obecność jest wymagana zgodnie z przepisami. Mam nadzieję, że N. będzie dzięki temu bardziej otwarta i wpłynie to korzystnie na jej rozwój.
Zgadzam sie w 100%!!!! Moja Hanka też nie może się już doczekać pójścia do przedszkola 😉 Zresztą tak jak Lila zaczyna od września ale faktycznie juz jakiś czas temu była na to gotowa. Jak słysze tłumaczenie rodziców nieodpowiedniego zachowania swoich dzieci “to przedszkole…” “wychodzi przedszkole…” “wszystko przez dzieci w przedszkolu…” to mam ochotę palnąć w łeb takiego rodzica. Albo słysząc, że jedynym powodem posłania dziecka do żłobka jest to żeby “nauczyło sie walczyć o swoje”, “żeby sobie nie dało w kasze dmuchać…” “żeby sie nauczyło bić i wywalczyć to co chce…” no ręce opadają. Przepraszam moja Hania do przedszkola dopiero pójdzie ale o swoje to ona potrafi zawalczyć jest stanowcza i wie czego chce.
Mam nadzieję, że jednak świadomość będzie większa i rodzice bardziej będą wierzyć w swoje kompetencje. Nie trzeba być alfa i omegą żeby wychować mądrze dziecko. Powodzenia 1:) Będziesz płakać, mama?
Starszak trzy lata był ze mną w domu, z czego rok z młodsza siostrą. Od roku chodzi do przedszkola. Adaptacje przerabialismy podwójnie – raz, jak myslalam, że nie dam rady zająć sie dwójka dzieci i starszak (jako dwulatek) bedzie musiał pójść do przedszkola, a drugi raz jak mial faktycznie do tego przedszkola pójść. Pracowałam z nim w domu od momentu jak zauważyłam, że on tego potrzebuje/jest w stanie sie skupić/interesuje go praca. Do przedszkola poszedł chętnie, juz pierwszego dnia został na cały dzien (choć my – rodzice byliśmy gotowi go odebrać w każdej chwili). Były lepsze i gorsze dni, na szczęście mamy cudowne ciocie, które bardzo pomagają i utrzymują z rodzicami stały kontakt. Co sie zmieniło w przedszkolu? Otóż pojawiły sie dziwne zachowania, dziwne odgłosy, słowa. Pojawiły sie prośby o bajkę, lizaka. O ile bajki jakos przełknęliśmy, lizaki wytłumaczyliśmy, że są czasami i trzeba po nich umyć zęby, o tyle nad dziwnymi zachowaniami pracujemy nadal – tlumaczymy, tłumaczymy i tłumaczymy… Nawet nie wiem dlaczego one stają się fajne i godne naśladowania. Może dlatego, że tak robi grupa, a lepiej jest być “jednym z” niż oryginalnym. Starszak poszedł do przedszkola w pełni przygotowany: potrafił sam jeść, korzystać z toalety, rozbierać/ubierać sie. Ciocie nauczyły trzymać długopis i zakładać skarpetki ;-). Potrafił liczyć, trzymać nożyczki (co zadziwiło ciocie!) i wycinać kształty. Chętnie uczestniczy we wszystkich zajęciach. Nadal jednak ceni sobie dni, kiedy do przedszkola iść nie musi 😉 Nasze przedszkole miało przez pierwszy rok ciekawą zasadę – dzieci mogły codziennie przynosić książki, które były czytane wspólnie, ale zabawek nie. Dopiero od wakacji można w jeden dzien przynosić zabawkę – ciocie wytłumaczyły, że najpierw dzieci miały sie nauczyć wspólnej zabawy i dzielenia sie zabawkami przedszkolnymi, a teraz dzielą sie i pokazują sobie swoje zabawki. Całkiem nieźle to wyszło 🙂 Młodsza córcia (2 lata) ciągnie do przedszkola bardzo, bardzo ładnie uczestniczyła w zajęciach adaptacyjnych. Postanowiłam jednak, że zostanę z nią jeszcze rok w domu. Dla takiej pełnej swobody, spania do dziewiątej, pracy/zabawy kiedy bedzie chciała, drzemki trzygodzinnej. Bez ram czasowych. Po pochwałach starszego synka widzę, że potrafię przygotować dziecko do przedszkola, wiec raczej nie straci nic, jeżeli nie rozpocznie edukacji w wieku dwoch lat 🙂 Co do chorób: starszak nie zaczął wcale chorować wiecej jak poszedł do przedszkola. Co wiecej, gdy w koncu odkryłam, że są pokarmy które mu nie służą (alergia pokarmowa) to sie nawet choroby skończyły. A generalnie jest z tych dzieci co to maja gluta od samego popatrzenia sie na drugie dziecko z glutem… Miłego dnia!
Bardzo fajny jest pomysł z przynoszeniem książek. Wtedy wszyscy mogą skorzystać. Pocieszył mnie ostatni akapit 🙂
Ja widze po mojej 2 latce ze to jeszcze nie czas na takie uspolecznianie.dzieci w piaskownicy lubi itp ale skupienie,rezim czasowy,silna potrzeba ukochanej maskotki i wlasnego lozka na czas drzemki,wszystko to i inne sprawia,ze zostaje z nia w domu na kolejny rok. Niestety notorycznie spotykam na placach zabaw mamy,ktore mowia mi ‘jest super rozwinieta,wymysla zabawy…,mowi i odmienia… Itp- nie wysylaj jej jak najdluzej…rutyna…jakies wyznaczone ramy tak sie ba a tak nie,itp itd …Zastanawia mnie to bardzo! I do tego -mowily to ostatnio przedszkolanka i dyrektorka przedszkola! O matko…! Co za dziwne czasy…pozdrawiam serdecznie!
Jestem mamą i “panią z przedszkola”. I z jedną rzeczą się nie zgodzę – że przedszkole nie wychowuje i że panie i dzieci nie będą miały wpływu na dziecko, które ma solidne podstawy. Będą miały ogromny wpływ. Z jednej strony są dzieci, które wychowują się w domu bez zasad. I powiem szczerze, naprawdę mam czasem co robić “wychowując” czyjeś dziecko. Niektóre trzeba nauczyć niemal wszystkiego, począwszy od samodzielnego jedzenia, a skończywszy na tym, co jest dobre a co złe. Z drugiej strony są dzieci takie, jak Twoje – dobrze wychowane. Ale i one nie pozostają obojętne na wpływ przedszkola. Uczą się funkcjonowania w grupie, dzielenia (o którym pisałaś) i setek innych rzeczy. A wpływ innych dzieci? Przedszkole jest pierwszym krokiem na drodze do zwrócenia się od strony rodzica do strony rówieśników. Pewnie zacznie się od tych kucyków, świnki Peppy i innych spraw 😉
Jasne! W tym punkcie chodziło mi tylko o to, że nia da się naruszyć solidnie zbudowanych fundamentów. Panie w przedszkolu oczywiscie starają sie mieć wpływ na wychowanie, a jezeli nie jest to kontynuowane w domu to sama pewnie wiesz jaki jest efekt:) świnki peppy sie nie boje, sama ja lubie:)
Raz mama przy mnie zapytała synka dlaczego w domu nie jest taki grzeczny, jak w przedszkolu. Odpowiedział: “Bo wiesz mamo, tutaj są zasady”. Innym razem mama po świętach: “Dzisiaj może być niegrzeczny, bo w święta mu odpuściliśmy”. Na szczęście większość rodziców jest otwarta na współpracę i naprawdę zaangażowana w wychowanie dzieci 🙂
Aniu,a przedszkole państwowe? Pytam ogólnie, nie o konkrety:)ja też jestem zzwolenniczką przedszkola.jako pedagog wiem,że jest najwazniejszym etapem eedukacyjnym. I to prawda że najbardziej kształtuje dom,rodzina.a w przedszkolu ma być przede wszystkim bezpiecznie iciekawie.
Czytałam tekst pani Bogny już wcześniej. Przeczytałam też Twoją “polemikę” i nie do końca rozumiem. W bardzo niewielkim stopniu odniosłaś się do tekstu. Co uważasz o posyłaniu do przedszkola dzieci 2 letnich a nie 2,5 latków czy 3 latków jak Lila? Co uważasz o przebywaniu dzieci w placówkach po 8-10 godzin? Wreszcie jak się ustrzec negatywnym wpływom rówieśników poza pracą nad samooceną dziecka? I pytanie ode mnie, bo bardzo mnie zaintrygowałaś a nie do końca złapałam sens: co oznacza. “wychowanie dla świata i dla innych ludzi”?
Chciałam się jedynie odnieść do tego, że przedszkola “psują dzieci”. Ten tekst nie był odpowiedzią na propozycję posłania 2-latków do przedszkola. Chciałabym żeby przeprowadzono w PL badania ile procent dzieci chodzi do żłobków i wtedy można by było myśleć nad wypowiadaniem się na ten temat. Każde dziecko jest inne. Ale znam kilkadziesiąt przykładów dzieci 2-letnich, które lepiej się zaadaptowały niż 3-latki. W placówce Montessori, w której pracowałam przyjmowano już 18 miesięczne dzieci. Widzę, że jest taka potrzeba. Żłobków państwowych jest niewiele i bardzo trudno się do nich dostać. Jeżeli otworzono by takie oddziały w przedszkolach tych miejsc byłoby więcej. Oczywiście jest to tylko jakaś możliwość. Nie wszyscy rodzice mogą sobie pozwolić na 3 lata urlopu wychowawczego. Osobiście gdyby sytuacja życiowa mnie do tego zmusiła wolałabym zapisać 2- letnie dziecko do przedszkola niż zatrudnić opiekunkę.
Widzę, że artykuł został opublikowany kilka lat temu, więc chciałabym zapytać co uważasz o poslaniu dziecka do przedszkola z perspektywy czasu? Podlinkowany artykuł odnosił się do badań konsekwencji oddalonych w czasie, więc jestem ciekawa jaki masz stosunek do tematu teraz 🙂 stoję przed decyzją czy posłać czy nie i wszelkie spostrzeżenia są dla mnie cenne
To i ja napiszę kilka słów z prspektywy mamy, która od roku ma dziecko w (rewelacyjnym) przedszkolu (Montessori). K. poszła do przedszkola mając niespełna 3 lata i w moim odczuciu była dobrze przygotowana (regularnie uczestniczyłyśmy w zajęciach dla dzieci, jest bardzo rozgranieta, łatwo nawiązuje kontakty, wydawało mi się, że po krótkiej adaptacji jest gotowa zostać w grupie). Cóż rzeczywistość mnie przerosła, płacz łzami jak grochy przy porannym rozstaniu ze mną trwał do do końca pierwszego semestru. Pierwsze miesiące spędzała przyklejona do Pań (które są empatyczne, wrażliwe, stosują wszelkie zasady RB i NVC i ogólnie je podziwiam i wręcz wielbię). Z czasem nawiązała bardzo fajne relacje z dzieciakami, stała się pupilkiem całej grupy (była dotąd najmłodsza – grupa wielorocznikowa jak w klasycznym Montessori), dzieciaki (prawie 3 lata starsze) zaczęły nas odwiedzać w domu, etc. Nie zauważyłam negatywnego wpływu (ale przedszkole też dobierałam bardzo skrupulatnie mając na uwadze wychowanie w duchu pewnych wartości, dietę, rozrwywki, etc.), wręcz przeciwnie widzę, że Nauczycielki robią kawał dobrej wychowawczej roboty, która jest przedłużeniem tego co dzieje się w domu. A co do chorób, rzeczywistośc okazała się wcale nie taka zła – poza częstym katarem, który nie zaburzył frekwencji (tak! jestem matką, która puszcza dziecko do przedszkola z gilem!, ale bez gorączki :)), przechorowała ospę i zaliczyła kilka infekcji ze stanem podgorączkowym, z którymi świetnie poradziła sobie sama, a które, o dziwo, zawsze następowały na skutek moich infekcji (pracuję w szkole…). Śmieję się, że przedszkole lepiej dba o odporność mojego dziecka (codzienne spacery bez względu na pogodę, zdrowa dieta) niz ja sama o swoją. Pozdrawiam i trzymam kciuki za Lilę i Ciebie, Aniu! P.S. Ostatnio zastanawiałam się, czy Lila przypadkiem nie trafiła do naszego przedszkola…?
Wszystko zależy i od sytuacji i od dziecka. Tak jak mi się wydaje, że znam córkę na wylot to nie jestem pewna czy obejdzie się bez łez. Mam nadzieję, że będzie ok:) Dziękuję za ten komentarz. Chodzi o przedszkole ZW?
Powodzenia dla Was obu w przygodzie z przedszkolem. Będzie dobrze! 🙂 Madame chodzi do żłobka, a teraz przedszkola odkąd skończyła 1,5 roku. Tylko na tyle wolnego z dzieckiem mogłam sobie pozwolić. MZ ten artykuł tylko wzbudza w matkach poczucie winy, że zamiast zostać z dzieckiem za wszelką cenę oddały je na zepsucie do przedszkoli i żłobków. :/ Ja sporo czasu poświeciłam na wybranie tego najlepszego. Nie jest to Montessori wprawdzie, ale właścicielki czuja ducha M.M. Miejsce jest przyjazne, panie-ciocie serdeczne i cierpliwe. No i – co dla mnie było bardzo ważne – mają hopla totalnego na punkcie zdrowego żywienia. Córcia uwielbia swoje przedszkole. Biegnie tam codziennie z chęcią. Nie zepsuła się. Wprawdzie nauczyła się dłubać w nosie i oblizywać paluch (fuuuuuu!) ale chyba każdy musi przez to przejść. 😛 Przynosi jakieś odzywki z przedszkola, ale generalnie dużo, dużo więcej dobrego niż złego. A i tym całym badziewiem zabawkowym nie nasiąka jakoś bardzo (w sensie domagania się dla siebie, bo już orientuje się w tematach bohaterów bajek, których nigdy nie oglądała całkiem nieźle). Może dlatego, że w przedszkolu tego typu zabawek nie ma. Co do chorowania, to u nas pierwszy sezon jesień-zima był hardkorowy. Moje prawie-nie-chorujące dziecko nagle co chwilę było przeziębione. Nic poważnego (ot, jedno zapalenie ucha i ospa na 2 lata w “placówce”), ale na początku bardzo mi rozwalało pracę to jej chorowanie, bo co chwilę byłam na zwolnieniu. Na szczęście przeżyłyśmy my i mój pracodawca 😉 i teraz nie choruje prawie wcale. Śmieję się, że już rozpracowała przedszkolne bakterie. 😉
Uwielbiam Twoje komentarze. Zawsze jest w nich tyle pozytywnej energii:) Zdrowe żywienie imho to jedno z najważniejszych punktów przedszkola. Mam nadzieje, że u nas również tak będzie. A z tymi chorobami to jednak chyba będę dobrej myśli. Jutro się zwijamy nawdychać się jeszcze jodu. Pozdrowienia dla Ciebie i szanownej Madame:)
Świetnie napisane! Jak zawsze zgadzam się! U nas nie było czegoś takiego jak adaptacja, było zebranie , omówione zostały kwestie wyprawki , potrzebnych rzeczy i apel do rodziców aby przyjść z dzieckiem i zostawić je na “recepcji” Pani prowadząca opowiadała, że rodzice bardziej panikują niż dzieci. Dzieci ochoczo przychodzą w dniu 1 września , mamy natomiast żądają odprowadzania dzieci pod sama do salę, podglądają a to podobno gorzej(na chwilę obecną twierdzę, że tak nie zrobię bo ile razy tam byłyśmy to zawsze było taki entuzjazm i chęć zostania :)) Na tym zebraniu obserwowałam dzieci i rzeczywiście niektóre maluszki były przy mamach cały czas, moja natomiast z 5 latkami przy zabawkach cały czas grasowała. Pomimo, że pracuję w domu na prawdę ogromni się cieszę , że to już tuż tuż 🙂 Buziaki i powodzenia nam życzę 🙂
W czasie wakacyjnym polecam wyjazd nad morze na minimum trzy tygodnie i dziecko bedzie uodpornione na wszelkiego rodzaju choroby. Znam to z własnego doświadczenia, dzieci wyslalam w wieku 2 lat. Starszy syn, do dzis mimo, ze ma juz 6 lat nie chetnie wraca do przedszkola, Wrzesien witamy z bólem brzucha z powodu nerwów, zas młodsza corka, bez problemowo zaadoptowała sie pośród dzieci, jest najmłodsza w grupie, maskotka, dzieci ja uwielbiają, jest bardzo kontaktowa i otwarta, wiec to zalezy tez od charakteru dziecka, gdyz moje dzieci wychowuje tak samo, a sa zupełnie rożne i roznie reagują na nowe sytuacje. Chcialabym tylko zmienić w naszym prywatnym przedszkolu nawyki żywienia dzieci.. Zycze Wam powodzenia! Beda łzy, ale to normalne, ja mam co roku, po wakacjach nie moge sie przyzwyczaić do tej ciszy w domu, podczas gdy dzieci sa w przedszkolu.. Ale przedszkole to swietna sprawa! 🙂
Cos w tym jest! W ubiegłym roku bylismy 2 tyg nad morzem i w tym roku ani razu nie była chora. Wlasnie teraz tez jestesmy 🙂
Z tym wyrywaniem rzeczy muszę się zgodzić.Dzieci przedszkolne, podchodzą i biorą zabawki innych bez pytania, wyjmują z reki, ” Ja chcę się tym bawić”, dotyczy to dzieci przeważnie 3, 4-letnich,. Mieszkam w pobliżu dwóch przedszkoli, słyszałam jak dziewczynki huśtając się śpiewały” wiemy jak poruszać tym,co mama w genach dała”:) .Głośno śpiewały, Pani nie zwróciła uwagi,że to raczej nie ładna piosenka:).Mam w rodzinie chłopca,który chodził do przedszkola, jest teraz w wieku wczesnoszkolnym i jest niesamowicie fajnym dzieciakiem, dlatego,że mama poświęciła mu dużo czasu i grupa rówieśnicza nie miała tak dużego wpływu na niego. Często, mam wrażenie rodzice nie zwracają uwagi na niewłaściwe zachowania,bo im się nie chce, wolą mieć spokój w weekend. Moja córka obecnie 13 latka, poszła do przedszkola w wieku 4 lat, niezwykle miło wspomina te czasy, niemniej jednak, mówiła i dalej tak twierdzi,że wychowawczyni, do pewnej wyrośniętej dziewczynki, mówiła czasem” ty krowo”. Idealnie byłoby, gdyby grupa nie przekraczała liczby 10 osób, a tak… to taki mały kołchoz się robi, gdzie według mnie działa tylko prawo dżungli. Pozdrawiam.
Mój 1.5 roczny synek idzie od przyszłego poniedziałku do żłobka. W tym tygodniu kończy 2 tydzień adaptacji. Jest taki maleńki na tle innych dzieci! Raz jest lepiej a raz gorzej. W zasadzie wszystko jest fajnie do momentu gdy któraś z pań bierze go na ręce. Wtedy zaczyna się płacz i tylko ja albo babcia, która w tym tygodniu z nim chodzi jesteśmy w stanie go uspokoić. Mamom małych pociech nie muszę tłumaczyć jak bardzo to przeżywam. Teksty “boję się, że żłobek popsuje mi dziecko” są u nas na porzadku dziennym, a ja zastanawiam się, czy nie wrócić do rzuconych lata temu papierosów (zaraz, nie mogę, bo karmię piersią)…. Chyba nic i nikt nie pomoże zwalczyć tego stresu… Dodam jeszcze, że mieszkamy i pracujemy w Finlandii, gdzie żłobki i przedszkola są wg ogólnej opinii bardzo dobre pod każdym względem, ale… ten lęk… Boję się, że się przewróci, że połknie kamień na placu zabaw, że nie uśpi go żadna z pań, że będzie płakał za mamą aż dostanie czkawki… Zazdroszczę Wam 2 lub 3 letnich dzieci, które pewnie chodzą i nie ma tak dużych obaw o to, że się przewrócą.. którym można próbować coś wytłumaczyć. I najgorsze jest to, że nie mam wyjścia. Muszę pracować, a babcia nie będzie nam w stanie pomagać dłużej niż do października. Na fińską nianię nas zwyczajnie nie stać. Jak ja mam znieśc przyszły poniedziałek? :/
Ewo, bedziesz sie martwić jak rzeczywiscie bedzie złe. Ja Lilkę najpierw zapisałam do żłobka jak miała 18 miesięcy. Nie przejmuj sie na zapas. Dzieci często potrafią dostosować i nas zaskoczyć. pozdrowienia i trzymam kciuki:)
Aniu, dziekuje za slowa pocieszenia. Strasznie to wszystko pokrecone, bo moja mama niestety nas w tym nie wspiera. Ulozylismy taki plan i staramy sie go realizowac, jestesmy w punkcie A, i dokladnie tak jak napisalas, postanowilismy sie z malzonem martwic jak pojdzie zle, a mama nam troche podkopuje wiare w rodzicielstwo mowiac rzeczy w stylu: “on sie nie przyzwyczai, bedzie plakal, on jest za maly, ta pani go nie uspi, ja bym swojego dziecka tak nie oddala” – ostatnie stwierdzenie jest naszym ulubionym poniewaz nie ma zaoferowanej zadnej alternatywy :). Przepraszam, ze tu wylewam zolc, ale po prostu nie mam juz przed kim sie wyzalic :). Bardzo lubie Twojego bloga, to dzieki niemu odkrylam ksiazeczke Pizamorama i ksiazeczke o witaminach mieszkajacych w warzywach i owocach. Na witaminy synek jest jeszcze troche za maly ale Pizamorama jest w stanie przykuc jego uwage naprawde na dlugo. 🙂 A tak wogole to masz przesliczna coreczke 🙂 Chyba taka troche Zosia-Samosia, co? 🙂 Pozdrawiam
Pani Ewo, Z czystej ciekawości – dopiero teraz przeczytałam ten Nebulowy wpis, a widzę, że pisała Pani już rok temu. Jak zakończyła się sytuacja ze żłobkiem? Synek jakoś to zaakceptował? I jak Pani się w tym wszystkim odnalazła? Pozdrawiam serdecznie, Anka M-L, mama ze Szkocji
Mój synek ma dopiero rok, ale już od ładnych paru miesięcy chodzimy razem na tzw. playgrupę (mieszkamy w Szkocji, stąd obce nazewnictwo) – uczestniczą w niej mamy z maluchami w wieku przed-przedszkolnym. I Wawrzek aż się pali do innych dzieci, chociaż jest w grupie najmłodszy i trochę się ich boi. Na razie siedzimy razem na podłodze, i mały bawi się swoimi ulubionymi zabawkami, a inne dzieci uczą się, że muszą przy takim maluchu uważać, nie wbiegać na nas i nie wrzeszczeć wniebogłosy. On obserwuje ich zabawy i próbuje, po swojemu, się włączać. Nie wyobrażam sobie, żeby miał nie iść do przedszkola – jak miałabym go nauczyć radzenia sobie z innymi, dogadywania się, dzielenia, albo właśnie – skutecznego odmawiania? Przecież w domowych pieleszach nie sposób udawać obecności całej grupy. A że zetknie się na przedszkolnym gruncie z różnymi pomysłami, postawami czy zachowaniami – o mój Boże jedyny, takie życie…! Przecież i tak, prędzej czy później, wylezie spod klosza 🙂 Powodzenia – i cieszcie się, zamiast martwić 🙂
I jak po roku? Do tej pory moja w przedszkolu tylko bywała (przedszkolny klubik), raczej widziałam pozytywny wpływ wychowawczy niż negatywny. Teraz idzie na pełny etat (katar nieco to opóźnił) i bardziej martwię się o inne dzieci i panią, jak da radę z moim ancymonem, a nie że mi przedszkole coś złego dziecku zrobi. Sama źle wspominam przedszkole (chodziłam kilka miesięcy do maluchów), ale to były lata 70te i zupełnie inne podejście do dzieci. Bez porównania.
Jakiegoś wielkiego wpływu nie zauważyłam. Trochę się uspołeczniła i jest bardzo towarzyska- wg mnie to największy plus przedszkola.