kontakt i współpraca
Krążą już anegdoty na temat różnic pomiędzy ciążami. Mi najbardziej przypadła do gustu:
Każda ciąża jest inna. Wiadomo – na ten stan wpływa wiele czynników. Obecność dziecka lub dzieci bardzo zmienia ten czas. Zauważyłam sporo różnic, które spisywałam przez cały ten okres z przymrużeniem oka;)
A jak było u Was? Dodam, że widzę bardzo dużo różnic między ciążą z dziewczynką, a ciążą z chłopcem. Ale o tym napiszę innym razem:)
Nieuchronnie zbliżają się długie wieczory w domu z dobrą książką. Mam dla Was sporo bardzo ciekawych nowości dla dzieci w różnym wieku.
Zacznę od najmłodszych
Duża, kartonowa książka obrazkowa dla najmłodszych. Urzekły mnie przede wszystkim ilustracje, które idealnie trafiają w mój gust. Są proste, tak żeby dziecięce oko mogło od razu wiedzieć co przedstawia obrazek, a jednocześnie przedstawiają wszystkie niezbędne szczegóły. Książka idealna do rozwijania słownika najpierw biernego (rozumienie), a później czynnego (mówienie)
Idealna dla dzieci 12 m+
Do kupienia tutaj
Czekałam na tę książkę! Jest dla nas idealna. Lilka uczy się czytać sylabami, więc wszystkie łatwe wyrażenia dźwiękonaśladowcze zawarte w książce są okazją do ćwiczenia. Młodszy z zainteresowaniem słucha, a starsza siostra jest z siebie dumna, że może już czytać bratu.
Książka jest naszpikowana wyrażeniami dźwiękonaśladowczymi, czyli onomatopejami. To na nich dzieci uczą się mówić. Książkę można czytać na kilka sposobów. Raz same onomatopeje, a innym razem historyjkę. A można również i to i to. Warto mieć w swojej biblioteczce.
Lilka uwielbia tę książkę! Koniecznie zwróćcie uwagę na ilustracje, które powstały z wycinków materiałów. A do tego ciekawy tekst. Myślę, że przypadnie do gustu wielu dzieciom.
Dla dzieci 2+
Chyba nie ma dziecka, którego by nie interesowały zwierzęta. W każdym wierszu przedstawione jest zwierzę z charakterystycznymi dla niego cechami.
Bardzo ciekawy zbiór rymowanych wierszyków dla dzieci. A do tego w książce są przyjemne dla oka ilustracje. Fajny pomysł na spis treści;)
Autor kultowych “Jaśków” dla młodszych dzieci. Świetna kreska i błyskotliwy tekst. Lilka uwielbia, bo Rita jest dość rozbrykana i troszkę odzwierciedla jej charakter.
Dla dzieci 3+
Ciekawa pozycja dla dzieci, które interesują się muzyką. Pięknie wydana książka o perypetiach krowy Zosi, która postanowiła założyć swoją orkiestrę.
Dla dzieci 3 +
Nic na to nie poradzę, że tata zaraził Lilkę miłością do Gwiezdnych wojen. Egmont wydał właśnie wg mnie najprzyjemniejszą ze wszystkich książkę z opowiadaniami. Polecam wszystkim miłośnikom GW, bo to warta uwagi pozycja z naprawdę ładnymi ilustracjami.
Uwielbiam ilustracje tej autorki i śledzę każdą jej nowość wydawniczą. Tym razem również się nie zawiodłam. Świetna, humorystyczna historia o warzywach dla dzieci. Los Burakos, Kala de Fior i Kim Chos Neck zachęcają do przeczytania.
Rozbrykany słownik obrazkowy autorki kultowych już książek “Julek i Julka” tym razem w kolorze. Jeżeli Wasze dzieci lubią książki obrazkowe to z całego serca polecam tę pozycję. Świetna pod każdym względem!
Muszę tylko uprzedzić, bo wiem, że niektórzy nie są zwolennikami cyrku, a on pojawia się na kilku stronach.
Dwa słowa o autorach. Pamiętacie książkę “Miłość”? Jej autorka napisała wcześniej Edzia. A ilustracje stworzył Marc Boutavant autor Mouka, który podbił świat.
“Edzio” to idealna kompozycja tekstu i ilustracji. To książka o nieśmiałości- u nas bardzo na czasie. Wiewiórka “Edzio” boi się swoich sąsiadów i nie potrafi się przełamać, aż któregoś dnia dostaje zaproszenie na urodziny. A co wydarzyło się dalej przeczytacie w książce.
Absolutny hit dla przedszkolaków. Na wielkich, kartonowych stronach przedstawione jest życie przedszkolaków ze względu na pory roku oraz wydarzenia. Na każdej ilustracji bardzo dużo się dzieje i dzieci mogą śledzić losy bohaterów. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to Halloween w przedszkolu.
Dla dzieci 2-3 +
Do kupienia najtaniej tutaj
Rozkładana książka dla starszych dzieci zainteresowanych geografią. W książce znajdziecie zabytki, interesujące historie i ciekawe ilustracje. Dzięki “Podróży dookoła świata” dzieci przyswoją dużo informacji nie wychodząc z domu.
Dla dzieci 6+
Ciekawa kolorowanka dla dziewczynek z zadaniami.
W książce poruszone są tematy niełatwe. Strach, który paraliżuje zarówno dziecko, jak i rodzica. Warto sięgnąć po nią żeby skłonić się do rozmowy na ten temat.
Bohaterem książki jest Bulbes, który czeka na spóźniającą się mamę. Przychodzą mu do głowy same czarne scenariusze.
Genialne ilustracje Oli Woldańskiej-Płucińskiej.
Dla dzieci w wieku 4+
Księga łamigłówek i labiryntów idealna na wyjazdy.
Dla dzieci 4+
Najlepsza książka z zadaniami jaką do tej pory mieliśmy. Mnóstwo naklejek, łamigłówek i zagadek za niewielkie pieniądze.
Widzę, że jest taka sama o Muminkach (kupię jako następną) tutaj
Na koniec nietypowa książka. To przewodnik dla dzieci po województwie śląskim.
To subiektywny przewodnik po województwie śląskim. Polecam wszystkim, którzy mieszkają w tamtych rejonach lub wybierają się na Śląsk. Autorka w bardzo przystępny sposób pokazuje atrakcje godne uwagi. Z pewnością przyda nam się w naszych wojażach po Polsce.
Przewodnik można zamówić tutaj
Kapcie w wyprawce przedszkola są najważniejsze. Dzieci spędzają w nich czasami nawet 9 h non stop. Rysują w nich przy stole, siedzą po turecku na dywanie, biegają po wykładzinie… Taki but musi być przystosowany do tych wszystkich funkcji. Nie jest to łatwe, dlatego warto poświęcić więcej czasu na to żeby znaleźć idealne kapcie dla swojego dziecka.
A i jeszcze do tego muszą…
W ubiegłym roku kiedy Lilka startowała do przedszkola kupiłam jej najpiękniejsze czerwone kapcie z myszką. Długo szukałam czegoś odpowiedniego i w końcu znalazłam. Według mnie były idealne, aż do momentu kiedy zobaczyła je Lilka.
Najzwyczajniej w świecie nie podobały się jej. Ile to ja rozmów z nią przeprowadziłam na ten temat. W końcu przyznała, że mogą być. Jednak mały niesmak pozostał.
W tym roku uznałam, że najlepiej będzie jak kapcie wybierze sobie sama. Zabrałam ją dziś do sklepu stacjonarnego. Pokazałam kolorowe półki i powiedziałam: “Wybieraj co tylko chcesz”. Wybrała, zmierzyła, zobaczyłam uśmiech na jej twarzy i wiedziałam, że to właśnie te Kapcie Zebra od Slippers Family
Miałam lekko ułatwioną sytuację, bo wybrałam sklep tylko z obuwiem przyjaznym małej stopie.
Czy Zebry potrafią skakać? Potrafią!
Kolorowe, zwierzęce wzory mignęły mi już kiedyś w internecie i w tym roku postanowiłam przyjrzeć się im bliżej.
Szyte na polskie warunki i wg mnie idealnie są przystosowane do warunków panujących w polskich przedszkolach (a coś o nich wiem).
Mamy również świetny worek w pasujący wzór do kapci. Jeden jest potrzebny na strój do gimnastyki, a drugi na ubrania na zmianę w szatni. Jest na tyle duży, że zmieści odpowiednią ilość ubrań, a na przodzie zaprasuję imię i nazwisko. Z resztą Lilka z daleka wypatrzy swój pasiasty worek i nie muszę nawet podpisywać.
Worek można kupić oddzielnie lub dostaniecie go gratis przy zakupie dwóch par kapci Nature foot jedne do przedszkola, drugie do domu lub po prostu dla dwójki dzieci.
Na hasło “nebule” – 15 % w sklepie online http://www.SlippersFamily.com oraz w sklepie stacjonarnym w Warszawie we Włochach.
Wpis powstał w ramach współpracy ze Slippers Family
nie dla siebie.
Pamiętaj!
Wracam myślami do września ubiegłego roku i na samą myśl wilgotnieją mi oczy. Miało być wspaniale, wesoło i w podskokach. Pierwsze dni w przedszkolu okazały się o wiele trudniejsze niż mogłam się spodziewać – szczególnie dla mnie.
Byłam pełna optymizmu kiedy zapisywałam córkę do przedszkola. Wiedziałam, że ona tego bardzo chce. Chciała być wszędzie tam gdzie były dzieci, a kiedy wracałyśmy do domu opowiadała o tym jakie znajomości zawarła przy czerwonej drabince.
Cieszyła się na każde spotkanie – nawet na placu zabaw.
Uznałam, że przedszkole będzie najlepszą formą spędzania czasu kiedy ja pracuję. Przygotowywałam ją do nadchodzących zmian w jej życiu. Dużo czytałyśmy, rozmawiałyśmy i wybierałyśmy razem kapcie.
Dałam z siebie naprawdę wiele żeby nie przeżyła szoku. Po piętnaście razy opowiadałam o planie dnia w przedszkolu. Ona tylko się uśmiechała. Była gotowa.
Spędziłam z nią w domu 3 cudowne lata pełne porannych przytulasów i wieczornych kołysanek. Dni, których może nawet nie będzie pamiętała jak będzie dorosła. Więź, którą zbudowałyśmy – codziennie wzmacniałyśmy rutynowymi czynnościami. I nagle ją oddałam. Dla świata, właśnie.
1 września wychodząc z przedszkola miałam oczy mokre od łez. Wiedziałam, że sobie poradzi, ale było mi trudno to zaakceptować. Po tym jednym dniu pojawił się kryzys, że jednak przedszkole nie jest do końca takie jak sobie wyobrażała, a ja swoim zachowaniem pokazałam jej, że nie musi tam chodzić.
Ona to zauważyła. Myślałam nawet żeby wypisać ją z przedszkola. Tak ciężko było mi ją przekazać pod opiekę innych osób, że trochę na siłę chciałam ją przy mnie zatrzymać.
Po kilku dniach było już lepiej, a ja dalej przeżywałam nasze rozstania tak samo bardzo.
Tak wiele mówię o przygotowywaniu dziecka do przedszkola. Ale bardzo żałuję, że dopiero teraz mogę Wam powiedzieć jak trudno mi było. Usłyszałam wiele razy, że koleżanki zdanie jest ważniejsze niż moje lub Pani w przedszkolu wie lepiej.
Ciężko było mi to zaakceptować, ale wiedziałam, że muszę. Mama nie będzie zawsze autorytetem, dziecko musi poznać również opinie innych ludzi żeby wiedziało co jest dla niego najlepsze. To właśnie dzięki codziennym tłumaczeniom, czasami nawet po 20 razy będzie potrafiło rozróżnić dobro od zła.
Adaptacja to dość długi proces i naprawdę jest niewiele dzieci, które nie płaczą na początku. To jest całkowicie normalne. Pamiętajcie o tym!
Mamy na sobie identyczne sukienki z Lookmadewithlove
Długie jesienne wieczory przed nami, więc warto zaopatrzyć się w ciekawe lektury. Dziś zaprezentuję książkę szczególnie mi bliską. Książkę pod tytułem „W ramie” objęłam patronatem, więc koniecznie zapoznajcie się z moją recenzją.
Pamiętam jak Lilka 1,5 roku temu przechodziła fascynację obrazem Degasa „Tancerki”. Wpatrywała się w jego zdjęcie i widziałam jak bardzo jej się podoba. Nie uważam, że sztuka jest tylko dla dorosłych, dlatego często chodzimy do muzeów Dlaczego wolę zabrać dziecko do muzeum niż na kulki?
Przez doświadczenie dzieci mogą poznać sztukę, którą nam w szkole pokazano w nudny i mało przystępny sposób.
Każda strona skłania do ćwiczeń i rozmowy na temat danego obrazu. Możemy kolorować, przyklejać składać.
Dzieci uczą się przez zmysły i właśnie tak powinny wg mnie zapoznać się ze sztuką.
„W ramie” ma być serią książeczek tematycznych. Poświęcone konkretnej tematyce, jak woda, zwierzęta, portret, las, mają one za zadnie pokazać jak proste idee, codzienne przedmioty, bliskie nam pojęcia można przedstawić na rozmaite sposoby. C
Chciałybyśmy tłumaczyć, że nie istnieje jedna, właściwa droga i że w mnogości pomysłów kwitnie twórcza siła. W każdej książeczce przedstawimy 15 reprodukcji dzieł z różnych epok, różnych stylistycznie. Znajdą się wśród nich malarstwo, rzeźba, ceramika czy witraż. Aby pomóc dziecku zrozumieć ideę danej reprezentacji, towarzyszyć im będą krótkie dialogi oraz zadania.Pierwszą książeczkę zatytułowałyśmy „Nad wodą”. Pośród reprodukcji znajdują się działa Gauguina, Moneta, Brueghela jak i asyryjska płaskorzeźba. Pan Rama towarzyszy najmłodszym w odkrywaniu tych artystycznych reprezentacji i proponuje przygotowane do nich ćwiczenia jak kolorowanki, wycinanki, mianowicie zadania manualne i logiczne, zachęcające do kreatywnej interpretacji.
Chciałybyśmy tłumaczyć, że nie istnieje jedna, właściwa droga i że w mnogości pomysłów kwitnie twórcza siła. W każdej książeczce przedstawimy 15 reprodukcji dzieł z różnych epok, różnych stylistycznie. Znajdą się wśród nich malarstwo, rzeźba, ceramika czy witraż. Aby pomóc dziecku zrozumieć ideę danej reprezentacji, towarzyszyć im będą krótkie dialogi oraz zadania.
Pierwszą książeczkę zatytułowałyśmy „Nad wodą”. Pośród reprodukcji znajdują się działa Gauguina, Moneta, Brueghela jak i asyryjska płaskorzeźba.
Pan Rama towarzyszy najmłodszym w odkrywaniu tych artystycznych reprezentacji i proponuje przygotowane do nich ćwiczenia jak kolorowanki, wycinanki, mianowicie zadania manualne i logiczne, zachęcające do kreatywnej interpretacji.
Maria Biardzka i Matylda Dębska
Kiedy w połowie pierwszej ciąży dowiedziałam się jak jej płci będzie dziecko, od razu rozpoczęłam zakupowe szaleństwo. Kupowałam wszystko, co mi się podobało, zupełnie nie zważając na przydatność czy wygodę. Po urodzeniu dziecka odłożyłam połowę ubrań, bo uznałam, że są zupełnie nieprzydatne, a 10 par bucików dla noworodka (!) wyrzuciłam do kosza.
Tym razem byłam mądrzejsza o doświadczenia z pierwszym dzieckiem i podeszłam do tego tematu bardzo racjonalnie. Od początku wiedziałam co na pewno nie znajdzie się w naszej wyprawce.
W dzisiejszym wpisie podzielę się moimi doświadczeniami w kompletowaniu ubranek dla noworodka.
Na rynku jest teraz mnóstwo firm, które w ofercie mają ubranka dla dzieci. Ktoś kto pierwszy raz będzie miał przyjemność kupowania wyprawki może nawet dostać bólu głowy, bo oferta jest taka szeroka.
Pierwsza kwestia to pora roku. Inne ubrania kupuje się dla dziecka urodzonego w maju, a inne dla dziecka ze stycznia. Jest jednak kilka takich podstawowych części garderoby, które sprawdzą się o każdej porze roku.
Wg mnie ktoś, kto wymyślił body niemowlęce powinien dostać nagrodę. To najlepsze ubranie dla dziecka. Kiedy je podnosimy nic się nie podtacza, nie roluje się pod plecami i dobrze trzyma pieluchę. Body to podstawa każdej wyprawki. Są różne rodzaje, ze względu na wkładanie oraz długość rękawa.
Początkującym rodzicom polecam kupić body kopertowe w najmniejszym rozmiarze. Na początku, kiedy nie potrafimy jeszcze sprawnie i szybko przebierać niemowlaka, takie zapięcie ułatwia założenie. Rozpinamy, rozkładamy na płasko, kładziemy dziecko i zapinamy. Nie trzeba podnosić główki, ani przeciągać przez twarz (dzieci za tym nie przepadają).
Najpiękniejsze wg mnie body kopertowe ma polska marka Coodo
Inny rodzaj to body na zakładki przy szyi. Pomagają one na w miarę sprawne przełożenie przez głowę.
Trzeci rodzaj to guziczki (napy) po jednej stronie (wg mnie dla bardziej zaawansowanych).
Body, body , body. W każdym rozmiarze mam ich po minimum 8 sztuk. Można nosić je samodzielnie lub pod spód – jako bieliznę. Nauczona doświadczeniem kupuję je z dobrej gatunkowo bawełny, bo piorę i prasuję je cały czas.
Pajace, czyli piżamki. Przy Lilce nie byłam tak wyedukowana i w pajacach “chodziła” w ciągu dnia. Ale to tylko dlatego, że pępek odpadł jej bardzo późno i w takim stroju było jej najwygodniej.
Ta część garderoby również jest u nas w ciągłym użyciu i staram się wybierać dobre gatunkowo pajace.
Pajaców na rynku jest mnóstwo i jest w czym wybierać. Ja najbardziej lubię te zapinane z przodu na napy.
Pajace, rampersy, czapka i kocyk z przemiłej organicznej bawełny Leorganic
Przy Julku polubiłam też rampersy, czyli pajace bez stóp. Nosi je nie tylko na noc, ale też w ciągu dnia ze skarpetkami.
A do tego:
Uwierzcie mi, dziecko więcej nie potrzebuje.
Otulacz bambusowy, rampers i body Coodo
Ten wpis jest i o mnie i o Tobie. Czytasz artykuły o tym jak to tablet i telewizja szkodzi dzieciom. Kiwasz głową i przyznajesz rację, że dwulatek z tabletem w ręku to patologia. Zabawy manualne, rozwój ruchowy i edukacja językowa są dla Ciebie ważne. Dbasz o wszechstronny rozwój swojego dziecka. A nie możesz rozstać się ze swoim telefonem.
Sama zapisujesz wszystkie możliwe inspiracje w apce na Pinterest lub robisz print screeny /na później/. Pokazujesz je koleżankom w grupie na Facebooku lub wysyłasz bezpośrednio przez Whatsapp lub Massanger. Dziennie robisz 50 zdjęć swojemu dziecku i oglądasz je, jak tylko zaśnie.
Jeżeli Twój telefon gości w Twojej ręce, częściej niż dłoń Twojego dziecka – ten wpis jest dla Ciebie
Tak wiele mówi się o tabletowych dzieciach, a tak niewiele o rodzicach wlepionych w smartfony. Nie zbadano jeszcze jakie to ma skutki na dzieci. Telewizja istnieje od kilkudziesięciu lat i dopiero teraz ludzie widzą jej wpływ na siebie.
Są badania na temat czasu ile dziecko powinno spędzać przed telewizorem. A smartfony? To jeszcze zbyt “świeży rynek”, ale z pewnością używanie smartfonów w nadmiarze nie prowadzi do niczego dobrego.
My, wychowywani w latach 80-tych głównie na trzepakach, pod blokiem z wielkiej płyty mamy wielką potrzebę bycia blisko technologii. Nasze pokolenie pierwszy raz w historii ma tak łatwy dostęp do urządzeń elektronicznych. Kiedy wprowadzono internet mobilny korzystamy z jego dobrodziejstw zawsze i wszędzie.
Jeszcze niedawno dostęp do internetu był tylko w komputerach. Ale trzeba było pójść, włączyć, odczekać swoje, komputer lubił się zawiesić… i trwało to i trwało. Więcej było zachodu z włączaniem czy wyłączaniem niż samego użytkowania. A teraz? Wystarczy przeciągnąć palcem po śliskiej szybce i już jesteś online. Bardzo to proste i (niestety) uzależniające.
Piszę ten post wieczorem około 21. Moje dzieci już śpią. 15 minut temu dodałam nowy wpis. Specjalnie weszłam w statystyki Google Analitycs żeby zobaczyć ile osób czyta mnie w tym momencie na telefonach. Wygląda to tak: 70% telefony komórkowe, 25% komputery, 5% tablety. Jest już ciemno, więc pewnie kąpiesz dziecko i czytasz lub dzieci śpią, a Ty leżysz na kanapie i czytasz co tam u nas.
Rodzicom opiekującym się dziećmi fulltime jest łatwiej być online przez smartfona. Nie ma czasu włączać komputera. A jeżeli już się uda to najczęściej tylko na chwilkę, bo dzieci lubią siedzieć u nas na kolanach jak tylko zobaczą włączony komputer. Smartfon wydaje się być bardziej dostępny i mniej ingerujący w relację rodzic-dziecko.
Mówi moja 3- letnia córka i ciągnie mnie rękaw. Wtedy dostrzegam, że dużo go używam i zaczynam się zastanawiać dlaczego tak jest. Analizuję każdą minutę, którą spędzam przesuwając palcem po śliskim ekranie. Najwięcej czasu ucieka mi na pracy. Sporo staram się zrobić na smartfonie żeby jak najmniej mieć później na komputerze. Media społecznościowe to również element mojej pracy i nie mogę z nich zrezygnować.
Widzę pewną zależność. Mam wyłączone powiadomienia żeby mnie nie rozpraszały, więc sprawdzam telefon bardzo często żeby móc na bieżąco Wam odpowiadać. Błędne koło.
Dalej są komunikatory, na których rozmawiam ze znajomymi. Kiedyś najczęściej się dzwoniło, później popularne były SMS-y, a teraz wysyła się wiadomość na Whatsapp lub Messangerze.
Moje grupy na tychże to moja pierwotna wioska, która jest mi potrzebna. To tam mogę przyjaciółkom wyżalić się lub czymś się pochwalić. Mamy swoją grupę doradczą oraz wsparcia. Tam z nimi “gadam”. Nie muszę dzwonić, tylko w wolnej chwili piszę.
Ile robisz zdjęć dzieci dziennie? Ja około 20 – 30. Tak bardzo chcę wszystko uwiecznić, że zapominam o byciu tu i teraz. Już na urodzinach Lilki zauważyłam, że wolę spędzić ten dzień bez aparatu.
Robimy sobie jedno, dwa zdjęcia i wystarczy. Wolę mieć te wspomnienia w głownie niż na obrazkach. Chcę przeżywać te emocje, a nie ustawiać kadry. Robię tyle zdjęć, że nie mam kiedy ich wywoływać ani oglądać. Po co?
Coraz częściej robię sobie weekendy offline. Takie totalne odłączenie bardzo mi pomaga. Skupiam się na tym co najważniejsze. Aż dziwne, że mam wtedy mnóstwo wolnego czasu, którego nie mam w tygodniu. Mogę spokojnie czytać książkę lub zafundować sobie godzinną kąpiel (albo jedno i drugie).
Nie chcę żeby moje dzieci pamiętały mnie z wiecznym telefonem w ręku. Od niedawna staram się przy nich jak najmniej go używać. Naprawdę wolę usiąść na 20 minut przy komputerze i zrobić szybką prasówkę, odpowiedzieć na meila, czy przeczytać wpis na ulubionym blogu.
Kiedy sięgam po telefon to zaczyna się błędne koło: Insta, Fejs, blog, Snap i tak w kółko… Rano również staram się żeby telefon nie był pierwszą rzeczą jaką biorę do ręki. Widzę poprawę, ale wciąż myślę, że telefon zbyt często mi towarzyszy. Gdyby nie charakter mojej pracy częściej byłabym offline.
Jeżeli chcecie zmienić swoje nawyki, polecam książkę “Mama bez komórki” klik. To treści w niej zawarte odmieniły moje podejście do użytkowania telefonu.
A Wy macie jakieś swoje zasady czy nawyki odnośnie używania telefonów w domu? Chętnie o nich poczytam.
Restauracje dla dzieci – Warszawa. Ten wpis musiał powstać prędzej czy później. Przedstawiamy naszą złotą dziesiątkę restauracji, które warto odwiedzić z dziećmi w Warszawie. Kolejność jest raczej przypadkowa, ponieważ prawie każde z miejsc znacząco się od siebie różni. Ale zawsze obieramy azymut na dobry smak i miło spędzony czas. Przy każdym miejscu wypisałam trzy mocne punkty, które wg nas charakteryzują te miejsce.
Radość na talerzu
Jasne wnętrze, duża sala zabaw, genialna obsługa
Po niedzielnej wycieczce rowerowej w okolicach Falenicy zawitaliśmy do Radości (ku naszej radości). Restauracja znajduje się na górze niewielkiego centrum handlowego. Kiedy tylko tam weszliśmy to poczuliśmy, że wyjdziemy stąd zadowoleni. Ogromy plus za wspaniałą obsługę, która dosłownie podaje serce na talerzu. Przepyszne jedzenie, które zadowoli każde podniebienie (znakomity niedosładzany kompot) pochłonęliśmy ze smakiem.
Nie mogliśmy darować sobie deseru i ten nugat będzie nam się śnił po nocach. Do tego świetna sala zabaw (bardzo czysta!), gdzie każde dziecko znajdzie coś dla siebie. W weekend są też animacje. Polecamy ten lokal również na uroczystości rodzinne, gdzie dorośli mogą porozmawiać, mając dzieci na oku.
Der Elefant
Przestrzeń, sala zabaw z kulkami, nowojorski klimat
Idealne miejsce na rodzinny obiad. Miejsce wyjątkowe, bo posiada wszystko czego szukam w restauracji przyjaznej dzieciom. Jedzenie jest pyszne – ryby i owoce morza smakują naprawdę wybornie, a pierogi ruskie zachwyciły Lilkę. Wieczorem z czarnego fortepianu wydobywa się cudowna muzyka. Klimat jest niepowtarzalny.
W weekendy odbywa się tu Szkoła gotowania dla najmłodszych. Z pewnością się na nią wybierzemy. Co jeszcze oferuje Der Elefant najmłodszym? Dziecięce menu, pokój zabaw dla dzieci, toaleta przystosowana do dzieci, wysokie krzesełka, przewijak w toalecie i bardzo wyrozumiałe podejście do małego klienta, który na koniec dostaje lizaka.
Mizu Sushi
Obsługa, pokój zabaw, położenie
Sushi polecone przez Tasteaway. Genialne miejsce! Nie dość, że sushi było pyszne, to na dzieci czeka sporo zabawy. Pokoik dla dzieci zachwyca atrakcjami. Bardzo ciekawe zabawki dla dzieci, które umilają czas oczekiwania na jedzenie. Znakomite podejście do małego klienta. Do dziś Lilka wspomina ręczniczki w tabletkach, które dostała na wynos od Pani kelnerki.
Boska Praga
Animacje w weekend, design, kącik zabaw
Ciekawa restauracja na spotkanie ze znajomymi lub rodzinny obiad. 3-piętrowy lokal robi ogromne wrażenie. Menu lunchowe jest różnorodne i do tego naprawdę pyszne. W weekendy dziećmi zajmuje się animatorka. Obsługa jest bardzo przyjazna rodzinom z dziećmi.
Artbistro Stalowa 52
Niebanalne smaki, przestrzeń do biegania, ogródek
Spora przestrzeń w loftowym designie oraz otoczenie restauracji sprawia, że ma się wrażenie siedzenia na zewnątrz. Restauracja z jednej strony jest ogrodzona sporym kącikiem zabaw, a drugiej zieloną trawą otoczoną industrialną cegłą. Są tam leżaki i krowa, na którą moje dziecko próbowało się wdrapać.
Przepyszne jedzenie, podane w taki sposób, że można jeść oczami.
Polana Wilanów
Świetne urodziny dla dzieci, fajny design, ciekawe zabawki
Nowe miejsce na mapie Wilanowa, które jest bardzo przyjazne rodzinom. Znajdziecie tam mnóstwo ciekawych zajęć oraz miejsce na zabawy dla dzieci. Rzadko się zdarza żeby w kawiarni można było położyć na matę niemowlaka, a w Polanie jest właśnie kącik dla najmłodszych. Dzieci spędzą tam świetny czas, a rodzice napiją się pysznej kawy i zjedzą podpłomyka.
Kura domowa
Zdrowe jedzenie, ogrodzony plac zabaw na zewnątrz, sala zabaw w środku
Kurę odwiedziliśmy po raz pierwszy, ale z pewnością szybko tam wrócimy. Jedzenie jest naprawdę wyjątkowe: ekologiczne i tak przygotowane, że zachęca do szybkiego zjedzenia.
W 100% trafia w nasz gust. Ogromny plus za ogrodzony plac zabaw na zewnątrz. restauracja przystosowana do potrzeb dzieci. W toalecie są nawet dostępne chusteczki i pieluszki dla dzieci.
Trattoria da Antonio
Animacje w weekend, sala zabaw, położenie w centrum
Jeśli chodzi o restauracje dla dzieci warszawa ta miejscóka to pewniak. Jeśli lubicie włoskie smaki odwiedźcie koniecznie Trattorię. Jedzenie jest tam wyśmienite.
W weekendy są animacje dla dzieci w dużej sali zabaw. Możecie tam umówić się na niedzielny obiad ze znajomymi. Panuje tam gwar i słychać tam śmiech dzieci w tle, a w powietrzu unosi się zapach czosnkowej foccacii.
Wyjątkowa seria dla najmłodszych czytelników, wspierająca rozwój mowy. Zestaw zawiera 3 książki: Agugu, Akuku i Gadu gadu
Kolonia Ochota
Położona przy parku, plac zabaw na zewnątrz, dzieci ją kochają
Ostatnio jest to nasze ulubione miejsce. Najpierw udajemy się na plac zabaw przy skwerze Sue Ryder, a później prosto do Kolonii. Spędzamy tam całe popołudnia.
Jeżeli tylko nie pada deszcze można siedzieć na zewnątrz. Jest tam spory plac zabaw z piaskiem, trampoliną i zjeżdżalnią. Miejsce jest w 100% przystosowane do potrzeb dzieci. Polecam sałatkę z kozim serem.
Jeżeli spodobał Ci się ten wpis i zamierzasz skorzystać z moich poleceń kliknij poniżej
Tu znajdziecie najlepsze Place zabaw dla dzieci Warszawa
A tu macie inspiracje na Hotel dla rodzin z dziećmi
Lato w pełni, a my jeszcze nie byliśmy na urlopie. Spędzamy czas w mieście i na niedalekich wyjazdach.
W dzisiejszym wpisie zaprezentuję Wam kilkanaście rzeczy, których używamy tego lata.
Oto nasz niezbędnik (nazwy są podlinkowane):
Odkąd mamy lodówkę z filtrem, to nie dźwigamy już zgrzewek wody mineralnej. Korzystamy tylko z tej przefiltrowanej. Na spacery do tej pory zabierałam tylko wodę w bidonie dla Lilki, który jest dość mały. W zupełności wystarczał na jej potrzeby. Ale odkąd są wakacje i najczęściej wychodzimy we troje to mały bidonik z wodą nie wystarczał na nasze potrzeby.
I tak trafiłam na te butelki. Spośród wielu świetnych kolorów możemy wybierać między pojemnościami i ustnikami (słomka jak w bidonie, ustnik, a nawet smoczek). Woda ze szklanej butelki zupełnie inaczej z nich smakuje niż z plastiku. Polecam każdemu. Oczywiście są trochę cięższe, ale komfort użytkowania zdecydowanie większy.
My mamy dwie butelki – jedna większa na wyjścia całodniowe o pojemności 650 ml z szerokim ustnikiem (świetny też do koktajli) oraz mniejsza na krótkie spacery lub dla samej Lilki o pojemności 350 w wersji z ustnikiem. Są również dostępne inne modele, a nawet butelki na mleko dla niemowląt. Świetnie myją się w zmywarce.
Pogoda sprzyja wycieczkom. Pewnie wyobrażacie sobie ile rzeczy trzeba zabrać przy niemowlaku i 3-latce? To do tego dodajcie jeszcze np. laptop i lustrzankę z 2 obiektywami. Torba do wózka przy takiej ilości rzeczy nie daje rady. Znalazłam dla niej bardzo ciekawą alternatywę- plecak, do którego wszystko się zmieści.
Ma dołączony przewijak, miękką kieszeń na laptopa i klamerki do zawieszenia na wózku. Bardzo się z nim polubiłam i zabieram go na dalsze wyprawy. Przyda się również na wyprawy na basen, które niedługo rozpoczniemy z najmłodszym domownikiem.
Co prawda jeszcze go nie mamy, bo nasz wyjazd dopiero za 3 tygodnie. Ale to właśnie ten namiot dziś zamówiłam. Używała go moja przyjaciółka w ubiegłym roku nad morzem i bardzo się im sprawdził.
Chroni przed wiatrem i słońcem. Składa się jak parasol. Można go załadować pod wózek i zabrać ze sobą na plażę.
Do tej pory kupowałam tylko i wyłącznie stroje jednoczęściowe. Lilka chodzi w trakcie roku na basen, więc kilka kostiumów już zużyliśmy. Ten bardzo nam odpowiada i żałuję, że nie ma większych rozmiarów.
Jakoś lepiej prezentuje się w nim niż w jednoczęściowym, obcisłym kostiumie. Ułatwia również ubieranie się i rozbieranie. Ten ma dwie dodatkowe funkcje: w majtkach jest lekka pieluszka na wpadki oraz materiał ma filtr UV.
Pewnie zdziwicie się po co 3- miesięcznemu dziecku kapelusz skoro chroni je budka w wózku. A nam jest niezbędny do noszenia w chuście. Jul jest praktycznie łysy i podczas noszenia w chuście na zewnątrz, jego główka przyciąga mocne promienie słoneczne. A ten kapelusz jest bardzo miękki i nie krępuje ruchów. Spokojnie mogę go nosić nawet w słoneczny dzień.
Moja ulubiona chusta na ciepłe dni. Jest cieniutka i przewiewna. Zawsze wydawało mi się, że noszenie latem może nie być do końca przyjemne ze względu na wysoką temperaturę. Ta chusta spełnia nasze potrzeby w 100%. Zawsze mam ją gdzieś blisko i często korzystam (nawet na zewnątrz).
Używamy już od maja. Mam go zawsze w bagażniku i w razie potrzeby rozkładam na trawie lub plaży. Bardzo szybko się składa do wygodnej torby. Jest wodoodporny. Złożony koc można zawiesić na wózku i dotrzeć do celu naszej wycieczki. Z pewnością przyda nam się podczas naszego wyjazdu.
Kiedy w planach mamy wyjście na plac zabaw lub do parku staram się przygotować coś do jedzenia. Szybko wkładam do pudełka przekąski, które zabieramy ze sobą i jemy na kocu lub ławce w parku.
Wersja bardziej pracochłonna:
Mniej pracochłonna
A czasami nic nie zdążę przygotować, bo wychodzimy w biegu i kupuję tylko bułkę w spożywczym;)
Tak jak już Wam pisałam – używam ich non stop i do wszystkiego. Nakrywam Jula, wycieram Lilkę, chronię przed słońcem w aucie i rozkładam na kocu piknikowym. Przydają mi się cały czas.
Latem ręczniki są nam tak samo potrzebne jak kocyki. Zabieramy je na basen, na plażę lub do ulubionej Bajki. Lilkowego Lodgera używamy ponad 2 lata i sprawdza się idealnie jako szlafroczek na plaży. Ręcznika Lassig używaliśmy tylko na basenie, ale zachwycił mnie miękkością.
Uwielbiam śpiworki do spania. Używałam ich również przy Lilce. Są w 100% bezpieczne i dzieci się z nich nie odkryją. Nasze są bardzo cieniutkie i lekkie (1,0 tog). Mamy dwa z wersji limitowanej Anorak.
W tym roku całkiem przypadkiem trafiłam na buty tej firmy. Razem w nich chodzimy:) Lilka ma również trampki, w których biega całe lato. Całkiem niepotrzebnie kupowałam jej sandały, bo chodzi w musztardowych tenisówkach lub w różowych, gumowych sandałkach Igor. Świetnie nadają się na basen, więc będziemy używać ich nie tylko latem.
Kolejna, świetna bluzka do karmienia od Coolmama (chyba niedługo będę miała je wszystkie). Uwielbiam za to, że mogę dyskretnie w nic karmić w miejscach publicznych. No nie wyobrażam już sobie bez niej lata. Lekka, bambusowa tkanina nie grzeje w ciepłe dni, a klasyczny krój pasuje właściwie do wszystkiego.
Robię miesięcznie tysiące zdjęć. Tylko niektóre trafiają na blog, większość wędruje do domowego archiwum. Czasami je wywołuję, a czasami nawet nie trafiają do obróbki. Nie mam nawet czasu żeby je później oglądać. W tamtym roku w konkursie fotograficznym wygrałam kamerkę Gopro 3+ i zaczęłam moja przygodę z filmowaniem.
Przepadłam! Na wakacjach nakręciłam kilka filmów, które Lilka ogląda do dziś. To genialna pamiątka! 100 razy lepsza niż zdjęcia. Na zdjęciach zazwyczaj są wszyscy oprócz mnie, a z kamerą Gopro widać całą rodzinę. Jeżeli będziecie chcieli, wrzucę oddzielny post na ten temat. A dziś udostępnię Wam na jeden dzień nasz filmik z wakacji nagrany właśnie Gopro. Link tutaj
Codziennie, a czasami nawet kilka razy dziennie latem robię koktajle. Mniam!