Zakupy spożywcze przez Internet odkryłam kiedy młody był słodkim bobasem a ja miałam serdecznie dość taszczenia słoiczków hipp do domu 😉
Już któryś raz w Twoich tekstach pojawiają się obserwatorzy którym przypisujesz złe intencje (którzy źle Cię oceniają)- w sklepie, w piaskownicy… Wydaje mi się, że życie jest łatwiejsze kiedy nie zakładamy, że inni są do nas negatywnie nastawieni. Myślę, że tacy ludzie w sklepie mają nas (rodziców i nasze dzieci) w nosie i nie oceniają naszego zachowania póki im nie wejdziemy w drogę np. nie sprzątniemy ostatniego snikersa sprzed nosa 😉
To ja mam tylko takiego pecha, że takie osoby spotykam? 😉 kiedyś starsza Pani kupiła mojej córce w sklepie wspomnianego Snickersa ( dodam, że miała trochę ponad rok).
hehe nie wiem czy masz pecha 😉 ja w każdym razie wokół siebie prawie takich osób nie widzę… a starsze panie bywają urocze
Nie do końca zakupy przez internet są fajne. Nie można zobaczyć tego, co się kupuje. Więc ja robiąc zakupy przez internet nie zamawiam świeżych warzyw, mięsa, wędlin, bo nie mam pewności, że faktycznie przywiozą mi świeże. Raz zamówiłam jabłka i dziękuję, nie wiem czy to przypadek, czy specjalne zagranie, ale były poobijane. Jeździmy po hipermarketach z dzieckiem. Na razie nie mamy problemu. Ja ciągnę wózek z zakupami, a dziecko biega z mężem po sklepie, co jakiś czas, robiąc “biiip” tzn. sprawdzając na czytniku cenę 😀
No właśnie, ja mam zaufanie do jednego sklepu i nigdy sie nia zawiodłam. A mięso, warzywa, świeże ryby mają często świeższe niż w zwykłym hipermarkecie, bo biorą je bezpośrednio u dostawcy. Fajny motyw z tym czytnikiem:)
Ja też odkryłam spożywcze zakupy online jakoś zaraz po narodzinach synka. Teraz nie wyobrażam sobie inaczej. Do mnie Frisco nie dowozi, korzystam z konkurencji 😉 (ezakupy Tesco).
To jednak jest duże udogodnienie. Myślę, że za kilka lat będzie jednym z głównych sposobów robienia zakupów.
Też tak myślę. Ja w każdym razie wszystkim dookoła opowiadam jakie to wygodne i robię im darmową reklamę 😀 . Minusem takich zakupów jest tylko to, że nie można towaru “pomacać”, dlatego nie kupuję mięsa i ryb (chyba, że paczkowanych). Z drugiej strony – raczej i tak nie kupuję mięsa niepaczkowanego w marketach.
Już dawno odkryłam uroki zakupów internetowych. Mojemu dziecku wydaje się, że ubarnia i zabawki przynosi listonosz, co ma tę wspaniałą zaletę, że nie prosi o nic w sklepach stacjonarnych, bo jej do głowy nie przyjdzie, że można tu kupić jakieś zabawki. ;P Natomiast na zakupy spożywcze przez internet jeszcze się nie odważyłam. Po częstotliwości pojawiania się samochodów z różnych supermarketów na naszym osiedlu widzę jednak, że takie zakupy są coraz popularniejsze. Staram się ograniczać wizyty w sklepach z córką do minimum, bo to ją męczy i nudzi. Nigdy o nic nie jęczała, o nic nie prosiła (myśle, że brak TV i reklam też pomaga), ale i tak po 15 minutach ma dość. Ale raz na jakis czas ją zabieram do sklepów z kasami samoobsługowymi, bo zabawa w sklep to jedna z jej ulubionych zabaw, a możliwość skanowania produktów na prawdziwej kasie zawsze sprawia jej wiele radości. 😉
U nas sporo rzeczy jest “od kuriera”. Nawet tata prezent na urodziny dostał od kuriera. Ah ten XXI wiek:) To jest niesamowita wygoda- raz spróbuj to już wielkich siat nie będzie Ci się chciało ciągnąć. We Frisco są jeszcze rosyjskie szampony i odżywki do włosów, które do tej pory kupowałam w Białymstoku. AA, moja nawet w radio usłyszy reklamę i później mi suszy głowę:)
Madame chyba jeszcze nie kojarzy tej zależności, że to o czym gadają w radio to jest do zakupienia. 😉 Rosyjskie szampony powiadasz… Jak to mówią, kto nie ryzykuje, szampana nie pije. 😉
U nas zakupy spożywcze przez internet to też standard, zwłaszcza odkąd wróciłam do pracy 🙂 Choć z moją Li na szczęście nie mam problemu z wymuszaniem i miauczeniem przy półkach, bo zawczasu ustalamy co kupujemy i w trakcie zakupów dostaje konkretne zadania: np. wybierz najładniejsze pomarańcze, czy kupujemy jabłka czy gruszki etc. Tak ją to zajmuje, że nie marudzi że coś chce 🙂
A no właśnie, nie musisz poświęcać dodatkowego czasu po pracy na zakupy i całą logistykę z tym związaną. Ja już nie wiem- czy tylko moja tak “prosi” o każdy napotkany słodycz?
Ja już od dłuższego czasu zamawiam zakupy przez internet. Nigdy ich nie lubiłam robić w marketach (co innego sklepiki osiedlowe!),a do tegoz zakupami przez internet jest taka oszczędność czasu! No i nie trzeba nosić ciężarów…? Ale o ile z początku zamawiałam z Frisco, tak skutecznie mnie do siebie zniechęcili, bo w każdych zakupach zapominali o czymś, a ja za to płacilam, potem zamiana w odkręcanie wszystkiego etc. Przynosili nie to mleko, albo – notorycznie – mleko z terminem ważności … 1-2 dni…! I mimo maili i uwag nic się nie zmieniało.. Więc w końcu tupnęłam nogą i przeniosłam się do Piotra i Pawła i póki co nie żałuję?
Ja też kupuję w osiedlowych albo na Hali Mirowskiej, ale to już wyprawa na cały dzień, która ma swój urok. O widzisz, mi się nigdy jeszcze coś takiego nie zdarzyło. Wszystko zawsze było ok i pierwszej świeżości. A z kolei w innym markecie się zawiodłam, bo zamówiłam zakupy na wieczór z przyjaciółmi, a przyjechały na następny dzień rano…
Zakupy przez internet to duży komfort przy dzieciach. Niestety oprócz wymienionych przez Ciebie zalet mają wady. Ceny są wyższe niż na półce w rzeczywistości (porównywałam w tych marketach które mają sklep rzeczywisty i internetowy). Ale powiedzmy, że można to zaakceptować jako cena zaoszczędzonego czasu i nerwów 😉 Największym ryzykiem obarczone jest zamawianie produktów świeżych czyli owoców, warzyw, mięsa. No i niestety zdarzyło mi się dostać zwiędniętą włoszczyznę i śmierdzące mięso…
My mieszkamy w centrum, więc ceny są tu dużo wyższe w marketach na półkach niż w sklepie internetowym. A to mi się coś takiego nie zdarzyło. Nawet ostatnio jak przyszedł łosoś to był tak świeży, że aż pachniał.
Niestety ja już nie mam tego komfortu odkąd wyprowadziłam się z Warszawy… Przyzwyczajam więc moich synów od małego do robienia wspólnych zakupów. Na codzień mamy małe sklepiki, albo tatę dowożącego zakupy wracając z pracy. Jeśli wybieramy się do marketu to najpierw zakupy z listy (ile frajdy w znajdowaniu produktów i odchaczaniu z listy), potem trochę wyścigów wózkami, biegów między półkami a na koniec syn zawsze może wybrać sobie jedną rzecz, którą mu kupimy (drugą wybiera dla młodszego brata) i jest to jakiś drobiazg ;-). Odkąd podchodzę do zakupów na luzie i liczę się z tym, żeby maluchy się nie nudziły idzie sprawniej i ja mam z tego sporo frajdy ;-). Wiadomo, że takie zakupy nie zdarzają się codziennie więc dla dzieciaków nie jest to jeszcze rutyna…
A zakupy z dwójką, która cały czas się kłóci, stroi fochy i krzyczy to naprawdę udręka i ja po takich zakupach mam już wszystkiego dość. Internet wybawienie :). Jedyny minus to ilość siatek w których przywożą zakupy (w moim przypadku Tesco) – czasami jest to nawet 25 szt!!! Masakra, szkoda że nie ma opcji wyboru papierowych torebek.
Ja tez mam możliwość takich zakupów sle nie korzystam. Pamietam ze przez dobry rok od urodzenia Felixa nie jeździliśmy z nim do miasta. Mieszkamy na obrzeżach i tu załatwialiśmy z nim wszystkie sprawy. Jak nam sie ram w czas zdarzyło pojechać z nim do miasta to był szał. Dzikie dziecko:))) nie no żart ale ilośc boćcow tak go nakręcała ze nie dawaliśmy sobie z nim rady. Jak juz któryś raz z kolei zauważyłam ze to sie dzieje tylko w mieście w my wku.wieni bo juz nawet nie wkurzeni na maxa wracaliśmy do auta z postanowieniem ze NIGDY WIECEJ Z DZIECKIEM DO MIASTA!!!! i wtedy cos mnie tknęło i powiedziałam do meza ze wlasnie ze nie. Ze musimy z nim do tego miasta jeździć zeby sie nauczył. Bo oznaczają bedzie taki dzikus sz pójdzie do szkoły. I od tej pory zabieramy dzieci ze sobą wszedzie. Nie jest lekko ale nie jest tragicznie. Zakupy robie nawet sama z dwojka dzieci. Felek juz wie ze moze sobie wybrać resoraka i to wszystko, doskonale wie ze nie ma sensu jęczeć i plakac bo ze mna nie ma żartów. Nauczył sie:))) sle tylko dlatego ze nie robie zakupów przed monitorem komputera tylko realnie jeździmy z nimi co tydzien do sklepu:)))
Bardzo dobre podejście, my też staramy się “wychować” dobrego konsumenta, więc zabieramy, tłumaczymy itd.
Dodam moze ze odkąd “zatrudniam” Felka przy wkładaniu produktów do wozka badz brania z półki tego co potrzebujemy to zakupy stały sie przyjemniejsze niż jak wcześniej wolałam non stop “Felek nie ruszaj, nie biegaj, nie uciekaj, zostaw!!!” Teraz nawet jak cos zrzuci to nie robie tragedii:))) grunt to luz i nastawienie :)) ale przyznam ze kosztowało mnie to sporo czasu i nerwow zanim nauczyłam sie “olewać” rzeczy na które i tak w sumie mam mało wpływu:))) i jak ja wyluzowalam to ten moj trzy latek magle stał sie bardzo grzeczny na zakupach:))))
U nas to od zawsze sprawnie idzie. Mieszkamy na wsi, więc wyjazd do miasta to atrakcja nie tylko dla córki, ale i dla mnie. Zakupy w sobotę lub niedzielę to nasz rytuał. Menu na cały tydzień i lista zakupów ułatwiają sprawę. Markety mają jakiś swój porządek więc wystarczy robić listę wg sklepowych półek. Zosia uwielbia dotykać i nazywać owoce i warzywa. Pomaga przy pakowaniu, wrzuca do koszyka produkty. Jeździmy wózkiem i robimy pib bip innym. Czasem zatrzymujemy się przy zabawkach, żeby pogłaskać misia albo poodbijać piłki. Ludzie widząc nas zawsze się uśmiechają. Zosia nie boi się obcych, ale też nie pójdzie z każdym. Kasjerki uwielbiją nas, bo Zosia ciągle się cieszy i gada jak katarynka. Nigdy nie chce słodyczy, bo u nas się tego nie jada. Od początku tłumaczymy jej, że są produkty które kupujemy, a inne nie. Nie kupujemy 10 rodzajów płatków śniadaniowych prawda? Jeździmy tak odkąd Zosia skończyła 5 miesięcy. Zaopatrujemy się internetowo za to w sklepach ekologicznych. Tanio i gwarancja, że wszystko “egzotyczne” się dostanie.
Po narodzinach Syna też zaczeliśmy robić zakupy spożywcze on-line. Może nie tyle ze względu na jego zachowanie w sklepie (bo lubi siedzieć w koszyku, więc mamy względny spokój 😉 omijamy tylko alejki z zabawkami), ale głównie ze względu na brak czasu. Zwykle korzystamy z Auchan Direct, ale we Frisco jest większy wybór produktów, więc tam kupujemy, gdy potrzebujemy czegoś nietypowego.
Uśmiałam się przy opisie wizyty w markecie;)) u nas o zimne dreszcze przyprawia mnie w sklepie stoisko z żelkami (piękne, podświetlone, kolorowe, z łopatkami, dla mej córki mały raj:)) My nie mamy możliwości robienia zakupów przez internet, a pewnie czasem okazałyby się wybawieniem. I często na wspólne zakupy jesteśmy skazane. Ale udało nam się wypracować pewne rytuały np. wybór owoców na deser, czy obowiązkowe samodzielne nakładanie fistaszków do torebki (które potem z zapałem przez godzinę obiera dla całej rodziny). Tak myślę, że zakupy spożywcze z dzieckiem to trochę jak gotowanie razem.Można ponazywać, podtykać, powąchać, porównać, dać możliwość wyboru jakiś produktów(pod kontrolą of kors:)). I wyjaśnić na co i dlaczego się nie zgadzamy (co przerabiam od kilku miesięcy z żelkami, hehe:)). I super są małe bazarki czy mniejsze sklepiki, przyjemniej i mniej pokus przynajmniej. pozdrawiam cieplo!
A ja uwielbiam robić zakupy z moim dzieckiem. W dużych marketach i małych tyci sklepikach nie ma problemu, a w Bierdonce i Lidlu zawsze domaga się bułeczki (sic!), a ja mu ją daję. Czasem przy kasie sięga po coś, ale wtedy tłumaczę, że już kupiliśmy pełno prezentów, więc cukierka nie będzie. Nie robi awantur i nikt obcy nigdy mu nic nie kupował. A w sklepie jest fajnie – bierze swój koszyk i wkłada swoje produkty – serek, wędlinę, marchewki itp. Uwielbia czegoś szukać i jak mały szczeniak czeka, aż go poprosimy, żeby coś przyniósł. To dla niego szansa, żeby się nauczył – jabłko nadgniłe nie ruszamy, patrzymy na zawartość cukru i datę przydatności do spożycia itp. Jedyne czym się czasem denerwuję, to gdy do pobliskiej biedronki bierze rower biegowy. po czym go rzuca, bo on tutaj to ma koszyki – i ja muszę za nim dreptać z rowerkiem na plecach. Ale generalnie i tak uważam nasze wyprawy za mega fajne.
Aaaaaa! Dacie wiarę? Zamówiłam, pan przywiózł, Młoda z zapałem rzuciła się do rozpakowywania a tam gratis – czekolada mleczna z dodatkami z firmy fioletowej krowy!!! No i co chciała dostać w pierwszej kolejności? ???
Aj waj! Moja lubi, bo postanowiłam dawać jej czekoladę, ale zawsze kupuję Lindt gorzką czystą lub z dodatkami i ją uwielbia a Milkę jadła pierwszy raz 🙂 no ale oczywiście jeden kawałeczek, resztę też będę “musiała” zjeść sama 😉