fbpx

Wojna różowo-niebieska – dlaczego warto kupować dzieciom zabawki wbrew stereotypom?

Ostatnio po publikacji tego POSTU na IG rozpętała się u mnie stereotypowa burza. Stało się to kiedy zapytałam, czy kupilibyście układankę logiczną z autami dziewczynce w prezencie…

Mówimy dziewczynkom, że mogą być kim chcą, a jednocześnie kupujemy im zabawki służące do odgrywania scenek, upiększania wyglądu lub dekorowania.

A boimy się kupić znajomej dziewczynce układankę rozwijającą myślenie.

Dyskusja była na tutaj na IG nebule_pl.

A o rozwinięcie tematu poprosiłam psycholożkę – Magdę Woźniak-Frymus – współpracowniczkę Fundacji Rozwoju Dzieci im. Jana Amosa Komeńskiego. Niniejszym oddaję jej głos:

O co proszą nas dzieci w sklepie z zabawkami? Chłopcy namawiają na nowy pojazd, klocki, model samolotu do złożenia czy akcesoria sportowe. Dziewczynki często toną w różowym dziale pełnym lalek, zestawów do robienia broszek, zabawkowych żelazek. W tym artykule postaram się odpowiedzieć na pytania: kto taki podział kreuje, jakie zagrożenia za sobą niesie i jaką rolę mamy w tym do odegrania.

Kiedy i skąd się wziął pomysł kolorowania zabawek

Kolory w sklepach dla dzieci bardzo łatwo potrafią nam wskazać, w którą stronę mamy się kierować. Bo dziewczynki są różowe, a chłopcy niebiescy.

Jednak nie zawsze tak było; historia nadawania kolorów płciom jest zaskakująco krótka. Dopiero w latach 40tych XX wieku wraz z modą, aby przebierać chłopców i dziewczynki za miniaturowych dorosłych, przyszło rozgraniczenie kolorów: różowego dla dziewczynki i niebieskiego dla chłopca (co ciekawe, wcześniej uznawano różowy za dużo bardziej wyrazisty kolor niż niebieski i przeznaczono go dla chłopców). Lata 90te wraz z rozwojem mediów, reklam i medycyny prenatalnej, stworzyły całą gamę możliwości wykorzystania tego na potrzeby wielkich koncernów produkujących ubrania i zabawki. Efekty tych działań obserwujemy dziś na wystawach sklepów dla dzieci w każdej galerii handlowej.

Znaczenie kolorów zabawek

Podział kolorów na płcie, to nie jest przypadek. Tak jak zwykle, gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Kolorowy podział produktów na półkach sklepów z zabawkami opłaca się oczywiście ich twórcom. W 2012 roku [1] zbadano jednego z największych producentów zabawek na świecie i rezultaty tego badania wykazały, że faktycznie zyski ze sprzedaży są większe, gdy zabawki rozdziela się między płcie.

W tej sytuacji możemy pomyśleć „na szczęście są przecież jeszcze zabawki nieoznaczone płciowo – zabawki dla wszystkich dzieci”.

Niestety to samo badanie dowiodło, że nawet kiedy producenci sprzedają zabawki w założeniu „neutralne płciowo”, wytwarzają je w kolorach, które wcześniej przypisali zabawkom dla chłopców. Przez to te „neutralne zabawki” i tak są bardziej atrakcyjne dla męskich odbiorców – czarne, brązowe i czerwone.

Co to więc oznacza dla dziewczynek? Przyzwyczajenie do różowego koloru sprawi, że, nie będą widziały potrzeby zapuszczać się w kierunku sekcji sklepu oznaczonej kolorami dla chłopców, nawet jeśli tamte zabawki mają być „neutralne płciowo” – gry planszowe, książki naukowe, czy klocki konstrukcyjne. Czyli statystycznie nasze córki będą takie zabawki rzadziej dostawać w prezencie, a także samodzielnie je wybierać..

No dobrze, ale co z tego, że dziewczynki wybiorą swoje zabawki, a chłopcy swoje, co w tym złego? Chłopcy są w lepszej sytuacji, jeśli chodzi o edukację w trakcie zabawy zabawkami, jak wykazało badanie dr Becky Francis w 2010 roku [2]. Zabawki, którymi zwykle bawią się chłopcy lepiej rozwijają przekazywanie informacji, zdolności konstrukcyjne, a także umiejętności czytania i pisania, niż te którymi bawią się dziewczynki. Innymi słowy – wybór przed jakim stają nasze dzieci przy decydowaniu o tym, czym się będą bawić od początku stawia je w sytuacji nierówności.

Nie jesteśmy z Wenus i Marsa. Mieszkamy na jednej bardzo zróżnicowanej planecie

Wielu rodziców mówi o tym, że ich dziewczynki samodzielnie wybierają różowe zabawki, albo inne „dziewczyńskie” przedmioty jak lalki, zestawy fryzjerskie i różowe żelazka. Spotkałam się także z opiniami, że jest to ich naturalna preferencja, wynikająca z czysto biologicznych różnic między męskimi i żeńskimi mózgami. Przecież kobiety są z Wenus, a mężczyźni są z Marsa:

 „Moja córka, po prostu wybiera takie rzeczy, nikt jej do niczego nie namawia, dziewczynki takie są”;

„Ja oferowałam mojej córce samochody i klocki, ale zauważyłam z czasem, że i tak woli się bawić lalką, dziewczynki tak mają”

 – tak, zazwyczaj tak właśnie mają! A my lubimy proste wytłumaczenia, a powiedzieć „no tak to już jest, chłopcy są inni niż dziewczynki” jest łatwo. Okazuje się jednak, że preferencja dotycząca wyboru zabawki wcale nie znaczy, że dziecko ma taki „dziewczyński” mózg. Żaden mózg nie jest zaprogramowany na zabawę lalkami, albo miłość do różowego koloru – takie preferencje dziewczynek nie wynikają z biologicznego faktu bycia dziewczynkami.

Różnice w mózgu

Trudno jest przyjąć, że ktoś zmanipulował nasze dziecko w kierunku konkretnych wyborów. Wolimy myśleć, że jest to naturalna kolej rzeczy, że nasze córki decydując między marynarską koszulką, a różową suknią, wybierają tę drugą opcję. Ale fakty są takie, że kobiety nie rodzą się z wdrukowaną preferencją do koloru różowego – co potwierdza neurobiolożka dr Lise Elliot [3], kobiety uczą się tej preferencji z naszego świata.

Czy w takim razie mózgi męskie i żeńskie w ogóle się od siebie nie różnią? Różnią się. Mózgi męskie są na przykład zazwyczaj większe niż żeńskie – ale tak samo jak i wszystkie inne organy w ciele, bo mężczyźni statystycznie są po prostu wyżsi i tężsi. Do tego dochodzą różnice wynikające z odmiennej produkcji hormonów. Mimo tych potwierdzonych różnic, możliwości mózgu, które oceniamy poprzez zdolności matematyczne, pamięciowe, czytania map, konstruowania –  nie istnieją między płciami na poziomie, który moglibyśmy uznać za normę dla dziewczynek lub chłopców! [4]

Różnice neurobiologiczne między mózgami dziewczynek i chłopców okazują się być na tyle niewielkie, że można je porównać do różnic w tej samej grupie płciowej – oznacza to, że różnica w budowie i możliwościach mózgu Basi i Janka, będzie podobna jak różnice w mózgach Janka i Franka.

Rola środowiska

To wychowanie, otaczający nas świat i grupa rówieśników kolorują nasze preferencje, a nie budowa naszych mózgów.

Istnieje wiele innych bodźców środowiskowych, które mają wpływ na zachowania i wybory ludzi. Często nie zdajemy sobie sprawy jak wiele tych bodźców faktycznie dociera do naszych dzieci. Nawet do tych, które nie chodzą do przedszkola czy żłobka, nawet gdy w domu oferujemy im różnorodny dostęp do zabawek i aktywności. One przecież też patrzą czasem na reklamy na bilbordach; oglądają opakowania zabawek na których jest narysowana dziewczynka, lub chłopiec; widzą bohaterów bajek w telewizji; spędzają niedzielę z ciocią piekącą ciasto podczas gdy wujek czyta gazetę; obserwują inne dzieci na placach zabaw ubrane w określone kolory, czy zaangażowane w zabawy zgodne ze stereotypowymi zachowaniami ich grupy płciowej.

Kiedy jest się dziewczynką lub chłopcem wychowanie często przebiega w dwóch różnych językach – dziewczęcym lub chłopięcym. Są to różne języki zabawy, ubrań, zachowań, a także oczekiwań.

Jak tylko dziecko przyjmie przynależność do jednej z kategorii płciowych – zidentyfikuje siebie samo jako dziewczynkę, lub chłopca, zaczyna czuć dużą potrzebę do realizacji zachowań zgodnych z przynależnością do tej grupy. I chociaż szukanie swojej grupy i potrzeba bycia jej częścią jest zupełnie naturalnym mechanizmem każdego człowieka, to problem tkwi w zawartości tych języków określonych grup płciowych. Język dziewczynek potrafi ograniczać możliwości rozwoju – zabawki nie mają takiej wartości edukacyjnej, wymaga się od nich poświęcania większej ilości czasu na wygląd, nie pozwala im się brudzić. Nie mamy wpływu na treść tych społecznych języków wychowania, ale mamy wpływ na to jak będziemy o tym z dziećmi rozmawiać.

Magda Woźniak-Frymus: Psycholożka; współpracowniczka Fundacji Rozwoju Dzieci im. Jana Amosa Komeńskiego; wspieraczka osób w ciąży i połogu; zainteresowania w obszarze rozwoju dziecka skupia głównie wokół wyrównywania szans grup marginalizowanych i wychowania w równości płci.

Bibliografia:

Auster, C.J., Mansbach, C.S. The Gender Marketing of Toys: An Analysis of Color and Type of Toy on the Disney Store Website. Sex Roles, 67375–388 (2012).


Eliot, L. (2009). Pink brain, blue brain: How small differences grow into troublesome gaps–and what we can do about it. Houghton Mifflin Harcourt.

Francis B. (2010) Gender, toys and learning, Oxford Review of Education36(3), 325–344, DOI: 10.1080/03054981003732278

Rippon G. (2019). The Gendered Brain. Penguin Random House


[1] Auster, C.J., Mansbach, C.S. The Gender Marketing of Toys: An Analysis of Color and Type of Toy on the Disney Store Website. Sex Roles, 67375–388 (2012). https://doi.org/10.1007/s11199-012-0177-8

[2] Becky Francis (2010) Gender, toys and learning, Oxford Review of Education36(3), 325–344, DOI: 10.1080/03054981003732278

[3] Eliot, L. (2009). Pink brain, blue brain: How small differences grow into troublesome gaps–and what we can do about it. Houghton Mifflin Harcourt.

[4] Rippon G., (2019). The Gendered Brain. Penguin Random House

Komentarze

    Jeżu kolczasty, znalazłam miejsce, gdzie mogę wylać swoje frustracje =D
    Pod koniec roku urodziłam córkę. Gdy tylko dowiedziałam się, że moje dziecko będzie dziewczynką, rozpętało się moje małe różowe piekło. I żeby nie było – bardzo lubię różowy kolor! Naprawdę bardzo. Sama od niego nie stronię. Jest uroczy. Potrafi mieć „pazur”. Wszystko w zależności od odcienia. Aleeee…
    Wyszukując wyprawki dla córki natykałam się wśród dziewczęcych rzeczy tylko i wyłącznie na ten kolor. Okej. Gdybym miała więcej kasy, mogłabym poszaleć i zakupić body w cenie 60 zł sztuka w kolorze kawy z mlekiem, z piękną falbaną lub białe w piękne, niekoniecznie różowe kwiaty, niestety ubranka, z których dziecko wyrośnie rach ciach za taką cenę nie mieściły się w budżecie. Trzeba było brać co było. Co brałam? „Chłopięce”. Naprawdę nie chciałam, żeby moje dziecko z racji płci nagle wyglądało, jakby ktoś je „obrzygał różem”. Z początku córka miała JEDNO różowe body z przypadku – z 5-paku. Teraz ma 10 miesięcy i tych rzeczy jest więcej. Skąd? Od kogoś lub po kimś (dużo ubranek mam od koleżanek, przydają się do rozszerzania diety ; d).

    Pokój urządzony jest w barwach neutralnych. Wózek jest brązowy, akcesoria mamy w barwach neutralnych. Niestety przez to, że nie ma w tym elementów różowych wszyscy myślą, że moje dziecko to chłopiec. Zawsze. Absolutnie mi to nie przeszkadza. Nie rozumiem tylko, dlaczego w mniemaniu innych dziewczynka MUSI mieć coś różowego, bo jak nie ma, to na pewno chłopiec. A szlag mnie trafia wielki, gdy chcę kupić coś, np. ostatnio – silikonowa szczoteczka do zębów od Canpol Babies – a tam wybór jest: różowa i niebieska. Czemu nie żółta, miętowa, no nawet szara? Generalnie poszukiwania czegokolwiek są frustrujące, bowiem gdy potrzebuje np. kurtki czy czapki dla córki, to wybór jest pomiędzy samymi różowymi ubrankami. Kupię jedną, dwie takie rzeczy , za chwilę coś jeszcze i bang! Dziecko ocieka różem -,-
    Natomiast fascynujące dla mnie jest to, że córka, która chodzi w ubrankach często chłopięcych, ma zabawki w kolorach musztarda, bordo, szarość, granat, butelkowa zieleń (ale rozowy także, nie ma bana na róż) … z basenu z kulkami, gdzie kulki są w kolorach: pomarańczowy, żółty, różowy, fioletowy, zielony i niebieski, wybiera TYLKO te różowe. Inne, jak jej wpadną w rękę, odrzuca.
    Mimo to staram się unikać różowego koloru póki mogę. Bo i tak zawsze coś w różu się znajdzie. I wtedy to jest ok! Mamy zachowaną równowagę.
    Ale od tygodnia mam ochotę nakupować jej rzeczy w odcieniu baby blue. I mam gdzieś, czy ktoś mi powie „przecież niebieski jest dla chłopców”.
    Bo nie. Nie jest. Kobiety też noszą się na niebiesko 💙

    PS przyjaciółki mają synów i twierdzą, że przesadzam. Ale serio. Jeśli bym odpuściła i kupowała to, co jest, nie szukała gdzieś dalej, żeby tylko było białe lub beżowe, nagle byłabym otoczona tylko tym różowym kolorem, a to nie jest fair. One mają większy wybór. Gamy kolorystyczne np. czapek dla chłopców są dużo szersze. Dla mnie jako mamy? Kup białą ewentualnie szarą, jeśli nie chcesz różowej. Chłopcy „mogą” mieć pozostałe barwy: czerwona, zielona, brązowa, czarna, no i oczywiście wspomniana szara i biała.

    Sytuacja z naszego życia. Syn – lat 6, wziął wózek dla lalek siostry i poszliśmy na spacer. Spotykamy sąsiadkę z bloku:
    – A ty, co? W dziewczynkę się zmieniasz?
    -Nie, bawię się w tatę.

    Szach mat.

    Ja przed porodem dostawałam ubranka i akcesoria po dzieciach znajomych i rodzinie. M.in. trafił do nas różowy kocyk po chłopcu z rodziny, teraz już nastolatku. Również dostałam kocyk do fotelika samochodowego w kolorze wściekleróżowym – też po chłopcu. Żadnych dodatkowych zdobień, falbanek, brokatu – obydwa neutralne, po prostu dziecięce. A tyle komentarzy otrzymałam, że jak to chłopiec może mieć różowy kocyk, że głowa mała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link