Monia, podobne, ale zupełnie płaskie. Kulki by się przemieszczały. Możecie najpierw nazbierać kamyczków, anpóźniej ich użyć.
Boski. Juz do nas leci 🙂 z niecierpliwością czekamy na kolejne zadania domowe. Dziękujemy za inspirację.
Lilka na prezydenta! Bosszzee do Mensy z nia! Aż mi wstyd bo ja to się dalej jaram jak mój B „papa” komuś powie! Chyba czas wziąć się za edukację 🙂
widziałam na instagramie książkę Simons „Jeździec miedziany”, ja polecam tej autorki :Pieśń o poranku” – czytałam ją już dawno, ale nadal się złoszczę na główną bohaterkę. Pozdrawiam i miłego dnia! alexanderkowo.blogspot.com
Swietny pomysl. Koniecznie skorzystam, moj maluch za nic w swiecie nie chce sie zainteresowac tego typu edukacja. Bardziej go interesuja wszelkuego rodzaju narzedzia, kosiarki itp. HeheObserwuje Was od dawna (z mala przerwa, kiedy blog byl niedostepny). Podziwiam Cie za konsekwencje w wychowaniu (masz pewien pomysl i go tealizujesz). U mnie teraz jest jeden wielki chaos. Czas sie ogarnac…🙂
Spokojnie, przyjdzie czas i na takie zabawy. Z doświadczenia wiem, że jeśli nie dostarczyły dziecku tego czego to nie zainteresuje sie inna rzeczą. Tak samo jest z Lila. Jezeli w ciagu dnia nie zapewnie jej wizyty na placu zbaw gdzie moze sie wspinać, skakać, zjeżdżać to nie bedzie chciała pracowac z materiałem przy stoliku.Dzieki za mile słowa. Staramy sie, czasami cos sie sprawdza czasem nie, ale jednak Montessori i rodzicielstwo bliskosci daje nam pewne ramy, w którym sie poruszamy.Zagladalam wlasnie do Ciebie! Bede zaglądać:)