„…a na imię jej było Szakszuka (jeśli kiedyś zdarzy nam się jeszcze córka, tak będzie musiała dostać tak na imię;)” Hahaha! Świetny tekst, z ogromną dozą humoru, co w tym zwariowanym czasie bardzo się chwali! Super! Szczerze się uśmiałam??? Idę robić szakszukę, bo „narobiliscie mi smaka”????
Dlaczego to czytam przed śniadaniem:( nie mam szpinaku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Na zakupy pojadę dopiero w czwartek:(:(:( ale za przepis dziekuje jeszcze nigdy nie jadłam szakszuki:):):)czas to nadrobic. Gdyby nie ten wirus juz był wracała ze szpinakiem:):):)
Prześwietnie napisane ?a jakże zachęcające ! Koniecznie gdy pojawia się w mojej kuchni potrzebne składniki, wypróbuje , albo niech może mąż się spróbuje popisać, do tej pory jedynie nasz domowy mistrz jajecznicy, może odnajdzie się również w tym przepisie ?
Ale “smacznie” napisane! Planuję jutro niedzielny poranek z szakszuką. Robiłam jajecznicę z pomidorami ale szakszuka? Sama nazwa to poezja .. Ależ mnie zainspirowaleś!!?