kontakt i współpraca
Dawno nie było wpisu bibLILOteczkowego, a to dlatego, że cały czas czytamy, naklejamy, oglądamy i rozwiązujemy łamigłówki w książkach Usborne.
Książki z tego wydawnictwa zauważyłam rok temu podczas pobytu w Anglii. Od niedawna można je już kupić w Polsce. Ogromnie mnie to cieszy, bo te pozycje niewątpliwie wyróżniają się na tle innych o podobnym przeznaczeniu.
Kiedy przyszła nasza Usborne paka to oniemiałam z zachwytu. Nawet mój mąż, który zawodowo jest związany z poligrafią przeglądał książki z zachwytem. Jakość wykonania, druk i rozwiązania, które to wydawnictwo proponuje wg niego jest godna podziwu. U nas od tego czasu trwa Usbornemania.
Książki zabieramy ze sobą w podróże, na spacer, a nawet do restauracji. Dziś zaprezentuję Wam moje wybory.
czyli książka niesamowicie pobudzająca wyobraźnię. Strony pokryte są folią i w dowolny sposób możemy dorysowywać różne kształty, wzory. Ta książka cieszyła się ogromnym powodzeniem podczas lotu. Mazak jest suchościeralny, więc można go zmazać palcem (nie brudzi rąk, ani ubrań).
kolejna pozycja idealna na podróże. Mnóstwo łamigłówek związanych tematycznie z wyjazdami. Do tego świetna grafika oraz naklejki. Dla nas- zestaw idealny podczas podróży.
cudowna edukacyjna książka z naklejkami o częściach ciała, zmysłach i czynnościach. Moja ulubiona, bo podczas czytania rozmawiamy o emocjach i potrzebach. Świetne jest w niej również to, że dzieci na obrazkach mają różne kolory skóry i włosów. Występują również dzieci niepełnosprawne.
moim zdaniem będzie idealna da trochę starszych dzieci. Labirynty, łamigłówki i wiele ciekawych zagadek.
książka z naklejkami i łamigłówkami. Świetna! Do tego te ilustracje:)
czyli walizeczka z 4 książeczkami (mały format)- ta pozycja zdecydowanie najbardziej spodobała się Lilce. W walizce mamy: książeczkę do kolorowania, książkę z zadaniami, książkę do czytania, książkę do wyklejania. W zestawie jest 100 naklejek ku uciesze mojej córki. Wszystkie książki są związane ze sobą tematycznie i możemy w ten sposób śledzić dalsze losy bohaterów.
zostały 2 naklejki;)
zamówiłam ją, bo L. coraz bardziej interesuje się tańcem. Trzymam ją na odpowiednią chwilę. Przepiękne ilustracje i 140 naklejek. Lilka oszaleje:)
Ta pozycja skradła moje pedagogiczne serce. Ma mnóstwo walorów: estetycznych, językowych i rozwojowych. Absolutnie idealna dla dzieci, które mają opóźniony rozwój mowy. Ilustracje są przepiękne. Mnóstwo szczegółów dla małych poszukiwaczy i wielbicieli książek obrazkowych. Usborne ma jeszcze inne pozycje w j. polskim. Możecie je zobaczyć tutaj
Teraz pewnie zapytacie jak można zamówić te przepiękne książki? Otóż Usborne można kupić przez Centrum edukacyjne BEST. Na stronie www.usborne.com znajdujecie odpowiednią pozycję i piszcie zamówienie do BEST.
Ja już czyham na kolejne pozycje Atlas z otwieranymi okienkami i książkę pianinko:
Jednym z najważniejszych punktów w dziecięcym pokoju jest miejsce do spania. Wyjątkowy kącik, gdzie będzie miło i przytulnie. Projektując pokój warto w pierwszej kolejności zwrócić uwagę gdzie będzie stało łóżko.
Jeżeli planujemy je postawić przy samym oknie zadbajcie o grube zasłony lub żaluzje. W naszym mieszkaniu w nocy jest bardzo jasno (uroki mieszkania w mieście) i na noc musimy zasłaniać okna, w przeciwnym razie córka budzi się o wiele wcześniej.
Dlatego umiejscowiliśmy łóżko jak najdalej. Można zastąpić również samym materacem i stworzyć unikatowy kącik do spania.
Przy łóżku bardzo przydaje się mała lampka, przy której można czytać. Niektóre dzieci lubią mieć zostawione światło na całą noc dlatego wybrać oświetlenie, które nie tylko będzie miało włącznik i wyłącznik, ale również regulację intensywności. Najlepiej wybrać taką, którą dziecko będzie umiało obsłużyć.
Ciekawym rozwiązaniem są lampki montowane do ściany. My na taką się zdecydujemy. Dodatkowo będzie pełniła funkcję dekoracyjną, a nie zabierze tak potrzebnego w małym mieszkaniu miejsca.
Przy łóżku obowiązkowo półka z książkami z łatwym dostępem do ulubionych pozycji. Podczas wieczornego czytania, które stało się już naszym rytuałem mamy przygaszone światło i naprawdę fajną atmosferę sprzyjającą wyciszeniu przed snem.
to ciężki temat, bo my dokonaliśmy złego wyboru i niestety nie jestem zadowolona. Metalowe łóżko z Ikei mimo tego, że rośnie razem z dzieckiem ma wiele minusów. Druty uprzykrzają nam życie, dlatego obkładamy je poduszkami. Warto wziąć to pod uwagę czy łóżko tylko będzie służyło do spania czy również np. do spędzania na nim czasu w ciągu dnia. Warto zainwestować również w dobry materac.
Nasz był droższy niż sama rama, ale tak to już jest. W mniejszym łóżeczku mieliśmy materac zrobiony z gryki i kokosu, a teraz kupiliśmy kieszeniowy (również Ikea- rośnie razem z dzieckiem).
temat dyskusyjny. Ja nie potrafię spać bez poduszki i Lilce kupiliśmy maleńką i płaską ok 18 m.ż. Pod kołderką spała od około 12 m. ż. Teraz ze spaniem pod nią jest różnie. Są dni kiedy prosi żeby ją otulić, a bywają również takie kiedy leciutko kładę kołdrę na same stópki i w ciągu sekundy jednym kopnięciem pozbywa się przykrycia .
stanowi u nas również element dekoracyjny, dlatego warto wybrać taką, która nie tylko będzie przyjemna, ale i będzie cieszyła oko.
Aby zapobiec spadnięciu z łóżka można kupić różnego rodzaju barierki. My zastawiamy łóżko dwoma krzesełkami i też jest ok.
Wszystkie urocze poduszki są z Westwing
Pościel – cudowna Mumla
Lampki: Chmurka Ferm living i Mapa Fatboy Edison
Czy jest tu ktoś kto lubi chodzić do dentysty? Lasu rąk nie widzę. Ja mam wręcz fobię dentystyczną. Przed oczami mam obrazy z dzieciństwa kiedy nie chcę wejść do gabinetu, gryzę dentystkę i uciekam. Pamiętam jak dziś, że nie chcę otworzyć ust, a nawet usiąść na fotelu. Stomatolog mówi mi, że tylko zajrzy i nic nie będzie robić. Zgadzam się. Siedzę na zamykanym koszu na śmieci, bo za nic w świecie nie wejdę na fotel.
Ona tak jak obiecała zagląda iiii szybkim ruchem wyrywa mi ząb. Jestem zawiedziona, że mnie oszukała. Nie lubię dentysty, jak tylko czuję zapach gabinetu to mnie mdli. Złe wspomnienia wracają z prędkością światła.
W ramach akcji “Zachęć swoje dziecko do mycia zębów” odbyłyśmy wizytę adaptacyjną w jednym z warszawskich gabinetów.
Tak jak się spodziewałam całe spotkanie przebiegło w bardzo przyjaznej atmosferze. Miałyśmy okazje obejrzeć gabinet, zapoznać się ze sprzętem oraz dowiedzieć się kilku ważnych rzeczy. Nie będę Wam pisać jak ważne jest mycie zębów, bo to wiecie.
Ale chcę Was zachęcić do wizyt adaptacyjnych u stomatologa. Te pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Miła atmosfera, bez szantażu i gróźb na pewno zaowocuje w przyszłości. Gdybym ja takie wizyty odbyła prawdopodobnie oszczędziłabym sobie i pewnie mojej mamie wiele stresu.
Lilka zareagowała bardzo entuzjastycznie, od razu weszła do gabinetu i wszystko dokładnie obejrzała. Towarzyszyła nam nasza czytelniczka (pozdrawiamy:). Tuż po wejściu Pani zrobiła jej zdjęcie Polaroidem i wkleiła do książeczki pacjenta.
Później dzieci miały okazję dowiedzieć się, które produkty spożywcze szkodzą zębom. Takie proste, a tak edukacyjne! Pamiętajcie, że soki w dużej ilości również powodują próchnicę.
Dlatego, żeby stomatolog pokazał jak zadbać o zęby i dziąsła, na co zwrócić uwagę, a czego unikać, by zapobiec próchnicy.
Dlatego, żeby stomatolog obejrzał buzię malucha i wykrył ewentualne wady w zgryzie czy też innych wad np.: nieprawidłowa pionizacja języka, podniebienie gotyckie, nadwrażliwość dotykowa okolicy orofacjalnej i inne.
Dlatego, że stała kontrola dziąseł i ząbków to najlepszy sposób na uniknięcie próchnicy i nieprawidłowości w zgryzie.
Dlatego, żeby oswoić dziecko ze stomatologiem!
Dlatego, że profilaktyka jest znacznie tańsza niż leczenie!
Dlatego, że zęby melczne są bardziej narażone na próchnicę ponieważ są zbudowane z cieńszej warstwy szkliwa niż zęby stałe.
Dlatego, żeby nie dopuścić do bólu u dziecka, a tym samym budowania negatywnych odczuć po wizycie u stomatologa.”
Pracownicy gabinetu wykazali się niesamowitym podejściem do małego pacjenta. Wizyty powinny odbywać się co 3 miesiące, wtedy macie pewność, że zęby Waszego dziecka będą pod najlepszą opieką.
Na pytania czy lizaki są zdrowe odpowiada, że nie (co wcześniej było dość dyskusyjne), ale sama zapytana, co Pan stomatolog mówił na wizycie odpowiada:
Taki hashtag jest bardzo popularny na Instagramie. Użytkownicy tak oznaczają zdjęcia, które zostały zrobione w muzeach z dziećmi. Bardzo lubię je przeglądać.
Sama uwielbiam odwiedzać takie miejsca. Przedmioty naruszone zębem czasu to ostatnio moje hobby. Lilka już jest w takim wieku, że bardzo dużo rozumie i wiele rzeczy ją interesuje. Dlatego często zabieramy ją do muzeum. Czasami mam wrażenie, że lepiej tam się odnajduje niż w kulkolandzie.
Podczas naszego pobytu w Eindhoven (spaliśmy w tym hotelu KLIK) odwiedziliśmy dwa muzea. Dziś zaprezentuję nasze zdjęcia i filmy stamtąd.
Muzeum sztuki współczesnej – Van Abbemuseum
Miejsce wyjątkowe. Zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Nawet takie niuanse jak winda jeżdżąca w dół – śpiewa barytonem, a w górę – sopranem.
Poczuć zapach obrazu. Później wąchać kawę żeby oczyścić receptory zapachowe
Zwróćcie uwagę jak autor nazwał byki;)
To moje prawdziwe oblicze: “Lilka, wracaj!”
Pudzian to pikuś przy moim mężu
Film do obejrzenia
View this post on Instagram A post shared by Ania Trawka | Nebule ⭐️ (@nebule_pl)
A post shared by Ania Trawka | Nebule ⭐️ (@nebule_pl)
Muzeum Philipsa
Czyli podróż do przeszłości. Historyczny dzień- Lilka cały dzień w kucyku.
Genialny tomograf dla dzieci. Pokazujący jak działa ta maszyna. Philips umieszcza je na oddziałach dziecięcych aby w prosty sposób oswoić to urządzenie i zmniejszyć strach przed badaniem.
Tomograf- film
Nadchodzi taki moment w życiu kiedy Wasz wierzgający berbeć przestaje być taki mały i myślicie o edukacji. Tak, edukacji. Przedszkole nie jest przechowalnią, a miejscem, które prawdopodobnie będzie miało na nie największy wpływ w całym jego przyszłym życiu. M.Montessori uważała, że dzieci do 6 r. ż. są w stanie nauczyć się więcej niż na studiach. Dlatego warto wybrać placówkę przyjazną wspieraniu rozwoju oraz taką, która zapewni mu dobrą opiekę.
Jako była przedszkolanka oraz terapeuta pracujący w przedszkolu mam bogaty bagaż doświadczeń. Teraz stoję po drugiej stronie barykady i szukam odpowiedniej placówki dla mojej córki. W dzisiejszym poście chce Wam przekazać moją wiedzę na ten temat i otworzyć oczy na pewne kwestie.
Pierwsze kryterium wyboru. Kiedyś czytałam, że jednym z czynników warunkującym szczęście w życiu jest praca niedaleko domu. Coś w tym jest… Nie zamierzam wozić mojej córki po 20 km do najbardziej fantastycznego przedszkola w mieście. Nie ma sensu spędzać 1,5 h w aucie dziennie. Lepiej ten czas spożytkować na inne, bardziej przyjemne i mniej stresujące czynności.
Wychodzę z założenia, że to nie przedszkole kształtuje charakter i ma największy wpływ na dzieci, a rodzice. Chociażbym miała zrezygnować z placówki, która jest dla nas idealna na rzecz mniej ciekawego miejsca to tak wolę uczynić.
Jeżeli mieszkacie daleko od miasta, a codziennie jeździcie do pracy do centrum najlepiej jest wybrać placówkę położoną blisko pracy. Niejednokrotnie spotkałam się ze spóźnianiem rodziców i wielkim lamentem dzieci kiedy były korki/zepsuła się kolejka lub dziecko dostało 40 stopni gorączki. Spędzacie ze sobą również więcej czasu (chociażby w samochodzie).
Wiadomo, najlepiej by było żeby to był wielki budynek otoczony ogromnym ogrodem z drewnianym placem zabaw, a w koło 100-letnie drzewa. Hmmm… nie spotkałam jeszcze takiego przedszkola. Natomiast warto zwrócić uwagę na położeniu budynku. Czy okna wychodzą na ulice (będzie głośno)? Czy jest plac zabaw tuż przy wyjściu? Czy nie trzeba przechodzić przez ulicę (w dużych miastach są takie rozwiązania)?
Duże, jasne sale, oświetlone jak najdłużej naturalnym światłem to marzenie każdego rodzica. Warto to sprawdzić przed podjęciem decyzji.
Zwróćcie uwagę na to jak się wchodzi i wychodzi z przedszkola. Czy bramka jest zabezpieczona? Czy przycisk otwierający drzwi wyjściowe jest odpowiednio wysoko. Obejrzyjcie dokładnie również sale w poszukiwaniu realnych zagrożeń (każda matka ma radar, więc z tym nie powinno być problemu).
Oczywiście napiszę Wam, że z całego serca polecam przedszkola montessoriańskie. W jednym z kolejnych postów postaram się pokazać jak sprawdzić czy dane przedszkole jest prowadzone tą metodą czy nazwisko włoskiej lekarki ma tylko w nazwie.
Jeżeli wybieramy przedszkole państwowe to również warto zwrócić uwagę na stosowane metody pracy.
(Jeżeli będziecie zainteresowani mogę w następnych postach szczegółowo przedstawić wszystkie metody).
Coraz więcej pojawia się takich placówek i często mnie o to pytacie. Uważam, że jest ciekawe rozwiązanie, ale nie dla wszystkich dzieci. Jeżeli Wasze dziecko ma opóźniony rozwój mowy- nie zapisujcie go do takiego przedszkola. Będzie mu o wiele trudniej się w nim odnaleźć, a dodatkowo może zepsuć uzyskane już wcześniej efekty podczas terapii logopedycznej.
Ta zasada również tyczy się dzieci z seplenieniem międzyzębowym. Przedszkole anglojęzyczne lub hiszpańskojęzyczne może wadę pogłębić, dlatego, że pracują w nich często native speakerzy, którzy wymawiają charakterystycznie głoski, wkładając język między zęby. Jeżeli macie taki dylemat polecam najpierw wizytę u logopedy.
O to warto zapytać już na pierwszym spotkaniu. Specjaliści w przedszkolu (logopeda, rehabilitant, terapeuta integracji sensorycznej/ czasami też jest/) na początku roku szkolnego powinni przeprowadzić badania przesiewowe i dać Wam informacje zwrotną na ten temat. Przedszkole powinno być również objęte opieką psychologa.
Jeżeli Wasze dziecko ma zdiagnozowaną wadę wymowy zwróćcie uwagę pani Dyrektor już na początku. Rzetelnie przeprowadzona terapia w przedszkolu plus praca rodziców z dzieckiem w domu przynoszą naprawdę dobre efekty. Warunkiem jest ich dobra współpraca.
Weźcie pod uwagę również dojazd. W przedszkolach prywatnych rodzice płacą za spóźnienia (nie mało).
Pytajcie! Sąsiadek, rodziców wychodzących z placówek w ostateczności szukajcie w internecie. Ale! Pamiętajcie, że mało kto wejdzie na forum lub stronę i napisze pozytywny komentarz. Osoby zadowolone raczej tego nie robią (przynajmniej w Polsce). Nie przerażajcie się jeżeli zobaczycie negatywne opinie.
Dokładnie dopytajcie za co się płaci. Czy zajęcia dodotkowe ( w tym terapia) i posiłki są w cenie. Większość przedszkoli prywatnych pobiera opłatę wpisową (często wysokości jednego czesnego).
Oczywiście najbardziej atrakcyjną opcją są posiłki gotowane na miejscu. Jednak nie wszystkie przedszkola mogą sobie pozwolić na zaplecze gastronomiczne- dlatego korzystają z pomocy kateringu. Warto zwrócić uwagę na sposób podawania. Czy dzieci jedzą z plastikowych opakowań (czy są przelewane do naczyń). Niektóre przedszkola podgrzewają obiady w mikrofalówkach (!).
Dopytajcie również o dokarmianie. Nie wszyscy rodzice tego sobie życzą.
Ważne jest również to czy przedszkole uwzględnia w jadłospisie alergię Waszego dziecka (oczywiście jeżeli taką ma).
Bardzo ważny proces. Są przedszkola, które oferują łagodną adaptację- jest to niewątpliwy atut. Przez kilka tygodni rodzic może uczestniczyć w zajęciach razem z dzieckiem. Czasami nawet na rok przed rozpoczęciem edukacji dziecko może chodzić do przedszkola 2 razy w tyg. po 2 godziny-jest to też bardzo fajne rozwiązania. Zdarzają się również takie, gdzie nie macie wstępu do sali, a dziecko “oddajecie” w szatni.
To oni są najważniejsi w przedszkolu. Dopytajcie o wykształcenie pedagogiczne. Niestety zdarza się, że osoby bez takiego wykształcenia zajmują się dziećmi (co ciekawe tylko w placówkach prywatnych). C
iepła nauczycielka z powołaniem jest w stanie sprawić, że Wasze dziecko będzie uwielbiało chodzić do przedszkola.
Nie jestem za tym żeby do Pań mówić per “ciocia” i trochę uważniej przyglądam się takim placówkom.
Pewnie niewielu z Was wie, że grupa w przedszkolu montessoriańskim jest bardzo liczna i wybierając tego typu placówkę musicie się z tym liczyć. Jeżeli Wasze dziecko nie lubi lub nawet nie toleruje hałasu, rozgardiaszu (ma np. zaburzenia SI) lepiej jest wybrać przedszkole bardziej kameralne z mniejszymi 10-15 osobowymi grupami.
1. Wpisuję w Google Maps “Przedszkole” i przeglądam te najbliżej domu ( również państwowe)
2. Po kolei oglądam każdą stronę internetową
3. Wybieram kilku faworytów, robię research w sieci, wśród sąsiadów
4. Odwiedzam wszystkie miejsca i sprawdzam warunki
5. Zwracam uwagę na prace dzieci, zdjęcia powieszone na ścianie- one odzwierciadlają życie przedszkolne
6. Rozmawiam z dyrekcją, nauczycielkami,
7. Podejmę możliwie najlepszą decyzję
zapraszam też na wpis – Czy przedszkole zepsuje mi dziecko?
W ubiegłym roku z delegacji zadzwonił do mnie mój mąż. Krzyczał do słuchawki: “Nie uwierzysz, tu wszyscy są przebrani. Właśnie przeszedł koło mnie Elmo i Robin Hood. Zabiorę tu Was za rok. Lilka będzie wniebowzięta.”
Mój mąż dotrzymuje słowa. Zabrał nas na karnawał do Eindhoven. Przez 4 dni w roku miasto jest przyozdobione balonami, a ludzie przebierają się w niesamowicie kolorowe stroje. Wszyscy wychodzą na ulice i razem się bawią. Kiedy to zobaczyłam byłam bardzo pozytywnie zaskoczona.
W Polsce bale przebierańców organizowane są raczej tylko dla dzieci. A tam… nawet 70-letnie babcie przebrane świętują razem ze wszystkimi. Całe Eindhoven bawi się i tańczy na ulicy. Ludzie cieszą się z ostatnich dni karnawału. Jest bardzo mało turystów, więc w zasadzie są tam sami Holendrzy. Po dwóch dniach już mnie nie dziwił kelner-pirat i kucharz- żaba.
Najbardziej podobała jej się parada w centrum miasta. Z przejeżdżających kolorowych platform przebierańcy rzucali cukierkami. Niesamowite przeżycie słyszeć od dziecka: “Mamo, tato tu jest wspaniale”.
Samo miasto zrobiło na mnie ogromne wrażenie. To mój pierwszy i na pewno nie ostatni raz w Holandii. Jest tam niesamowita atmosfera, wszyscy mówią po angielsku i są bardzo życzliwi. Zaskoczyło mnie przepyszne jedzenie i cudowna architektura. No i rowery, wszędzie rowery. Zapraszam Was na naszą relację.
Świetny hotel Inntel w starej fabryce Philipsa
I rowery, wszędzie rowery
Jak już pewnie zauważyliście, że często nas “nosi” po świecie. Pierwszą podróż odbyliśmy z Lilką jak miała 3 miesiące. Od tamtego czasu nie jestem w stanie zliczyć ile km przebyliśmy. Mamy rodzinę w dwóch odległych krańcach Polski i często ich odwiedzamy. Kluczem do miłych podróży był zawsze odpowiedni czas. Czas drzemki.
Ruszaliśmy zawsze wtedy kiedy Lilka była już lekko zmęczona. W 95 % przypadków działało. Podczas naszych wojaży wypracowaliśmy sobie niezły zestaw gadżetów ułatwiających nam ten czas. Przydała się również zmiana nastawienia, że podróż nie jest tylko dotarciem do celu, ale jest przygodą. Dlatego nie dążyliśmy do tego aby jak najszybciej dojechać- tylko żeby było miło. To bardzo pomogło w stresujących sytuacjach. Najczęściej jeżdżę z córką z tyłu i jestem jej towarzyszem podróży. Jak tylko zaśnie przesiadam się do przodu i obserwujemy ją w lusterku.
Kluczem do wygodnego podróżowania jest przede wszystkim dobry nastrój, wygodny fotelik i odpowiednie gadżety.
Tu możecie przeczytać o naszym foteliku
służy nam od ponad 2 lat i jesteśmy bardzo z niego zadowoleni. Można w nim regulować wysokość dna i ma rozpinane wyjście (na to zwracałam uwagę przy wyborze). Rozkłada się błyskawicznie i składa do torby podróżnej. W zestawie jest materac i moskitiera.
to najlepsza rozrywka w aucie. Niedługo pewnie zaczniemy słuchać audiobooków (polecicie coś?).To nasze ulubione:
no i oczywiście personalizowane Piosenki dla dzieci od Dudu i Bibi
mamy Benbat tu Tak jak większość kupiłabym zwykły zagłówek w kształcie rogala. Pani w sklepie doradziła nam żeby wziąć ten, bo jest najwygodniejszy. Sama się dziwiła kto projektuje takie zagłówki, które pchają głowę do przodu. Benbat jest tak zbudowany, że jest wygodny i podtrzymuje głowę przed opadaniem.
mimo tego, że Lilka już jest odpieluchowana to w czasie podróży bardzo się przydają. Dostępny tu
to nasz ostatni nabytek. Lilka jest nim zachwycona. Pakuje do niego swoje rzeczy. Mogę ją na nim ciągnąć (przetestujemy jutro na lotnisku). A do tego wyglądem przypomina wymarzoną Vespę tu
mam ją zawsze pod ręką w przezroczytej kosmetyczce (aby ułatwić szukanie)
Wszystko raczej oczywiste. Pewnie zapytacie o Biodermę – jest świetna! Sprostała wymaganiom bardzo suchej skóry. Szczegóły we wpisie Apteczka na wyjazd z dzieckiem
Maylily, czyli wygląd i funkcjonalność w jednym. Poduszka jest płaska jak placek, a kołderka z ogonem dobrze otula podczas spania.
wypełniony po brzegi przekąskami tu
10. Książki, książeczki – umilacze czasu
Absolutnie świetna Aladine Arka Noego ( akurat nie jest dostępna, ale jak tylko się pojawi dam znać – inne np. takie tu)
W jednej książce mamy – kolorowankę, wyklejankę i książkę obrazkową. Najbardziej podoba mi się to, że jest wielokrotnego użytku. Kredki można zetrzeć, a naklejki przeklejać , bo są bez kleju ( tylko folia).
Inne:
Książka obrazkowa – tu
To chyba tyle. Jutro lecimy do Einhoven na karnawał, więc zestaw podróżniczy będzie troszkę inny.
Bon voyage!
A Wy macie swoje sprawdzone patenty?
Chorujemy dalej, więc wybaczcie mało tekstu na blogu. Jak tylko dojdę siebie będzie coś do poczytania.
Dziś chcę Wam pokazać w ramach cyklu Prace domowe jak stworzyć coś z niczego.
Już dawno w jednym ze sklepów natknęłam się na drewniany iPhone i tablet. Cena była skandaliczna, więc wymyśliłam ich wierną kopię za kilka złotych.
Gotowy wzór do odrysowania możecie pobrać i wydrukować stąd.
Folia tablicowa jest samoprzylepna, więc bardzo łatwo ją przykleić.
Dodajemy kredę, ściereczkę i zabawka gotowa.
Wiecie już pewnie, że jestem drewnianym freakiem. Tak czy inaczej moje dziecko ma kilka plastikowych zabawek. Co prawda są w zdecydowanej mniejszości i uważnie czuwam nad ich jakością.
zabawka hit. Nagrywa głos, można słuchać melodii i przeistoczyć się w Shakirę. Może też być fajnym narzędziem w terapii opóźnionego rozwoju mowy. Dostępny np. tu
Lilka dostała je na roczek i są cały czas w użyciu. Do tego są bardzo ładne.
.
obecnie robią u nas większą furorę niż Lego. Można z nich stworzyć ciekawe konstrukcje i do tego świetnie stymulują zmysł dotyku.
świetna pomoc do zabawy w lekarza. Na stetoskopie świeci serduszko i po przyłożeniu do pacjenta głośno bije. Wszystkie elementy mają interaktywną funkcję. Lila uwielbia!
perełka przywieziona przez tatę z USA. Delikatne melodyjki i retro design cieszą nie tylko Lilkę.
chwilowo poszły w odstawkę, ale mam nadzieję, że przyjdzie na nie czas. Więcej we wpisie Prezent na Dzień Dziecka
bez komentarza 😉
również podarek z USA- w użyciu codziennie!
co prawda nie są plastikowe, a piankowe. Niestety nie mogłam znaleźć żadnej pomocy, która w taki sposób pokazywałaby zależność między liczbą a cyfrą. W bardzo dobrej cenie tu
P.s. A fotki zrobione na moim prezencie od męża:) Mam stół bezcieniowy!
A tu inspiracje na konkretny wiek:
Prezent na roczek 100 inspiracji
Prezenty dla 2 latka
Prezenty dla 3-latka
Prezent dla 4 latka
Prezenty dla 5-latka
Prezenty dla 6 latka
Prezenty dla 8-latka
Prezenty na święta dla dzieci 2021
Konkurs na Bloga roku jeszcze w toku… Blogerzy wyskakują z lodówki, namawiają “po chińsku”, rysują sprayem na murze numery sms-ów, na które trzeba głosować. A ja? Gdzie “ja” jestem w tym wszystkim? Nie wiem, nie śmiem Was prosić o głosy…
W tym roku biorę udział po raz pierwszy. Jakie są moje wrażenia, uczucia? Ambiwalentne – to dobre słowo! Mam obecnie 3 kulki, żeby wejść do pierwszej 10 brakuje mi pewnie 50-100 sms-ów. Uważam, że to jest naprawdę niewiele.
Tylko wydaje mi się, że taki czytelnik nie głosuje, bo wydaje mu się, że jeden głos nic nie zmieni. Owszem zmieni! Niech się zbierze takich kilkudziesięciu i już jestem w finałowej dziesiątce. Nie przekonuje ich również fakt, że dochód z głosowania zostanie przekazany na podopiecznych Fundacji Dzieci Niczyje.
Głosowałaś/-eś w konkursie na Blog roku?”
a) Tak, głosowałam/-em, bo…
b) Nie, nie głosowałam/-em, bo…
Wg mnie wygranych w konkursie wybierają nie stricte czytelnicy, tylko ich rodzina oraz inni blogerzy. Myślę, że tylko te osoby są w stanie w 100% docenić jego pracę. Wiele osób wchodzących tutaj uważają blogi za zabawę, chwilową fanaberię. Owszem, ja też tak uważałam na samym początku. Teraz jest to moja praca.
Nie będę pisać ile czasu na to poświęcam, ale chce żebyście wiedzieli, że daję z siebie bardzo dużo. Dlatego też postanowiłam sms-ami nagrodzić pracę innych blogerów, do których chętnie zaglądam. Kiedy mój blog był jeszcze własnością Googla to mogliście na bieżąco podglądać miejsca, które odwiedzam. Teraz nie jesem w stanie ogarnąć RRS.
Zaglądam do nich i bardzo kibicuję już od samego początku. Również jestem specjalistą, która wiele swoich teorii opiera na badaniach (Evidence Based Medicine). Do tego lekki język i charyzma nadają blogowi taki ton, że nawet mój mąż go czyta.
– czyli Paulina i jej domostwo. Uwielbiam zaglądać do ich Stajni Zamczysk, bo od razu przypominają mi się moje wakacje na wsi. Czasami jak mam dość miasta to marzę o takim odważnym kroku i uciec stąd na wieś. Do tego zdjęcia, które zapierają dech w piersi i słowa dające do myślenia.
Czyli blog Aleksego, który ma 13 lat- startuje w kategorii ” Blog nastolatków”. Podziwiam go bardzo… Założył blog w wieku 10 lat i wraz z młodszą siostrą dokonuje dogłębnych recenzcji książek. Uwielbiam za gust i język (szczerze, to wiele blogerów nie używa tak poprawnej polszczyzny jak Aleksy). Chciałabym żeby w Polsce było więcej takich mądrych nastolatków. Zawsze kiedy myślę o zamawianiu książek najpierw zaglądam do niego.
Blog Edwina Zasady, który będzie nową Ewą Chodakowską, tylko jego droga do sławy była bardziej kręta, ale za to wiarygodna. Zrzucił kilkadziesiąt kilogramów i na swoim blogu motywuje do zdrowego stylu życia. Podziwiam i często zaglądam jeżeli nie mam pomysłu na posiłek lub zwyczajnie brak mi motywacji.
Uwielbiam wizualne uczty, bo prawdziwych się już wystrzegam. Zdjęcia, cudowne aranżacje i ciekawe pomysły to siła tego bloga. Moja stylistyka:)
Czyli blog mojej krajanki. Dochodzę do wniosku, że Białostoczanki to najlepsze blogerki;) Blog Judyty to przede wszystkim ciekawe teksty i niebanalne zdjęcia, o które teraz dość trudno.
Duuuża dawka kultury! Piękne zdjęcia ukazujące codzienne życie rodziny. Lubię ich podejście do życia oraz lekkie pióro autorki.
Agaty chyba nie muszę nikomu przedstawiać, bo wiele razy linkowałam ją u nas. Jej praca i blog zmieniają ludziom życie. Kibicuję jej już od dawna i wiem, że się nie podda. W wielu kwestiach jest dla mnie autorytetem.
Zaglądam, lubię i podziwiam. Od Marleny uczę się wielu rzeczy związanych z techniczną stroną blogowania. Jej siła to odwaga, dobry gust i piękne zdjęcia.
Blog o świadomej pielęgnacji włosów. Zaglądam od dawna i nieustannie czerpię informacje na ten temat. A tak szczerze, to ten blog uratował moje włosy, które były suche i codziennie napastowane prostownicą i suszarką.
A teraz jeszcze kilka blogów, które odwiedzam, ale nie startują w konkursie
olgaiokoice.pl Mój numer jeden. Blog roku 2012-2013-2014 r. Jak widzę nowy wpis to rzucam wszystko i lecę…
bycblizej.pl- blog Anity oraz sama Anita są dla mnie ostoją. Wiem, że z każdym problemem mogę się do niej zwrócić i nie dostanę gotowego rozwiązania, a usłyszę słowa wsparcia.
Matkawariatka.pl– blog również logopedy. Lubię książkowe inspiracje i podróże małe i duże.
kaszkazmlekiem Przecudowne zdjęcia, ubrania i inspiracje
Cacaovo– dziewczyny z Krakowa, znakomity gust i przepiękne zdjęcia. Uwielbiam również ich konto na Instagramie.
mojedolcevita– blog Marty- mamy 2-letniej Marceliny. Zaglądam najczęściej wtedy kiedy zapominam, że też jestem kobietą, a nie tylko matką. Czuję, że nadajemy na tych samych falach.
Alexanderkowo- lubię Anię i jej podejście do życia i spraw związanych z rodzicielstwem.
Dookołanas – Hanka i Mikołaj- lubię podglądać ich codzienne życie
Wielokrotnie pytałyście mnie o nasze miejsce do pracy. Generalnie w pedagogice M. Montessori wyróżnia się dwa podstawowe: praca na dywaniku na podłodze i praca przy stoliku.
Najlepiej jest jeżeli już po ukończeniu przez dziecko roku takie dwie strefy są w pokoju lub kąciku dziecka.
Na co należy zwrócić uwagę? Przede wszystkim na umiejscowienie stolika i krzesła. Najlepiej jest żeby w ciągu dnia było oświetlone światłem dziennym. Trzeba zwrócić uwagę również na na to, którą ręką dziecko się posługuje. Jeżeli jest praworęczne to lepiej jest ustawić stolik z prawej strony okna, tak żeby podczas pracy nie zasłaniało sobie dłonią, w miarę możliwości nic nie ustawiać na stoliku.
Kredki i inne przybory piśmiennicze lepiej jest ustawić na półce obok, tak aby cała przestrzeń stolika była dostosowana do działania.
Niestety jakość obu przedmiotów była fatalna. Po jednym uderzeniu krzesłem odpryskiwała farba, a krzesło nie było odpowiednio wyprofilowane. Po roku użytkowania mebelki się bardzo zniszczyły. Tak być nie powinno.
Do nowego pokoju postanowiłam znaleźć coś bardziej odpowiedniego. W końcu zdecydowaliśmy się na biurko i krzesła francuskiej marki Les Gambettes. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Design w stylu lat 70 tak mi przypadł do gustu, że nie mogłam się powstrzymać… Uznałam, że jest to inwestycja na lata i się zdecydowałam. Biurko jest stylizowane na ławkę szkolną, a krzesełko z metalowymi nóżkami przypomina mi moje dziecięce lata. Jakość wykonania powala!
Wielokrotnie Lilka stukała krzesłami o stolik i nie mają nawet malutkiego śladu użytkowania. Byłam raz lekko przerażona jak pomazała blat czarnym mazakiem (foliopisem). Wystarczyło lekkie szorowanie szorstką stroną gąbki i wyglądało jak nowe. Z poprzedniego stolika po takim zabiegu zeszła farba. Krzesełka są idealnie wyprofilowane do pleców a nóżki są tak ustawione aby uniemożliwić popularne, mrożące krew w żyłach wszystkich rodziców, huśtanie się na krześle.
Nawet dla mnie krzesło jest wygodne, a jestem na nie o jakieś 25 lat za stara. O to mi chodziło żeby mieć mebel piękny i na lata. Jak Lilka wyrośnie z tego zestawu to biurko może służyć idealnie za stolik nocny.
Jest na tyle duża, że mieści czyste kartki i inne przybory. Ciekawym udogodnieniem jest rynienka na brzegu biurka, która uniemożliwia spadanie turlających się kredek. Uważam, że to był świetny wybór i wszystkim go polecam. Zdaję sobie sprawę, że ten zestaw nie jest tani, ale wiem, że będzie służył nam przez lata, a i pewnie za 25 lat, przyniesiony ze strychu będzie perełką dla moich wnuków.
Komplet Les Gambettes
Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle prosta. Dzieci obserwują nas podczas codziennych czynności i chcą odzwierciedlać każdy nasz ruch. To atawizmy – zapisane w nas czy tego chcemy czy też nie. Wiedzą, że obserwacja i później naśladownictwo zapewnią im przeżycie, bo skoro on/ona tak robi i przeżył/-a te 30 lat to znaczy, że ja też tak muszę robić. Jest to silniejsze od nich samych. To instynkt przetrwania…
W dzisiejszych czasach wydawać się to może dość absurdalne, ale tak jest od milionów lat. Rzeczy, których używamy my – dorośli są najbardziej pożądane przez nasze naśladujące nas kropka w kropkę pociechy.
Kto z Was nie dawał garnka do zabawy i drewnianej łyżki? Jestem pewna, że jest Was niewielu. To najfajniejsza zabawa.
Szuflada w kuchni pod piekarnikiem, gdzie trzymam wszystkie najciekawsze sprzęty kuchenne jest często otwierana przez Lilkę. Wyciąga foremki na muffiny i układa je kolorystycznie, od największej do najmniejszej , jedna na drugą… Jej pomysły czasami mnie zadziwiają.
A kupić mikser, ale taki, który wyglądem będzie go przypominał. Zabawki wyglądające jak prawdziwe przedmioty wzmacniają w dziecku poczucie własnej wartości.
Taki też jest nasz mikser. Wygląda jak prawdziwy. Ma pokrętło i “rózgi”. Obracając czerwoną kulką miksujemy ciasto. Można również nastawić odpowiednią prędkość. Największym powodzeniem cieszy się u nas jajko, które było w komplecie. Uderzając nim o miskę skorupki pękają i wypada jajko! Genialne!
Pierwsze słowa Lilki jak go tylko otworzyła są kwintesencją tego wpisu: “Mam mikser! Jak mama i jak babcia – taki biały!”
Mikser Janod i gadżety w komplecie (bez tacki i czerwonej ściereczki) – Janod
Wpis powstał we współpracy z marką Janod, którą prywatnie uwielbiam w ramach cyklu: