kontakt i współpraca
Prawie pod każdym wpisem dostaję od Was pytania, gdzie kupuję różne ubrania dla dzieci. Pytacie o rozmiarówkę, długości, szerokości i ceny. Jako, że właśnie trwają wyprzedaże chcę Wam pokazać gdzie my kupujemy ubrania i buty dla dzieci.
Mam kilka swoich ulubionych sklepów, które odwiedzam regularnie. Najczęściej robię zakupy online, ale zdarza mi się również pofatygować osobiście.
Na wstępie napiszę Wam, że uwielbiam secondhandy, wcale się tego nie wstydzę i nie kupuję tam tylko dlatego żeby zaoszczędzić, bardzo często wynajduję tam takie perełki, że sama jestem w szoku.
Uwielbiam polować na okazje.
Takim cudem kupiłam np. sukienkę Burberry za 12,5 zł i Plecak Kanken za 10 zł.
Uczucie towarzyszące zakupowi tych łupów pamiętam do dziś;)
Lubię zrobić coś z niczego, ale niestety nie umiem szyć. Mam jednak cudowną ciocię, która szyje cudownie. Moje ulubiona przeróbka…
z…. 🙂
Nic się nie zmarnuje:) taki piękny kawałek tiulu zalegał mi w szafie, że poprosiłam ciocię o przeróbkę na spódnicę. Lilka chodzi w niej do dziś:)
Uszyła również Lilce taką super kieckę, w której chodziła przez dwa lata
Mam ich dosłownie kilka i kupuję tam rzeczy dość często.
Najbardziej lubię linię Newbie, ze względu na wzornictwo oraz materiały. Ubrania prane, odplamiane, prasowane bardzo długo wyglądają jak nowe. Uwielbiam Newbie za styl – jest dość klasyczny i dzięki temu ponadczasowy.
Mam kartę klubową tego sklepu i często dostaję powiadomienia sms o promocjach np: 3 za 2, lub 20 % zniżki na jedną rzecz. W tym sklepie są najlepsze body dla dzieci – kupuję je tylko tam. Bardzo mnie cieszy, że Newbie jest do 128 cm, bo i Lilce coś tam upoluję. Lubię również rajstopy Newbie. Rozmiarówka jest nieco zawyżona np. Julian nosi jeszcze sweter i spodnie 74, a z innych marek już dawno wskoczył w 80 (12-18)
Lubię za wzory i jakość. Szczególnie sukienki dla dziewczynek, body, spodnie trafiają w mój gust. Przesyłka nie jest najtańsza (25 zł) dlatego nie zamawiam po jednej rzeczy, tylko zawsze większą ilość.
Jestem zapisana do newslettera i dostaję powiadomienia np. o darmowej wysyłce lub promocjach. rozmiarówka jest raczej typowa i nie odbiega od wzrostu dziecka.
Świetne wzory i fasony, ale ciężko czasem wstrzelić się z rozmiarem. Nie mam pomysłu dlaczego ubrania tak się różnią. Niektóre są ogromne, a inne naprawdę małe. Kupuję tam body, pajace z abs dla Jula, sukienki dla Lilki. Widzę, że jeszcze nie zaczęła się wyprzedaż – warto tam zaglądać.
Już jakiś czas temu wprowadzili ubrania dla dzieci i się zakochałam! Kupowałam Julkowi tam kurtkę na zimę, Lilce na wiosnę. Jest dosłownie kilka sklepów stacjonarnych (Galeria Mokotów), ale prawie nigdy nie mam tam tego, co wypatrzyłam sobie online.
Jedyny minus jest taki, że paczka z Mango idzie około tygodnia, a dostawa jest za darmo od 15 zł. Rozmiarówka jest lekko zaniżona. Lilce zamawiam na 5-6, a Julowi na 18-24. Są tam też moje ulubione jeansy – zamówiłam właśnie 5 parę (są po 69 zł teraz)
Odkąd wprowadzili zakupy online to czasem coś zamówię dla Julka. Tego sklepu chyba nie trzeba Wam przedstawiać.
Baaardzo lubię ten sklep stacjonarny. Niestety są tylko dwa w Polsce: Warszawa Blue City, Gdańsk. Najczęściej kupuję tam ubrania dla Lilki: sukienki, spódniczki, bluzki itd. Ceny są naprawdę atrakcyjne, a ubrania mają świetne fasony i wzory.
Rozmiarówka jest zaniżona (Lilce teraz kupuję tam na 6 lat). Sklep jest ogromny i można tam ubrać całą rodzinę. Szczególnie polecam przed nowym rokiem szkolnym: np. getry 3/4, które Lilka nosi już drugi sezon kosztują tam około 10 zł.
Mam jeszcze ulubioną markę piżam. Jest to Carter’s. Najczęściej proszę znajomych z USA o przywiezienie kilku kompletów. Teraz też czekam:) Piżamy są rewelacyjnej jakości i wystarczają na rok. Możecie też je kupić w promo TUTAJ
Zapytacie pewnie o Zarę – przestałam tam kupować. Po pierwsze kilka ubrań dosłownie rozleciało się po pierwszym praniu, a po drugie nic mi się tam ostatnio nie podoba.
Wiem, że jest ich wiele, ale ja lubię tylko trzy. Jedną odkryłam stosunkowo niedawno i pomyślałam, że się z Wami podzielę, bo jest naprawdę genialna, a ubrania nie kosztują bardzo dużo.
Szukałam Julkowi miękkich krótkich szortów bez żadnych printów i trafiłam na ten sklep. Zamówiłam na próbę kilka ubrań i powiem Wam, że jestem zachwycona. Julek non stop biega w tych portkach, spodniach i bluzie. Lilce też wzięłam szorty i t-shirt.
Bardzo fajne ubrania, które są szyte z miękkiej dzianiny w Polsce. Nie zdawałam sobie sprawy, że można kupić takie ubrania za taką cenę. Na pewno będę korzystać regularnie i kupię dzieciom ubrania na przyszły sezon. Sami zobaczcie:
Zobaczcie sami, bo są świetne: Mybasic
Jestem dość rozsądna jeżeli chodzi o kupowanie ubrań, ale na Miszkomaszko lubię wydawać pieniądze, bo są genialne. Piękne printy, sukienki, które się kręcą (warunek konieczny) i fasony. Z zapartym tchem czekam na każdą kolekcję:)
Genialne fasony i cienkie czapy. Do tego ubrania są miękkie i się świetnie piorą.
Buty muszą być porządne i spełniać wiele warunków. Mam w sumie 3 ulubione marki i to się raczej długo nie zmieni.
Kiedy zamówiłam pierwszą parę Bobux to już wiedziałam, że zostaną z nami na dłużej. Mamy różne modele i jestem bardzo z nich zadowolona. Julian też w nich chodzi. Przede wszystkim buty są dostosowane do rozwoju stopy i dla maluchów buty będą wyglądały zupełnie inaczej niż dla starszaków. Cenię je ogromnie za najbardziej miękką podeszwę!
Druga marka to Igor – hiszpańskie trampki dla dzieci. Mamy już trzecią parę i na przyszły rok też napewno je zamówię. Tylko muszę Was ostrzec, że trzeba zamawiać o rozmiar większe i nie są to buty dla dzieci z wysokim podbiciem. Mało tego, na Lilkę wiele butów jest za szerokich, a te pasują idealnie. Teraz domówiłam nowy model Irene i jak Lilka z nich nie wyrośnie to będą jako kapcie do przedszkola. Trampki piorę raz na około 10 dni w pralce i noszą się znakomicie.
Lubimy też polskie Mrugały szczególnie na kauczukowej podeszwie.
W tym roku udało mi się zamówić Lilce kultowe Saltwaters, powiem Wam szczerze, że są genialne (tylko na szczupłą stopę).
Tu macie świeższy wpis gdzie opisuje Polskie marki odzieżowe dla dzieci
Dzieci, które płaczą głośniej i mocniej niż inne. Dzieci, które bardziej odczuwają dyskomfort. Dzieci, których wychowanie jest sporym wyzwaniem. Dziś o nich – małych wrażliwcach, które znacznie mocniej odbierają świat.
Małe zadrapanie na kolanie – płacz, zabrana zabawka – histeria, zmiana planu – marudzenie, zwrócenie uwagi – obrażenie itd.
Sama byłam takim dzieckiem – wystarczyło jedno spojrzenie, słowo lub gest, a ja już siedziałam pod stołem i płakałam. Może nawet nie płakałam – ja beczałam. Mam nawet kilka zdjęć z dzieciństwa, kiedy jestem właśnie w tym stanie. Pamiętam, że wszyscy próbowali mnie zagadywać, odwracać uwagę, przekupywać, rozśmieszać… Na mojej twarzy znacznie częściej gościły łzy niż szeroki uśmiech.
Wrażliwość objawiała się nie tylko w sferze charakteru, ale również fizycznie. Drażniły mnie różne zapachy, które atakowały z różnych stron. Nie przepadałam za myciem głowy, bo szampon szczypał mnie w oczy, a czesanie włosów sprawiało ból.
Moja mama bardzo się starała żeby piana nie dostała mi się do oczu. Nie było wówczas kosmetyków, które by były bezzapachowe i nie szczypałyby w oczy – mogłyby ograniczyć dyskomfort podczas kąpieli. Do tego byłam książkowym niejadkiem i mama nie miała ze mną lekko. Pewnie dziś miałabym diagnozę Integracji sensorycznej i gotowy plan terapii.
Przecież wielu z nas nie lubi różnych rzeczy i w związku z tym nie robi od razu diagnozy.
Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na natężenie objawów oraz na inne zachowania. Zawsze warto wykonać Kwestionariusz sensomotoryczny, który pomoże zweryfikować czy warto udać się na diagnozę. Takie spotkanie z terapeutą jest wskazane, kiedy objawów jest DUŻO (więcej niż 3, w obrębie jednego zmysłu)i dotyczą różnych zmysłów oraz utrudniają życie.
Są dzieci, które przejawiają niektóre objawy, a problemów z SI nie mają w ogóle lub są dyskretne.
Wrażliwych dzieci rodzi się na świecie około 15%- 20 % i myślę, że każdy rodzic, który ma takie dziecko, zdaje sobie doskonale sprawę z tego daru. Specjalnie piszę o wrażliwości jako darze, bez cudzysłowu, bo tak właśnie go traktuję. Oczywiście, wychowanie takiego dziecka może być trudniejsze, ale daje ogromną satysfakcję.
Nie można też mówić o tym, że „wrażliwość” to domena dziewczynek. Jest mnóstwo wrażliwych chłopców, którzy bardziej odczuwają świat niż rówieśnicy. Na szczęście ten patriarchalny „trend” hamowania emocji mija. Chłopcom też wolno płakać i mówić o swoich uczuciach. Nie muszą być twardymi mężczyznami.
Niestety kiedy myślimy o dziecku wrażliwym, często nasuwają się nam dość stereotypowe cechy takie jak: ogromna nieśmiałość, niewspółmierna do sytuacji strachliwość, przewrażliwienie oraz płacz z bardzo błahych powodów.
Często rodzice, nauczyciele właśnie tak widzą widzą wrażliwe dzieci. Przypisują im cechy, których wcale nie muszą posiadać. Jest to dość krzywdzące, bo zazwyczaj te dzieci są obdarzone wyjątkową inteligencją i bardzo szybko potrafią wyczuć zamiary drugiej osoby.
Im bardziej zdenerwowany rodzic, tym trudniejsze zachowanie dziecka. Wiele również odczytują z mowy ciała, a nie tylko z kontaktu słownego. Pisałam Wam już nie raz, że układ nerwowy i skóra rozwijają się z tego samego listka zarodkowego. Dlatego nawet niemowlęta potrafią wyczuć zdenerwowanie rodzica i przejąć od niego ten stan niepokoju.
Jest to cecha wszystkich ssaków: kiedy jedno z nich odczuwa niepokój – jego układ limbiczny zostaje pobudzony. Automatycznie osobniki, które przebywają w najbliższej okolicy, również zaczynają czuć niepokój.
Dr Stuart Shenker nazywa to mózgowym wi-fi. To właśnie ten mechanizm sprawia, że kiedy rodzice są zdenerwowani to dzieci przejmują ten stan i odwrotnie. Nie pomaga chowanie emocji i udawanie, że wszystko jest ok. Druga osoba po prostu to czuje.
Te dzieci bardzo często płaczą, mają wygórowane odruchy pierwotne i są naprawdę absorbujące. Zabiegi pielęgnacyjne takie jak: kąpiel, obcinanie paznokci, czesanie włosów to często dla nich koszmar. Oczywiście jeszcze bardziej przerażeni są rodzice, którzy takie płaczące dziecko muszą wykąpać i ubrać.
Sama pamiętam jak byłam cała mokra (i to nie od wody) podczas pierwszych kąpieli. Kiedy zastosowaliśmy kilka tricków było znacznie lepiej. Kąpanie na brzuchu nie uaktywnia odruchu Moro (odruch przestrachu), zgasiliśmy jarzeniowe światło i nagrzaliśmy najpierw łazienkę. Niby tak niewiele, ale dla małego wrażliwca bardzo pomogło.
Z własnego doświadczenia wiem, co działa u mojego wrażliwca i chętnie się z Wami tym podzielę. Wiem, że każde dziecko jest inne, ale w tym przypadku jest tak wiele cech wspólnych, że może się zainspirujecie:
Jakiekolwiek uwagi co do zachowania dziecka, czy też nazwanie emocji będzie możliwe kiedy dziecko się w miarę uspokoi. Kiedy jest w stresie podczas ataku złości naprawdę niewiele do niego dociera. Podczas takich trudnych sytuacji mi też ciężko się opanować i wtedy zawsze powtarzam sobie ten rym:
Mi to pomaga, bo wiem, że muszę poczekać na odbudowanie relacji z dzieckiem, czyli kiedy wyjdzie z histerii. A dziecku pozwala na zapewnienie odpowiedniego czasu na naukę.
Zdaję sobie sprawę, że wychowanie wrażliwego dziecka to nie lada wyzwanie. Staram się jednak skupiać na małych sukcesach, które codziennie robimy. „Wrażliwość” traktuję jako dar. Nie myślę o bardzo dalekiej przyszłości, już dziś staram się zapewnić narzędzia, którymi będzie posługiwać się wówczas żeby radzić sobie z trudnymi sytuacjami.
Kiedy przypomnę sobie siebie z dzieciństwa – małego wrażliwca i patrzę na siebie teraz to wiem, że mocno się zmieniłam. Doświadczenia oraz pełne ciepła i zrozumienia wychowanie dało mi wiele. A najwięcej się nauczyłam, odkąd jestem Mamą.
Place zabaw Warszawa – dziś pokażemy Wam nasze ulubione miejsca. Nigdy się nie spodziewałam, że kierunek moich wyjazdów będą wyznaczały place zabaw. Odkąd mamy dzieci, które potrzebują ruchu to właśnie tam spędzamy każde popołudnie.
położenie / kameralny / w cieniu drzew
Świetny plac zabaw dla dzieci w przepięknej okolicy, przykryty cieniem drzew. Plac jest ogrodzony i dzieci znajdą tam kilka fajnych atrakcji. Nie jest on duży, ale dzieciom do lat pięciu w zupełności wystarczy. Znajdziecie tam karuzelę (napędzaną pedałami), huśtawki (dla małych i dużych), dwie zjeżdżalnie, domek do zabaw tematycznych i piaskownicę. W tym samym parku jest też plac zabaw dla dużo starszych dzieci.
A na koniec koniecznie wstąpcie na kawę i ciacho do Kolonii Ochota
Te zdjęcie wykorzystałam w moim wpisie o placach zabaw
Obecnie nawierzchnia już nie jest tak różowa jak na początku, ale też jest ok.
wiele atrakcji/ miejsce dla małych i dużych dzieci/piękna okolica
Ogromny plac dla dzieci w różnym wieku. Znajdziecie tu atrakcje nawet dla dzieci powyżej 10 r.ż (ogromna zabawka do wspinania się ze zjeżdżalnią). Część dla starszych dzieci wyłożona jest tartanem, a strefa dla młodszych usypana jest miękkim piaskiem. Jedyny minus to tłumy. W weekend jest tam bardzo dużo dzieci i robi się tłoczno.
design/ naturalny plac zabaw/ pyszna kawa
Miejsce bardzo wyjątkowe i nawet jeżeli macie daleko to warto się tam wybrać. Bardzo fajny naturalny plac zabaw dla dzieci, obok park gdzie można rozłożyć koc i zrobić piknik. Jest nawet spora ścianka wspinaczkowa. Uwielbiamy to miejsce, bo nie dość, że dzieci mogą świetnie spędzić tam czas, to i rodzice odpoczną. W SDK jest również kawiarnia, gdzie serwują pyszną kawę, ciasta i kanaki. Do tego cały obiekt jest naprawdę ciekawy architektonicznie.
Plac zabaw Warszawa
ciekawy pomysł/ powierzchnia/ dużo atrakcji
Niedaleko SDK jest jeszcze drugi plac zabaw, który warto odwiedzić. Jest to chyba jedyny tematyczny plac zabaw w Warszawie. Znajdziecie tam dwie strefy: dla młodszych i starszych dzieci. Całość robi ogromne wrażenie, nie tylko na dzieciach. Są tam huśtawki, kręciołki, wielkie drewniane dinozaury do wspinania się oraz tyrolka.
Jeżeli chcecie coś dobrego później zjeść do polecam Szarą Eminencję
woda do zabawy/ położenie/ duży teren
Nasze nowe odkrycie! Plac zabaw w Warszawie, na którym można bawić się wodą. Można też budować tamy. Znajdziecie też kilka sporych zjeżdżalni i drabinek do wspinania się. Naprawdę wspaniałe miejsce w świetnej lokalizacji. Jest tam również boisko wyłożone sztuczną trawą. Plac znajduje się tuż za Fonatnnami Multimedialnymi.
Można spędzić tam naprawdę ciekawe popołudnie z dziećmi. Obok jest kilka restauracji, ale jeszcze nie zdążyliśmy ich wypróbować. Podobno w weekendy są tam darmowe zajęcia dla dzieci.
A na słońcu przydadzą się Okulary przeciwsłoneczne dla dziecka 2023
różnorodność/ piękny park/ fontanny
Dwa place zabaw położone w malowniczym parku. Znajdziecie tu świetne atrakcje dla młodszych dzieci, jak i starszych. Bardzo fajne jest to, że place zabaw się od siebie różnią: zarówno materiałem wykonania, jak i zabawkami.
Na pierwszym zrobionym z drewna i metalu można kopać małymi koparkami, zjeżdżać, huśtać się, a na drugim (położonym nieco dalej koło stawu z kaczkami) bawić się w piasku i kręcić na ogromnej karuzeli.
sensoryczne zabawki/ ogrodzony, niewielki teren/ lokalizacja
Bardzo fajny sensoryczny plac zabaw z dość nietypowymi zabawkami. Położony tuż obok wielkiej fontanny i Grobu nieznanego żołnierza. Zabawki są dość blisko siebie, ale dzięki temu możemy mieć na oku dzieci, nie chodząc za nimi krok w krok. Maluchy i starszaki na pewno znajdą coś tam dla siebie.
Jeżeli szukacie czegoś w okolicy na obiad to polecam St Antonio (animacje w weekend) lub Momu Gastrobar
teren do jeżdżenia na rowerze/ górka/ ogródek
Plac zabaw Warszawa Wola. Fajne miejsce na zabawy oraz jeżdżenie na rowerze. Znajdziecie tam również górkę, z której uwiebia zbiegać moje dziecko. Na terenie placu zabaw są nawet sprzęty dla dorosłych (siłownia pod chmurką)
Jeżeli po zabawie zgłodniejecie polecam Wam nasz ulubiony bar mleczny – Stołówkę u Chłopaków – mają przepyszne jedzenie w bardzo atrakcyjnej cenie (zupa plus drugie 14 zł)
woda/design/ klimat
To plac, w którym dzieci mają możliwość swobodnej zabawy z wodą. Świetne miejsce – spędziliśmy tam 3 godziny i nikt nie miał dość. Przed wizytą koniecznie zapakujcie do torby: zabawki do wody, ubrania na zmianę, ręcznik. Moje dzieci (5 lat i rok) bawiły się tam znakomicie i co najważniejsze nie trzeba było ich aż tak bardzo pilnować. Naprawdę to będzie chyba nasze ulubione miejsce na te wakacje w mieście. Po drugiej stronie jest strefa do wspinania się i mała karuzela. A tuż za płotkiem są huśtawki i spory zjazd tyrolski. Pod drzewami są hamaki, można rozłożyć koc i wspaniale spędzić czas.
Jeżeli zgłodniejecie to obok jest Szklarnia oraz dość elegancka (jak na outfit po placu zabaw) Warszawa wschodnia
Co prawda nie w Warszawie, ale w Błoniu 30 km od stolicy jest NAJLEPSZY plac zabaw w całym województwie. Pisałam o nim oddzielny wpis tutaj: Park Bajka
Jeżeli nie ma tutaj ulubionego placu zabaw Twoich dzieci, napisz go w komentarzu. Będę wdzięczna:)
Wyjątkowa seria dla najmłodszych czytelników, wspierająca rozwój mowy. Zestaw zawiera 3 książki: Agugu, Akuku i Gadu gadu
a tu inspiracje na Najlepsze restauracje z dziećmi Warszawa
a tu Najlepsze hotele dla rodzin z dziećmi
Nie mam przed moim mężem żadnych sekretów, ale jakby zobaczył stan mojego koszyka w księgarni internetowej to by mocno się zdziwił, więc oszczędzam mu nerwów;)
dostępna TUTAJ
Dla dzieci 5 +
Dunia jest dziewczynką takich jakich wiele, czasem jest radosna, a czasami jest smutna. Książki o Duni (jest ich w sumie 5) to niesamowite historie o emocjach, które są bliskie dzieciom. Przygody głównej bohaterki są opisane ciekawym, ale zrozumiałym językiem. Książki z tej serii nadają się również do samodzielnego czytania.
Dostępna TUTAJ
dla dzieci 3+
Wydaje mi się, że już kiedyś gościła w moich wpisach, a to dlatego, że jest to książka WYBITNA. Moje dziecko ją uwielbia i to chyba jedyna pozycja, którą po raz trzeci wypożyczamy z biblioteki.
Książka jest o Stinie i jej przygodach podczas wakacji u dziadka. Do tego ilustracje są tak piękne jak obrazy. jeżeli jeszcze jej nie znacie to koniecznie kupcie.
Bardzo ciekawy przedruk książki z 1944 roku znanego rysownika i twórcy filmów animowanych. Genialna książka o tym jak powstaje książka. Skrzaty postanawiają uszczęśliwić małą Ewę, pisząc o niej książeczką. Bardzo fajna i pouczająca pozycja. Niewiele jest na rynku tak napisanych wierszy…
Trzecia książka Gwidona Miklaszewskiego z 1949 roku. Tym razem jeden ze skrzatów wpada na pomysł, by zbudować domek, który ma służyć mieszkańcom lasu. Do pomocy wzywa swoich braci. Wszyscy biorą się dziarsko do pracy i budują skrzaci domek.
Połączenie ilustracji Emilii Dziubak i rymów Dortoy Gellner sprawia, że ta książka czyta się sama. Poznacie wielu bohaterów i ich zaskakujące perypetie, do których chce się wracać.
“Ach, nie ma jak kocia muzyka! Od mysiej dostaje się bzika!”- powiedział kot
Bardzo fajna, edukacyjna seria, aż ciężko uwierzyć, że kosztują 5 zł!
“Nie wszystko mogę mieć” TUTAJ
“Myję ręce” TUTAJ
Książeczki o Fenku odkryłam kiedy szukałam książki o … myciu rąk. Bohaterem całej serii, w której znajdziecie bardzo dużo ciekawych tytułów (na temat różnych problemów) jest Fenek – lisek (alter ego naszego dziecka). Fenek, jak każdy dziecko ma swoje pomysły.
Autorka porusza różne WAŻNE sprawy np. poznanie telefonu alarmowego, oszczędzanie wody, zdrowe jedzenie, segregowanie śmieci itd. Każda książka dotyczy innego problemu i naprawdę w ciekawy sposób pomaga zrozumieć go dziecku.
Niestety nie mogę pokazać Wam zdjęcia ze środka ponieważ autorka zastrzegła sobie do nich prawo. Ogólnie jest dość dużo tekstu i ilustracje jak na okładce. Na końcu są również pytania.
dla dzieci 4+
Ciekawa książka … w kształcie tableta. Jaskiniowiec TEK korzysta z technologii w nadmiarze, aż któregoś dnia nie ma dostępu do sieci i odkrywa piękno otaczającego świata. Fajna i potrzebna książka.
Kolejna książka o Karusi i piaskowym wilku. Piaskowy Wilk uwielbia trudne pytania. To dlatego tak dobrze się czuje w towarzystwie Karusi. Opowiada jej rzeczy zapierające dech w piersiach i razem tłumaczą sobie zagadki otaczającego świata.
Karusię ciekawi wszystko – komary i miłość, puste kieszenie, nieposłuszne nogi, krótkie chwile, które bywają długie, wszechświat bez końca i czerwone kalosze.
“Åsa Lind pokazuje świat na pograniczu rzeczywistości i dziecięcej fantazji, świat widziany oczami dziecka. Jest bardzo świadoma języka, smakuje go i bawi się nim, podobnie jak robią to dzieci. Rysunki Kristiny Digman w znakomity sposób współtworzą klimat opowieści.”
Druga książka po “Dołku do kopania”, która prezentuje zbiór gier słownych i powiedzonek dla dzieci. Uwielbiamy za trafne pointy i prostotę.
Kartonowe wydanie wierszyków dla dzieci do WSPÓLNEGO czytania. Wspólne czytanie w tym wypadku nie polega tylko na odczytywaniu słów przez dorosłego. Dzieci uzupełniają wierszyk nazywając ilustracje. Bardzo fajna książka wzbogacająca słownictwo.
Uczy również poprawnej odmiany rzeczowników. My ją lubimy czytać we troje (Junior też jest zainteresowany), a Lila jest zaangażowania w czasie czytania.
różne części TUTAJ
dla dzieci 5+
To nasze pierwsze spotkanie z Nelą – małą reporterką, która podróżuje po świecie i pisze książki. Moje dziecko z wypiekami na policzkach ogląda z tatą program “Boso przez świat” i uwielbia takie “wyprawy”. Powiedziała nawet ostatnio, że chciałaby zostać podróżniczką. Dlatego książki z tej serii to strzał w dziesiątkę! Napisane bardzo ciekawym językiem, ze zdjęciami i ciekawostkami. Książki z Nelą mają wiele walorów edukacyjnych i są warte uwagi. Podoba mi się również, że Nela boi się niektórych rzeczy i powoli oswaja swoje lęki (dobra lekcja dla dzieci).
Mamy całą serię
Tę książkę dostaliśmy w prezencie od przyjaciół. A właściwie Julian ją dostał na roczek. Jest genialna! Książkę z imieniem dziecka zamawia się na stronie (link wyżej) wpisuje się jego imię i oni ją drukują. Jest naprawdę wspaniała, trochę żałuję, że nie jest po polsku.
Historia jest o chłopcu, który zgubił swoje imię. Na swojej drodze spotyka różne zwierzęta, których pierwsze litery składają się na jego imię. Na Julka drodze stanął: Jaguar, Unicorn, Lion, Elephant, Koala. Świetny pomysł na prezent, szczególnie jeżeli mieszka za granicą – wysyłają bezpośrednio do solenizanta (bezpłatna wysyłka na cały świat).
Ta książka kosztuje ok 8 zł! Jestem w szoku, że za takie pieniądze można kupić coś naprawdę wartościowego. Jest to kolorowanka, w której znajdziecie mnóstwo informacji na temat polskich miast. Do tego jest ciekawa i ładnie narysowana. Są dostępne również inne miasta:
WARSZAWA TUTAJ
POZNAŃ TUTAJ
GDAŃSK TUTAJ
Przepiękna opowieść o nieśmiałości. Dwie urocze świnki mieszkają w tym samym bloku i nawet nie wiedzą o swoim istnieniu. Przez zupełny przypadek poznają się i próbują się przełamać.
Wspaniała opowieść, która na długo zostanie w Waszych sercach – do tego świetne ilustracje i błyskotliwy język.
dla dzieci 2+
Światowy bestseller w końcu w Polsce. Może się wydawać, że jest to zwykła książka o zwierzętach, ale tak nie jest. Naprawdę niezwykła książka dla miłośników zwierząt.
Najmłodsze dzieci będą zachwycone kolorowymi ilustracjami, a starsze dzieci będą mogły pomagać. Wystarczy przełożyć folię żeby pomóc zagrożonemu gatunkowi.
Na pewno znacie “Ptasie radio” Juliana Tuwima… Jednak trudno jest rozpoznać te ptaki w parku czy też w lesie. Dzięki tej książce możecie je poznać bliżej, obejrzeć a nawet wysłuchać ich śpiewu. Świetna, edukacyjna książka, która zaciekawi nie tylko dziecko.
Piękne ilustracje namalowała Katarzyna Minasowicz
Do książki dołączona jest płyta z głosami ptaków.
Ale powiało sentymentem. Sama miałam tę książkę z ilustracjami pop up. Cóż tu dużo pisać. Świetna, mało drastyczna wersja Czerwonego Kapturka. Przy niektórych ilustracjach są ruchome elementy.
Warto mieć ją do kolekcji z Czerwonym Kapturkiem.
dla dzieci 2+ do czytania przez rodzica
Kupiłam tę książkę (za 8 zł), bo myślałam, że Lilka będzie ją czytać bratu (złudne me nadzieje;) Ale ogólnie jest to bardzo fajna pozycja do nauki czytania. Są również inne części.
Na wakacjach na Węgrzech audiobook “Afryka Kazika” Lilka przesłuchała z 50 razy. Tak się jej spodobało, że wypożyczyłam tę książkę. Jest naprawdę ciekawa i ma dużo ciekawych zdjęć. Lilka mi właśnie mówi, że chciałaby aby Tata czytał ją jej całymi dniami;)
Jak my czekaliśmy na to wydanie! Pana Kleksa oglądaliśmy chyba z dwa lata temu, muzyka z tego filmu gra u nas codziennie i znamy ją na pamięć. W końcu możemy też czytać w takim pięknym wydaniu z ilustracjami. Polecam bardzo na prezent! Lilka mówi, że musimy ją zachować i za cztery lata będzie ją czytać Julianowi (oby;))
Sama jestem taką Rózią, gdzie inni dostrzegają śmieci, ja widzę inspirację. Bardzo lubię książki o przebjowych dziewczynkach, które nie są posłuszne i idą przez życie według swojego pomysłu. O tym właśnie jest ta książka! Rymy lekko częstochowskie, ale to nic – Lilka uwielbia Rewelkę;)
“Gębolud” to urocza opowieść o czarodzieju, który mówiąc wprost nie grzeszy czystością. Do tego jest bardzo ponury i nieprzyjemny. Jednak jego los się odmienia kiedy poznaje małą dziewczynkę i zostaje jej tatą. W jego sercu powoli zaczyna być radośnie.
Świetna książka dla dociekliwych dzieci. Pokazuje jak zbudowane są zwierzęta oraz w dość prosty sposób wyjaśnia jak one funkcjonują. Do tego znajdziecie tu mnóstwo szczegółowych ilustracji oraz wnikliwych opisów.
Przepięknie wydany ogromny atlas zwierząt. Jest to bardzo bogato zilustrowane kompendium wiedzy o zwierzętach. Dla młodych poszukiwaczy przygód każda strona jest okazją, by odkryć setki szczegółów i przyswoić sobie mnóstwo wiadomości.
Pamiętacie mój wpis o Najpiękniejszej książce dla dzieci ? Astrid Desbordes napisała nową, tym razem o miłości do rodzeństwa. Jak zwykle z humorem i trafnymi spostrzeżeniami pokazuje jak buduje się więź brata i siostry oraz o emocjach, które tym wydarzeniom towarzyszą. Książka jest wspaniała i może być fajnym prezentem dla dziecka, które będzie w niedługim czasie starszym bratem lub siostrą.
To kompendium wiedzy na temat psów i kotów. Polecam szczególnie dzieciom, które chcą przygarną zwierzaka do domu. Przepiękne ilustracje i bardzo ciekawe informacje budują wiedzę dzieci na temat zwierząt domowych.
Ja zamówiłam tę książkę z prostej przyczyny, chcę oswoić u Lilki strach przed psami. Z książki można się dowiedzieć wiele ciekawostek.
Na koniec jak zwykle zostawiłam prawdziwą perełkę:)
Mówią, że nie ocenia się książki po okładce… A ja ją zamówiłam właśnie z tego względu i oczywiście się nie pomyliła. Książka jest wspaniała! Ilustracje dosłownie zapierają dech w piersiach i przygody Lotte, która odrobinę przypomina mi z charakteru i wyglądu moją córkę, wciągają do cna.
Lotte jest dziewczynką bardzo odważną i rezolutną. Chce dużo osiągnąć i być niezależna. Jednak nie do końca się jej to udaje, a ona się nie poddaje… Uwielbiam takie książki o dziewczynkach i wg mnie jest ich niewiele na rynku. Polecam z całego serca! Sami zobaczcie jakie cudo:
Jeżeli spodobał Ci się ten wpis i zamierzasz skorzystać z moich rekomendacji kliknij “Lubię to” na profilu: https://www.facebook.com/nebuleblog/
Dziś chciałabym się podzielić z Wami opiniami moich czytelniczek. Dziewczyny dzielnie testowały pieluszki Pampers Premium Care i zgodziły się podzielić swoimi opiniami na ich temat
My używamy tych pieluszek od ponad 4 lat. Sprawdzają nam się znakomicie i nie zamieniłabym ich na żadne inne. Pisałam Wam, że jeszcze na początku próbowałam również innych marek. Niestety u nas tamte się nie sprawdziły – najczęściej odparzały skórę. Wtedy na dobre wróciłam do Pampers Premium Care i już nie eksperymentowałam. Próbuję sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek zdarzyła się nam jakaś wpadka z tą marką i nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć.
A, tak – już pamiętam! Raz obudziłam się rano i poczułam, że Junior ma mokrą piżamę. Kiedy rozpięłam ubranko zobaczyłam krzywo zapiętą pieluchę, którą poprzedniego dnia próbowałam zapiąć na wierzgającym dziecku. Naprawdę miała prawo przeciec;)
Całość możecie przeczytać Dziecko przesypia całe noce
Pod wpisem zaprosiłam Was do testów pieluszek. Zgłoszeń dostałam mnóstwo! Bardzo dziękuję za zainteresowanie. A w całej akcji wzięło udział 30 mam z całej Polski. Wysłałam im opakowanie pieluszek i z niecierpliwością czekałam na rzetelne opinie.
Przedstawię Wam wybrane komentarze po testowaniu. Wiadomo, dzieci są różne, mają inne rodzaje skóry i pojawiały się pośrednie opinie. Niektóre Mamy miały mieszane uczucia, ale doceniały fakt, że pieluszki są przyjemne dla skóry i nie odparzają.
W dużej większości mamy były zadowolone z pieluszek Pampers Premium Care. Doceniały ich chłonność, przewiewność, a nawet kształt.
Zobaczcie jak wyglądały testy zadowolonych mam:
Z pieluszek nasze bliźnięta sa bardzo zadowolone 🙂 Faktycznie świetnie sprawdzają się na noc i dłuższe wyjazdy. Skóra maluchów dłużej pozostaje sucha. Unikamy podrażnień i odparzeń. Z czystym sumieniem możemy polecać dalej.Mama bliźniąt
Po przetestowaniu nowych pieluszek Pampers stwierdzam że są to najlepsze pieluszki. Nawet ich zwykły odpowiednik też Pampers, ale nie Premium Care nie daje takiej ochrony. Mój maluch w nocy budzi sie wielokrotnie na karmienie i jeśli nie zrobi czegoś poważniejszego do pieluchy to potrafi przespać w jednej pieluszce całą – noc bez potrzeby wymiany.
Chłonność kupki jest też rewelacyjna bo w momencie jej zrobienia nawet bardzo rzadkiej wszystko jest bardzo dobrze wchłonięte i nic nie „pływa” w pieluszce.
Nowe pieluszki Pampers bardzo mi sie spodobały . Mają szerokie falbanki, które chronią ubranko przed zabrudzeniem. Pasek znacznie ułatwia rodzicom rozpoznanie mokrej pieluchy szczególnie na początku gdy dziecko jest małe i często szybko reaguje na dyskomfort .J.
Nowe pieluszki Pampers bardzo mi sie spodobały . Mają szerokie falbanki, które chronią ubranko przed zabrudzeniem. Pasek znacznie ułatwia rodzicom rozpoznanie mokrej pieluchy szczególnie na początku gdy dziecko jest małe i często szybko reaguje na dyskomfort .
Po przetestowaniu pieluszek jestem nimi zachwycona! Po pierwsze, nie mają intensywnego zapachu, co trochę mi przeszkadzało w innych pieluszkach. Nie przeciekają, synek śpi w jednym Pampersie całą noc i jak dotąd bez żadnych niespodzianek ☺.
Co najważniejsze, nie odparzają! Tak ciężko nam było znaleźć Pampersy, które nie podrażniają skóry naszego synka. W końcu się udało ☺. Żałuję tylko jednego… że nie sięgneliśmy po nie jako pierwsze! ? Jak dla mnie (i oczywiście dla synka☺), najlepsze pieluszki na polskim rynku!Mama Bruna
Pampers Premium Care to według mnie najlepsze pieluszki na rynku. Są bardzo chłonne i przyjemne dla skóry. Dzięki siateczce są oddychające i rzeczywiście duża część kupki jest zaabsorbowana do wewnątrz. Jedyna wada jest taka, że przez siatkę wydostają się na skórę małe „paproszki” z wkładu chłonnego.D.
Po pierwsze co zauwazylam to wygląd pieluszek – wyglądaja dla mnie jak majtki [ i sa mięciutkie jak majtki – mega przyjemne uczucie]. W pierwszej chwili pomyślałam, ze to szkoda, że są takie mało kolorowe – moje dziecko zawsze ciekawią kolorowe rzeczy. Później jednak przekonałam się, że na bialym pampersie dużo lepiej w nocy [np. w nocy] widać pasek pokazujący wilgotnośc.
Teraz już doceniam kolorystyke – super pomysł.Świetne są rozciągane boczki – pampersy rosną z dzieckiem. Dzięki temu można zakupić wiekszą paczkę, bardziej ekonomicznie – pampersy mozna zapinać ciaśniej a potem luźniej – gdzie o komfort zawsze dba rozciągliwy boczek
Przewiewność. Tu mieliśmy zawsze problem z innymi pampersami. Moją córkę firmy po prostu odparzaly. Tatus zrobil test nosem [ firmy Dada i Pampers ], przez które się lepiej oddycha – wygrał Pampers. Tak więc pupa mojej księżniczki nie ma odparzeń w Pampersach oryginalnych.Falbanki – super !
W innych pieluszkach dość często zdarzało nam się wywalenie zawartości na zewnątrz. Pampers zatrzymuje raczej wszystko w środku [ chyba, że mama gapa źle wywinie falbanki].
Wkład żelowy – super ! To drugi wyznacznik [ po pasku wilgoci] wyznaczający poziom zapełnienia [ zasikania] Pampersa.I na koniec dwa minusy
1] siateczka – przykleja sie do pupy, odznacza na posladkach [ noszę córkę w chuście – wtedy jest dość ciasno pupa w pampersie]. Kupa też częściowo zatrzymuje się na siateczce i przykleja do pupy. Pampersy bez siateczki sa dużo lepsze dla nas.2] zapach… Zapewne pampersy choć trochę perfumowane mają więcej chemii. Ale z tych po prostu czasami czuć zapach sikow. I po pasku widzę, że Pampers jest lekko zasikany a mój nos czuje jakby były tam litry sików.Mama Lili
U nas pieluszki pampers nie sprawdziły się. Przede wszystkim uczuliły, po zużyciu kilku sztuk pupa dziecka zrobiła się czerwona. Dodatkowo zdarzyło się, że kilka przeciekło, mimo że były zmieniane co 2-3 godz. Natomiast jeśli chodzi o wygląd czy miękkość nie mam nic do zarzucenia. W pozostalych kwestiach są ok.
Pieluszki Pampers Premium jako jedyne z testowanych do tej pory nigdy nie odparzyły wrażliwej atopowej skóry naszej córki. Są cienkie, nie krępują ruchów. Nigdy nie przytrafiła się nam „awaria”- przemoknięcie, pieluszka jest sucha nawet po nocy. Najlepsze pieluchy na rynku.Mama Ady
Pieluszki przetestowane 🙂 Pod względem wchłanialności sprawdziły się bardzo dobrze a równomierne rozprowadzanie cieczy po pieluszce jest dodatkowym atutem. Przy bardzo ruchliwym dziecku pasek kontrolny jest jak zbawienie, odrazu widać kiedy pieluszka wymaga zmiany bez konieczności zaglądania do niej.
Niestety wielokrotnie urwał mi się „motylek” z przodu przy zapinaniu a na pupie podczas zmiany pieluszki znajdowałam przezroczysty wkład (mini kuleczki o galaretowatej konsystencji). Ciężko mi jest ocenić ten produkt zdecydowanie pozytywnie lub negatywnie bo plusy i minusy rozkładają się równomiernie.Kinga
My używamy tych pampersów już od dawna i są to jedne z najlepszych na rynku jeśli chodzi o pieluszki na noc. Mój synek często budzi się w nocy na jedzenie/picie i równie często robi „siku”,więc od jakiegoś czasu nie wyobrażam sobie nocy bez tych pampersów.
Dzięki unikalnemu wkładowi i siateczce „pupa” mojego maluszka pozostaje dłużej sucha.Jednak,tak jak każdej pieluszki chłonność jest ograniczona i niestesty,ale nie wystarcza nam jedna pieluszka na całą noc.Teraz zużywamy średnio 2-3 pieluszki Pampers Premium Care podczas snu, a nie jak to było wcześniej przy stosowaniu zwykłych pampersów, kiedy musiałam zmieniać pieluszkę synkowi 3-4 razy w ciagu nocy.
Pieluszki zaskoczyły mnie wielkością. Wypadają większe niż standardowe pampersy ale to na plus. Dłużej można używać. Zniosły naprawdę sporo i nic nie przeciekło ani nie uciekło. Siateczka dobrze chroniła delikatną skórę maluszka. Ogólnie jestem zadowolona z nowych Pampersów.N.
U Nas Pieluszki Pampers Premium Care spisały się rewelacyjnie. Zaskoczyła Nas jej niezwykła miękkość i delikatność a zarazem duża wytrzymałość. Bardzo dobrze przylega do ciała dziecka nie krępując jego ruchów. Wielki plusem jest również jej chłonność gdzie zazwyczaj w innych "pełnych" pieluszkach ciało synka pozostawało wilgotne. Syn uwielbia spać na brzuszku a dzięki tym pieluszka mogłam być spokojna o jego komfort oraz czysta bieliznę przede wszystkim podczas nocy.
Karolina
Jak same możecie przeczytać w większości testujące Mamy ogólnie były zadowolone z pieluszek Pampers Premium Care.
Więcej opinii na temat pieluszek Pampers Premium Care możecie przeczytać TUTAJ. A ja dziękuję Mamom, które wzięły udział w akcji i przetestowały pieluszki.
Fidget spinner – co to jest? Dlaczego dzieci tak go uwielbiają, jaki ma na nie wpływ i skąd się wziął na rynku? W dzisiejszym wpisie znajdziecie odpowiedzi na te pytania oraz napiszę Wam moją opinię na jego temat, czy faktycznie jest taki niebezpieczny.
Zabawka wcale nie jest taka nowa. Ma ponad 24 lata, a wymyśliła ją Cetherine Hettinger. W jaki sposób powstał Fidget spinner? Sama Catherine w wywiadzie dla New York post powiedziała, że pomysł na tę zabawkę zrodził się w jej głowie, kiedy zobaczyła dość przykre zdarzenie w Izraelu. Była świadkiem agresji grupy chłopców, którzy obrzucali kamieniami kordon policji.
Hettinger jest wykształcenia inżynierem i pomyślała, że chciałaby stworzyć zabawkę lub przedmiot, który rozładuje napięcie i zajmie dłonie dzieci.
W wywiadzie dla Guardian, zdradziła, że sam projekt narodził się w jej głowie kiedy … zachorowała na chorobę immunologiczną (Miastenię), której jednym z objawów było osłabienie mięśni. Nie mogła bawić się ze swoją córką, więc wymyśliła Fidget spinner.
W 1993 chciała sprzedać swój pomysł dla firmy Hasbro, jednak oni nie widzieli w tej zabawce żadnego potencjału. Nikt nie mógł się spodziewać, że 24 lata później zabawka będzie takim hitem i firma, która będzie miała je na wyłączność zarobi miliardy dolarów. A sama Hettinger nie zarobiła na nim nawet dolara.
Niewiele osób wie, że jej prototyp znacznie się różnił od dzisiejszego Fidget spinnera. Wyglądał raczej jak rozłożony parasol, który nakłada się na palec i kręci. Catherine założyła niedawną publiczną zbiórkę na jej klasyczny Fidget spinner TUTAJ Sama chce wyprodukować go na nowo. Zobaczcie jak on wygląda:
4 maja 2017 roku Scott McCoskery w wywiadzie dla National Public Radio oznajmił, że to on 2014 zaprojektował Fidget spinner i nazwał go Torqbar, który wyglądem przypomina ten dzisiejszy (ale ma dwa ramiona). Stworzył go do zabawy podczas nudnych spotkań biznesowych, czy długich telekonferencji.
Jest to zabawka, która przyszła do nas z USA. Dzieci na jej punkcie oszalały! Wszyscy kręcą nimi w przerwach, po szkole, po przedszkolu. Wiele dzieci ma nawet po kilka Fidget spinnerów. Jej konstrukcja jest oparta na łożyskach, które się kręcą i wprawiają w ruch ramiona zabawki. Są dostępne różne kolory i modele. Są Fidget spinnery świecące, plastikowe, metalowe, kto jakie woli. Ja się o nim dowiedziałam od mojej 4-latki, która przyszła z przedszkola i błagalnym tonem poprosiła:
“Mamo, kupisz mi takiego kręcącego się SpinDera?”
Jestem rodzicem bardzo dociekliwym, dlatego od razu zaczęłam szukać, co to jest i dlaczego moje dziecko uważa, że to atrakcyjna zabawka. Od razu je znalazłam i stwierdziłam, że sama muszę zobaczyć ten gadżet zanim będę miała o nim swoją opinię.
W mediach powielane są informacje, które nie są do końca prawdziwe. Niektórzy nawet przestrzegają przed tą zabawką i uważają, że jest niebezpieczna. Jak jest naprawdę?
Zauważcie, że WSZYSTKIE nowości są tak przyjmowane. Ludzie panicznie boją się rzeczy, których nie znają, nigdy nie mieli ich w ręku, a tylko powielają informacje na ich temat na zasadzie plotki. Każdy o nim mówi, ale nie wie czy to prawda czy też nie. Media donoszą, że są zakazane w wielu szkołach, że szkodzą dzieciom, ale nie próbują dotrzeć do źródła.
Wszystkie źródła podają, że Fidget spinner został stworzony dla dzieci z ADHD i autyzmem, aby rozładować stres. Ma działać tak jak piłeczka do zgniatania i rozluźnić dłonie. Siła mięśni nadgarstków i przedramion wprawia Fidget spinner w płynny ruch, a co za tym idzie automatycznie zmniejsza napięcie. Z tym się zgadzam.
Dzieci z autyzmem, bardzo często lubią ruch rotacyjny (kręcenie się, kręcenie przedmiotami). Nadmiernie koncentrują się na szczegółach takich jak np. kręcenie kół aut, wpatrywanie się we włączoną pralkę i w ten sposób się autostymulują. O objawach autyzmu pisałam we wpisie: Objawy autyzmu
Są to powtarzające się zachowania, które nie służą niczemu innemu jak tylko gratyfikacji sensorycznej. Terapeuci pracujący z dziećmi autystycznymi starają się za wszelką cenę o ZMNIEJSZENIE czasu i natężenie autostymulacji. Takie właśnie zachowania zabierają uwagę dziecka, którą można wykorzystać w inny sposób. Dodatkowo takie epizody autostymulacji są negatywnie odbierane przez otoczenie, bo dziecko jest wtedy w swoim świecie i nie docierają do niego bodźce z zewnątrz. To bardzo utrudnia procesy związane z nauką i tym samym zaburza terapię.
Wpływ autostymulacji na zachowanie dziecka można śmiało porównać do uzależnienia (w mózgu uwalniają opioidy). Ta potrzeba jest tak silna, że dziecko za wszelką cenę będzie dążyło do niej. W tym czasie nie będzie przyjmowało informacji z zewnątrz, czyli: słuchać poleceń, odpowiadać na zadawane pytania itd. Dlatego terapeuci starają się eliminować zachowania autostymulujące u dzieci z autyzmem.
Myślę, że nie. Jednak warto by było zapytać terapeutę, który pracuje z dzieckiem twarzą w twarz, a nie polegać na doniesieniach z sieci.
Co ciekawe zdrowi ludzie też się autostymulują. Przypomnijcie sobie nudne spotkanie lub szkolenie. Pewnie też w pewnym momencie zaczynacie prowokować różne bodźce: tupać nogą, nakręcać włosy na palec, stukać ołówkiem o kolano. Te wszystkie zachowania służą właśnie AUTOSTYMULACJI.
Różnica jest jednak zasadnicza, że osoby które nie mają żadnych wyzwań rozwojowych potrafią jednocześnie koncentrować się na innej rzeczy, czyli np. słuchać na lekcji, a te zachowania autostymulacyje są zazwyczaj dyskretne do tego stopnia, że np. osoba siedząca obok ich nie zauważy.
U dzieci z ADHD może mieć uzasadnione zastosowanie. W pracy z dziećmi z tym zaburzeniem często się stosuje tzw. fidget toys, czyli zabawki pomagające się skoncentrować. Są to przedmioty ciche, nie wydające dźwięków, ale zajmujące ręce. Stosunek polskiej szkoły do Fidget spinnera nie jest mi jeszcze znany, ale w niektórych szkołach za granicą został zabroniony. Pewnie dlatego, że wiele dzieci (bez wyzwań rozwojowych) używało go podczas lekcji i nauczyciel nie mógł sobie z nimi poradzić i kontynuować swojej pracy.
Oczywiście są dzieci, które po zabawie będą rozdrażnione i pobudzone, przecież ruch rotacyjny jest dość silnym bodźcem. Rodzice powinni obserwować swoje dzieci i starać się wyłapać takie sytuacje.
Rodzice dzieci z zaburzeniami Integracji senosorycznej wg mnie powinni skonsultować zabawę Fidget spinnerem z terapeutą. W pewnym wypadkach zabawa nie jest wskazana, a wręcz zabroniona np. świecący Fidget spinner w rękach dziecka z padaczką.
Terapeuta może pokazać dziecku jak może się nim bawić żeby wspomagać rozwój, a nie szkodzić.
Fidget spinner jest zabawką tak wszechstronną, że dzieciom, które nie mają problemów z przetwarzaniem bodźców może pomóc.
Mam wątpliwości, czy Fidget spinner stymuluje (nadmiernie) zmysł wzroku, bo uważnie obserwowałam kilkoro dzieci (bez wyzwań rozwojowych) i zauważyłam, że żądne z nich nie wpatruje się w kręcącą się zabawkę, a raczej kontroluje wzrokiem, czy nie spada.
Jeżeli chcecie zobaczyć, co można z nim robić koniecznie kliknijcie ten filmik:
Myślę, że Fidget spinner może być również pomocny dzieciom, które obgryzają paznokcie (służy rozładowaniu napięcia).
Jak sami widzicie Fidget spinner nie jest dla wszystkich dzieci. Nie powinny go używać dzieci poniżej lat 3, a rodzice dzieci z zaburzeniami przetwarzania sensorycznego niech skonsultują zabawę z terapeutą. Nie wierzcie mediom o szkodliwości Fidget spinnera, tylko obserwujcie swoje dzieci co się z nimi dzieje po zabawie.
Fidget spinner można kupić np. TUTAJ
A tutaj macie wpis o najnowszej modzie z 2021 od Fidget toy – Pop it
Żródła na temat powstania Fidget spinnera:
The Guardian
New York Post
Prezent na roczek może, znalezienie odpowiedniej zabawki na roczek – niektórym sprawić kłopot. Co kupić takiemu maluchowi żeby wspierać jego rozwój? W dzisiejszym wpisie zaprezentuję moje pomysły. Prezenty na roczek dla chłopca. Prezenty na roczek dla dziewczynek. Pokażę wiele zabawek i książek, z których skorzysta roczne dziecko. Jeżeli np. rodzina pyta, co kupić Waszemu dziecku, to możecie im wysłać ten wpis. Będą Wam wdzięczni, bo to im ułatwi zakup, a i Wy będziecie zadowoleni.
wpis zawiera linki afiliacyjne
a tu macie najnowszy wpis Prezenty na Dzień Dziecka
Przede wszystkim warto mieć na uwadze rozwój dziecka. Co lubią robić dzieci w tym wieku i jak najczęściej spędzają czas:
Pojazd to fajny pomysł na prezent, który będzie służył dość długo. Trzeba się jednak liczyć z tym, że niektóre dzieci zaczną z nich korzystać około 18 miesiąca. Jednak są też takie, które taką potrzebę mają o wiele wcześniej i taki pojazd może być ciekawym pomysłem na prezent na roczek.
Linki poniżej pod cyframi
1/ 2/ 3/ 4 /5/ 6
Zacznę od genialnego pomysłu co kupić dziecku na roczek! W tym wieku dzieci zaczynają mówić i warto je stymulować do mówienia. Najlepszym pomysłem będzie zestaw książek wspierających mowę. Napisana została przez logopedę tak aby w pełni wspierać rozwój dzieci. (Autorkę znam osobiście i polecam :):):)
W zestawie są 3 książki, które idealnie nadają się na prezent na roczek.
to nie są zwykłe książki dla dzieci, to są książki dla najmłodszych wspierające rozwój mowy
A tak wyglądają:
Tak jak wspomniałam wyżej dzieci w tym wieku uwielbiają się przemieszczać i ciągle są w ruchu. Muszą przecież doskonalić niedawno nabytą umiejętność, czyli chodzenie. Warto też wspomnieć, że pchacze nie są wskazane dzieciom niechodzącym.
Dlaczego? Dziecko najlepiej ćwiczy zdobyte umiejętności samodzielnie, bez żadnych wspomagaczy. Korzystanie z nich może zmienić ten najbardziej naturalny i optymalny wzorzec i np. inaczej ustawiać stopy podczas chodzenia. Oczywiście musiałoby tak robić dość długo i intensywnie. Jednak warto o tym wiedzieć.
My mamy model nr 7 i Junior nie dość, że go pcha to również do niego wsiada i prosi żeby go pchać.
1 / 2 / 3 / 4/ 5 / 6 / 7 / 8 / 9
Tak jak wspomniałam wyżej roczne dzieci zaczynają przejawiać zainteresowania kształtami, dlatego warto rozważyć kupno sortera kształtów. Według mnie są to doskonałe zabawki dla rocznego dziecka – must have na roczek i każdemu dziecku wśród znajomych czy rodziny taki kupuję.
Podczas zabawy dzieci ćwiczą wiele ważnych funkcji, takich jak: koordynacja ręka – oko, myślenie przyczynowo-skutkowe. A kiedy uda im się włożyć klocek w odpowiedni otwór, ich poczucie własnej wartości wzrośnie.
1 / 2 / 3 / 4 / 5 / 6 / 7/ 8
To kolejny ciekawy pomysł na prezent na roczek. Dzieci uwielbiają obserwować efekty swoich czynów, dlatego takie zabawki się u nich sprawdzą. Wystarczy puścić kulkę lub auto i obserwować co się z tym przedmiotem dalej stanie.
Podczas zabawy dodatkowo dzieci ćwiczą śledzenie wzrokiem. Przy wyborze kulodromu z kulkami warto sprawdzić jakiego rozmiaru są małe elementy żeby uchronić dziecko przed połknięciem.
1 / 2/ 3 / 4/ 5/ 6/ 7 / 8/ 9 / 10
Świetna zabawka dla rocznego dziecka, które ciągle jest w ruchu. Kolejne elementy można układać na stojąco. Oczywiście, najfajniej jest ją zburzyć. Można wykorzystać metodę M.Montessori i układać kostki oburącz (dzięki temu dziecko bardziej poczuje wielkość danego sześcianu). Kolorowe ilustracje mogą służyć poszerzaniu słownika.
1 / 2 / 3 /4 / 5 / 6 / 7/ 8
W tej kategorii pokazuję różne rzeczy, które również się sprawdzą na ciekawy i rozwijający prezent na roczek. Basen kulkowy mamy już trochę czasu i naprawdę jest to jedna z zabawek, którą lubi 4-latka i roczniak. Siedzą w nim, czytają książki, liczą piłki itd.
W okresie letnim chowam go do szafy (bo mają wystarczająco dużo ruchu na zewnątrz) i wyciągam jesienią. Świetny pomysł na prezent dla małego nadwrażliwca.
Kolejna rzeczy to zabawki do piasku – obojętnie jakie. Mój roczniak siedzi (nawet 7 minut;) i przesypuje piasek. Ten zestaw wpadł mi w oko ze względu na wózek do ciągania.
Figurki zwierząt – mamy ich sporo i sprawdzają się w różnych zabawach. Można naśladować, ustawiać, kąpać itd. Taki zestaw to zabawka na lata!
W moim zestawieniu nie mogło zabraknąć misia. Miś to trochę zapomniana zabawka, a jednak to świetny pomysł na prezent na roczek. Według mnie najpiękniejsze misie ma Bukowski i Kaloo.
My mamy od 4 lat (córka dostała na roczek) Uncle goose i są naprawdę świetne. Najpierw nadają się do nazywania zwierząt, budowania wież, a póżniej można układać z nich wyrazy. Do tego są piękne!
Wszelkie zabawki dla rocznego dziecka do wanny to też świetny pomysł. Dzieci uwielbiają się bawić w wodzie. Fajne ma Yokidoo, B.toys i Skip hop
Co kupić dziecku na roczek? Pierwszy instrument. My zdecydowaliśmy się na prawdziwe dzwonki, które nie mają nic wspólnego z cymbałkami. Dźwięk jest czysty i co najważniejsze nie zepsuje słuchu muzycznego dziecka. Nawet jak Junior wali w nie z całej siły to dźwięk jest akceptowalny.
Na koniec pokazuję coś innego – porcelanowa zastawa z kompletem sztućców. Właśnie taką dostała córka na roczek i myślę, że to świetny pomysł. Wszystkich elementów używamy do teraz (i żadna się nie potłukła)
1/ 2 /3 / 4 /5 / 6 / 7 /8/9 /10
Te spodobają się rocznemu dziecku
1 / 2/ 3/ 4/ 5/ 6/ 7/ 8/ 9/ 10
A na koniec pokażę Wam jeszcze co dostał Junior. Zawsze inaczej jest zobaczyć realne zdjęcie niż packshota z internetu.
6.12.21 na ceneo Dzień Darmowy Wysyłki
A tu inspiracje na konkretny wiek:
Prezent na roczek 100 inspiracji
Prezenty dla 2 latka
Prezenty dla 3-latka
Prezent dla 4 latka
Prezenty dla 5-latka
Prezenty dla 6 latka
Prezenty dla 8-latka
Prezenty na święta dla dzieci 2021
„Mamo, zobacz ja to chcę!”, „Oo jaki piękny konik, kupisz mi?”, „Tato, widziałam tam w sklepie takie pomadki, mogę je mieć?” Im macie starsze dziecko to pewnie słyszycie te frazy coraz częściej. Ja też słyszę je codziennie i wiem, że to jest ważne dla dzieci. Tylko jak znaleźć złoty środek? Przecież nie kupimy im wszystkiego, co tylko zapragną.
Jest rok 90, wstaję rano i wiem, że to dziś przychodzi Mikołaj. Tak to dziś dostanę swoją wymarzoną, wyproszoną lalkę Barbie, o którą prosiłam w listach do brodatego starca. Biegnę do choinki żeby odpakować moją plastikową lalkę.
Już przy drzwiach do pokoju wypatruję błyszczący papier. Prezent ma kształt prostokąta. Wszystko się zgadza – lalki przecież sprzedawane są w takich pudełkach. Z wypiekami na policzkach jednym szarpnięciem zrywam błyszczący papier. Biorę głęboki oddech i widzę tam… puzzle z Myszką Mickey.
Pamiętam moje rozczarowanie. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, że to był prezent, na jaki moja mama mogła sobie pozwolić. Jednak emocje z tamtego dnia pamiętam do dziś. W końcu dostałam podobną lalkę do Barbie i bawiłam się nią baaardzo długo. Siedziałam z koleżankami pod blokiem na kocyku i ze starych skarpetek szyłam jej ubrania.
Teraz są inne czasy – zdaję sobie z tego sprawę. Możemy pozwolić sobie na więcej. Mało tego, że możemy – wielu z nas próbuje nadrobić za naszych rodziców żeby dziecko miało wszystko, co tylko chce. Nie potrafimy dostrzec tego, że spełniając każdą zachciankę robimy dziecku krzywdę.
Nienawidzę reklam dla dzieci! Chciałabym żeby i u nas (tak jak w Skandynawii) wprowadzono przepisy ograniczające ich emisję. Niestety pokazują one często nie zabawkę jako produkt, ale niesamowity ładunek emocjonalny. Pokazuje dzieciom, że właśnie szczęście osiągną poprzez zakupienie zabawki.
Często mówię córce, że reklamy kłamią. Wtedy ona mówi mi, że nie wszystkie i dyskutujemy o tym. Pomagam jej dostrzec manipulację ze strony firmy, która próbuje nakłonić dzieci żeby prosiły o dany przedmiot rodziców. I to działa!
Kiedy mamy malutkie dziecko jego potrzeby są bardzo proste: sucho, pełny brzuch, blisko mamy. Bez tych elementarnych rzeczy nie jest w stanie rozwijać się prawidłowo. Później im jest starsze pokazuje nam czego chce np. mój roczny syn nie komunikuje się jeszcze werbalnie, ale za to jest w stanie pokazać paluszkiem wszystko, co chce. Tak nauczył się prosić o kubek z piciem.
My nauczyliśmy się odczytywać ten znak i za każdym razem jak wskaże swoim pulchnym palcem na kubek to podajemy mu go do picia. To wciąż jest potrzeba. Ale kiedy starsza córka na dopiero co zobaczoną rzecz mówi, że „to chcę!” to już przyglądam się temu uważniej i rozmawiam z nią na ten temat. Wystarczy, że spojrzę na tę rzecz, wyrażę swoją opinię i najczęściej odkładamy ją na półkę. Ja też lubię oglądać w sklepie różne rzeczy.
Takie pytanie zadała mi córka kiedy kurier wręczył mi paczkę książek u progu mojego mieszkania. Ona nie widziała, że dwa dni wcześniej, wieczorem robiłam zamówienie w sklepie internetowym. Często zamawiam rzeczy z przedpłatą, więc nawet nie widzi, że ja za te książki płacę.
A czym są też pieniądze dla 5-letniego dziecka, kiedy za prawie wszystko płacimy kartą? Po pierwsze nie widzi zbyt często pięniędzy, nie jest w stanie ocenić czy to dużo, czy mało oraz skąd się one biorą na koncie. Dla niej jest to przyłożenie karty i głośne „pik” . Jest to zbyt abstrakcyjne żeby zrozumieć jak się kupuje rzeczy. Wg niej jest to zupełnie idylliczne i pozbawione wysiłku rodzica.
Dlatego tak często prosi o nowe rzeczy i chociaż w 99% jej odmawiam, na drugi dzień jest to samo.
Prawie wszystkie zakupy robię w internecie kiedy dzieci śpią lub nie ma ich w domu. Sama wybieram ubrania, buty, książki, a nawet i zabawki. Teraz po moich przemyśleniach widzę to bardzo dokładnie. Pozostawiam jej wybór, co do zakupu … szczotki do zębów. Trochę mało, prawda?
Oczywiście przy zakupach staram się kierować jej gustem, a nie tylko moim. Kiedy widzę, że obecnie uwielbia kręcące się sukienki to nie kupuję jej spodni jeansowych, bo wiem, że się jej nie spodobają i będziemy tylko obie się denerwować. Tak samo z innymi przedmiotami. Wiem też, że gdybym z nią robiła zakupy to od stóp do głów byłaby ubrana w Krainę lodu. A nie chcę tego. Przełamałam się nawet i kupiłam jej bluzkę z Elsą, cieszyła się tydzień, a póżniej o niej zapomniała.
Dlatego jak już wyjdziemy na zakupy to tak często o coś prosi.
Większość rzeczy, o które prosi to są właśnie zachcianki. Takie chwilowe popędy, które rządzą dziećmi, kiedy zobaczą cokolwiek ich interesującego przy okazji innych zakupów. Co robię w takiej sytuacji? Zazwyczaj rozmawiamy, że tego nie potrzebuje, że ma w domu podobne. A jak to nie pomaga to recytuję z głowy po co tu przyszliśmy i czy ta rzecz była zaplanowana. To zazwyczaj pomaga.
Mistrzem doświadczeń i afirmacji tego sposobu życia jest mój mąż, który potrafi wydać sporo pieniędzy na butelkę dobrego wina, pyszny holenderski ser, czy też kurs nowego języka. Od początku stara się wpoić córce, że to właśnie przeżycia są najważniejsze, a nie rzeczy.
Podam Wam teraz przykład z wczoraj. Byłam z dziećmi w kiosku po baterie. Lilka zobaczyła na obrazku książkę z żółwiem Franklinem, którego bardzo lubi i mamy ich kilka w domu. Poprosiła żeby zapytać panią sprzedawczynię, co to za książka, bo jej akurat nie ma. Pani odpowiedziała jej, że od jutra będzie można je kupować w kiosku co dwa tygodnie. Oczywiście moje dziecko odrzekło, że chce te książki. Odpowiedziałam moją standardową formułkę, którą zawsze stosuję „Lilu, zobaczymy, ok?”
Kiedy wróciliśmy do domu Lilka opowiedziała o tym tacie. Widziałam, że to dla niej ważne. Wyciągnęła nawet swoje książki o Franklinie i je znów czytaliśmy. Wieczorem wpadłam na fajny pomysł, który dużo ją nauczy.
Sprawdziłam cenę książki i powiedziałam Lilce, że jak bardzo chce to możemy pójść i ona SAMA ją sobie kupi. Chciałam żeby doświadczyła wartości pieniądza i żeby czegoś się nauczyła. Do tej pory raz na jakiś czas dawaliśmy jej drobne i wrzucała je do skarbonki. Jednak jeszcze nie miała okazji z niej skorzystać. Powiedziałam ile kosztuje książka i ile pieniędzy musi przygotować.
Otworzyła skarbonkę i pokazałam jej nadruki na monetach. Wzięła monety: 2 zł, i 3 po 1 zł. Włożyła je do swojego portfela i poszłyśmy razem do kiosku. Sama zapytała Panią o książkę z Franklinem i sama za nią zapłaciła. Pani wydała jej grosik reszty, który wrzuciła do portmonetki. Książkę włożyła do swojego koszyka. Żebyście widzieli jej minę. Była z siebie dumna! Podchodzi do mnie i mówi: „Sama sobie kupiłam Franklina i nawet resztę dostałam” 🙂
Mama dawała parę groszy i sama biegłam do kiosku po pestki lub gumy kulki. Bezcenne wspomnienie!
Lilka nie mogła się doczekać oglądania książki, którą sama sobie kupiła i przysiadła na murku żeby ją obejrzeć. Przez to doświadczenie nadała tej książce dodatkowego ładunku emocjanalnego i z pewnością zapamięta je na długo. I pewnie w dorosłym życiu nie będzie pamiętać tych książek, tylko właśnie sam fakt, że to zrobiła.
Oczywiście obiecałam jej, że kupimy tez kolejne części, które będą się ukazywać co dwa tygodnie żeby mogła zebrać taką piękną kolekcję.
Pewnie zapytacie o jej dostępność: od dziś jest dostępna w kioskach i salonach prasowych, a także na stronie literia.pl. Cała kolekcja będzie liczyła 28 książek, cena I tomu to: 4,99; kolejnych: 11,99.
Jak widzicie nie ma super zasady, gotowych rad jak radzić sobie z ciągłymi prośbami. Najważniejsza jest rozmowa i uwaga poświęcona dziecku. Jeżeli my będziemy mieli do tego zdrowy stosunek to i nasze dzieci się tego nauczą.