bardzo daleko od linczu, ze wszystkim się zgadzam, obecne ohydne, przestylizowane, plastikowe zabawki mnie stresują, a co dopiero moje dziecko. my zostajemy przy kocyku, czarno-białych skromnych zabawkach, a potem zdecydowanie tradycyjne zabawki z drewna, fajnie, że już w IKEI jest ich spory wybór. psycholog 🙂
Trochę się nie zgodzę. Bardzo ważne jest wybieranie jak najabrdziej naturalnych przedmiotów do otoczenia dziecka. Chodzi mi zarówno o fakturę jak i kolor. Ogromna ilośc kolorów nie jest dobra dla dzieci. Ale nie ma co popadać w skrajności. Przytoczę tu cytat ze świetnej publikacji “RADOSNE DZIECKO”Niezbędnik Montessori od Narodzenia do Lat Trzech2008, SUSAN MAYCLIN STEPHENSON“Używanie drewnianych zabawek zamiast plastikowych pomaga dziecku doświadczać naturalnego świata, kolorówdrzewa, jego cieni i słojów oraz różnej wagi, rozmiarów i gęstości. Dobra jakość tych zabawek uczy dziecko szacunku dlawłasnych zabawek i daję mu poczucie własnej wartości. Piękno i trwałość jest bardzo ważna dla dziecka w każdym wieku,gdyż wpływają one na jego gust, który formuje się w tym czasie.Ludzie, którzy we wczesnym dzieciństwie uczą się doceniać otaczające ich piękno potrafią z większą łatwością stworzyćpiękny dom oraz piękny świat, kiedy już dorosną.” Jak któś będzie zainteresowany to mogę dać linka do tej publikacji online:)
Czy mogłabym prosić o link? Bardzo mnie interesuje ten temat,. Szczerze mówiąc, teraz jak jestem w piątej ciąży, przyszło mi do głowy żeby kupić leżaczek baby bjorn, bo wszyscy zachwalają i trochę się boję trudności w ogarnianiu całego towarzystwa (dzieci mam małe:9,7,5,2 i pół) z noworodkiem. Ale na szczęście trafiłam na ten post i dodało mi to odwagi, że i tym razem dam radę bez tego gadżetu. Dzięki!
bardzo się cieszę, że mam takie czytelniczki:) Niewiele osób zwraca uwagę na to czym otaczają dziecko. A jeżeli będziemy je otaczac plastikiem i oczotrzaskającymi kolorami to ono w życiu dorosłym też będzie miało takie wyczucie “stylu”.
Jestem 🙂 lecz o innej specjalności (praca socjalna)… nieco mniej związanej z dzieciaczkami. Właściwie w zawodzie nigdy nie pracowałam 🙂 ufff to jestem ujawniona ;D
mam do Ciebie jedno pytanie dlaczego bez pałąków i zabawekcyt.”Rozkładamy koc, ewentualnie matę (ale na pewno taką bez pałąków z zabawkami, lusterkami, wibracjami, poduszeczkami)”sama jestem w momencie wyboru akcesoriów dla Małego więc wszelkie rady mile widziane, szczególnie od fachowców 😀 pozdrawiam serdecznie Ania
Pałąki, czyli te półkola są zazwyczaj umocowane na stałe do maty. Zazwyczaj są w bardzo wyrazistych kolorach i skupiają uwagę dziecka przez cały czas jego pobytu na macie. Za dużo bodźców dla tak młodego układu nerwowego może właśnie grozić przestymulowaniem. Lepiej mieć matę która ma łagodne kolory i zdjemowany pałąk lub w ogóle najlepiej bez pałąka. Kładziemy zabwkę przed dzieckiem kiedy leży na brzuszku. Możemy zmieniać odległość od oczu dziecka. Zmienia się też postrzeganie głębi i ostrości.Będzie też prowokować do przemieszczania się. Jak dziecko leży na plecach i ogląda zabawki zawieszone na pałąku to tłem zazwyczaj jest sufit. No i zawsze są to te same zabawki. A jeżeli obserwuje przedmiot położny przed nim to ma okazję wytężać (ćwiczyć) wzrok, bo z tyłu jest inne tło.
Dziękuję bardzo za odpowiedź. Przynajmniej już wiem na co zwrócić uwagę i jak stymulować Maluszka 🙂a teraz pędzę czytać pozostałe komentarze 😉
Ja musze przyznac ze przy pierwszym dziecku miałam tyle gadzetów ze głowa mała…zaczynajac od maty konczac na lezaczku bujaczku własnie.Ale byłam debiutujaca mama,bez takiego fachu jak Ty i miałam poczucie,ze jak wszyscy to wszyscy :)Tak było 3 lata temu,a dzis jestem mama po raz drugi miesiecznej panny i juz w ciazy wiedziałam,ze te kolorowe gadżety,to pozostawią po sobie pusty portfel,a niczego tak na prawdę nie wniosą w życie noworodka.Bo nie mówię o takim starszym dziecku,pół roku w górę,ale to też z umiarem,odpowiednio do wieku co by stymulować właśnie jego rozwój.Pozdrawiam.
Ja bym tak do końca leżaczkowi nie mówiła nie 🙂 (nie mówię tu o dziecku do tego magicznego trzeciego miesiąca) dzieci są róże, nas leżaczek często ratował. Po paru godzinach noszenia dziecka na rękach (mój nie znosi chust), tak małym mieszkaniu, że w wózku nie da się pojeździć po domu 20 minut w takim siedzisku to naprawdę bywa wybawienie. Zwłaszcza jak dziecko w tymże leżaku pobujane potrafiło się uspokoić. Co do mat mamy dostaliśmy na prezent i uważam, że zbędna młody nie bawił się na niej wcale, podobnie karuzela z zabawkami nad łóżeczkiem. Jak zwykle to życie zweryfikuje poglądy na wiele spraw 🙂
Tez uwazam, ze życie często weryfikuje poglądy.U mnie było odwrotnie, przy pierwszym prawie zero gadzetów, za to godziny spędzone np na noszeniu, bujaniu etc. Potem kolezanki pokupowały lezaczki ( wersja samoczynnego bujania plus uspokajający dzwięk np szumu morza) i wszystkie były zachwycone ( dzieci takze). Cena za taki wynalazek jest spora, ale mając w pamieci nieprzespane noce ( i uwierz mi, rozłożenie maty w takim przypadku nie zdaje egzaminu) pozdrawiam, dagmara
Oczywiście, to jest Twój wybór. Wyrażam tylko swoją opinię. Ja bym swojego dziecka do prądu nie podpięła…
Ech.. Odnośnie leżaczkow – życie niestety weryfikuje poglądy. Wyobraź sobie, że masz niemowlę, które ucina sobie jedynie 35 – max 40min drzemki (po prostu ten typ tak ma) przy czym usypia tylko na rękach.. Szansa odłożenia bez wybudzenia znikoma (no może po 25-30min.. tylko po to żeby dospało samo “aż” 5-10min). W związku z powyższym, w czasie drzemki dziecka, nie masz jak ugotować nawet bardzo prostego obiadu. Uwaga.. Czasem też mama musi się umyć, a może nawet skorzystać z toalety (tak jest drogie panie!:) czy raz na tydzień wysuszyć włosy…i gdzieś to dziecko trzeba ulokować. Do połowy 5mca, w takich sytuacjach, moja mała leżała w płaskiej kołysce. Niestety bardzo szybko z niej wyrosła i jeszcze zanim to się stało, obracała się już na boki i na brzuch – trzymanie jej w kołysce było najzwyczajniej niebezpieczne. Córka spędza większość czasu na podłodze na twardej macie (głównie w pozycji na na brzuchu, jest bardzo sprawna motorycznie , wykonuje obroty 360 st, próbuje przemieszczac się do przodu). W tym momencie (skończone 6mcy) muszę się już rozglądnąć za leżaczkiem i wybrać to “mniejsze zło” na czas kiedy mała nie może przebywać na podłodze. Dodatkowo włączył się silny lek separacyjny.. Mimo, że z maty doskonale widać kuchnię, gdzie usiłuję coś zrobić ;), kończy się to płaczem ze spazmami…mama jest o te kilka cm za daleko. Uważam, że dobry leżaczek jest OK (prosty, bez zbędnych akcesoriów, drgań, muzyczek itd.. Np babybjorn) jeśli używany jest krótko w ciągu dnia, a resztę czasu dziecko przebywa na twardej podłodze. Wszystko zależy od dziecka! Gdyby moje nie miało tak silnej potrzeby bliskości, myślę, ze lezaczek byłby zbędnym gadżetem. Niestety rzeczywistość jest inna, dlatego nie mam zamiaru się biczować za używanie tego typu wspomagacza.
w moim przypadku bujaczek przydał się w momencie gdy zaczęłam podawać stałe pokarmy ok. 4 mc- dziecko już dość ruchliwe,jeszcze nie siedzące przypięte i lekko uniesione łatwo się karmiło. Głównie do tego służył nam bujaczek
My zamierzamy wprowadzać stałe pokarmy metodą BLW. Zaczyna się ją wtedy jak dziecko stabilnie siedzi w krzesełku. W 4m.? To wcześnie bardzo jak na stałe pokarmy.
Dziękuję bardzo za ten wpis. Ja obecnie kompletuję wyprawkę na wrześniowe dołączenie nowego członka rodziny, pierwszego tak małego 😉 i właśnie rozmyślaliśmy nad leżaczko-bujaczkiem, a dzięki Tobie wiemy, już, że mamy problem z głowy, bo wystarczy fajna mata
Dziękuję za odpowiedź. Zdaję sobie sprawę, że na krótko, ale za bardzo mi się podoba, żeby nie kupić;-). Będziemy go też używać podczas wyjazdu do rodziny, więc na pewno się przyda.
Świetny artykuł. Będąc w ciąży wiele czasu poświęciła na przygotowanie odpowiedniej wyorawki dla maluszka. Cenie sobie naturalizm i minimalizm. Dlatego też kiedy siostra zaoferowała że odda po swoich dziech bujaczki huśtawki itp. Powiedzialam nie!… Jeszcze mnie oczy bola jak przypomnieć sobie jak wyglądało jej mieszkanie… Ja wybralam białą kołyskę na kółkach która mogłam podróżować po całym mieszkankiu, później ok 2 msc kupilam kolorową mate z palakiem, który początkowo nie był montowany. Natomiast ogromnie cieszę się z zakupu krzesła do karmienia chicco Polly magic. Świetna kolorystyka!! I opcja wkładki dla noworodka dzięki czemu mogłam gotować i mieć maluszka przy sobie kiedy robil się kapryśny na macie ;)… Dodaje jeszcze że początkowo zawieszałam czarno białe obrazki które skupiały wzrok maluszka
hmm… ja rozumiem że błędem może być wsadzanie do bujaczka dziecka w dobrym nastroju, które powinno ten czas wykorzystać. ale nieszczęsne, zmęczone czy wyjące… dlaczego go nie pobujać? ręce mają swoją wytrzymałość (mniejszą niż struny głosowe dzieci). a bujanie jest przecież dobre dla rozwoju? i dlaczego dziecko nie może spać w bujaczku? o, i dlaczego po 3cim miesiącu? jakoś nie słyszałam o tym wcześniej…
Bardzo mądry artykuł. I bardzo potrzebny dzisiaj. Nie ma nic złego w stymulowaniu od małego ale to co robią dziś rodzice i rynek zabawek to gruba przesada. Najpierw wieszają te karuzele potem otaczają małymi fortepiankami, gadającymi misiami, elektronicznymi grzechotkami a za parę lat pytają dlaczego ich dziecko jest tak nadpobudliwe i nie umie się ją jednej rzeczy skupić. My jako niemowlęta nie mieliśmy zapewne żadnej elektronicznej zabawki karuzeli przy łóżeczku ani superstymulującego leżaczka-a wyszliśmy na ludzi 🙂
Moja córka urodziła się z obniżonym napięciem mięśniowym. Jest do dziś pod opieką neurologa i ortopedy. U nas wręcz nie mogła leżeć na płasko. Wszędzie wg. zaleceń lekarzy musiałam jej przygotowywać pozycję w formie kołyski, zbliżoną do nosidełka, czy bujaczka, aby pomóc jej poruszać kończynami. Ja mam zwykły bujak, nie włączam nawet bujania ani melodyjek, córka po prostu w nim leżała. Teraz rozwija się już prawidłowo, ale gdyby nie pomoc i odpowiednie układanie (trochę jak w embrion) miałaby do dziś spowolniony rozwój. Może w przypadku całkiem zdrowych dzieci leżaczki się nie sprawdzają, ale u nas nawet pomógł. pozdrawiam
Świetny wpis, Aniu! Przy starszym dziecku nie mieliśmy leżaczka, zresztą bardzo zdecydowanie odradzała nam go fizjoterapeutka stosująca metodę NDT-Bobath, do której chodziliśmy na konsultacje. Za to tak jak Ty bardzo polecała maty. Podkreślała jak ważne jest, żeby tkanina maty nie była śliska i nie zwijała się. Dziecko ma się uczyć odpychania od podłoża, więc najlepsze są maty piankowe. A drewniane stojaki znów pokwiły się w Ikei, właśnie taki zakupiliśmy 🙂 Na koniec tylko dodam,że leżaczki są zdecydowanie nadużywane, ale muszę się przyznać, że przy młodszym dziecku mam awaryjny leżaczek wstawiony do łazienki… abym mogła bez stresu skorzystać z toalety lub wykąpać się, kiedy jesteśmy same w domu 🙂 Poza tymi dwoma “awaryjnymi” przypadkami nie korzystamy z leżaczka, bo tak jak Ty jestem jego przeciwniczką.
Wszystko jest dla ludzi, ale wiadomo – umiar w konsumpcji jest najważniejszy. dodam jeszcze, ze leżaczki mogą być przyczyna płaskiej głowy u dzieci. Tak jak u moich sąsiadów, niemowlę cały dzień w leżaczku, bo mama nie lubi nosić, a pokój dziecka jest na pietrze… i głowa plaska jak deska… U nas natomiast leżaczek 2 x 15 min dziennie, tyle żeby dziecko mogło brać udział we wspólnym posiłku, a ja przy tym mogła nakarmić nie dużo starsze rodzeństwo. Tak, najlepszym miejscem do rozwoju jest podłoga! Mata się u nas nie sprawdziła, ponieważ pierwsze 2 miesiące dziecko przespało, wiec nie była potrzebna. ok 6 tygodni spędziło na macie. Jak tylko zaczęło się przewracać na brzuch i plecy i turlać, mata stała się za mala.. zainwestowałam w dywan. Jedyny minus taki, ze trzeba 2-3 razy dziennie odkurzać.