Dlatego my nad Bałtyk jeździmy jesienią. Kombinezon przeciwdeszczowy Kapaahl oraz kalosze i nawet w listopadzie można się bawić w piachu. 😉 Piękną koszulę ma Lila! I niezmiennie marzy mi się odwiedzić Łotwe. Tam podobno cały rok puste plaże. )
Zobaczyłam kiedys piękne zdjęcia szerokich pustych łotewskich plaż i sie zakochałam. Stwierdziłam, że muszę tam pojechać. Czekam aż Madame podrośnie, bo to jednak daleka wyprawa (samochodem).
My od wielu lat jeździmy w pierwszej połowie czerwca, też sobie bardzo chwalę ten termin. I w tym roku nawet dało się w Bałtyku kąpać 😉
O! To tez jest bardzo dobry pomysł. My kiedys bylismy pod koniec czerwca i tez było super. Naprawdę nie wiem co mnie podkusiło zeby w tamtym roku pojechać na przełomie lipca i sierpnia.
W Mielnie spędziłam całe wakacyjne dzieciństwo do 15- go roku życia. Potem podkusiło mnie raz jako studentkę pojechać w sezonie. Wiecej nie popełniłam tego błędu… Od czterech lat jeżdżę znów do Mielna co roku. Z dwojgiem dzieci i dwiema babciami (babcią i prababcią mojej młodzieży). Ale jeździmy na przełomie maja i czerwca. Jest fantastycznie! W tym roku był i plażing i kąpanie w morzu i spacery w pelerynach w deszczu ze skakaniem po kałużach włącznie! No i obowiązkowa kawa i coś słodkiego w polecanym przez Ciebie Stałym Lądzie 🙂 (miejsce znane od dawna, odkryte na nowo po dwóch latach remontu 😉 ). Jedyny minus – bardzo dużo osób starszych (w takim też ośrodku się zatrzymujemy) i bardzo trudne pytania starszaka o starość, umieranie i przemijanie… Mąż odkrył przede mną Świnoujscie – jego wakacyjne dzieciństwo. Uwielbiam miłością najczystszą! Miejsce na plaży przy wodzie można znaleźć nawet w sezonie! A możliwości zabawienia dzieci nawet w gorszą pogodę mnóstwo! Do tego piękna plaża! Polecam!
A gdzie sie w Mielnie zatrzymujecie? Jakie tam były desery:) miód, malina:) my nigdy nie bylismy po tamtej stronie Pomorza. Moze warto…
W fwp Albatros. Prawie przy wejściu głównym. Basen bez ograniczeń w cenie, dwie sale zabaw dla dzieci też w cenie (super piłeczki i biblioteka z zabawkami), trzy posiłki, możliwość wzięcia diety (zawsze biorę, bo wolę, żeby dzieci jadły pieczone/gotowane a nie smażone). Parking (niestety dodatkowo płatny) i plac zabaw. Sezon w Mielnie zaczyna się w pierwszy weekend po końcu szkoły. Najczęściej trafiamy na ten czas, kiedy wszechobecny jest dźwięk wiertarek budujących stragany 🙂 ale na promenadzie i nad samym morzem tego nie słychać 😉
My zawsze jeździmy w ostatni tydzień sierpnia ewentualnie we wrześniu. W tym roku pierwszy raz z Kubą 🙂 Byliśmy w Łebie. Nie powiedziałabym, że było mało ludzi, raczej był ogrom w tym roku. Chociaż są miejsca na plaży, gdzie jest mniej ludzi. A jak jest chłodniej, to ludzie gdzieś po kątach chyba się chowają 🙂 Za to w Dąbkach, tam zawsze jest mało 😀 ale mnie nie przeszkadza nad morzem nic, ani ogrom, ani kicz, ani nic 🙂 najważniejsze jest oderwanie od rzeczywistości, od codziennych obowiązków. A nasz 1,5 roczny Kubuś? Szok! Woda LÓD, matce mózg zamarzał, stopy szczypały, bolały i co tylko. Właśnie, ja to co najwyżej palec dużej stopy mogę zamoczyć 😛 a dziecko po pas z ojcem w wodzie i dziki płacz jak trzeba było wyjść 😀 brrr… ale syn ratownika, więc inaczej być nie mogło 🙂 dla mnie super, najważniejsze, że Kuba szczęśliwy, tłumy i kicz straganów się nie liczy 🙂
Aż sobie to zwizualizowałam i mnie dreszcz zimna przeszedł (nawet w ten upał). My wlansie podczas tego pobytu poznaliśmy jedno ciekawe miejsce i chyba sie tam wybierzemy za rok.
No nasze dziecko jest ze stali 😉 najważniejsze znaleźć swoje miejsce, my lubimy za każdym razem w inne miejsce 🙂
Mieszkałam 2 lata w Mielnie. Teraz mieszkam w mieście tuż obok Mielna. Jak mam ochotę pojechać z dzieckiem, ze znajomymi, z kimkolwiek na plażę to jadę do Mielenka. rzut beretem od Milena, a nie ma “hołoty” 😛 Miejsce przy morzu dostępne, tak jak piszesz, praktycznie zawsze, a sprzedawcy przewinął się raz na godzinę. Raz w te wakacje rozłożyliśmy (cudem) kocyk w Mielnie… wytrzymaliśmy 40 minut 😀
No wlansie pamietam korespondencję z Toba na temat Mielna 🙂 my moze kiedys sie do Syreny przejdziemy, ale w ostatni weekend sierpnia.
my zaplanowaliśmy wakacje życia- Kurort na Kubie, 5 gwiazdek, po prostu raj na ziemi. Dzień przed wyjazdem znalazłam u Amelki krostki. Ospa.
My też byliśmy na koniec sierpnia, we Władysławowie. Córka (ma rok) ciągle mam uciekała do wody i bawiła się znalezionymi kapslami… Nic jej nie przeszkadzało, nawet piasek w jedzeniu. Wykorzystaliśmy każdy dzień, bo pogoda była wręcz idealna i tak jak piszesz-ludzi o niebo mniej. Póki mała nie jest związana z przedszkolem/szkołą i nie ma obowiązku wracać przed 1 września to będziemy jeździć jak najpóźniej 🙂 Jedyne co mi przeszkadza to ta chińszczyzna na straganach, po którą tak chętnie dzieci wyciągają ręce.
Wiem, na straganach nic fajnego nie ma. Uległam Lilce i kupiłam jej portfelik z zegarkiem. Zegarek sie rozpadł tego samego dnia.
My wróciliśmy w sobotę z Władysławowa. Mogę śmiało powiedzieć, że to był najlepszy tydzień w naszym życiu. Dzieciaki świetnie zniosly podróż, Szymon ma dwa latka i nie sposób go zatrzymać w miejscu ale tak zorganizowaliśmy czas trasy ,że już się nie mogę doczekać kolejnego wyjazdu. Na miejscu wynajeliśmy domek, co prawda kawałek od plaży i centrum ale za to z takim placem zabaw do dyspozycji,że nie mogli się tam nudzić. A jedynym moim zlym wspomnieniem były tony śmieci na plaży i ich bezmyślnośc.
My mieszkamy pod samym Bałtykiem. Uwielbiamy jeździć w zasadzie wszędzie, ale przed/po sezonie. W sierpniu nad morzem byłam 2 razy. Na placu zabaw w Gdyni 1 dorosły na dwójkę dzieci to koszmar, ciężko dzieci ogarnąć w tym tłumie maluchów i starszaków. Serce drży, że nie dopilnujesz i zaginie. W Karwi bylismy na jedno poniedziałkowe popołudnie… Woda zimna, że szok. Ludzi tłum… Za to w ostatnią niedzielę w Osłoninie i Rzucewie były pustki. Wzięliśmy kocyk, owoce, przekąski i był piknik na plaży i moczenie nóg z pomostu.