kontakt i współpraca
Zaczynając pisać na temat sposobów jak wzmocnić odporność i wiedząc, czym chcę się dziś z Wami podzielić, czuję się trochę jak własna babcia. Dlaczego? O tym później, ale najpierw kilka słów o mnie samej, z początków macierzyństwa.
Materiał sponsorowany przez rodzinną olejarnię Olini
Oto Ania sprzed paru lat. Ania ma małe dziecko i choć przeczytała cały internet, nadal nie jest pewna, jak sprawić, by jej dziecko chorowało możliwie najmniej. Wiadomo, choroba dziecka to ogromny stres. Ania szuka więc wszelkich informacji, budując swoją wiedzę jak wzmocnić odporność
Jej szafka na leki jest pełna syropków przepisywanych, zarówno przez lekarzy, jak i kupowanych samodzielnie. Wszystko z etykietą: „na odporność dla dzieci”. Za to w pewnym momencie Ania się orientuje, że na pierwszym miejscu w ich składzie jest… cukier w postaci syropu glukozowo-fruktozowego. I traci wiarę, że znajdzie cudowny środek z odpowiedzią na pytanie jak wzmocnić odporność u dzieci.
Chcemy dobrze, ufając, że rozmaite syropy wspomogą zdrowie naszych dzieci. Tymczasem one nadal chorują. I nie okłamujmy się – dzieci będą chorować, bo ich system odpornościowy właśnie tak się wykształca. Dzięki kontaktowi z rozmaitymi wirusami i bakteriami uczy się przed nimi chronić.
Czy to oznacza, że mamy sobie odpuścić i olać to całe wzmacnianie odporności? Nie! Chcę się z Wami podzielić moim doświadczeniem. Bo będąc Anią sprzed lat, chciałabym trafić na takie informacje, które nie gwarantują cudów, ale są prawdziwe i skuteczne. Po prostu.
Najważniejsze w budowaniu odporności są dwie rzeczy: zdrowa dieta i aktywność fizyczna na dworze. To dlatego trzeba z maluchem spacerować w każdą pogodę. Wiatr, mróz, słońce, a nawet deszcz – to dobra pogoda na spacer. Wystarczy odpowiednio się ubrać. Nie ma złej aury na spacer.
Oczywiście jak jest silny mróz, trzeba zabezpieczyć skórę, podobnie zresztą jak w upały. Tylko mając kontakt z różnymi warunkami, nie tylko pogodowymi, ale także ekspozycją na różne mikroby, dziecięcy układ immunologiczny ma możliwość nauczenia się radzenia sobie z nimi.
Nadmierna higienizacja życia sprawia, że dzieciaki żyją w szklanej kuli i może powalić je pierwsze kichnięcie. Pozwólcie im więc grzebać w ziemi i skakać po kałuży czy tarzać się na trawie.
Drugą, najważniejsza w budowaniu odporności kwestią, jest dieta. I tu się zaczynają często problemy. Dawna Ania była pewna, że dzieci jedzą to, co rodzice im serwują! Bo przecież dzieci uczą się poprzez obserwację zachowań rodziców. Ha, ha, ha… (pusty śmiech).
Tymczasem… no cóż, same macie dzieci, więc wiecie, jak jest. Bywa, że walczy się o to, by szczególnie najmłodsze, zjadły cokolwiek. Choć sama jestem zwolenniczką teorii, że dziecko z dostępem do jedzenia się nie zagłodzi, to niestety bywa, że to, co je nie jest zadowalające.
Co z tego, że dostanie pełnowartościowy posiłek, jeśli zje tylko jedną rzecz, na przykład makaron. Codziennie. Przez miesiąc. Są takie dzieci. A przecież w tym posiłku jest brokuł, ryba, pomidory i inne wartościowe produkty. Choć większość dzieci kiedyś zaczyna jeść „normalnie”, to zanim do tego dojdzie, upłynie wiele wody. Jak zatem dostarczać dziecku wartościowych składników odżywczych, które wspomogą układ odpornościowy?
O Rodzinnej Olejarni Olini pisałam już na blogu nie raz. Ogromną zaletą ich produktów jest naturalny skład. Żadnych wypełniaczy, wzmacniaczy, barwników i konserwantów. Nie mam więc obaw, że moje dzieci razem z dobrymi składnikami, w gratisie dostają masę złych – jak często jest w przypadku aptecznych suplementów, szczególnie kuszących syropków, żelków i lizaków na odporność.
Tu mam pewność i to bardzo ułatwia mi życie! Nie muszę czytać składów i analiz, szukając najlepszego wyboru – na to Ania z przeszłości też marnowała dużo czasu. Też tak macie?
Produkty Olini zastąpiły nam spore pudło z lekami, które dawna Ania uzupełniała po każdej wizycie u pediatry o różne nowości. Pokaże Wam naszych ulubieńców na odporność dla dzieci. Z sukcesem stosujemy je od ponad roku i bez nich już nie wyobrażam sobie dbania o zdrowie naszej rodziny.
Zawiera przede wszystkim zdrowe, nienasycone kwasy tłuszczowe oraz ponad setkę substancji aktywnych. Ma dzięki nim działanie immunomodulujące, antywirusowe i przeciwbakteryjne – łagodzi kaszel, skraca czas trwania infekcji oraz zmniejsza objawy alergii. Pomaga także w leczeniu chorób skóry!
(Więcej o oleju z czarnuszki pisałam tu: Olej z czarnuszki – czy naprawdę działa i jakie są jego właściwości?)
Miody uwielbiamy, a nasze ulubione to: faceliowy (ma lekko cytrusową nutę) – dodajemy je do oleju z czarnuszki, by poprawić jego dość intensywny smak (wiecie, zamiast syropu glukozowo-fruktozowego😉) i miód z jagodą kamczacką.
To między innymi źródło dobrze przyswajalnego żelaza – idealny dla dzieci, w których diecie jest niewiele produktów bogatych w żelazo (wiedziałyście, że szacuje się, że na anemię spowodowaną niedoborami żelaza cierpi ponad 40% dzieci do drugiego roku życia? to istotne, żeby tego składnika nie brakowało w naszej diecie). Zakwas buraków to także witamin z grupy B, cynk, fosfor, magnez i wapń oraz spora dawka naturalnych probiotyków (więcej w temacie zakwasy pisałam tu: No to chlup! – najzdrowsza multiwitamina i do tego naturalna).
To znakomity probiotyk, który możecie stosować w czasie antybiotykoterapii, ale także przy biegunkach czy zatruciach pokarmowych. To całe mnóstwo dobrych bakterii, ale także źródło witaminy C – doskonałe więc na wzmocnienie i na odporność dla dzieci. To naturalny napój probiotyczny.
Jesień w pełni, a za oknem pandemia
Zaczęłam więc buszować po stronie Olini w celu uzupełnienia zapasów i trafiłam na nowe produkty, które mnie zainteresowały – sok z aronii oraz miód z jagodą kamczacką. Jako, że miód u nas w domu jest uwielbiany, a w tej postaci jeszcze go nie znaliśmy, trafił prosto do koszyka, w komplecie z sokiem.
(Więcej pisałam tu: Wszyscy myślą, że to tylko sok – a to eliksir życia) i towarzyszył nam jako multiwitaminowa alternatywa dla kompotów i owocowych soków, teraz w Olini znalazłam też miód rzepakowy kremowany z jagodą kamczacką.
Ten owocowy miód jest pyszny i tak apetycznie wyglądający, że dzieci chętnie po niego sięgają. Sam w sobie jest świetnym składnikiem diety, a w połączeniu z jagodą kamczacką, bogatą w antocyjany, flawonoidy i przeciwutleniacze jest po prostu magią.
Jagodę kamczacką mamy już w miodzie, więc tej jesieni sięgnęłam też po inny sok. Tłoczony z równie niezwykłych owoców co jagody kamczackie – z aronii.
Aronia to nasz polski superfood, zwany „Czarnym skarbem”. Ten owoc jako pierwsi odkryli Indianie. Podobno wierzyli, że daje siłę niedźwiedzia i długość życia sekwoi. A jej owoce dają magiczną moc. Brzmi zachęcająco. Moje dzieci na tę ciekawostkę zareagowały bardzo entuzjastycznie 🙂
Na koniec zostawiłam Wam najnowsze dziecko Olini – dwuskładnikowe syropy owocowe – jeżeli nie macie zacięcia i nie lubicie domowych przetworów, a chcecie mieć pyszny syrop do herbaty to zerknijcie koniecznie na te syropy jak od babci, z krótkim składem – tylko owoce i cukier!
Wszystko co znajdziecie w Olini jest w 100% naturalne i świeże. Oleje są tłoczone dopiero po Waszym zamówieniu! Nie ma ryzyka przedawkowania. To nie lekarstwa, ale właśnie czysta natura, a co za tym idzie bezpieczeństwo stosowania. To właśnie natura podpowiada nam jak wzmocnić odporność.
Na początku napisałam, że czuję się trochę jak babcia. Wiecie dlaczego? Przerobiłam w życiu wiele preparatów na odporność dla dzieci, by ostatecznie schylić głowę przed mądrością poprzednich pokoleń i wrócić w pełni do natury w kontekście budowania i wzmacniania odporności.
Kiszonki, soki owocowe, oleje roślinne – czy to Wam nie przypomina piwniczki babci? Sama nie mam wiedzy, umiejętności, czasu i dostępu do dobrej jakości składników, by przygotowywać soki czy zakwasy, nie wspominając o olejach.
A przecież to też nie wszystko jedno, jakie one będą. Korzystając z własnych doświadczeń i mając pewność co do wysokiej jakości, bez obaw sięgam po produkty Olini. Wiem, że dzieci dostają odpowiednią dawkę witamin, składników odżywczych, a nawet dobrych bakterii (z zakwasów).
Skoro już nazwałam się babcią, moje wnętrze się nieco przed tym buntuje, więc zdradzę Wam, jak wykorzystuję oleje Olini, gdy nikt nie patrzy 😉. Być może wiecie, że naturalne oleje roślinne są wykorzystywane w kosmetologii. Odżywiają one skórę, nawilżają ją i ujędrniają.
W zależności od rodzaju oleju mogą spłycać zmarszczki, poprzez wzmocnienie struktury skóry i jej dobre odżywienie. Poza tym oleje roślinne można stosować do demakijażu, co jest częścią koreańskiej pielęgnacji (słyszałyście o niej?).
Tak więc, gdy dzieci popijają oleje (a ja wraz z nimi), część z nich trafia także na skórę mojej twarzy, cudownie ją zmiękczając i odżywiając. Raz na jakiś czas wykorzystuję je także do zabiegu olejowania włosów, wzmacniając je i nadając im blasku.
To pisałam ja – dzisiejsza Ania, która już wie, że warto… Warto korzystać z mądrości pokoleń i szukać tego, co sprawdzone, w nowej formie.
Jeżeli też macie chęć wypróbować rady babci Ania to możecie skorzystać z rabatu „nebule” – zalicza on 10 % zniżki na stronie https://olini.pl/
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *
Komentarz *
Your Name
Your Email
Witryna internetowa
Zapamiętaj moje dane w tej przeglądarce podczas pisania kolejnych komentarzy.