kontakt i współpraca
Mogę już Wam oficjalnie potwierdzić, że Nebule zostało ambasadorem bardzo ciekawego wydarzenia dla dzieci – Restaurant Week Kids. W trakcie trwania festiwalu uczestnicy będą mogli spróbować wielu pysznych dań w restauracjach przystosowanych do najbardziej wymagających, małych klientów. To pierwsza edycja skierowana właśnie do najmłodszych, dlatego nie może Was zabraknąć!
Jest to trzydaniowe doświadczenie restauracyjne dla całej rodziny stworzone na pohybel wszystkim restauracjom, które serwują dzieciom tylko frytki i nugetsy z kurczaka.
Jak wiecie, lubimy odwiedzać różne miejsca przystosowane do potrzeb najmłodszych na stołecznej mapie. Powoli moglibyśmy stworzyć mapę polecanych przez nas miejsc.
Na pewno na jej legendzie znalazłaby się restauracja Stalowa 52, którą odwiedziłyśmy wczoraj żeby przetestować specjalnie dla Was menu festiwalu Restaurant Kids Week. Jeszcze nas tam nie było!
Najczęściej sprawdzamy, czy jest tam dostępny kącik dla dzieci oraz czy przestrzeń jest wystarczająca aby 3- latka mogła bez ograniczeń spędzić wartościowy czas.
Najczęściej nie korzystamy z menu dziecięcego właśnie ze względu na monotonię i powtarzalność potraw (pomidorowa, frytki, makaron z sosem).
A dla nas wyjście do restauracji jest przygodą i ma spełniać pewne zadania. Jako rodzice, chcielibyśmy żeby nasze dzieci próbowały nowych smaków oraz miały możliwość doświadczania różnych struktur i kolorów.
Tak, jesteśmy tego pewne pod każdym względem. Próbowałyśmy wczoraj razem z Lilką menu, które będzie dostępne na Restaurant Week Kids od 1 do 8 czerwca i jesteśmy zachwycone.
PrzystawkaRosół z perliczki z domowymi kluseczkamiDanie główneKotleciki cielęce z młodymi ziemniakami i marchewką babyDeserCzekoladowa panna cota
oraz
PrzystawkaBiała zupa krem z domowymi ptysiamiDanie główneMakaron z wołowiną w sosie limonkowym z groszkiem cukrowym, cukinią i marchwiąDeserCzekoladowa panna cotta
Wszystko było absolutnie przepyszne – podane w taki sposób, że chciałoby się jeść oczami. Lilce oczywiście najbardziej smakował deser, a zarzekała się, że nie lubi czekolady.
Rosół z perliczki i kluseczkami wg Lilki był znakomity, a takie miano ma tylko wersja jej babci. Kotleciki cielęce były kruche i rozpływały się w ustach. A marcheweczki podane z ogonkami zrobiły na nas ogromne wrażenie. Porcja była naprawdę spora – nawet dorosły by się najadł.
Jeszcze kilka słów o samym lokalu, którego zostanę fanką na długo. Spora przestrzeń w loftowym designie oraz otoczenie restauracji sprawia, że ma się wrażenie siedzenia na zewnątrz.
Restauracja z jednej strony jest ogroczony sporym kącikiem zabaw, a drugiej zieloną trawą otoczoną industrialną cegłą. Są tam leżaki i krowa, na którą moje dziecko próbowało się wdrapać.
A Was już dziś zapraszam do odwiedzenia strony Restaurant Week Kids i wybrania restauracji na trzydaniowe doświadczenie restauracyjne. Przystawka, danie główne i deser dla dzieci będą kosztowały 19 zł, a dla dorosłych 39 zł. W tym wydarzeniu bierze udział aż 31 warszawskich restauracji, na pewno znajdziecie coś dla siebie. A może nawet w którejś się spotkamy?
Z wiadomych względów w tym roku nie miałam za dużo czasu żeby przygotować Wam post z inspiracjami. Na szczęście zapisywałam sobie w moim folderze na Biurku, prezenty, które wpadły mi w oko. Lila i tak miała bardzo sprecyzowane marzenia i postanowiliśmy je spełnić.
Od dawna marzyła o tym żeby zapisać ją na balet. Na szczęście znalazłam bardzo blisko nas zajęcia z elementami tego tańca. Są prowadzone raczej w formie zabawy i to nam odpowiada. Dziewczynki pląsają w rytm (lub poza nim) muzyki w swoich różowych spódniczkach. Pewnie bardziej chodzi im o całą oprawę i wyobrażenia z filmów czy książek – niż o samą chęć bycia baletnicą. Lilka marzyła o prawdziwych baletkach i stroju, więc na Dzień Dziecka postanowiliśmy to życzenie spełnić.
Wybrałam francuskie Repetto, ze względu na wygląd i jakość. Jak już wyrośnie z tego zestawu to schowam go do jej pudełka z pamiątkami z dzieciństwa.
Jak już pewnie zauważyliście mniej u nas zabawek edukacyjnych, a więcej “różu” i typowo dziewczęcych zabawek.
Oczywiście wciąż trwa u nas faza na litery oraz język angielski (może niedługo na ten temat napiszę). Podobają jej się wszystkie rzeczy różowe, brokatowe i mocno związane z jej płcią. Przestała nawet bawić się kolejką. Zaczynam wątpić w gender;)
Więc do prezentu na Dzień Dziecka dołożyliśmy jeszcze taki zestaw: Janod. Jego nazwa i ilość różu zwala mnie z nóg, ale to JEJ ma się podobać. A ja się cieszę, że udało mi się znaleźć taką zabawkę w drewnie, a nie szajsowatym plastiku.
No i nie byłabym sobą gdybym nie dorzuciła jakiejś zabawki edukacyjnej.
Jest to dwustronna tablica, na której z jednej strony jest rzep, a na drugiej tablica suchościeralna.
Lepsza zabawa jest oczywiście po czarnej stronie;) Do plastikowego “długopisu” wkłada się sznurek (sznurówkę) i przeciąga się po powierzchni. Sznurek zostaje na rzepie i w ten sposób powstają kolorowe wzory.
Niby takie proste, ale robi ogromne wrażenie. Na koniec można przeciągnąć palcem po powstałym rysunku- fajne wrażenie sensoryczne i pomocne przy nauce pisania liter.
a tu możecie zobaczyć jak to działa
Znalazłam jeszcze dwie fajne rzeczy z tej firmy przeznaczone dla innych grup wiekowych:
Zestaw konstrukcyjny dla dzieci 2+
Magnetyczna mozaika dla dzieci 5/6+
Te 3 zabawki wydają się być idealne na wyjazdy, a wakacje tuż tuż:)
Muślinowe body Lodger – idealne na upały
Otulacz – kocyk muślinowy, który miała też Lilka i używa do dziś
oraz cieniutki otulacz zapinany na rzepy, bo synek lubi być mocno otulony
Wyobraź sobie zdziwienie i radość Twojego dziecka kiedy włączasz “play”, a wokalistka śpiewa piosenki dla dzieci, w których bohaterem jest Twoja pociecha. Muzyka jest przyjemna dla ucha, a do tego tekst jest ciekawy i edukacyjny.
Spersonalizowane dziecięce piosenki Dubi poleciła mi moja czytelniczka. Szybko zamówiłam dwie płyty żeby móc je Wam zaprezentować przed Dniem Dziecka, bo uważam, że to świetny pomysł na prezent dla dzieci od ok 1 roku do 6 lat.
Naprawdę na rynku jest niewiele ciekawych płyt z piosenkami dla dzieci. Jestem audiofilem i zwracam uwagę na to czego słucha moje dziecko. Zdarzyło mi się wyrzucić płytę do kosza po tym jak usłyszałam pierwsze dźwięki lub wymowę wokalistki. Więc kiedy usłyszałam o Dubi z ogromną ciekawością weszłam na ich stronę i odsłuchałam każdą piosenkę.
I było wow!
Nie dość, że w każdej piosence wokaliści zwracają się personalnie do dziecka to muzyka jest przyjemna dla ucha. Muszę dodać, że każda piosenka ma walory edukacyjne i uczy dzieci lub utrwala nabyte umiejętności.
I tak np. w piosence o kolorach (Lilki ulubiona) zadaniem dziecka jest szukanie rzeczy w określonych kolorach, a w piosence “Podnieś ręce” utrwalamy schemat ciała. Ostatnia piosenka jest naprawdę piękną kołysanką, przy której zdarzyło się nawet Lilce zasnąć. Płyta świetnie nadaje się do auta, bo umila każdą podróż.
Jestem oczarowana pomysłem, bo kto by nie chciał żeby o nim śpiewać piosenki. Wykonanie jest naprawdę świetne i nie mam żadnych uwag, a wiecie, że potrafię czepiać się szczegółów.
Spersonalizowane piosenki dla dzieci Dubi zachwycą Was i Wasze dzieci- gwarantuję to Wam!
Jak tylko przesłuchałyśmy całą płytę od razu napisałam do Dubi z gratulacjami tak świetnego projektu. Mam nadzieję, że niedługo ukażą się kolejne płyty z piosenkami dla dzieci.
Możecie zamówić różne wersje: samo CD, samo mp3 lub obie wersje. My mamy obie, bo odtwarzacz CD jest tylko w moim aucie.
Po chwili miałam już płyty mp3 na dysku, a płyta CD przyszła na drugi dzień.
Update: w tzw. międzyczasie powstała 2 płyta! Do tego muszę się przyznać i ja odrobinę maczałam w tym palce… a szczegóły co fantastycznego znalazało się w kontynuacji Piosenki dla dzieci
Za chwilę wyjątkowe święto – Dzień Matki. Kto jak kto, ale chyba wszystkie mamy kochają kwiaty. Zarówno te młode jak i w kwiecie wieku.
W dzisiejszym poście przygotowałam dla Was moje prezentowe zestawienie z okazji Dnia Matki. A motywem przewodnim są oczywiście kwiaty w różnej postaci.
Wyjątkowa książka O KWIATACH Łukasz Marcinkowski, Radosław Berent / Kwiaty&Miut
Przepięknie wydana książka z cudownymi zdjęciami i inspiracjami. Zawiera również opisy kwiatów oraz instrukcje układania bukietów i sposoby na pielęgnację.
Każda mama będzie zadowolona kiedy takie Kwiaty staną na jej półce i nigdy nie zwiędną.
Testuję je od 10 dni i jestem zachwycona. Na moją mocno zmęczoną, niewyspaną twarz działa i to w widoczny sposób. Nie zapycha porów, a pozostawia skórę bardzo dobrze nawilżoną na długie godziny. Buteleczka wystarczy na długi czas, bo zaledwie 3 krople rozsmarowują się po skórze twarzy.
Do tego pięknie opakowane o delikatnym zapachu.
Dostępne od niedawna tutaj
Bluza w mniszka lekarskiego PTNS/Przepisownik Rzeczownik/Kubki Kalva/ Torba boho.lu
8. Duża szklanka na herbatę lub smoothie
Do tego na Dzień Matki zawsze sprawdzą się prawdziwe kwiaty.
Jeżeli szukacie jeszcze innych inspiracji prezentowych to polecam moje 2 wpisy, w którym prezentuję świetne pomysły na upominek dla kobiet.
Prezenty dla kobiet na różne okazje
Prezenty dla niej
Jeżeli spodobał się Wam ten wpis dajcie mi znać tutaj lub kliknijcie “Lubię to” na profilu Nebule tutaj
Często w moich wpisach możecie spotkać określenie “mała motoryka”. Za każdym razem podkreślam jej ważność w rozwoju dziecka. W dzisiejszym wpisie przybliżę Wam ten temat i pokażę jak można nad nią pracować.
Motoryka określa stopień rozwoju ruchowego dziecka. Możemy wyodrębnić dwa podstawowe typy:
Podczas rozwoju dziecka duża motoryka rozwija się najpierw. Są to wszystkie “duże” ruchy, które wykonuje dziecko angażując całe swoje ciało lub jego większą część. Zaliczamy do nich chodzenie, czworakowanie, turlanie, skakanie, jazdę na rowerze, pływanie itd. Te aktywności najefektywniej rozwijają cały układ nerwowy
Kiedy motoryka duża nie rozwija się harmonijnie i dziecko pomija różne etapy – mogą pojawić się problemy w dalszym rozwoju.
Mała motoryka rozwija się na podwalinach tego co dziecko wypracowało wcześniej. Czyli np. pominięcie etapu czworakowania może mieć wpływ na późniejsze trudności z motoryką małą.
Odnosi się do czynności wykonywanych dłońmi lub samymi palcami. Są to ruchy o znacznie mniejszym zakresie. Wymaga o wiele więcej skupienia oraz koncentracji uwagi. Przykłady: rysowanie, malowanie, zapinanie guzików, rzeźbienie, pisanie, jedzenie palcami (BLW), wycinanie, wspólne gotowanie itd.
Aby mała motoryka prawidłowo się rozwijała duża motoryka musi być rozwinięta w odpowiednim stopniu.
Jeżeli dzieci nie radzą sobie np. z wycinaniem lub nieprawidłowo trzymają kredkę warto popracować najpierw nad dużą motoryką.
>Ciekawostka
Świetnym okresem do ćwiczeń dużej motoryki są wiosna i lato. Pracując od kilku lat z dziećmi widzę OGROMNY wpływ tych aktywności na rozwój dzieci. Czerwiec koniec roku szkolnego, przedszkolnego i dwa miesiące wakacji potrafią zdziałać cuda. To właśnie w tym czasie dzieci najintensywniej się rozwijają. Zdarzyło się tak, że po 2 miesiącach miałam przed sobą zupełnie inne dziecko, które poczyniło ogromne postępy. Dlatego warto wykorzystać odpowiednią pogodę na różne aktywności związane z ruchem.
A jak już nie raz Wam wspominałam. Motoryka mała ma wpływ na rozwój mowy, ponieważ oba obszary są położone w mózgu obok siebie.
Przykłady ciekawych zabawek rozwijających małą motorykę dla dzieci
Miś do ubierania
Domek manualny
oraz mniejsza wersja tablicowa
Przykłady zabaw rozwijających małą motorykę w zależności od wieku:
3-6 miesięcy:
Kosze sensoryczne
6-12 miesięcy
Farby bez brudzenia
12-18 miesięcy
Wrzucanie
Wkładanie patyczków
Kolory
Zabawa na godziny
Nawlekanie
Pakowanie
2-3 lata
Przewlekanie guzików
Kolorowe spinacze
Własnoręczny prezent z masy plastycznej
Zabawy z wodą
10 zabaw z wykorzystaniem rzeczy domowego użytku
Zabawy z kredkami Crayon Rocks
Pomysł na spacer
Zabawy na upał
Liczenie
Wycinanie nożyczkami
Dzieci są niesamowite. Od dawna mnie zadziwiają. Widzą świat takim jakim jest.
Tak też było z moją ciążą. Starsza siostra przyjęła ją bardzo radośnie i na swój sposób tłumaczyła sobie wszystkie sprawy. Zadawała wiele, nurtujących ją pytań. Cierpliwie na nie odpowiadałam i później skrupulatnie zapisałam, tak żeby mieć pamiątkę.
Pierwszym pytaniem jakie się pojawiło oraz było zadawane mniej więcej 50 razy dziennie było:
“Mamo, tato kiedy Julek już się urodzi?” lub w tej wersji:
“Mamo, tato, a kiedy Julek wyskoczy już z brzucha?”- dzięki temu, że bardzo cierpliwie staraliśmy się odpowiadać na te pytanie Lilka poznała:
“Urodzi się wiosną”, “A kiedy będzie wiosna?”- pytała, “Teraz jest jesień, później będzie, zima, a po zimie będzie wiosna i wtedy się urodzi”. Szybko to przyjęła do wiadomości i potrafiła sama sobie odpowiadać na to pytanie.
Jednak kiedy w marcu spadł śnieg, była lekko skonsternowana i załamana, bo stwierdziła, że teraz znów jest zima i Julek nigdy się nie urodzi. Pomogło tłumaczenie, że nawet jakby w maju byłaby śnieżyca to i tak by już “wyskoczył z brzucha”.
po pewnym czasie pory roku rozbiła na miesiące i zadawała bardziej konkretne pytania:
“Mamo, tato, a w jakim miesiącu urodzi się Julek” lub “Mamo, tato, a w jakim miesiącu Julek wyskoczy z brzucha?”, więc aby zaspokoić jej niecierpliwość wspólnie recytowaliśmy: “Jeszcze tylko wrzesień, październik (… ) i będzie maj.” Nauczyła się również tego i po kolei sobie wymieniała. Każdego dnia z rana pytała “Mamo, tato, a jaki jest teraz miesiąc?”
Cierpliwie odpowiadaliśmy. Najfajniejsze były poranki kiedy nastawał nowy dzień miesiąca, bo w końcu było dalej i bardzo ją to cieszyło, a później sobie dopowiadała kolejne brakujące miesiące.
ostatnio zaczęła pytać jaki dziś dzień i tu powoli pojawiały się schody…, bo ciężko jest odliczyć brakujące dni tygodnia do porodu
A już szczytem było kiedy zaczęła ostatnio pytać “A która jest godzina?”…
Doskonale widać tutaj dziecięcą niecierpliwość:)
Obserwując moją przyjaciółkę, która karmi swoją córeczkę piersią było dla niej zupełnie naturalne, że Julek tak również będzie karmiony i nie pytała o inne sposoby (więc mam nadzieję, że jej nie zawiodę w tym temacie). Komiczne były pytania na temat mleka.
“Mamo, ale jak Ty nalejesz mleka do cycusiów?”- pytała bardzo zmartwiona.
Kiedy udzieliłam jej odpowiedzi na to pytanie – bardzo często (nawet w najmniej odpowiedniej sytuacji takiej jak np. w sklepie czy restauracji) podchodziła i klepała mnie po piersiach i pytała z troską: “Robi Ci się już mleczko?” Odpowiadałam, że tak, właśnie teraz się robi. Była wyraźnie zadowolona, że jej brat będzie miał co jeść.
Wysnuła nawet swoje teorie na ten temat: “Ja mam małe cycusie i dlatego będę miała małego dzidziusia, a Ty masz duże i będziesz miała dużego Julka”– proste prawda?
Któregoś, pamiętnego dnia podbiegła poklepała mnie w tyłek i rozczarowana rzekła: “A z tyłu nie masz żadnego dzidziusia?” Tak dla równowagi obciążenia z przodu powinnam mieć też coś z tyłu, prawda?
“Ja też niedługo będę w ciąży i będę tak sobie leżeć”– “do góry brzuchem”- chciałoby się dodać 🙂
“On teraz je przez pępowinkę i jak się urodzi to tata ją ciachnie i zostanie mu taki pępek na pamiątkę (zadziera bluzkę i pokazuje swój)”– rozczuliło mnie to do łez – to jej rozumowanie “pępek na pamiątkę jak się było u mamy w brzuchu”.
Jem popcorn, a ona podchodzi przytula się do brzucha i mówi: “Mamo, ale Julek też dostanie popcorn przez pępowinkę?“- troskliwa starsza siostra – jak nic.
“Mamo, a gdzie on ma głowę teraz?”
“O tu, na dole”- pokazuję i dodaję: “A tu wysoko ma pupę i nogi. Dlatego po tej stronie czujesz jak mocno kopie”.
Chwilę myśli…
“To on stoi na głowie???”
“No tak”- odpowiadam
“To Julek jest Bboyem i tańczy na głowie”
Przez łzy i śmiech mówię: “Tak, Ty też tak stałaś”
“To ja byłam Bboyką”– odpowiada zadowolona.
Dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie takich emocji. Jest wspaniała pod każdym względem i myślę, że każdy rodzic powinien ją podarować swojemu dziecku. Obojętnie ile ma lat.
Najpiękniejszy prezent
O czym jest? Mama opowiada swojemu synkowi Archibaldowi czym jest miłość rodzicielska. Z wszystkimi blaskami i cieniami.
Po przeczytaniu tej książki autentycznie oczy mi się spociły;) A Lilka siedziała z uśmiechem od ucha do ucha. Autorka za pomocą prostych słów tłumaczy czym jest miłość do dziecka. Niby każdy o tym wie, ale tak naprawdę mało komu udaje się te uczucia ubrać w słowa. Książka dodatkowo jest przepięknie zilustrowana. Bardzo lubię takie realne obrazki, które przedstawiają codzienne życie. Pięknie napisane ze sporą dawką humoru. Mały Archibald jest taką charakterną postacią, że dzieci od razu go polubią i jednocześnie będą mogły poznać uczucia rodzica.
Z resztą moje słowa są tu zbędne. Obejrzyjcie zdjęcia i zobaczcie jakie to cudo.
Przepięknie wydana książka dla dzieci w różnym wieku.
9 miesięcy układałam sobie w głowie słowa mojego dzisiejszego wpisu. Jest dla mnie bardzo ważny i do tego osobisty. Piszę go po nieprzespanej nocy – z kubkiem słabej i zimnej kawy w dłoni, a nogą bujam lekko wózek.
Pozytywny test ciążowy zawsze budzi wiele emocji. Różnych emocji. Jest szczęście, euforia, a czasami strach i niedowierzanie, że pod naszym sercem będzie rosło życie. Są łzy wzruszenia, szczęścia, a czasem nawet smutku. Każdy ma do nich prawo. Ja też bardzo się cieszyłam, a jednocześnie się bałam. Tak samo było w pierwszej ciąży. Targały mną emocje tak skrajne, że nie wiedziałam nawet jak je nazwać.
Cichuteńko powtarzałam sobie, że wszystko będzie dobrze, a jednocześnie prawie mdlałam przed wizytą u lekarza.
Trudne początki zostawiły swój ślad w mojej głowie. A ja cieszyłam się z każdego dnia jak głupia. Starałam się nie myśleć o tym co będzie za miesiąc, za 3, a już na pewno nie za 8. Żyłam dniem codziennym.
Wiem, że możecie być lekko rozczarowani tą całą maskaradą i licznymi komentarzami pozostawionymi bez odpowiedzi. Wam się może wydawać, że mnie dobrze znacie, bo w końcu zapraszam Was w moje progi kilka razy w tygodniu. Blog to tylko mała namiastka nas i naszego życia, a Wam się może wydawać, że wiecie o nas wiele. A ja nie wiem o Was prawie nic – to tylko kilka wymienionych wiadomości, komentarzy lub uśmiechów na Smykofonii.
Okres ciąży jest właśnie dla mnie takim intymnym czasem. Kiedy mogę skupić się na sobie, na moich potrzebach. Dzielenie tej informacji z innymi również jest dla mnie bardzo ważne. Nie lubię jak ktoś obcy mnie wypytuje nachalnie o różne kwestie, głaszcze po brzuchu i pyta “Czy to już zaraz? albo “Czy to chłopiec czy dziewczynka”?
Możecie mnie uznać za wariatkę. Ale nawet przed sprzedawczynią w naszym sklepie osiedlowym gdzie robię codziennie zakupy ukrywałam długo ciążę. Gdybym mogła – zaszyłabym się na te 9 miesięcy w chacie na drugim końcu wioski i czekałabym na rozwiązanie.
To już odkrywam tajemnicę do końca. W Dzień Gwiezdnych Wojen urodził się nasz synek – Julek. A Lilka została starszą siostrą.
Poznajemy się i uczymy się siebie.
P.s. Dajcie nam trochę czasu:) Na blogu będą pojawiały się teraz różne wpisy, które pisałam dla Was będąc w ciąży.
Jako jedynaczka zawsze marzyłam o rodzeństwie. Na szczęście z moim kuzynostwem utrzymywaliśmy bardzo częste kontakty i dzięki temu aż tak bardzo nie odczuwałam braku siostry lub brata. W życiu dorosłym nasze drogi rozeszły się po całej Polsce i trudniej jest nam się spotkać. Cudownie by było mieć taką duszę, która byłaby z tej samej krwi.
Od zawsze wiedziałam, że będę miała dwójkę dzieci. Dla nas i dla tego pierwszego dziecka, żeby oprócz starych rodziców miało tę jedną osobę, z którą łatwiej jej będzie iść przez dorosłe życie. Egoistyczne – wiem, bo dzieci rodzi się w innych celach. Jednak to było moje marzenie, które właśnie się spełnia.
Kiedy tylko dowiedziałam się o pierwszej ciąży byliśmy wniebowzięci. Mimo wielu obaw oraz różnych dolegliwości czułam, że pod moim sercem rośnie cud. Nie miałam żadnych oczekiwań co do płci, wyglądu czy charakteru. Czekaliśmy na to, co nam przygotowało życie. I tak mamy cudowną córkę, która jest całym naszym światem.
Początki nie były łatwe. Pamiętam jak dziś: usypianie do pierwszej w nocy, pierwszą gorączkę, zmęczenie… Jednak te mniej pozytywne obrazy przysłaniają nam pierwsze kroki, uśmiechy i zabawne słowa. Teraz kiedy córka sama o sobie mówi, że jest “dorosła”, ten niesamowity czas znów się powtarza.
Tak samo przeżywam każde kopnięcie, centymetry w brzuchu oraz inne dolegliwości ciążowe. Chociaż inne mamy mówią, że jednak drugą ciążę przeżywa się inaczej – bez tylu emocji, to u nas jest tak samo. W pierwszej ciąży bardzo o siebie dbałam: jadłam zdrowe rzeczy, chodziłam na ćwiczenia oraz na codzienne spacery. Moja mama mówiła mi, że muszę wychodzić dzień w dzień tak jakbym już urodziła i miała dziecko w wózku.
Od początku dbałam również o moje ciało, które odwdzięczyło mi się już 8 miesięcy po porodzie i wróciłam do formy i wagi sprzed ciąży (z małym wysiłkiem, ale się udało). W trakcie ciąży miałam obawy czy na rosnącym brzuchu nie pojawią się rozstępy, do których niestety mam skłonność. Od momentu kiedy zrobiłam test ciążowy używałam kremu dla kobiet w ciąży i na 110-centymtrowym obwodzie brzucha nie pojawił się żaden rozstęp.
Ciąża była dla mnie bardzo łaskawa mimo tego, że ostatnie tygodnie spędziłam w domu z nogami w misce z zimną wodą (z powodu upałów).
Kiedy znów okazało się, że jestem w ciąży wiedziałam, że będę postępować podobnie. Już jeden dzień po zrobieniu testu poszłam do apteki po ten sam preparat na brzuch, bo wiedziałam, że trzeba go używać od samego początku aby zaczął odpowiednio działać. Otworzyłam pierwszą tubkę i moje wspomnienia sprzed 4 lat wróciły.
Mam doskonałą pamięć sensoryczną, która właśnie dała o sobie znać. Identyczny zapach przywołał moje wspomnienia. Te codzienne rytuały… Ja i mój brzuch z życiem w środku, tak nierealne, ale prawdziwe. Chociaż nie potrafię mówić do brzucha to z każdym muśnięciem dłoni po skórze mówię więcej niż tysiąc słów.*
*Wg Shantala kiedy mama w ciąży przykłada dłoń do brzucha to dziecko podpływa i układa się jak największą powierzchnią swojego malutkiego ciałka aby czuć ciepło i dotyk. Niesamowite, prawda?
Muszę się jednak przyznać, że z tą regularnością zabiegów pielęgnacyjnych, spacerów oraz ćwiczeń (a właściwie braku jakichkolwiek) w tej ciąży było gorzej – to wiem, że było warto skupić się troszkę na sobie. Ale Lilka mi bardzo pomagała:)
Okres ciąży jest takim czasem kiedy jesteś w centrum uwagi. A jeżeli to Twoje pierwsze dziecko jeszcze bardziej jesteś skupiona na sobie. Dogadzasz sobie różnymi smakołykami, dbasz o zdrowie i ruch. W pierwszej ciąży wklepałam w siebie tyle kremów, co przez całe życie nie było mi dane;) Wysypiałam się, odpoczywałam, a nawet inwestowałam w siebie i chodziłam na kurs angielskiego.
Poród i pojawienie się małego człowieka wywróciło moje życie do góry nogami. W ciągu sekundy kiedy pojawił się na świecie to nie ja już byłam najważniejsza. Owszem mąż i inni dbali o mnie i mi pomagali. Jednak wtedy już wszyscy mieli skierowany swój wzrok na nią, a nie na mnie. Dlatego myślę, że te 9 miesięcy jest właśnie po to żeby zadbać o siebie (dla siebie) i tego małego człowieka, który rośnie pod moim sercem.
Zarówno w pierwszej jak i drugiej ciąży towarzyszyła mi Mustela, której zapach zawsze już będzie przypominał ten niesamowity czas.
Mogą się pojawić już w pierwszym trymestrze na brzuchu, udach, biodrach, piersiach i pośladkach. Czynniki genetyczne jak i hormonalne mogą wpłynąć na to, że pierwszy rozstęp ujrzymy już w 2 miesiącu ciąży, a nie tak jak wszyscy myślą dopiero pod koniec kiedy napięta skóra nie wytrzymuje.
Dlatego tak ważne jest stosowanie kremów od samego początku aż do miesiąca po porodzie – jeżeli chcemy uniknąć rozstępów.
Są to blizny, na których nie ma gruczołów potowych i włosków.
Oprócz flagowego Kremu przeciw rozstępom (który ma również wersję bezzapachową) Mustela ma jeszcze kilka preparatów, które są warte uwagi i są bezpieczne dla kobiet w ciąży.
Używam również bezpłatnej aplikacji w telefonie Mustela & Ja, która pokazuje co się dzieje z moim ciałem podczas tych 9 miesięcy.
*Wpis powstał w ramach współpracy z marką Mustela
Już dłużej nie możemy trzymać tej tajemnicy tylko dla siebie:)