kontakt i współpraca
Pogoda w weekend ma być piękna i tym, którzy zostają w Warszawie mam do polecenia kilka fajnych miejsc. A jeżeli wyjeżdżacie to i tak sprawdźcie te miejscówki innym razem.
przedstawienie “Kółko i krzyżyk” w sobotę o 10 w Soho Factory w Warszawie. Co prawda nie byliśmy na tym spektaklu, ale mogę polecić w ciemno. Dlaczego? Trochę takich wydarzeń dla dzieci w Warszawie już udało nam się zobaczyć. A największym krytykiem jest mój mąż.
Po niektórych przedstawienia widzę jego skwaszoną minę i niesmak. Jak sam mówi, w niektórych teatrach widać, że występują osoby, którym nie udało się zostać aktorem w teatrze dla dorosłych.
Uważają, że dzieci są mniej wymagającymi widzami i wg ich wszystko “kupią”. Tak nie jest! Dzieci są o wiele bardziej wymagające niż dorośli i trzeba mieć ogromną charyzmę, podejście do nich i ogromny talent aby przedstawienie było udane.
Pierwszy taki komentarz mąż wygłosił po przedstawieniu “Dobranoc Jaśku” w Teatrze niewielkim. Byli tam beze mnie. Wyszli oczarowani i stwierdzili, że było to niesamowite przeżycie.
Cudowne miejsce! Duża przestrzeń, ciekawy design i pyszne jedzenie. Co prawda nie ma tam kącika zabaw, ale Lilka była tak pochłonięta zjadaniem obiadu i rozmową z nami, że zupełnie nie odczuliśmy jego braku. Krótkie, ale treściwe menu (również dziecięce) i miła obsługa są bardzo dużym atutem tego miejsca.
Bez problemu można tam wjechać wózkiem i skorzystać z przewijaka. Polecam menu lunchowe: wczoraj była zupa Minestrone, polędwiczki wieprzowe z kaszą gryczaną i deser kawowy. Całość kosztowała 19 zł.
Jedna rzecz jeszcze bardziej umiliłaby to miejsce dla dzieci to kolorowanki i kredki na czas czekania na danie.
Miejsca do ruchu nie trzeba szukać daleko. Tuż obok Szarej eminencji jest świetny plac zabaw.
Nadszedł ten dzień kiedy kawę wypijam od razu po zaparzeniu i jestem w stanie pracować ciągiem 4 godziny. Przy okazji nie muszę wykonywać tryliarda czynności i odpowiadać na nie takie proste pytania w stylu: “Czy jutro jest dziś?”.
Nie sądziłam, że będzie to takie cudowne uczucie. Już zapomniałam jak to jest zostać samemu w domu. Być samemu ze sobą i swoimi myślami, potrzebami i obowiązkami. Uwielbiam ten stan kiedy nikt nic ode mnie nie chce. Jestem panią swojego czasu i w pełni to wykorzystuję. Czasami nawet z premedytacją.
Przez pierwszy dzień.
A teraz kiedy zamykam za nimi drzwi rano uśmiecham się do siebie. A w duszy dosłownie odprawiam rytualny taniec radości z tupaniem nogami, gestami tryumfu i okrzykami euforii.
W piżamie robię sobie śniadanie i jem je w łóżku. Przed telewizorem!!! AAA, takie atrakcje tylko jak nie widzi Lilka. Mogę śmiało powiedzieć, że czuję się jakbym była na wagarach. Pamiętacie to uczucie?
Psychicznie i fizycznie odpoczywam mimo tego, że pracuję. Około 12 zaczynam już patrzeć na zegarek i kontrolować czas. Odbieram ją i mamy jeszcze tyle czasu dla siebie.
A tej mojej cierpliwości i uwagi też jakby proporcjonalnie jest więcej. Ma tyle do opowiedzenia, co było na obiad, z kim się bawiła i inne historie. Czas po przedszkolu jest dla nas wyjątkowy.
Uwielbiałam ten okres. Kiedy widziałam jej uśmiechniętą, zmęczoną twarz czekająca na mnie w drzwiach przedszkola biegłam na oślep. Nigdy nie prosiłam żeby zostać dłużej żeby się bawić. Tak bardzo chciałam już spędzić z nią czas.
Odwiedzałyśmy małą cukierenkę przy przedszkolu i razem szłyśmy na piechotę do domu. To były 2 przystanki autobusem, ale ja uwielbiałam kiedy przemierzałyśmy tę drogę pieszo. Ja zawsze szłam po murku, a ona trzymała mnie za rękę. A w drugiej ręce trzymałam mocno ciacho lub rurkę z kremem.
Droga z przedszkola prowadziła przez park. Tam zawsze zatrzymywałyśmy się na mostku i grałyśmy w Misie Patysie (pamiętacie z Kubusia Puchatka?). A później biegi z górki i dalsza droga do domu. Powoli, nie spiesząc się szłyśmy razem opowiadając co się wydarzyło.
Teraz też staram się żeby ten czas był wyjątkowy. Po przedszkolu korzystamy z pięknej, jesiennej aury.
Lilka ma na sobie komplet Jacadi. Ubranka można kupić przez fanpage lub stacjonarnie w Galerii Klif w Warszawie
Kurtka – Burberry
Buciki – Mrugała
Opaska – Kiabi
*Ten wpis powstał na bazie moich osobistych doświadczeń oraz konsultacji u specjalistów.
Pamiętam jak dziś kiedy kompletowałam wyprawkę zastanawiałam się jakie kosmetyki są potrzebne dla takiego małego dziecka. Wszędzie odradzano emolienty jak pierwsze produkty do pielęgnacji skóry.
Uznałam, że również na nich oszczędzę i kupiłam zwykły płyn Babydream.
Lilka urodziła się już z bardzo suchą skórą. Pielęgniarki nacierały ją w szpitalu parafiną ciekłą (!). A po wyjściu ze szpitala miała skórę jak mały krokodylek. Niewątpliwie jej bardzo delikatna skóra wymagała odpowiedniej pielęgnacji.
Metodą prób i błędów kupowałam różne specyfiki do skóry. Niektóre po jednym użyciu przejmowałam ja. Nie nadawały się do niczego.
Jakieś półtora roku temu trafiłam na bardzo dobrego lekarza, który powiedział, że płyny, balsamy i emolienty to stanowczo za mało. Radził żeby całkowicie zmienić pielęgnację. Byliśmy tak zdesperowani, że całkowicie poddałam się jego radom.
Dziś jest już lepiej i dlatego postanowiłam napisać ten post. Najgorszy stan skóry pojawia się zimą. Kiedy odkręcone kaloryfery i grube warstwy ubrań nie sprzyjają naszej skórze.
Teraz o kosmetykach… temat rzeka. Wypróbowałam już chyba wszystko co jest na rynku.
nie zauważyłam znaczącej poprawy, ale taka skóra jest bardziej wymagająca:
Tylko krowa zdania nie zmienia… podobno. W postach o nauce czytania pisałam tylko i wyłącznie o metodzie M.Montessori (Jak nauczyć dziecko cztać). Jednak Lilka sama zadecydowała o dalszym ciągu edukacji i ja się temu poddałam.
Mianowicie, któregoś dnia zaczęła czytać sylaby napisane drukowanymi literami i łączyć je. Uznałam, że jako dalszy etap wprowadzimy czytanie metodą symultaniczno-sekwencyjną.
Jest to metoda oparta na badaniach neuropsychologicznych i na wieloletnim doświadczeniu prof. J. Cieszyńskiej. Ta metoda wykorzystuje wiedzę o sekwencyjnych zdolnościach lewej półkuli mózgowej przy równoczesnym wykorzystaniu symultanicznych sposobów przetwarzania bodźców półkuli prawej.
Kolejność w jakiej należy pracować:
ETAP I – od samogłosek prymarnych (A, U, I) do sylaby otwartej (sylaba zaczynająca się spółgłoską, a kończąca się samogłoską)
ETAP II – od sylaby otwartej do pierwszych wyrazów
ETAP III – czytanie sylab zamkniętych (sylaba kończąca się spółgłoską)
ETAP IV – czytanie nowych sylab otwartych i zamkniętych
ETAP V – samodzielne czytanie tekstów
Zaczynając od samego początku:
zestaw do nauki czytania samogłosek. W pudełku znajduje się 30 ilustracji pokazujących różne onomatopeje. Na odwrocie znajduje się samogłoska. Do tej pomocy jest dołączona instrukcja.
Jest to zestaw planszy kartonowych służących do czytania sylab. Bardzo pomocna przy opóźnionym rozwoju mowy. Plansze można kupić też oddzielnie: tutaj
zestaw kartonowych książek do odczytywania sylab w postaci wyrażeń dźwiękonaśladowczych. Sama książka może zainteresować dzieci już od 8 miesiąca jako alternatywa dla Księgi dźwięków – ma realne zdjęcia i białe napisy na czarnym tle. Dostępne są jeszcze “Pojazdy” i “Na wsi”.
zestaw do ćwiczeń dla starszych dzieci. Metodą analogii musimy uzupełnić puste pole. Ten zestaw ćwiczy: dostrzeganie relacji i różnic, logicznego myślenia, koncentracji. tutaj
zestaw do czytania sylab składający się z czarnych kartoników i białych napisów.
świetny pomysł na książkę obrazkową! W dużym formacie A4 mamy zamknięte miasto Kraków wraz z podpisami. Dzieci mają ogromną frajdę kiedy już potrafią odczytać pierwsze wyrazy. Ta książka właśnie do tego służy. Bardzo spodobał mi się ten pomysł!
A teraz jeszcze kilka pomocy edukacyjnych, które służą symultaniczno-sekwencyjnej metodzie czytania. Są to przede wszystkim zestawy, które ćwiczą prawą i lewą półkulę mózgu. A do tego zapewniają fajną zabawę.
w zestawie mamy kolorowe drewniane kwadraciki i książkę z wzorami. Zadaniem dziecka jest ułożenie ich wg wzoru. p.s. Lilki ulubione
Podobny zestaw jak wyżej tylko trochę trudniejszy. Mamy tu dwie książeczki – jedna z liniami, a druga już bez.
zestaw do układania sześciennych klocków. Utrudnieniem jest to, że trzeba odnaleźć konkretny wzór i ułożyć go na szablonie.
zestaw do ćwiczenia analizy i syntezy wzrokowej. W pudełku mamy 14 tablic do układania obrazków
ciekawy zestaw 65 elementów, które tworzą szeregi. Zadaniem dziecka jest ułożenie obrazków np. od najmniejszego do największego, rosnąca intensywność barwy itd.
zestaw do odnajdywania różnic między obrazkami. W ciekawy sposób rozwijamy słownik i ćwiczymy analizę wzrokową.
zestaw kartonowych kart do ćwiczeń. Zadaniem dziecka jest znalezienie niepasującego elementu do zbioru.
zestaw kartonowych obrazków do układania sekwencji.
A ja w ramach współpracy mam dla Was kod rabatowy na całą ofertę -10 % do zrealizowania w sklepie www.centrummetodykrakowskiej.pl Wystarczy wpisać: 2dbe9446da46
Często piszecie w prywatnych wiadomościach, że Wasze dzieci nie mogą się na niczym skupić. Pobawią się 3 minuty jedną zabawką, rzucą w kąt i biorą następną. Nie interesuje ich również to co proponujecie, a wszelkie próby kończą się fiaskiem.
Dziś chciałabym poruszyć temat dziecięcej koncentracji uwagi.
Jest to umiejętność skupienia się na ściśle określonych, często bardzo dokładnie opisanych zagadnieniach.
Koncentracja uwagi ewoluuje z wiekiem. U bardzo małego dziecka zazwyczaj jest to koncentracja mimowolna, czyli taka, która akurat w danym momencie zwróciła uwagę dziecka: głośny dźwięk, ostre światło, kolorowy przedmiot.
Wraz z nabywaniem nowych umiejętności dziecko ćwiczy koncentracje dowolną, która wymaga wysiłku i skupienia się na danej czynności.
Ostatnio bardzo modnym zjawiskiem jest FLOW – zjawisko bardzo głębokiego skupienia, w czasie którego człowiek angażuje zmysły i umysł podczas wykonywania danej czynności. FLOW jest stanem pomiędzy ogromną satysfakcją, a euforią, którą wywołuje całkowite oddanie się jakiejś czynności.
Jednak na to zjawisko wpadła dawno temu Maria Montessori i nazywała je polaryzacją uwagi. Jest to umiejętność całkowitego oddania się danej czynności.
Efektem polaryzacji uwagi jest cierpliwość, pewność siebie i radość. Dzieci widzą swoją pracę i są z siebie dumne. Są szcześliwe.
Montessori w swoich Domach dziecięcych obserwowała dzieci podczas pracy. W pewnym momencie zauważyła dziewczynkę pracującą z cylindrami do osadzania: “Wyraz twarzy dziecka świadczył o tak intensywnej koncentracji uwagi, że doznałam objawienia”. Dziewczynka zupełnie nie zwracała uwagi na otaczające ją dzieci. Zawzięcie pracowała mimo hałasu. Maria Montessori naliczyła aż 44 powtórzenia tej czynności. Na koniec dziewczynka odetchnęła. Na jej twarzy malowało się zadowolenie i satysfakcja.
środowisko, które jest kochające i wspierające.
Pisałam na ten temat więcej we wpisie Przystosowane otoczenie ( dla mniejszego dziecka) oraz Pokój chłopca. Myślę jeszcze o aktualizacji dla dziecka w wieku przedszkolnym.
dźwiękowych, wzrokowych. Nie znam dziecka, które skupi uwagę na 20 minut przy włączonym telewizorze, a nawet radio.
Im mniej tym lepiej.
gier na tabletach, telefonach, maratonów bajek, bo czym przy takiej aktywności będzie manualna praca bez efektów dźwiękowych i świetlnych.
Dzieci najlepiej koncentrują się po śniadaniu ok godz 8-9. Jeżeli Wasze dzieci chodzą do przedszkola, to po powrocie do domu często nie będą chciały długo koncentrować się na czynnościach, bo ten czas w ciągu dnia już minął.
czyli wystąpienie okresu wzmożonego zainteresowania daną czynności. Jeżeli obserwujemy u dziecka np. fazę na kształty. Warto ustawić na półce zabawki, które ćwiczą właśnie te umiejętności.
odpowiednich do wieku i zainteresowania dziecka. Jeżeli widzimy, że dana zabawka kurzy się od miesiąca, warto ją schować i wyjąć za jakiś czas.
Dzieci lepiej się koncentrują na czynnościach, które wybrały same niż na tych, które podsunęliśmy im pod nos. Wspomniana wyżej polaryzacja uwagi nie nastąpi w sytuacji kiedy my wybierzemy aktywność dla dziecka. Pozostawmy dzieciom wolny wybór.
To dziecko decyduje jak długo będzie pracować. Nie można dzieciom przerywać. Najlepiej w sytuacji kiedy dziecko z zaangażowaniem pracuje udawać, że nie ma nas w pokoju.
Nie podchodźcie, nie wyrażajcie zachwytu, ani nie mówcie, że praca została wykonana niepoprawnie lub niezgodnie z instrukcją. Dopiero kiedy dziecko zadecyduje o końcu możemy zwrócić uwagę na wykonaną pracę.
(tych słownych również). Temat rzeka. Więcej na ten temat we wpisach Kocham nie chwalę i Wychowanie bez kar i nagród
nam też przyda się nauka cierpliwości kiedy dziecko po raz 10-ty ćwiczy daną czynność.
Nie lubię upału. Nienawidzę jak jest gorąco, jak nie można złapać tchu- kiedy powietrze się nie rusza. Zdecydowanie lepiej się czuję podczas takiej pogody jak teraz. Jeżeli chodzi o moje preferencje pogodowe to mogłabym mieszkać w Szwecji.
Lubię długie wieczory w domu. Nie wychodzimy wtedy nigdzie i w spokoju cieszymy się sobą. Mam kilka swoich niezbędnych rzeczy na jesień i dziś Wam je pokażę.
W taką aurę piję ją litrami. Wczoraj odkryłam przepyszną w Marks&Spencer z odrobiną syropu z agawy i plastrem aromatycznej pomarańczy smakuje wybornie.
Pełno jest teraz swetrów w sklepach, jednak ja jestem bardzo wybredna i wybrany model nie może mieć nawet 1% wełny, moheru. Moja skóra ich nie znosi i w końcu postanowiłam, że się nie poddam i nie będę musiała zakładać bluzki z długim rękawem pod spód. Udało się! Dopadłam kilka pięknych modeli, a wybrałam ten jedyny. Miękki i cudowny.
A tak wygląda mój czas. Jesienne długie wieczory.
A tu inne propozycje:
Wszystkie swetry są właśnie z Oysho. Te modele nie mają gryzących włókien w składzie.
A na ciepły wieczór pod kocykiem polecam genialny serial “Most nad Sundem” oryg. Bron/Broen
Za oknem szaro, buro i ponuro. Niektórzy wychodzą z domu jak jest jeszcze ciemno i w takiej samej aurze wracają. Nie ma co ukrywać, pogoda nie nastraja nas pozytywnie. Widmo pluchy, mrozów i wszechogarniającej wilgoci często powoduje spadek formy. Zarówno fizycznie czujemy się osłabieni, jak i podupadamy psychicznie. Nic nam się nie chce i nie mamy siły na najbardziej prozaiczne czynności. Jak się wspomagać? Odpowiedź jest prosta. Pomogą nam suplementy diety, a właściwie tylko jeden.
Teraz pewnie myślicie, że oszalałam. Nie, chcę Was dziś przekonać do tego, że warto.
Zacznijmy może od początku. Prawie każda z nas dostała wytyczne od lekarza pediatry o podawaniu witaminy D3 swoim nowonarodzonym dzieciom. Podawaliście? Jestem pewna, że tak. A teraz zapytam Was, odpowiedzcie mi szczerze.
W jakim wieku przestałyście podawać dzieciom witaminę D3? Ja około roku. Ostatnio dowiedziałam się, że to ogromny błąd. Nie powinno się przestawać. Należy kontynuować podawanie witaminy D3 aż do 18 r.ż w dawce zależnej od masy ciała 600-1000 IU/ dobę w miesiącach od września do kwietnia.
W tych miesiącach z powodu braku odpowiedniego nasłonecznienia witamina D3 nie jest syntetyzowana pod wpływem promieni słonecznych. Oczywiście z bardzo błahej przyczyny, bo tego słońca jest jak na lekarstwo. W okresie letnim od kwietnia do września słońce ma okazje nam pomóc, jednak częsty my, nadgorliwi rodzice smarujemy dziecko od stóp do głów kremami z filtrem.
Oczywiście nie zachęcam do całkowitego zaprzestania używania tego kremu. Ale jednak trzeba zwrócić uwagę na to, żeby słońce “miało okazję” przekazać nam trochę tego dobrodziejstwa. Wystarczy odsłonięte 18 % ciała (np. łydki i przedramiona) przez 15 min dziennie, a witamina D3 ma okazję się wchłonąć. Tylko kto tego pilnuje? My w tym roku filtrów używaliśmy jedynie w Turcji. W Polsce stosujemy zasadę bezpiecznego przebywania na słońcu i kremów nie używamy.
I tu właśnie chcę szybko opisać swoją chorobę. Właśnie w okolicach kwietnia wykryto u mnie niegroźną chorobę immonologiczną. Zlecono mi najróżniejsze badania. Dostałam również skierowanie na oznaczenie D3 -25- OH. Wyszedł mi skrajnie niski poziom tej witaminy.
Profesor, z którą konsultowałam wynik, mówiła, że niestety 90% Polaków ma niedobory witaminy D3. Mało tego, mówiła, że badała kobiety, które właśnie wróciły z wakacji, a mimo to niedobór wciąż się utrzymywał. Ze względu na moje schorzenie zaleciła mi suplementację przez cały rok. Zalecana dawka dla osób dorosłych to 800-2000 IU/dobę w miesiącach wrzesień kwiecień.
Według wytycznych Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego zalecane jest stosowanie suplementacji wit. D3 w ciąży. Jest ona tak samo ważna jak kwas foliowy. Zalecana dawka ciężarnych oraz karmiących piersią to 1500 – 2000 IU/dobę.
Naprawdę warto oznaczyć sobie z krwi D2-25-OH. Badanie kosztuje ok 100 zł.
Nie ukrywam, że po kilku miesiącach suplementacji moje samopoczucie znacznie się poprawiło.
A teraz kilka słów o preparatach dostępnych na rynku, bo jest ich całe mnóstwo.
Zadbajcie też o swoich rodziców, z wiekiem wchłanianie wit. D3 się zmniejsza i osobom po 65 r.ż. zalecana jest suplementacja 800-2000 IU/dobę przez cały rok.
*wpis powstał na podstawie konsultacji medycznych
Ok, moje dziecko wyrosło już z zabaw kaszą i wymaga zabaw o większym stopniu trudności. Dziś zaprezentuję Wam zabawki, które ostatnio zagościły na naszej półce.
Sporo czasu Lilka teraz spędza na pracach przy stoliku- widzę tutaj wpływ przedszkola.
Pierwsza z nich to szablony do odrysowywania Mudpuppy. 10 kartonowych kart ma wycięcie do odrysowania. Są różne motywy- księżniczki, piraci, budowle świata… W czasie rysowania dziecko musi skupić uwagę i płynnie poprowadzić rękę. Drugą ręką trzeba przytrzymać szablon.
Taka zabawa przygotowuje rękę do pisania. W Montessori jedną z czynności poprzedzającą pisanie, jest właśnie odrysowywanie szablonów. Dzięki takiej zabawie dziecko ma możliwość ćwiczenia koordynacji wzrokowo-ruchowej, a dodatkowo uczy się planowania motorycznego.
Lilka bardzo je sobie upodobała. Dzięki temu, że są piankowe na górze dziecko może modyfikować siłę nacisku. Przy takiej pracy ćwiczy mięśnie dłoni i uczy się modyfikować siłę nacisku. Bardzo fajny pomysł na prezent.
A teraz nasz wielki rodzinny hit. Od jakiegoś czasu wszyscy domownicy chodzą wystrojeni w biżuterię B.Toys.
Z małych elementów dzieci (i dorośli) mogą tworzyć pierścionki, bransoletki i naszyjniki. Koraliki mają wypustki lub dziurki i łączy się je na docisk. Świetna zabawka do ćwiczenia małej motoryki i koordynacji ręka oko. O to właśnie chodzi żeby podczas takiej zabawy dzieci mogły ćwiczyć ważne funkcje potrzebne do dalszego rozwoju.
Do kupienia TUTAJ ( są też mniejsze zestawy)
fajny pomysł na zabawę przy stoliku. Z pomocą kleju dzieci przyczepiają odpowiednie elementy. Z drucika kreatywnego tworzymy nogi i uszy.
może nie wspiera rozwoju manualnego w jakiś szczególny sposób. Jednak często do mnie piszecie czy Lilka ma też takie normalne zabawki. Owszem ma i to sporo. Ten zestaw dostała na urodziny i bardzo często nim się bawi.
Ok, wiem, że październik trwa już od ponad tygodnia. Postanowiłam, że na blogu będzie nowy cykl. Wpisy będą pojawiać się raz na miesiąc (zazwyczaj na początku). Będzie to garść inspiracji na nadchodzące 30 dni. Mam nadzieję, że moje propozycje przypadną Wam do gustu.
mam teraz trochę więcej czasu, więc zaczęłam nowy serial. Bardzo przypadł mi do gustu, więc postanowiłam, że muszę go polecić. Bohaterką jest 40- letnia Liza, mama dorosłej już córki. Tuż po rozwodzie zaczyna nowe życie.
Wraca po wielu latach na rynek pracy i spotyka ją ogromne rozczarowanie. Dzięki pomocy przyjaciółki przechodzi małą metamorfozę i wygląda na 26-lat. Od razu dostaje pracę w wielkim wydawnictwie i zaczyna od asystowania szefowej.
Bardzo fajny, lekki serial osadzony na nowojorskim Brooklynie. Oglądam go online w pewnym darmowym serwisie na literę c:)
mój ulubiony na jesień-zimę. Jak pracowałam jako nauczyciel Montessori w pracy nie mogłam mieć pomalowanych paznokci, teraz nadrabiam z nawiązką.
co prawda jeszcze jej nie kupiłam, ale zamierzam. Jest to pierwsza w Polsce książka napisana przez twórczynię teorii integracji sensorycznej A. Jean Ayers. Polecam ją nie tylko terapeutom, ale też rodzicom dzieci z zaburzeniami SI.
Ruszyła przedsprzedaż świetnego kalendarza Happy planner. Nie jest to zwykły kalendarz i w roku 2016 zamieniam mojego Moleskine na niego.
Porwała mnie jego szata graficzna i funkcjonalność. Pozwala nie tylko pilnować ważnych terminów, ale również zwrócić uwagę na te mniejsze rzeczy. Rubryka “za co jesteś wdzięczna” albo ” mała przyjemność”. Tak, zaplanować małe przyjemności to jest to!
moje ostatnie odkrycie z Piotra i Pawła – przepyszna czarna herbata o cudownym aromacie. A tak nie lubiłam czarnej herbaty! Do tego ciepły koc i książka- jesień mi nie straszna.
premiera już za tydzień! Absolutnie cudowne ilustracje Emilii Dziubak. Do tego dużo polskich zwierząt! Must have!
Macierzyństwo zadziałało na moją dotychczasową wiedzę jak papierek lakmusowy. Zweryfikowało wiele teorii, które do tej pory wydawały mi się słuszne. Dopiero teraz wiem, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na wiele pytań.
Im jestem starsza i im dłużej jestem mamą tym moja optyka się zmienia. Na wiele rzeczy mam teraz inne spojrzenie i myślę o tym bardzo rozwojowo. Podczas pierwszych lat studiów nabyłam tylko i wyłącznie wiedzę teoretyczną. Później doszły praktyki, na których można było w niewielkim stopniu zweryfikować treści wyuczone z książek. Jednak jako praktykantka nadal miałam niewielkie pole do popisu, bo jednak profesorowie czuwali gorliwie nad nami.
Po zakończeniu studiów, kiedy podjęłam pierwszą pracę w końcu mogłam się wykazać. Wydawało mi się, że JA- świeżo upieczona Pani magister pozjadałam wszystkie rozumy i wiem prawie wszystko. Często w konfrontacji z rodzicem byłam oceniająca i nie potrafiłam zrozumieć pewnych zachowań.
Skoro wdrożyliśmy plan terapii, rozpisany punkt po punkcie. Dlaczego rodzice nie stosują się do końca do moich zaleceń? Byłam tym sfrustrowana.
Dopiero jak sama urodziłam dziecko to z czasem zrozumiałam co to znaczy nie mieć czasu. Ba! Nawet zrozumiałam i to bardzo dobrze, że nie ma się siły, że ręce opadają i że ma się ochotę cisnąć tym zeszytem logopedycznym w kąt i poleżeć bezczynnie na kanapie. Najlepiej żeby nikt chociaż przez 10 minut nic od nas nie chciał.
Mniej radykalnie również podchodzę do wszystkich stereotypów. O wiele mniej mnie interesuje co ktoś robi i z jakiego powodu. Skoro u innych to działa to dlaczego nie?
Tak sobie teraz myślę jaka ja byłam głupia… W wielu kwestiach, które tak dzielą poglądy na te czarne i te białe. Teraz u mnie wszystko jest szare. Może być tak albo inaczej. Wiecie co? Przez to odpuszczenie jestem szczęśliwsza.
A to kilka przykładów moich “mądrości”.
czy ja wiem. To zależy od układu odpornościowego, środowiska w jakim żyje, co je i miliona innych czynników. Znam dzieci karmione mlekiem modyfikowanym, które są okazami zdrowia. Jednak wciąż uważam, że pokarm mamy jest najlepszy dla dziecka.
u jednego dziecka może zaburzyć a u innego nie. Moja przyjaciółka podała smoczek córce w wieku 3 tygodni. Nic się nie stało. Podaje jej również w razie wyjścia butelkę ze swoim mlekiem. Również nie miało to wpływu na laktację.
taaaa, moja Lilka praktycznie bezsmoczkowa ma seplenienie międzyzębowe. Na wady wymowy wpływa wiele czynników i nie można w tej kwestii generalizować. Oczywiście może się zdarzyć, że przy pewnych dysfunkcjach aparatu artykulacyjnego smoczek może przysporzyć wiele kłopotów.
o ja naiwna! Skoro dajemy mu możliwość spróbowania wszystkiego to będzie chciało jeść różnorodnie i wszystko. Tak, jasne. Zdarzały się u nas posiłki, których Lilka nie tknęła (risotto z kalafiora poniżej). Gotowałam długo wymyślne danie i jedyne o co ją poprosiłam to spróbowanie. Po jednym kęsie nie było mowy o dalszym jedzeniu.
Dopiero lektura “Moje dziecko nie chce jeść” pozwoliła mi wyluzować. Obecnie Lilka je dość wybiórczo, ma swoje ulubione smaki i potrafi jeść coś non stop. Ale ja też tak mam, więc w tym temacie zupełnie wyluzowałam. Potrafię przez 2 miesiące jeść kanapki z kozim serem na kolację. Nie dziwi mnie to, że moje dziecko też tak ma.
ten akapit jest dość kontrowersyjny i wiele mam, wychowujących w duchu RB może się ze mną nie zgodzić. O ile twierdzę, że noszenie małego dziecka potrzebującego bliskości jest normą i nie jest przyzwyczajaniem. To przy noszeniu dziecka 2,5- letniego np. na spacerach mam pewne wątpliwości.
Nasze dziecko nie znosi drogi jednostajnie prostej. Po minucie się nudzi i bez krępowania prosi, płacze o to żeby nieść je na rękach. Kilka razy udzieliłam jej odpowiedzi odmownej, bo nie jestem w stanie jej nosić (ze względu na kręgosłup).
Oczywiście odmowa spowodowała wielką frustrację. Wymyśliłam za to kilka zabaw, które umilają takie jednostajne chodzenie i od tamtej pory nie zdarzyło się żeby córka mnie o to poprosiła. Jednak mój mąż nie jest tak twardy jak ja i za każdym razem brał ją na ręce. Doszło do tego, że idąc we 3 Lilka prosiła tylko tatę żeby ją niósł. A ze mną chodziła już normalnie.
hahaha! Jeden raz tata posłodził Lilce rooibosa. Było to 2 tygodnie temu. Do tej pory upomina się o dosłodzenie jej herbaty. Wystarczyło też jeden raz dodać śmietany do pierogów.
Takich “kwiatków” jest o wiele, wiele więcej. Pozostaje się tylko nie przejmować. Teoria jest tylko teorią – to co się sprawdzi u jednej osoby zupełnie może nie zadziałać.
…na moje zdrowie i dobre samopoczucie. Dba o to, żebyśmy rano byli wypoczęci i gotowi na dzień pełen wyzwań. Jest naszym dobrym duchem, który stoi w kąciku i czuwa. Opiekun zawsze zdrowego powietrza w naszym mieszkaniu- oczyszczasz Philips combi 2w1 AC4080/10.
Przez pierwszych 20 lat mojego życia mieszkałam w tzw. Zielonych Płucach Polski. Podczas wielogodzinnych zabaw na powietrzu chłonęłam całe dobrodziejstwo natury.
Powietrze w moich rodzinnych stronach jest tak nieskazitelne, że wiele osób z tego właśnie powodu zostawiło miejskie aglomeracje i przeprowadziło się tu, na Podlasie, aby żyć zdrowiej. W czasie kiedy tam mieszkałam nie doceniałam tego dobrodziejstwa Matki Natury, a nawet głębiej nie zastanawiałam się na ten temat.
Dopiero gdy z wielką walizką wysiadłam na stacji Dworzec Centralny poczułam jak inne jest powietrze w stolicy. Nie ma zapachu lasu i łąki po wiosennym deszczu. Są za to spaliny samochodów, zanieczyszczenia przemysłowe i hałas. Jeszcze wtedy tym się nie martwiłam.
Dopiero kiedy na świat przyszła nasza córka Lilka, zaczęliśmy się tym przejmować. Nie od dziś wiadomo, że zanieczyszczone powietrze wpływa na nasze zdrowie.
Jednym z gadżetów, który uznaliśmy, że będzie nam niezbędny w wyprawce jest nawilżacz powietrza. Kupiliśmy go zupełnie bez zastanowienia. Biała para wydobywająca się z nawilżacza zrujnowała nam podłogę (biały nalot) i ściany (odeszła farba). Niestety remont kosztował dość dużo.
Teraz jak o tym myślę to nie wiem, dlaczego tak pochopnie zdecydowałam się na ten zakup. Przecież samo nawilżanie nie poprawi jakości powietrza. Mało tego spowoduje, że wraz z parą będziemy wdychać to samo zanieczyszczone powietrze. Bez sensu. Wyrzuciliśmy go bez skrupułów.
I właśnie wtedy w marcu Lilki zdrowie zaczęło szwankować. W ciągu 2 miesięcy 3 razy zachorowała na zapalenie oskrzeli. Jeden raz choroba niestety zeszła na płuca. Kiedy siedziałam z nią na izbie przyjęć w szpitalu byłam przerażona. Na szczęście lekarz stwierdził, że zapalenie płuc nie jest tak rozległe i zalecił leczenie w domu.
Po zakończonej chorobie poradził odwiedzenie alergologa. Alergia??? Jak to?- pomyślałam. Profesor podczas wizyty zwrócił nam właśnie uwagę na zanieczyszczenia powietrza, które mogą potęgować częste infekcje i poważniejsze choroby. Zalecił aby bezwzględnie pilnować poziomu wilgotności powietrza (nie mniej niż 40 %) i polecił zakupienie oczyszczacza.
Zwrócił również uwagę na to, że podczas choroby często nie wychodzimy z domu, nie wietrzymy pomieszczeń i przez to infekcje trwają dłużej. Jednak samo uchylenie okna nie wystarczy.
Nie pozbędziemy się zanieczyszczeń powietrza w mieszkaniu przez takie zabiegi, tylko je trochę odświeżymy. Jego wskazania potraktowałam poważnie, bo jednak alergia to poważna choroba. Stosowałam wszystkie rady i problemy z górnymi drogami oddechowymi ustąpiły. Jednak wciąż borykamy się atopią. Minęło trochę czasu, zaczął się sezon przedszkolny i witamy na nowo choroby.
Na szczęście teraz już mamy rozwiązanie. Od jakiegoś czasu mam pomocnika, który czuwa nad naszym zdrowiem. Dzięki niemu mamy w mieszkaniu zawsze zdrowe powietrze.
Oczyszczacz Philips Combi 2w1 AC 4080/10, który dostaliśmy do półrocznych testów nieźle radził sobie w naszym mieszkaniu.
Stoi taki niepozorny w kącie i nam oczyszcza i nawilża powietrze- 2w1.
Urządzenie dzięki bardzo zaawansowanej technologii VitaShield IPS usuwa aż 99,9 % pyłków, kurzu, roztoczy, bakterii, wirusów oraz sierści zwierząt. Innowacyjny filtr węglowy HEPA zatrzymuje wszystkich intruzów w urządzeniu.
A unikalna technologia NanoCloud zapewnia bardzo wydajne i higieniczne nawilżanie powietrza. Najważniejsze jest to, że urządzenie nie pozostawia po sobie żadnych mokrych plam i osadu.Co innego jeżeli nie trafi się do zbiornika;)
Urządzenie jest bajecznie proste w obsłudze i to jest jego dodatkowy atut. Jeżeli zapomnimy dolać wody do pojemnika blokada Healthy air protect poinformuje nas o tej konieczności. Jednak wyleci nam to z głowy to i tak nic się nie stanie. Oczyszczacz Philips Combi 2w1 sam się wyłączy. Nie będzie pracował z pustym zbiornikiem.
Oczyszczacz jest na tyle inteligentnym sprzętem, że ma różnego rodzaju czujniki.
Urządzenie automatycznie dobierze odpowiednie ustawienia abyśmy mieli zawsze zdrowe powietrze.
Do tego ma fajny design i pasuje do nowoczesnych pomieszczeń.
Ja już mogę odetchnąć z ulgą i spać spokojnie.
Oczyszczacz combi 2w1 Philips AC4080 będzie dostępny w sklepach RTV Euro AGD od października 2015. Jeżeli jesteście zainteresowani to polecam jeszcze obejrzenie filmu.
Wpis powstał we współpracy z marką Philips
Tak, wiem, Dzień chłopaka był wczoraj a ja tu wymyślam prezenty dla niego…
Ale nic straconego!
Przed nami urodziny, imieniny, Mikołajki, święta, a prezentów dla mężczyzn jak na lekarstwo.
8. T-shirt z najmądrzejszym tekstem jaki widziałam;) tu
9. Pudełko do przewożenia koszul – idealne na delegacje tu
10. Kubek Kalva
11. Escape plan – to nie jest plan ucieczki z domu. To bardzo fajny prezent np. urodzinowy dla mężczyzny i znajomych. Zostajecie zamknięci w klimatycznym pomieszczeniu (np. starym pokoju stylizowanym na szpital psychiatryczny) i dostajecie zagadki do rozwiązania. Macie na to 60 minut. Mnie ten pomysł bardzo intryguje i pewnie niedługo skorzystam. tu
12. Designerska myszka Microsoft, która składa się na płasko. tu
13. Pióro kulkowe Andy Warhol
14. Czapka z wbudowanym Bluetooth do słuchania muzyki podczas ruchu lub rozmawiania przez telefon. tu
15. Gry retro – 200 gier 8-bitowych przypomną każdemu lata 80-te i 90-te. tu
16. Mani mornigs socks – dla wielbicieli skarpetkowej nonszalancji tu
A po jeszcze wiecej inspiracji na prezenty dla niego możecie zajrzeć jeszcze do świątecznego wpisu – one są uniwersalne – Prezenty dla niej i dla niego.
i jeszcze jednym linkiem szybko służę dla zapominalskich na Dzień Ojca – Co jest 23 czerwca?