fbpx

Mój najgorszy Dzień Matki

  • RODZICE
  • 3  min. czytania
  •  komentarze [6]

26 maja 2016 roku nie obudziły mnie całusy, laurki, złote wisiorki czy skórzane torebki. Ze snu wybił mnie płacz Juniora – taki jak zawsze o tej porze dnia: “Mleeeeko, mleeeko”. Spełniłam jego prośbę, a raczej żądanie – sądząc po tonie 4- tygodniowego głosu. Wstałam, przetarłam oczy i krokiem pozbawionym kofeiny udałam się do kuchni uzupełnić jej braki, a właściwie zatankować od nowa.

Wszak nowy dzień już był dawno na nieboskłonie i moje dziecko o tym wiedziało, chociaż była już tak późna 5.23. Ja takie godziny rozpatruję w kategoriach nocy, jednak moje dziecko, które przez 9 miesięcy miało ciemno, o 5 już nie brało zakładników. Na szczęście udało się go odłożyć do kołyski.

Kto miał noworodka ten wie, że każdy dzień wygląda tak samo i raczej się nie wie jaki jest dzień.

Tarczę dnia wyznaczają całkiem inne wskazówki: gruba (godzinna) – dziecko, cieńsza (minutowa) – dom, najcieńsza (sekundowa) – ja. W sekundach mierzalna jest wizyta w toalecie, prysznic, jedzona kanapka. Wyciągnęłam wtedy z czeluści szafy moje stare jeansy, w które się nawet na wdechu wbiłam. jednak kiedy zobaczyłam, że mają rozporek zapinany na guziki to zwątpiłam.

Jak mam w 5 sekund dobiec do toalety rozpiąć wszystkie guziki, a później je zapiąć? Uznałam, żę to nie są spodnie odpowiednie dla matek noworodków i wrzuciłam je na swoje miejsce przy tylnej ścianie przesuwanej szafy.

Wróciłam do robienia kawy. Na autopilocie włączyłam ekspres, poszłam po mleko do lodówki, wyczyściłam pojemnik z kawą i szybko nacisnęłam “Kawa”. Kiedy mój opuszek palca wskazującego dotyka tego przycisku to już czuję  lekkie podekscytowanie. A kiedy już wpijam pierwszy łyk to jestem wśród żywych. Kawa o 5.30 działa jak defibrylator – skutecznie przywraca do życia.

Jednak tego pamiętnego dnia, którego daty jeszcze wówczas nie znałam, obudziłam się po raz drugi znacznie wcześniej.

W momencie kiedy spieniałam mleko miałam dosłownie 20 sekund na przescroolowanie pożerającej czas aplikacji – Instagrama. I już moje zaspane oko zauważyło przepiękne (jasne i wyraźne, a była 5.25) zdjęcie kwiatów, laurki i złotego łańcuszka z napisem “Mama”, które dzierżyły maleńkie rączki dziecka.

Wtedy moje zwoje nerwowe dostały przyspieszenia i sobie uświadomiłam, że jest Dzień Matki. To dziś, M-O-J-E święto! Matki, która wydała na świat piękne dzieci, która chodzi na przedstawienia do przedszkola, która ponad wszystko stawia dobro tych dzieci, wyciera nosy, nosi, pieluchy zmienia.

To ja bohaterka tego domu mam dziś swoje ŚWIĘTO. Gdzie confetti, gdzie balony i gdzie szampan bezalkoholowy na moją cześć?

Reszta domowników jeszcze spała, więc uznałam, że to wszystko przede mną. Wyobrażałam sobie idealny Dzień Matki, z fanfarami i noszeniem na rękach. Kiedy w końcu wstali, moje emocje sięgały już zenitu. Siedziałam w kuchni i czekałam jak kania dżdżu. Oczywiście udawałam, że nic nie wiem. Zaraz pewnie wyciągną te prezenty, te kwiaty.

Krótkie spojrzenia, wymiana słówek i nic.

No nic.

Gdzie moje: “TO WSZYSTKO CO MI SIĘ NALEŻY?”

Nie ma.

Zapomniałam wspomnieć rzecz ważną, a właściwie najważniejszą. Wtedy jeszcze byłam w połogu, czyli stanie dość specyficznym. Kiedy ze śmiechu przechodzi się w płacz i odwrotnie. Emocje wiszą wtedy na cieniutkich sznureczkach i powiew wiatru nie od tej strony może spowodować… tornado lub tsunami, biorąc pod uwagę poziom wilgotności pod moimi powiekami.

I kiedy zdałam sobie sprawę, że tym razem to nie ja nie wiem jaka jest data. Pękłam. Poszło. Poleciało.

“Jak można zapomnieć o Dniu Matki?”

Dwa uściski takie przymuszone: “Mamo, najlepszego, zdrówka” i koniec.

Beczę, wyję i aż się trzęsę.

Matka Roku, cholera jasna, bo nie dostała kwiatka, wisiora, czy co tam innego, a nawet nabazgrolonej na kolanie laurki. Mąż oczywiście życzenia złożył, ale swojej mamie, bo ja przecież jego matką nie jestem.

Kiedy łzy już wyschły, a wyrzucone słowa wisiały jak tasaki w powietrzu, zrobiłam rachunek sumienia. Przesadziłam, to oczywiste i wtedy wzięłam te moje dzieci. Wycałowałam każde i powiedziałam po prostu “dziękuję”.

Dziękuję, że jesteście

Swoje małe święta od tamtej pory obchodzę codziennie. Patrzę na te dwa szkraby i cieszę się maksymalnie, że było mi dane je mieć. Nie robię z siebie cierpiętnicy i nie oddaję wszystkiego dzieciom.

Owszem, uwijam się przy nich jak mrówka, po lekarzach wożę i wieczorem na twarz padam. Ale to dlatego, że TAK chcę. Nie oczekuję nic w zamian, bo moja miłość jest bezwarunkowa.

Wdzięczne to Wy mi będziecie, jak same będziecie miały swoje dzieci. To wtedy dopiero pojawia się taka niesamowita wdzięczność, że noce mama zarywała żeby strój krakowianki po nocy uszyć, że po lekarzach woziła, gile wycierała, do 3 w nocy siedziała aż córeczka z imprezy wróci.

A wcześniej te wymuszone: “Wsystkiego najlepsego z okazji Dnia Mamy” tak naprawdę nic dla tych dzieci nieznaczące  – to niepotrzebna szopka.

Jutro Dzień Mamy i to ja Wam składam takie szczere życzenia, bo wiem, że każda z Was codziennie stara się być jak najlepszą wersją siebie dla dzieci. To my – Mamy same przybijmy sobie wirtualną piątkę. Zróbcie coś dla siebie, spójrzcie prosto w odbicie w lustrze i powiedzcie głośno: “Jestem świetną Mamą”.

Komentarze

    W związku z tym idę na manicure. Pierwszy raz od czasów “przed dziećmi”. Wszystkiego dobrego!

    Rozpłakałaś mnie Ania tym postem. Każdego dnia dziękuję za moje zdrowe i cudowne dziecko. Każdego dnia staram się jak najlepiej chociaż cierpietnica również staram się nie być. Staram bo czasem jakoś tak siła rzeczy musze z siebie żale wyrzucić. I wiesz co też było mi przykro gdy obchodzac swój pierwszy dzień matki mąż mój nie pomyślał o mnie nie zrobił takiego gestu w moja stronę żebym poczuła ze to co robię jest takie ważne bo to przecież nasza najważniejsze najodpowiedzialniejsza rola i wiem ze nie zrobił tego z premedytacją po prostu nie pomyślał nie wpadł na to ale faktycznie ukłucie lekkiego zawodu było. Wszystkiego co najlepsze drogie mamy. Siły!

    Przybijam piątkę!
    Madame już jest na tyle duża, że laurkę narysuje. “Jutro Dzień Matki, narysuje Ci coś specjalnego jak znajdę czas” obiecała mi dziś przed snem. 😉
    A emocje połogowe rozumie doskonale. Po pierwszej ciąży jakoś tak delikatnie się ze mną BB obszedł, ale tym razem było ostro, aż mąż chciał mnie za drzwi wystawić. Teraz się śmieję, ale wtedy byłam przerażona. 😉

    Genialny tekst! Pięknie i zabawnie napisany. A przy tym bardzo prawdziwy i mądry! Dziękuję Ci za to.

    Każda mama zasługuje na to aby w tym dniu czuć się wyjątkowo, I nie ważne w jaki sposób dzieci składają życzenia – czy tylko słownie czy poprzez laurki – ważne, że pamiętają 🙂
    Tak jak napisałaś każdego dnia masz swoje święto, bo już zawsze będziesz mamą i żadna data tego nie zmieni 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

SMARTPARENTING - nebule.pl dla rodziców, którzy chcą wiedzieć więcej

Bądź z nami na bieżąco
Dołącz do nas na Facebooku
NEBULE NA FACEBOOKU
Możesz zrezygnować w każdej chwili :)
close-link